- Opowiadanie: Emelkali - Sprawiedliwy

Sprawiedliwy

Bo mnie ostat­nio dość czę­sto spo­ty­ka...

Oceny

Sprawiedliwy

Wszę­dzie i od wszyst­kich sły­szę, że je­stem wiel­ki. Fan­ta­stycz­ny i po­tęż­ny.

No do­brze, może rze­czy­wi­ście cza­sa­mi mnie prze­ce­nia­ją, może przy­pi­su­ją mi zda­rze­nia, które są efek­tem ich wła­snej głu­po­ty, albo zwy­czaj­ne­go zbie­gu oko­licz­no­ści.

Może i tak się zda­rza.

Zwy­kle jed­nak to ja pa­nu­ję nad wy­pad­ka­mi. Ja!  Rzą­dzę! Mam moc i ko­rzy­stam z niej. Nie, nie wy­bie­ram, nie se­lek­cjo­nu­ję. Je­stem spra­wie­dli­wy. Nie mam wzglę­du na ma­ją­tek, po­cho­dze­nie, czy urodę.  Je­stem hojny dla każ­de­go z ludzi. Każ­de­go mogę ob­da­ro­wać. Sta­nąć na dro­dze bied­ne­go lub bo­ga­te­go, brzyd­kie­go czy pięk­ne­go. Wy­słu­chać ich na­boż­ne­go za­wo­dze­nia. Wy­krzy­cza­nej z nie­na­wi­ścią i stra­chem po­chwa­ły mojej mocy:

– Kurwa, ale pech!

Koniec

Komentarze

Nie­ste­ty, nie wzbu­dzi­ło żad­nych emo­cji. :-(

 

Wszę­dzie i od wszyst­kich sły­szę, że je­stem wiel­ki. […] może przy­pi­su­ją mi zda­rze­nia, które są efek­tem ich wła­snej głu­po­ty… – W jaki spo­sób czy­jaś głu­po­ta może zo­stać po­czy­ta­na za wiel­kość kogoś in­ne­go?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Oj, jak do­brze ro­zu­miem Au­tor­kę po przej­ściach – swo­ich! – z ubie­głe­go roku… Emel­ka­li, ukło­ny!

Oj, Emi, a ja się zo­rien­to­wa­łam, o co cho­dzi tak na po­cząt­ku dru­gie­go aka­pi­tu. Za dużo zdra­dzasz w przed­mo­wie. Gdyby nie to, pew­nie by za­sko­czy­ło, a po­chwa­ła roz­ba­wi­ła. A niech tam – po­chwa­ła jest za­baw­na nawet bez za­sko­cze­nia. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Szcze­gól­nie do mnie nie tra­fi­lo cho­ciaż ostat­nio pech i mnie prze­śla­du­je.

Fajny i za­baw­ny drab­ble. Choć ab­so­lut­nie nie zga­dzam się z boską ple­ni­po­ten­cją i wszech­obec­no­ścią Pecha! ;-) Je­stem pe­wien, że to dzia­ła zu­peł­nie ina­czej. Otóż, raz na jakiś czas, moje złe de­cy­zje, za­nie­dba­nia oraz wy­mie­nio­na przez Cie­bie, zwy­kła głu­po­ta, ukla­da­ją się w mrocz­ną in­kan­ta­cję, która przy­wo­łu­je wred­ne­go de­mo­na o iro­nicz­nym uśmie­chu i zło­śli­wie ły­pią­cych oczy­skach. Demon ów uprzy­krza mi życie jak może, pa­so­żyt­ni­czo że­ru­jąc na moim nie­szczę­ściu. Potem od­cho­dzi, na­sy­co­ny zło­śli­wo­ścia­mi. Oczy­wi­ście każdy ma swo­je­go de­mo­na, tak jak, na przy­kład, anio­ła stró­ża. Przy czym be­stie po­tra­fią ze sobą współ­pra­co­wać… Taaak… Je­stem ab­so­lut­nie prze­ko­na­ny, że tak wła­śnie jest. W dzie­więć­dzie­się­ciu pię­ciu pro­cen­tach nie­for­tun­nych zda­rzeń. Resz­ta to ko­in­cy­den­cja i błąd sta­ty­stycz­ny ;-)

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Dzię­ki wszyst­kim, nawet tym, któ­rym nie po­de­szło ;)

Emel­ka­li, Ty mnie przy­pra­wiasz o ból głowy. :-) Jesz­cze jedna spe­cja­li­za­cja? Nie za wiele masz ta­len­tów? :-) (AdamKB)

Nowa Fantastyka