- Opowiadanie: MPJ 78 - Bagita (fragment "Ogarów Chramu")

Bagita (fragment "Ogarów Chramu")

Oceny

Bagita (fragment "Ogarów Chramu")

Grudzień 1610 zamek Czachtice

Bagita jeszcze czuła zimno i ból ale już przestawała odczuwać strach, choć jeszcze niedawno ją dławił. Była w tym zamku dostatecznie długo by wiedzieć, że każdą służącą, która tu trafia, czeka prędzej czy później taki los. W sumie nie tylko służące, również niewolnice kupowane od Turków, panny z dobrych domów oddawane na wychowanie, dziewki ze wsi porywane, wszystkie prędzej czy później znikały w tej wieży. Rezygnacja i pogodzenie się z losem sprawiło, że znalazła w sobie odwagę, by spojrzeć na panią tego zamku Elżbietę Batory. Przez łzy zobaczyła wyniosłą kobietę wychodzącą z piwnicy, po czym wszystko zaczęła pokrywać mgła. Słyszała jak ktoś każe jej pić, nie miała siły. Ktoś rozchylił jej usta i zaczął wlewać jakąś lepką ciecz. Odzyskiwała ostrość widzenia. Mężczyzna, który wcześniej ją zgwałcił polecenie pani tego zamku i kłami wbił się w jej tętnice szyjną, teraz poił ją własną krwią z rozciętego nadgarstka. Widząc, że odzyskała przytomność, po prostu oblizał rozcięcie, a rana znikła.

Błyskawicznie połączyła fakty. Natychmiastowe leczenie to szansa na odzyskanie sił, jeśli chce przeżyć, musi dowiedzieć się, jak on to robi. Odzyskać siły i spróbować uciec, zanim przepadnie na amen tak jak inne dziewczyny. Jakaś jej cząstka wzdrygała się przed szukaniem wiedzy u kogoś, kto ją pohańbił, ale pragnienie przetrwania było silniejsze.

– Jak to zrobiłeś?

Mężczyzna rozsiadł się wygodnie przy stole. Nalał sobie solidnie węgrzyna do kubka, wypił i dopiero odpowiedział.

– To proste, moje rany same się szybko goją a i ślina mojej rasy ma właściwości gojące.

– Kim jesteś?

– Nie tym tonem służko! Mówisz do szlachcica, który od lat jest przedstawicielem rasy nazywanej przez was wampirami.

– Wybacz Panie. Wszyscy mówią o tym jak to wampierze zabija słońce, a ja pamiętam, że widziałem cię na dziedzińcu w słoneczny dzień?

– Jak wampiry są głupie i młode to zabija. Stare jak to mówisz wampierze, są mądre. Wiedzą, że kiedy wypiją krew przez jeden dzień są niewrażliwe na światło słońca.

– Panie więc to nieprawda, że wampir za dnia musi spać na cmentarzu?

– Głupie wampiry może i sypiają w ten sposób. Prawdziwe wampiry to arystokracja i nie potrzebują spania zakopane w ziemi, wystarczy komnata bez okien, a nawet i to jest niepotrzebne, wystarczy wypić krew.

– Panie czy ja też stanę się wampirem?

 

Wampir zamilkł na chwilę jakby zastanawiał się nad tym, co odpowiedzieć. Wypił kolejny kubek węgrzyna. W końcu odpowiedział.

 

– Nie jesteś szlachetnie urodzona, ale byłabyś całkiem niezłym materiałem na wampira. Jesteś w pewien interesujący sposób wyjątkowa. Twardsza od innych i pewnie całkiem dobrze zniesiesz przemianę. Większość dziewek, które z woli pani tego zamku spotykało to, co teraz ciebie, zwijała się w kącie i płakała, ty zaś zadajesz pytania i to całkiem niegłupie jak na służkę. Nie będę więc cię zwodził i powiem jasno i prosto. Nie będzie dane stać się tobie wampirem.

– Panie, ale dlaczego?

– Twoja Pani boi się starości, która mogłaby odebrać jej urodę. To niby nic specjalnie dziwnego. Lęki takie towarzyszą niemal wszystkim ludziom od początku świata. Elżbieta spotkała jednak wiedźmę, która twierdziła, że zna sekret wiecznej młodości. Zaprosiły mnie, jednak księżna nie chciała stać się wampirem. Wiedźma wiedziała, iż wampir stwarzając innego wampira uzyskuje nad nim władzę. Mogę wezwać tych, których stworzyłem, mogę wydawać im polecenia i zostaną one wykonane, ponieważ ich wola jest słabsza od mojej woli przypieczętowanej moją krwią, która ich powołała do istnienia. Inna sprawa, że kontrolowanie jednocześnie nawet kilkudziesięciu umysłów stworzonych przez siebie istot jest szalenie skomplikowane i wyczerpujące.

– Wybacz Panie, ale co to ma wspólnego z tym, co zrobiłeś ze mną?

– Przecież mówię, Elżbieta nie życzy sobie być wampirem, ale jej wiedźma wiedziała, że krew wampira ma właściwości lecznicze. Problem polegał na dawkowaniu tak dobranym, aby z jednej strony nie stać się wampirem a z drugiej uzyskać efekt odmładzający. Eksperymentalnie stwierdziły, że krew trzeciego dnia od rozpoczęcia przemiany ma już właściwości odmładzające skórę ale nie ma dość mocy by przemienić kogokolwiek w wampira. Twoja przemiana już się zaczęła, za kilka chwil będzie cię trząść coś na kształt febry, zaczniesz gorączkować i to będzie trwało prawie dwa dni. Na początku trzeciego dnia będziesz bardzo słaba, ale przemiana będzie prawie zakończona. Zabiorą cię wówczas stąd, zaciągną na górę. W komnacie dwa piętra wyżej, spuszczą z ciebie krew aby, Elżbieta mogła się w niej wykąpać. Prawdopodobnie będziesz wtedy jeszcze na tyle człowiekiem, że to cię zabije. Na wszelki wypadek twoje ciało zostanie związane srebrnym łańcuchem i wystawione na słońce. Jeśli będziesz wtedy bardziej wampirem niż człowiekiem to słońce cię spopieli do postaci szkieletu który skończy w fosie. Księżna bowiem nie chce ryzykować, że stanie się wampirem nad którym władzę będzie miała jakaś wieśniaczka.

– Panie, jak mówisz, mi i tak szybka śmierć pisana ale co ty na tym wszystkim zyskujesz?

– Moje rodowe dobra zajęli Turcy. Gdybym był głupi, zostałoby mi tylko życie tułacza przesypiającego dnie w jakiś norach czy kryptach. Jestem jednak szlachcicem i mam przyrodzony mojemu stanowi rozum. Dzięki temu tu mam życie w warunkach na jakie zasługuje. Jem, piję i ubieram się jak na szlachcica przystało. Bo choć krew daje mojej rasie moc i jej smaki traktujemy niczym gatunki przednich win, to nawet bez niej żyć możemy przyjmując zwykły ludzki pokarm i napitek. Szlachcicowi zaś niewiele daje większą radość od dobrego węgrzyna i pięknej dziewki w łożu. Co też tu mam zapewnione, bo coraz to jakąś do przemiany Elżbieta mi przysyła, a i bez tego nie brak tu dziewek nie broniących mi swoich wdzięków. Jako wampir mam wygody nie powiem. Bez kiwnięcia palcem dostaje coraz to nową dostawę świeżej krwi i to w urodziwym opakowaniu, bo wiedźma i Elżbieta wierzą święcie, iż z pięknych dziewek krew ma moc większą. Głupie są, albowiem prawdą to nie jest. Ja ich zaś z błędu wyprowadzać nie będę, mimo że za każdą przemienioną pani tego zamku złotem mi płaci. Raz, że i tak ich nie przekonam. Dwa, przyjemność mam większą z przemiany urodziwych dziewek. I powiem ci jeszcze, że nieodległy, jest dzień kiedy to ja będę panem tego zamku a Elżbieta będzie wykonywać moje rozkazy.

– Panie, przemienisz ją gwałtem?

 

Wampir zaczął się śmiać. Nie był to żadną miarą śmiech upiorny, żaden tam chichot demoniczny. Był to śmiech rubaszny, od którego łzy mu w oczach stanęły, brzuch się trząsł jak galareta a koszula na piersiach rozchyliła odsłaniając złoty łańcuszek z bursztynowym krzyżykiem. Wpatrywała się w niego z bezbrzeżnym zdumieniem.

 

– Panie, ty krzyż nosisz, a wszak wszyscy wiedzą, że wampiry jako stwory ciemności krzyża się boją.

 

Wampir śmiał się czas jakiś jeszcze po czym rzekł.

 

– Mało wiesz jeszcze służko i za dużo swoją miarą mierzysz. Pewnie to dlatego, że ludzka rasa jest prymitywna i widzi tylko to, co materialne. Tymczasem oprócz tego co widać, każda rzecz i istota ma swoją aurę. Moja rasa widzi to, co dla was niewidzialne, umie to wykorzystywać, i jest na to w pewien sposób wrażliwa. Ludzie starzeją się, choć ich dusza jest nieśmiertelna. Rasa ludzka nie umie bowiem wykorzystać potęgi duszy do regeneracji starzejącego się ciała. Krew bywa nośnikiem mocy, ale sama jej nie zastępuje. Krew przemienionych wnikając w skórę przelewa na krótki czas w nią swoją energię i daje efekt odmłodzenia, nie powoduje jednak nabycia umiejętności korzystania z niewyczerpanej energii duszy do pełnego odmłodzenia ciała. To, co Elżbieta robi z krwią to kuglarska sztuczka, która nie naprawia przyczyny problemu a jedynie oszukuje ją samą. Ona ciągle się starzeje i dla osiągnięcia odmłodzenia potrzebuje coraz częściej obmywać się krwią przemienionych Stąd też moja pewność, że pani tego zamku już wkrótce sama zechce przekształcić się w wampira. Jest wszak arystokratką i jako taka ma przyrodzony rozum. Prędzej czy później zrozumie, że to jedyna droga, by zachować młodość. Ja zaś mogę spokojnie poczekać. Jeszcze trochę wiedźma ją pozwodzi banialukami a to, że dziewki, z których krew spuszcza winny być jeszcze piękniejsze, a to, że tylko krew szlachcianek może jej pomóc, aż koniec końców wiedźma skończy na stosie, a Elżbieta stanie się wampirem. Zaś co do krzyża, sam w sobie nie ma mocy, by od wampira chronić, czy go zabijać. Gdyby tak było byle, dwie gałęzie w lesie, co je wiatr skrzyżuje byłyby dla mnie niebezpieczne, a tak nie jest.

– Rzekłeś panie sam w sobie, co więc krzyż z czymś połączony może być wampirom groźny?

– Bystra jesteś nadspodziewanie. Rasa ludzka choć nieświadomie potrafi kumulować aurę i moc. Dzieje się tak, kiedy w ludziach jest prawdziwa wiara. Jako rzecze pismo Gdybyś miał wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedziałbyś tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź w morze, a byłaby wam posłuszna.” Rasa wampirza zaś aury nie tylko widzi, ale jest na aury wrażliwa, tak więc jeśli ktoś z wiarą czystą osłania się od wampira krzyżem, wtedy wampir nie ma do niego dostępu. Jeśli jednak człowiek wiary nie ma w sobie, wtedy na nic mu krzyż, bo nie ma w nim wówczas mocy.

– Panie, a więc ty nosisz ten znak, aby wiarę podważać, a co za tym idzie sprawiać, że nie można w ten sposób się przed tobą bronić. Nawet jeśli ktoś ma w wiarę ale zobaczy na twych piersiach ten krzyż, wtedy wiara w nim osłabnie i jest twój.

– Jako rzekłem wcześniej, sprytna jesteś służko. Tak to właśnie działa.

– A czy srebro też tylko wtedy wampirowi groźne kiedy jest mocą wiary nasycone? A co ze słońcem?

– Widzisz, są metale, rośliny, zwierzęta, które same w sobie mają mocną aurę. Srebro jest właśnie takim metalem, a że aury bywają rożne to ta ze srebra choć nie najsilniejsza jest dla mej rasy wysoce szkodliwa. Inna sprawa jest ze Słońcem. Energia jego promieni ma wspaniałą ożywiającą aurę. Problem w tym, że światło słoneczne jest potężne. Normalnie wampir nie jest w stanie uchronić się przed pokusą przyjęcia takiej mocy i po prostu spala się tracąc nad pobieraniem mocy kontrolę. Panaceum na ten problem jest krew ludzka. Z nią wampir przejmuje też część ludzkiej niewrażliwości na aury i jest w stanie się oprzeć pokusie niesionej przez światło słoneczne.

 

Bagitą zaczynały wstrząsać coraz silniejsze dreszcze, czuła jakby gdzieś w jej środku rosła kula lodu. Wampir widząc to nalał solidny kubek węgrzyna i podsunął jej. Prawie połowę tego trunku rozlała. Nie mogła jednak powiedzieć, że alkohol pomógł jakoś na zimno, które wewnątrz niej powoli rosło. Nie pamiętała, jak znalazła się na posłaniu, traciła przytomność na całe godziny, odzyskiwała ją na chwilę, by znów pogrążyć się w nieświadomości. Ten, który ją przemienił był przy niej zarówno w chwilach gorączkowych majaków jak i chwilach względnej przytomności. Patrzył na nią z wyraźnym zainteresowaniem. Słabo rozumiała, co do niej mówi, napady zimna i gorączki mieszały myśli. Po jednym z takich przebudzeń czuła się bardzo słaba, ale umysł był jasny, tylko przedmioty widziała tak, jakby nakładały się na nie jakieś świetliste poświaty.

W zamku działo się coś niezwykłego. Z dolnego dziedzińca dolatywały krzyki, szczęk broni, wystrzały, z wieży nawet tu do podziemi dolatywał alarmowy, ponuru głos rogu. Wampir ubierał się w niezwykłym pośpiechu. W biegu wrzucił do torby sakiewki i kilka butelek węgrzyna, złapał szablę i nawet jej nie przypasując wypał uderzając w drzwi z takim impetem, iż huk był godny wystrzału armatniego. Z olbrzymim trudem chwiejąc się wstała. Jej wzrok przykuła niezwykła poświata nad stołem, emanował nią złoty łańcuszek z bursztynowym krzyżykiem. Wahanie, co zrobić znikło w chwili, kiedy gdzieś z całkiem bliska dobiegł ją szczęk broni i okrzyki „to wampir”, „zabić wampira”. Choć ręce jej drżały, po chwili bursztynowy krzyżyk na tasiemce wyplecionej z włosów, wisiał na jej szyi a łańcuszek znikł z zakamarkach sukni. Ze stołu zgarnęła jeszcze kawał chleba, po czym zwinęła się i skulona położyła na słomie w rogu pomieszczenia. Nie miała siły, by uciekać, nie miała gdzie się ukryć. Choć bała się tego rozwiązania, musiała czekać. Jeszcze tylko szczęk broni, krzyk ginącego lochowego idioty na stanowisku strażnika, który usiłował zatrzymać atakujących i do piwnicznej izby wpadli zbrojni. Patrzyła w zdumieniu na poświatę jaką miały ich szable. Dopiero teraz zrozumiała, o czym mówił wampir, kiedy wspominał o widzeniu aury. Szable pulsowały własną aurą metalu, wiarą trzymających je żołnierzy w to, iż to broń lepsza od innych, a na koniec ulatniającą się aurą krwi tych, których zraniły bądź zabiły. Na widok krwi poczuła coś na kształt pożądania i jednocześnie głodu. Ogarniał ją strach, że ogarnie ją żądza krwi i rzuci się na tych żołnierzy. Podświadomie na głód zareagowała odruchowo jedząc chleb. W tej chwili cała jej wiara na ocalenie była w krzyżyku na szyi. Zbrojni patrzyli na nią podejrzliwie, w tym zamku widzieli różne rzeczy łącznie ze stworem, który choć wyglądał jak człowiek zniósł rany zdolne zabić normalnego człowieka. Do tego monstrum owo usiłowało z rannych i zabitych pić krew. Woleli więc zaczekać na specjalistę, łowcę wampirów, który oceni, z czym mają do czynienia. Fachowiec już zresztą nadchodził o czym świadczył narastający brzęk metalu. Bagita nie była znawcą uzbrojenia, co nie znaczy, że nie widywała zbrojnych na służbie Elżbiety czy innych panów. Jednak nigdy w życiu nie widziała podobnej zbroi. W sumie nie ona jedna bo i żołnierze patrzyli na uzbrojenie łowcy wampirów z trudno skrywanym zdumieniem. Zbroja łowcy była najprawdopodobniej kiedyś kolczugą, wzbogaconą na turecką modłę fragmentami stalowych płyt lustrzanych. Obecny właściciel do tych płyt przynitował paski blachy przypominające ucha w garnkach. Konstrukcja ta służyła jako mocowanie do warkoczy z główkami czosnku oraz punkt zaczepienia srebrnych łańcuchów. Do tych ostatnich przymocowane były patrony z ładunkami prochowymi od arkebuza. Aura jaką widziała Bagita sugerowała jednak, że srebro w tych łańcuchach jest tylko w śladowej ilości. Podobnie rzecz się miała z okuciami na stojącym wysoko skórzanym kołnierzu przymocowanym do tej zbroi. Łowca na głowie miał morion z imponującym grzebieniem, ozdobionym kilkoma srebrnymi nitami. Równie niezwykła była trzymana przez niego w dłoniach broń, będąca arkebuzem połączonym z kuszą. Jeden z żołnierzy zapytał eksperta.

– Panie van Elsing sprawdzi pan czy owa dziewka to wampir, czy zwykła służka.

 

Łowca zbliżył się do Bagity, dość bezceremonialnie obejrzał jej szyję szukając śladów ugryzień, popatrzył na krzyżyk na to jak je chleb, i zawyrokował.

 

– To nie jest wampir.

 

Zbrojni wyprowadzili ją z podziemi na górny dziedziniec. Słabe poranne grudniowe słońce było takie cudowne. Aura jego promieni wprost hipnotycznie zachęcała do korzystania z tego źródła mocy. Jednak zanim uległa temu pragnieniu usłyszała potworny krzyk. Jej przemieniający właśnie był mocowany łańcuchami do pala na dziedzińcu. Dymił już tęgo, od postrzału srebrnym śrutem jaki otrzymał. Nagle stanął w płomieniach. Dla widzącej aury Bagity wyglądało to jakby zachłannie przyjmowana energia słonecznych promieni przekroczyła już granice tego co jego ciało i umysł był w stanie przyjąć i kontrolować. Był jak ćma uporczywie lecąca w płomień świecy. Strach sprawił, że natychmiast przestała absorbować słoneczną energię. W tym czasie wampir, który sam siebie mienił sprytnym i widział się już panem tego zamku zmienił się w kupkę popiołu. Bagita swój pierwszy dzień, jako wampir zaczynała prowadzona do ciepłej i słabo oświetlonej izby, gdzie żupan morawski Jerzy Thurzo przesłuchał świadków w sprawie Elżbiety Batory.

Koniec

Komentarze

Wydaje mi się, że wampiry są obecnie na tyle popularnym tematem, że łopatologiczne tłumaczenie ich pochodzenia i sił jest zbędne. W związku z tym można spokojnie wywalić 1/3 opowiadania, ponieważ jest zbędna.

Trudno mi uwierzyć, że arystokrata rozmawia z chłopką w przedstawiony przez Ciebie sposób. W związku z tym, uważam, że można spokojnie wywalić ½ opowiadania, ponieważ jest zupełną fantastyką (a nie horrorem, jak zaznaczasz w tagach).

Hmm... Dlaczego?

Zakładałem, że on się nudzi. Pracuje dla kogoś, zarabia, lądują mu w łóżku kolejne ładne dziewczyny, ale się po prostu nudzi. Jest wynajęty do konkretnego zadania. Elżbieta woli słuchać wiedźmy, a on siedzi w piwnicy i co ma do roboty? Ugryźć konkretną dziewczynę, napoić ją wampirzą krwią, przypilnować te parę dni aż przemiana osiągnie odpowiedni etap i dziewczynę zabiorą. Tyle, że nadal będzie się nudził. Ona jest inteligentniejsza od przeciętnej, rozmowa z nią stanowi to zawsze jakaś rozrywka. Bo jeśli nie ona to kto? Lochowi kretyni wykonujący bez żadnych pytań rozkazy.

 

Ona zaś szuka czegokolwiek co daj jej szansę. Ryzykuje łamie zasady, kombinuje.

 

 

A! To chyba, że się nudzi. Ale w takim razie może niech on się zwraca do wieśniaczki w jakiś pogardliwy sposób? Może również wzdychać +/– wykonywać znudzone gesty czy coś takiego.

Co do tagów – Jakby nie patrzeć wampiry w naszych czasach to nie horror tylko wręcz pop-kultura i mainstream. Myślę, że warto zmienić tag na “fantastyka” albo nawet “inne”. Jak znam forum, zaraz ktoś następny się przyczepi smiley

Hmm... Dlaczego?

Nowa Fantastyka