- Opowiadanie: Wicked G - Skrzydła albatrosa

Skrzydła albatrosa

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Skrzydła albatrosa

 Pierwszy raz zauważyła go, kiedy stał nad brzegiem strumienia w dzikim zagajniku za miastem. Popielaty odcień skóry mocno wyróżniał się na tle majowej zieleni wierzb, podobnie jak szeroko rozpięte, białe skrzydła obwiedzione paskiem czerni. Fantom człowieka; nagi, bez twarzy, uszu, genitaliów. Jakby wykuty z szarego głazu. Tylko te skrzydła – zupełnie naturalne, choć nieproporcjonalnie wąskie w stosunku do reszty ciała.

Smycz wyślizgnęła się jej z rozluźnionej dłoni. Labrador uciekł gdzieś w siną dal. Odwróciła się tylko na chwilę i ponownie wlepiła wzrok w dziwną istotę. Lęk paraliżował wszystkie mięśnie. Popielaty anioł też się nie poruszał. Czyżby był tylko rzeźbą?

Nie. Nagle złożył skrzydła, po czym skierował twarz w jej stronę. Dzieliło ich zaledwie kilkanaście metrów.

– Dlaczego mnie obserwujesz?

Strach ostatecznie przezwyciężył ciekawość. Kobieta zaczęła uciekać.

 

***

 

Pierwszy raz zauważyła go koło boksu Kowalskiego, na przeciwległym końcu biura. Znad faktury za aktualizację systemów operacyjnych w komputerach osobistych na całym piętrze mignęły jej białe i czarne pióra. Zrzuciła to na karb zmęczenia po nieprzespanej nocy. Lecz gdy facet od obsługi IT już poszedł, wysoki, szary człowiek ze skrzydłami pojawił się znowu. Kroczył środkiem przejścia, prosto w jej stronę. Obróciła się na pięcie i podążyła do swojego boksu. Nie może dać po sobie poznać, że widzi jakieś zjawy. Co wtedy pomyślą o niej koledzy z pracy? Zasiadła przy biurku i jak gdyby nigdy nic zaczęła starannie układać leżące na nim papiery.

– Popatrz na mnie.

Mimowolnie spojrzała w lewo. Stał w przerwie pomiędzy regipsami i omiatał ją nieistniejącym wzrokiem. Potrząsnęła głową i przetarła dłońmi po twarzy.

„To tylko przewidzenia.”

Gdy odsłoniła oczy, już go nie było.

 

***

 

Na szczęście pies od razu wrócił do domu, więc rodzice nie mieli do niej pretensji. Wiele dałaby, żeby wreszcie móc się wyprowadzić na swoje. Niestety, nieukończone studia nie dawały perspektyw na znalezienie lepszego źródła utrzymania niż stanie na kasie w perfumerii. Może gdyby znowu spróbowała, to by się udało. Sama nie wiedziała, co ją powstrzymuje. Strach przed porażką? Lenistwo? Próbowała też szczęścia za granicą. Ostatni wyjazd do pracy skończył się ograbieniem z pieniędzy i paszportu. Kolejnego razu wolała nie ryzykować. Na księcia z bajki też nie miała co liczyć. Jedyni, u których miała jakiekolwiek szanse, składali tostery na lince, a co sobotę stali pod monopolowym ze Złotym Denarem w ręku. Skazana przez los i własną beznadziejność na wegetację w malutkim pokoiku, na którego ścianach jeszcze niedawno wisiały plakaty z pisemek dla nastolatek. Zaraz, to było dobre kilkanaście lat temu.

Nienawidziła tej zatęchłej, zagraconej piwnicy. Matka kazała jej przynieść rozkładane krzesła. Dziś będą mieli gości.

Otworzyła nieco nadgryzione przez korniki drzwi, wymacała przełącznik i zapaliła nieosłoniętą żarówkę. Siedział na wieżyczce z felg do fiata 126p.

Dlaczego wciąż za mną podążasz?

Jego skrzydła ocierały się o sufit. Ramiona zwisały bezwładnie między nogami. Przez przygarbioną sylwetkę sprawiał wrażenie smutnego.

– Kim jesteś? – szepnęła przestraszona.

Lękała się, choć przeczuwała, że nie stanowi dla niej zagrożenia. Może to była tylko halucynacja?

Dla Brygidy jestem wszystkim. Dla Brygidy jestem niczym.

Znał jej imię. Ale co miałyby oznaczać te słowa?

– Ja ciebie nie śledzę. To ty pojawiasz się tam, dokąd zmierzam.

Lecz to ty chcesz, żebym był przy tobie. I ty nie chcesz, żebym był przy tobie.

Niczego nie rozumiem. Jesteś jakimś aniołem?

Jestem aniołem. Jestem szatanem. Uratuję cię. Zniszczę cię.

Brygida nie wiedziała, co odpowiedzieć. Odruchowo przeżegnała się.

- Jestem tym, o co się modlisz. Jeszcze się o tym przekonasz.

Zniknął.

 

***

 

Udało się. Nikt nie zauważył niczego podejrzanego. Może powinna skonsultować się z poradnią zdrowia psychicznego? Nadmierny stres widocznie jej nie służy. Cóż na to poradzić, praca w korporacji ma swoją cenę…

Mąż był w delegacji, a opiekunka przed chwilą odprowadziła jej ukochaną córeczkę na lekcję tańca. Czas na chwilę dla siebie. Rozsiadła się wygodnie na kanapie obitej czarną skórą, włączyła radio i zabrała się do lektury najnowszego wydania „Cosmopolitana”.

Po przeczytaniu kilku artykułów uniosła wzrok, żeby spojrzeć na zegarek wiszący nad rustykalnym kominkiem. O dziewiętnastej leciał mecz reprezentacji Polski, który miała nagrać dla Miśka.

To znowu ten anioł. Siedział na fotelu, opierając podbródek o dłonie. Spore skrzydła wystawały poza oparcie.

Dlaczego mnie odrzucasz?

Krzyknęła ze strachu i cisnęła w niego magazynem. „Cosmopolitan” plasnął o niemal doskonale okrągłą czaszkę i spadł na podłogę, nie robiąc żadnego wrażenia na popielatym fantomie.

– Czym ty jesteś? – wrzasnęła, cała roztrzęsiona.

Dla Brygidy jestem wszystkim. Dla Brygidy jestem niczym.

Znał jej imię. To niemożliwe, to musi być zły sen, wręcz koszmar!

– Idź precz!

To ty chcesz, żebym był przy tobie. I ty nie chcesz, żebym był przy tobie.

Brygida zerwała się z sofy i pobiegła w kierunku drzwi, lecz szary anioł chwycił ją za nadgarstek. Rozpaczliwie wołała o pomoc, choć wiedziała, że z ogromnego, wolno stojącego domu otoczonego sporym ogrodem nikt jej nie usłyszy.

Jestem tym, co przeklinasz. Jeszcze się o tym przekonasz.

Zniknął.

 

***

 

Gdy tylko znajomi rodziców wyszli, wzięła prysznic i położyła się spać. Ostatni wolny wtorek, od przyszłego tygodnia nie będzie pracowała w soboty. To i tak bez różnicy. Każdy dzień jest taki sam. Jedyna zmiana, jaka może ją czekać, to wylądowanie w wariatkowie. Choć z drugiej strony, w tajemniczym aniele było coś intrygującego, pociągającego… Dosyć głupich myśli. Musi zasnąć, jutro trzeba obudzić się o szóstej.

Ktoś stał nad jej łóżkiem. Czuła to. Otworzyła oczy. W świetle latarni przeciskającym się przez szpary rolety ujrzała znajomą, skrzydlatą sylwetkę. Serce jej zakołatało, lecz po chwili opanowała strach.

– Czego chcesz?

Nie wiem. Ale wiem, czego ty chcesz.

Chwycił ją za dłoń. Jego skóra była ciepła i delikatna w dotyku.

- Nie bój się. Wstań.

Brygida uczyniła tak, jak jej kazał. Anioł przytulił ją mocno. Miała wrażenie, jakby ich ciała stopiły się w jedno.

Odpłynęła.

 

***

 

Nie mogła zasnąć. To jakiś obłęd. Przy dziecku próbowała zachowywać się normalnie, choć w głębi duszy umierała z przerażenia. Dlaczego ją to spotyka? W takim momencie, kiedy wypracowała sobie idealne życie?

Leżała na boku, gapiąc się w mahoniową szafę. Bała się zgasić światło, więc zostawiła lampkę nocną włączoną. Zdrętwiała jej ręka. Przewróciła się na drugą stronę. Stał przy drzwiach, głaszcząc jedno ze skrzydeł.

Nie może krzyknąć, żeby nie obudzić córeczki. Zaczął kroczyć w jej kierunku. To tylko halucynacja, wytwór jej wyobraźni…

– Nie boję się ciebie.

Wiem. Wiem też, czego się boisz.

Stanął tuż przy niej. Zasłonił oczy, zatkał usta i nos. Chciała się wyszarpać, lecz nie mogła się ruszyć. Nie czuła, że się dusi, tylko zdawało się jej, że wszystko dookoła się rozmywa.

Odpłynęła.

 

***

 

Budzik zapipczał kilka razy. Dziś znowu będzie musiała się użerać z marudzącymi klientami…

Śnił się jej fajny sen. Miała dobrą pracę, kochającego męża i śliczną córeczkę. Szkoda, że się obudziła…

 

***

 

Budzik zapipczał kilka razy. Dziś znowu szykuje się ciężki dzień w robocie, będzie musiała przygotować raport dla kierownika działu sprzedaży…

Śniło jej się coś głupiego. Nie skończyła studiów i pracowała w sklepie z perfumami, wciąż będąc sama i mieszkając u rodziców. Dobrze, że się obudziła…

Koniec

Komentarze

Lubię Twoje teksty, zmuszają, skubane, do refleksji.

Ha… Ułożone życie, to jest to, czego pragnie nieuporządkowana, nienawidząca swego świata Brygida, mieszkająca z rodzicami.

Utrata swego wygodnego statusu, to koszmar Brygidy ułożonej.

Czy pragnienie i obawa wystarczą, by zaslużyć sobie na zmianę stanu rzeczy? Czy może anioł/szatan jest tylko zapowiedzią/ostrzeżeniem, że wszystko może potoczyć się inaczej?

A może, niezależnie od stanu bycia/posiadania, zawsze pragniemy czegoś innego, nawet, jeśli przejawia się to jako strach przed zmianą?

Uff… Chyba odleciałem w jakąś nadinterpretację…

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Hmmm. Jest jakiś pomysł, ale chyba już przewijał się wcześniej w wersjach z różnymi Weronikami.

Jeśli Brygidy różnią się studiami, a dziesięć lat temu były nastolatkami, to kiedy ta wykształcona zdążyła urodzić dziecko, obecnie na tyle duże, że już chodzi na lekcje tańca?

Babska logika rządzi!

Dzięki za komentarze! Thargone, jak zwykle masz ciekawe refleksje :) Nasze pragnienie często stają się demonami, które doprowadzają do zguby innych. Finklo, jeśli skopiowałem czyiś pomysł, to nieumyślnie. Dziesięć lat zamieniłem na kilkanaście, bo przedział czasu rzeczywiście mógł być zbyć krótki, chociaż Brygida mogłaby mieć trochę starszego męża który utrzymywał ją na studiach, i wtedy mogła urodzić dziecko.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ależ nie zarzucam Ci plagiatu, bo to nie ma tutaj miejsca. Tylko marudzę, że pomysł nie taki strasznie oryginalny.

Zdaje się, że dziecko mocno przeszkadza mamie w studiowaniu i karierze. Ale, oczywiście, da się to zrobić.

Babska logika rządzi!

No, no… To twój pierwszy tekst, który przeczytałem. Nie zaliczam się do bystrych, więc nie będę udawał, że skumałem do końca. Natomiast bardzo podobała mi się forma. A za “zapipczał” masz Miszcza. To takie… sexi. Pozdrawiam. 

a ojciec mi mówił... to latawica była

Mnie “zapipczał” nie pasuje do konwencji tekstu. To taki kolokwializm – “zapiszczał” jest obojętne brzmieniowo.

A  opowiadanie podobało mi się takie refleksyjne. Nic właściwie odkrywczego, bo wiadomo, że mamy wiele dróg do wyboru, ale fajnie przedstawione.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Czytałem już wczoraj. Po odświeżeniu zdania nie zmieniam: refleksyjne, w stronę niewesołej zadumy wiodącej do westchnienia, że wszyscy mamy swoje alternatywne światy…

Niezły tekst.

Dziękuję wszystkim za przeczytanie i komentarze oraz za klepnięcie biblioteki, Bemiku.

Rzeczywiście, studia z wychowywaniem to raczej ciężka sprawa :)

Co do “pipczenia” – w głowie miałem pewien konkretny budzik, który kiedyś posiadałem, wydający z siebie niesamowicie denerwujący dźwięk – według mnie najlepiej oddawany przez tę onomatopeję :D

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Refleksyjne, lekko pogmatwane ale przyjemne opko. Co do budzikow, to mam taka zasadę, że ustawiam zawsze najbardziej irytujacy dźwięk. Zawsze wstaje żeby go w końcu wyłączyć :)

Dzięki za przeczytanie, belhaju. Ja żeby wstać muszę ustawić trzy alarmy pod rząd :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Przeczytałam i teraz zastanawiam się, czy w innym gdzieindzieju też są jacyś regulatorzy… ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Muszą być. Żaden świat nie może istnieć bez swoich regulatorów. :-)

Przyznam, że był moment, gdzie czułem się trochę zagubiony. Ale potem przeczytałem ostatnie akapity i jasność… zapipczała mi w głowie! ;)

 

Pomysł rzeczywiście niebanalny i refleksyjny. 

Zapipczam, że to dobry szort jest! ;)

 

Pozdrawiam!

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Adamie, znani mi regulatorzy najlepiej czują się w swoim świecie i do tej pory nie zauważyłam prób kontaktu z innymi regulatorami. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za przeczytanie, Nazgulu! Cieszę się, że się spodobało :)

Ja spotkałem kiedyś Successfula G i Drunkarda G. Pierwszemu życie wyszło trochę lepiej ale jest ciągle zajęty i zmęczony. Drugi wciąż kombinuje skąd wziąć kasę na piwo.  Na nieszczęście ten świat dostał Wickeda G, który wciąż męczy biednych ludzi chcących poczytać sobie o smokach i androidach jakąś wydumaną metafizyką :-D

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ależ męcz, Wicked! Jakby co to możesz o wydumanych, metafizycznie zrobotyzowanych smokach;-)

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

To zawsze jakieś urozmajcenie :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Kurczę, fajne. Fajnie się czyta, bo tekst jest dobrze napisany i cały czas w napięciu trzyma jakaś tajemnica, którą chce się poznać. 

Oryginalne czy nie – przeczytałam z przyjemnością i zainteresowaniem. 

Dziękuję za komentarz i “Bibliotekę”, Ocho. Cieszę się, że umiliłem ci czas :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wicked, to jest dobre! Alternatywna rzeczywistość, znakomicie poprowadzona fabularnie, z dodatkiem elementów niesamowitych czy nadprzyrodzonych (jak to zwał – tak to zwał). Powolnie narastające napięcie, wciągająca akcja. Brawo!

 

Zasiadła przy biurku i jak gdyby nigdy nic zaczęła starannie układać leżące na nim papiery.

jak gdyby nigdy nic – przecinkami lub myślnikami bym to wydzielił.

 

Trzy drobne nieporadności językowe jeszcze wyłapałem, ale ogólnie – bardzo dobry tekst, zasługujący na bibliotekę, bez wątpienia!

 

 

 

 

Lubię temat przeplatających się światów równoległych. Przyjemne opowiadanie.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dziękuję za przeczytanie i bibliotekę, ambroziaku :) Zdanie poprawiłem zgodnie z sugestią.

Również dziękuję za przeczytanie i komentarz, SzyszkowyDziadku. Cieszę się, że się wam podobało :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Bardzo mi się. Pomysł na opowiadanie dobry i zmuszający do refleksji nad pragnieniami i tym co w realnym świecie posiadamy. Anioł – szatan wyszedł naprawdę fajnie. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dziękuję za miły komentarz i ocenę, Morgiano :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Fajny pomysł z przeplatającymi się fragmentami z życia dwóch osób i enigmatyczna istota spajająca w pewien sposób całą historię. Zakończenie również interesujące, dorównujące całości. 

Dziękuję za uznanie, domku :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Podobało mi się, choć przeplatanie się dwóch różnych różnych perspektyw było mylące. Nie było jednak tak pogmatwane, jak w jednym z opowiadań w antologii “Inne Światy”. Sam pomysł intrygujący i oryginalny. Napisane sprawnie i nawet budzik, co “zapipczał” nie zgrzyta tak mocno. Ode mnie klik do Biblioteki. ^^

Dobrze napisane. Trzyma w napięciu. Bardzo ładnie wykreowana postać anioła/szatana. Bohaterka taka sobie, ale trudno oczekiwać czegoś więcej od zwyczajnej kobiety. Zwłaszcza, że pracuje w korpo xD Ciekawe to, że ta sama osoba może wieść tak różne życia. I od czego to zależy? Ale budzik miały chyba taki sam, skoro wydawał podobne “pipczenie”? Swoją drogą to “pipczenie” też mi nie pasuje do reszty, lekko psuje nastrój. 

 

 

Słyszeliście o uciekających budzikach? Musisz go złapać, żeby go wyłączyć. xD

 

EDIT: Dopiero teraz zauważyłam, jakie to opowiadanie jest stare. :O

 

Azjan i SaroWinter,

dziękuję za przeczytanie i komentarze oraz klika. Rzeczywiście, ten tekst jest już dość stary, jeszcze początki mojego pisania. Widziałem ostatnio, że wznowiony został ruch czytania opowiadań prawie bibliotecznych, ale nie spodziewałem się, że ktoś dokopie się aż tutaj :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki za przeczytanie i komentarz, Anet :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nowa Fantastyka