- Opowiadanie: Brzoskwinka - Tajemnicza dziewczyna (kolejne rozdziały)

Tajemnicza dziewczyna (kolejne rozdziały)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tajemnicza dziewczyna (kolejne rozdziały)

Rozdział 3

 

Wykończona po długiej przejażdżce, wracam od Agaty. Zapatrzyłam się na plakat sklepu, który mają otworzyć i o mały włos nie wjechałam na dziewczynę idącą na przeciwko mnie. Skręciłam mocno kierownicą i próbowałam zlapać równowagę. Gdy ją odzyskałam, zeszłam z roweru i podeszłam bliżej do nieznajomej.

– Najmocniej cię przepraszam – zaczęłam.– Nic ci się nie stało?

– Nie, spoko, żyję – odpowiedziała tamta i się uśmiechnęła.

– Już myślałam, że cię potrące. Jeszcze raz przepraszam, następnym razem muszę bardziej uważać.

– Naprawdę, jest wszystko okej. Nie przejmuj się tak.

– Okej. Jak ci na imię?

– Nie musisz się mnie pytać jak mam na imię. Sama wiesz to najlepiej.

Nie wiedziałam o co jej chodzi. Zamyśliłam się i po chwili powiedziałam:

– Róża? – było to pierwsze imię, które przyszło mi na myśl.

– Widzisz, mówiłam, że wiesz. Wiesz o mnie wiele, tylko jeszcze tego nie odkryłaś.

– Hę?

– I pamiętaj cokolwiek robisz, robisz to dobrze – Róża wypowiedziała te słowa po czym zniknęła. Jakby była duchem. Albo jakby stała się niewidzialna, myślałam. Stalam jeszcze chwilę rozglądając się na wszystkie strony, czy gdzieś jej nie ma, lecz nigdzie Róży nie zobaczyłam. Wsiadłam na rower i odjechałam. Całą drogę do domu nie wiedziałam co o tym myśleć. Miałam mętlik w głowie. Najpierw ta wizja, a teraz tajemnicza dziewczyna. Była blada jak ściana. Miała długie, czarne włosy i szare oczy. Dziwne połączenia. Na siebie założyła białą sukienkę do kolan i buty w tym samym kolorze, na małym obcasie. Była ładna.

Gdy podjechałam pod dom zobaczyłam czarne Porsche. Samochód Maksa. Podeszłam bliżej, żeby mu się przyjrzeć. Z bliska był jeszcze ładniejszy. Obeszłam samochód dookoła. Ciekawe ile on zarabia, że stać go na takie cacko – przemknęło mi przez myśl. Podeszłam do drzewa obok Porsche, przykucnęłam i oparłam się o moje drzewo, przy którym siadałam, gdy miałam jakiś problem. W cieniu było tak przyjemnie. Słuchałam śpiewów ptaków, a lekki wiatr unosił kosmyki mych włosów. Po chwili wstałam i ruszyła do domu. Już miałam otwierać drzwi, gdy ziemia się zatrzęsła. To trwało chwilę, ale trzęsienie było potężne. Przewróciłam się na schody, spadając na tyłek. Odwróciłam się, by zobaczyć co mogło to wywołać. I zobaczyłam, że na czarne, nowiutkie Porsche przewaliło się drzewo! Moje kochanie drzewo, pod którym siadałam odkąd się tu wprowadziłam. Chciało mi się płakać, lecz w tej samej chwili zobaczyłam, że obok mnie stoi mama z Maksem.

– Mój samochód! – krzyknął i pobiegł ku niemu.

– Lauro, nic ci się nie stało ?! – szybko podbiegła i mnie przytuliła.

– Nie wszystko w porządku, mam tylko obolały tyłek.

– Jakie szczęście, że nic sobie nie zrobiłaś. Tak się bałam.! Gdy ziemia się zatrzęsła nie wiedziałam co się dzieje.

– Moje drzewo… – zaczęłam i spojrzałam w stronę Porsche. Na samochodzie widać było, że został przygnieciony, ale moje drzewo stało tam, wcześniej. Jakby to nie one przygniotło te auto.

– Ale… jak.. ee… – nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Przysięgłabym, że widziałam, jak moje drzewo przygniata ten samochód! A teraz stoi sobie, jakby nic się nie stało. Tylko samochód ucierpiał, nie wiadomo jak. Co się dzieje ? To była ostatnia moja myśl tego dnia. Po chwili znalazłam się w swoim łóżku i odleciałam w krainę snów.

 

 

 

Rozdział 4

 

Nie, proszę nie ! Nie odchodź. Proszę, zostań. Porozmawiaj ze mną. Różo, zatrzymaj się!! Nie. Różo, gdzie jesteś ? Proszę, wróć. Tato? Tato, co ty tu robisz? Nie, nie podnoś mnie. Tato, gdzie mnie ciągniesz? Maks? Co z twoim samochodem? Dlaczego mnie do niego wsadzacie? Odezwijcie się. Błagam, nie. Ja chcę do domu! Do mamy! …

I wtedy się obudziłam. Byłam cała zalana potem, przed oczyma cały czas miałam swój sen. Nie rozumiałam dlaczego goniłam Różę i czego od niej chciałam. I dlaczego akurat ojciec się jej przyśnił? Nie widziałam go od ośmiu lat.

– Lauro? – mama zapukała do drzwi, po czym je otworzyła. – Lauro, kochanie coś się stało? Słyszałam jakieś krzyki.

– Musiałam krzyczeć przez sen. To, co mi się śniło, to istny koszmar!

– Już dobrze. To tylko twoja podświadomość ołata ci figle. Może zaparzę herbaty jaśminowej?

– O, tak. Dziękuję. – odpowiedziałam i myślami wróciłam do swojego snu. Dlaczego biegłam za Różą? Dlaczego śnił mi się ojciec? I Maks. Dlaczego mnie porwali?! Ostatnie pytanie było najważniejsze. A na żadne z nich nie znałam odpowiedzi. Gdy zeszłam na dół herbata stała już na stole. Maksa nie było.

– A gdzie Maks ? – zapytałam.

– Pojechał do domu. Spałaś jakieś dwanaście godzin. A ja nadal jestem przerażona tym co się stało wczoraj. Jak mogło do tego dojść ?! – dumała mama.

– Nie wiem. Oglądałam jego samochód, potem szłam do domu i nagle… – nie mogłam o tym mówić. Głos załamywał mi się, na samo wspomnienie wczorajszego dnia. A co z moim drzewem ?. Wypiłam herbatę i szybko wybiegłam na podwórko. Moje drzewo było tam gdzie zawsze. Zupełnie nietknięte. Coś tu jest nie tak. I wtedy przypomniałam sobie Różę. Muszę ją odnaleźć! – postanowiłam i ruszyłam w drogę. Chodziłam po całym Ełku. Byłam na wszystkich ulicach, we wszystkich zakamarkach miasta, lecz na próżno. Dziewczyny nie znalazłam. Zawiedziona wracałam do domu, gdy na ławce zobaczyłam Różę. Siedziała, jakby na kogoś czekała. Kiedy mnie zobczyła wstała.

– Szukałam cię– zaczęłam.

– Wiem. Niepotrzebnie. Nigdy mnie nie znajdziesz, jeśli będziesz szukała.

– Kim ty w ogóle jesteś? Dlaczego pojawiasz się i znikasz nagle? Dlaczego mi się śniłaś?

– Nie mogę ci odpowiedzieć na te pytania. Sama znajdziesz na nie odpowiedz. W swoim czasie dowiesz się wszystkiego – wypowiedziawszy to Róża zniknęła. Jak za pierwszym razem. Dalszą drogę do domu, spędziłam nad rozmyślaniem, co robić przez resztę wakacji. Po chwili usłyszałam jakieś krzyki. Odwróciłam się i zobaczyłam dom stojący w płomieniach. Obok mnie przejechały dwie, pędzące straże pożarne i po chwili strażacy zaczęli gasić ogień. Lecz w pewnym momencie woda przestała lecieć. O, Boże ! ten dom się spali. – myślałam. I wtedy coś się wydarzyło. Wzięłam głęboki oddech, zamknęłam oczy i uniosłam ręce. Wypowiedziałam jakieś dwa słowa, których sama nie rozumiałam. Machałam rękami, tworząc jakiś symbol. Zamknęłam oczy i jeszcze raz wypowiedziałam te słowa. W tym samym momencie płomienie zgasły. Dom nie był, aż tak bardzo zniszczony, a strażacy lali zimną wodę. Myśleli, że to ich zasługa! To było dziwne, ale wiem, że ja to zrobiłam. Jeszcze chwilę stałam i patrzyłam na ten dom. Nagle zapragnęłam znaleźć się u siebie. Chciałam, żeby mama przytuliła mnie, jak za dawnych czasów. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi tego brakuje. Gdy wróciłam, mama siedziała przy stole.

– Lauro, musimy porozmawiać…– zaczęła.

– Co się stało? – na maminej twarzy nie było już uśmiechu.

– Twój ojciec … Był tu.

– Jak to?! Jak on nas tu znalazł?!

– Tego nie wiem, ale wiem tyle, że nie możemy tu dłużej mieszkać. To zbyt niebezpieczne. I zostawił jeszcze to.

"Nigdy mnie się nie pozbędziecie. Gdziekolwiek będziecie znajdę was. " – przeczytałam i zaczęłam się bać. Trzęsły mi się ręce, a serce biło mocniej.

– Dlatego, Lauro nie możemy tu dłużej zostać. Musimy się stąd wyprowadzić.

– Ale gdzie? – zapytałam i usiadłam na krześle.

– Na razie zamieszkamy u Maksa, potem będziemy szukać innego mieszkania.

– U niego ?! Mamo, znasz go dwa dni.

– Tak,wiem, ale zdaje mi się jakbym znała go od wieków. Zresztą boję się, że twój ojciec może coś nam zrobić.

– Ja też się boję, mamo. – powiedziałam to i zaniosłam się płaczem. Do dziś pamiętam jak ojciec nas katował. Dlatego od niego uciekłyśmy.

– Musimy jak najszybciej opuścić ten dom. Najlepiej zacznij się już pakować.

– Do..do.. dobrze. – wydukałam. Otarłam łzy, i poszłam do siebie.

 

 

 

Rozdział 5 

Pakowanie zajęło mi dwa dni. W piątek byłam już gotowa do przeprowadzki. Wiedziałam, że nie ma innego wyjścia. Mój ojciec jest nieprzewidywalny. W dzieciństwie bił mnie codziennie. Za wszystko. Jak tylko zobaczył nieposkładane ubrania, czy ręcznik nie tam gdzie trzeba, od razu dostawał kablem. Najpierw bił mnie pasem, ale gdy skończyłam sześć lat mówił, że jestem za dużo rozpieszczona, za głośna i za dużo bałaganie i wtedy zaczął bić mnie kablem. Byłam małym dzieckiem, chodziłam wszędzie, psociłam. Jak każde dziecko. Ale mojemu ojcu to się nie podobało. Raz byłam na podwórku i zaczął padać deszcz. Wróciłam do domu cała mokra i brudna. Chciałam szybko przemknąć się do łazienki, lecz ojciec był szybszy. Popatrzył na mnie, odwrócił się i po chwili dostałam jedenaście razy kablem. To było najgorsze. Tak mnie stłukł, że musiałam jechać do szpitala. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało. Mama wtedy była w pracy, a jak wróciła, oznajmiła, że bierze rozwód. Mojemu ojcu to się nie spodobało, krzyczał, że nie da jej żadnego rozwodu. Lecz mama była nie ugienta, stawiała się mu. I od tego czasu ojciec bił też ją. Próbowałyśmy uciekać od niego kilka razy, lecz na próżno. Zawsze nas znajdywał. Do Ełku przeprowadziliśmy się, aż z Zakopanego. I przez osiem długich lat miałyśmy spokój. Aż do środy, gdy mama oznajmiła, że ojciec nas znalazł. Potem mówiła mi jeszcze, że spotkała go pod domem. Miał zamiar zaciągnąć ją do samochodu, lecz w tej samej chwili pojawił się Maks. Ojciec nie chciał by zapamiętał jego twarz, czy jakieś szczegóły w razie jakby matka go zaskarżyła. Ale ona tego nie zrobi. Boi się go. Ja zresztą też. Nawet jeśli poszedł by siedzieć, po wyjściu pewnie by nas znalazł. Teraz musimy uciec gdzieś, gdzie nas nie będzie szukał. Może za granicę ? Nie chcę zostawiać tutaj szkoły, przyjaciół, Agaty, lecz jeśli ojciec by nas znalazł, mógłby nas zabić. Mama wspominała, że jest chory psychicznie. Dlatego się tak zachowuje. Ale dla mnie to żadne wytłumaczenie.

 

– Aga ? – moja przyjaciółka odebrała telefon po trzech sygnałach.

– Yhy – usłyszałam w słuchawce. – Co tam ?

– Przeprowadzamy się. Dzisiaj. Do Maksa – oznajmiłam powstrzymując szloch.

– Co?! Dlaczego? – usłyszałam dźwięk pękającej szklanki.

– Ojciec nas znalazł. Był tu wczoraj. Dlatego nie możemy tu dłużej zostać.

– Znalazł was? Ale jak? Przecież osiem lat was nie szukał …

– Sama nie wiem jak do tego doszło. Ale wiem, że nie możemy tu dłużej zostać.

– Biedactwo. Przyjechałabym do ciebie, ale mama wyszła do dentysty i muszę siedzieć z Luizą – Luiza to młodsza siostra Agi. Ma dopiero roczek i jest strasznie słodka.

– Spoko. I tak wszystko mamy już spakowane. Maks niedługo po nas przyjedzie.

– A gdzie on mieszka?

– Hm. Chyba na Betonowej.

– O! To niedaleko mnie. Słuchaj może wpadłabyś … – nie usłyszałam nic więcej. Trzymałam słuchawkę w ręku, a przed oczami pojawił mi się obraz. Róża stała obok domu Maksa. Stała i czekała na kogoś. A potem ruszyła. Nie zastanawiałam się dłużej. Muszę kończyć – rzuciłam do słuchawki i wybiegłam z domu. Biegłam tam, gdzie widziałam dziewczynę. Po pięciu minutach stanęłam i podniosłam głowę. Róża stała na przeciwko mnie.

– Co się dzieje ? – zapytałam.

– Jesteś w wielkim niebezpieczeństwie – usłyszałam.

– Wiem. Mój ojciec …

– Tu nie chodzi o twojego ojca. Czuję, że to coś więcej. Uważaj na siebie, zło jest tuż obok.

I w tej samej chwili usłyszałam, że ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Maksa.

– Lauro, co ty tu robisz ?! Dlaczego rozmawiasz z TĄ dziewczyną ?! – krzyczał jakby był moim ojcem.

– Ona może rozmawiać z kim chce – Róża stanęła w mojej obronie – Nie zabronisz jej.

– Cicho siedź – usłyszałam. Spojrzałam na Różę. Ta warknęła tylko. Pokazała swoje nieskazitelnie białe żeby. I wtedy coś przykuło moją uwagę. Dziewczyna miała kły!

– Lauro, chodź idziemy. Twoja matka martwi się o ciebie – powiedział Maks.

– Wyszłam tylko na dziesięć minut! Daj mi wreszcie spokój, Nie jesteś moim ojcem! – wypowiedziawszy to zerknęłam w stronę Róży, lecz już jej nie było. Maks odwrócił się i ruszył w stronę mojego domu. Przez całą drogę próbowałam zebrać fakty. Róża ma kły. Jest blada jak ściana. Ukazuje mi się we śnie i w wizjach. Pojawia się i znika. I wtedy stanęłam jak wryta. O mój Boże. – krzyczałam w duchu. – Ona jest WAMPIREM! Nie, nie może być wampirem. Pomyślałam głębiej i już wiedziałam kim, czym jest. Róża jest duchem. Tak mi się wydaje. Muszę to sprawdzić!

 

 

Koniec

Komentarze

Lubię czytać twoje opowiadanie. Wciągające. Tyle Ci powiem :).

Pisanie tego, jak książkę jest dobry pomysłem.

Szyk zdań trochę zmień. A tak poza tym jest bardzo fajne. Ciekawa fabuła to podstawa. Jak i również szyk zdań, który powoduje, że (ajć) mogłoby być jeszcze lepiej. / Rozdziały jednakże są lepsze, niż poprzednie i widzę znaczną poprawę.

Więc śmiało 5 !

Pozdrawiam :).

Hm, moim zdaniem na piatkę opowiadanie nie zasługuje. Ale patrząc na twoje dwa poprzednie teksty, to poprawa jest spora. Ciągle pojawiają się niegramatycznie zbudowane zdania i mnóstwo powtórzeń oraz literówek, ale znacznie mniej niż w poprzednich utworach. Widać że się starasz i że jest coraz lepiej. Tylko strasznie rozczarowało mnie zakończenie piatego rozdziału, z tym wampirem. Już chyba lepszy byłby jakiś duch zamordowanej w takemnicy siostry, czy cuś, żeby jakiś sekret był, no ale poczekamy jak to się rozwinie dalej. Na razie dję 4-, ale że minusów tu nie ma, pozostaje 4.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

,,- Najmocniej cię przepraszam - zaczęłam.- Nic ci się nie stało?
  - Nie, spoko, żyję - odpowiedziała tamta i się uśmiechnęła.
  - To dobrze, że nic ci się nie stało. Jeszcze raz przepraszam, następnym razem muszę bardziej uważać.
  - Naprawdę nic się nie stało.''
,,Podeszłam do drzewa obok Porsche, przykucnęłam i oparłam się o nie.
'' O Porsche, czy o drzewo?
,,odleciałam w krainę snu.'' Nie wiem, czy nie lepiej będzie użyć rzeczownika w liczbie mnogiej.
,,Byłam cała zalana potem, przed oczyma cały czas miałam swój sen''.
,,- Musiałam krzyczeć przez sen. Miałam straszny sen. Nie, to nie był sen. ''
,,zobaczyłam dom stojący w płomieniach. Obok mnie zobaczyłam ''
,,Jeszcze chwilę stałam i patrzyłam na ten dom. Nagle zapragnęłam znaleźć się w domu.''
,,nie ugienta''. Primo: przez 'ę'. Secundo: razem.
Dużo powtórzeń, jak widzisz, w kilku miejscach zabrakło przecinków. A budowa zdań i cała historia na bardzo przeciętnym poziomie, wprawka - może tak, ale powieścią bym tego nie nazwał. Nie zasługuje na więcej niż 3.

Dzięki za wytykanie błędów. Staram się je poprawiać i na przyszłość pamiętać, aby ich tyle nie robić. Myślę, że robię postępy, ale to Wy ocenicie. Zmieniłam z wampira na ducha. W kolejnych rodziałach dowiecie się więcej o Róży. :)
@domek: Jej, sama nigdy bym nie zauważyła, ile mam tu powtórzeń. :d Ale poprawiam się. !

Wampir... ktoś tu lubi "Zmierzch" - zgadłam ? ; )

Tak, lubię Zmierzch. Ale tylko trochę. A wampira dałam, bo nie miałam innego pomysłu. Lecz, zobacz, że to będzie o duchach ;d :) .

cdn ? Zatem czekam na kolejne części : ) ...

Dość przyjemnie się czyta. :)
Ode mnie 4.

Nowa Fantastyka