Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Co ja tu robię?– pomyślała Monika, na co dzień prezenterka telewizyjna, siadając przy stoliku w podrzędnym barze. – Jak to?– odpowiedziała sama sobie– Umawiasz się na ,,ciąg dalszy'' telewizyjnej rozmowy z podstarzałym satan– metalowcem w jakiejś mordowni…. A tak w ogóle– dlaczego tu? Nie mogąc znaleźć odpowiedzi na to pytanie, ,,przejechała wzrokiem'' po nieciekawym wnętrzu lokalu. Z obdrapanymi, niegdyś czerwonymi ścianami i kilkoma krzywymi zakurzonymi stolikami, nie budował z pewnością przyjaznej atmosfery. W każdym razie– teraz była tu sama… Tylko przez chwilę jednak. Drzwi wejściowe– oczywiście niezmiernie obdrapane, uchyliły się i do zadymionego wnętrza wszedł oczekiwany przez Monikę stary metalowiec, Romek K. Nie sam jednak, ale w towarzystwie jakiegoś młodego mężczyzny. Nienaganny czarny garnitur i takaż sama koszula tego ostatniego, dziwnie kontrastowały z niechlujnością tak Romka, jak i sfatygowanego wnętrza. Kiedy podeszli, stary muzyk wypalił szybkie – Witam! i z uśmiechem opadł na krzesło. Nieznajomy zaś, skłonił się i szarmancko ucałował dłoń Moniki.
– Wiktor.– przedstawił się i rzucił prezenterce głebokie spojrzenie ciemnych oczu
– Monika, miło mi. Po chwili milczenia zaczął Romek:
– Nie uprzedzałem, że nie przyjdę sam, z góry pszepraszam. Ale Wiktor to bardzo ciekawa postać… Dobra, to po piwku? Skinęli głowami. – Barman– trzy jasne pełne!- zaskrzeczał.
– Dobrze, że dzisiaj w Polsce pije się głównie piwo.– powiedział z uśmiechem Wiktor. – Dawniej w podobnym miejscu uraczyli by nas absyntem. Ohyda… No, ale taka moda była…
-Co, piołunóweczki nie lubimy? Koloryt czasów, wpisowe do towarzystwa…– zaśmiał się Romek. Monika słuchała ze zdziwieniem, po czym powiedziała z uśmiechem:
– Powiedział pan, jakby żył pod koniec XIX wieku. Pozuje pan na dekadenta?
– Byłem i dekadentem, byłem. Ale, wbrew pozorom– trochę to nudne, słuchanie o bólu istnienia też męczy, zwłaszcza w pewnym wieku. Popatrzyła dziwnie, nic nie rozumiejąc. Wiktor nie wyglądał na kogoś kto miał więcej niż trzydziestkę.
– Nie ważne…. No to jak, jest pan ,,prawdziwym satanistą'' jak pan Roman?
– Po prostu Romek– wtrącił muzyk tuż przed dużym haustem zimnego piwa, które właśnie przyniesiono.
– Oh, co za pytanie…. . Nawet kimś więcej. Ale proszę pytać. Co panią ciekawi?
– Taki satanistyczny guru? – Słysząc to, Wiktor po raz kolejny się uśmiechnął. – Dobrze, więc tak: Romek wyraża swój satanizm w muzyce, a pan? Jakim pan jest satanistą? Bo na sadystę od kotów i specjalistę od mrocznych obrzędów pan nie wygląda…
– Tak jakby. Ja rozmawiam z ludźmi.
– I mówi pan zagadkami…– dodała niecierpliwie.
– Ależ wcale. Po prostu dbam o czarne owieczki.
– Jakoś nie widzę, żeby pan propagował kult ,,Czarnego''…
– Oho…. jak diabeł to od razu ,,Czarny'', ,,Zły'' albo ,,Rogaty''…
– No tak się kojarzy. Raczej źle. Chyba, że to diabeł Smętek albo Boruta z babcinej opowieści….– z uśmiechem upiła łyk piwa.
– Pierwszy to nudziarz, jak samo imię wskazuje.– odezwał się jakby do nikogo Romek. – A Rogatka, no cóż– dawno zmienił imię. Prawda Wiktorze?– w ostatnich słowach wybrzmiała ironia.
– Panowie, ale o czym wy mówicie…
– Romek, wypij jeszcze jedno piwo i przestań się nabijać. Bo cię każę po śmierci w jednym kotle z Michaelem J. smarzyć! Do wyboru– wersja czarna lub biała…
– Nie, tylko nie Michael!- zarżał Romek.
– No to spokój… Zmieniłem sobie, bo jak się miałem przedstawiać w dzisiejszych czasach– Rogatka jestem?
– Co?!- wykrztusiła z siebie Monika.
– No ludzie są okropni. Czasy się zmieniają, epoki mijają jak z bata strzelił, imiona też. A diabeł co, nie może!? Nawet Smętek miał sobie wreszcie zmienić na ,,Mefisto'', żeby bardziej dyskotekowo było…
– Stary grzyb na dyskotece?! Prędzej mi kaktus… znaczy ten– pentagram na dłoni wyrośnie…– skrzekliwie zaniósł się śmiechem Romek.
– Mówisz– masz! – W jednej chwili na uniesionej przez metalowca dłoni, na jej wewnętrznej stronie, pojawił się czerwony ślad sześcioramiennej gwiazdy, znany– a jakże, ze szkolnych ścian, ławek i toalet. Muzyk jakgdyby nigdy nic, dalej zachodził się śmiechem.
– Ale jak…– Monika oniemiała.– Niesamowiteee…
– Taka diabelska sztuczka. Bezbolesne. Teraz Romuś mógłby odegrać tytułową rolę w legendzie o czarciej łapie. Dzięki niech będą szefostwu, że mam się zajmować takimi jak on– metalowcami. Smętek, ten to ma z tym techno– szajsem przechlapane…
– No tak…– wydusiła z siebie i spoglądając mętnym spojrzeniem to na Romka, to na Wiktora, nie mogła uwierzyć własnym zmysłom. Zrobiła duży łyk piwa, po czym wymruczała pod nosem: – Nie no, dyskutuję z kilkusetletnim diabłem o mankamentach jego pracy… Nie ma co, ,,ciąg dalszy'' jest coraz ciekawszy… Zawsze miałam słabą głowę, ale żeby po jednym piwie!?!
Humoreska? OK.
W zasadzie to nie wiem co- taki tam sobie tekst bez wielkiej historii. Co ludzie myślą zobaczyć chciałem;p
Tak, to fajne, ale... czy pentagram nie jest gwiazdą pięcioramienną?
Ojej... jest. Przepraszam za wpadkę;p
Nie wiem, czy mi się zdaje, czy ten teks ma na celu ośmieszenie pana Romana Kostrzewskiego? Cos mi się tak wydaje, bo autor najwyraźniej boi się podać nazwiska swojego bohatera. A okreslenie satan-metalowiec, wywołało u mnie salwę gromkiego śmiechu... To może drugie opko będzie o christ-plastikowcu?
Jako parodia fajne, jako próba osmieszenia bądź co bądź legendy polskiego heavy metalu, żałosne. Nie oceniam.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Jeden z ludzi myśli, że tekstowi przydałaby się solidna redakcja i korekta, co podniosłoby walory rzeczonego tekstu.
odpowiedziała sama sobie --- zbędne sama. Jeśli sobie, a nikt przy niej nie kręi się, to wiadomo, że odpowiedziała sobie sama.
,,przejechała wzrokiem'' --- po co ten cudzysłów i dlaczego przejechała? Na wrotkach? Powiodła spojrzeniem, albo jakoś podobnie...
Podział na akapity, przecinki, orty... A szkoda, bo miniaturka wywoływałaby tylko uśmiech jednego rodzaju.
Fasoletti- ja przepraszam jeśli kogoś uraziłem, ale to coś, co popełniłem, nie miało na celu ośmieszenie kogokolwiek.... Określenie ,,satan- metalowiec'' to może i jest dyletanctwo, ale co do pana Kostrzewskiego, to cenię i nawet czasem słucham.
Nie, nie uraziłeś, mnie na pewno nie. Po prostu zwróciłem uwagę na zbieżność z nazwiskiem tego artysty, co w połączeniu z reprezentowanymi przez niego poglądami sprawia, że ten tekst sprawia wrażenie drwiny.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Powiem tak- pan Kostrzewski to taki eee..... archetyp tego typu muzyka. I jakieś naleciałości zostały. A poglądowo to zauważ u mnie dosyć płytko jest, więc nie ma ze czego robić halo. Po prostu taki satanista w krzywym zwierciadle- tu satanista, innym razem piłkarz, ksiądz czy polityk. I tyle;)
Nie no okej, już sie nie czepaim :)
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.