- Opowiadanie: Shinryu - Myślący gatunek

Myślący gatunek

Pierw­sza próba na­pi­sa­nia szor­ta z ele­men­tem hu­mo­ry­stycz­nym. A wszyst­ko za­czę­ło się od usły­sze­nia żartu z cza­sów PRL-u.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Myślący gatunek

 Balat En'Ae'Arak stał wpa­trzo­ny w zie­lo­ny ekran, bę­dą­cy jedną z czę­ści stan­dar­do­we­go wy­po­sa­że­nia stat­ku. Razem z brać­mi opu­ścił oj­czy­stą pla­ne­tę dwa cykle Fa­xi­sa temu. Jego oj­co­wie wie­lo­krot­nie pró­bo­wa­li wybić mu z głowy po­mysł po­dró­żo­wa­nia po ob­cych ga­lak­ty­kach, lecz on wciąż po­zo­sta­wał nie­wzru­szo­ny na ich proś­by, póź­niej po­gróż­ki, a na ko­niec bła­ga­nia. 

Od za­wsze fa­scy­no­wa­ły go inne ga­lak­ty­ki oraz za­miesz­ku­ją­ce je isto­ty. Ucze­ni z Axis utrzy­my­wa­li, że ich lud jest je­dy­nym my­ślą­cym ga­tun­kiem w ko­smo­sie. Już pod­czas od­wie­dzin na pierw­szej z pla­net do­wie­dział się, że to kłam­stwo, ma­ją­ce trzy­mać Axian z dala od po­dró­ży ko­smicz­nych. Od­krył inne my­ślą­ce ga­tun­ki, lecz żaden z nich nie był na tyle in­te­li­gent­ny, by dało się z nim po­ro­zu­mieć. 

Swoją ob­se­sją za­ra­ził młod­szych braci: Lecsa i We­iro­na, któ­rzy po­sta­no­wi­li to­wa­rzy­szyć mu w po­szu­ki­wa­niach. Z po­cząt­ku pod­cho­dzi­li po­waż­nie do każ­dej na­po­tka­nej pla­ne­ty, lecz z cza­sem stali się scep­tycz­ni. We­rion za­czy­nał tra­cić cier­pli­wość i na­ma­wiał do po­wro­tu. Mło­dzień­czy zapał Lecsa rów­nież osłabł. Balat wciąż miał na­dzie­ję. Nikły pro­myk tej cnoty wciąż po­zo­sta­wał w jego dwóch ser­cach. Ma­rzył o na­wią­za­niu kon­tak­tu z ro­zum­ną obcą rasą odkąd do­wie­dział się, że ta­ko­we ist­nie­ją. Gdyby tego do­ko­nał, Axiań­scy hi­sto­ry­cy za­cho­wa­li­by jego imię w pa­mię­ci pla­ne­ty, co było jed­nym z naj­więk­szych za­szczy­tów. 

Wpraw­dzie sta­tek na­le­żał do niego; a prze­ję­cie kon­tro­li nad sy­nap­sa­mi po­chła­nia­ło wiele ener­gii, Lecs i We­iron mo­gli­by tego do­ko­nać. Wy­ma­ga­ło to jed­nak ich wspól­ne­go dzia­ła­nia, dla­te­go Balat za­wsze pod­sy­cał ich gniew, cza­sem nawet na­pusz­czał jed­ne­go na dru­gie­go. Nie lubił tego robić, ale zna­le­zie­nie in­ne­go spo­so­bu na kon­ty­nu­owa­nie po­dró­ży chwi­lo­wo nie przy­cho­dzi­ło mu do głowy. Mu­siał szyb­ko wy­my­ślić jakiś pre­tekst do ru­sze­nia dalej; ostat­nio Lecs po­go­dził się w We­iro­nem, po czym obaj za­czę­li na­kła­niać go do po­wro­tu na Axis. 

"Jesz­cze jedna ga­lak­ty­ka" – bła­gał wtedy Balat – "Ta już bę­dzie osta­nia, obie­cu­ję." 

We­iron od razu za­pro­te­sto­wał, ale Ba­la­to­wi udało się prze­ko­nać Lecsa. Droga Mlecz­na była ostat­nią szan­są na kon­takt z isto­ta­mi ro­zum­ny­mi. Dzię­ki na­pę­do­wi hi­per­prze­strzen­ne­mu mogli prze­miesz­czać się mię­dzy pla­ne­ta­mi w mgnie­niu oka. Spraw­dzi­li już dwa ukła­dy. Żad­nych oznak życia. Pust­ka.

Trze­ci układ wzbu­dził cie­ka­wość Ba­la­ta. Osiem pla­net krą­żą­cych wokół ja­snej gwiaz­dy, ufor­mo­wa­nej na sku­tek ko­lap­su gra­wi­ta­cyj­ne­go. Na pierw­szych dwóch nie było żad­nych oznak życia, lecz trze­cia wy­glą­da­ła obie­cu­ją­co. Wi­dzia­na z ko­smo­su przy­po­mi­na­ła błę­kit­ny rdzeń ener­ge­tycz­ny ich stat­ku. Ska­ne­ry uka­za­ły dziw­ne ży­ją­ce formy, które od razu przy­ku­ły uwagę Ba­la­ta. Odkąd zna­leź­li się na or­bi­cie pla­ne­ty, ta zdą­ży­ła wy­ko­nać czte­ry ob­ro­ty wokół wła­snej osi.

Roz­po­czę­li stan­dar­do­wą pro­ce­du­rę: jeden z braci, dzię­ki Trans­for­ma­to­ro­wi Tka­nek, zmie­niał wy­gląd ze­wnętrz­ny na od­po­wia­da­ją­cy miesz­kań­com danej pla­ne­ty. Tym razem padło na Lecsa. Po Trans­for­ma­cji prze­sła­no go na "Zie­mię". Wy­bra­li kraj po­słu­gu­ją­cy się ję­zy­kiem po­dob­nym do ich oj­czy­ste­go, o swoj­sko brzmią­cej na­zwie "Pol­ska". Dzię­ki temu trans­la­tor nie po­wi­nien mieć pro­ble­mów z prze­ło­że­niem roz­mo­wy. Axia­nie po­ro­zu­mie­wa­li się te­le­pa­tycz­nie, ale cza­sem uży­wa­li ust, gdy chcie­li za­cho­wać pry­wat­ność. 

Wy­sła­li Lecsa do du­że­go sku­pi­ska istot ży­wych. Zie­mia­nie na­zy­wa­li je mia­sta­mi. Młod­szy brat Ba­la­ta chciał ko­niecz­nie zo­ba­czyć z bli­ska po­kła­dy wody, znane jako morze. 

Teraz po­zo­sta­wa­ło tylko cze­kać na ra­port. Dzię­ki sy­nap­som na stat­ku Lecs mógł zdać spra­woz­da­nie będąc jesz­cze na Ziemi. Od dłuż­sze­go czasu Balat sku­piał wzrok na zie­lo­nym ekra­nie z ak­tu­al­ną datą, obo­wią­zu­ją­cą w tym kraju. Osiem cyfr błysz­cza­ło tuż przed nim. 

19.12.1970

Za­sta­na­wiał się, czy licz­ba cyfr w dacie ma coś wspól­ne­go z licz­bą pla­net w tym ukła­dzie. Jego roz­wa­ża­nia prze­rwał We­iron, wcho­dząc bez­ce­re­mo­nial­nie do Serca Stat­ku. 

– Od­puść sobie – prze­słał mu ko­mu­ni­kat. – To bę­dzie ko­lej­ne roz­cza­ro­wa­nie.

– Do­wie­my się do­pie­ro, kiedy Lecs prze­śle ra­port – oznaj­mił upar­cie.

Ekran za­czął migać, a miej­sce cyfr za­stą­pi­ło zda­nie: Prze­sła­no ra­port z Ziemi. Wy­świe­tlić teraz?

Balat wy­słał po­twier­dza­ją­cy im­puls my­ślo­wy. Oczom braci uka­zał się ciąg zna­ków, bę­dą­cy spra­woz­da­niem Lecsa:

 Te­le­por­ta­cja prze­bie­gła po­myśl­nie, bez żad­nych za­kłó­ceń. Prze­nio­sło mnie w ciem­ne miej­sce, z trzech stron oto­czo­ne ścia­na­mi. Po­dą­ży­łem je­dy­ną moż­li­wą drogą. Nie­mal od razu wpa­dłem na przed­sta­wi­cie­li ga­tun­ku za­miesz­ku­ją­ce­go tę pla­ne­tę. Było ich dwóch, obaj odzia­ni w nie­bie­ską tka­ni­nę, na­zy­wa­ną ubra­niem. No­si­li dziw­ne przy­rzą­dy przy boku, a na gło­wach mieli kaski. Jeden z nich, gdy tylko mnie zo­ba­czył, krzyk­nął:"O kurwa, de­mon­strant". Na co drugi ze zdu­mie­niem za­py­tał: "To jesz­cze się jakiś ucho­wał?". Nie mam po­ję­cia co ozna­cza owo słowo, lecz przy­pusz­cza­łem, iż może to być okre­śle­nie osoby z innej pla­ne­ty. Nie spo­dzie­wa­łem się, że tak szyb­ko zo­sta­nę zi­den­ty­fi­ko­wa­ny jako przy­bysz z ko­smo­su. Żaden z nich nie za­re­ago­wał na im­puls te­le­pa­tycz­ny, co pro­wa­dzi do jed­ne­go z dwóch stwier­dzeń: albo nie po­sia­da­ją mó­zgów, albo nie po­tra­fią ich w pełni wy­ko­rzy­sty­wać. Gdy pró­bo­wa­łem się ode­zwać, przy­par­li mnie do ce­gla­nej ścia­ny. Póź­niej do­wie­dzia­łem się, do czego wy­ko­rzy­stu­ją owe przy­rzą­dy no­szo­ne przy boku. Skuli mi dło­nie me­ta­lo­wy­mi oko­wa­mi, po czym we­pchnę­li mnie do spo­re­go po­jaz­du, rów­nież w nie­bie­skich bar­wach, sto­ją­ce­go nie­opo­dal. Sły­sza­łem jak jeden z nich po­wie­dział:"areszt", co nie za­brzmia­ło do­brze, po czym obaj za­re­cho­ta­li głup­ko­wa­to, zu­peł­nie jakby opo­wie­dział dobry dow­cip. Zo­sta­łem umiesz­czo­ny w za­mknię­ciu za sta­lo­wy­mi prę­ta­mi w ce­gla­nym bu­dyn­ku, gdzie wciąż prze­by­wam. Pro­szę o roz­po­czę­cie te­le­por­ta­cji na sta­tek. Pod­su­mo­wa­nie: Zie­mia­nie są isto­ta­mi o po­stu­rze zbli­żo­nej do na­szej. Ce­chu­ją się wy­jąt­ko­wą siłą, acz­kol­wiek ich in­te­li­gen­cja zdaje się mocno wąt­pli­wa. Wy­ka­zu­ją nad­spo­dzie­wa­ną ocho­tę przy okła­da­niu in­nych ka­wał­ka­mi drew­na, zwa­ny­mi przez nich "pa­ła­mi". Lubią rów­nież za­my­kać swo­ich w pew­nym bu­dyn­ku z za­kra­to­wa­ny­mi po­miesz­cze­nia­mi. Nie oka­zu­ją żad­nej, nawet naj­mniej­szej ozna­ki my­śle­nia, bar­dziej przy­po­mi­na mi to za­cho­wa­nie zwie­rząt, o czym świad­czy brak próby ko­mu­ni­ka­cji wer­bal­nej bądź nie­wer­bal­nej; za­miast kon­wer­sa­cji od razu prze­cho­dzą do czy­nów fi­zycz­nych.

Na tym ra­port się koń­czył. Balat za­ci­snął kur­czo­wo pię­ści. We­iron miał rację: spo­tka­ło go ko­lej­ne roz­cza­ro­wa­nie. Spoj­rzał na brata, który przy­go­to­wy­wał pro­ce­du­rę te­le­por­ta­cji. 

– I co dalej? – spy­tał We­iron iro­nicz­nie.

Balat opadł na sie­dze­nie. Po­kła­dał ogrom­ne na­dzie­je w tej pla­ne­cie, które jak zwy­kle oka­za­ły się płon­ne. Po­tarł dłoń­mi czoło.

– Mam dość – oznaj­mił zre­zy­gno­wa­ny. – Gdy tylko Lecs po­ja­wi się na stat­ku, wra­ca­my do domu.

Po raz pierw­szy od dawna do­strzegł na twa­rzy brata uśmiech.

Koniec

Komentarze

Za­baw­ne, uśmiech­nę­łam się parę razy. Po­cząt­ko­wi nie za­szko­dzi­ło­by lek­kie ochu­dze­nie o zbęd­ne de­ta­le, strasz­nie długo za­ję­ło Ci przej­ście do sedna. Jak na tak krót­ki tekst, za wolno się roz­krę­ca. Za to za­koń­cze­nie takie ży­cio­we, skoro ludz­kość samą sie­bie po­tra­fi za­mę­czyć, to co do­pie­ro bied­ne­go ko­smi­tę :D

Przy­jem­nie się czy­ta­ło. 

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Po­dzie­lam zda­nie gra­vel o po­cząt­ku, a co do sedna, jak na­zwa­ła je Ko­le­żan­ka, uwa­żam je za nad­mier­nie ogra­ni­czo­ne tre­ścio­wo. Stary dow­cip jako punkt wyj­ścia – pro­szę bar­dzo, ale wła­śnie jako punkt za­cze­pie­nia, po­czą­tek dłuż­szej hi­sto­rii przy­gód ko­smi­ty. By­ło­by jesz­cze nie­ma­ło do po­ka­za­nia w krzy­wym zwier­cia­dle…

Przy­da­ła­by się więk­sza sta­ran­ność o ja­sność wy­po­wie­dzi. Przy­kład: » Po­kła­dał ogrom­ne na­dzie­je w tej pla­ne­cie, które jak zwy­kle oka­za­ły się płon­ne. « Czy nie płyn­niej się czyta: <> Po­kła­dał w tej pla­ne­cie ogrom­ne na­dzie­je, które jak zwy­kle oka­za­ły się płon­ne. <>

Wiem, jak cięż­ko ukró­cić hi­sto­rię, ale spró­buj. Za­sta­na­wiam się nad dow­ci­pem, oka­zu­je się, że nie znam, więc nawet jego treść do końca do mnie nie do­tar­ła. Hi­sto­ria cie­ka­wa, ale na­praw­dę nie było in­nych lu­dziów, nawet współ­więź­niów?

Mam bar­dzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Cał­kiem sym­pa­tycz­ny tek­ścik, choć ob­ra­zek na­szej pla­ne­ty ra­czej nie cie­szy ;) Za­sta­na­wiam się tylko czy takie su­per­in­te­li­gent­ne isto­ty nie wzię­ły­by w ba­da­niach pod uwagę kon­tek­stu, sy­tu­acji i re­pre­zen­ta­tyw­nej grupy, ale to oczy­wi­ście bez­sen­sow­ne cze­pial­stwo, bo tekst stra­cił­by wtedy swój hu­mo­ry­stycz­ny wy­dźwięk. Albo – z dru­giej stro­ny – mo­gło­by to dać pre­tekst do roz­sze­rze­nia tek­stu i do­rzu­ce­nia ko­lej­nych ob­ser­wa­cji, dzi­wacz­nych z punk­tu wi­dze­nia ko­smi­ty (i nie tylko).

 

Z cho­chli­ków: po­wtó­rze­nie i li­te­rów­ka:

 

We­rion za­czy­nał tra­cić cier­pli­wość i na­ma­wiał do po­wro­tu. Lecs rów­nież stra­cił swój zapał. Balat wciąz miał na­dzie­ję.

Jako hu­mo­ry­stycz­ny szort nawet się spraw­dza. Na­pi­sa­ne po­praw­nie, czy­ta­ło się szyb­ko i z za­in­te­re­so­wa­niem. 

“Balat En'Ae'Arak stał wpa­trzo­ny w zie­lo­ny ekran, bę­dą­cy jedną z czę­ści stan­dar­do­we­go wy­po­sa­że­nia ich stat­ku. Razem z brać­mi opu­ścił oj­czy­stą pla­ne­tę…” – W pierw­szym zda­niu mamy “ich” sta­tek, ale nie wiemy, kim są “oni”, a do­pie­ro w dru­gim wiemy, że to Balat i jego bra­cia. A wy­star­czy skre­ślić “ich”.

 

“Od za­wsze fa­scy­no­wa­ły go inne ga­lak­ty­ki[-,] oraz za­miesz­ku­ją­ce je isto­ty.“

 

“…my­ślą­cym ga­tun­kiem w ko­smo­sie. Już pod­czas od­wie­dzin na pierw­szej z pla­net[-,] do­wie­dział się, że to kłam­stwo, ma­ją­ce trzy­mać Axian z dala od po­dró­ży ko­smicz­nych. Od­krył inne my­ślą­ce ga­tun­ki, lecz żaden z nich nie był na tyle in­te­li­gent­ny[+,] by dało się z nim po­ro­zu­mieć.”

 

“Lecs rów­nież stra­cił swój zapał.“

 

“Ma­rzył o na­wią­za­niu kon­tak­tu z [+ro­zum­ną] obcą rasą odkąd do­wie­dział się, że ta­ko­we ist­nie­ją.“

 

“…Gdyby tego do­ko­nał, Axiań­scy hi­sto­ry­cy za­cho­wa­li­by jego imię w pa­mię­ci pla­ne­ty, co było jed­nym z naj­więk­szych za­szczy­tów. 

“Wpraw­dzie sta­tek na­le­żał do niego[-,] a prze­ję­cie kon­tro­li nad sy­nap­sa­mi wy­ma­ga­ło wiele wy­sił­ku, ale Lecs i We­iron mo­gli­by tego do­ko­nać. Wy­ma­ga­ło to jed­nak…”

– Albo, aby unik­nąć do­sta­wia­nia słowa “ale/jed­nak”, za­miast “wpraw­dzie” na po­cząt­ku aka­pi­tu można wsta­wić “cho­ciaż”.

 

Ilość i licz­ba to nie to samo. Jedno okre­śla rze­czy nie­po­li­czal­ne, dru­gie – po­li­czal­ne. Dla­te­go mamy licz­bę cyfr i licz­bę pla­net, a nie ilość.

 

“– Od­puść sobie – prze­słał mu ko­mu­ni­kat[+.] – To bę­dzie ko­lej­ne roz­cza­ro­wa­nie.“

 

“Po­dą­ży­łem je­dy­ną drogą wyj­ścia.“ – do wyj­ścia?

 

“Nie oka­zu­ją żad­nej, nawet naj­mniej­szej ozna­ki istot my­ślą­cych“ – naj­mniej­szej ozna­ki my­śle­nia? Bo co to jest “ozna­ka isto­ty my­ślą­cej”?

 

Jesz­cze ja­kieś dro­bia­zgi in­ter­punk­cyj­ne mi mi­gnę­ły.

 

Ge­ne­ral­nie nie znam dow­ci­pu, o któ­rym mowa, więc mam wra­że­nie, że umyka mi jakaś część ra­do­chy. Sam szor­cik dość za­baw­ny – bied­ni ko­smi­ci, ostat­nia na­dzie­ja, a tu takie po­trak­to­wa­nie – nie­mniej ra­czej do prze­czy­ta­nia, po­ki­wa­nia głową i za­po­mnie­nia.

Zga­dzam się, że po­czą­tek można nieco skon­den­so­wać.

 

Po­zdra­wiam.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Prze­czy­ta­łem z umiar­ko­wa­nym za­in­te­re­so­wa­niem. Po­mysł dość okle­pa­ny – hu­mo­re­ski Lema. Tro­chę nie­dba­le na­pi­sa­ne. Po­zdro­wie­nia.

…po­mysł po­dró­żo­wa­nia po ob­cych ga­lak­tyc­kach,.. Li­te­rów­ka.

Droga Mlecz­na była ostat­nią szan­są na kon­takt z isto­ta­mi ro­zum­ny­mi. – To cie­ka­we, na­zy­wa­ją ga­lak­ty­kę tak jak my.

“Waty słow­nej” od groma, można to opi­sać w po­ło­wie za­war­to­ści zna­ków. Ba, pew­nie nawet w drab­bla by się dało ubrać.

Niby hu­mo­ry­stycz­ne, ale jakoś się nie uśmie­cha­łem, chyba stary i zgryź­li­wy już je­stem. Who knows? (who cares :))

Niby nie jest źle, jak na pierw­szy raz, ale cze­goś bra­ku­je. Nic to, zo­ba­czy­my jak Ci dalej pój­dzie.

Po­zdra­wiam

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Hmm. A mnie opo­wieść wy­da­ła się smut­na, nie za­baw­na. Chcia­ła­bym się do­wie­dzieć, jaki to dow­cip legł u pod­staw tek­stu.

Ale wiesz, nie­daw­no prze­czy­ta­łam “Fia­sko”. Może to rzu­tu­je na od­biór.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ku­ję wszyst­kim za opi­nie i po­ka­za­nie błę­dów(zwłasz­cza jo­se­he­im, która bar­dzo szcze­gó­ło­wo spraw­dzi­ła tekst).  Może to za­brzmi dziw­nie, ale żart le­żą­cy u pod­sta­wy tek­stu brzmiał mniej wię­cej tak: “W ko­men­dzie MO prze­pro­wa­dzo­no test na in­te­li­gen­cję – dano funk­cjo­na­riu­szom me­ta­lo­wy blat z kil­ko­ma otwo­ra­mi w kształ­cie me­ta­lo­wych figur. Za­da­niem mi­li­cjan­tów było prze­ło­że­nie figur przez otwo­ry w bla­cie. W cza­sie testu 5% mi­li­cjan­tów wy­ka­za­ło się po­nad­prze­cięt­ną in­te­li­gen­cją, resz­ta wy­ka­za­ła się po­nad­prze­cięt­ną siłą.”  

A, to da­le­ko od­sze­dłeś od ory­gi­na­łu. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No to jeśli tak, to zmie­ni­łeś żart w szor­ta nie do po­zna­nia ; )

 

EDIT: Ha, Fin­klo, je­steś szyb­ka jak bły­ska­wi­ca!

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Może po pro­stu po­trze­bu­ję mniej zna­ków, żeby oddać ten sam sens. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Po wspo­mnia­ny dow­ci­pie nawet ślad nie zo­stał, a tekst, mimo za­po­wia­da­ne­go hu­mo­ru, zu­peł­nie mnie nie roz­ba­wił.

Czy to, że ko­smi­ci zja­wi­li się w na­szym kraju, aku­rat w środ­ku wy­da­rzeń gru­dnio­wych, to przy­pa­dek, czy ce­lo­we za­mie­rze­nie Au­to­ra?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Jako ro­do­wi­ta Szcze­ci­nian­ka, wy­po­wiem się w imie­niu Au­to­ra (mam na­dzie­ję, że nie zrobi straj­ku wink) w stu pro­cen­tach uwa­żam, że jest za­mie­rzo­ne, a przy­naj­mniej żywię taką na­dzie­ję.

 

Mam bar­dzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Żart nie prze­trwał w tek­ście, ale cóż. Nie było ele­men­tów, które by mnie na­praw­dę roz­ba­wi­ły. Prze­czy­ta­łam i na tym się skoń­czy­ło. 

Wpraw­dzie sta­tek na­le­żał do niego; a prze­ję­cie kon­tro­li nad sy­nap­sa­mi po­chła­nia­ło wiele ener­gii, Lecs i We­iron mo­gli­by tego do­ko­nać.

To zda­nie jest w tej for­mie pra­wie nie­zro­zu­mia­łe. Do po­pra­wy.

 

Po­dzie­lam zda­nie przed­pi­ś­ców: do od­chu­dze­nia z nie­po­trzeb­nych do­okre­śleń i opi­sów, szcze­gól­nie po­czą­tek.

Nie uśmiech­ną­łem się, nie­ste­ty. Taki hu­mo­re­sko­wy po­mysł na po­ka­za­nie w krzy­wym zwier­cia­dle ab­sur­du PRL jest spóź­nio­ny o ja­kieś dwa­dzie­ścia pięć lat, chyba, że słu­żyć ma jako przy­po­mnie­nie, jak to wtedy było. Nie ma tu jed­nak ni­cze­go ko­micz­ne­go dla mnie, ra­czej smut­ny ob­ra­zek na siłę wtło­czo­ny w teo­re­tycz­nie lekką formę.

 

Pró­buj dalej! I pa­mię­taj, w krót­kiej for­mie każde słowo waży.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Nowa Fantastyka