- Opowiadanie: Wilk który jest - Opowieść

Opowieść

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

ocha, regulatorzy

Oceny

Opowieść

– Mały chłopiec i piękna dzieweczka przybyli do Ilúvatara, prosić go o to, by mogli być razem. Ciążyła na nich klątwa rodowa, która nie pozwalała im na życie w przyjaźni. Wierzyli mocno, że Ten, Który Był Pierwszy, odwoła do krainy ciemności Nienawiść, którą położył między ich klanami, ze względu na przewiny praojców wobec niego.

Gdy podniebne rydwany osiadły u stóp Łysej Góry, na której Ilúvatar przyjmował poselstwa i oblubieńcy się spotkali, chmury przesłoniły słońce, zawiał zimny wiatr i lunął deszcz.

Młodzi przyjęli ludzki wygląd jak wszyscy czekający na audiencję. Stali wśród miliardów padających kropel, przez wiele dni, kiedy Najwyższy rozważał prośby, z którymi inni do niego docierali. Trwali cierpliwie i mokli wraz z innymi. Mókł też i Ilúvatar, zdumiony nagłą zmianą pogody, niezależną od jego woli.

Stanęli wreszcie przed jego obliczem i poprosili o zdjęcie klątwy. Mówili, że pragną być dla siebie oblubieńcami, że jeśli nie będą mogli być ze sobą to, na pewno umrą z tej zgryzoty, ale umrą razem, bo nie wyobrażają sobie, by mogli opuścić świat żywych oddzielnie.

Zasmucił się Ilúvatar, bo losów nie mógł odmienić, ani klątwy słusznej znieść. Patrzył na dzielnego młodzieńca i na groźnie piękną dzieweczkę, którzy ledwie z lat dziecięcych wyszli i wiedział, że nie pragnie ich śmierci. Czuł głęboką gorycz w sercu, gdy widział żałość na ich twarzach oraz żywe i szczere uczucia w oczach. Zamyślił się i trwał w tym stanie długi czas. W końcu uniósł powieki i rzekł:

„Możecie być razem w waszych duszach, ale wiedzcie, że zawsze, gdy będziecie się spotykali, niebo będzie chować przed wami słońce, a wiatr i deszcz będzie chłostał wasze ciała. Jeśli zaprawdę się miłujecie, musicie zastąpić słońce sobie i wszystkim tym, którzy będą wam towarzyszyć. Tak będzie, aż po kres waszych dni”… – Ogień dogasał w kominku. Babcia siedziała jeszcze przez chwilę nieruchomo, wpatrując się w migające bladą czerwienią iskierki. Westchnęła głośno, a trzy pary czujnych oczu zerkały wciąż na nią spod ciepłego okrycia i czekały na ciąg dalszy opowieści.

Staruszka w końcu drgnęła. Spojrzała na szerokie łoże, w którym spoczywały trzy dziecięce ciałka. Czoło jej się rozpogodziło i powiedziała:

– Bo widzicie kochane szkraby. Rzadko kiedy w życiu jest tak, że decyzje podejmujemy tylko dla siebie. Przeważnie dotyczą one wielu, czasem bardzo wielu… – zawiesiła głos. – No, śpijcie już! Posiedzę przy was, póki ogień całkiem nie zagaśnie…

Dzień upłynął dzieciom, z których najstarszy młodzianek nie miał jeszcze lat siedmiu, na zwyczajnych zajęciach. Chłopcy doskonalili się w walce na drewniane miecze i tropieniu zajęcy na łąkach pod wieżą. Dziewczynka uczyła się od piastunki sztuki zdobienia kłobuków.

Wieczór przyniósł kąpiel w balii wyłożonej prześcieradłem i wypełnionej wodą pełną wonnych ziół. Zabawy przy tym było wiele! Wysuszeni, czekali w łożu, przy kominku na kolejną opowieść babci.

Staruszka z trudem wspięła się do ich izby. Pogrzebała w palenisku i płomienie żywiej wystrzeliły w górę. Jej cień wypełnił izbę. Przez chwilę grzała pomarszczone dłonie, a później zasiadła na skrzyni wyłożonej skórą tura i zaczęła swoją opowieść.

– Najechali kraj źli. Kiedy weszli do izby, bracia powstali. Nie mieli broni, nie mieli zbroi… Najmłodszy, najbardziej wyrywny, zaczął im złorzeczyć i rzucił się w ciżbę z gołymi rękami. Choć silny był, zabili go strzałem z kuszy. Średni, w księgach uczony i wierzący w siłę słowa, spróbował mediacji. Ale oni nie chcieli słyszeć słów, więc i jego zabili. Trzeci usiadł, skłonił głowę w milczeniu i odsłonił swą pierś. Podeszli, chwycili go za ręce i nogi i wywlekli z izby. Nie próbował oporu, choć wiedział, że zaraz przywiążą go do ołtarza, a kapłan złych wyrwie mu z piersi bijące jeszcze serce.

Mała dziewczynka ukryta w cieniu skrzyni ocalała…

Bo jeśli kochasz, a siła i rozum zawodzą, musisz mieć tę moc, by oddać za tę miłość swe serce… – Głos zamarł w gardle staruszki. Na czole, tak jak poprzedniego wieczoru i wielu minionych, pojawiła się bruzda zmarszczki. I tak siedziała starowinka, wpatrzona w ogień, dopóki ostatnia iskra nie zgasła, a na nią spoglądały trzy pary, szeroko otwartych oczu.

Nazajutrz babcia wyszła z wieży, a czyniła to nieczęsto. Na szyi miała srebrny medalion w kształcie koła, pokryty znakami i pojedynczymi literami, które nie układały się w wyrazy.

Opierając się na kosturze, przeszła przez bramę i stanęła dumnie wyprostowana, a jej osłabły z wiekiem wzrok, zdawał się odzyskiwać blask.

Z Czarnolasu, który zamykał horyzont, wychynął wilk. Szedł wolno, z pochylonym łbem. Zerwał się wiatr, a chmury zakryły słońce. Stajenni zaczęli zaganiać konie. Panny służebne w popłochu zbierały pranie. Piastunka zakrzyknęła na dzieci, ale te stały, jak urzeczone, patrząc na babcię czekającą przed bramą i jakby niezwracającą uwagi na to, że wiatr rozplątał jej długi warkocz i rozwiewa siwe włosy, a deszcz siecze po pomarszczonej twarzy.

Gdy wilk podszedł bliżej, dzieci dostrzegły, że jest prawie biały – nie z gatunku, a ze starości. Podszedł do staruszki. Z trudem uniósł głowę i polizał ją delikatnie po wewnętrznej stronie dłoni. Ona zaś położyła mu na chwilę rękę na łbie i pogładziła futro. Trwało to wszystko li tylko chwilę. Potem wilk odszedł, odprowadzany jej wzrokiem. Chmury rozeszły się po niebie, wiatr ucichł, a słońce opromieniło ziemię.

Dzieci w przemoczonych sukienkach stały wciąż na schodach, próbując swoimi młodymi umysłami pojąć scenę, którą przed chwilą widziały.

Babcia w ociekającej wodą ciemnozielonej sukni, sięgającej aż do ziemi podeszła do nich i powiedziała:

– Jak się kogoś kocha, to zawsze się na niego czeka. Na każde spotkanie, choćby i krótkie. I – wierzcie mi– warto dla miłości czasem zmoknąć. Tak, jak wy to uczyniliście przed chwilą, czekając na mnie – i posłała im promienny, zupełnie nie starczy uśmiech.

Koniec

Komentarze

Romeo i Julia w wersji fantasy? To już było, ale pomysł z deszczem fajny.

Dzieci w przemoczonych sukienkach stały wciąż na schodach,

Wszystkie dzieciaki nosiły sukienki? Czy chłopcy tropili zające w kieckach?

Babska logika rządzi!

Istotnie, opowieść. Niedługa, ale nastrojowa i ładna.

Co prawda, nie wiem skąd nagle wziął się wilk (czyżby przyszedł z zaświatów?), ale i tak przeczytałam z przyjemnością. ;-)

 

Finklo, suknią nazywano dawniej ubranie. Dzieci, zwłaszcza małe, mogły mieć na sobie sukienki.

http://sjp.pwn.pl/doroszewski/suknia;5502303.html

 

 

Jeśli za­praw­dę się mi­łu­je­cie, mu­si­cie za­stą­pić sobie słoń­ce i wszyst­kim tym, któ­rzy będą wam to­wa­rzy­szyć. – Wolałabym: Jeśli za­praw­dę się mi­łu­je­cie, mu­si­cie za­stą­pić słoń­ce sobie i wszyst­kim tym, któ­rzy będą wam to­wa­rzy­szyć.

 

a trzy pary czuj­nych oczu zer­ka­ło wciąż na nią spod cie­płe­go okry­cia i cze­ka­ło na ciąg dal­szy opo­wie­ści. – …a trzy pary czuj­nych oczu zer­ka­ły wciąż na nią spod cie­płe­go okry­cia i cze­ka­ły na ciąg dal­szy opo­wie­ści.

 

Na czole, tak jak po­przed­nie­go wie­czo­ru i wielu po­przed­nich, po­ja­wi­ła się bruz­da zmarszcz­ki. – Powtórzenie.

Może: Na czole, tak jak po­przed­nie­go wie­czo­ru i wielu przeszłych/ wcześniejszych/ ubiegłych, po­ja­wi­ła się bruz­da zmarszcz­ki.

 

I tak sie­dzia­ła sta­ro­win­ka, wpa­trzo­na w ogień, do­pó­ki ostat­nia iskra nie zga­sła, a na nią pa­trzy­ły trzy pary, sze­ro­ko otwar­tych oczu. – Powtórzenie.

Może: I tak sie­dzia­ła sta­ro­win­ka, wpa­trzo­na w ogień, do­pó­ki ostat­nia iskra nie zga­sła, a na nią spoglądały trzy pary, sze­ro­ko otwar­tych oczu.

 

wiatr roz­plą­tał jej długi war­kocz i roz­wie­wa dłu­gie siwe włosy… – Powtórzenie. Skoro warkocz był długi, to oczywiste, że spleciony z długich włosów.

Chyba wystarczy: …wiatr roz­plą­tał jej długi war­kocz i roz­wie­wa siwe włosy

 

I-wierz­cie mi– warto dla mi­ło­ści cza­sem zmok­nąć. – Zabrakło spacji.

 I – wierz­cie mi – warto dla mi­ło­ści cza­sem zmok­nąć.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Finkla

Regulatorzy była szybsza… No to już nic nie dodaję w kwestii sukienek. :-)

Romeo i Julia – może dorzucę balkon do wieży. :-)

 

Dzięki za dobre słowo o deszczu. :-) Jak to było…

Hasło: „bardzo lubię deszcz”.

Odzew: „deszcz spadnie”!

 

Pozdrawiam, Wilk

 

 

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Regulatorzy

Wilk tu zawsze jest! Nie musiał się brać. :-P A całkiem serio:

„Młodzi przyjęli ludzki wygląd jak wszyscy czekający na audiencję”. Ta historia jest odrobinę nie ludzka. ;-)

 

Dzięki za obronę sukienek i szczegółowe uwagi – patrzę, dumam, udoskonalam! :-)

 

Pozdrawiam, Wilk

 

 

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Nad Kapuletów i Monteków domem… Jakoś tak było w starej piosence…

Nic nowego z jednej strony, coś jednak wzruszającego po doczytaniu do końca…

No, jeśli zasługuje na skojarzenia z Norwidem, to nie jest źle z tą historyjką. :-)

Dzięki za dobre słowo!

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Istotnie! Widać doznałam zaćmienia, ale po Twoim wyjaśnieniu nastąpiła iluminacja. Już wszystko jasne! Dziękuję, Wilku. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Proszę bardzo! Ja dziękuję bardziej! :-)

Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

 Bez licytacji, proszę. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Znaczy: z wolnej ręki ma pójść? ;-) Dobrze! :-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajny szort!

Niby budowany na znanych motywach, ale nie zabrakło i oryginalnych pomysłów. Pierwsza opowieść babuni i finał – bardzo nastrojowe.

 

Na koniec jeszcze jedna sprawa. Może to dziwne, że pyta o to Nazgul, ale zaciekawił mnie tag: Tolkien. Czy ja czegoś nie wiem… ;)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Hej Nazgul!

Na pewno wiesz: Eru Ilúvatar – podkradłem bohatera Mistrzowi. Uwypukliłem nieodwracalność jego decyzji (od decyzji o rozpoczęciu śpiewów w “Silmarillionie”, aż po stworzenie świata).

I w sumie o tym jest ta historia, o nieodwracalności decyzji Najwyższego. ;-)

Dzięki za dobre słowo!

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Ładne, klimatyczne, wzruszające. Co prawda iluminacja u mnie nastąpiła również dopiero po przeczytaniu komentarza Autora, ale to już nie Autora wina. :)

Zaczynam rozważać napisanie shorta składającego się z samych komentarzy. Mam już tytuł: „Iluminacja”! Dzięki za inspirację i za dobre słowo!

Z pozdrowieniem, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Niby znane schematy, ale ładnie, obrazowo przedstawione. :)

I ten WILK. :P

 

 

Z trudem uniósł łeb i polizał ją delikatnie po wewnętrznej stronie dłoni. Ona zaś położyła mu na chwilę rękę na łbie i pogładziła futro.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dzięki za dobre słowo i za zwrócenie uwagi na wilczy łeb. :-)

A znane schematy nie są złe: Ajschylos, Sofokles i Eurypides po nowości nie sięgali, a Arystofanes w „Żabach”, chciał dwóch z nich, nawet z piekła wyciągać. :-)

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Nastrojowy szort chociaż powstał na utartych schematach. Wielki plus za warsztat.

Witaj Belhaj!

Dzięki za dobre słowo! I zasłużyłem tylko na trójkę? Muszę nad sobą popracować! :-)

Pozdrawiam, Wilk

 

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Nowa Fantastyka