- Opowiadanie: MPJ 78 - Czas przepowiedni

Czas przepowiedni

Oceny

Czas przepowiedni

Limuzyna wioząca Sophie została przepuszczona przez ochronę i wjechała na dziedziniec jednego z zamków położonych nad Loarą. Wampirzyca przez chwilę poczuła się jak za czasów, kiedy była człowiekiem. Zamek różnił się tylko szczegółami, od tego, w którym była kiedyś służącą. Brama, wieże, dziedziniec i nawet wieczorny wiatr znad Loary były takie same. Dziś jednak nie była służką, tylko wampirzycą współwładczynią rządzącego we Wrocławiu klanu Lwowskiego Baciara. Jej pojawienie się tu było związane z czymś co można nazwać rozliczeniami wzajemnych przysług z kultem Welesa.

Z leciutką nonszalancją poprawiła wisiorek z kryształową łezką oprawioną w elegancką plątaninę platynowych liści i gałązek. Skinęła głową na towarzyszącego jej wampira, niosącego przypiętą do nadgarstka teczkę. Krwiopijca ten nazywał się Klemens Samsonowski, choć nie należał do żadnego wampirzego klanu, teraz pełnił rolę jej podwładnego. Wolałaby w jego miejsce mieć jakiegoś przemienionego przez siebie wampira, którego mogłaby kontrolować w pełni na mocy prawa krwi. Kult Welesa zadecydował jednak inaczej, dając jej do towarzystwa innego swojego dłużnika.

Ruszyli przez labirynt korytarzy i schodów za przewodnikiem. Co jakiś czas mijali posterunki ochrony. Sophie wystarczyło kilkanaście sekund by uznać właścicieli zamku za pozbawionych gustu nowobogackich barbarzyńców. Trudno ją za taką opinię winić, ponieważ podstawowym kryterium doboru dzieł sztuki ozdabiających zamkowe korytarze była wysoka lub obłędnie wysoka cena. Po drodze Sophie i jej towarzysz zgodnie z planem zaczęli zwalniać metabolizm i ochładzać swoje ciała do temperatury otoczenia.

W końcu dotarli do celu. Niewielkiej sali zalanej ostrym światłem. Brzydota korytarzy zdawała się w niej kumulować dzięki większemu niż gdzie indziej nasyceniu kosztownymi, koszmarnymi, tworami uchodzącymi współcześnie za sztukę. Prawdopodobnie miało to za zadanie podkreślać status tych, którzy tu urzędowali. Gremium zebrane na sali miało ambicje uważać się za tajny rząd światowy. Z danych kultu Welesa wynikało, iż jest jedna z co najmniej 6 równolegle istniejących grup o takich aspiracjach. Skład nie też odbiegał od typowego dla takich organizacji. Za stołem zasiadało kilkunastu ludzi, wśród nich było 2 byłych premierów, 1 były prezydent, 4 urzędujących prezesów bardzo dużych banków, 3 bossów karteli mafijnych i 2 byłych dyrektorów tajnych służb. Cechą szczególną tej organizacji w stosunku do jej podobnych było to, że odkryła istnienie kultu Welesa i postanowiła go opodatkować. Obecne spotkanie miało charakter czegoś pomiędzy negocjacjami wysokości stawki tego opodatkowania a ustaleniem terminu płatności. Spojrzenia jakim członkowie gremium taksowali Sophie i jej towarzysza wskazywały, że na ulgi w opłatach nie ma co liczyć. Wampirzyca patrząc na tych ludzi nawet nie siliła się na ukrywanie pogardy. Zwykła ona szanować tylko tych, którzy odpowiadali jej wizerunkowi arystokratów. Ludzie siedzący za stołem w jej oczach nie mieli nic z książąt czy markizów. Sprawiali raczej wrażenie rzezimieszków i karcianych szulerów. Byli problemem dla kultu, z którym miała rozliczne interesy. Poprawiła jedwabne rękawiczki i rozpoczęła przemowę.

– Szanowni państwo, organizacja którą reprezentuje nie dysponuje wystarczającymi obrotami aby płacić tak wysoki „podatek”.

– My nie będziemy się z wami targować – rzucił bankier, jeden z członków gremium – wedle naszych danych jesteście w stanie nam tyle płacić. Więc płaćcie i bez zbędnej, bo nic nie zmieniającej dyskusji.

– Czy to jest opinia wszystkich panów? Widzę bowiem, że jednego jedno miejsce jest wolne.

– To, że jednego z nas nie ma przy tym stole, nie oznacza, iż mamy różne opinie co wysokości nałożonego na was podatku.

– Prosimy więc o drobne odroczenie płatności. Zaś w geście nasze dobrej woli pragniemy obdarzyć członków szanownego gremium drobnym upominkiem.

 

Na te słowa towarzysz wampirzycy postawił przed każdym z członków „rządu światowego” replikę jajka Faberge, o średnicy 10 cm, na zewnątrz skorupek połyskiwała siatka ze złota, zdobiona diamentami w każdym z oczek. Drugi z bankierów rzucił na nie okiem i skrzywił się paskudnie.

– Czy wyście tam na wschodzie kompletnie zgłupieli?! Dajecie nam przerośnięte kinder niespodzianki?

– To są oryginalne jajka Faberge z carskich zamówień.

– Z oryginalnością to pewnie mają tyle wspólnego, co te podróbki diamentów na nich.

– Raczy pan żartować.

– W interesach nie mam zwyczaju żartować, zwłaszcza, kiedy ktoś mnie mi wciskać syntetyczne diamenty.

– Niemożliwe, jajka są z czystego złota i kamieni szlachetnych proszę dobrze się przyjrzeć.

 

Kiedy „ministrowie” rządu światowego odruchowo pochylili się nad replikami jajek Faberge, Sophie wzięła głęboki oddech i dotknęła ramienia Klemensa. Wampir nacisnął przycisk z boku zegarka. Górne połowy jajek rozłożyły się, a na zewnątrz nerwowo trzepocząc skrzydłami wyleciały motyle z pawimi oczkami na skrzydłach, tworząc wirujący krąg na środku pomieszczenia. Członkowie gremium, zaskoczeni tym patrzyli w milczeniu, a potem zaczęli się krztusić i osuwać na podłogę w konwulsjach. Wyjątkiem był kolumbijski mafiozo. W momencie, w którym zobaczył motyle odskoczył do tyłu i na czworakach usiłował uciec z pomieszczenia osłaniając usta i nos rękawem marynarki. Przywódca kartelu co prawda nie znał gatunku tych motyli, ale wiedział, że w tropikalnej dżungli niektóre motyle są niebezpieczniejsze od jaguarów. Pyłek pokrywający ich skrzydła był trucizną, a na dodatek miał przykry zwyczaj unoszenia się chmurą kiedy owad gwałtownie zrywał się do lotu. Kolumbijczyk źle określił źródło zagrożenia. Pawie oczka nie pochodziły z tropikalnej dżungli ale z polskich łąk i ogrodów. Nie należały też do niebezpiecznych. Wykorzystano je tylko do odwrócenia uwagi od prawdziwego zabójcy, którym był gaz. Wydobył się on z replik jajek kilka sekund po motylach. Przywódca kartelu po kilku metrach podobnie jak inni znieruchomiał na podłodze.

Motyle wkrótce podzieliły los ludzi i zaczęły spadać niczym kolorowy deszcz. W tym czasie Klemens starannie odkładał jajka do walizki, a Sophie sprawdzała na wszelki wypadek czy wszyscy obecnie na sali członkowie rządu światowego są martwi. Wampirom ze strony gazu nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Wykorzystywały bowiem prostą sztuczkę ze swej biologii. Zwolniony metabolizm i ciało mające temperaturę otoczenia, zmniejszało zapotrzebowanie na tlen i pozwalało nie oddychać nawet półtorej godziny

Tego wieczoru nie było takiej potrzeby. Gaz po kwadransie tracił swoje mordercze właściwości, a po godzinie rozkładał się zupełnie nie pozostawiając śladów. Nie było sensu czekać tak długo. Sprzątnąwszy jaja wampiry opuściły salę. Nieco zdziwiony tak szybkim zakończeniem rozmów przewodnik w milczeniu odprowadził Sophie i jej towarzysza do samochodu. Limuzyna z cichym pomrukiem silnika opuściła zamek i bez pośpiechu toczyła się po drodze. Dopiero kilka minut później pełnym pędem ruszyły za nią w pościg trzy samochody pełne mafijnych cyngli. To uruchomiło plan „B”. Pół kilometra od zamku, pościg został zmieciony z drogi ostrzałem z granatników i broni automatycznej. Pozostało po nim jedynie płonące kłębowisko poszarpanej stali i ludzkich ciał. Kult Welesa w ten spektakularny sposób rozwiązywał problem szantażu.

Koniec

Komentarze

Autorze – wyjaśnij, gdzie tu jest science fiction?

Widzę bowiem, że jednego jedno miejsce jest wolne. – jednego zbędne

kiedy ktoś mnie mi wciskać syntetyczne diamenty. – tu też chyba zostało koślawie po jakiś poprawkach

Wszystkie liczby w prozie za zapisujemy słownie.

Drogi Autorze, a o przecinkach słyszałeś?

Napisane poprawnym językiem, ale bez fajerwerków. A te wampiry to chyba tak na siłę, równie dobrze zamiast nich mogli się pojawić Cyganie albo dwaj przyjaciele. A jako że to fragment czegoś dłuższego, to trudno coś powiedzieć na temat fabuły, ale jak dla mnie nie zapowiada się zachęcająco.

I faktycznie – zmień oznaczenie SF na fantasy.

A pozdrów ode mnie fabryki Krugera i Natur-Produkt!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Po tak krótkim fragmencie nie jestem w stanie dużo powiedzieć, poza tym, że do sf temu daleko. Napisane poprawnie, bez szczególnych błędów (gdzieś tam jakieś powtórzenia, zapewne pozostałości po korekcie, gdzieś źle wstawiony przecinek). Ogółem tekst mną nie wstrząsnął, nie ma w sobie niczego co by zachęcało do dalszego czytania. Może opublikuj coś większego?

Za stołem zasiadało kilkunastu ludzi, wśród nich było 2 byłych premierów, 1 były prezydent, 4 urzędujących prezesów bardzo dużych banków, 3 bossów karteli mafijnych i 2 byłych dyrektorów tajnych służb.

 

Liczebniki słownie.

 

W tekście są dwie niepotrzebne przerwy pomiędzy akapitami. 

 

Fragment, więc trudno orzec, gdzie tekst zmierza. Niestety, nie zapowiada się interesująco, tylko idzie w stronę sztampy. Zresztą kawałek jaki tutaj nam dałeś – no cóż, nie zapowiada najlepszego ciągu dalszego. 

Zamek różnił się tylko szczegółami, od tego, w którym była kiedyś służącą. pierwszy przecinek zbędny

mamy różne opinie co [do] wysokości nałożonego na was podatku.

Niemożliwe, jajka są z czystego złota i kamieni szlachetnych[,] proszę dobrze się przyjrzeć.

Pyłek pokrywający ich skrzydła był trucizną, a na dodatek miał przykry zwyczaj unoszenia się chmurą[,] kiedy owad gwałtownie zrywał się do lotu.

Kult Welesa w ten spektakularny sposób rozwiązywał problem szantażu. a dałbyś czytelnikowi ocenić:)

Jest trochę błędów, ale czytało się całkiem przyjemnie, sztampa nie przeszkadzała. Skład “światowego rządu” można było opisać trochę barwniej, byłyby większe emocje w scenie śmierci.

Autorze, kiedy opowiadanie z początkiem i końcem?

Czy sztampa, czy nie, po tak krótkim fragmencie nie można jeszcze poznać. Bo z jednej strony wszystko sztampowe do bólu (wzmianki o tym, że wampiry mają biologię i metabolizm niczego tu nie zmienia), z drugiiej – gdzieś mi tu mrugała lampka z napisem “pastisz”.

Oczywiście tekst potrzebuje porządnej korekty.

Aha – para wampirów przeszła przez wszystkie checkpointy ochrony bez najmniejszej nawet rewizji? I po co były te motylki, nie wystarczyłoby, gdyby jajka zrobiły Pssss?

 

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Fragmencik opisuje scenkę, z której dowiadujemy się tylko, że wampiry nie lubią być wykorzystywane.

Mam wrażenie, że interpunkcja padła wraz z obradującymi.

 

So­phie wzię­ła głę­bo­ki od­dech i do­tknę­ła ra­mie­nia Kle­men­sa. – Oddech, to wdech i wydech. Można głęboko zaczerpnąć powietrza, można głęboko odetchnąć, można głęboko oddychać, ale nie można wziąć głębokiego oddechu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hi,hi, Reg, mnie się ten głęboki oddech to już po nocach niemalże śni. Prawie jak stróżka krwi.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A ja, Bemiku, mam sny pogodne, bez koszmarów. Ale kiedy się przebudzę… ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobrze, że tu zajrzałem, bo opowiadanie, które aktualnie tworzę, właśnie na głębokim oddechu się zatrzymało :D

No to, Brawincjuszu, odsapnij, złap drugi oddech i pisz dalej. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Odpowiadam po kolei

„Autorze – wyjaśnij, gdzie tu jest science fiction”

Elementy „fiction” to np. rząd światowy w zamku nad Loarą. Czynniki dobrze poinformowane lokują go raczej w Nowym Jorku, hotelu Bilderberg lub na jakimś praskim cmentarzu ;)

 

Elementy „science” to wyciągnięcie naukowych wniosków iż organizmy zmienno – cieplne zużywają mniej energii i tlenu niż stałocieplne, co oznacza między innymi możliwość rzadszego spożywania posiłków oraz dłuższego wstrzymywania oddechu. Stąd też konieczność wykorzystania wampirów a nie np. pary przyjaciół ;)

 

Przecinki, no tak znowu… Stylistyka i niedoczyszczenia po kolejnych korektach no cóż postaram się to staranniej dobierać.

 

„Autorze, kiedy opowiadanie z początkiem i końcem?”

Jak tylko z moich popisów grafomańskich, kilkanaście rozbabranych pomysłów w tym kilka po 100 stron uda mi się takowe wykroić.

 

Co do oddechu nie możemy przyjąć, że ta wampirzyca najpierw zrobiła wydech a potem wdech ;)

Wtedy by się zgadzało :D

Ogólnie to nie można nic o tym powiedzieć – fragment, jak fragment. Coś tam się działo, nie było to źle napisane, ani nieciekawe, ale nie było to też coś, co sprawia, że chce się czytać więcej.

Wydaje mi się, że to co wskazałeś, to wciąż za mało, żeby uznać to za sf. Znaczy, rozumiem problem z klasyfikacją, więc uznaj to tylko za czepialstwo.

Nowa Fantastyka