- Opowiadanie: wenlo91 - Potem było już tylko ciekawiej...

Potem było już tylko ciekawiej...

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Potem było już tylko ciekawiej...

– Co ja tu robię?– pomyślała Monika, na co dzień prezenterka telewizyjna, siadając przy stoliku w podrzędnym barze. – Jak to?– odpowiedziała sama sobie– Umawiasz się na ,,ciąg dalszy'' telewizyjnej rozmowy z podstarzałym satan– metalowcem w jakiejś mordowni…. A tak w ogóle– dlaczego tu? Nie mogąc znaleźć odpowiedzi na to pytanie, ,,przejechała wzrokiem'' po nieciekawym wnętrzu lokalu. Z obdrapanymi, niegdyś czerwonymi ścianami i kilkoma krzywymi zakurzonymi stolikami, nie budował z pewnością przyjaznej atmosfery. W każdym razie– teraz była tu sama… Tylko przez chwilę jednak. Drzwi wejściowe– oczywiście niezmiernie obdrapane, uchyliły się i do zadymionego wnętrza wszedł oczekiwany przez Monikę stary metalowiec, Romek K. Nie sam jednak, ale w towarzystwie jakiegoś młodego mężczyzny. Nienaganny czarny garnitur i takaż sama koszula tego ostatniego, dziwnie kontrastowały z niechlujnością tak Romka, jak i sfatygowanego wnętrza. Kiedy podeszli, stary muzyk wypalił szybkie – Witam! i z uśmiechem opadł na krzesło. Nieznajomy zaś, skłonił się i szarmancko ucałował dłoń Moniki.

 

– Wiktor.– przedstawił się i rzucił prezenterce głebokie spojrzenie ciemnych oczu

 

– Monika, miło mi. Po chwili milczenia zaczął Romek:

 

– Nie uprzedzałem, że nie przyjdę sam, z góry pszepraszam. Ale Wiktor to bardzo ciekawa postać… Dobra, to po piwku? Skinęli głowami. – Barman– trzy jasne pełne!- zaskrzeczał.

 

– Dobrze, że dzisiaj w Polsce pije się głównie piwo.– powiedział z uśmiechem Wiktor. – Dawniej w podobnym miejscu uraczyli by nas absyntem. Ohyda… No, ale taka moda była…

 

-Co, piołunóweczki nie lubimy? Koloryt czasów, wpisowe do towarzystwa…– zaśmiał się Romek. Monika słuchała ze zdziwieniem, po czym powiedziała z uśmiechem:

 

– Powiedział pan, jakby żył pod koniec XIX wieku. Pozuje pan na dekadenta?

 

– Byłem i dekadentem, byłem. Ale, wbrew pozorom– trochę to nudne, słuchanie o bólu istnienia też męczy, zwłaszcza w pewnym wieku. Popatrzyła dziwnie, nic nie rozumiejąc. Wiktor nie wyglądał na kogoś kto miał więcej niż trzydziestkę.

 

– Nie ważne…. No to jak, jest pan ,,prawdziwym satanistą'' jak pan Roman?

 

– Po prostu Romek– wtrącił muzyk tuż przed dużym haustem zimnego piwa, które właśnie przyniesiono.

 

– Oh, co za pytanie…. . Nawet kimś więcej. Ale proszę pytać. Co panią ciekawi?

 

– Taki satanistyczny guru? – Słysząc to, Wiktor po raz kolejny się uśmiechnął. – Dobrze, więc tak: Romek wyraża swój satanizm w muzyce, a pan? Jakim pan jest satanistą? Bo na sadystę od kotów i specjalistę od mrocznych obrzędów pan nie wygląda…

 

– Tak jakby. Ja rozmawiam z ludźmi.

 

– I mówi pan zagadkami…– dodała niecierpliwie.

 

– Ależ wcale. Po prostu dbam o czarne owieczki.

 

– Jakoś nie widzę, żeby pan propagował kult ,,Czarnego''…

 

– Oho…. jak diabeł to od razu ,,Czarny'', ,,Zły'' albo ,,Rogaty''…

 

– No tak się kojarzy. Raczej źle. Chyba, że to diabeł Smętek albo Boruta z babcinej opowieści….– z uśmiechem upiła łyk piwa.

 

– Pierwszy to nudziarz, jak samo imię wskazuje.– odezwał się jakby do nikogo Romek. – A Rogatka, no cóż– dawno zmienił imię. Prawda Wiktorze?– w ostatnich słowach wybrzmiała ironia.

 

– Panowie, ale o czym wy mówicie…

 

– Romek, wypij jeszcze jedno piwo i przestań się nabijać. Bo cię każę po śmierci w jednym kotle z Michaelem J. smarzyć! Do wyboru– wersja czarna lub biała…

 

– Nie, tylko nie Michael!- zarżał Romek.

 

– No to spokój… Zmieniłem sobie, bo jak się miałem przedstawiać w dzisiejszych czasach– Rogatka jestem?

 

– Co?!- wykrztusiła z siebie Monika.

 

– No ludzie są okropni. Czasy się zmieniają, epoki mijają jak z bata strzelił, imiona też. A diabeł co, nie może!? Nawet Smętek miał sobie wreszcie zmienić na ,,Mefisto'', żeby bardziej dyskotekowo było…

 

– Stary grzyb na dyskotece?! Prędzej mi kaktus… znaczy ten– pentagram na dłoni wyrośnie…– skrzekliwie zaniósł się śmiechem Romek.

 

– Mówisz– masz! – W jednej chwili na uniesionej przez metalowca dłoni, na jej wewnętrznej stronie, pojawił się czerwony ślad sześcioramiennej gwiazdy, znany– a jakże, ze szkolnych ścian, ławek i toalet. Muzyk jakgdyby nigdy nic, dalej zachodził się śmiechem.

 

– Ale jak…– Monika oniemiała.– Niesamowiteee…

 

– Taka diabelska sztuczka. Bezbolesne. Teraz Romuś mógłby odegrać tytułową rolę w legendzie o czarciej łapie. Dzięki niech będą szefostwu, że mam się zajmować takimi jak on– metalowcami. Smętek, ten to ma z tym techno– szajsem przechlapane…

 

– No tak…– wydusiła z siebie i spoglądając mętnym spojrzeniem to na Romka, to na Wiktora, nie mogła uwierzyć własnym zmysłom. Zrobiła duży łyk piwa, po czym wymruczała pod nosem: – Nie no, dyskutuję z kilkusetletnim diabłem o mankamentach jego pracy… Nie ma co, ,,ciąg dalszy'' jest coraz ciekawszy… Zawsze miałam słabą głowę, ale żeby po jednym piwie!?!

Koniec

Komentarze

Humoreska? OK. 

W zasadzie to nie wiem co- taki tam sobie tekst bez wielkiej historii. Co ludzie myślą zobaczyć chciałem;p

Tak, to fajne, ale... czy pentagram nie jest gwiazdą pięcioramienną?

Ojej... jest. Przepraszam za wpadkę;p

Nie wiem, czy mi się zdaje, czy ten teks ma na celu ośmieszenie pana Romana Kostrzewskiego? Cos mi się tak wydaje, bo autor najwyraźniej boi się podać nazwiska swojego bohatera. A okreslenie satan-metalowiec, wywołało u mnie salwę gromkiego śmiechu... To może drugie opko będzie o christ-plastikowcu?
Jako parodia fajne, jako próba osmieszenia bądź co bądź legendy polskiego heavy metalu, żałosne. Nie oceniam.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jeden z ludzi myśli, że tekstowi przydałaby się solidna redakcja i korekta, co podniosłoby walory rzeczonego tekstu.
odpowiedziała sama sobie --- zbędne sama. Jeśli sobie, a nikt przy niej nie kręi się, to wiadomo, że odpowiedziała sobie sama.
,,przejechała wzrokiem'' --- po co ten cudzysłów i dlaczego przejechała? Na wrotkach? Powiodła spojrzeniem, albo jakoś podobnie...
Podział na akapity, przecinki, orty... A szkoda, bo miniaturka wywoływałaby tylko uśmiech jednego rodzaju.

Fasoletti- ja przepraszam jeśli kogoś uraziłem, ale to coś, co popełniłem, nie miało na celu ośmieszenie kogokolwiek.... Określenie ,,satan- metalowiec'' to może i jest dyletanctwo, ale co do pana Kostrzewskiego, to cenię i nawet czasem słucham.

Nie, nie uraziłeś, mnie na pewno nie. Po prostu zwróciłem uwagę na zbieżność z nazwiskiem tego artysty, co w połączeniu z reprezentowanymi przez niego poglądami sprawia, że ten tekst sprawia wrażenie drwiny.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Powiem tak- pan Kostrzewski to taki eee..... archetyp tego typu muzyka. I jakieś naleciałości zostały. A poglądowo to zauważ u mnie dosyć płytko jest, więc nie ma ze czego robić halo. Po prostu taki satanista w krzywym zwierciadle- tu satanista, innym razem piłkarz, ksiądz czy polityk. I tyle;)

Nie no okej, już sie nie czepaim :) 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka