- Opowiadanie: Rev - Dziecięcy lęk spełniony

Dziecięcy lęk spełniony

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Dziecięcy lęk spełniony

Już od dwóch godzin Veronika siedziała skulona w kącie zniszczonego wieżowca. Przestawiła biurko tak, żeby zasłaniało ją od strony szczątków szyb, które kilka dni temu tworzyły ścianę. Trochę, żeby pozostać niezauważoną, a trochę żeby przypadkowo nie wyleciała na ulicę z drugiego piętra. Nogi jej tak zdrętwiały, że mogłyby w ogóle do niej nie należeć. Wrażenie podobne do tego, kiedy się nagle przejdzie do marszu po dziesięciokilometrowym, nieustannym biegu.

Od pół minuty, centymetr po centymetrze próbowała wyprostować nogi.

TRZASK!

Zamarła, serce podeszło jej w okolice trzeciego migdałka. Ale żaden inny dźwięk już się nie pojawił. Odetchnęła najciszej jak potrafiła. Zaczęła przesuwać nogi o kolejne centymetry. Wreszcie je wyprostowała. Upewniła się, że czubki butów nie wychodzą za krawędź biurka i oparła głowę o ścianę.

Kiedyś, jak była mała, mama opowiadała jej bajki o smokach i księżniczkach. Bała się smoków, więc mama powiedziała, że dawno wyginęły, a tata, że z logistycznego punktu widzenia nikt nie widział smoka od tak dawna, że za życia Veroniki też na pewno nikt żadnego nie zobaczy. Wniosek taki, że nie należy się smoków bać.

Nie mogli przecież wiedzieć, że logika jest ostatnią rzeczą, o której się myśli, chowając się w piwnicach przed tymi gadopodobnymi bestiami wszelkich rozmiarów i kolorów. Należeli do pokolenia głupich ludzi, którzy wierzyli w bajki o złych kłusownikach dziesiątkujących słonie, o bandzie wygłodniałych królików, które zjadły 1/3 Australii albo o chorobach „wściekłych krów”. Dopiero kiedy cała hodowla przeniosła się na zamknięte, kontrolowane tereny ludzie dowiedzieli się prawdy. Smoki zaczęły szukać pożywienia w miastach. Niektóre z nich pojawiały się i znikały niezauważone – prawdopodobnie, bo zostały w końcu niezauważone. Inne były zabijane, jak lisy kradnące kury z zagrody. Wtedy reszta smoków przybyła, żeby zemścić się na zabójcach swoich pobratymców. To właściwie tylko teoria spiskowa, w końcu żaden człowiek raczej nie był nigdy smokiem i nie może wypowiadać się w ich imieniu. Mimo wszystko ludzie nie mogli być stuprocentowo pewni zamiarów tych ponoćwymarłych istot. Można jednak przypuszczać, ale z ogromną ostrożnością, że jeśli wszędzie pełno jest nieprzyjemnych dla oczu ciał, spalonych domów, zapłakanych dzieci i drastycznie rosnących cen za konserwy, to istnieje cień szansy, że istoty z gatunku krasnali i gadających kotów nie są wybitnie przyjaźnie nastawione.

 W popłochu ludzie zaczęli się chować. Atak na miasto Veroniki nastąpił kiedy wracała ze szkoły. Nie miała jak dostać się do domu, więc schowała się na jednym z pięter zniszczonego wieżowca. W piwnicy też chowali się ludzie, ale stwierdziła, że jeśli byłaby smokiem, to najpierw rzuciłaby się na grupę ofiar skupionych w jednym miejscu, bez wielu możliwości ucieczki. Szczególnie jeśli byłaby małym smokiem, który może się wszędzie wcisnąć.

Myśląc racjonalnie próbowała sobie przypomnieć co wie o smokach. Prawdopodobnie należą do gadów, jak dinozaury. Jeśli są z nimi spokrewnione, nie należy z nimi walczyć, tylko się chować. Ponadto reagują na ciepło. Było lato, wyjątkowo upalne, więc paradoksalnie usadowiła się jak najdalej od wciąż działającej klimatyzacji. Temperatura jej ciała mogła być podobna do temperatury otoczenia, więc niejako zlewała się z tłem, co byłoby niemożliwe tuż przy wylocie klimy. Wiedziała też, że gady składają jaja, ale to nie wydawało się szczególnie istotne. Nie słyszała jeszcze o istotach, które dążą do prokreacji podczas polowania. Z istotnych informacji wytypowała trzy: dobry wzrok, zmiennocieplność i prawie zerowe czucie w grubej skórze. Nie mogła sobie tylko przypomnieć czy dobrze słyszą, więc na wszelki wypadek była cicho.

Tak przesiedziała kilka godzin. Pod wieczór zaczęło się robić chłodno, a ona była głodna, spragniona i, rzecz jasna, wystraszona. Co jakiś czas dochodziły ją krzyki i jęki, łopot skrzydeł i ryki. Zbliżająca się szybko noc i wyczerpanie nie ułatwiały sytuacji. W końcu nie wytrzymała i powoli, powolutku, cichutko, instynktownie spłycając oddech, wyszła na korytarz. Za każdym załomem wyglądała czy na pewno nigdzie nie widać niczego podejrzanego. Zwracała uwagę na wszystkie szelesty i błyski, które w normalnych okolicznościach zbyłaby machnięciem ręki. W ten sposób dotarła do aneksu kuchennego. Otworzyła pierwszą od wejścia szafkę – skrzypiała niebotycznie – i znalazła tylko paczki kawy w proszku i herbaty. Prawie się zaśmiała na myśl o parzeniu herbaty w tym momencie. Drugą szafkę otworzyła już szybkim, zdecydowanym ruchem. Pewnie też skrzypiały, ale na częstotliwościach niesłyszalnych dla człowieka. I, oby, dla smoka. Tam nie było kawy ani herbaty. Były za to całe pokłady widelców, złoża talerzyków i hałdy kubków z napisami typu „kocham mojego szefa”.

Drzwiczki szafki najbliżej okna były zepsute, trochę krzywe i uchylone – prawdopodobnie nikomu nie chciało się z nimi szarpać. Zrezygnowana podeszła do nich chwilowo zapominając, że powinna być cicho.

W tej szafce faktycznie było jedzenie – resztki chleba, konfitury, cukier w saszetkach i porozbijane jajka.

Spomiędzy jajek patrzyły na nią cztery malutkie, czarne oczka malusich, róźowiutkich smoczków.

Koniec

Komentarze

Interesująca koncepcja, ale znowu – to wygląda na początek. Jeśli to jednak zakończenie, to dość otwarte.

które zjadły 1/3 Australii

Liczby raczej piszemy słownie.

Dopiero kiedy cała hodowla przeniosła się na zamknięte, kontrolowane tereny ludzie dowiedzieli się prawdy.

Miało być “na” czy “poza”? Bo skoro zamknięte i kontrolowane, to skąd się dowiedzieli? Ale może źle interpretuję i smoki trafiły do miast, z jakiegoś powodu zamkniętych.

Nie słyszała jeszcze o istotach, które dążą do prokreacji podczas polowania.

Hej! Nie słyszała o modliszkach? ;-)

Gady naprawdę widzą w podczerwieni? Nigdy o tym nie słyszałam.

W jaki sposób duży smok złożył jaja w szafce? Ale może w pysku przyniósł…

Babska logika rządzi!

No proszę! Niejako druga strona medalu. Niby zaledwie pojedyncza scenka, ale treści myśli bohaterki pozwalają poznać tak zwane tło i samą protagonistkę. Temat, czyli smoki, stary jak fantasy, ale trochę zindywidualizowany w przedstawieniu – i to zakończenie, półotwarte na kontynuację, niczego nie rozstrzygające definitywnie. Tak trzymać, Koleżanko!

No, z jednym wyjątkiem… Czy zawiasy skrzypią niebotycznie?

Czy opisanie scenki miało na celu uświadomienie czytelnikom, że smoki wylęgają się w szafkach kuchennych? ;-)

Jak na tak króciutki tekścik, jest w nim sporo usterek.

 

Już od dwóch go­dzin Ve­ro­ni­ka sie­dzia­ła sku­lo­na w kącie znisz­czo­ne­go wie­żow­ca. – Umiem sobie wyobrazić siedzenie w kącie pokoju, ale nie w kącie wieżowca, choćby i zniszczonego. Nawet powiedzenie, że ktoś siedzi w kącie mieszkania, jest dość mało precyzyjne.

 

Ale żaden inny dźwięk już się nie po­ja­wił. – Pojawia się chyba coś, co można zobaczyć, a dźwięku ujrzeć nie można.

 

Kie­dyś, jak była mała, mama opo­wia­da­ła jej bajki… – Wolałabym: Kie­dyś, gdy była mała, mama opo­wia­da­ła jej bajki

 

które zja­dły 1/3 Au­stra­lii… – Liczebniki zapisujemy słownie.

 

pewni za­mia­rów tych po­no­ćwy­mar­łych istot. – Brak spacji.

 

czar­ne oczka ma­lu­sich, ró­źo­wiut­kich smocz­ków. – …czar­ne oczka ma­lu­sich, ró­żo­wiut­kich smocz­ków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W wyrazie “ponoćwymarłych” brakuje spacji celowo. Stworzyłam neologizm.

Napisałam, że smoki są wszelkich rozmiarów i kolorów.

Co zaś się tyczy ‘schowania się w rogu budynku” i “widzenia w podczerwieni” to tylko skróty myślowe mające coś zobrazować. ;)

Zakończenie jest otwarte, ale celowo. W punkcie kulminacyjnym wyobraźnia czytelnika podpowiada mu najróżniejsze biegi zdarzeń. Chciałam uzyskać taki właśnie efekt. :) Zresztą kompozycja może być zarówno otwarta jak i zamknięta. Jako przykład kompozycji otwartej mogę podać, nie wierzę, że to robię, Przedwiośnie.

Co do liczebników – zanotowane!

I tak – moje zawiasy skrzypią niebotycznie! :D

Nie ma potrzeby tworzenia – w tym przypadku pozornych – neologizmów, gdy ma się do powiedzenia to, co doskonale i w pełni zawiera się w treściach już istniejących słów i zwrotów.

Najwidoczniej masz w meblach zawiasy jedyne w swoim rodzaju. :-)

Twój tekst, Twoje decyzje o treści i formie, w każdym szczególe.

logistycznego – a nie przypadkiem logicznego? :) Nie wiem co to za specjalny, logistyczny, punkt widzenia ;P

Co do tekstu, to sporo małych usterek, które bardzo przeszkadzały w całościowym odbiorze. Pomysł ciekawy, nawet polubiłem bohaterkę, za jej “trzeźwe” myślenie :) Rozumiem, że zakończenie było zaplanowane, ale wybacz – jest słabe. No bo co się może stać, na dobrą sprawę? Zjedzą ją, albo nie zjedzą. Sorry, nie przekonuje mnie tutaj twoje tłumaczenie :) Otwarte zakończenie można dać w tekście, który ma już jakieś podłoże, a nie w szorcie :) Moim zdaniem. Pozdrawiam! 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Jakieś to takie… mdłe.

 

Warsztatowo mogłoby być o wiele lepiej (choć da się czytać), a fabularnie to całe smocze postapo to stara, wyblakła klisza. Żeby choć coś oryginalnego dodać… A te smoki w szafce – bzdura. Jakie zwierze znosi jaja tam, gdzie poluje? 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Bardziej scenka niż opowiadanie. Nie przekonało mnie.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

“Niektóre z nich pojawiały się i znikały niezauważone – prawdopodobnie, bo zostały w końcu niezauważone.“ – o co chodzi w tym zdaniu?

 

Zdecydowanie przedstawiony fragment wydaje się… właśnie fragmentem. Początkiem, zalążkiem historii. Co dalej z bohaterką, co dalej ze smoczkami?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

W tym zdaniu chodzi o to, że te smoki zostawiały ślady swojej bytności, ale nie możliwością było udowodnienie im winy, skoro nikt ich samych nie przyłapał na gorącym uczynku, ludzie mogli co najwyżej się domyślać, spekulować.

Ponieważ z różnych źródeł byłam proszona o dokończenie wątku, postaram się to zrobić w jak najkrótszym czasie! :) Wszystkie takie pytania o dalsze losy bohaterów są dla mnie niezwykle cenne, bo pokazują, że nawet nieświadomie, albo i wbrew własnej woli czytelnik chce się tego dowiedzieć, co z kolei oznacza, ze tekst nie jest mu zupełnie obojętny. Dzięki! :D

 

Początek z dziewczynką jest intrygujący, to fakt, ale chodzi nam raczej o samo ucięcie tekstu, prowadzisz bohaterkę przez świat i ni stąd ni

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Podpisuję się pod zdaniem Kwisatz Haderacha.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Do mnie nie przemówiło.

Sorry, taki mamy klimat.

Nowa Fantastyka