
Pojmanie czarownicy nie zdarza się co dzień. Nic zatem dziwnego, że mieszkańcy wioski tłumnie wylegli na Plac. Wszyscy przyszli. Nawet Piźniony Szymek, miejscowy przygłup. Nawet stara Parzycha, ślepa już prawie i mocno przygłucha. Nikt nie chciał przegapić znakomicie zapowiadającego się widowiska.
Wiedźma była już przywiązana do stojącego na środku Placu Słupa. Młoda była i urodziwa. Jak to wiedźma. Wiadomo wszak, że Zły sługom swoim wieczną młodość i urodę zapewnia. Niejeden z mężczyzn na widok wychylającego się tu i ówdzie spod podartego lnianego giezełka ciała westchnął i szepnął z cicha: “Szkoda”. I zaraz żegnał się pobożnie by odgonić rodzące się we łbie omamy. Tak, tak. Mamiła suka do samego końca. A koniec ten był już bliski. Księży parobek kładł bowiem u jej stóp ostatnią wiązkę chrustu i kilka dobrze nasmołowanych bierwion.
– Patrzajcie no, kumie – rzekł jeden ze zgromadzonych w tłumie chłopów do sąsiada – to dopiero pierwsza wiedźma tego roku. A niedługo już święty Jan.
– Słusznie prawicie, kumie. Nie obrodziły latoś.
– Cichajcie – syknął ktoś z tyłu – wójt przemawia.
I rzeczywiście. Wójt lubił przemawiać i za nic nie przepuściłby takiej okazji.
– Boli mię – zaczął – powiadam wam ludziska, boli mię, żeśmy służce piekielnej żyć pomiędzy sobą pozwolili. Żeśmy jej chałupę po świętej pamięci Jarudze ofiarowali, kiedy tu do nas kilka zim temu zawitała. Żeśmy się na jej matactwach nie wyznali. I trzebaż było dopiero, żeby nasz obecny tutaj pleban w obejście jej przypadkiem zawitał i niecne jej praktyki rozeznał. Mówcie dobrodzieju jak to było.
Proboszcz, niestary jeszcze, ale mocno już brzuchaty, wystąpił przed wójta.
– Wracałem ci ja wczoraj z codziennej mej przechadzki. Ku kościołowi zmierzałem…
Ludzie pokiwali głowami. Wszyscy znali zamiłowanie księdza do wędrówek po okolicy. Niech se chodzi – zgadzano się powszechnie – i tak nic lepszego po całych dniach do roboty nie ma.
– Droga wypadła mi mimo Jarugowej chaty. – kontynuował swą opowieść pleban – Błyski dziwne, ogniste w jej oknach obaczyłem. Mniemając, iż gore, z pomocą ruszyłem. Kiedym jednak drzwi otwarł ujrzałem tę oto niewiastę, która nad kotłem pochylona, zaklęcia jakoweś pod nosem mrucząc, dziwnie pachnącą miksturę warzyła. A izba cała obwieszona była zielem wszelakim. I ksiąg różnych bez mała tuzin w niej znalazłem.
– Czytać umi! – wrzasnął ktoś z tłumu. – Spalić wiedźmę!
– I co z tego, że czytać umiem – odezwała się nagle milcząca do tej pory przywiązana do Słupa dziewczyna – wielu umie. A ja choroby zamawiać potrafię. Ludzi leczyć. Pomóc chciałam.
– Milcz nieszczęsna – przerwał jej ksiądz – wszak wie o tym każdy, iż choroby, jak i dobro wszelakie przez Boga ludziom zsyłane są. Zamawianie ich sprzeciwianiem się wyrokom Boskim jest i jako takie stosem karane być winno. Leczyć potrafisz? Ciekawym wielce od kogo wiedzę tę posiadłaś jeśli nie od Szatana.
Tłum zafalował i zaszemrał. W takich razach tłum musi falować i szemrać. Taka jest właśnie rola tłumu. Ksiądz zaś, porwany zapałem, zaczął krzyczeć:
– Primo: jeno Szatan i sługi jego wolę Bożą lekceważyć się odważają. Secundo: wiadomym jest powszechnie, iż niewiasta w mocy Szatana się znajdująca, nie tylko nakazów jego słucha, ale też żyje z nim jak z mężczyzną…
– I czytać umi! – powtórzył głos z tłumu – spalić wiedźmę!
– …ale też żyje z nim jak z mężczyzną, na owoce onego związku nie bacząc. Owoce te okazać się zaś mogą…
– Nie o to idzie komu tyłka nadstawiałam – wpadła mu w słowo czarownica – jeno o to, że tobie nadstawić nie chciałam. Powiedz wszystkim, po coś do mnie wczoraj przyszedł klecho.
– Dość tego – krzyknął pobladły nagle pleban i porwawszy pochodnię przytknął ją do stosu – darowuję ci te oto oczyszczające płomienie. Niech wypalą z twej duszy zło wszelkie.
– Niech płonie! Czytać umi!
Płomienie ogarnęły przywiązaną do Słupa postać.
***
Nikt nie zwracał uwagi na dwóch, trzymających się na uboczu, mężczyzn. Ubrani w eleganckie garnitury, opierali się o najnowszy model mercedesa i obserwowali rozgrywające się na placu wydarzenia. Uśmiechali się przy tym dobrotliwie, z taką jakąś ojcowską pobłażliwością.
– Niezwykle udany samosąd – odezwał się jeden z nich – nieprawdaż kolego pośle.
– Rzeczywiście. Wiele udało się osiągnąć od wygranych w 2011 roku wyborów parlamentarnych.
– I to w niespełna pięćdziesiąt lat. – dodał pierwszy – Ale nie zapominajmy, jak dużo jeszcze jest do zrobienia.
Wsiedli do samochodu i odjechali.
***
Jakiś czas potem było po wszystkim. Ludziska rozchodzili się do chałup. Opodal dogasającego powoli stosu kołysał się mocno już zniszczony transparent: “…wo I Spraw…”. Nikomu nie przeszkadzało, że jest częściowo nieczytelny. I tak prawie nikt już nie potrafił go przeczytać.
Taka się trafiła satyra polityczna. Interesująco stylizowane widowisko. Podobało się. Z tym transparentem... powinien być raczej obok stosu, a nie nad nim, bo nad to by spłonął całkiem. A mercedes... nie lepiej maybach?
wiesz co? Ty piszesz jakoś tak obok...siebie, jakbyś bał się przekroczyć Rubikon. Niby pisać potrafisz, warsztat sklecony jest na miarę rzemieślnika, ale czy nie możesz tak walnąć coś od siebie, tak żebym poczuł, co?
Puenta jest niby fajna, choć przerysowana, ale czegoś brakuje. Jest albo za mało dosadne, albo zbyt dosłowne. Nie jestem w stanie się zdecydować, które.
Za to stylizacja dialogów bardzo sprawna i ten element dla mnie bez zarzutu, podoba się.
Mi się strasznie podobało. I wyprzedziłes mnie, bo pisze własnie opowiadanie o paleniu na stosie, które możliwe że dziś wrzucę, ale trudno. Będzie w innym stylu więc o plagiat mnie nie posądzisz:P Ale wracając do sedna, fajny styl i puenta mnie rozbroiła kompletnie. Zwłaszcza ten szyld. Mocna, solidna piątka z plusem.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Puenta, nie spodziewałem się jej. Od początku myślałem, że akcja dzieje się w średniowieczu. Ale o to chyba chodziło. Oczywiście 5.
Opowiadanie przyjemnie się czyta, rozbawiło mnie, ale zaraz potem swoje akapity dopisało życie ;) Szlam dziś Krakowskim Przedmieściem obok pałacu prezydenckiego i trafiłam na demonstrację yyy... chyba przeciwko wszystkiemu, zważywszy na różnorodność haseł na transparentach. Lekki popłoch mnie ogarnął, kiedy zobaczyłam fanatyzm co poniektórych. Mam nadzieję, że twoje opowiadanie jednak prorocze nie będzie, ale od dziś jestem w stanie w to uwierzyć ;)
Nie mam nic przeciwko polityce w literaturze, samemu zdarza mi się politykę obsmarować, więc opowiadania baranka czytam z przyjemnością.
Dałem 6
Jak mnie znasz, że nie lubię politycznych szortów, to ten mi się spodobał :) 5 ode mnie.
Nawet się zalogowałem, a co :P
Wygląda na to, że ktoś dowalił Ci jedynkę. Pewnie jakiś zwolennik stosów (albo konkretnej partii).
OK.
I moje nic nie warte: Nie OK.
Lubię sztukę dla sztuki, nie slogany, niezależnie od ukierunkowania.
- Niezwykle udany samosąd – odezwał się jeden z nich – nieprawdaż kolego pośle. => (...) nich. --- Nieprawdaż, kolego pośle?
Oby nie okazało się prorocze. Pięć dziesiecioleci to jeszcze nic, ale pięć tak kształconych i wychowywanych pokoleń... *)
*) oczywiście uogólnienie, wyjątki zawsze(?) będą.
Baranku, no dobrze, chodziło mi o coś, co w zasadzie obecnie już nie dość, że zdechło, nie dość, że zaśmierdło, to już chyba nawet powoli mchem porasta... I nie chodzi tu o humor, tylko o to, co mówi dżem po otwarciu. Czyli - dobrze zaczynasz, ale źle kończysz.
Baranek jak zawsze w formie, sam tekst czyta się świetnie, tylko... zbyt dosłowne to jest. Szczególnie ta linijka z wyborami parlamentarnymi - brzmi to jak puszczanie oczka do czytelnika, a nie dialog między posłami. Jak w filmach, gdzie koniecznie trzeba wprowadzić jedną mniej kumatą postać, aby reszta mogła jej (i przy okazji widzom) tłumaczyć co bardziej zawiłe sprawy.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Heh, tekst napisany fajnie, tylko...
Nie rozumiem tego.
Europa Zachodnia laicyzuje się na potęgę. Niedługo to tam na stosie będą palić, ale nie za czary, tylko za okazywanie jakichkolwiek uczuć religijnych (na razie tylko grzywny nakładają).
Islam jest obecnie najszybciej rosnącą religią na świecie i dużo bardziej agresywną niż chrześcijaństwo.
Wspomniani przez kogoś obrońcy krzyża nie tyle biją innych co dostają łomot od bandy chuliganów.
Ale z kołem do koła jesteśmy straszeni wizjami, ze oto katofaszyzm podnosi ohydny łeb i jak szybko czegoś nie zrobimy, to już za chwileczkę, już za momencic inkwizytorzy przyjdą nocą i krucyfiksami w drzwi załomocą.
Szkoda, że chcesz pisać agitki. Bo niestety, biorąc pod uwagę zakończenie, to ten tekst jawi się trochę niczym opowiadania Henryka Tura w ,,Magazynie Fantastycznym" w rodzaju ,,Ksiądz wstał rano, zgwałcił ministranta, okradł wiernych,upił się, poszedł spać" czy też ,,Ksiądz wstał rano, upił się, okradł wiernych, zgwałcił ministranta, poszedł spać", oraz ,,Ksiądz wstał rano..."
I tak, głosowałem na Prawo i Sprawiedlwość. Po trosze na przekór tym wszystkim, którzy histeryzowali, że Kaczory to potwory.
Jest satyra i satyra. Jak widzę Majewskiego, to wiem, że gość się śmieje z każdego polityka, co zrobi coś głupiego. Jak widzę Wojewódzkiego, to wiem, że chce po prostu opluć przeciwników.
Gedeon: w kontekście ataku w Norwegii wydaje się, że nie masz racji. Ekstremizmu trzeba się bać, także tego w wydaniu katolicko-prawicowym. I co kogo obchodzi na portalu literackim na kogo (z przekory) zagłosowałeś.
Erreth: norweski zamach pokazuje raczej, że należy bać się głupoty (choć istotnie, tej ekstremalnej najbardziej). Wszakże poglądy do "wydania katolicko-prawicowego" pasują przede wszystkim tym, którzy jak kukułcze jajo chcieliby go wrzucić do ogródka z transparentem "Bóg, honor, ojczyzna". Na jego temat polecam dwa teksty, zanatgonizowanych skądinąd ze sobą, politologów:
http://nczas.home.pl/wiadomosci/europa/poglady-mordercy-z-norwegii-brevik-to-nie-oszolom-skrajnej-prawicy/
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110726&typ=my&id=my05.txt
Fajne. Ale rzeczywiście, część dialogu posłów trochę sztywna. Normalny człowiek nie podaje daty czegoś, co stało się pół wieku temu.
Babska logika rządzi!
Nie porwało.
Zaskoczenie było, ale sam twist to trochę za mało, bo puenta na znaną nutę.
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Proroczy to szort, oj, proroczy…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Strach się bać. Pisarze miewali wizje prorocze. :) Warto było odkurzyć.
Bardzo przyjemne się czytało. Dało się poczuć klimat zaściankowej wsi. W dodatku napisane bardzo zgrabnie i lekko. Zakończenie do mnie nie przemawia, ale początek i rozwinięcie naprawdę fajne :)