- Opowiadanie: Mleczny - Łańcuch i Nić

Łańcuch i Nić

Oceny

Łańcuch i Nić

Pro­log

-Wy­co­fu­je­my się! – Krzyk­nął Kal­lan bie­gnąc w stro­nę ostat­niej linii ba­ry­kad – Sarij, nie stój tak, wra­ca­my do tronu!

-Jaja sobie ro­bisz, co z Zin­kiem i Jan­sem?! Chcesz ich zo­sta­wić na pewną śmierć ka­pi­ta­nie, pfu! – splu­nął obok sie­bie.

Kal za­trzy­mał się i od­wró­cił na pię­cie – Po­ra­dzą sobie, uwierz w nich. Ni­ko­go z nich nie zo­sta­wił bym na pewną śmierć, aku­rat ty po­wi­nie­neś to wie­dzieć. – Po­now­nie za­czął biec w stro­nę sali tro­no­wej.

– Niech cię szlag! – pod­niósł jedną ze skrzyń le­żą­cą obok i po­biegł za ka­pi­ta­nem. – Wra­ca­my się, ale co dalej panie wszyst­ko­wie­dzą­cy?

– Na­szym za­da­niem jest obro­na króla, do tego zo­sta­li­śmy tu spro­wa­dze­ni.

– A od kiedy to pod­le­ga­my ja­kim­kol­wiek wład­cą? Za­wsze się na­bi­ja­li­śmy z tych wszyst­kich kró­lów, carów, im­pe­ra­to­rów.

Na to py­ta­nie nie padła od­po­wiedź. W dłu­gim i sze­ro­kim ko­ry­ta­rzu było sły­chać tylko dwa dźwię­ki – buty ryt­micz­nie ude­rza­ją­ce o zie­mię i od­głos bitwy za ple­ca­mi.

Po wy­stro­ju ko­ry­ta­rza widać było, że znaj­du­ją się w jed­nej ze sta­rych wież. Na ziemi nie­sa­mo­wi­cie cien­kie dy­wa­ny, wszę­dzie do­oko­ła kry­sta­licz­ne okna i to mar­twe świa­tło do­cho­dzą­ce wprost z su­fi­tu. Kal nie­na­wi­dził sta­rej kul­tu­ry, to ona wy­wo­ła­ła pierw­szą wiel­ką wojnę i zro­dzi­ła Esen­cjo­nu­ją­cych. Na szczę­ście, cała ta kul­tu­ra wy­koń­czy­ła samą sie­bie, i zo­sta­ły po niej tylko nie­licz­ne znaki, mię­dzy in­ny­mi szkla­na wieża w któ­rej wła­śnie się znaj­do­wa­li.

Do­bie­gli do drzwi sali tro­no­wej. Ka­pi­tan ener­gicz­nie za­pu­kał do środ­ka wcze­śniej usta­lo­nym kodem. Drzwi otwo­rzy­ła mu wy­so­ka, ru­do­wło­sa ko­bie­ta.

-Co tam się dzie­je Kal?!

-Przedar­li się pod naszą linię ba­ry­kad, Zink i Jans zo­sta­li… Mari… Nie wiem czy uda im się tu wró­cić.

– Weź się w garść ka­pi­ta­nie! Je­ste­śmy oświe­co­ny­mi, na pewno im się uda! – przy­tu­li­ła go. Za­wsze czuł się przy niej mały.

– Ekhem, ko­niec tego go­łą­becz­ki. Gdzie jest król, już uciekł?

– Jest w kom­na­cie obok, roz­ma­wia ze swoim na­miest­ni­kiem – po­wie­dzia­ła od­su­wa­jąc się od Kal­la­na. – A co Ty masz w tym pudle?

– Coś co w osta­tecz­no­ści ura­tu­je nam wszyst­kim dupy, jesz­cze mi za to po­dzię­ku­jesz – sze­ro­ko się uśmiech­nął – A teraz, mo­żesz za­wo­łać króla?

– To chyba nie bę­dzie ko­niecz­ne – usły­sze­li zza otwie­ra­ją­cych się drzwi – Czego pra­gniesz oświe­co­ny?

Król był wy­so­kim, do­brze zbu­do­wa­nym męż­czy­zną. Miał pięć­dzie­siąt lat, a wy­glą­dał na za­le­d­wie 40. Na gło­wie miał ko­ro­nę – wy­so­ką płó­cien­ną czap­kę – taką nosił jeden z naj­waż­niej­szych wład­ców w sta­rej kul­tu­rze. U boku miał przy­tro­czo­ny miecz, ale nie byle jaki, jedno z naj­więk­szych cudów daw­nych lat, cie­niut­ka stal mo­gą­ca prze­ciąć wszyst­ko na swej dro­dze.

– Królu – po­wo­li za­czął mówić, widać było jego za­kło­po­ta­nie – Po­win­ni­śmy przejść do ofen­sy­wy, nie ma stąd in­ne­go wyj­ścia niż ko­ry­tarz któ­rym wła­śnie się tu do­sta­li­śmy. Pro­szę… Wydaj roz­kaz, każ nam po­zbyć się tych ludzi.

– Dla­cze­go ja mam to robić, czy nie wie­cie co po­win­ni­ście…

– Nie – prze­rwał mu Kal – Są jasno usta­lo­ne za­sa­dy „Czas za­brać tylko na po­le­ce­nie pana swego za­brać mo­żesz”.

– Ach, no jasne, Księ­ga Bia­łe­go Kręgu – Król ro­ze­śmiał się na głos – Wy esen­cjo­nu­ją­cy nigdy się nie na­uczy­cie. Nie mogę wam wydać roz­ka­zu za­bi­cia ty­sią­ca osób, bo wyjdę na króla rzeź­ni­ka, a tego nie chce­my. Cze­kaj­cie na ko­lej­ne fale wro­gów i po­wo­li ich za­bi­jaj­cie.

Ka­pi­tan znie­ru­cho­miał. Wszyst­kie jego mię­śnie na­pię­ły się na te słowa, szczę­ki za­ci­snę­ły się do tego stop­nia, że aż sam za­czął się oba­wiać o swoje zęby. – Tak jest królu. Sarij, Mari ata­kuj­cie tylko kiedy oni za­ata­ku­ją.

– Ale ka­pi­ta­nie!

– To roz­kaz Sarij! Ja ich tro­chę prze­rze­dzę, cze­kaj­cie na dal­sze roz­ka­zy – wy­szedł z sali tro­no­wej. Spoj­rzał w prze­ciw­le­gły ko­niec ko­ry­ta­rza. Mało miej­sca do walki – po­my­ślał. Usły­szał szczęk broni. Czy to ozna­cza, że jego przy­ja­cie­le po­le­gli?

Nagle uj­rzał bie­gną­cą w jego stro­nę po­stać. – Stój! Kim je­steś?!

– Przy­ja­cie­lem oświe­co­ny! Unieś tą swoją bły­skot­kę bo jest ich cała chma­ra, za­cza­ruj i po­zbądź się ich wszyst­kich.

– Skąd się tu wzią­łeś? – obcy był za­le­d­wie 3 kroki od niego

– Je­że­li tak to Cię cie­ka­wi oświe­co­ny, je­stem Mats, a teraz ła­ska­wie skup się na tych któ­rzy teraz wejdą przez te drzwi.

W tej wła­śnie chwi­li do ko­ry­ta­rza we­szło 6 ro­słych męż­czyzn, jeden z nich trzy­mał coś w ręce, jed­nak nie dało się tego oce­nić z tej od­le­gło­ści. Po­wo­li się zbli­ża­li z szy­der­czy­mi uśmie­cha­mi na ustach. Gdy po­de­szli wy­star­cza­ją­co bli­sko udało mu się do­strzec co jeden z nich ma w ręce.

– Zink! – wrza­snął z łzami na­pły­wa­ją­cy­mi do oczu. Uniósł rękę owi­nię­tą łań­cu­chem i skie­ro­wał palce w stro­nę zbli­ża­ją­cych się wro­gów. – Theik Tahim! – po­ły­sku­ją­ce ogni­wa wy­strze­li­ły wbi­ja­jąc się wszyst­kim opraw­com pro­sto w pierś, po dro­dze roz­ry­wa­jąc kol­czu­gi i ubra­nia. Łań­cuch ze srebr­ne­go za­mie­nił się w złoty.

Sto­ją­cy obok chło­pak za­marł i wska­zał na jed­ne­go z opraw­ców – Oświe­co­ny, spójrz na te ta­tu­aże na pier­si?

– O co cho­dzi? Zwy­kłe woj­sko­we ta­tu­aże, każdy wcie­lo­ny do armii musi taki mieć.

– Masz racje oświe­co­ny, ale jest jeden pro­blem…

– No wyduś to z Sie­bie!

– To są ta­tu­aże na­szej armii!

Kal­lan opadł na ko­la­na – Cała ta wojna… Moi przy­ja­cie­le… – po­wo­li wstał i ru­szył w stro­nę sali tro­no­wej. Z hu­kiem otwo­rzył drzwi.

– Czy to ko­niec ka­pi­ta­nie?

– Tak, to ko­niec wasza wy­so­kość. Sarij, szy­kuj te twoją rzecz do ra­to­wa­nia dupy, jedną do­dat­ko­wą dla tego chło­pa­ka. – wska­zał na Matsa po czym skie­ro­wał rękę w stro­nę króla. – A dla cie­bie mam do­dat­ko­wą na­gro­dę. Shtay Tahim! – łań­cu­chy wy­strze­li­ły w stro­nę króla i wbiły mu się w pierś. Wład­ca za­marł w bez­ru­chu.

– Co do kur…

– Nie­waż­ne, dawaj ten ra­tu­nek!

Sarij podał mu cał­kiem duży ple­cak.

– Jak już wy­sko­czy­my to cią­gnie­cie za te linki. A ty… – wska­zał na Kal­la­na – jesz­cze mi to wszyst­ko opo­wiesz. Uniósł rękę i wska­zał na jedno z okien. – Brak! – szyba znik­nę­ła w mgnie­niu oka.

– To wi­dzi­my się na dole, trzy­maj się Kal – po­wie­dzia­ła Mari, po czym po­ca­ło­wa­ła go w usta. Po tym wy­sko­czy­ła przez okno.

Kal cze­kał aż wszy­scy opusz­czą salę. Od­wró­cił się do króla. – Wiem, że mnie sły­szysz, tak dzia­ła za­trzy­ma­nie. Przez Cie­bie zgi­nę­li moi przy­ja­cie­le, lu­dzie któ­rych trak­to­wa­łem jak ro­dzi­nę. Nie ob­cho­dzą mnie Twoje wy­ja­śnie­nia, za chwi­lę wpad­ną tu twoi ro­da­cy i mam na­dzie­je, że od­da­dzą ci na­le­ży­ty sza­cu­nek. – Od­szedł i wy­sko­czył przez okno.

Koniec

Komentarze

Po wy­stro­ju ko­ry­ta­rza widać było że jest jedną ze sta­rych wież. ---> to zda­nie spra­wi­ło, że za­czą­łem ze­śli­zgi­wać się z krze­sła. Ko­ry­tarz wieżą? Dzię­ku­ję, po­sto­ję z boku…

Aha: no­to­rycz­ny brak spa­cji po dy­wi­zach, otwie­ra­ją­cych kwe­stie dia­lo­go­we.

Wcze­śniej nie za­uwa­ży­łem tego błędu z wieżą i ko­ry­ta­rzem, dla­te­go bar­dzo dzię­ku­je za wska­za­nie go. Nie będę się głu­pio tłu­ma­czył, że pi­sa­łem na szyb­ko czy co­kol­wiek w tym stylu. Jest to zwy­czaj­ne nie­do­pa­trze­nie.

Co do dy­wi­zów, bar­dzo dzię­ku­je za uświa­do­mie­nie mnie jak to po­win­no wy­glą­dać.

Oczy­wi­ście już wszyst­ko po­pra­wiam.

No dobra, prze­czy­ta­łam, ale mnie nie wcią­gnę­ło, bo to ko­lej­na jakaś tam na­pa­rzan­ka. Na szyb­ko błędy:

usuń krop­kę z ty­tu­łu – nigdy się nie sta­wia

wszyst­kie licz­by słow­nie – we­szło trzech męż­czyn, a nie we­szło 33 męż­czyzn

wszyst­kie za­im­ki mała li­te­rą – to nie list, żeby pisać grzecz­no­ścio­wo Ci, Ty, Tobie

prze­cin­ków pra­wie w ogóle nie uży­wasz, a szko­da

I nie­ste­ty, pi­szesz nie­zbyt pre­cy­zyj­ne do­bie­ra­jąc słowa:

Na ziemi nie­sa­mo­wi­cie cien­kie dy­wa­ny, wszę­dzie do­oko­ła kry­sta­licz­ne okna i to mar­twe świa­tło do­cho­dzą­ce wprost z su­fi­tu.

Wy­ja­śniam, co jest nie tak:

dy­wa­ny rzad­ko leżą na ziemi, ra­czej na pod­ło­dze

kry­sta­licz­ne okna też się ra­czej nie zda­rza­ją – mogą być kry­sta­licz­nie czy­ste albo krysz­ta­ło­we

świa­tło ra­czej nie do­cho­dzi z su­fi­tu, ewen­tu­al­nie spły­wa

Zapis dia­lo­gów też jest zły, zer­k­nij tutaj http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794 – to taki mi­ni­po­rad­nik

Jeśli chcesz pisać, to sporo pracy przed Tobą, ale to fajne hobby, więc warto ćwi­czyć.

Po­zdra­wiam

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

Od cze­goś trze­ba za­cząć. Wła­śnie na taką “kon­struk­tyw­ną kry­ty­kę” cze­ka­łem :)

Scen­ka, o któ­rej nic nie umiem po­wie­dzieć, al­bo­wiem zu­peł­nie nie mam po­ję­cia kto, z kim i dla­cze­go wo­ju­je. :-(

Wy­ko­na­nie po­zo­sta­wia bar­dzo wiele do ży­cze­nia. :-(

 

Ni­ko­go z nich nie zo­sta­wił bym na pewną śmierć… – Ra­czej: Żad­ne­go z nich nie zo­sta­wiłbym na pewną śmierć

 

Wra­ca­my się, ale co dalej panie wszyst­ko­wie­dzą­cy?Wra­ca­my, ale co dalej, panie wszyst­ko­wie­dzą­cy?

 

A od kiedy to pod­le­ga­my ja­kim­kol­wiek wład­cą?A od kiedy to pod­le­ga­my ja­kim­kol­wiek wład­com?

 

Miał pięć­dzie­siąt lat, a wy­glą­dał na za­le­d­wie 40. Na gło­wie miał ko­ro­nę – wy­so­ką płó­cien­ną czap­kę – taką nosił jeden z naj­waż­niej­szych wład­ców w sta­rej kul­tu­rze. U boku miał przy­tro­czo­ny miecz… – Miał się wy­sy­pał ob­fi­cie.

 

Unieś swoją bły­skot­kę… – Unieś swoją bły­skot­kę

 

No wyduś to z Sie­bie! – Czy to imię kogoś, z kogo trze­ba to wy­du­sić i dla­te­go jest na­pi­sa­ne wiel­ką li­te­rą?

 

Sarij, szy­kuj te twoją rzecz do ra­to­wa­nia dupy… – Sarij, szy­kuj twoją rzecz do ra­to­wa­nia dupy

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Z każ­dym ko­men­ta­rzem za­sta­na­wiam się czy nie je­stem przy­pad­kiem upo­śle­dzo­ny. Ale wszyst­ko sobie wezmę do serca. Po­sta­na­wiam po­pra­wę! 

Ow­szem, by­wa­ją różne przy­pad­ki, ale o przy­pad­ku upo­śle­dza­ją­cym, nie sły­sza­łam. ;-)

Mlecz­ny, wię­cej wiary w sie­bie! Po­wzią­łeś chwa­leb­ne po­sta­no­wie­nie i tak trzy­maj. Je­stem prze­ko­na­na, że z cza­sem bę­dzie coraz le­piej. ;-)

 

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzię­ku­je, to dla mnie wiele zna­czy! Ko­cham Cię :D

I tak na­ro­dzi­ło się wir­tu­al­ne uczu­cie.

Teraz mu­sisz pisać tak, by uwieść mnie twór­czo­ścią. ;-D

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Po­dzię­ku­je Ci jak będę od­bie­rał Zaj­dla. ^^

Życzę Tobie i sobie, by to na­stą­pi­ło nie­ba­wem. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Nowa Fantastyka