
Tekst trochę naiwny, można powiedzieć sztampa, ale wstawiam, bo gdzieś napisałem, że będzie “jerotyk”, no i jest ( jaki to tam erotyk … )
Tekst trochę naiwny, można powiedzieć sztampa, ale wstawiam, bo gdzieś napisałem, że będzie “jerotyk”, no i jest ( jaki to tam erotyk … )
Trzy lata na planecie zamieszkałej przez przypominające ogórki Birgity mogłyby wykończyć każdego zdrowego mężczyznę. Hamujące popęd leki już dawno przestały działać, o czym Natan przekonał się, gdy podczas wywiadu dla jednej z zielonkawych, pokrytych wydłużoną skorupą Birgitek dostał erekcji.
Dziewczyna zapiszczała z radości, widząc jak poruszyły mu się spodnie, a zaraz po wywiadzie całe studio ruszyło w jego stronę z gratulacjami. Przez dwie godziny tłumaczył tym tępym, wiecznie zadowolonym z siebie ogórkom, że jego penis, to nie wydostające się na świat młode, a ludzki organ rozrodczy, który tylko z kształtu przypomina młodego Birgita.
Kiedy w końcu to zrozumieli, zaczęli go nawet pocieszać, bo narodziny dziecka, to w ich społeczności wielkie święto, a tu takie rozczarowanie. Zaledwie penis.
Niestety, choćby nie wiem jak pokrzepiali załamanego reportera, ten i tak nie mógł uwolnić się od smutnej, żałosnej wręcz myśli – właśnie stanął mu na widok krzyżówki cukinii i żółwia.
Załamany perspektywą kolejnych miesięcy samotności pośród obcych mu istot, zawstydzony brakiem kontroli nad własnym ciałem, ruszył tam, gdzie zazwyczaj szukał ukojenia w chwilach smutku i desperacji.
Kościół Obfitego Plonu stał na początku najruchliwszej ulicy w mieście, Natan spojrzał na święty przybytek, minął go i skręcił w trzecią uliczkę, tuż za nim, później w kolejną i jeszcze jedną. Stanął w końcu pod odrapanymi drzwiami nad którymi świeciła się migocząca co chwilę jarzeniówka i załomotał w nie pięścią.
– Czego? – zapytał grzecznie, łypiący na niego z wizjera Birgit.
– Czego, czego! – warknął Natan. – Co się głupio pytasz? Przyszedłem odebrać baletki i tiarę! Wpuszczaj!
Drzwi zaskrzypiały i otworzyły się na tyle, by szczupły brunet mógł przecisnąć się do środka.
– Bimbru! – zażądał, będąc ledwie w połowie drogi do kontuaru. – Całą tykwę!
– O, kiepski dzień – skomentował jego decyzję ogórkowaty barman.
– Nie twój interes – burknął Natan. – Gdzie mi tu pchasz szklankę, czy ja prosiłem o szklankę?! – Przyłożył szyjkę gruszkowato zakończonego naczynia do ust i pociągnął kilka solidnych łyków palącego alkoholu.
– Już? Lepiej? – zapytał karczmarz i rozciągnął w obleśnym uśmiechu grube, gumowate usta. – Jak tak, to mam coś dla ciebie.
– Co? – Natan wyraźnie się ożywił. – Masz coś mocniejszego?
– I tak i nie – zarechotał oberżysta. – Chodź za mną. – Natan posłusznie podniósł się ze stołka, nie odłożył jednak tykwy i nawet schodząc do karczemnej piwnicy, siorbał z niej od czasu, do czasu.
– Tutaj. – Barman odsunął zasłonę, a reporter nagle stracił zainteresowanie alkoholem, zapomniał o niedawnym upokorzeniu i marnych perspektywach.
– Ile? – zapytał wpatrując się w leżącą na okrągłym łóżku dziewczynę.
– Stówa za godzinę – odparł Birgit. – I lepiej się pośpiesz, mam ją tylko przez jeden dzień, jutro szmuglujemy ją dalej.
– Co? Dlaczego? – zajęczał Natan nie odrywając wzroku od kobiecych krągłości.
– A na co mi ona tutaj? Ile zarobi? Nie ma tu żadnego ludzkiego samca oprócz ciebie, a z tego co wiem niewiele ci płacą …
– Dobra! – Dziennikarz już nie słuchał. – Masz tu kartę, ściągnij sobie stówę, a teraz spadaj! – Zaczął gorączkowo zdejmować spodnie. Dziewczyna także się ożywiła; gdy tylko barman zasunął kotarę uniosła się na posłaniu, odgarnęła z ramion gęste czarne włosy i uśmiechnęła do szamoczącego z zamkiem Natana tak słodko, że ten niemal eksplodował. Dopadł w końcu do łóżka, przecisnął się niezdarnie przez jedwabną pościel, ujął drobną, białą dłoń dziewczyny i przyłożył z jękiem rozkoszy do nieogolonej twarzy.
– Jak masz na imię? – zapytał, pieszcząc i całując delikatne paluszki, muskając nosem zagłębienie pomiędzy szyją i ramieniem, zaciągając się odurzającym aromatem subtelnych perfum. – Zresztą nie mów, nieważne! – Przewrócił ją na plecy i powoli zaczął zdejmować zwiewną różową halkę, później koronkowe majteczki. Dziewczyna uśmiechała się do niego, czochrając skołtunione włosy i przyciągając ku sobie.
– Bimbałki – kwilił Natan. – Słodkie, cudowne cycuszki, jakże mi was brakowało! – Wgryzał się delikatnie w sterczące sutki ciężkich, nabrzmiałych z podniecenia piersi dziewczyny, ta jęcząc przesuwała go od jednej do drugiej, dzieląc pomiędzy nie rozkosz. Natanowi krew uderzyła do głowy, całował i pieścił wyginające mu się w ramionach ciało kobiety; gdy jedna dłoń ugniatała pierś, druga szalała pomiędzy jej udami, doprowadzając oboje do okrzyków rozkoszy. Kiedy w końcu w nią wszedł, niemal wył z radości, jaka jest cudownie ciasna, jaka gorąca i wilgotna.
Zarówno Natan, jak i jego młoda faworyta, wydawali się niespożyci w miłosnym origami.
Po godzinie przepędzili ciśniętym butem, dopominającego się o więcej pieniędzy barmana i rzucili na siebie z takim zapałem, jakby dopiero co zaczynali. Dziewczyna okazała się fenomenalną kochanką. Natan miał ich wiele i potrafił docenić zarówno kunszt, jak i fantazję kobiety, korzystał z tych dobrodziejstw bez oporu i do utraty tchu, ucząc się przy okazji kilku nowych rzeczy.
W końcu padł wykończony, kładąc mokrą głowę na pulsującym z wysiłku łonie dziewczyny, chciał coś powiedzieć, o czymś porozmawiać, zapytać, nie wyjść na ostatniego chama… i zasnął.
Kiedy się obudził, dziewczyny już nie było. Wciągnął na goły tyłek spodnie, wzuł pośpiesznie buty i pobiegł schodami na górę.
– Gdzie ona jest?! – Dopadł do baru i rozdarł się na całe gardło. – Gadaj piklu jeden!
– Mówiłem ci przecież, że przerzucamy ją dalej – odparł spokojnie barman i wyciągnął w jego stronę butelkę bimbru, którą Natan bez słowa przyjął i od razu się do niej przyssał.
– Mogłeś ją zatrzymać! – jęczał. – Dzień, lub dwa, jaka to dla ciebie różnica? Na tyle byłoby mnie stać.
– No nie wiem – Birgit oddał mu kartę. – Zeszło ci z konta przeszło osiem stówek.
– Nie żartuj! – Natan osłupiał. – Chcesz mi wmówić, że ja z nią tam, ten tego, osiem godzin?
– Osiem i pół!
– Mój nowy rekord! – zarechotał na całą karczmę reporter. – Ale i dziewczyna, powiem ci! Ogień!
– Taaa – odparł barman. – Prawie padły jej baterie.
Sympatyczne i wesołe. Szkoda, że nie wygrzebałeś tego wcześniej.
przecisną się niezdarnie przez jedwabną pościel, ujął jej drobną, białą dłoń
Literówka. To pościel miała dłonie?
Babska logika rządzi!
Niezłe, rozbawiłeś mnie. I stwierdzam, że faktycznie musiał być STRASZLIWIE wyposzczony, skoro podniecił go widok ogórka.
przecisną się niezdarnie przez jedwabną pościel, – przecisnął
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Uśmiechnęłam się, mimo że konkurs mnie na jakiś czas już znieczulił na erotyzujące teksty.
Pisanie to latanie we śnie - N.G.
Dziękuję.
Literówki poprawiłem.
https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE
Zabawne. ;-)
I tym razem to chyba wszystko, co chciałam powiedzieć
…nie odłożył jednak tykwy i nawet schodząc w dół, do karczemnej piwnicy… – Masło maślane. Czy można schodzić w górę?
Może wystarczy: …nie odłożył jednak tykwy i nawet schodząc do karczemnej piwnicy…
…nie wyjść na ostatniego chama … i zasnął. – Zbędna spacja przed wielokropkiem.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Racja – już poprawiam.
https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE
;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Fajne, wesołe opko. Plus rozbrajajaca pointa. Zgrabnie :)
Zabawne.
Fajne :)
Przynoszę radość :)