- Opowiadanie: MPJ 78 - Ogary Chramu cd.

Ogary Chramu cd.

kolejny fragment “Ogarów Chramu”

Oceny

Ogary Chramu cd.

Noc już dawno okrywała ziemię, księżyc w pełni był wysoko na niebie. Wzdłuż nadrzecznych zarośli cicho niczym zjawy, przemykał kilkunastoosobowy szereg. Gdyby w pobliżu był postronny obserwator i dobrze im się przyjrzał, najpierw mocno by się uszczypnął, aby sprawdzić czy nie śpi. Nie jest bowiem rzeczą normalną, by na jawie widzieć przemykający nadrzecznymi chaszczami tuzin kobiet w maskujących, „snajperskich”, jak twierdził sklep internetowy płaszczach, i wiankach z kwiatów na głowie, oraz 5 mężczyzn, też w maskujących ciuchach, ale bez wianków. W sumie we śnie też raczej czegoś takiego się nie spotyka. Na co dowodem jest brak hasła „dziewczyny/kobiety w płaszczach maskujących” nawet w najlepszych sennikach.

 

Przemykająca grupa dotarła na rozległą łąkę otoczoną z trzech stron nadrzecznymi zaroślami, od północy zaś tę łąkę odgradzało od reszty łąk i pól kilka drzew. Dwa cienie poderwały się z trawy, dając gestami sygnał. Marecki prowadzący grupę skinął głową po czym podniósł rękę i szybko kilkakrotnie składał dłoń w pięść i rozprostowywał palce. Na ten znak panowie z grupy oraz ci, którzy na łące czekali w absolutnej ciszy znikali w zaroślach i pomiędzy drzewami, rozchodząc się w coś przypominające nieregularny mocno rozciągnięty krąg. Sam Marecki udał się w stronę drzew zamykających polanę od strony łąk. Panie tymczasem zdjęły z siebie płaszcze maskujące i buty, zostawiając na sobie jedynie giezła. Nazwa ta zdaje się niekoniecznie odpowiadała historycznym oryginałom bo były one satynowe. Niektóre z pań poprawiły wianki na głowach, inne makijaż, co nie było łatwe w świetle księżyca, po czym weszły na środek łąki i zaczęły tańczyć. Powolne ruchy, nabierały tempa, półprzezroczysta materia, na rozgrzanych ciałach wirowała, przylegała, zakrywała, odsłaniała, kusiła. Nagle w wewnątrz kręgu tańczących kobiet, pojawił się spiralny obłok jakby mgły. Człowiek postronny mógłby uznać, że to ukraińskie feministki ćwiczą, by gdzieś zrobić kolejny protest. Tyle, że to nie były ukraińskie feministki.

 

– Maciaszczyk, ty coś kręcisz – powiedział posterunkowy Augostowski lekko licząc już 76 raz tego dnia.

– Jak Boga kocham – Panie plutonowy prawdę wam mówie. Wy oba z ksiendzem wikarym kłócita się już będzie z pół roku to ja wam chce pokazać jak to się te krengi robiom.

– Maciaszczyk, ale ty jesteś pewny, że nas dobrze prowadzisz, i że dziś ten krąg powstanie? – zapytał wikary głosem, w którym z każdym metrem przemierzonej po nocy łąki zmniejszał się zapał dla całego projektu.

– Dobrodzieju, toć jasne, że ja pewny jestem, dawniej to wszystkie młode o tem, kiedy krung powstaną, wiedzieli, aleć potem telewizja do wsi przyszła i mało ludziów to zajmować poczeło a jak videło przyszło, toć każden jeden wolał se w okienko patrzeć a nikto nie chciał po nocy po łąkach chodzić, tym bardziej że złe nie dopuszcza blisko.

– Tak, a niby skąd wiedzieli? – zapytał Augostowski

– Panie plutonowy, toć te krungi jeszczeć za naszych pradziadów powstawały, zawszeć podczas pełni, zawszeć od wiosny, kiedy się dzień z nocą zrównał, aż do jesieni, kiedy noc znów dłuższa się od dnia zrobiła. Dawniej ludzie w chałupach latem w pogodne noce nie spali boć chałupy małe, ciasne i smrodliwe ponad miarę latem się robiły. Spali se po sadach i widzieli, jak wiater niezwykły nad polami i łonkami się zrywał, jak na niebie krung mgły się formował, aż do samiutkiej ziemi słupem schodząc.

– No widzisz mówiłem że kręgi robią obcy. – stwierdził wikary.

– Toć widno, że to łobcy dobrodzieju, sam żem widział młody bendonc jak to na polu tańcowały koło tego słupa mgły jakiesik dziołchy, golutkie jak je Pan Bóg stworzył, aleć nie z naszej wsi one były. Znaczy się byli łone nietutejsze czyli łobce.

– Maciaszczyk, ty coś kręcisz. To w końcu widziałeś, czy złe nie dopuszczało? – zapytał z zawodową wnikliwością posterunkowy Augustowski

– Oj ta! Wdziałem panie plutonowy, widziałem, ino z daleka. A wzrok to ja wtedy miał, panie, taki, żem wróbla na topoli z kilometra widział…

– Z kilometra po nocy poznałeś, że one nie pochodziły z naszej wsi? – wątpił wikary

– No toć tłumacze, że jak kto bliżej samo jeden iść próbował, dobrodzieju, to go złe nie raz i nie dwa złomotało, kiej się szło gromadom, to się wilki lubo niedźwiedzie ukazywały iśmy tako zmykali, że się za nami kurzyło.

– Wilki, niedźwiedzie, tutaj to niemożliwe. – wikary niby stwierdzał, ale w jego głosie więcej było strachu niż powątpiewania.

– Maciaszczyk, ty nie kręć, tylko przyznaj, że jak do tych dziewczyn podeszliście, to jakiś pies i was i te dziewczyny przestraszył i pewnie stąd twoja wiedza, że one nie pochodziły z naszej wsi.

– Toć tłumacze, panie plutonowy, że wilki abo niedźwiedzie do nich dostępu broniły i te dziołchy nie uciekały, ino my uciekalim, bo musielim, coby nas wilcy nie zjedli.

– To skąd wiedza, że one nie z tej wsi – indagował uparcie Augostowski.

– Tera wy takie niedomyślenie. Kiedyś to się dziewuchy pilnowały, by se opinie zachować, nie to co w dzisiejszych czasach. Myśmy młode byli i ciągoty za płcią nas brały, tośmy se umyślili, coby takom jednom czy drugom przydybać kiejby do wsi wracała. Toć skoro na golasa po łonkach tańcowała, to i by tak nie broniła jako inne. Nigdy jednak nie dało się żadnej dziewuch ze wsi przydybać na wracaniu czy wychodzeniu na te tańce, choć staralim się, jak moglim.

Nagle Maciaszczyk stanął wskazują ręką odległy słup mgły i zwiewne, słabo widoczne z powodu drzew, choć najprawdopodobniej ludzkie sylwetki poruszające się u jego podstawy.

– Jutro rano tam se kręg znajdzieta – po czym Maciaszczyk najwyraźniej usiłował zawrócić i iść do domu.

– A ty gdzie? – posterunkowy Augostowski wyraźnie zamierzał Maciaszczyka zatrzymać.

– Tociem mówił, że jak bliżej, to złe broni. Wyście plutonowy z ksiendzem młode a ja stary, wilk wyskoczy, wy ucieknieta a mnie zeźre. Kiejby nie wilk ino tylko złe obiło, to ja za stary coby za łoglondanie babskich cycków kijami dostać. Toć jak se chce połoglondać, to albo se pójdem za dnia ku wysepce, na której młodki i letnicki golutkie się łopalajom, albo se płyte łod wnucka wezmnę i w łotwazacz odpalem. Chceta se iść, to ićta, ale ja nie póde.

 

Posterunkowemu taka argumentacja nie trafiła do przekonania. Zasadniczo był gotów użyć środków przymusu bezpośredniego, byleby tylko Maciaszczyk dalej szedł z nimi. Wikary zafascynowany widokiem słupa mgły widocznego w księżycowym świetle wyraźnie nie chciał przedłużać.

– Niech Maciaszczyk wraca, damy sobie radę – wikary mówiąc to patrzył na wskazania licznika Geigera.

 

Posterunkowego zatkało, a Maciaszczyk błyskawicznie zastosował się do słów księdza i najszybszym marszem, na jaki pozwalał mu wiek, udawał się w stronę wsi. Tymczasem ksiądz Kopernicki schował w torbie licznik i w zachwycie porównywał odchyłkę fosforyzującej wskazówki kompasu od wskazań północy na ekranie GPS-a. Ponosiła go euforia, kontakt z obcymi jest o krok. Augustowski przeniósł spojrzenie z oddalającego się Maciaszczyka, na słup mgły i niewyraźne sylwetki. Sięgnął powoli do kabury, zawahał się …. Pomyślał, że jeśli to jednak nie obcy, tylko smarkacze podpuszczeni przez kogoś, to pistolet nie jest najlepszym rozwiązaniem. Odruchowo palce dotknęły pałkę służbową. Znów miał chwilę wahania. O kosmitach wiedział wszak tylko to, co widział w telewizji oglądając film z Arnim i predatorem. Na predatora pałka służbowa była jednak za słaba. Jak bowiem przypałować i postawić do pionu dwumetrowego typa z działkiem na ramieniu i szponami z jakiś nieziemskich stopów? Jednak natychmiast włączyła się jego zawodowa logika – przecież w telewizorze nie pokazywano ani jednego predatora tańczącego dokoła słupa mgły, wyrywającego kręgosłupy, prującego flaki, urywającego głowy, to owszem tak, ale tańczącego ani jednego. Tak więc na tych tam, ktokolwiek to jest, pałka służbowa wystarczy.

 

Ksiądz Kopernicki też skończył przygotowania. Oprócz licznika Geigera, który miał go ostrzegać, jeśli statek obcych promieniuje, wyjął z torby przenośne kropidło z wodą święconą i wsunął je za pasek, tak by dało się je łatwo wyjąć. To tak na wszelki wypadek, jeśli złe o jakim mówił Maciaszczyk, nie będzie jednak pochodzenia kosmicznego a demonicznego. Mała kamera wideo zaczepiona została do smyczy owiniętej wokół nadgarstka, jej obiektyw skierowany w stronę słupa mgły za drzewami a przycisk w położenie „on”. Wikary i posterunkowy ruszyli dzielnie ku przeznaczeniu widocznemu za kępą drzew.

Koniec

Komentarze

Nie wiem, co łączy niniejszy fragment z przeczytanym wcześniej, ale może sprawa wyjaśni się w przyszłości.

Na razie jest nudno i, za sprawą nieudolnej stylizacji, mało czytelnie.

Wykonanie nadal pozostawia wiele do życzenia.

 

oraz 5 męż­czyzn, też w ma­sku­ją­cych ciu­chach… – …oraz pięciu męż­czyzn, też w ma­sku­ją­cych ciu­chach

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Prze­my­ka­ją­ca grupa do­tar­ła na roz­le­głą łąkę oto­czo­ną z trzech stron nad­rzecz­ny­mi za­ro­śla­mi, od pół­no­cy zaś tę łąkę od­gra­dza­ło od resz­ty łąk i pól kilka drzew. – Powtórzenia.

 

Nagle we­wnątrz kręgu tań­czą­cych ko­biet… – Literówka.

 

Jak Boga ko­cham – Panie plu­to­no­wy praw­dę wam mówie.Jak Boga ko­cham, panie plu­to­no­wy, praw­dę wam mówie.

Zwroty grzecznościowe piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

że jak kto bli­żej samo jeden iść pró­bo­wał… – …że jak kto bli­żej samojeden iść pró­bo­wał

 

Nigdy jed­nak nie dało się żad­nej dzie­wuch ze wsi przy­dy­bać… – Literówka.

 

Się­gnął po­wo­li do ka­bu­ry, za­wa­hał się …. – Wielokropek ma zawsze tylko trzy kropki. Zbędna spacja przed wielokropkiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miś w pełni zgadza się z Reg

Nowa Fantastyka