- Opowiadanie: empatia - Milczące Anioły

Milczące Anioły

Za­pra­szam do lek­tu­ry li­stów z da­le­kiej po­dró­ży. Od­by­łem ją pew­nej nocy, a potem my­śla­mi wra­ca­łem, by do­brze wszyst­ko zro­zu­mieć i opi­sać. Listy prze­pi­sy­wa­ne po wie­lo­kroć, dziś, dzię­ki be­tu­ją­cym, mogą być wy­sła­ne do szer­sze­go od­bior­cy.

Dzię­ku­ję Bemik za nie­usta­ją­cą cier­pli­wość i wspar­cie przy dzie­wi­czej wer­sji tek­stu. Mam na­dzie­ję, że wiesz ile dla mnie zna­czy Twoja opi­nia i pomoc. Dzię­ku­ję też Emel­ka­li, Alex i Zgre­do­Ry­bie;) Dzię­ki Wa­szej szcze­ro­ści zo­ba­czy­łem, które z krę­tych ście­żek mojej kon­cep­cji wiodą na ma­now­ce. Mam na­dzie­ję, że udało mi się je tro­chę po­pro­sto­wać i że nie przy­nio­sę Wam wsty­du:)

Dzię­ku­ję oczy­wi­ście Dzi­ko­we­mu za in­spi­ra­cję, nigdy bym nie po­my­ślał, aby wy­ru­szyć w po­dróż w tak dzi­kie re­jo­ny, mrocz­ne i nie­od­kry­te ostę­py ludz­kiej świa­do­mo­ści i ży­cio­wych pro­ble­mów. Udział w tej kon­ku­ren­cji był nie­sa­mo­wi­tą przy­go­dą i te­stem na moją em­pa­tię.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Milczące Anioły

Moje życie za­koń­czył wy­buch. Su­per­no­wa i to­wa­rzy­szą­ca jej ja­sność blak­nie każ­de­go dnia, wkrót­ce sta­nie się pew­nie nie­wi­docz­na. Pa­mię­tam do­brze z astro­fi­zy­ki, w jaki spo­sób swój żywot koń­czą nie­któ­re ciała nie­bie­skie: „W ją­drze ma­syw­nej gwiaz­dy prze­sta­ją za­cho­dzić re­ak­cje ter­mo­ją­dro­we i po­zba­wio­ny ci­śnie­nia pro­mie­nio­wa­nia obiekt za­czy­na za­pa­dać się pod wła­snym cię­ża­rem.” Do­kład­nie tak się teraz czuję.

Po­grą­żam się w mroku nie wie­dząc gdzie i w jaki spo­sób się zna­la­złem. Ana­li­zu­ję swoje po­ło­że­nie. Bez­sku­tecz­nie. Zmy­sły dają sprzecz­ne sy­gna­ły, zu­peł­nie jakby nie dzia­ła­ły tu wcale. Moje ciało nie re­agu­je wła­ści­wie, a myśli gubią się w cha­osie nie­zro­zu­mia­łych bodź­ców. Brak świa­tła po­wo­du­je dez­orien­ta­cję. Za­pach ste­ryl­nej ni­co­ści prze­ni­ka wszyst­ko.

Dziw­ne miej­sce. Tak od­mien­ne od wy­obra­żeń o życiu po życiu. Cisza i mrok. Czy na to wła­śnie za­słu­ży­łem? Wie­rzę, że nie. Czuję, że coś ze mną robią, jed­nak nie mam na to żad­ne­go wpły­wu. Przy­go­to­wu­ją mnie do cze­goś? Py­ta­nia mnożą wąt­pli­wo­ści, a te po­tę­go­wa­ne są bra­kiem od­po­wie­dzi.

W mroku ni­cze­go nie po­tra­fię doj­rzeć. Po­chła­nia całą moją ener­gię, gdy pró­bu­ję prze­bić go wzro­kiem. Re­zy­gnu­ję. Pod­da­ję się próż­ni. Nie widzę na­dziei, jed­ne­go choć­by pro­mie­nia. Wy­pa­tru­ję go każ­de­go dnia.

*

Wy­czu­wam ich cią­gle. Prze­no­szą mnie z miej­sca na miej­sce. Cza­sem szar­pią moje ciało zu­peł­nie tak, jakby chcie­li mnie roz­ło­żyć i po­skła­dać na nowo. Na szczę­ście nie czuję bólu. Wie­rzę, że chcą dla mnie do­brze. To co robią, mie­sza mi jed­nak w gło­wie. Czę­sto wów­czas za­sy­piam. Śnię długo, a każdy po­wrót świa­do­mo­ści daje na­dzie­ję na od­na­le­zie­nie sensu.

Nim zasnę za­da­ję sobie py­ta­nie: Czy są anio­ła­mi? Jeśli tak, to dla­cze­go mil­czą?

Gdy się budzę, de­spe­rac­ko szu­kam od­po­wie­dzi.

Głę­bo­ka cisza. Stwier­dze­nie to de­fi­niu­ję na nowo. Wy­da­je się, że jeden re­al­ny dźwięk mógł­by prze­bić mur, od­gra­dza­ją­cy mnie od praw­dy. Za­wsze my­śla­łem, że za­świa­ty to miej­sce wszech­ogar­nię­te mu­zycz­ną eu­fo­rią. Se­ra­fi­ny, chóry aniel­skie gło­szą­ce chwa­łę Pana. To wszyst­ko zdaje się obec­nie je­dy­nie fan­ta­stycz­nym wy­obra­że­niem ab­so­lu­tu.

Anio­ły, wy­sła­wia­ją­ce Jego spra­wie­dli­we pa­no­wa­nie, mil­czą. W tej pu­st­ce draż­nią­co wy­brzmie­wa py­ta­nie, czy pie­śni wy­chwa­la­ją­ce Jego ist­nie­nie kie­dy­kol­wiek po­wsta­ły? Wy­pie­ram myśli nie­chcia­ne, kosz­ma­ry o wiecz­no­ści w ciszy i mroku, lecz mil­czą­ce anio­ły coraz bar­dziej mnie prze­ra­ża­ją.

*

Za­pach. Zna­jo­my, wręcz bli­ski. Dotyk. Cie­pły i ener­ge­ty­zu­ją­cy. Pró­bu­ję zi­den­ty­fi­ko­wać źró­dło do­znań, po­wią­zać ze wspo­mnie­nia­mi. Mrok wciąż po­chła­nia wszyst­ko. Wal­czę z nim. Nie chcę zgu­bić tych cie­płych emo­cji pod­trzy­mu­ją­cych wolę życia.

Szu­kam schro­nie­nia dla wspo­mnień, wy­pie­ram mrok z wnę­trza duszy. Godzę się z ciszą. Znaj­du­ję uko­je­nie od na­chal­nych pytań i prze­ra­ża­ją­cych nie­mych od­po­wie­dzi. Za­czy­nam od nowa. Ta­bu­la rasa. Za­pi­su­ję każde sko­ja­rze­nie, od­no­to­wu­ję wra­że­nia. Szu­kam sensu w spo­sób sys­te­ma­tycz­ny i upo­rząd­ko­wa­ny. Za­my­kam oczy i widzę wszyst­ko czar­no na bia­łym. Mrok nie ma tu wstę­pu.

Dotyk, który roz­pra­sza ciem­ność. Czuję go na po­wierzch­ni dłoni. Roz­cho­dzi się po ciele i szyb­ko od­naj­du­je serce. Jest jak pro­mień słoń­ca o po­ran­ku. Ko­ją­ce uczu­cie na­dziei na nowy dzień. Pie­lę­gnu­ję je, a ono wy­peł­nia moją sa­mot­nię.

Każdy Twój gest prze­ma­wia do mnie. Po­ma­ga przy­wró­cić wspo­mnie­nia. Je­steś tu, choć nie było Cię ze mną, gdy to wszyst­ko się stało. Jakim więc cudem je­steś tutaj? Czy wy­buch był po­cząt­kiem końca wszyst­kie­go? Sły­szysz mnie? Ja sie­bie nie sły­szę.

Znaj­dę w końcu spo­sób, by się z Tobą po­ro­zu­mieć. Piszę listy do Cie­bie, takie jak te. Są dziw­ne, bo pi­sa­ne emo­cja­mi na dnie mojej duszy. W pu­st­ce, która mnie ogar­nia, są za­ska­ku­ją­co trwa­łe i po­ma­ga­ją się od­na­leźć. Za­czy­nam też wie­rzyć, że może je od­czy­tasz i od­po­wiesz.

*

Każą mi się po­ru­szać, pró­bują po­sta­wić na nogi. Nie po­zwa­la­ją upaść. Mil­czą­ce anio­ły są nie­ugię­te. Uczu­cie bólu przy­po­mi­na­ praw­dzi­we życie. Wspo­mnie­nie zła­ma­nej nogi, wy­ro­stek, ka­na­ło­we le­cze­nie. Wszyst­ko to wraca, jak mgli­ste wspo­mnie­nie. Jest jed­nak re­al­ne, jak nigdy przed­tem. Za­wie­szo­ny mię­dzy nie­bem a zie­mią wciąż szu­kam wy­ja­śnie­nia. Jeśli żyję, dla­cze­go nic nie jest takie jakie być po­win­no? Dla­cze­go tak trud­no ze­brać myśli?

Mrok na­pie­ra, gdy nie wspie­rasz mnie swoją obec­no­ścią. Gdy zo­sta­ję sam, za­czy­na mnie wzy­wać. Tłu­ma­czę, że nie mogę teraz. Że kie­dyś tak, ale teraz mam Cie­bie. Na­sta­je. Jest za­bor­czy, nie chce ustą­pić. Wma­wia mi, że jest re­al­ny, a nasze listy to tylko sen. Twier­dzi, że nie na­le­żę już do świa­ta ży­wych.

Trwam na­dzie­ją i prze­ko­na­niem, że na­le­żę do Cie­bie.

*

Cie­pło Two­jej dłoni na moim po­licz­ku. Ca­łu­ję ją. Chło­nę Twój za­pach i cie­pło.

Po­si­lam się ży­cio­daj­ną ener­gią, którą się ze mną tak szczo­drze dzie­lisz. Nie wiem kiedy znów się po­ja­wisz, jak długo będę mu­siał prze­żyć o wła­snych si­łach.

Dla­cze­go twier­dzę, że to Ty? Tylko Ty mo­głaś na­pi­sać mi na dłoni: „Ko­cham Cię, mał­pi­szo­nie”.

Mogę już cho­dzić. Trzy­masz mnie za rękę i pro­wa­dzisz w nie­zna­ne.

Pierw­sze od wy­pad­ku wyj­ście na ze­wnątrz było nie­ziem­skie. Cie­pło pro­mie­ni sło­necz­nych i wiatr na twa­rzy od­czu­wa­łem, jakby to był pierw­szy raz. Ode­tchną­łem pełną pier­sią i po­czu­łem, że moje życie może choć w czę­ści wró­cić do nor­mal­no­ści.

 

Po­skła­da­li mnie ide­al­nie. Odkąd wiem, jakie są szan­se na względ­ną nor­mal­ność, daję z sie­bie wszyst­ko. Krę­go­słup mam cały, zła­mań nie było wiele. Nie umar­łem.

Wie­rzę Ci. Nigdy mnie nie okła­ma­łaś.

Żyję, choć wiem, że mrok bę­dzie mi to­wa­rzy­szył do końca życia. Roz­wie­wam ciem­ność ra­do­sną myślą, że znów mogę być z Tobą.

Pi­sze­my do sie­bie nie zwra­ca­jąc uwagi na in­ter­punk­cję i formę. Ko­mu­ni­ka­ty nie są dłu­gie, ale wiem wszyst­ko, co po­wi­nie­nem, by cał­ko­wi­cie pod­dać się trud­nej re­ha­bi­li­ta­cji. Mam tu dobrą opie­kę. Choć to wie­dzia­łem, po­twier­dze­nie było ko­ją­ce.

„Je­steś la­tar­nią, która wska­zu­je kie­ru­nek. Za Twoim świa­tłem pójdę wszę­dzie.”

Nie po­tra­fię pisać pro­sto, zwłasz­cza do Cie­bie. Listy pi­sa­ne na dłoni są krót­kie, jed­nak pełne głębi. Wie­rzę jed­nak mocno, że kie­dyś będę mógł Ci prze­ka­zać wszyst­ko w for­mie, na którą za­słu­gu­jesz, peł­nej i kwie­ci­stej.

*

Ko­mu­ni­kat: „wra­ca­my do domu” od­bie­ram jak wy­cią­gnię­tą dłoń. Tonę, a ty mnie ra­tu­jesz. To takie ba­śnio­we.

Senne ma­rze­nie? Nie­praw­da!

Mrok pod­su­wa jed­nak wciąż wąt­pli­wo­ści. Kusi bra­kiem bólu i roz­cza­ro­wań. Osa­cza mnie. Pró­bu­je we­drzeć się do mo­je­go serca, gdy od­cho­dzisz.

Czy za­wsze zdą­żysz na czas? Czy star­czy sił, by cze­kać na każdy Twój po­wrót?

„Bar­dzo Cię ko­cham” od­pi­su­ję drżą­cą ze wzru­sze­nia ręką, a potem ca­łu­ję twoją dłoń, dając sy­gnał: prze­ślij wszyst­ko.

Wiem, że nigdy nie dałem Ci tyle, na ile za­słu­gi­wa­łaś. Zbyt mało słów wy­po­wie­dzia­nych w cza­sach, gdy było ła­twiej wy­ra­zić uczu­cia. Brak ge­stów tak waż­nych każ­de­go dnia, by zo­ba­czyć Twój uśmiech. Dziś zo­sta­ją wy­zna­nia ma­lo­wa­ne pal­cem na dłoni. Tak go­rą­ce, że czuję ich sub­tel­ne pło­mie­nie. Ogrze­wa­ją mnie, gdy zo­sta­ję sam. Pod­sy­cam je uczu­cia­mi, które są silne jak nigdy wcze­śniej.

*

Dom, bez­piecz­na przy­stań. Szyb­ko uczę się po nim po­ru­szać. Zna­jo­me kra­wę­dzie, obi­cia mebli wy­ra­ża­ją dziś wię­cej. Piszą na moich dło­niach swoje imio­na, zu­peł­nie jakby wie­dzia­ły, że nie mogę ich zo­ba­czyć, ani usły­szeć od­gło­su ich na­tu­ral­nych wła­ści­wo­ści. Wo­ła­ją: „uwa­żaj, zaraz za mną jest ten wred­ny próg”. Pro­wa­dzą mnie bez­piecz­nie wszę­dzie tam, gdzie po­trze­bu­ję do­trzeć. Po­ma­ga­ją od­na­leźć wszyst­ko, czego po­trze­bu­ję. Prócz Cie­bie.

Gdy wy­jeż­dżasz na dłu­żej, zo­sta­ję sam na sam ze swym mrocz­nym prze­ciw­ni­kiem. Wy­pa­lo­na gwiaz­da z de­fi­cy­tem ener­gii kon­tra zimna prze­strzeń, któ­rej nie mam siły sam wy­peł­nić.

***

Nigdy nie zde­cy­do­wa­li­śmy się na psa. Wie­dzia­łem, że duże zwie­rzę­ta wzbu­dza­ły Twój strach. Ja nigdy nie ak­cep­to­wa­łem „kie­szon­kow­ców”. Gdy na moich ko­la­nach po­ja­wi­ła się ku­dła­ta mała kulka, wszyst­kie wąt­pli­wo­ści znik­nę­ły. Pełne nie­do­okre­śleń kłę­bo­wi­sko emo­cji wy­par­ło py­ta­nia czy­stą ra­do­ścią.

Dzię­ki Kulce prze­sta­łem tak szyb­ko ule­gać odrę­twie­niu. Pil­no­wa­ła mnie, god­nie pró­bu­jąc za­stą­pić Cie­bie. Gdy tylko po­ja­wiał się mrok, Kulka pod­gry­za­ła de­li­kat­nie moją dłoń albo cią­gnę­ła za no­gaw­kę. Gdy mia­łem ją na rę­kach, wy­peł­nia­ła moją prze­strzeń za­pa­chem i cie­płem, które ma­lo­wa­ły na ścia­nach świa­do­mo­ści barwy i kształ­ty ab­sor­bu­ją­ce uwagę.

Już nie wska­ku­je mi na ko­la­na. Uro­sła. Głasz­czę jej łeb, który czę­sto pod­su­wa pod moją dłoń. Myślę, że Kulka do­brze wie, jak bar­dzo jej po­trze­bu­ję. Razem ła­twiej prze­go­nić cie­nie, znie­chę­cić mrok i cze­kać na Cie­bie.

*

Pierw­szy spa­cer po lesie przy­wo­łu­je mrocz­ne lęki. Jest swego ro­dza­ju te­stem za­ufa­nia i nie­ła­twą lek­cją orien­ta­cji w otwar­tej prze­strze­ni. Boję się, ale trzy­ma­sz mnie cią­gle za rękę. Drugą pew­nie pro­wa­dzę Kulkę. Razem za­kła­da­li­śmy uprząż, bym wie­dział, jak nie­ro­ze­rwal­ni je­ste­śmy. Czuję się z Wami bez­piecz­nie. Za­pa­chy, wi­bra­cje i do­zna­nia od­bie­ra­ne przez skórę, po­zwa­la­ją wy­peł­niać wy­obraź­nię no­wy­mi do­zna­nia­mi. Wzmac­niają mnie.

Każda szczę­śli­wie za­koń­czo­na wy­pra­wa w nie­zna­ne jest jak uciecz­ka od do­brze zna­ne­go wroga. Nowe wspo­mnie­nia są tym, co mogę przy­wo­łać, gdy za­czy­na się odrę­twie­nie.

Po tre­nin­gach dla psów prze­wod­ni­ków i ich wła­ści­cie­li sta­li­śmy się nie­za­leż­ni. Kulka jest już przy­go­to­wa­na, by móc wy­pro­wa­dzać mnie na spa­cer, gdy zo­sta­je­my sami. Mo­że­my uciec w każ­dej chwi­li, a nawet od­na­leźć Cie­bie, jesz­cze nim wej­dziesz do domu.

*

Nie mia­łem po­ję­cia, gdzie je­dzie­my. Sa­mo­chód już wy­czu­wa­łem, ale przez mdło­ści długo bu­dził moją nie­chęć. Zna­la­złem jed­nak spo­sób na za­ję­cie myśli i kon­cen­tra­cję zmy­słów. Pró­bu­ję okre­ślić swoje po­ło­że­nia na pod­sta­wie wi­bra­cji i czasu, jaki upły­nął od każ­de­go ma­new­ru. Trzy­mam rękę na Twoim ra­mie­niu. To nie­mal tak, jak­bym sam pro­wa­dził.

Wska­zów­ki na­no­szę na wy­ima­gi­no­wa­ną mapę. Uło­ży­łem ją z miejsc, które za­pa­mię­ta­łem, punk­tów orien­ta­cyj­nych ma­ją­cych zna­cze­nie dla sta­łe­go po­ru­sza­nia się po miej­skiej dżun­gli. Wiele rze­czy przy­wo­ły­wa­ła pod­świa­do­mość. Nigdy bym nie po­dej­rze­wał, że tyle de­ta­li za­re­je­stro­wał mój umysł. Szcze­rze współ­czu­ję tym, któ­rzy są głu­cho­nie­wi­do­mi od uro­dze­nia. Jak oni sobie radzą z ty­lo­ma nie­wia­do­my­mi?!

Z po­cząt­ku my­śla­łem, że się po­my­li­łem. Nie wie­rzy­łem, że mo­żesz chcieć mnie tu przy­wieźć. Fil­har­mo­nia była ostat­nim miej­scem, które mo­głem sobie za­ma­rzyć. Wy­da­wa­ło się to pra­wie nie­do­rzecz­ne. Za­ufa­łem Ci jed­nak, a Ty dałaś mi ko­lej­ny powód, by ko­chać Cię jesz­cze moc­nej.

*

Za­wsze wie­dzia­łem, że mu­zy­ka jest czy­stym uoso­bie­niem emo­cji, a tech­nicz­nie po pro­stu wi­bra­cją dźwię­ku. Dziś obie te praw­dy ob­ja­wi­ły mi się na nowo. Gdy pro­wa­dzi­łaś mnie od in­stru­men­tu do in­stru­men­tu, nie mia­łem pro­ble­mu, by roz­po­znać, z jakim mam do czy­nie­nia. Czu­łem, że uśmie­cham się całym sobą, a do­war­to­ścio­wa­ny muzyk dawał z sie­bie wszyst­ko.

Naj­pięk­niej­sze było to, że gra­ją­cy wy­da­wa­li się być wy­łącz­nie dla mnie. A mój świat za­trzy­mał się w tym cu­dow­nym miej­scu, tęt­nią­cym i wi­bru­ją­cym emo­cja­mi. Nie mam po­ję­cia, jak Ci się to udało i ile Cię to mogło kosz­to­wać. Mam na­dzie­ję, że uśmiech na mojej po­ra­nio­nej twa­rzy wy­ra­żał w wy­star­cza­ją­cy spo­sób wdzięcz­ność dla nich wszyst­kich, a dla Cie­bie w szcze­gól­no­ści. A potem, gdy już my­śla­łem, że wzru­sze­nie się­gnę­ło naj­wyż­szych po­zio­mów po­ło­ży­łaś mi dłoń na ra­mie­niu, a drugą umie­ści­łaś w mojej ręce. Sta­li­śmy twa­rzą w twarz, a ja mo­głem tylko przy­pusz­czać, co może się wy­da­rzyć.

Gdy po­czu­łem ude­rze­nie fal i wi­bra­cje dźwię­ków, nie mia­łem wąt­pli­wo­ści. Po­pro­si­łaś ich o wy­ko­na­nie utwo­ru, który tań­czy­li­śmy na na­szym we­se­lu. Wy­raź­nie wy­czu­wa­łem zna­jo­my rytm, a har­mo­nij­ne współ­brz­mie­nie in­stru­men­tów, pro­wa­dzi­ło nas przez wspo­mnie­nia. Były nie­mal na­ma­cal­ne. Pa­mię­ta­łaś, że za­wsze, sły­sząc tę pio­sen­kę, bra­łem Cię w ra­mio­na, za­pra­sza­jąc do sen­ty­men­tal­nych unie­sień.

Tań­czy­li­śmy ryt­micz­nie, a mnie szczę­ście ści­ska­ło za gar­dło. Nigdy bym nie po­my­ślał, że bę­dzie to jesz­cze moż­li­we. Gdy utwór się skoń­czył, przy­tu­li­łem Cię i po­czu­łem łzy na Twoim po­licz­ku. Ty też to od­czu­wa­łaś tak sil­nie jak ja? Wie­rzę, że tak wła­śnie było, a także w to, że anio­ły może i są mil­czą­ce i nie­wi­docz­ne, ale sta­ra­ją się prze­ma­wiać do mnie w spo­sób, który mogę zro­zu­mieć.

*

Warsz­ta­ty garn­car­skie rów­nież mi się po­do­ba­ły, ale nie tak bar­dzo, jak wspól­na jazda na ro­we­rze. Za­sto­so­wa­nie tan­de­mu od­kry­łem ze zdzi­wie­niem i sa­tys­fak­cją, a wspól­na prze­jażdż­ka była ko­lej­ną rze­czą, która zda­wa­ła się być nie­osią­gal­nym ma­rze­niem. Ak­tyw­ność spra­wia mi coraz więk­szą ra­dość. Wiatr na twa­rzy i moż­li­wość ko­rzy­sta­nia z ciała w do­stęp­nym jesz­cze za­kre­sie, wy­zwa­la we mnie en­tu­zjazm dotąd nie­zna­ny.

Bie­gam po parku, ase­ku­ro­wa­ny przez Kulkę. Nie­sa­mo­wi­te, jak do­brze po­tra­fi­my się do­sto­so­wać ru­cho­wo. Czuję wi­bra­cje, gdy szcze­ka, a nawet, gdy za­war­czy. Do­stra­jam się do jej emo­cji, po­dob­nie jak ona do moich. Wspa­nia­łe zwie­rzę. Mam na­dzie­ję, że po­ko­cha­łaś je tak, jak ja, że już się nie boisz du­żych psów. To prze­cież Kulka u mojej nogi, która nie po­zwa­la mi za­to­nąć. Po­ma­ga, gdy nie ma obok Two­jej wy­cią­gnię­tej dłoni.

Teraz je­steś o krok przed nami. Nigdy nie bie­ga­łaś, ale czuję, że po­dob­nie jak ja do­ce­niasz jak nigdy przed­tem, moż­li­wość ro­bie­nia róż­nych rze­czy wspól­nie. Cza­sem się zrów­nu­je­my, a Ty do­ty­kasz mo­je­go ra­mie­nia, by dać mi znać, że je­steś. Ale ja i tak czuję za­pach Two­je­go ciała i wiem, że mnie strze­żesz. Każ­de­go dnia od­kry­wam nowe moż­li­wo­ści ludz­kie­go po­wo­nie­nia.

Stop­niu­ję in­ten­syw­ność do­znań, gru­pu­ję i na­da­ję im nazwy. Z każ­dym dniem po­głę­biam swoje moż­li­wo­ści po­znaw­cze, de­fi­niu­jąc od­cie­nie do­znań, two­rząc pa­le­tę barw i ma­lu­jąc ob­ra­zy, za­peł­nia­jąc świa­do­mość ko­lo­ra­mi pięk­nej eg­zy­sten­cji. Za­pach Two­jej skóry, szcze­gól­nie po sło­necz­nym i ak­tyw­nym dniu, jest jak nar­ko­tyk, który uak­tyw­nia we mnie ar­ty­stę. Roz­cią­gam płót­no wy­obraź­ni. Mam go pod do­stat­kiem. Co­dzien­nie mogę za­peł­niać ko­lej­ne i nigdy nie mam dosyć. Naj­bar­dziej lubię ma­lo­wać emo­cje, które wy­czu­wam, gdy je­ste­ście bli­sko.

Ma­lu­ję wów­czas anio­ły. Jeden jest ku­dła­ty, a drugi gład­ki jak je­dwab. W środ­ku je­stem ja. Su­per­no­wa uczuć, któ­rej blask nie ga­śnie, bo daw­ko­wa­ne umie­jęt­nie emo­cje pod­sy­ca­ją sku­tecz­nie ogień życia.

*

Lubię, jak pro­sisz mnie o za­wią­za­nie oczu apasz­ką. Jest bar­dzo de­li­kat­na i przy­jem­na w do­ty­ku. Da­jesz jasny sy­gnał, czego ocze­ku­jesz. Jest czy­tel­nym za­pro­sze­niem i de­kla­ra­cją, które ro­zu­miem bez słów. Nie­sa­mo­wi­te, że zna­leź­li­śmy na nowo nasz wspól­ny język, a mój świat Cię nie prze­ra­ża.

Mam na­dzie­ję, że po­dob­nie jak ja od­kry­wasz nowe re­cep­to­ry na swo­ich dło­niach. Razem czy­ta­my sie­bie, prze­szu­ku­jąc karty roz­dzia­łów na­szych otwar­tych ciał. Mam swoje ulu­bio­ne frag­men­ty, które nigdy mi się nie znu­dzą. Znam już każde za­głę­bie­nie na Two­jej skó­rze. Do­strze­gam pięk­no, które przez wiele lat wi­dzia­łem w spo­sób nie­peł­ny. Każdy cen­ty­metr Two­je­go ciała od­sła­nia wdzięcz­nie swoje ta­jem­ni­ce. Razem pi­sze­my wspól­ne hi­sto­rie. Bez fa­bu­ły i za­wi­ło­ści. Pro­ste opo­wie­ści o mi­ło­ści z ba­nal­nym happy endem.

Na­szych fan­ta­stycz­nych po­wie­ści uczę się na pa­mięć, a potem przy­wo­łu­ję w my­ślach, gdy je­steś nie­obec­na. Wciąż piszę do Cie­bie listy. Tak pie­lę­gnu­ję emo­cje – skar­by i oręż do walki o każdy dzień. To dzię­ki nim moja sa­mot­nia stała się twier­dzą nie do zdo­by­cia. Jest azy­lem, w któ­rym się od­naj­du­ję, gdy tę­sk­no­ta za ży­ciem przy­bie­ra siłę nisz­czą­cej gra­wi­ta­cji umie­ra­ją­cej gwiaz­dy. Tu je­stem spo­koj­ny i szczę­śli­wy. Wiem, że moje mil­czą­ce anio­ły nigdy nie po­zwo­lą, bym zgi­nął w sa­mot­no­ści.

Koniec

Komentarze

List, gdzie za­pach i dotyk  – wy­da­je mi się, że osoba tak po­gu­bio­na sku­pi­ła­by się na zna­jo­mym, nawet jeśli nie wia­do­mo skąd, bodź­cu, za­miast robić długą, po­etyc­ką dy­gre­sje o wspo­mnie­niach i mroku.

 

 

A poza tym, to tak do­brze przyjść, jak już dziew­czy­ny po­za­mia­ta­ją… Wy­szedł ci po­etyc­ki zapis po­wro­tu do życia. Czyta sie bar­dzo przy­jem­nie, cho­ciaż nadal mam wra­że­nie, że w lek­kim nad­mia­rze ład­nych słów roz­wod­ni­łeś mil­czą­ce anio­ły – naj­sil­niej­sze, naj­moc­niej­sze, co ten tekst w sobie ma.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Ładne.

Mo­men­ta­mi pi­sa­ne z praw­dzi­wym ar­ty­zmem.

 

Je­dy­ne co mogę dodać, w czy­sto su­biek­tyw­nym od­czu­ciu, to mi­łość ludzi wy­da­ła mi się po­etyc­ka, ale bez emo­cji. A co dziw­ne, emo­cje po­ja­wia­ły się we frag­men­tach… z Kulką! Po­ru­szy­ły mnie da­le­ce wię­cej niż mię­dzy­ludz­kie re­la­cje. Ale w tej kwe­stii mogę być stron­ni­czy. Mam psa, nie mam ko­bie­ty ;)

 

Masz ode mnie punkt do bi­blio­te­ki!

 

We­so­łych!

"Przy­sze­dłem ogień rzu­cić na zie­mię i jakże pra­gnę ażeby już roz­go­rzał" Łk 12,49

Anio­ły wy­sła­wia­ją­ce Jego spra­wie­dli­we pa­no­wa­nie, mil­czą. W tej pu­st­ce draż­nią­co wy­brzmie­wa py­ta­nie, czy pie­śni sła­wią­ce Jego ist­nie­nie kie­dy­kol­wiek po­wsta­ły? ---> zrób z tym coś… Poza tym po anio­łach wsta­wił­bym prze­ci­nek. Zda­nie, peł­nią­ce rolę przy­daw­ki cha­rak­te­ry­zu­ją­cej, nie prze­sta­je być w tej kon­struk­cji zda­niem wtrą­co­nym.

[…] gdy Cię przy mnie nie ma. Wciąż piszę do Cie­bie listy. ---> z tym też warto coś zro­bić… Tu nawet po­wtó­rze­nia bym się nie oba­wiał, istot­niej­sza jest war­tość emo­cjo­nal­na za­im­ka peł­ne­go i skró­co­ne­go – nie “de­gra­do­wał­bym” skró­co­ną formą. Może coś w stylu: gdy je­steś nie­obec­na?

Piszą na moich dło­niach swe imię, zu­peł­nie jakby wie­dzia­ły, że nie mogą ich zo­ba­czyć, ani usły­szeć od­gło­su ich na­tu­ral­nych wła­ści­wo­ści. ---> usuń nie­zgod­ność licz­by; piszą, wie­dzą, wła­ści­wo­ści, a imię jedno… Li­te­rów­ka w “mogą”.

<><><>

Świet­ne. Dzię­ki swo­istej zwy­czaj­no­ści opisu tego, co nazwę po­wro­tem do życia, jak i nie­na­chal­ne­go, ale jed­nak wy­cho­dzą­ce­go na plan pierw­szy pod­kre­śla­nia Jej roli. Bez­i­mien­nej, bo sym­bo­li­zu­ją­cej wszyst­kie takie jak Ona, po­sta­ci waż­niej­szej od sa­me­go nar­ra­to­ra.

Mel­du­ję, że prze­czy­ta­łam.

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

AJ waj, ko­men­tarz pi­sa­lem przed od­świe­że­niem, a tu po­szła pu­bli­ka­cja ;-) Cóż, mało ma­ru­dzi­lem za dru­gim razem, na swoje szczę­ście :-)

 

Z Bi­blio­te­ką wstrzy­mu­je się wy­łącz­nie dla­te­go, żeby pracy bet nie oce­niać. Naści w gwiaz­dach.

 

;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Hmmm. Ładny tekst, po­etyc­ko opi­su­ją­cy po­wrót do życia. Tylko gdzie się po­dzia­ła fan­ta­sty­ka?

Cza­sem mia­łam wra­że­nie, że in­ter­punk­cja nieco ku­le­je.

Śnię długo, a każdy po­wrót świa­do­mo­ści daje na­dzie­ję na od­na­le­zie­nia sensu.

Li­te­rów­ka.

To dzię­ki nim moja sa­mot­nia stała twier­dzą nie do zdo­by­cia.

A tu coś zgi­nę­ło.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Tylko gdzie się po­dzia­ła fan­ta­sty­ka?

Czyta się bar­dzo przy­jem­nie, cho­ciaż nadal mam wra­że­nie, że w lek­kim nad­mia­rze ład­nych słów roz­wod­ni­łeś mil­czą­ce anio­ły – naj­sil­niej­sze, naj­moc­niej­sze, co ten tekst w sobie ma.

Już chcia­łam na­pi­sać  ko­men­tarz, ale zo­ba­czy­łam wpisy Fin­kli i Rybci i stwier­dzi­łam: po co się po­wta­rzać? :P

Poza tym nie je­stem pewna, czy z tymi wi­bra­cja­mi to tak by dzia­ła­ło. Już przy oso­bach głu­cho­nie­wi­do­mych od uro­dze­nia wy­da­wa­ło mi się to baj­du­rze­niem, a co do­pie­ro u osoby, która stra­ci­ła zmy­sły po wy­pad­ku. Może tu kryje się fan­ta­sty­ka?:}

Ale mimo za­rzu­tów tekst mi się po­do­bał. Czyta się do­brze, a za cudną Kulkę daję punk­cik.

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Wbrew su­ge­stiom Rybki, tego za­mia­ta­nia nie było znów tak wiele :)

Po­do­ba mi się po­etyc­kość i wraż­li­wość pióra Em­pa­tii. Tekst był już nie­zły przed zmia­na­mi i roz­bu­do­wa­niem. I już wtedy za­słu­gi­wał na bi­blio­te­kę :) Teraz jest rów­nie dobry… tylko dłuż­szy ;)

Emel­ka­li, Ty mnie przy­pra­wiasz o ból głowy. :-) Jesz­cze jedna spe­cja­li­za­cja? Nie za wiele masz ta­len­tów? :-) (AdamKB)

Wi­taj­cie,

Cały dzień w miej­scu poza sie­cią ob­fi­to­wał w prze­róż­ne wizje tego, co zo­ba­czę pod swoim opo­wia­da­niem. Po­nie­waż sce­na­riusz z mil­czą­cą obo­jęt­no­ścią się nie zi­ścił, całą resz­tę uwag po­wi­nie­nem dźwi­gnąć:)

 

Ada­mie, Fin­klo,

Bar­dzo dzię­ku­ję za wy­ła­pa­nie tech­ni­ka­liów. Tekst prze­cze­sa­łem jesz­cze raz. Na szczę­ście zdą­ży­łem przed go­dzi­ną k. Dzię­ku­ję, że by­li­ście na po­ste­run­ku. Jeśli cho­dzi o in­ter­punk­cję:(

 Cza­sem mia­łam wra­że­nie, że in­ter­punk­cja nieco ku­le­je.

Wiem, jakie to jest wku­rza­ją­ce. Ale po­myśl, że są lu­dzie, któ­rzy tak mają, czy­ta­jąc każdy tekst, a nie­przy­jem­ne uczu­cie się wzma­ga w szcze­gól­no­ści przy wła­snych;) Szuka in­ter­punk­cji i em­pa­tii, jakoś nie chcą u mnie współ­grać:/

 

Emel­ka­li, Na­zgu­lu, Ada­mie, Ten­szo, Psy­cho­Fi­shu,

Dzię­ku­ję za punk­cik i dobre słowa. Rybo, Tobie rów­nież, bo jak­byś się nie wstrzy­mał nie zdą­żył­bym nawet zo­ba­czyć komu je­stem wi­nien wdzięcz­ność. Nie spo­dzie­wa­łem się ta­kie­go ob­ro­tu spra­wy, tym bar­dziej wdzięcz­nym nie­zmier­nie całej piąt­ce. A pro­pos piąt­ki, Zgre­do­Ry­bo;) po ko­men­ta­rzu na becie, piąt­kę przy­bił­bym z Tobą w ciem­no. Zga­dzam się z Two­imi uwa­ga­mi, ale ten typ już tak ma. Na­pi­sa­łem to opo­wia­da­nie tak jak czu­łem. Nie po­rwa­łem się na prze­rób­ki, które su­ge­ro­wa­łeś. Za cie­niut­kim:( Ale wiesz, co uwzględ­ni­łem, a ja wiem jak bar­dzo mi to po­mo­gło, by opo­wia­da­nie osta­tecz­nie na­bra­ło kształ­tu, z któ­re­go je­stem w pełni za­do­wo­lo­ny.

 

Fin­klo, Ten­szo,

Tylko gdzie się po­dzia­ła fan­ta­sty­ka?

Dobre py­ta­nie i bar­dzo się z niego cie­szę. Po­zwo­li mi ono przy­wo­łać cie­ka­wost­kę, która jest sama w sobie nie­sa­mo­wi­tą kon­klu­zją z ostat­nich kil­ku­na­stu dni, które po­świę­ci­łem na ten tekst. Otóż, jak za­czy­na­łem pisać, mia­łem wizję “fan­ta­sty­ki”, która wy­peł­ni więk­szość tre­ści. Za­uro­czy­ła  mnie ta kon­cep­cja i była nie­ja­ko przy­czyn­kiem do po­wsta­nia “Anio­łów”.  Sta­ra­łem się po­dą­żać tą ścież­ką, ale pi­sar­skiej dys­cy­pli­ny u mnie za grosz;) Więc do­da­łem cał­kiem re­al­ne­go psa, który jest w mojej oce­nie jed­nym z nie­licz­nych stwo­rzeń zdol­nych do bez­wa­run­ko­wej mi­ło­ści, po­świę­ce­nia i peł­ne­go od­da­nia. Mu­sia­łem też do­ko­nać opi­sów sy­tu­acyj­nych, więc i tu sporo re­al­nej tre­ści się wkra­dło, nie­mniej uwa­żam że świat we­wnętrz­ny, w któ­rym żyje pro­ta­go­ni­sta i który jest jego osto­ją przed mro­kiem, zu­peł­nie re­al­ny mi nie wy­szedł;)

Ale wra­ca­jąc do me­ri­tum. Twier­dzi­cie, że “fan­ta­sty­ki” nie widać. Być może wie­cie już to, czego ja nie wi­dzia­łem jesz­cze kilka ty­go­dni temu, albo po pro­stu trze­ba przy­jąć, że fan­ta­sty­kę zo­ba­czyć tu może tylko facet;) Ucie­szy­łem się z tego, co na­pi­sał Adam:

… nie­na­chal­ne­go, ale jed­nak wy­cho­dzą­ce­go na plan pierw­szy pod­kre­śla­nia Jej roli. Bez­i­mien­nej, bo sym­bo­li­zu­ją­cej wszyst­kie takie jak Ona, po­sta­ci waż­niej­szej od sa­me­go nar­ra­to­ra.

Adam do­strzegł, jak bar­dzo wy­róż­ni­łem “moją fan­ta­sty­kę” :p

Gdyby moja cie­ka­wost­ka skoń­czy­ła się w tym miej­scu za­pew­ne po­sy­pa­ły­by się na mnie gromy. Dodam więc szyb­ko, że pi­sząc mia­łem wizję wspa­nia­łej ko­bie­ty, stwo­rzo­nej na obraz aniel­skich wy­obra­żeń o anio­łach stró­żach, wy­ka­zu­ją­cych nie­ziem­ski al­tru­izm. Pi­sząc, byłem prze­ko­na­ny, że ta­kiej ko­bie­ty nie ma. Zna­la­złem jed­nak sporo in­for­ma­cji o oso­bach nie­peł­no­spraw­nych i od­kry­łem wiele pięk­nych przy­kła­dów na obec­ność aniel­skich ema­na­cji w re­al­nym życiu. Wo­lon­ta­riu­sze po­świę­ca­ją­cy swój czas i ener­gię na po­ma­ga­nie innym. Pięk­ne hi­sto­rie ro­dzin­ne, które po­ka­za­ły mi, że się my­li­łem.

Pod­su­mo­wu­jąc zatem, tak, Fin­klo, Ten­szo, w moim tek­ście nie zo­sta­ło za wiele fan­ta­sty­ki i stwier­dzam to z nie­by­wa­łą sa­tys­fak­cją. Przy­jem­niej jest żyć na świe­cie ze świa­do­mo­ścią, że mil­czą­ce anio­ły są wśród nas, a że opo­wia­da­nie prze­sta­ło być tylko fan­ta­stycz­ną wizją… eh, nic tylko się cie­szyć. Cze­kam jesz­cze na czasy, gdy loty mię­dzy­gwiezd­ne staną się co­dzien­no­ścią, a wów­czas nawet czy­tel­ni­cy mi­strza Lema będą mieli pro­blem by okre­ślić, co tak na­pra­wę czy­ta­ją;)

Po­zdra­wiam

em

em­pa­tia

Em­pa­tio,

 

Ja tylko ma­ru­dzi­łem i su­ge­ro­wa­łem, a ty, jako Autor, po­dej­mo­wa­łeś swoje de­cy­zje, na któ­rych, imho, tekst zy­skał wiele. A i tak dziew­czy­ny od­wa­li­ły czar­ną ro­bo­tę ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Super tekst. Gład­ko się czyta i cały czas utrzy­mu­je za­in­te­re­so­wa­nie. Jedna spra­wa mnie za­sta­na­wia w tym i po­dob­nych opo­wia­da­niach: ile osób głu­cho­nie­wi­do­mych ma swoją “drugą po­łów­kę”? ile mał­żeństw prze­trwa­ło­by próbę?

Gra­tu­lu­ję i po­zdra­wiam.

B

Rybo,

Ja tylko ma­ru­dzi­łem i su­ge­ro­wa­łem

Ma­ru­dze­nie jest lep­sze od ciszy i obo­jęt­no­ści, za­wsze to będę pod­kre­ślał.

A i tak dziew­czy­ny od­wa­li­ły czar­ną ro­bo­tę ;-)

Pi­szesz o Fin­kli i Ten­szy?

Wiem, że prze­sa­dzam z po­ezją i ni­skich lotów;) fan­ta­sty­ką, ale uczę się z tym żyć:D

 

Black­burn,

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie, prze­mi­łą opi­nię, a także po­sta­wie­nie krop­ki nad i po moich wy­wo­dach o „fan­ta­sty­ce”;)

em­pa­tia

Em­pa­tio, pi­szesz coraz le­piej. Ję­zy­ko­wo na­praw­dę nie ma się do czego przy­cze­pić.

 

Czego mi za­bra­kło? Za szyb­ko prze­cho­dzisz do opty­mi­zmu. Wy­da­je mi się, że za­gu­bie­nie, roz­pacz, bez­rad­ność, złość by­ły­by do­zna­nia­mi do­mi­nu­ją­cy­mi przez długi okres. Ty oczy­wi­ście o nich pi­szesz, ale gubią się zaraz pod za­le­wem opty­mi­zmu. No i siły mi­ło­ści. :)

Aha, i nie je­stem pewna, czy da się ko­mu­ni­ko­wać po­przez pi­sa­nie na dłoni z osobą, dla któ­rej stan głu­cho­nie­wi­do­mo­ści jest czymś zu­peł­nie nowym. Po­dob­nie z mu­zy­ką, o czym pi­sa­ła już Ten­sza. Po ja­kimś cza­sie – na pewno. Ale czy tak szyb­ko? No, po pro­stu nie je­stem pewna.

Na­to­miast w ogóle nie mogę zgo­dzić się z uwagą, że ta mi­łość jest po­etyc­ka, ale brak w niej emo­cji. To naj­pięk­niej­szy ro­dzaj mi­ło­ści, bo wła­śnie bez po­etyc­kich słów (siłą rze­czy) a po­przez czyny, drob­ne gesty, które w tym przy­pad­ku oka­zu­ją się tak istot­ne. 

Ocho,

Dzię­ku­ję za taką opi­nię i pro­mo­cję do bi­blio­te­ki. Z uwa­ga­mi w za­sa­dzie wszyst­ki­mi się zgo­dzę:) Czuję się jed­nak w obo­wiąz­ku wy­ja­śnić i do­po­wie­dzieć kilka rze­czy.

W pierw­szej ko­lej­no­ści wy­ra­zy uzna­nia za „czy­stość ję­zy­ko­wą” prze­sy­łam dalej be­tu­ją­cym, w szcze­gól­no­ści Bemik (nigdy dość po­dzię­ko­wań). Oczy­wi­ście sta­ram się. Ba­bo­le jed­nak wciąż mi się zda­rza­ją, a in­ter­punk­cyj­ny ga­li­ma­tias cią­gle jest moją piętą achil­le­so­wą.

Jeśli cho­dzi o szyb­kie przej­ście do opty­mi­zmu to masz rację. W pew­nym mo­men­cie pró­bo­wa­łem po­ka­zać jak prze­cią­ga­na jest lina mię­dzy mrocz­ną de­struk­cją a wolą życia, jed­nak ca­łość stała się nie­czy­tel­na. Osta­tecz­nie zwy­cię­żył ar­gu­ment o ko­niecz­no­ści uprasz­cza­nia, by głów­ne prze­sła­nie było bar­dziej wy­ra­zi­ste.

Jeśli po­zo­stał Ci nie­do­syt mogę je­dy­nie za­pro­po­no­wać po­słu­cha­nie kilku utwo­rów, które w dzie­wi­czej wer­sji opo­wia­da­nia były przy­wo­ły­wa­ne w my­ślach przez pro­ta­go­ni­stę, by od­na­leźć w mroku praw­dzi­we ja:

Dead Man Wal­king (The Si­xpo­un­der)

https://www.youtube.com/watch?v=NZmmZobqWG4

Fleurs Du Mal (Sarah Bri­ght­man)

https://vimeo.com/10712100

In a Pale Moon's Sha­dow (Hag­gard)

https://www.youtube.com/watch?v=PE4BZSPa-A8

A Ham­let for a Slo­th­ful Vas­sal (The­atre of Tra­ge­dy)

https://www.youtube.com/watch?v=i_erFB4ifr8

 

Co do ko­mu­ni­ka­cji i od­czu­wa­nia wi­bra­cji, macie z Ten­szą pew­nie rację, ale tu rów­nież będę się tro­chę uspra­wie­dli­wiał. Czę­sto w swo­ich ba­zgro­łach przyj­mu­ję, że są miej­sca, gdzie czas bie­gnie ina­czej, a nawet prze­sta­je mieć zna­cze­nie. W li­stach nie ma rów­no­mier­ne­go tak­to­wa­nia, czym bro­nił­bym po­ru­sza­nej wcze­śniej kwe­stii pro­por­cji mię­dzy świa­tłem a mro­kiem, jak rów­nież zmian per­cep­cji i siły od­czu­wa­nia po­szcze­gól­ny­mi zmy­sła­mi.

Wy­da­je mi się, że w tym za­kre­sie dużo za­le­ży od de­ter­mi­na­cji i mo­ty­wa­cji osoby prze­cho­dzą­cej re­kon­wa­le­scen­cję. Magia ener­gii aniel­skich skrzy­deł? Wy­cią­gnię­ta w od­po­wied­nim cza­sie po­moc­na dłoń wiele zmie­nia. Myślę, że nawet jeśli re­al­nie tak szyb­kie przej­ście na nowe zmy­sły jest trud­ne do za­ak­cep­to­wa­nia, ten zgrzy­cik wzmac­nia głów­ny prze­kaz utwo­ru.

 

Bar­dzo się cie­szę, że za­uwa­ży­łaś czym jest w tym utwo­rze praw­dzi­wa mi­łość. Tak wła­śnie chcia­łem to przed­sta­wić. Nie słowa, a czyny świad­czą­ce o po­świę­ce­niu. Prze­zwy­cię­że­nie stra­chu przed du­ży­mi psami, nie­chę­ci do bie­ga­nia, zor­ga­ni­zo­wa­nie in­dy­wi­du­al­nej sesji z mu­zy­ka­mi, to nie są pro­ste spra­wy, zu­peł­nie jak po­wie­dze­nie oso­bie głu­cho­nie­wi­do­mej „Ko­cham Cię”. Faj­nie, że to do­strze­głaś. Wiel­kie dzię­ki.

em­pa­tia

Oszka pisze:

Em­pa­tio, pi­szesz coraz le­piej. Ję­zy­ko­wo na­praw­dę nie ma się do czego przy­cze­pić.

Otóż nie. Wciąż są pewne rysy:

 

„Ko­cham Cię, mał­pi­szo­nie”.

Tutaj, skoro treść przyj­mu­je formę zwro­tu bez­po­śred­nie­go, “mał­pi­szon” też po­wi­nien być z wiel­kiej li­te­ry.

 

Mrok pod­su­wa jedna(k) wciąż wąt­pli­wo­ści.

Pod­sy­cam je uczu­cia­mi, która(e) są silne jak nigdy wcze­śniej.

 

Gdy mia­łem ją na rę­kach(,) wy­peł­nia­ła moją prze­strzeń za­pa­chem i cie­płem, które ma­lo­wało(y) na ścia­nach świa­do­mo­ści barwy i kształ­ty ab­sor­bu­ją­ce uwagę.

Razem ła­twiej prze­go­nić cie­nie, znie­chę­cić mrok i cze­kać na Cie­bie.

Oj, bo bę­dzie FOCH!^^

 

Nigdy nie bie­ga­łaś, ale czuję, że(,) po­dob­nie jak ja(,) do­ce­niasz jak nigdy przed­tem, moż­li­wość ro­bie­nia róż­nych rze­czy wspól­nie.

Je­stem pe­wien, że gdzieś mi tam jesz­cze umknął – czy ra­czej: prze­pu­ści­łem – jakiś prze­ci­nek. Nie­mniej, to nie jest ważne.

 

Aha, i nie je­stem pewna, czy da się ko­mu­ni­ko­wać po­przez pi­sa­nie na dłoni z osobą, dla któ­rej stan głu­cho­nie­wi­do­mo­ści jest czymś zu­peł­nie nowym.

Oszko, za­mknij oczy i na­pisz coś pa­znok­ciem na wnę­trzu dłoni. Zwy­kłym, pol­skim al­fa­be­tem (a taki znał prze­cież bo­ha­ter tej opo­wie­ści, bo po­słu­gi­wał się nim przez więk­szość życia przed wy­pad­kiem). Wy­czu­cie danej li­te­ry wcale nie jest trud­ne.

 

Na­to­miast w ogóle nie mogę zgo­dzić się z uwagą, że ta mi­łość jest po­etyc­ka, ale brak w niej emo­cji. To naj­pięk­niej­szy ro­dzaj mi­ło­ści, bo wła­śnie bez po­etyc­kich słów (siłą rze­czy) a po­przez czyny, drob­ne gesty, które w tym przy­pad­ku oka­zu­ją się tak istot­ne. 

Bar­dzo pięk­ne, a przy tym jakże praw­dzi­we słowa. Trud­no o lep­sze, bar­dziej ade­kwat­ne pod­su­mo­wa­nie tej cud­nej opo­wie­ści.

 

Em­pa­tio, pod moim tek­stem pi­sa­łeś, że po­wi­nie­neś two­rzyć swoje opo­wia­da­nie na nowo, żeby miało choć cień szan­sy się­gnąć po­przecz­ki, którą, rze­ko­mo, po­sta­wi­łem bar­dzo wy­so­ko, pa­mię­tasz? Tym­cza­sem oka­zu­je się, że to Ty – przy­naj­mniej moim zda­niem – usta­li­łeś stan­dar­dy i do­sko­na­le wstrze­li­łeś się w za­ło­że­nia kon­kur­su. Bar­dzo pięk­nie, pla­stycz­nie i prze­ko­nu­ją­co przed­sta­wiasz świat kogoś, kto nagle zo­stał ska­za­ny na ciem­ność i ciszę, opi­su­jesz próby od­na­le­zie­nia w tej pu­st­ce sa­me­go sie­bie, a wresz­cie w prze­pięk­ny – wręcz wzru­sza­ją­cy – spo­sób wy­peł­niasz ten świat na­dzie­ją, ra­do­ścią i mi­ło­ścią. Uka­zu­jesz, że mimo tra­ge­dii, można żyć dalej. W do­dat­ku prze­ko­nu­jesz, że możne to być życie bo­ga­te i szczę­śli­we, a nie tylko upior­na eg­zy­sten­cja.

Obok Cor­co­ra­no­wych “Stra­chów” jest to z pew­no­ścią naj­pięk­niej­sze i naj­cie­plej­sze opo­wia­da­nie kon­kur­so­we z wszyst­kich, które do tej pory prze­czy­ta­łem.

Mil­czą­ce Anio­ły, choć z pew­no­ścią nie są zja­wi­skiem fan­ta­sy, na pewno są fan­ta­stycz­ne. Mam szcze­rą na­dzie­ję, że Jury to wy­star­czy i nie zdys­kwa­li­fi­ku­je Two­jej pracy. Ba! Je­stem prze­ko­na­ny, że tego nie zro­bią. Wszak w tym kon­kur­sie, jak wie­rzę, idzie o waż­niej­sze rze­czy niż li­mi­ty czy wy­tycz­ne.

 

Dzię­ku­ję za tę pięk­ną opo­wieść.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

A kysz, próż­no­ści… Cie­niu ude­rzy­łeś w mrocz­ną stro­nę mojej oso­bo­wo­ści jak gro­mem. Pa­trzę pod nogi i widzę swój cień. Nie jest cie­niem Cie­nia;) ale też wy­glą­da krzep­ko. Mru­gam szyb­ko po­wie­ka­mi, nie znika. Miłe uczu­cie. Nie wiem co wię­cej mógł­bym na­pi­sać, żeby nie pal­nąć cze­goś, co roz­wie­je tę po­ran­ną ułudę.

Pięk­nie dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny, prze­czy­ta­nie i wio­sen­ną burzę:)

 

Edit

Dzię­ki za ła­pan­kę:) spro­wa­dza do­brze na zie­mię;)

em­pa­tia

Cie­niu (ach, że też tego zdrob­nić się nie da, przy­naj­mniej ład­nie), to dro­bia­zgi, które tylko Cie­nio­we oko wy­ła­pie, moje jest do dro­bia­zgów bez­u­ży­tecz­ne. Zresz­tą, z tym mał­pi­szo­nem pewna bym nie była.

Z pi­sa­niem na dłoni – pró­bo­wa­łam, a jakże, bez drob­ne­go eks­pe­ry­men­tu bym na taką uwagę się nie zdo­by­ła. Nie­ste­ty, wszy­scy już spali, więc mo­głam spró­bo­wać tylko na wła­snej dłoni. Nie wy­szło mi, ale może to ze wzglę­du na gru­bo­skór­ność.

 

Em­pa­tio – myślę, że gdy­byś zde­cy­do­wał się na kon­trast, efekt tej dru­giej czę­ści nie byłby wcale mniej­szy. Ale to już gdy­ba­nie, szu­ka­nie dziu­ry w uda­nym tek­ście. :)

Cie­niu (ach, że też tego zdrob­nić się nie da, przy­naj­mniej ład­nie),

Cie­nia­sku? ;-) Wy­bacz, Cie­niu, NMSP.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Oj, Fin­klo, dla­te­go na­pi­sa­łam, że nie da się ład­nie. ;) Prze­cież nie będę do Cie­nia pisać Cie­nia­sku! Brzyd­ko! ;)

Hejże, dro­gie Panie! Zwy­kle nie mam nic prze­ciw­ko ofto­po­wym kon­wer­sa­cjom pod opo­wia­da­niem, ale nie rzu­caj­cie cie­nia na pięk­ną po­ran­ną aurę wy­kre­owa­ną przez Cie­nia. Takie zja­wi­sko u mnie nie­czę­ste, więc będę bro­nił ko­le­gi. Co praw­da nie wi­dzia­łem cie­nia Cie­nia;) ale choć­by po wiel­ko­ści ko­men­ta­rzy, można śmia­ło po­wie­dzieć, że stwier­dze­nie „Cie­nia­sku” jest ra­czej chy­bio­ne :p

em­pa­tia

Masz rację, Em­pa­tio, Cień na pewno Cie­nia­skiem nie jest. Milk­nę, prze­pra­sza­jąc za of­ftop. :)

Dla­cze­go czuję się teraz głu­pio?:(

Eh, jak Wy to dziew­czy­ny ro­bi­cie, że jed­nym małym ge­stem, pół­słów­kiem, ak­cen­tem, spy­cha­cie fa­ce­tów w na­roż­nik po­czu­cia winy?;)

em­pa­tia

Skoro o winie mowa, to i zaraz Cien­kusz się po­ja­wi… ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Tobie głu­pio, Em­pa­tio? Masz świę­te prawo prze­ry­wa­nia głup­ko­wa­tych of­fto­pów pod wła­snym tek­stem. A ten był dość głup­ko­wa­ty. :)

Wiesz jak to jest z tymi pra­wa­mi. Masz kon­sty­tu­cyj­ne prawo wła­sno­ści, prawa w za­kre­sie  war­to­ści nie­ma­te­rial­nych i praw­nych, a także do ochro­ny wi­ze­run­ku, w szcze­gól­no­ści gdy od­po­wia­dasz za prawa osób trze­cich, a i tak nur­tu­je naj­bar­dziej nie­pi­sa­ne prawo go­ścin­no­ści;)

em­pa­tia

Em­pa­tio, Twój wła­sny cień z pew­no­ścią jest za­rą­bi­sty, więc cie­szę się, że czu­jesz sa­tys­fak­cję, gdy, pa­trząc pod nogi, do­strze­ga­jąc wła­śnie jego, a nie Cień. Słusz­ne to wiel­ce.

Z tym bu­rze­niem o of­ftop się jed­nak wstrzy­maj, jeśli mogę pro­sić. Jako Twój gość, je­stem wzru­szo­ny słusz­ną go­spo­dar­ską po­sta­wą, nie­mniej afery nie ma tu o co robić, tym bar­dziej, że – w trój­wy­mia­rze, o czym Ocha miała wąt­pli­wą przy­jem­ność się już prze­ko­nać – Fin­kla tra­fi­ła w sedno. Je­stem cie­nias; kiedy stoję bo­kiem, to mnie zwy­czaj­nie nie widać, a przed ko­li­zja­mi z bliź­ni­mi ra­tu­je mnie tylko sa­mu­raj­ski kok na czub­ku głowy. Po­nad­to, w mojej na­tu­rze nie leży ob­ra­ża­nie się o żarty z cze­goś, z czego sam zwy­kłem śmiać się naj­gło­śniej. Tak więc nie ma co stro­fo­wać po­zo­sta­łych mi­łych gości.

 

Ryb­cia coś wspo­mi­nał o ja­kimś winie. Polej Waść i wy­pij­my na zgodę.

 

Peace!

 

 

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Hej­kum kej­kum! Z tym cie­niem pod no­ga­mi to było na­wią­za­nie do dys­ku­sji z Two­je­go wątku.

 

JA: Cho­le­ra, na ja­kiej wy­so­ko­ści wi­docz­ny jest cień burzy?!:

TY: Żeby się prze­ko­nać, wy­star­czy się schy­lić i uważ­nie pa­trzeć pod nogi.

 

Ale mleko się roz­la­ło, ko­men­ta­rze się zmik­so­wa­ły i ga­dul­stwo wy­szło mi bo­kiem:/ A co do wina, chyba zwinę się w kłę­bek, bo ja z tych nie­pi­ją­cych:(

Peace!

em­pa­tia

100% em­pa­tii. Jest w tej opo­wie­ści nie­na­chal­na, nie­mę­czą­ca po­etyc­kość, cie­pło i opty­mizm.

Na­pi­sa­ne w taki spo­sób, że iden­ty­fi­ko­wa­łam się z bo­ha­te­rem i od­na­la­złam w jego uczu­ciach, od­czu­ciach i za­cho­wa­niu to, co sama czu­łam, gdy po ope­ra­cji oczu przez kilka dni byłam ślepa.

To jest jedno z tych opo­wia­dań, w któ­rych fan­ta­sty­ka jest ulot­na, ete­rycz­na i może być trud­na do uchwy­ce­nia. Szko­da, że zo­sta­ło kilka li­te­ró­wek. Na szczę­ście nie było ich tyle, by prze­szka­dza­ły w czy­ta­niu.

Ge­ne­ral­nie – po­tra­fi­łeś wzru­szyć mnie do łez.

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Ko­men­ta­rze i opi­nie takie jak Twoja czy Cie­nia, są jak pierw­sza na­gro­da. Po­krze­pia­ją­ce i da­ją­ce 100% sa­tys­fak­cji.

Czę­sto się za­sta­na­wiam, czy pi­sa­nie jest za­ję­ciem dla mnie. Za­czą­łem, by móc od­re­ago­wać rze­czy­wi­stość. Potem przy­szła myśl, by po­ka­zać innym, jak mogą wy­glą­dać pewne sy­tu­acje z róż­nych per­spek­tyw. Dać coś od sie­bie, by na­pra­wić świat, w któ­rym znie­czu­li­ca jest sil­niej­sza od war­to­ści, które cenię. Nie mam złu­dzeń, że po­je­dyn­cze ini­cja­ty­wy nie­wie­le zmie­nia­ją, ale faj­niej się rano wsta­je z łóżka z na­dzie­ją, że może jed­nak. Mam tro­chę trud­nych tek­stów w szu­fla­dzie i two­rząc pro­fil na NF my­śla­łem wła­śnie o ta­kiej ini­cja­ty­wie. Zo­ba­czy­łem jed­nak, że pi­sa­nie to nie tylko prze­le­wa­nie uczuć na pa­pier, a cięż­ka praca nad warsz­ta­tem. Nie ukry­wam, że mam chwi­le wąt­pli­wo­ści. Ale kiedy widzę, że to co na­pi­sa­łem może prze­ma­wiać, czy wzru­szać, mam do­dat­ko­wą mo­ty­wa­cję do pracy nad sobą. Dzię­ku­ję.

Co do błę­dów też mnie to męczy, ale nie wy­pa­da już teraz gme­rać. Błędy wy­ła­pa­ne przez Cie­nia skrzęt­nie za­no­to­wa­łem, sam zna­la­złem jesz­cze jedno brzyd­kie po­wtó­rze­nie, ale cóż, czas minął. Jak opad­nie kon­kur­so­wy kurz, będę szli­fo­wał. Na uspra­wie­dli­wie­nie tylko dodam, że błę­dów już po pro­stu nie do­strze­ga­łem, a do be­tu­ją­cych też nie mam żalu, bo przed­świą­tecz­na go­ni­twa nie sprzy­ja­ła skru­pu­lat­no­ści. Z resz­tą moja wina, że wal­czy­łem z tek­stem do sa­me­go końca, więc nie było już za dużo czasu, żeby wy­ła­pać ba­bo­le w nowej wer­sji. Cie­szę się jed­nak, że mimo to dało się prze­czy­tać.

Wiesz jak to jest. Jak masz 100% soku to nie za­wsze jest on kla­row­ny, miąższ cza­sem męt­nie wy­glą­da w szklan­ce, a czę­sto trze­ba po­rząd­nie wstrzą­snąć, żeby ca­łość wy­glą­da­ła jak na­le­ży;) Znów przy­wo­łam Bemik, by po raz n-ty po­dzię­ko­wać. Ona jak nikt inny po­tra­fi ide­al­nie wstrzą­snąć, żeby zmo­ty­wo­wać, ale też nie wylać dziec­ka z ką­pie­lą.

Bar­dzo mi się po­do­ba pierw­sze zda­nie Two­jej opi­nii. Ma duży po­ten­cjał in­ter­pre­ta­cyj­ny i ener­ge­tycz­ny. Ile uśmie­chów i życz­li­wo­ści się na­le­ży za prawa au­tor­skie do hasła „100% Em­pa­tii”? :D To pra­wie jak znak „Teraz Pol­ska”, albo „Good Qu­ali­ty”, względ­nie naj­niż­sza cena;) Strasz­nie mi się po­do­ba. Jesz­cze raz pięk­nie dzię­ku­ję i po­zdra­wiam.

em­pa­tia

Em­pa­tio, ty tak długo i ład­nie na­pi­sa­łeś, ale już z Cie­niem do spół­ki gdzieś in­dziej (w pięk­nym dniu 17.03.2015) usta­li­li­śmy, że to się na­zy­wa “od­zje­by­wa­nie świa­ta li­te­ra­tu­rą” ;-)

Może to, co ro­bi­my nie jest szczyt li­te­rac­kie­go po­zio­mu, ale prak­tycz­nie wszy­scy wy­gry­wa­ją. Autor, bo umie i wie wię­cej, a uzna­nie ma­łe­go tłum­ku tak samo mu miłe jak sta­dio­nu wy­peł­nio­ne­go po brze­gu – i czy­tel­ni­cy, bo do­sta­ją re­la­tyw­nie sporo (w po­rów­na­niu do róż­nych miejsc w sieci) tre­ści przy­zwo­itej, jeśli nie wy­so­kiej ja­ko­ści.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Ha! Czyli znowu po­etyc­kie pitu, pitu?;) Ale ja tylko tak po­tra­fię za­kli­nać rze­czy­wi­stość i pod­trzy­my­wać wła­sną wiarę, że „coś można”. Masz jed­nak rację. Jak zwał tak zwał. Ważne, że są lu­dzie, któ­rym się jesz­cze chce, a może znaj­dą się i tacy, któ­rym się za­chce.

BTW. Po­wo­li do mnie do­cie­ra, dla­cze­go „po­etyc­kie pitu, pitu” nie jest w cenie:) wy­du­ma­ne prze­no­śnie, by­wa­ją bar­dzo zdra­dli­we i mają zbyt duże pole do nad­in­ter­pre­ta­cji;) Wła­śnie do mnie do­tar­ło, że to co na­pi­sa­łem ko­men­tarz wyżej może być od­czy­ta­ne tak, że po­ja­wi­łem się na tym por­ta­lu, żeby „od­zje­by­wać NF”. Od razu więc de­men­tu­ję, że po­ja­wi­łem się na NF, bo to był pierw­szy por­tal, który wydał mi się przy­ja­zny, by za­cząć przy­go­dę z pi­sa­niem. To tak na wszel­ki wy­pa­dek. Bo coś ostat­nio moje pa­pla­nie wy­cho­dzi mi bo­kiem:/

Edit

Po­do­ba mi się po­mysł na wy­pra­wę do „mhrocz­nej kra­iny zua” :D

em­pa­tia

Ge­nial­ne opo­wia­da­nie, bar­dzo mi się po­do­ba­ło ! ;)

Mrok pod­su­wa jedna wciąż wąt­pli­wo­ści – li­te­rów­ka.

 

Mnie nie­ste­ty nie prze­ko­na­ło. Ro­zu­miem, że te­ma­ty­ka trud­na, ale jakoś tak zbyt po­etyc­ko. Zga­dzam się z Rybą, że Mil­czą­ce Anio­ły wy­szły nieco roz­my­te i gdzieś znik­nę­ły w tek­ście. Po­czą­tek w ogóle mnie nie wcią­gnął. Ro­zu­miem, że to miało być za­po­cząt­ko­wa­nie hi­sto­rii od wy­pad­ku do mo­men­tu, gdy spo­ty­ka się z drugą po­łów­ką i dalej wiodą wspól­ne życie. 

Tekst ład­nie na­pi­sa­ny, ale nie za­chwy­cił.

Nie przej­muj się jed­nak, może to wszyst­ko wina te­ma­ty­ki. :)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Prze­czy­ta­łam, ale oba­wiam się, że lek­tu­ra nie do­star­czy­ła mi wra­żeń, któ­rych do­zna­li wcze­śniej ko­men­tu­ją­cy. Ow­szem, opo­wia­da­nie ład­nie na­pi­sa­ne, ale cała hi­sto­ria zdała mi się zbyt ide­al­na, a przez to wręcz nie­rze­czy­wi­sta, wła­ści­wie nie­mal nie­moż­li­wa do za­ist­nie­nia.

Ro­zu­miem, że wy­pa­dek, re­kon­wa­le­scen­cja, ko­niecz­ność przy­sto­so­wa­nia się do funk­cjo­no­wa­nia w no­wych re­aliach, ale od­nio­słam wra­że­nie, że bo­ha­ter żyje tak bez­tro­sko, jakby osło­nię­ty klo­szem. Do­zna­je wy­łącz­nie po­mo­cy, zro­zu­mie­nia, mi­ło­ści i sa­mych przy­jem­nych rze­czy –  jest Ona, bie­ga­nie z psem, ro­we­ro­we wy­ciecz­ki, fil­har­mo­nia… Czy na­praw­dę nie do­ty­ka­ją go żadne kło­po­ty dnia co­dzien­ne­go? Nie ma pro­ble­mów fi­nan­so­wych? Nie ma stre­su z po­wo­du, że nie może pra­co­wać? Nie boli go, że teraz nikim się nie za­opie­ku­je, bo sam wy­ma­ga tro­ski?

Chyba bra­kło mi choć odro­bi­ny buntu bo­ha­te­ra, jego nie­zgo­dy na nową rze­czy­wi­stość.

 

Tań­czy­li­śmy ryt­micz­nie, a mnie szczę­ście ści­ska­ło za gar­dło.Tań­czy­li­śmy ryt­micz­nie, a szczę­ście ści­ska­ło mi gar­dło.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Mor­gia­no, Re­gu­la­tor­ko,

Po­etyc­ka wizja nie prze­ko­nu­je? Wy­kre­owa­ny świat wy­da­je się być nie­re­al­ny? Ro­zu­miem i nie będę się bar­dzo spie­rał. Spró­bu­ję tylko wy­ja­śnić.

W tym opo­wia­da­niu chcia­łem po­ka­zać świat czło­wie­ka nie­peł­no­spraw­ne­go od innej stro­ny. Nie błą­dzą­ce­go po szpi­tal­nych ko­ry­ta­rzach, czy po­ty­ka­ją­ce­go się o do­mo­we sprzę­ty, uża­la­ją­ce­go się nad sobą, wpa­da­ją­ce­go w ta­ra­pa­ty, ze wzglę­du na swoją nie­peł­no­spraw­ność.

Czy na­praw­dę nie do­ty­ka­ją go żadne kło­po­ty dnia co­dzien­ne­go? Nie ma pro­ble­mów fi­nan­so­wych?

Oczy­wi­ście, można było mu kazać wziąć kre­dyt, naj­le­piej jesz­cze we fran­kach i do­cie­kać, czy do­strze­że wszyst­kie klau­zu­le, za­pi­sa­ne małym drucz­kiem, albo rzu­cić tekst „Ko­cha­nie, coś się stało z moim sa­mo­cho­dzi­kiem, zer­k­niesz pod maskę?”; ale w jakim celu?

bo­ha­ter żyje tak bez­tro­sko, jakby osło­nię­ty klo­szem

A to wła­śnie chcia­łem po­ka­zać. Może nie pod klo­szem, ale osło­nię­ty przez aniel­skie skrzy­dła, jak naj­bar­dziej tak. Życie osób głu­cho­nie­wi­do­mych jest wy­star­cza­ją­co cięż­kie. Pi­sa­nie opo­wia­da­nia, w któ­rym udo­wad­niam oczy­wi­stą praw­dę, nie spra­wi­ło­by mi żad­nej sa­tys­fak­cji. Wo­la­łem po­ka­zać, że życie może być pięk­ne, mimo wszyst­ko. Za­le­ży tylko, jacy lu­dzie ota­cza­ją osobę nie­peł­no­spraw­ną. Można zgo­to­wać jej pie­kło, a można fan­ta­stycz­ną, nie­re­al­ną rze­czy­wi­stość.

Co do formy po­daw­czej, po­ety­zo­wa­nia prozy i nad­mier­ne­go opty­mi­zmu. Ta­ki­mi środ­ka­mi wy­ra­zu chcia­łem wzmoc­nić prze­kaz i po­ka­zać, że życie we­wnętrz­ne może być czymś wię­cej niż pro­stym po­strze­ga­niem rze­czy­wi­sto­ści. Rze­czy­wi­sto­ści, która nigdy już nie bę­dzie dla głu­cho­nie­wi­do­me­go  pro­ta­go­ni­sty taka, jak przed wy­pad­kiem, co nie zna­czy, że musi być gor­sza. A po­ezja w sercu rodzi się wów­czas, gdy czło­wie­ka w po­trze­bie ota­cza­ją lu­dzie, któ­rych może uznać za anio­ły. Ro­zu­miem jed­nak, że taka wizja i forma po­daw­cza może nie prze­ko­ny­wać. Na szczę­ście opi­nie Ryby z bety, do­brze mnie za­szcze­pi­ły na taką oko­licz­ność;)

 

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i opi­nię.

 

 

Edit

Mor­gia­no, li­te­rów­kę już zna­lazł Cień Burzy. Wiem, strasz­nie gry­zie w oczy, ale nie wy­pa­da już po­pra­wiać:/

Reg, masz rację, zda­nie brzmi le­piej.

Dzię­ki za czuj­ność i su­ge­stię.

cała hi­sto­ria zdała mi się zbyt ide­al­na, a przez to wręcz nie­rze­czy­wi­sta, wła­ści­wie nie­mal nie­moż­li­wa do za­ist­nie­nia

Witam w kręgu obroń­ców fan­ta­sty­ki w tym opo­wia­da­niu;)

 

em­pa­tia

Bella Pu­ta­ne­sca! Świet­na opo­wieść!

Ładny tekst. Dla mnie jed­nak tro­chę za mało po­etyc­ki jak na taki (bar­dzo sen­su­al­ny) po­ten­cjał. I tro­chę za bar­dzo opty­mi­stycz­ny, przez co być może zgu­bi­ła się “fa­bu­ła”. Bo ro­zu­miem, że to ma być wę­drów­ka od śmier­ci ku życiu i to życiu tak peł­ne­mu, jak się da: tro­chę za szyb­ko to na­stę­pu­je. 

 

Ale tekst i tak ładny :)

The only excu­se for ma­king a use­less thing is that one ad­mi­res it in­ten­se­ly. All art is quite use­less. (Oscar Wilde)

Mnie nie­ste­ty nie chwy­ci­ło. Tekst jest ład­nie na­pi­sa­ny, ale od­nio­słem wra­że­nie, że sty­li­za­cja me­ta­for jest zbyt abs­trak­cyj­na i wy­ja­ło­wio­na, przez co bo­ha­ter prze­sta­je być ob­cią­żo­nym trud­ny­mi emo­cja­mi czło­wie­kiem, a staje się “myślą ide­al­ną”. Za­bieg ską­d­inąd cie­ka­wy, ale jakby nie do końca wpa­so­wa­ny w resz­tę opo­wia­da­nia. Nar­ra­cja miej­sca­mi przy­po­mi­na mo­dli­twę – ale nie wiem, czy to do­brze, czy to źle : P

I po co to było?

Czyta się przy­jem­nie, tekst utrzy­ma­ny w ta­kiej po­etyc­kiej sty­li­za­cji, która jed­nak na dłuż­szą metę prze­sta­je do mnie prze­ma­wiać. Ogól­nie wy­da­je mi się, że udało Ci się oddać cał­kiem dużo uczuć i emo­cji i stwo­rzyć ładną hi­sto­rię dzie­ją­cą się w spe­cy­ficz­nym świe­cie. 

Do­brze na­pi­sa­ny tekst, jed­nak jak dla mnie za dużo tu ro­man­tycz­ne­go opty­mi­zmu, czy też opty­mi­stycz­ne­go ro­man­ty­zmu, przez co cza­sem zie­wa­łem. Nie­mniej – gdyby nadal można było kle­pać bi­blio­te­kę – kle­pał­bym! ;)

Sorry, taki mamy kli­mat.

Mi­ra­bel­ko,

Nie wiem czy opi­nia, nie była jed­nak z lek­kim prze­ką­sem, bo wy­cho­dzi na to, że je­steś pierw­szą osobą, która nie po­gnie­wa­ła­by się za jesz­cze wię­cej po­ezji;) Nie­mniej dzię­ku­je za lek­tu­rę i po­zy­tyw­ną opi­nię.

Opo­wia­da­nie nie jest tak do końca o czło­wie­ku, któ­re­go do­tknę­ło nie­szczę­ście, ale o lu­dziach któ­rzy go ota­cza­ją. To co on prze­ży­wa, te wszyst­kie emo­cje, tak na­pra­wę opi­su­ją i przed­sta­wia­ją w bla­sku jego uczuć ludzi z jego oto­cze­nia oraz psia­ka.

Tak jak pi­sa­łem już wcze­śniej wy­ide­ali­zo­wa­ny obraz ka­le­kie­go, a jed­nak szczę­śli­we­go czło­wie­ka nie jest próbą prze­ko­na­nia czy­tel­ni­ka, że tak to jest, ale bar­dziej uświa­do­mie­nie, że może tak być wów­czas, gdy lu­dzie z oto­cze­nia głu­cho­nie­wi­do­me­go będą sta­rać się być ty­tu­ło­wy­mi anio­ła­mi.

Ale pew­nie rację ma Psy­cho, że w fer­wo­rze pre­zen­ta­cji kon­kur­so­wych od­czuć, za­gu­bi­łem tro­chę Mil­czą­ce Anio­ły.

 

Syf.ie, Domku, Se­th­ra­el’u,

Dałem się po­rwać kon­kur­so­we­mu kli­ma­to­wi i nie wy­klu­czam, że prze­sa­dzi­łem z eks­pre­sją uczuć i ich na­tę­że­niem. Na swoje uspra­wie­dli­wie­nie po­wiem tylko, że takie było za­da­nie. Po­ka­zać świat wi­dzia­ny przez osobę głu­cho­nie­wi­do­mą. Wy­obra­zi­łem sobie, że osoba taka od­bie­ra bodź­ce ina­czej, bar­dziej prze­ży­wa pro­ste spra­wy, ma nad wyraz roz­bu­do­wa­ny świat we­wnętrz­ny. Mi­nę­ło już tro­chę czasu od za­koń­cze­nia kon­kur­su i mogę obiek­tyw­nie przy­znać, że jak pa­trzy się na opo­wia­da­nie z dy­stan­su i bez kon­kur­so­wej per­spek­ty­wy, ma prawo nużyć.

Pięk­nie dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i po­zo­sta­wie­nie opi­nii. Cenię każdą. Cały czas się uczę.

 

Po­zdro­wie­nia dla Was wszyst­kich.

em­pa­tia

Wcale nie z prze­ką­sem, słowo :)

The only excu­se for ma­king a use­less thing is that one ad­mi­res it in­ten­se­ly. All art is quite use­less. (Oscar Wilde)

Ale tak serio?;)

em­pa­tia

Ładne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Pięk­nie dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i po­zo­sta­wie­nie ko­men­ta­rza. To miłe, zwłasz­cza po takim cza­sie, wi­dzieć, że jesz­cze ktoś prze­czy­tał jedno z moich opo­wia­dań. Ser­decz­no­ści.

em­pa­tia

Nowa Fantastyka