- Opowiadanie: MrsCloud - Co się ze mną stało?

Co się ze mną stało?

Jest to pierw­sze moje opo­wia­da­nie, które udo­stęp­niam tak sze­ro­kie­mu gronu od­bior­ców. Wiem, że po­zo­sta­wia ono jesz­cze wiele do ży­cze­nia. Na pewno pro­ble­mem są w  nim po­wtó­rze­nia, choć sta­ra­łam się ich uni­kać, jak ognia. Nie­mniej jed­nak, za­in­te­re­so­wa­nym życzę miłej lek­tu­ry. Z nie­cier­pli­wo­ścią cze­kam też na kon­struk­tyw­ną kry­ty­kę. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Co się ze mną stało?

 Klau­dia obu­dzi­ła się w swoim łóżku. Kom­plet­nie nie pa­mię­ta­ła, co się wy­da­rzy­ło ostat­niej nocy. Pod­nio­sła się na łok­ciu, a na­stęp­nie usia­dła. Krzy­wiąc się, do­tknę­ła głowy. Ogrom­ny ból roz­sa­dzał jej czasz­kę. 

 Z tru­dem wsta­ła z po­sła­nia i po­de­szła do obej­mu­ją­ce­go całą jej po­stać lu­stra. Przyj­rza­ła się swo­je­mu od­bi­ciu. Miała na sobie swoją ulu­bio­ną, czar­ną su­kien­kę. Zwy­kle za­kła­da­ła ją na wyj­ścia do klubu. Twarz nadal zdo­bił do­brze trzy­ma­ją­cy się ma­ki­jaż. Je­dy­nym ele­men­tem psu­ją­cym efekt była roz­czo­chra­na fry­zu­ra w ko­lo­rze blond.

– No tak… – Przy­po­mnia­ła sobie. – Wczo­raj byłam z Kaśką i Zośką w klu­bie…

W ustach czuła nie­przy­jem­ną su­chość zmie­sza­ną z sub­tel­nym po­sma­kiem krwi.

– Naj­wy­raź­niej mu­sia­łam się so­lid­nie ugryźć. Albo zbyt in­ten­syw­nie z kimś ca­ło­wać…

 Dziew­czy­na, cały czas obo­la­ła, ru­szy­ła w kie­run­ku drzwi, o dziwo otwar­tych na salon. Na­stęp­nie skie­ro­wa­ła się do anek­su ku­chen­ne­go z ladą od­dzie­la­ją­cą go od po­ko­ju go­ścin­ne­go. Przez chwi­lę za­sta­na­wia­ła się, czego by się napić. Osta­tecz­nie stwier­dzi­ła, że skoro nie ma wody po ki­szo­nych ogór­kach, to mi­ne­ral­na bę­dzie naj­lep­sza. Otwar­ła szaf­kę i chwy­ci­ła szklan­kę. Już miała po­sta­wić ją na bla­cie, kiedy ta wy­su­nę­ła się jej z dłoni i wy­lą­do­wa­ła na pod­ło­dze. 

– Cho­le­ra! – za­klę­ła Klau­dia i zrzu­ciw­szy to na karb swo­jej, nie naj­lep­szej dzi­siaj, kon­dy­cji, się­gnę­ła po na­czy­nie. Po chwi­li jed­nak sy­tu­acja się po­wtó­rzy­ła. „Co jest?” po­my­śla­ła po­iry­to­wa­na i po­now­nie spró­bo­wa­ła pod­nieść szklan­kę. Po raz ko­lej­ny z tym samym skut­kiem. 

– Cho­le­ra, co z tą szklan­ką?! – krzyk­nę­ła nie na żarty wku­rzo­na. Są­dząc, że ten kon­kret­ny eg­zem­plarz jest z ja­kie­goś po­wo­du tref­ny, się­gnę­ła do szaf­ki po swój ulu­bio­ny kubek. Nie­ste­ty i on wy­lą­do­wał na pod­ło­dze. I miał mniej szczę­ścia, niż szklan­ka – po­tłukł się na ka­wał­ki. 

– No bez jaj! – Jej zde­ner­wo­wa­nie nadal rosło. – Muszę się w końcu napić, bo umrę…

Nie sprzą­ta­jąc resz­tek kubka się­gnę­ła po bu­tel­kę z wodą mi­ne­ral­ną. Od­krę­ci­ła ją i chwy­ci­ła, na wszel­ki wy­pa­dek, obu­rącz. Kiedy bu­tel­ka była już pra­wie przy ustach dziew­czy­ny, rów­nież wy­śli­zgnę­ła się z jej rąk, ude­rzy­ła o blat, ob­le­wa­jąc su­kien­kę Klau­dii i spa­da­ła na pod­ło­gę ro­biąc dość dużą ka­łu­żę. Dziew­czy­na znie­ru­cho­mia­ła. Za­czę­ła in­ten­syw­nie my­śleć: „To nie jest nor­mal­ne. Może to nie kwe­stia przed­mio­tów, tylko ze mną coś się dzie­je? Po­myśl­my… Wczo­raj byłam z dziew­czy­na­mi na im­pre­zie. Sporo wy­pi­łam, nic nie pa­mię­tam… Może ktoś do­sy­pał mi cze­goś do drin­ka? To by wy­ja­śnia­ło też ten pie­kiel­ny ból głowy… Ostat­nio w wia­do­mo­ściach mó­wi­li o ja­kimś nowym nar­ko­ty­ku… Trze­ba było słu­chać uważ­niej… Muszę do­wie­dzieć się od Kaśki i Zośki, co się wy­da­rzy­ło na im­pre­zie… Ale naj­pierw muszę się cze­goś napić…”. Spoj­rza­ła tę­sk­nie na kran. Po­de­szła i nie­pew­nie chwy­ci­ła kurek z zimną wodą. Udało jej się go od­krę­cić. Nad­sta­wi­ła usta i w końcu po­czu­ła w nich orzeź­wia­ją­cą wodę. Kiedy za­spo­ko­iła pra­gnie­nie chcia­ła za­krę­cić kurek, ale już nie dała rady.

– Pięk­nie, ra­chu­nek za to bę­dzie hor­ren­dal­ny… – skwi­to­wa­ła pod­ła­ma­na.

 Klau­dia wró­ci­ła do sa­lo­nu i zaj­rza­ła w każdy za­ka­ma­rek. Na­stęp­nie prze­szu­ka­ła całą sy­pial­nię. Bez efek­tu. Z nie­do­wie­rza­niem zaj­rza­ła też do ła­zien­ki. Ni­g­dzie jed­nak nie zna­la­zła swo­jej to­reb­ki, w któ­rej tkwi­ły klu­cze i ko­mór­ka. Za­czę­ła się za­sta­na­wiać, jak w takim razie do­sta­ła się po im­pre­zie do domu. Po chwi­li na­my­słu zwer­ba­li­zo­wa­ła cho­dzą­ce jej po gło­wie py­ta­nie:

– Cie­ka­we czy drzwi są teraz za­mknię­te, czy otwar­te? – Bez dal­szych roz­wa­żań ru­szy­ła w kie­run­ku wej­ścia do miesz­ka­nia. Na­ci­snę­ła klam­kę i… już była po dru­giej stro­nie. Nie pa­mię­ta­ła nawet mo­men­tu otwie­ra­nia i za­my­ka­nia drzwi. 

„Spo­koj­nie, tylko bez pa­ni­ki” – pró­bo­wa­ła dodać sobie otu­chy. „Wszyst­ko bę­dzie do­brze. Musi być.” 

 Szyb­kim kro­kiem ru­szy­ła w stro­nę scho­dów, a na­stęp­nie za­czę­ła po nich zbie­gać. Na dru­gim pię­trze mi­nę­ła nową są­siad­kę. 

– Dzień dobry! – krzyk­nę­ła w prze­lo­cie do ko­bie­ty. Ta jed­nak ją zi­gno­ro­wa­ła. Nawet nie spoj­rza­ła na Klau­dię. Tak, jakby jej tam w ogóle nie było. Dziew­czy­na za­trzy­ma­ła się u pod­nó­ża scho­dów i z po­wro­tem wbie­gła na pół­pię­tro. Jed­nak są­siad­ki już nie było, a Klau­dia nie chcia­ła mar­no­wać czasu na uga­nia­nie się za nie­kul­tu­ral­ną ko­bie­tą. Miała waż­niej­sze spra­wy na gło­wie.

 Przy drzwiach na klat­kę po­wtó­rzy­ła się sy­tu­acja spod drzwi jej miesz­ka­nia. Klau­dia chwy­ci­ła klam­kę i już była na ze­wnątrz. 

 Od świe­że­go po­wie­trza za­krę­ci­ło jej się w obo­la­łej gło­wie, ale dała radę utrzy­mać rów­no­wa­gę. Szyb­kim kro­kiem ru­szy­ła przez osie­dle. Po dro­dze mi­ja­ła ko­lej­ne czte­ro­pię­tro­we bloki, wy­bu­do­wa­ne rap­tem pięć lat temu. Lu­bi­ła to miej­sce. Było tu wszyst­ko, czego po­trze­bo­wa­ła: cisza, spo­kój, dużo zie­le­ni, a spół­dziel­nia re­we­la­cyj­nie dbała o czy­stość. 

 Po kilku mi­nu­tach, po­grą­żo­ną we wła­snych my­ślach Klau­dię, z za­du­my wy­rwa­ła nagła zmia­na kra­jo­bra­zu. Dziew­czy­nę prze­biegł dreszcz, gdy uświa­do­mi­ła sobie, że jest już na osie­dlu, na któ­rym Kaśka i Zośka wy­naj­mu­ją swoje miesz­ka­nie. Było to o tyle dziw­ne, że osie­dle ko­le­ża­nek le­ża­ło nie­mal na dru­gim końcu mia­stecz­ka i do­tar­cie do niego pie­cho­tą zwy­kle zaj­mo­wa­ło mniej wię­cej czter­dzie­ści minut. Tym­cza­sem Klau­dia była prze­ko­na­na, że nie mi­nę­ło wię­cej niż pięt­na­ście od jej wyj­ścia z domu.

„O co cho­dzi z tymi za­ni­ka­mi świa­do­mo­ści?! Oby mi to nie zo­sta­ło na za­wsze. Tylko spo­koj­nie Klau­dia, tylko spo­koj­nie.”

 Dziew­czy­na z około trzy­dzie­stu me­trów za­uwa­ży­ła, że przy klat­ce ko­le­ża­nek żywo dys­ku­tu­je dwóch ro­słych męż­czyzn. Pa­no­wie emo­cjo­no­wa­li się wczo­raj­szym me­czem piłki noż­nej. Jeden z nich trzy­mał drzwi otwar­te na oścież. Dziew­czy­na prze­szła koło osob­ni­ków dość szyb­ko, sta­ra­jąc się na nich nie pa­trzeć. Nie chcia­ła rzu­cać im się w oczy. 

 Szyb­ko wbie­gła po scho­dach i skrę­ci­ła w lewo, w krót­ki ko­ry­tarz, po czym sta­nę­ła przed ciem­no­brą­zo­wy­mi drzwia­mi miesz­ka­nia ko­le­ża­nek.

 Kaśka i Zośka miały zły nawyk nie­za­my­ka­nia drzwi wej­ścio­wych na zamek, więc Klau­dia spo­koj­nie mogła da­ro­wać sobie pu­ka­nie i wejść. Jed­nak z racji tego, że była do­brze wy­cho­wa­na, zde­cy­do­wa­ła się naj­pierw za­pu­kać. 

– Pro­szę! – dziew­czy­na usły­sza­ła do­no­śny głos Kaśki zza drzwi:

Klau­dia chwy­ci­ła więc klam­kę i… znowu na­tych­miast zna­la­zła się w środ­ku. 

 Lo­ka­tor­ki szy­ko­wa­ły się wła­śnie do wyj­ścia. Kaśka w ła­zien­ce, Zośka w swo­jej sy­pial­ni. 

– Cześć dziew­czy­ny! – Klau­dia od razu przy­wi­ta­ła się z ko­le­żan­ka­mi, na co Kaśka wy­chy­nę­ła z ła­zien­ki i po­wie­dzia­ła:

– Zośka, ktoś chyba robi sobie z nas żarty. 

– To pew­nie dzie­cia­ki Ko­wal­skiej.

– Bar­dzo za­baw­ne – obu­rzy­ła się Klau­dia. – Prze­stań­cie sobie ze mnie żar­to­wać! Mam dość stre­su, jak na jeden dzień!

 Dziew­czy­na ru­szy­ła na wprost i po kilku kro­kach zna­la­zła się w sy­pial­ni Zośki, po czym cięż­ko opa­dła na łóżko ko­le­żan­ki i scho­wa­ła twarz w dło­niach. Była zmę­czo­na i zmar­twio­na nie­ty­po­wą sy­tu­acją. Już chcia­ła coś na ten temat po­wie­dzieć do Zośki, kiedy usły­sza­ła jej krzyk. Spoj­rza­ła na nią. Zośka, z prze­ra­że­niem wy­ma­lo­wa­nym na twa­rzy, pa­trzy­ła w jej stro­nę. Klau­dia ob­ser­wo­wa­ła ko­lej­ne zda­rze­nia z nie­do­wie­rza­niem.

Do po­ko­ju wpa­dła Kaśka i od progu za­py­ta­ła ko­le­żan­kę:

– Zośka, co się stało?!

Zośka była blada na twa­rzy i nie była w sta­nie ru­szyć żad­nym mię­śniem. 

– Dziew­czy­no, weź trzy głę­bo­kie wde­chy i wy­rzuć to z sie­bie.

Zośka po­słusz­nie wy­ko­na­ła po­le­ce­nie, po czym, trzę­są­cą się ręką wska­za­ła swoje łóżko.

– Tam sie­dzia­ła Klau­dia. Przed chwi­lą. – Nie­skład­nie pró­bo­wa­ła wy­ja­śnić Kaśce, co za­szło.

– Zaraz, nic nie ro­zu­miem. To Klau­dia do nas pu­ka­ła? Gdzie ona w takim razie jest? Scho­wa­ła się w sza­fie?

– Nie…

– Zośka, ogar­nij się. Po­wiedz mi czemu krzyk­nę­łaś. I czemu je­steś tak prze­ra­żo­na. Spo­koj­nie. Po kolei.

– Ma­lo­wa­łam się. Przed lu­strem. Kątem oka zo­ba­czy­łam, jak Klau­dia siada na łóżku i chowa twarz w dło­niach. Wy­glą­da­ła na pod­ła­ma­ną. Od­wró­ci­łam się, żeby coś jej po­wie­dzieć, ale oka­za­ło się, że ni­ko­go tu nie ma. 

– Zośka, widać coś ci się przy­wi­dzia­ło. Mu­sia­łaś z tego po­wo­du tak krzy­czeć?

– Kaśka, uwierz mi! Ona wy­glą­da­ła jak żywa!

Klau­dia wresz­cie od­zy­ska­ła mowę. 

– Dziew­czy­ny, bła­gam was, to wcale nie jest śmiesz­ne. Na­praw­dę mam kiep­ski dzień. Przy­szłam do was po pomoc, a wy… – nie do­koń­czy­ła. Dziew­czy­ny, kom­plet­nie igno­ru­jąc jej obec­ność, usia­dły na łóżku Zośki, ple­ca­mi do Klau­dii, a twa­rza­mi do lu­stra. Tego było za wiele. Klau­dia, zde­ner­wo­wa­na nie na żarty, sta­nę­ła mię­dzy ko­le­żan­ka­mi a lu­strem, tak że mogły przez chwi­lę zo­ba­czyć od­bi­ja­ją­cy się w nim tył dziew­czy­ny. Po­czu­ły też bar­dzo in­ten­syw­ny, trud­ny do opi­sa­nia, nie­przy­jem­ny za­pach.

 Znowu, zanim Klau­dia zdą­ży­ła coś po­wie­dzieć, usły­sza­ła krzyk. Tym razem dźwięk wy­do­by­wał się z sze­ro­ko otwar­tych ust obu jej ko­le­ża­nek. Dziew­czy­ny przy­tu­li­ły się do sie­bie, aby dodać sobie otu­chy. Obie miały też przy­spie­szo­ny od­dech i oczy wiel­ko­ści pię­cio­zło­tó­wek.

– Kaśka… – szep­nę­ła płacz­li­wie Zośka. – Nasze miesz­ka­nie jest na­wie­dzo­ne…

– Uspo­kój się! – Kaśka jako pierw­sza otrzą­snę­ła się z szoku. – Po­myśl przez chwi­lę. Mó­wi­łaś, że wi­dzia­łaś w lu­strze Klau­dię, ale jej u nas nie ma. A teraz dzie­je się coś dziw­ne­go. To może ozna­czać tylko jedno.

– Czyli co?

– To, że Klau­dia nie żyje i chce się z nami skon­tak­to­wać.

– O tym nie po­my­śla­łam…

– Klau­dia, jeśli to ty, to daj nam jakiś znak – po­pro­si­ła Kaśka sta­ra­jąc się za­cho­wać spo­kój.

Klau­dia, prze­ko­na­na, że jej ko­le­żan­ki nie żar­tu­ją z niej, a naj­wy­raź­niej rów­nież są pod wpły­wem ja­kichś dra­gów, po­de­szła do to­a­let­ki sto­ją­cej w rogu po­ko­ju i zrzu­ci­ła nie­lu­bia­ną przez Zośkę fi­gur­kę. Dziew­czy­ny, na dźwięk tłu­czo­nej por­ce­la­ny, gwał­tow­nie od­wró­ci­ły się w stro­nę źró­dła ha­ła­su.

– Klau­dia… Ty na praw­dę nie ży­jesz… – spu­en­to­wa­ła sy­tu­ację Kaśka.

– Ale jak to się mogło stać? – Zośka rzu­ci­ła py­ta­nie w prze­strzeń. Klau­dia, zre­zy­gno­wa­na, po­krę­ci­ła głową.

– Dziew­czy­ny, ja nie umar­łam. My je­ste­śmy czymś dziw­nym na­ćpa­ne! – Klau­dia po raz ko­lej­ny spró­bo­wa­ła się sko­mu­ni­ko­wać z ko­le­żan­ka­mi. Bez re­zul­ta­tu – Kaśka i Zośka ją zi­gno­ro­wa­ły.

– Mam po­mysł… – po­wie­dzia­ła Kaśka, z da­ją­cą się wy­czuć w gło­sie nie­pew­no­ścią. – Kie­dyś wi­dzia­łam pro­gram o fa­ce­cie, który roz­ma­wia ze zmar­ły­mi na­gry­wa­jąc ich głosy.  My też mo­że­my spró­bo­wać Cię na­grać Klau­dio. – Zośka pa­trzy­ła na ko­le­żan­kę ze zdu­mie­niem.

– Zocha, przy­nieś radio i ustaw na ja­kieś szumy. Klau­dia, zgod­nie z tym, co mó­wi­li w tym pro­gra­mie, bę­dziesz mogła się pod te ha­ła­sy pod­piąć. My bę­dzie­my na­gry­wać ca­łość na na­szych te­le­fo­nach i zo­ba­czy­my, co z tego wyj­dzie.

Zośka nadal pa­trzy­ła na Kaśkę z nie­do­wie­rza­niem, jakby nie zro­zu­mia­ła po­le­ce­nia.

– Nie patrz tak na mnie Zośka. Rób, co mówię. Może aku­rat się uda. Jeśli nie, to pój­dzie­my do ja­kie­goś me­dium.

 Kiedy wszyst­ko było go­to­we, wszyst­kie trzy usia­dły na łóżku Zośki. Radio szu­mia­ło, a Kaśka za­da­ła Klau­dii pierw­sze py­ta­nie. Wiel­kie było zdzi­wie­nie dziew­czyn, kiedy oka­za­ło się, że ta me­to­da dzia­ła. Na po­cząt­ku Klau­dia pró­bo­wa­ła wy­tłu­ma­czyć ko­le­żan­kom, że wcale nie umar­ła, a one wszyst­kie są na­ćpa­ne ja­kimś świń­stwem. Dziew­czy­ny wy­ja­śni­ły jej jed­nak, że od im­pre­zy mi­nę­ły już trzy dni, więc mało praw­do­po­dob­ne jest, aby nie do­szły w tym cza­sie do sie­bie. Kaśka uświa­do­mi­ła rów­nież Klau­dię, że dzi­siaj, około dwóch go­dzin temu, roz­ma­wia­ła przez te­le­fon z jej mamą, która się o nią bar­dzo mar­twi.

 Mama Klau­dii od trzech dni nie miała od córki żad­nej wia­do­mo­ści. Do tej pory dziew­czy­na dzwo­ni­ła do niej re­gu­lar­nie. Kaśka prze­ko­na­ła ko­bie­tę do zgło­sze­nia za­gi­nię­cia na po­li­cji. Obie­ca­ła też, że pój­dzie do miesz­ka­nia Klau­dii i spraw­dzi, co się tam dzie­je.

– Mama… – usły­sza­ły nie­wy­raź­ny głos Klau­dii na na­gra­niu. – Muszę z nią po­roz­ma­wiać…

Kaśka obie­ca­ła, że zrobi wszyst­ko, aby Klau­dia miała moż­li­wość po­roz­ma­wiać z mamą ostat­ni raz. Dziew­czy­ny wy­mie­ni­ły mię­dzy sobą jesz­cze kilka zdań, po czym we trzy ru­szy­ły do miesz­ka­nia Klau­dii. Jed­nak w jakiś ta­jem­ni­czy spo­sób Klau­dia po­now­nie prze­nio­sła się w prze­strze­ni i w swoim miesz­ka­niu zna­la­zła się w ciągu nie­speł­na 15 minut. 

 Po nie­ca­łej pół­go­dzi­nie, w sa­lo­nie dał się sły­szeć zgrzyt zamka. To Kaśka miała za­pa­so­we klu­cze. Na szczę­ście. Ina­czej mu­sia­ły­by z Zośką wy­wa­żyć drzwi. Klau­dia ze­rwa­ła się z ka­na­py i prze­szła do przed­po­ko­ju, ob­ser­wu­jąc po­czy­na­nia ko­le­ża­nek.

Kaśka od razu po wej­ściu do miesz­ka­nia po­bie­gła do kuch­ni za­krę­cić kran, na co Klau­dia ode­tchnę­ła z ulgą. Praw­do­po­dob­nie na ro­dzi­ców spad­nie przy­kry obo­wią­zek ure­gu­lo­wa­nia jej dłu­gów. Nie chcia­ła ich za­nad­to ob­cią­żać.

– To od czego za­cznie­my? – za­py­ta­ła Zośka.

W od­po­wie­dzi dziew­czy­ny usły­sza­ły jakiś hałas w sy­pial­ni Klau­dii. Po­bie­gły tam, ale nie zo­ba­czy­ły nic nie­po­ko­ją­ce­go. Kaśka włą­czy­ła radio i usta­wi­ła je na szum, po czym włą­czy­ła w ko­mór­ce na­gry­wa­nie i za­py­ta­ła:

– Co mamy tutaj spraw­dzić?

Nie­wy­raź­ny głos Klau­dii z na­gra­nia su­ge­ro­wał, żeby za­cząć od lap­to­pa. Zośka chwy­ci­ła kom­pu­ter z noc­ne­go sto­li­ka. Dziew­czy­ny usia­dły na łóżku. Klau­dia drep­ta­ła przed nimi w tę i z po­wro­tem, z nie­cier­pli­wo­ścią cze­ka­jąc na wynik śledz­twa. Zośka włą­czy­ła prze­glą­dar­kę i wy­świe­tli­ła hi­sto­rię ostat­nio od­wie­dza­nych przez Klau­dię stron. Lista skła­da­ła się z sa­mych por­ta­li spo­łecz­no­ścio­wych. Po prze­czy­ta­niu naj­now­szych wia­do­mo­ści na Fa­ce­bo­oku oka­za­ło się, że w nie­dzie­lę, koło po­łu­dnia, Klau­dia umó­wi­ła się na wie­czór z ja­kimś Wojt­kiem. Kaśka wzię­ła od Zośki lap­top i od­wró­ci­ła go ekra­nem w stro­nę pu­ste­go po­ko­ju.

– Ko­ja­rzysz tego go­ścia? – za­py­ta­ła Klau­dię, po­ka­zu­jąc jej zdję­cie chło­pa­ka.

Dziew­czy­na po­czu­ła się, jak ude­rzo­na obu­chem w łeb. Ból z tyłu głowy na­si­lił się do tego stop­nia, że stra­ci­ła rów­no­wa­gę. Nie chcąc upaść chwy­ci­ła się to­a­let­ki, ale osta­tecz­nie po­cią­gnę­ła ją za sobą, w wy­ni­ku czego na pod­ło­dze le­ża­ła ona, to­a­let­ka i cała ko­lek­cja jej per­fum. W sy­pial­ni dało się od­czuć du­szą­cy i prze­sad­nie słod­ki za­pach. Kilka fla­ko­ni­ków z cień­sze­go szkła pękło, uwal­nia­jąc won­no­ści.

– Klau­dia, co się stało? Mów do nas! – krzyk­nę­ła wy­stra­szo­na Kaśka. Po chwi­li Klau­dia otrzą­snę­ła się i na czwo­ra­kach po­de­szła do ko­le­ża­nek. Usia­dła przy nich obej­mu­jąc ko­la­na ra­mio­na­mi. Dziew­czy­ny usły­sza­ły na na­gra­niu jakiś dziw­ny dźwięk.

– Klau­dia, ty pła­czesz? – za­py­ta­ła za­sko­czo­na Zośka.

– Ko­cha­nie, po­wiedz nam, co się stało – za­chę­ci­ła Kaśka. Klau­dia za­czę­ła opo­wia­dać ła­mią­cym się gło­sem. 

– Boże, jaka ja byłam głu­pia… – za­czę­ła łka­jąc. – W nie­dzie­lę po im­pre­zie wsta­łam chyba o 10:00. Zja­dłam śnia­da­nie i od razu od­pa­li­łam kom­pu­ter. Chcia­łam spraw­dzić, czy jakiś po­ten­cjal­ny przy­szły na­rze­czo­ny do mnie na­pi­sał. Oka­za­ło się, że ow­szem. – Siąk­nę­ła nosem, prze­cią­gnę­ła po nim ręką i opo­wia­da­ła dalej. – Ten Woj­tek na­le­gał, że­by­śmy wresz­cie spo­tka­li się w rze­czy­wi­sto­ści, bo pi­sa­li­śmy ze sobą już jakiś czas. Stwier­dzi­łam, że czemu nie. I tak nie mia­łam co robić. Umó­wi­li­śmy się na 18:00. Za­brał mnie do kina, a póź­niej na wie­czor­ny spa­cer. Czas mijał bar­dzo przy­jem­nie, więc Woj­tek za­pro­po­no­wał jesz­cze ko­la­cję u niego. Za­le­ża­ło mu, aby po­chwa­lić się zdol­no­ścia­mi ku­li­nar­ny­mi. Tłu­ma­czył, że wy­zna­je za­sa­dę „przez żo­łą­dek do serca”. Oczy­wi­ście teraz wiem, że cho­dzi­ło mu o coś zu­peł­nie in­ne­go…. Ale byłam głu­pia… Sama nie mogę w to uwie­rzyć… Zgo­dzi­łam się. Byłam cie­ka­wa, co przy­rzą­dzi i czy fak­tycz­nie ma ta­lent do go­to­wa­nia. 

 Kiedy zo­ba­czy­łam jego dom, onie­mia­łam. Chło­pak był ewi­dent­nie za­moż­ny. Za­py­ta­łam, jak się do­ro­bił ta­kiej po­sia­dło­ści, jed­nak zbył mnie pół­słów­ka­mi. Już to po­win­no było wydać mi się po­dej­rza­ne, a ja my­śla­łam, że po pro­stu jest skrom­ny… – bia­do­li­ła.

– Wnę­trze świad­czy­ło, że gość ma i dużo kasy, i dobry gust. Wszyst­kie meble i do­dat­ki były do­brze do­bra­ne i ład­nie się ze sobą kom­po­no­wa­ły. Byłam pod wra­że­niem tego, co zo­ba­czy­łam na par­te­rze i chcia­łam obej­rzeć pię­tro. Ale on tłu­ma­czył, że na górze jesz­cze nic nie jest zro­bio­ne i nie ma na co pa­trzeć, więc nie na­ci­ska­łam.

 Kiedy za­pie­kan­ka była już w pie­kar­ni­ku, Woj­tek prze­pro­sił i po­szedł do ła­zien­ki. A ja, ko­rzy­sta­jąc z oka­zji, po ci­chut­ku po­szłam zwie­dzić po­miesz­cze­nia na pię­trze. To był mój błąd. Może gdy­bym nie była taka wścib­ska, nic by mi się nie stało? W każ­dym razie pa­mię­tam, że pro­sto ze scho­dów można było wejść do ma­łe­go po­ko­iku z dużym oknem. Wy­glą­da­ło to na przy­szłe biuro. Ale moją uwagę bar­dziej przy­cią­gnę­ło duże po­miesz­cze­nie na końcu krót­kie­go ko­ry­ta­rzy­ka. Było tam dość ciem­no – przez jedno nie­wiel­kie okno wpa­da­ło tylko świa­tło ulicz­nej lampy. Ale dało się za­uwa­żyć, że za­mon­to­wa­no tam już umy­wal­kę i wannę. Po­szłam w tam­tym kie­run­ku. Kiedy byłam już w drzwiach ła­zien­ki, wy­da­ło mi się, że w wan­nie zo­ba­czy­łam mo­czą­ce się pra­nie. Ale z cie­ka­wo­ści po­de­szłam bli­żej… i spa­ra­li­żo­wał mnie strach. To, co zo­ba­czy­łam, zde­cy­do­wa­nie nie było mo­czą­cym się pra­niem. Za­sło­ni­łam usta dło­nią, żeby nie krzyk­nąć. Z wanny pa­trzy­ły na mnie nie­wi­dzą­ce oczy mło­dej, ru­do­wło­sej dziew­czy­ny. Po­czu­łam mdło­ści. Pierw­szy raz w życiu wi­dzia­łam praw­dzi­we zwło­ki. Byłam prze­ra­żo­na i chcia­łam się jakoś stam­tąd wy­do­stać. Ale nie wie­dzia­łam, jak to zro­bić. Nagle po­czu­łam ude­rze­nie w tył głowy. Na­stęp­nie obu­dzi­łam się dzi­siaj w swoim miesz­ka­niu. 

 Kiedy na­gra­nie do­bie­gło końca, dziew­czy­ny sie­dzia­ły nie­ru­cho­mo, nie wie­dząc co po­wie­dzieć. 

– To strasz­ne… – wy­du­ka­ła w końcu Zośka.

– Trze­ba za­dzwo­nić na po­li­cję… – stwier­dzi­ła Kaśka. – Ten gość może zabić kogoś jesz­cze…

 Za­dzwo­ni­ły, a głos w słu­chaw­ce po­pro­sił , aby na­tych­miast sta­wi­ły się na naj­bliż­szej ko­men­dzie w celu zło­że­nia ze­znań. Tak też zro­bi­ły. W ciągu nie­speł­na 20 minut zna­la­zły się na po­li­cji. Nieco na­cią­ga­jąc praw­dę po­wie­dzia­ły funk­cjo­na­riu­szo­wi spi­su­ją­ce­mu ich słowa, że Klau­dia w nie­dzie­lę po­wia­do­mi­ła je o swo­ich pla­nach na wie­czór, ale po spo­tka­niu już się do nich nie ode­zwa­ła. Jed­nak mar­twić za­czę­ły się do­pie­ro po te­le­fo­nie od mamy Klau­dii. Dla­te­go od razu za­dzwo­ni­ły, aby zgło­sić to, co wie­dzą.

 Po­li­cja oczy­wi­ście spraw­dzi­ła trop wio­dą­cy do nie­ja­kie­go Wojt­ka. Po­cząt­ko­wo je­dy­nie prze­słu­cha­no chło­pa­ka, ale do ni­cze­go się nie przy­znał i pusz­czo­no go wolno. Do­pie­ro ob­ser­wa­cja de­li­kwen­ta dała efek­ty. Po około trzech ty­go­dniach Woj­tek zo­stał aresz­to­wa­ny pod za­rzu­tem dwu­krot­ne­go mor­der­stwa i jed­ne­go usi­ło­wa­nia.

 Po prze­pro­wa­dze­niu sek­cji zwłok Klau­dii, nie­zbęd­nej do za­mknię­cia śledz­twa, do­cze­sne szcząt­ki dziew­czy­ny od­da­no ro­dzi­nie. Z woli naj­bliż­szych ciało zo­sta­ło prze­trans­por­to­wa­ne do ro­dzin­nej miej­sco­wo­ści. Po­grzeb za­pla­no­wa­no na piąt­ko­we po­po­łu­dnie, na­to­miast w czwar­tek wie­czo­rem Kaśka i Zośka za­pro­si­ły mamę Klau­dii do swo­je­go po­ko­ju w ho­te­lu. 

 Punk­tu­al­nie o 19:30 dziew­czy­ny usły­sza­ły pu­ka­nie do drzwi.

– Pro­szę! – ode­zwa­ła się Kaśka. Zośka tym­cza­sem usta­wia­ła już radio na od­po­wied­nie fale.

Mama Klau­dii we­szła do po­ko­ju. Sińce pod ocza­mi, blada twarz i cią­głe po­cią­ga­nie nosem świad­czy­ły o tym, jak bar­dzo ko­bie­ta jest za­ła­ma­na śmier­cią je­dy­nej córki. 

– Dziew­czyn­ki, mu­si­cie mi wy­ba­czyć, ale nie będę miała dla was za dużo czasu. Jutro jest po­grzeb, muszę się wcze­śnie po­ło­żyć. I jesz­cze tylu rze­czy trze­ba do­pil­no­wać – za­łka­ła ko­bie­ta, lekko przy­gar­bio­na cię­ża­rem sy­tu­acji.

– Pani Bo­żen­ko, dla nas nie musi pani mieć dużo czasu. Za­pro­si­ły­śmy tutaj panią ze wzglę­du na Klau­dię i na jej wy­raź­ne ży­cze­nie. 

Ko­bie­ta spoj­rza­ła na Kaśkę nie­ro­zu­mie­ją­cym wzro­kiem i z lekko roz­chy­lo­ny­mi ze zdzi­wie­nia usta­mi.

– Pro­szę sobie usiąść, pani Bo­żen­ko. Kaśka wszyst­ko pani wy­ja­śni, a ja w tym cza­sie za­pa­rzę ziół­ka na uspo­ko­je­nie – roz­po­rzą­dzi­ła Zośka, po czym z czaj­ni­kiem elek­trycz­nym znik­nę­ła w ła­zien­ce. 

Kaśka opo­wie­dzia­ła pani Bo­żen­ce, w te­le­gra­ficz­nym skró­cie, wy­da­rze­nia ostat­nich ty­go­dni. Uprze­dzo­na przez Klau­dię o nie­do­wiar­stwie jej mamy, pu­ści­ła ko­bie­cie na­gra­nie ze spe­cjal­ny­mi sło­wa­mi od córki. Mamie Klau­dii ob­fi­cie po­cie­kły łzy. Uwie­rzy­ła. 

 Dziew­czy­ny wy­tłu­ma­czyw­szy pani Bo­żen­ce, jak dzia­ła sys­tem ko­mu­ni­ka­cji, któ­re­go uży­wa­ją, zo­sta­wi­ły ją z Klau­dią sam na sam w po­ko­ju. Po pół go­dzi­nie ko­bie­ta wy­szła za­pła­ka­na. Z wdzięcz­no­ścią przy­tu­li­ła naj­pierw Kaśkę, potem Zośkę. Po­dzię­ko­wa­ła im za pomoc i po­że­gna­ła się. 

 Na­stęp­ne­go dnia odbył się po­grzeb, na któ­rym po­ja­wi­ła się rów­nież sama za­in­te­re­so­wa­na. Ob­ser­wo­wa­ła uważ­nie nie­świa­do­mych ni­cze­go ze­bra­nych: ro­dzi­nę i przy­ja­ciół. Kiedy uro­czy­stość do­bie­ga­ła końca, a grób był już pra­wie za­sy­pa­ny po­czu­ła, że jej ener­gia po tej stro­nie życia za­czy­na słab­nąć. „Do zo­ba­cze­nia po dru­giej stro­nie” zdą­ży­ła jesz­cze tylko po­my­śleć i ja­kimś nie­zna­nym jej spo­so­bem prze­nio­sła się w inne, lep­sze miej­sce.

Koniec

Komentarze

licz­by za­pi­su­je­my słow­nie

Po­wtó­rze­nia są i to sporo

Za dużo za­im­ków

Gdzieś tam masz na­pi­sa­ne “za raz”, a po­win­no być zaraz

Samo opo­wia­da­nie nie po­wa­la. Po­mysł też nie nowy, ale można było z niego wię­cej wy­ci­snąć. Zaś jest po­da­ny tak, że wła­ści­wie kom­plet­nie nie rusza czy­tel­ni­ka. A przy­naj­mniej mnie nie ru­szy­ło.  

Ale nie jest źle jak na pierw­szy raz. Teraz po­zo­sta­je Ci tylko ćwi­czyć.

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

Zga­dzam się z Bemik. Po­mysł nie po­wa­la ory­gi­nal­no­ścią, ale jak na de­biut, nie jest źle. Ję­zy­ko­wo też przy­zwo­icie.

Dość wcze­śnie zo­rien­to­wa­łam się, kim jest bo­ha­ter­ka, więc nie było za­sko­cze­nia we wła­ści­wym mo­men­cie.

Z tru­dem wsta­ła z po­sła­nia i po­de­szła do wiel­kie­go, obej­mu­ją­ce­go całą jej po­stać, lu­stra.

Na fi­zy­ce mó­wi­li nam, że wy­star­czy lu­stro dwa razy mniej­sze od czło­wie­ka. Bez prze­sa­dy z tym wiel­kim. ;-)

– Za raz, nic nie ro­zu­miem.

Zaraz.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ję­zy­ko­wo też przy­zwo­icie.

Fin­klo, czy prze­czy­ta­łaś całe opo­wia­da­nie???

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Ze­szli­śmy i nie wiemy o tym?

Nic nie szko­dzi, przy­ja­cie­le do­ciek­ną, jak do tego do­szło, a potem uświa­do­mią, gdzie teraz nasze miej­sce.

By­ło­by to cał­kiem fajne opo­wia­da­nie, gdyby zo­sta­ło le­piej na­pi­sa­ne. Skoro to jed­nak de­biut, wiele mogę wy­ba­czyć, li­cząc na po­pra­wę w naj­bliż­szej przy­szło­ści.

Pro­szę, MrsC­lo­ud, jak ognia uni­kaj po­wtó­rzeń i strzeż się za­im­ko­zy.

 

Klau­dia obu­dzi­ła się w swoim łóżku. Kom­plet­nie nie pa­mię­ta­ła, co się wy­da­rzy­ło po­przed­niej nocy. – Mam wra­że­nie, że ra­czej: Kom­plet­nie nie pa­mię­ta­ła, co się wy­da­rzy­ło ostat­niej nocy.

 

Krzy­wiąc się na twa­rzy, zła­pa­ła się za głowę.  – Może: Krzy­wiąc się, do­tknę­ła głowy.

Czy mogła krzy­wić się gdzie in­dziej, nie na twa­rzy?

 

Do jej świa­do­mo­ści do­tarł fakt, iż czasz­kę roz­sa­dza jej ogrom­ny ból. – Roz­sa­dza­ją­ce­go głowę bólu nie trze­ba sobie uświa­da­miać, taki ból po pro­stu się czuje.

Zbęd­ne za­im­ki.

 

Miała na sobie swoją ulu­bio­ną, czar­ną su­kien­kę w roz­mia­rze midi.Midi nie jest roz­mia­rem odzie­ży. Midi okre­śla dłu­gość su­kien­ki. Zbęd­ne za­im­ki.

Może: Była ubra­na w ulu­bio­ną, czar­na su­kien­kę

 

Je­dy­nie blond loki były w wi­docz­nym nie­ła­dzie. – Czy można mieć loki w nie­wi­docz­nym nie­ła­dzie?

 

– No tak….przy­po­mnia­ła sobie – Wczo­raj byłam z Kaśką i Zośką w klu­bie…No takPrzy­po­mnia­ła sobie. – Wczo­raj byłam z Kaśką i Zośką w klu­bie

Wie­lo­kro­pek ma za­wsze trzy krop­ki. Po wie­lo­krop­ku nigdy nie sta­wia­my krop­ki.

Źle za­pi­su­jesz dia­lo­gi. Zaj­rzyj do tego wątku: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Otwar­ła drzwicz­ki szaf­ki ze szklan­ka­mi i chwy­ci­ła jedną z nich. Już miała po­sta­wić na bla­cie, kiedy szklan­ka wy­su­nę­ła się jej z dłoni… – Nad­miar za­im­ków. Po­wtó­rze­nie.

Może: Otwar­ła szaf­kę i chwy­ci­ła szklan­kę. Nie zdą­ży­ła po­sta­wić jej na bla­cie, gdy ta wy­su­nę­ła się z dłoni

 

To by wy­ja­śnia­ło też ten pie­kiel­ny ból głowy…Ostat­nio… – Brak spa­cji po wie­lo­krop­ku.

 

Po­de­szła i nie­pew­nie chwy­ci­ła za kurek z zimną wodą.Po­de­szła i nie­pew­nie chwy­ci­ła kurek z zimną wodą.

 

-Pięk­nie, ra­chu­nek za to bę­dzie hor­ren­dal­ny… – Brak spa­cji po dy­wi­zie, za­miast któ­re­go po­win­na być pół­pau­za.

 

Klau­dia chwy­ci­ła za klam­kę i już była na ze­wnątrz.Klau­dia chwy­ci­ła klam­kę i już była na ze­wnątrz.

 

Po dro­dze mi­ja­ła ko­lej­ne czte­ro­pię­tro­we bloki, wy­bu­do­wa­ne rap­tem 5 lat temu. – …wy­bu­do­wa­ne rap­tem pięć lat temu.

Li­czeb­ni­ki za­pi­su­je­my słow­nie.

Ten błąd wy­stę­pu­je wie­lo­krot­nie w dal­szym ciągu opo­wia­da­nia.

 

Było to dla niej o tyle dziw­ne, że osie­dle jej ko­le­ża­nek jest po­ło­żo­ne nie­mal na dru­gim końcu mia­stecz­ka i do­tar­cie do nich pie­cho­tą… – Zbęd­ne za­im­ki. Zda­nie co­kol­wiek ko­śla­we, szcze­gól­nie że pi­szesz o osie­dlu, a i czasy chyba się nieco po­mer­da­ły.

Pro­po­nu­je: Było to o tyle dziw­ne, że osie­dle ko­le­ża­nek le­ża­ło nie­mal na dru­gim końcu mia­stecz­ka i do­tar­cie do niego pie­cho­tą

 

Dziew­czy­na już z około 200 me­trów za­uwa­ży­ła, że przy klat­ce jej ko­le­ża­nek żywo dys­ku­tu­je dwóch ro­słych męż­czyzn. Pa­no­wie emo­cjo­no­wa­li się wczo­raj­szym me­czem piłki noż­nej. – Zbęd­ny za­imek. Oba­wiam się, że z od­le­gło­ści dwu­stu me­trów ra­czej nie mogła do­strzec, że są to rośli, żywo dys­ku­tu­ją­cy męż­czyź­ni, a już na pewno nie mogła do­strzec, o czym dys­ku­tu­ją.

 

We­wnątrz wie­żow­ca wbie­gła po scho­dach i skrę­ci­ła w lewo… – Czy mogła wbiec na scho­dy, nie wszedł­szy do wie­żow­ca?

 

Klau­dia chwy­ci­ła więc za klam­kę i…Klau­dia chwy­ci­ła więc klam­kę i

 

Dziew­czy­ny szy­ko­wa­ły się wła­śnie do wyj­ścia. Kaśka w ła­zien­ce, Zośka w swo­jej sy­pial­ni. – Cześć dziew­czy­ny! – Po­wtó­rze­nie.

 

– Dziew­czy­no, weź trzy głę­bo­kie wde­chy i wy­rzuć to z sie­bie . – Zbęd­na spa­cja przed krop­ką.

 

Na praw­dę mam kiep­ski dzień.Napraw­dę mam kiep­ski dzień.

 

Mo­że­my spró­bo­wać się z tobą ko­mu­ni­ko­wać na­gry­wa­jąc twój głos Klau­dia. – A może: Klau­dio, mo­że spró­bujemy się ko­mu­ni­ko­wać, na­gry­wa­jąc twój głos.

 

prze­szła do przed­po­ko­ju, ob­ser­wu­jąc po­czy­na­nia swo­ich ko­le­ża­nek. – Zbęd­ny za­imek. Wiemy, czyje to ko­le­żan­ki.

 

Nie chcia­ła ich za nadto ob­cią­żać.Nie chcia­ła ich za­nad­to ob­cią­żać.

 

wy­świe­tli­ła hi­sto­rię ostat­nio od­wie­dza­nych przez Klau­dię stron. Lista skła­da­ła się z sa­mych por­ta­li spo­łecz­no­ścio­wych. Po prze­czy­ta­niu ostat­nich wia­do­mo­ści… – Po­wtó­rze­nie.

 

Ból głowy na­si­lił się z tyłu do tego stop­nia, że Klau­dia za­chwia­ła się i po­le­cia­ła w tył. – Po­wtó­rze­nie.

Może wy­star­czy: Ból z tyłu głowy na­si­lił się do tego stop­nia, że Klau­dia za­chwia­ła się.

 

Kilka fla­ko­ni­ków z cień­sze­go szkła pękło, uwal­nia­jąc swoje won­no­ści. – Zbęd­ny za­imek.

 

Oka­za­ło się, że ow­szem. – po­cią­gnę­ła nosem, prze­cią­gnę­ła po nim ręką… – Po krop­ce, nowe zda­nie roz­po­czy­na­my wiel­ka li­te­rą.

Po­wtó­rze­nie.

Pro­po­nu­ję: Oka­za­ło się, że ow­szem. – Siąknę­ła nosem, prze­cią­gnę­ła po nim ręką

 

Ale dało się za­uwa­żyć, że stały tam to­a­le­ta i wanna. – Pew­nie miało być:  Ale dało się za­uwa­żyć, że stały tam to­a­le­tka i wanna.

To­a­le­tato­a­let­ka, to dwie, cał­kiem różne rze­czy. Bywa też, że to­a­le­tato­a­le­ta, zna­czą nie to samo, a zgoła co in­ne­go, o czym mo­żesz się prze­ko­nać czy­niąc to­a­le­tę przed uda­niem się na bal, a potem wkła­da­jąc wy­twor­ną to­a­le­tę, by, już na balu, na­są­czyw­szy się szam­pa­nem – nie wierz, że damy nie mają tak po­spo­li­tych i przy­ziem­nych po­trzeb – ko­rzy­stać z to­a­le­ty.

 

Za­dzwo­ni­ły, a głos w słu­chaw­ce po­pro­sił je, aby na­tych­miast sta­wi­ły się… – Zbęd­ny za­imek. Wiemy, kogo pro­sił głos.

 

Za spra­wą ro­dzi­ców ciało zo­sta­ło prze­trans­por­to­wa­ne do ro­dzin­nej miej­sco­wo­ści. – Po­wtó­rze­nie.

Może: Z woli naj­bliż­szych, ciało ­zosta­ło prze­trans­por­to­wa­ne do ro­dzin­nej miej­sco­wo­ści. Lub: Z woli ro­dzi­ców, ciało ­sta­ło prze­trans­por­to­wa­ne do miej­sco­wo­ści, z któ­rej po­cho­dzi­li/ w któ­rej miesz­ka­li.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Reg, tak, prze­czy­ta­łam ca­łość.

Że nie na­rze­ka­łam na język? Za­uwa­ży­łam, że o licz­bach pi­sa­ła już Bemik, o po­wtó­rze­niach wspo­mi­na­ła Au­tor­ka… No i kon­trast z po­przed­nim tek­stem wsta­wio­nym na stro­nę był…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Za­uwa­ży­łam, że o licz­bach pi­sa­ła już Bemik, o po­wtó­rze­niach wspo­mi­na­ła Au­tor­ka… No i kon­trast z po­przed­nim tek­stem wsta­wio­nym na stro­nę był…

No tak, skoro to wy­star­czy, by tekst uznać za na­pi­sa­ny przy­zwo­icie, to aż mi głu­pio, że zro­bi­łam ła­pan­kę.

Nie mam wię­cej pytań.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Oj, niech Ci nie bę­dzie głu­pio. Spać mi się tro­chę chcia­ło i może wielu rze­czy nie do­strze­głam. Po lek­tu­rze mia­łam wra­że­nie, że nie jest źle.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ku­ję bar­dzo za prze­czy­ta­nie i sko­men­to­wa­nie mo­je­go tek­stu :) I za spi­sa­nie li­ta­nii prze­wi­nień. Więk­szość po­pra­wek już na­nio­słam, nad resz­tą jesz­cze po­pra­cu­ję. Obie­cu­ję, że przy pi­sa­niu na­stęp­ne­go opo­wia­da­nia bar­dziej się po­sta­ram :)

Po­mysł nie­zbyt nowy. Już wi­dzia­łam go kie­dyś w ja­kiejś grze kom­pu­te­ro­wej, że umar­ły pró­bu­je na­kie­ro­wać na od­na­le­zie­nie swo­je­go ciała i mor­der­cy de­tek­ty­wa, czy po­li­cjan­ta. Coś na tej za­sa­dzie. Mimo, że po­mysł nie nowy, gdyby nie po­tknię­cia ję­zy­ko­we, które już przed­piść­cy wy­tknę­li, nawet mo­gło­by być nie naj­go­rzej. Mu­sisz ko­niecz­nie po­pra­co­wać nad dia­lo­ga­mi, bo wy­glą­da­ją bar­dzo nie­re­al­nie. Do­dat­ko­wo masa po­wtó­rzeń i zbęd­nych opi­sów. Za­bra­kło mi in­try­gi i do­my­słów. Pod tym wzglę­dem można opo­wia­da­nie było roz­bu­do­wać.

 

Ko­niecz­nie przej­rzyj nawet in­ter­ne­to­we po­rad­ni­ki. Z cza­sem bę­dzie le­piej. Liczę, że ko­lej­ny tekst bę­dzie pełen wart­kiej akcji (nawet jeśli po­mysł nie bę­dzie super nowy – w dzi­siej­szych cza­sach o taki trud­no), ale za­wsze może być ory­gi­nal­nie na­pi­sa­ny. Po­wo­dze­nia!

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

 Klau­dia… Ty na praw­dę nie ży­jesz… – spu­en­to­wa­ła sy­tu­ację Kaśka.

Nie­po­trzeb­na spa­cja.

 

Od sa­me­go po­cząt­ku do­my­śli­łam się kim jest Klau­dia (albo czym się stała). Wiele rze­czy zo­sta­ło po­wie­dzia­nych wcze­śniej, ale ode mnie – fe­no­men kon­tak­tów z du­cha­mi, bar­dzo nie­no­wy, ale nadal rzą­dzą­cy się pew­ny­mi wła­ści­wo­ścia­mi.  Opi­sa­łaś EVP (Elec­tro­nic Voice Phe­no­me­na), ale sprzę­tu nie będę się cze­piać, bo się po pro­stu od stro­ny tech­nicz­nej nie znam. Ale jesz­cze żadne tego typu na­gra­nie (w każ­dym razie mi znane), było w sta­nie oddać tak długi, w miarę sen­sow­ny, mo­no­log. Na­gra­nia tego typu są bar­dzo trud­ne do zro­zu­mie­nia, czę­sto są po­wta­rza­ne po­je­dyn­cze słowa lub pro­ste zda­nia. Piszę o tym, po­nie­waż bar­dzo czę­sto w opo­wia­da­niach pisze się o fe­no­me­nach pa­ra­nor­mal­nych, ale nie bie­rze się pod uwagę jak tego typu praca wy­glą­da. Nie ma hulaj wy­obraź­nio, tylko tra­dy­cyj­ny “re­se­arch”. Nie­ste­ty, po­trak­to­wa­nie te­ma­tu z tak dużym uprosz­cze­niem, jest dys­kwa­li­fi­ku­ją­ce. Ale pro­szę się nie zra­żać, Au­tor­ko z mo­je­go mia­sta, cze­kam na ko­lej­ne po­my­sły :)

Nie są­dzi­łam, że mój tekst bę­dzie cie­szył się takim za­in­te­re­so­wa­niem ;) Dzię­ku­ję za kon­struk­tyw­ną kry­ty­kę – muszę przy­znać, że oka­za­ła się dla mnie bar­dzo mo­ty­wu­ją­ca. I na­praw­dę cie­szę się, że już przy pierw­szym tek­ście do­sta­łam tyle cen­nych uwag od bar­dziej do­świad­czo­nych ko­le­ża­nek :)

Mor­gia­no – wy­da­je mi się, że cho­dzi Ci o grę “Mur­de­red: Śledz­two zza grobu“ – za­mor­do­wa­ny de­tek­tyw pró­bu­je roz­wią­zać za­gad­kę swo­jej śmier­ci. W pew­nym mo­men­cie za­czy­na mu po­ma­gać na­sto­lat­ka, która jest me­dium. W każ­dym razie ja aku­rat tę grę mia­łam przy­jem­ność przejść jakiś czas temu. Bar­dzo moż­li­we, że mie­dzy in­ny­mi ta gra była dla mnie pod­świa­do­mą in­spi­ra­cją :)

Nowa Fantastyka