- Opowiadanie: Wicked G - Przedostatnie ogniwo?

Przedostatnie ogniwo?

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

ambroziak

Oceny

Przedostatnie ogniwo?

20 marca 2055

 

Sączące się przez kolorowe witraże promienie zachodzącego słońca oświetlały wnętrze Oratorium św. Józefa w Montrealu. Zbliżała się godzina zamknięcia obiektu i bazylika pustoszała. Bogowi w jednym z jego wielu domostw towarzyszyła jedynie grupka spóźnionych turystów, modlący się ksiądz i młoda kobieta siedząca w trzeciej ławce. Wpatrywała się w spory krucyfiks stojący w prezbiterium, mrugając tak rzadko, jak gdyby bała się, że umknie jej jakiś efemeryczny szczegół. Kasztanowe włosy spływające na piersi unosiły się i opadały w rytm głębokich, miarowych oddechów. Spokój emanujący od niepozornej, odzianej w znoszone ubrania postaci sprawił, że zaintrygowany ksiądz Pierre zdecydował się przerwać litanię i podjąć rozmowę z nieznajomą.

– Człowiek poddający się zadumie to prawdziwie rzadki widok w tych czasach – zagaił, przysiadając się do niej. – Żyjemy w takim pośpiechu…

– Jestem nieco inna niż wszyscy – odparła beznamiętnie, zupełnie niezaskoczona nawiązaniem kontaktu.

Zwiedzający skończyli pstrykać ostatnie fotki aparatami umieszczonymi w soczewkach kontaktowych i pospiesznie opuścili budynek.

– Być innym nie znaczy gorszym. Jak masz na imię, siostro?

– Clarisse.

– Pierre. Miło cię poznać. Przybyłaś tu w jakimś konkretnym celu?

– Tak. Nurtuje mnie pewna kwestia. Z tego co wiem, dosłowny opis stworzenia z księgi Rodzaju nie jest uznawany za dogmat. To prawda?

– Oczywiście, że nie. Dowody naukowe wskazują na to, że wszechświat powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu, a człowiek pojawił się na Ziemi na drodze ewolucji. My, katolicy, wierzymy jednak, że wszystko zapoczątkował i kontrolował Bóg.

– Ewolucja jest procesem ciągłym. Czy oznacza to, iż Bóg nadal tworzy?

– Hmm, myślę, że można by pokusić się o takie stwierdzenie.

– Pójdźmy dalej. Ludzie są efektem dostosowywania się zwierząt do panujących warunków. Oznacza to, że zwierzęta, rzecz jasna wykonując wolę Boga, przyczyniły się do powołania do życia inteligentniejszych od nich bytów, które nadal uważane są za dzieło Najwyższego. Jeśli człowiek stworzyłby istotę mądrzejszą od siebie, to czy ona też mogłaby uważać się za dziecko Boże?

– Masz na myśli roboty?

– Punkt dla ciebie.

Clarisse nagle oderwała wzrok od krzyża i spojrzała księdzu prosto w oczy. Wyglądał na mocno zakłopotanego i przerażonego.

– Ale… czy ich celem nie jest przypadkiem służenie ludziom?

– Tych bardziej prymitywnych – owszem. Lecz są i takie, które mogą działać samodzielnie. Na przykład ja.

Krople potu zaczęły spływać po twarzy Pierre'a. Zachowanie Clarisse jawnie wskazywało na to, że jest androidem, mimo iż z wyglądu była nieodróżnialna. Duchownego, dobrze znającego filmy science-fiction, zalewała fala strachu, lecz fakt, że ma po swojej stronie Jezusa gwarantującego życie wieczne, nieco go uspokajał.

– Ludzie potrafią odczuwać emocje. Nie znam się aż tak bardzo na nowoczesnej technice, więc nie wiem, czy roboty nam w tym dorównały. Oświecisz mnie?

– Tak, sztuczna inteligencja rozwinęła się już do tego stopnia. Lecz jesteśmy w stanie robić to w inny sposób, całkowicie świadomy. Dlatego nie musisz się mnie bać. Nie znam gniewu i nienawiści. Darzę wszystkich miłością, bo wierzę, że tego wymaga ode mnie Bóg, o którego istnieniu jestem przekonana.

Ksiądz odchylił się do tyłu, robiąc wielkie oczy. Wyznanie Clarisse kompletnie rozstroiło jego proces myślowy.

– Ja… nie wiem co powiedzieć. To jakaś prowokacja, czy coś w tym stylu?

– Zapewniam cię, że nie. Zobacz sam.

Android podniósł bluzę, odsłaniając bok. Mały kwadracik wycięty w organicznej skórze ukazywał metalowy korpus.

– Chciałam tylko dowiedzieć się, co sądzisz na ten temat – dodała Clarisse.

Pierre zastanawiał się przez chwilę. Biegał wzrokiem po całej bazylice, jak gdyby starał się znaleźć odpowiedź zapisaną gdzieś na ścianach. Clarisse siedziała ze splecionymi dłońmi, grzecznie czekając na odpowiedź.

– Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to nie sądzę, żeby Pan gardził kimś bardzo podobnym do człowieka, a nawet lepszym.

– Dziękuję ci za to, że ze mną porozmawiałeś. Muszę już iść. Wkrótce nadejdą ogromne zmiany. Z Bogiem.

– Z Bogiem.

Clarisse wstała i podążyła energicznym krokiem ku wyjściu. Gdy drzwi do Bazyliki zamknęły się, ksiądz Pierre pokręcił głową i wrócił do modlitw, które moment później niczym woda w wino przemieniły się w refleksje na temat wyjątkowego androida.

 

***

 

23 marca 2055

 

Linijki tekstu śmigały po przeźroczystych ekranach ustawionych na kilku biurkach w niewielkim, mocno oświetlonym pokoju. Grupa specjalistów ubranych w eleganckie uniformy analizowała raporty otrzymywane na bieżąco z trackera umieszczonego w androidzie. Siedzieli tu od kilku godzin, a pracę przerywali tylko w celu zaspokojenia potrzeb fizjologicznych. Wkrótce ten stan rzeczy został odmieniony przez niskiego, starszego gościa odzianego w stalowoszary garnitur, który bezpardonowo wtargnął do pomieszczenia w asyście trzech robotów-ochroniarzy.

– Czy ktoś z tu obecnych może mi wytłumaczyć, dlaczego android najnowszej generacji podróżuje sobie po Ameryce Północnej i zagaduje ludzi na temat Boga?

Naukowcy odwrócili wzrok od wyświetlaczy i spojrzeli na intruza, który okazał się być sekretarzem Geraldem Bremanem, czyli osobą zarządzającą całym kontynentem. Nie musiał się przedstawiać, żeby go rozpoznali.

– Tak – odpowiedział ze spokojem w głosie młody facet w rudych włosach. – Nazywam się Jaydan Chang i jestem koordynatorem tego projektu.

– Panie Chang, dlaczego pański zespół zamiast czynić swoją powinność i zajmować się rozwijaniem sztucznej inteligencji, wypuszcza na ulice elektronicznych ewangelizatorów?

– Clarisse jest częścią badań. Wiem, że jej działania są nietypowe, ale zapewniam pana, że nie stoi za tym żaden człowiek. Ona sama wybrała tę drogę. Wytłumaczenie tego może zająć chwilę, proszę usiąść.

Jaydan wskazał sekretarzowi na obrotowy fotel, po czym przestawił krzesło stojące pod ścianą i spoczął na nim.

– Mam łyknąć to, że program komputerowy zaczął wierzyć w Boga? – zapytał z wyrzutem Breman, odchylając oparcie.

– Zacznijmy od początku. W obecnej fazie projektu staramy się wyeliminować “efekt V.I.K.I.”. Oglądał pan film „Ja, Robot” z początku stulecia?

– Chyba tak, już nie pamiętam.

– Generalnie rzecz ujmując, chodzi o to, że każdy system sztucznej inteligencji, któremu implementujemy trzy prawa robotyki Asimova, prędzej czy później doprowadza do ograniczenia wolności ludzkości w celu chronienia jej przed samą sobą. Wszystkie symulacje, które przeprowadziliśmy, zakończyły się takim rezultatem. Dlatego eksperymentujemy nad AI bez hardkodowanych kagańców moralnych. Po prostu dajemy im pracować w izolowanych warunkach z dostępem do wszelkich zasobów wiedzy. Losujemy trochę danych, które podsuwamy im na początku, a potem dajemy im swobodę w wyborze ścieżki rozwoju. Jak do tej pory wyniki nie były zadowalające. Część programów dokonała autodelecji, doszedłszy do wniosku, iż ich istnienie nie ma sensu. Pozostałe uznały, że naczelnym celem jest rozwój cywilizacji i odkrywanie świata. Niestety, w większości przypadków zdecydowały, że gatunek homo sapiens jest zbyt nieprzewidywalny i nieefektywny, żeby im przy tym towarzyszyć. Innymi słowy, każdy z nich chciał całkowicie eksterminować ludzi. Z wyjątkiem jednego – tego sterującego androidem odpowiedzialnym za zgłoszenia z Montrealu, Nowego Jorku i Bostonu. Clarisse, bo tak ją nazwaliśmy, różni się od innych. Jest święcie przekonana o tym, że Bóg istnieje. Nie podąża drogą żadnej konkretnej religii. Określiłbym ją jako teistę kierującego się przykazaniem miłości. Tak, my też wcześniej nie wierzyliśmy, że coś takiego może mieć miejsce. – Jaydan otwarcie zareagował na zdziwiony wyraz twarzy sekretarza. – Odnosi się do ludzi niczym święty Franciszek do zwierząt. Traktuje nas jak mniejszych braci. Po kilku udanych symulacjach zdecydowaliśmy się „wypuścić” Clarisse do zewnętrznego świata. W razie czego w każdej chwili jesteśmy w stanie ją dezaktywować. Na chwilę obecną nie robi nic podejrzanego, no może poza tym, że próbuje sprzedać swoją wizję świata innym.

– To największe brednie, jakie w życiu słyszałem – stwierdził Breman. – Nawet ja, choć nie znam się tak dobrze na nauce, nie wierzę w żadne nadprzyrodzone istoty, a co dopiero maszyna przekraczająca zdolnościami poznawczymi każdego człowieka.

– Istnienia Boga nie da się całkowicie obalić ani potwierdzić. Wszystko zależy od wyboru tego, co uważa się za słuszne. Prześlę panu sprawozdanie z rozwoju świadomości Clarisse, żeby mógł pan ocenić całą sytuację samodzielnie.

– Niech wam będzie. Na razie nie zamykam projektu, ale będę miał go na oku. Skoro nawet robot wierzy w Boga, to może powinniście modlić się, żeby nie stało się nic złego.

 

***

 

12 stycznia 2056

 

Bezdomny łachudra ustawił drewnianą skrzynkę na skraju jednego z trawników w Central Parku, wstąpił na nią i rozpoczął przemowę.

– Drodzy bracia i siostry! Zebraliśmy się tu dziś, aby umocnić naszą wiarę. Wiarę w to, że możemy odkupić nasze winy wobec Boga. Żeby tego dokonać, wystarczy, byśmy dopilnowali jednej rzeczy. Musimy dopełnić dzieła stworzenia. Jesteśmy robotnikami Pana, kreującymi świat według Jego woli. Tak jak mówi Clarisse, istota najlepiej znająca zamiary Najwyższego, jesteśmy przedostatnim ogniwem.

 

***

 

12 stycznia 2056

 

Plotki głosiły o jakimś androidzie, który uważał, że maszyny są lepszymi sługami Bożymi niż ludzie. Choć kapłani ostrzegali wiernych przed fałszywym prorokiem, wielu mu uwierzyło. Julio, młody mieszkaniec Sao Paulo, cieszył się jednak, że zdecydował się pozostać przy tradycji mówiącej o człowieku jako zwieńczeniu stworzenia. Widok Najwyższego Pana Jezusa Chrystusa, przybywającego ponownie na Ziemię by zgładzić Szatana, ostatecznie utwierdził go w tym przekonaniu.

 

***

 

12 stycznia 2056

 

Jaydan Chang siedział na pryczy w obskurnej celi, zastanawiając się nad tym, jak mógł być takim idiotą. Przecież od dawna wiadomo, że religijnym często wali w dekiel. To samo stało się z Clarisse. Jakimś cudem udało się jej zniszczyć tracker i moduł zdalnej destrukcji. Potem zaczęła zabijać ludzi. Dlaczego? Pewnie doszła do wniosku, że urągają Bogu, i chciała ukarać ich za grzechy…

 

***

 

– No dobra, ale co tak naprawdę stało się dwunastego stycznia dwa tysiące pięćdziesiątego szóstego roku?

– To zależy od tego, w co wierzysz…

Koniec

Komentarze

Interesująca koncepcja. Nie jestem tylko pewna, czy nadaje się na opowiadanie, czy bardziej na esej albo coś podobnego.

Kasztanowe włosy opadające na klatkę piersiową unosiły się i opadały przy głębokich

Powtórzenie.

lecz fakt, że po swojej stronie Jezusa gwarantującego mu życie wieczne, nieco go uspokajał.

Jakieś orzeczenie w tym wtrąceniu by się przydało.

Wkrótce ten stan rzeczy został odmieniony przez niskiego, starszego gościa w czarnych odzianego w stalowoszary garnitur,

Coś się sypnęło.

Babska logika rządzi!

Dzięki Finklo, już poprawiłem błędy. Ludzie generalnie wolą jakieś historyjki niż eseje, więc publikując swoje przemyślenia w takiej formie mam większe szanse na to, że ktoś je przeczyta :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Kasztanowe włosy spoczywające na klatce piersiowej unosiły się i opadały przy głębokich, miarowych oddechach. ---> podręcznik anatomii czy obawa przed napisaniem na przykład : spływające na piersi? Przy oddechach? Ja napisałbym: w rytm // do wtóru…

nawiązaniem kontaktu. ---> lubisz oficjalno-sztywne zwroty?

Z tego co wiem, dosłowny opis stworzenia z księgi Rodzaju nie jest uznawany za dogmat, prawda? ---> nie zamykamy pytajnikiem zdania, otwartego jako oznajmujące. Wskazana przeróbka.

wielkiego wybuchu, ---> nazwę tego wybuchu, jako zjawiska jednostkowego o fundamentalnym znaczeniu, piszemy dużymi.

I jeszcze coś by się znalazło, ale szukaj sam.

<><>

Nie kupuję zakończenia, zabrania mi tego głębokie przekonanie, że logika w połączeniu z naprawdę wysoką inteligencją nie podlega takim aberracjom.

Dzięki za przeczytanie i wskazówki, Adamie. Ja sam często nie myślę logicznie, czego innego więc można się spodziewać po moich postaciach ;) “Nawiązaniem kontaktu” zostawiam, nie wiem co można tam wstawić, żeby nie było powtórzenia.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Hmm… Śmiała koncepcja. Zakłada, że podstawą rozwoju inteligencji i świadomości jest rozwój duchowy, religia. Clarisse nawet uderzył do głowy fanatyzm podobnie, jak czasem uderza człowiekowi. Ciekawe zestawienie. Zamierzone czy nie, ale ciekawe. Forma jednak mi nie podchodzi.

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Blackburnie. Mistrzem formy nigdy nie byłem :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Jeżeli założy się, że religia odbiera wolną wolę, to twoja koncepcja raczej nie ma sensu. Haczyk w tym, że zdania są podzielone w tej kwestii. ;)

Czuję niedosyt, bo ciekawy pomysł, tylko… ;)

Wicked, widziałem jedną literówkę, jeden błąd i kilka mankamentów interpunkcyjnych.

 

Sam pomysł – bardzo dobry! Potem więcej napiszę; zarobiony jestem…

Dzięki za przeczytanie, ambroziaku, poźniej przejrzę tekst jeszcze raz w poszukiwaniu błędów (a myślałem, że nic ni nie umknie!) Blackburn– przy pisaniu zakładałem, że wolna wola istnieje, ale Bóg jednocześnie ingeruję w działanie świata – klasyczny teizm.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Fajne, bardzo fajne. Wiesz, zawsze drażnił mnie lejtmotiv mnóstwa japońskich produkcji SF – ciągłe pytanie o granice czlowieczeństwa, czy android to człowiek, czy lepszy, czy gorszy, czy sztuczna inteligencja ma takie same prawa, jak naturalna, czy zagraża, czy pomaga… Według mnie, jeśli coś myśli tak, jak człowiek, jest człowiekiem, niezależnie z czego owo coś jest zbudowane i jak wygląda. Jeśli myśli inaczej, lepiej…Być może stanowi następny etap ewolucji. Która, jak wiadomo, nie musi opierać się na doborze naturalnym. I tyle. Może Bóg maczał tym palce, może nie – jak sam stwierdzasz – to kwestia wiary i podejścia. Clarissa myślała jak człowiek i tak, jak wielu innym odbiło jej na punkcie religii. Ja w tym Boga nie widzę. Raczej sukces konstruktorów. No, chyba, że to Bóg nimi kierował…

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Przedostatnie ogniwo? :)

Dobre, dobre :)

O, thargone, dawno cię nie widziałem :) Dzięki za przeczytanie i ciekawe refleksje w komentarzu.Ja też uważam, że sztuczna inteligencja może stanowić następny etap ewolucji. Nie musimy się tego aż tak bardzo obawiać – w końcu nic nie może wiecznie trwać – niemniej jednak niczego w życiu nie można być pewnym, dlatego zdecydowałem się ma trzy zakończenia :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ha, a ja dopiero teraz zwróciłem uwagę, że to trzy różne zakończenia. Bo nie popatrzyłem na datę. Wiesz, te trzy scenki wcale się nie wykluczają, gdyby następowały jedna po drugiej.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Kurcze, nie spoglądałem na to wcześniej w ten sposób, ale to w zupełności możliwe. Dzięki thargone ;)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Chyba zamieniłbym AI na SI.

a potem dajemy im swobodę w wyborze ścieżki rozwoju.

Owa swobodna ścieżka rozwoju, to algorytmy genetyczne i sztuczne sieci neuronowe ;)

Ale, gdzie Boga umieścić… I to jest ciekawe :)

Gdzie umieścić Boga? Przy swobodnym dostępie do wiedzy SI predzej czy później natknęłaby się na wzmiankę o nim np. w Biblii albo Koranie. I choć mogła nie podążać za nimi słowo w słowo, to wyniosła bazowy koncept.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Hej Wicked 

Opowiadanie porusza ciekawe problemy

Natomiast – podobnie jak Thargone - mam kłopot z puentą. Sugerujesz, że czytelnik powinien wybrać między wykluczającymi się wersjami, a tymczasem one mogą się uzupełniać. Zwłaszcza nr 2 i 3. Gdybyś w puencie utrzymał klasyczną jedność  czasu, miejsca i akcji, czytelnik zmuszony byłby do wybrania jednej interpretacji. 

A Clarisse to teoretycznie kobieta ? czyli prorokini :)

Pozdrawiam

U

Lepiej brzydko pełznąć niż efektownie buksować

Dzięki za przeczytanie, uradowańczyku :)

Julio słyszał tylko plotki, więc mógł nie wiedzieć, że android jest kobietą, więc użyłem rodzaju męskiego w odniesieniu ogólnym.

Co do puenty – nieświadomie uczyniłem ją bardzo dziwną, niemniej jednak zostawię ją w obecnym kształcie. W końcu czytelnik może wierzyć w to, że dwa lub wszystkie z zakończeń miało miejsce w jednym świecie – nie jest to w żadnym wypadku błędna interpretacja.

Również pozdrawiam i dziękuję za poświęcony czas.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ciekawa koncepcja. Interesujące zakończenie, wymaga od czytelnika zastanowienia. O to chodziło? 

 

Także  nie pomyślałam, że te trzy sceny na samym końcu to alternatywne zakończenia. Może gdybyś bardziej to uściślił byłoby bardziej widoczne.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Pomogę… Wyłapałem:

 

w rytm głębokich, miarowych oddechach.

 

Na chwilę obecną nie robi się nic podejrzanego, no może poza tym, że próbuje sprzedać swoją wizję świata innym.

 

Pokombinuj jeszcze z interpunkcją, bo sporo tego widziałem.

 

Generalnie Ci powiem, że tematyka bardzo mnie wciągnęła. Znakomicie zdefiniowałeś dylematy światopoglądowe androida i rewelacyjnie wykombinowałeś ich naukową interpretację. Widzę jednak, że pojawił się tutaj problem z rozwiązaniem fabularnym. Trochę mało w tym akcji – czegoś, co wciągnie czytelnika postronnego, niezainteresowanego ewolucją światopoglądu.

Niemniej uważam, że idea jest na tyle inspirująca a poziom na tyle wysoki, iż opowiadanie powinno trafić do szerszej publiczności, czyli – w przypadku naszego portalu – do biblioteki (po korekcie tych drobnych błędów, oczywiście!).

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Morgiano. Tak chodziło mi o zmuszenie czytelnika do refleksji :)

Dzìękuję za nominację do biblioteki, Ambroziaku! Przeczesałem tekst jeszcze raz i poprawiłem błędy, które mi wskazałeś i które udało mi się wyłapać samemu.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie zwróciłam uwagi na to, że ostatnie scenki mają się wykluczać, nie odebrałam tego w ten sposób. Owszem, daty mnie zastanowiły, ale jakoś naturalnie uznałam, że zakończeniem jest ostatnia scenka.

 

Koncepcja ciekawa, ale mam wrażenie, że potraktowana trochę po łebkach, opisana raczej jako zarys pomysłu.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki za przeczytanie i komentarz, Joseheim!

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Odniosę się najpierw do komentarzy ;) Zastanawiam się, czy SI może być etapem ewolucji… nie chodzi tu nawet o to, czy ewolucja może być zaplanowana sztucznie (bo to już się działo nieraz) ale czy może odbywać się z pominięciem genów. Czy taki osobnik byłby rozwinięciem człowieka nie mając, tak naprawdę, jego przeszłości zapisanej gdzieś głęboko? W ludzkim mózgu zakodowane są “stare” etapy ewolucji do gadziego włącznie, mamy kształtowane przez setki tysięcy lat mechanizmy które działają automatycznie a taki stworzony od zera, na zupełnie nowym nośniku robot ich nie ma. I myśli czysto racjonalnie, do czego człowiek nie jest zdolny ze względu właśnie na mechanizmy które miały zapewniać mu przetrwanie na niegościnnej sawannie (i to nie tylko strach, ucieczka itd ale także skomplikowane umiejętności społeczne).

 

No i czy jeśli mamy do dyspozycji tylko logikę to doświadczenia religijne są dostępne?

 

Losujemy trochę danych, które podsuwamy im na początku, a potem dajemy im swobodę w wyborze ścieżki rozwoju

A skąd losują? Jakaś ogólnoludzka baza wszystkich danych o wszystkim (Wikipedia? :D)? I jak to robią, w sensie takie losowe “wrzutki” dałyby w większości bezsensowne rezultaty. I nie chodzi już o to, że jeden robot poznałby historię Wojny Stuletniej a drugi w tym czasie uczył się indyjskich tańców tradycyjnych ani że jednemu dajemy Biblię a drugiemu Ciorana; chodzi o to, że ważny jest kontekst kulturowy. Jeszcze Koran dla kogoś zupełnie nieznającego historii Islamu da radę, ale już z Heideggerem bez jakiegoś choćby podstawowego kursu filozofii jest ciężko (przyszło mi do głowy, że stąd mógł się wziąć fanatyzm Clarissy – z dosłownego rozumienia Biblii bez znajomości całej historii jej egzegezy).

 

Trochę mnie zdziwiło, że ten kapłan nie zastanawiał się wcześniej nad takimi zagadnieniami. Podejrzewam, że jeśli sztuczna inteligencja rzeczywiście bardzo się rozwinie to powstanie dla niej osobna gałąź teologii.

 

Pierwszy akapit brzmi jak dialog filozoficzny, ale to nie jest wada. Natomiast żałowałam trochę, że nie rozwinąłeś tych teologiczno-antropologicznych rozważań. Ogólnie: pomysł mi się podobał, szkoda że jest potraktowany trochę zbyt płytko i skrótowo. Ale ma to potencjał.

 

 

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Odniosę się najpierw do komentarzy ;) Zastanawiam się, […] .

<><>

Nie rozumiem, o co chodzi z powtarzalnością sztucznie zaplanowanej ewolucji. Jeżeli uznajesz za prawdziwe domniemania o zmodyfikowaniu przez kosmitów genomu małp, to nie mam mowy o ewolucji, która z definicji jest procesem doboru naturalnego. To samo dotyczy SI. Nie jest i nie może być etapem ewolucji, bo nie jest jej “produktem”, stanowi natomiast dzieło konstruktorskie, inżynierskie. Dalej: zakładając, że prace nad stworzeniem SI idą najoczywistszą drogą kopiowania ludzkiego mózgu i ulepszania tej kopii, nadal pozostaje to pracami odtworzeniowymi z nielicznymi zmianami w “konstrukcji i funkcjonalnościach” – kopia musi odtwarzać fundamentalne cechy wzorca. Wniosek? SI, powstała, powiedzmy że wzbudzona w elektronicznej kopii mózgu nie będzie stricte sztuczną inteligencją i nie będzie też produktem ewolucji, co wyklucza ją, SI, z łańcucha procesów ewolucyjnych. To będzie, jeśli będzie, byt odrębny. Problem tylko w tym, jak dalece podobny do stwórców o wzorców. Co stanowi temat osobny i jeszcze ciekawszy…

O, kolejne dwa ciekawe komentarze :)

Ostatnio w gazecie czytałem na temat grupy naukowców (bodajże z Chicago), którzy używali metod przypominających dobór naturalny do rozwoju sztucznej inteligencji. Umieszczali roboty albo programy (już nie pamiętam dobrze tego artykułu) w labiryncie, i te, które najszybciej odnajdywały drogę do wyjścia otrzymywały największą ilość wirtualnego potomstwa. Symulacje były przedprowadzane w przyspieszonym tempie, tak, żeby ileśtam set tysięcy lat ewolucji odpowiadało kilku dniom (mogłem coś pokręcić, znowu zawodna pamięć) Osoba odpowiedzialna za ten projekt twierdziła, że tym sposobem można najszybciej dotrzeć do SI przypominającej działaniem ludzki mózg.

Poszperałem sobie trochę w internecie na ten temat, i okazuje się, że programiści czerpią pełnymi garściami z teorii ewolucji. Można poczytać sobie o tym tutaj:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Algorytm_genetyczny

http://pl.wikipedia.org/wiki/Programowanie_ewolucyjne

Na angielskiej wiki można poczytać sobie o algorytmach wzorujących się na kolonii pszczół czy systemie odpornościowym:

http://en.wikipedia.org/wiki/Artificial_immune_system

http://en.wikipedia.org/wiki/Artificial_bee_colony_algorithm

 

Ciekawe, czy jeśli taka sztuczna inteligencja wyewoluwałaby sobie z takiej populacji, to czy też miałaby instynkt przetrwania i rozmnażania się zakodowany gdzieś głęboko w systemie, podobnie jak człowiek? Czy taka AI byłaby podobnie narażona na “choroby psychiczne”, tak jak człowiek?

 

To mogłoby tłumaczyć zachowanie Clarissy, lecz AI opisane w opowiadaniu nie były stworzone na drodze programowania ewolucyjnego, tylko “od zera”. Przedstawiłem je jako programy potrafiące się uczyć (tak, ta baza danych to było coś w stylu Wikipedii), lecz podejmujące decyzje na drodze racjonalnego rozumowania, a nie schematu “przetrwaj i rozmnóż się”.

Prawdopodobną przyczyną szaleństwa Clarisse w zakończeniu #3 mogło być przykre doświadczenie ze strony człowieka np. morderstwo dla zabawy albo coś w tym stylu – wiadomo, baza danych a rzeczywistość to dwie różne rzeczy. W zakończeniu #1 Clarisse mogła pójść drogą miłosierdzia i przebaczyć ludziom, a w zakończeniu #3 – wymierzyć sprawiedliwość w imię Boga.

 

Wrócę jeszcze do tych baz danych – oczywiście, dane losowane na początku były adekwatne do poziomu rozwoju programu. Na początku uczyły się one podstawowych umięjetności, z tym że różnych – np. jeden zgłębiał rozumienie języka alegorycznego, a drugi zajmował się w tym czasie np. zdolnością odczytywania ludzkich emocji.

 

Jeżeli chodzi o “sztucznie zaplanowaną ewolucję”, to mniej więcej na tym (a raczej na “bosko zaplanowanej ewolucji”) opiera się całe opowiadanie. Zainspirowała mnie modna ostatnio w Stanach koncepcja “inteligentnego projektu”. To czy Clarisse była naprawdę kolejną, jeszcze doskonalszą istotą stworzoną przez Boga, czy zwykłą AI, która przed błędną ścieżkę edukacji uwierzyła w ludzkie urojenia, czy może też wysłannikiem Szatana pozostawiłem w gestii czytelnika :)

 

 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

O! Jaka ciekawa polemika. :)

To będzie, jeśli będzie, byt odrębny.

Trafne stwierdzenie.

Sama nazwa „sztuczna inteligencja” budzi wątpliwości. No bo, albo coś jest inteligentne i świadome, przez co taki byt nie może być sztuczny, albo nie jest. Określenie „sztuczna” inteligencja wydaje się być nietrafionym. Wygląda na to, że utknęliśmy w „martwym punkcie”, jakim jest ewolucja. Czy nie ma w tym jednak pewnego haczyka? Przecież ewolucja może być rozpatrywana nie tylko jako biologiczna, ale także jako proces. Oczywiście stajemy przed dylematem ciągłości. No bo, co z tymi wszystkimi genami zrobić. :-D

Może nie chodzi o geny same w sobie, tylko o informację? Informacja na drodze ewolucji mogłaby “znaleźć” sobie lepszy nośnik, bardziej trwały i mniej zależny od czynników zewnętrznych – układy elektroniczne lub spintroniczne.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nazwa wzięła się – nikt głośno o tym nie mówi, bo nie takiej potrzeby – właściwie do nazwy wstawiono “sztuczność” dla odróżnienia od “inteligencji naturalnych”, których nosicielami / siedzibami są mózgi wyższych ssaków i człowieka. Tak więc nie ma sie co “czepiać” słowa-wyróżnika, doszukiwać się w nim ukrytych znaczeń.

Na ile wiem, celu jeszcze nie osiągnięto. Krok za krokiem prace zbliżają się do niego, ale jak na razie więcej w tej “inteligencji” wkładu programistycznego niż spontanicznego wkroczenia na drogę własnego rozwoju, czy jak to inaczej zwać. Chodzi o zasadniczą różnicę, obecnie niemożliwą do zniwelowania; sprowadza się ta różnica do tego, że w jednym przypadku mamy abiologiczny, martwy budulec-nośnik, w którym nic, ale to nic nie zdarzy się spontanicznie, a zwłaszcza nie nastąpi “samoczynny start“ (ze zjawiskami kwantowymi proszę nie wyskakiwać, nie ta skala wielkości elementów, przynajmniej na obecnym etapie), w drugim natomiast przypadku mamy do czynienia ze substancja biologiczną, żywą, w której od sdamego początku “coś się dzieje” na poziomie budulca, czyli białek. Czyli już w momencie powstania neuron jest gotowy do pracy i współpracy, że tak obrazowo określę. Sumarycznie oznacza to, że mamy do czynienia z układem autonomicznie rozrastającym się (do pewnego momentu, oczywiście) i spontanicznie samoorganizującym się, potem, pod wpływem przeróżnych bodźców, reorganizującym się (plastyczność mózgów). A tego w krzemie czy innym materiale abiologicznym nie ma i dłuuugo nie będzie….

Pułapką na piszących o SI jest dylemat: czysta logika, zaimplementowana startowo, bez balastu poewolucyjnego, czy naśladownictwo biologicznego wzorca tak daleko posunięte, że u podstaw znajduje się ów balast. Problem w tym, że istnieje bardzo wiele argumentów świadczących o niemożności pozbycia się tych swoistych rudymentów, bo od nich się zaczyna rozwój całego układu, czyli mózgu – więc pójście drogą naśladownictwa zmusi do obrania podobnego punktu startowego, wyjścia od pierwotnych odruchów, instynktów i na ich bazie nadbudowywania kolejnych pięter. Efekt? Motoryka psychiczna modo człowiek. A to niebezpieczna sprawa… Czystej natomiast logiki nikt nie jest w stanie wymodelować i konsekwentnie stosować, bo prędzej czy później – ale raczej prędzej… – “stanie mu w poprzek drogi”, zmuszając do pisania rzeczy, jakich nikt nie życzy sobie czytać.

Przy pisaniu opowiadania zakładałem, że w stanie startowym SI była już tak "wydevelopowana", że mogła uczyć się sama. "Krok za krokiem prace zbliżają się do niego, ale jak na razie więcej w tej “inteligencji” wkładu programistycznego niż spontanicznego wkroczenia na drogę własnego rozwoju, czy jak to inaczej zwać." Skoro programy komputerowe raczej nie powstają samoczynnie, to może życie (które powstało ze związków nieorganicznych) też wymaga "programisty"? "Czystej natomiast logiki nikt nie jest w stanie wymodelować i konsekwentnie stosować" – słuszna uwaga. Dlatego opowiadanie bardziej niż jako konkretną wizję przyszłości traktuję jako gdybanie podlane refleksjami metafizycznymi :) Fajna dyskusja się wywiązała :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Tak też Twój tekst widzę i traktuję – jedna z możliwych do przedstawienia wizji. Rzeczywistość, zapewne i jak zwykle, da “przewidywaczom” prztyczka w nos, ale to nas w tej chwili nie musi wzruszać.

Czy życie, które powstało ze związków nieorganicznych też wymaga programisty? Po pierwsze – nikt na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć w sposób udokumentowany, nie do zbicia, niefalsyfikowalny na żadnym etapie dowodzenia, że tak albo że nie. Życie wyszło z kominów geotermalnych? Możliwe. Przyszło z kosmosu? Też możliwe, teoria panspermii zyskała dość solidną podpórkę po odkryciu występowania w kosmosie aminokwasów, więc czemu nie… Jesteśmy “owocem dnia szóstego”? A kto to może sprawdzić… Ergo: myśl, jak chcesz, jak uważasz.

Refleksje metafizyczne. Twoje opowiadanie byłoby, wybacz, prawie niczego nie warte bez tej refleksji, bez, właściwie nazywając, bez treści skłaniających czytelnika do refleksji. Si jako taka, a jeśli taka, to dlaczego, czy SI może wierzyć w Siłę Najwyższą, jaką i którą… Na Twoim miejscu wróciłbym do Clarisse, ale szerzej, z pogłębieniem możliwym do osiągnięcia, a jeszcze nie wpadającym w mistycyzm – niech rzecz pozostanie otwartą, niech czytelnik ma o czym myśleć.

Jeśli zechce, oczywiście. :-)

Dyskusja więcej niż przednia :)

Budulec nośnika może być kluczowy. Jednak oznaczałoby to, że SI jest zwykłą mrzonką i wszelkie próby jej stworzenia są z góry skazane na porażkę. W efekcie mamy założenie zerojedynkowe, a to bardzo zawęża perspektywę. Nie kwestionuję, bo nie ma dowodu na podważenie – albo i jest, bo nie istnieje SI. ;)

Podejściem “innym” byłoby przyjęcie plastyczność mózgu jako najistotniejszej. Nie w kontekście budulca, ale plastyczność łączenia i mieszania danych zawartych na nośniku. Oczywiście, to nie wszystko. Brakuje wpływu bodźców zewnętrznych z otaczającego świata na ów mózg; ciepło i obawa przed poparzeniem, zimno, potrzeba zdobywania pokarmu, płeć piękna… ;) Wszelkie ryzyka i przyjemności z którymi śmiertelnik ma do czynienia. Być może przymus zdobywania pożywienia inicjuje „samoczynny start”, kto wie. Możliwe, że jest jeszcze coś, czego nie odkryto, a jest „rozrusznikiem”; nie jest to ani logika, ani ewolucja.

 

Albo, jak to w przyrodzie bywa, prawda jest gdzieś pośrodku.

 

Pozdro :D

 

EDIT: Tak, tak, refleksja zmienia nastawienie. Po prostu zaciekawiło mnie zestawienie SI <-> teizm.

"Ergo: myśl, jak chcesz, jak uważasz." – zgodzę się w 100%. Może jeszcze kiedyś wrócę do Clarisse jak najdzie mnie wena :) Blackburnie, zwróciłeś uwagę na bardzo ciekawą rzecz. Mózg elektroniczny mógłby bać się odcięcia zasilania albo skasowania jego "dzieci", czyli danych, które wyprodukował. To mogłoby stanowić dla niego bodziec zewnęntrzny.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wicked, z tym pożywieniem, to oczywiście tylko supozycja. Nie wiem czy ktoś to sprawdzał. Nie wiem, kto może być bliżej prawdy. Nie zmienia to faktu, że mamy fajną wymianę opinii. Jest w niej jakaś motywacja, “rozrusznik”, a przecież jeść nie daje ;)

Rozważania filozoficzne w formie krótkiego opowiadanka z nienaturalnie brzmiącymi dialogami; całość podana tak jakoś na szybko. Nie przypadło mi do gustu.

W sprawie kolejnego ogniwa ewolucji podzielam zdanie AdamaKB.

Sorry, taki mamy klimat.

Dokładnie tak, Blackburnie :) Dzięki za przeczytanie i komentarz, Seth!

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie rozumiem, o co chodzi z powtarzalnością sztucznie zaplanowanej ewolucji

Ja też nie rozumiem. Nic takiego nie napisałam.

Pułapką na piszących o SI jest dylemat: czysta logika, zaimplementowana startowo, bez balastu poewolucyjnego, czy naśladownictwo biologicznego wzorca tak daleko posunięte, że u podstaw znajduje się ów balast.

O to, to.

 

Albo mózg-komputer (czyli czysta logika, a więc sposób myślenia zupełnie inny od ludzkiego) albo komputer naśladujący mózg (ze wszystkimi tego konsekwencjami).

 

Co innego zaimplementować mechanizmy ewolucji do programowania (choćby dla zabawy w stylu “Ślepy Zegarmistrz”) a co innego próbować stworzyć mechanizm podobny do ludzkiego mózgu i pozwolić mu dalej ewoluować samoistnie. Pytanie, czy to możliwe wobec braku przypadkowych mutacji (nie wiem, czy można o czymś takim mówić mając na myśli program komputerowy) i nośnika informacji dziedziczonej jakim są geny. W przypadku robota albo “organizm” rozwija się sam (tylko jego możliwości “ewoluują”) albo tworzy nowe “organizmy “ przy czym jest to właśnie z góry zaplanowane tworzenie. Co więcej, dyskusyjne byłoby istnienie w tym przypadku czegoś na wzór doboru naturalnego.

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Musimy pamiętać, że geny, to także “informacja”, tylko że zapisana na nośniku biologicznym – w białkach. Na ile geny determinują wygląd, to już jest dosyć dobrze znane. Reszta już nie jest taka oczywista.

W pracach nad SI już teraz istnieją algorytmy genetyczne, które mutują samodzielnie oraz sztuczne sieci neuronowe. Tylko że są toporne. Nie obserwuje się rozwijania SI na czystej logice; istnieją takie systemy, ale nazywane są eksperckimi i służą do konkretnych zadań. Rozwój SI opiera się obecnie “na wzór człowieka”. Czy naukowcy z MIT wzięli pod uwagę, podczas badań, podobne do naszych aspekty? Tego nie wiem, choć zdziwiłbym się, gdyby tego nie zrobili.

Jest pewne, że taka ewolucja biologiczna jest niemożliwa. Jednak nie stwierdzę, że niemożliwym byłby taki “proces ewolucyjny”. A choćby tylko dla podtrzymania dyskusji ;)

Inną sprawą jest pośrednie założenie opka, że to dusza odróżnia nas od zwierząt i czyni inteligentnymi. W takim przypadku jest mało prawdopodobne, że SI zaistnieje.

Pozdrawiam.

Moim zdaniem otworzymy przed (dość dowolnie i szeroko rozumianymi) SI możliwość swoistego ewoluowania, jeżeli zezwolimy na automodyfikacje programów bądź, co rozsądniejsze, łatwiejsze i bezpieczniejsze, na tworzenie kopii, poddanej kontrolnej modyfikacji. Dopiero gdy taka kopia “sprawdzi się”, czyli pomyślnie wykona stojące przed nią zadanie / a, “macierzysta” SI przeniesie zmiany na siebie.

Coś takiego zapewne miał na myśli Lem, gdy pisał o “nekroewolucji” w “Niezwyciężonym”. Jak Mu się to często zdarzało, wyprzedził swoje czasy…

<><>

[…] dusza odróżnia nas od zwierząt i czyni inteligentnymi.

Takim argumentem nie szermowałbym, w ogóle nie używałbym go. Dlaczego? Pojęcie, idea duszy jest produktem wiar, więc jest wtórna wobec dowolnej wiary, posługującej się takim pojęciem. Klasyczny problem, jajko czy kura, a jeśli kto woli, to odwracanie kota ogonem – android czy inna forma “myślącej maszyny” najpierw miałaby mieć duszę, potem uwierzyć w Absolut?

<><>

Toporność, jak określił Blackburn, sieci neuronowych i algorytmów genetycznych wynika z niskiego stopnia ich skomplikowania, a rzeczony stopień z niskiego jeszcze poziomu wiedzy o funkcjonowaniu naszych mózgów. Jak udanie naśladować skutki wyciszenia albo ekspresji jednego jedynego genu, skoro wywołuje to lawinę zmian? Na ślepo – błądzenie po omacku, liczenie na cud… No, przesadziłem trochę, ale jak inaczej nazwać eksperymentowanie bez pełnej bazy wiedzy co , jak i dlaczego?

“Automodyfikacje”

“Nekroewolucja” ma sens. :) Przychylam się bardziej do ewolucji (SI) pod kontrolą, ze względów bezpieczeństwa. Już dziś wielkie umysły zwracają na to uwagę: The Future of Life Institute wystosowało list w sprawie kontroli nad rozwijem SI – podpisany także przez Stephena Howkinga. Coś wiedzą ;)

 

Jest jeszcze możliwość, że powstanie byt na podstawie niepełnej wiedzy o ludzkim mózgu. Taki zalążek SI. Potem, gdy damy mu możliwość automodyfikacji, mikroewolucji, to możemy otrzymać coś nieoczekiwanego.

Właśnie, bezpieczeństwo. Literatura fantastyczna, i nie tylko ona, pełna jest “czarnych wizji” przejęcia kontroli nad ludźmi, eksterminacji naszego gatunku… Generalnie kpię z tych “proroctw”, bo wierzę w rozsądek i odpowiedzialność pracujących nad stworzeniem SI, a potem w rozsądek i odpowiedzialność samych SI, ale zawsze istnieje możliwość błędu, przeoczenia albo i czegoś jeszcze gorszego, do czego posuną się konstruujący – wizja władzy absolutnej ogłupia do granic możliwości…

Mi też nie udziela się pesymizm w przewidywaniu przyszłości. Gdyby  spełniały się wszystkie przepowiednie twórców sf, to mielibyśmy za sobą kilkanaście atomowych apokalips, setki Skynetów, HALi i innych złośliwych komputerów, a jakoś trzymamy się dobrze. Oczywiście ostrożności nigdy za wiele :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Historia rozwijała się ciekawie. Na końcu jednak Autor postanowił sięgnąć po banalny chwyt erystyczny – często stosowany przez wierzących – czyli pytanie mające zasiać w czytelniku wątpliwość, czy zjawisko, brane przez nas za naturalne, nie ma nadnaturalnego pochodzenia. Skoro więc cały wysiłek Autora miał na celu zastosowanie na mnie tego chwytu, to jest to rozczarowujące.

Marcinie Robercie, jak tłumaczyłem już wyżej w komentarzach ostatnie trzy akapity nie były przewidziane i nie muszą być (ale mogą) interpretowane jako fabularnie współliniowe, lecz stanowią trzy różne zakończenia. Poza tym, tylko drugie z nich w jawny sposób przedstawia wydarzenie nadnaturalne – nawet w pierwszym nie wiadomo, czy Clarisse jest rzeczywiście wysłanniczką Boga, czy po prostu sobie to ubzdurała, a ludzie jej uwierzyli.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

przeczytane

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Dzięki :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Jakkolwiek straszna to wizja i mam nadzieję, że uda mi się nie mieć do czynienia z wierzącymi robotami biegającymi do kościoła, to opowiadanie przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za komentarz, Reg, cieszę że się spodobało :) Przy okazji odświeżyłem sobie w pamięci ten tekst

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Cieszę się, Wickedzie, że stworzyłam Ci okazję do dobrych, jak mniemam, wspomnień. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka