
Pierwszy drabelek. Miałem akurat godzinkę wolnego i to jest owej godzinki owoc, którego smak (lub jego brak) ocenicie już wy :)
Pierwszy drabelek. Miałem akurat godzinkę wolnego i to jest owej godzinki owoc, którego smak (lub jego brak) ocenicie już wy :)
Wstaję z koryta rzeki w bury, jesienny poranek. Leniwym ruchem naciskam światło-zmiennik. Cebulka firmy „OSIKAM” wypala mi w lampach ciemne zmazy, na chwile pozbawiając wizji. Siadam na miejscu dla świadków, przy mojej leciwej kasetce. Naciskam srebrny guz, czekam, aż elektronowy mózg rozświetli barwami mojego nasłuchowca. Biorę w czułek manipulator stołokulotoczny i fałszując okienko suwaka, podwójnie lewomlaskam abrewiaturę protokołu HTTP. Przeglądam inspekcję Twardej Śmierci 6, widząc kubek Buta Milizał przypominam sobie, że muszę się wystrugać. Trzymając moją Dżilet-kę patrzę w refleksję i krzywię w uśmiechu jaskinię, pokrytą warstwą żelu do heblowania:
-Mam mechanizm! Dzisiaj, zamiast środdziennego posiłku, zjem zwykły lunch!
Nie zrozumiałam. :-(
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hmmm. Przetłumaczyłeś zwykłe nazwy na kosmiczne. W porządku. I co dalej? Brakuje mi tu jakiejś historii, puenty…
Babska logika rządzi!
Jakakolwiek historia utonęła w oceanie nic nie wnoszącego słowotwórstwa.
Nic z tego nie wynika.
Nie kumam drabbla, nic a nic. :-(
Myślałem, że ktoś pokapuje :( Widać tekst zbyt hermetyczny.
Dzięki wszystkim za komentarze!