
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Alojzy, chciałbym adoptować dziecko.
– Ależ, Wiktorze, sam chyba rozumiesz – to nieetyczne.
– Czemuż to, mój słodki?
– Dziecko dwóch pedantów również mogłoby okazać się pedantem. Nie możemy narażać go na taki szok. Poza tym, co powiedzą sąsiedzi? A te drwiny w szkole? Nie możemy tego robić maleństwu.
– Bredzisz, Alojzy. Żaden z moich obydwu ojców nie był pedantem, a ja nim jestem.
– A twoja matka, Wiktorze? Przypomnij sobie te jej ustawione w rządku lakiery do paznokci.
– Moja matka nie ma tu nic do rzeczy. Ja się do niej nie odzywam.
– Mimo to, nie zgadzam się.
– Wolisz, żeby gnił w domu dziecka?
– Makao!
Podziękujcie Errethowi za ten pomysł. Ja nie mam z tym nic wspólnego.
:)
Dość ciekawe... :)
pozdrawiam
"- Makao!" - a w tym co chodzi ? :)
Fajny pomysł.
Chodzi o kontekst dnia, kultury, (i/I)nternetu. Upał, Grunwald, CERN, PORN, popcorn.
Jestem za tępy na te drabelki...
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Jeśli rozumiesz, że nie rozumiesz, to już połowa sukcesu. Makao!
:):):)
Obrzydliwe. Pięć.
dam 5/6 ale dlatego, że zupełnie tego nie zrozumiałem, więc chylę czoła w pokorze :)
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066