- Opowiadanie: nioc - A

A

Oceny

A

Ciemność jest jak wiatr i ten wiatr dyszy pode mną, nade mną ciemność jest jak powietrze, co dusi niczym wiatr i dla tego wiatru wszedłem w ciemność: ,,niech mnie niesie poza nią’’, myślałem, ostatnią zapałkę kradnąc nocą, a ciało dyszało jakby to we mnie skradł się wiatr.

Łatwo przychodziły słowa, łamiąc zabezpieczenia starożytnych, których hasła wdychałem z powietrzem, aż ciemność stawała się zdaniem, aż gdzieś poza nią zdanie stawało się światłem, bo ,,ciemność jest jak wiatr, co mnie uniesie’’, myślałem, gdy materiał szorstki jak podmuch poczułem; blisko strzeliła zapałka, a wiatr poniósł światło dalej, w każdy samolotu z papieru zakątek.

Koniec

Komentarze

Powiem krótko: zgubiłem się i nie odnalazłem sensu. 

Przykro mi ale to nie na moją głowę.

Ilustracja fajna, a ja i tak nie zrozumiałam sad

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Siedem wiatrów wśród stu słów i poczułam się przewiana na wskroś.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czy można prosić o autorską egzegezę?

:-) Szaradziści chyba nadal mają własne pismo? :-)

Mocno poetyckie. Mocno skondensowane, że tak powiem. Może gdybyś uprościł, powoli dochodząc do głównych myśli, powiększył tekst do rozmiaru szorta, przekaz byłby czytelny dla przeciętnego czytelnika. Bo potencjał to raczej masz.

Eee… Przepraszam, ale ja też nie zrozumiałem.

Niestety sens mi gdzieś uleciał. Przykro mi. :(

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Na takie kawałki, to jestem zbyt trzeźwy. Tyle, że nie wiem czy wódeczka coś by tu pomogła.

A z innej beczki. Drogi kawalku, a mógłbyś rozwinąć myśl i wyjaśnić co dokładnie skłoniło Cię do napisania:

Bo potencjał to raczej masz.

 

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

I ja nie skumałam.

Babska logika rządzi!

Chciałbym być mądrzejszy i powiedzieć: a ja kumam! Ale niestety, nie kumam. Rechotać też nie rechoczę, więc żaba ze mnie płazka.

Ja również poczułem się mocno przewiany. Co gorsza, teraz dręczy mnie pytanie, skąd Autor tyle tych wiatrów wypuścił?

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Proszę i smacznego: Ciemność ma tu wymiar realny (jak na obrazie), ale też metaforyczny, oznaczając błądzenie (także, skoro błądzenie, to poszukiwanie). Chęć wyjścia poza nią, a zatem i odnalezienie (czegoś) to temat pierwszego akapitu. Ono (poszukiwanie) się odbywa dużym kosztem: zapałkę (póki co oznacza ona w pierwszym akapicie jedynie coś, co komuś było potrzebne) się kradnie, zatem jest ona ważna dla kogoś (inaczej można byłoby ją po prostu wziąć), ale jest to też ostatnia zapałka, tym cenniejsza zatem.

Początek drugiego akapitu to jedynie zarys świata: starożytni oznaczają tu nic innego jak technologię bardzo zaawansowaną (stąd, dosłownie, wdycha się słowa, które bohater z łatwością – czy tylko on i dlaczego on, nie wiem – zamienia na hasła), chodzi też wciąż o poszukiwanie, ale teraz – uwaga – czegoś z pewnością cennego (bo po cholerę byłyby te zabezpieczenia). Teraz następuje moment najtrudniej uchwytny w tym tekście: ciemność oznacza już nie tylko szukanie, ale też szukanie za pomocą słów (ponieważ ciemność nabiera dodatkowego znaczenia: ,,jest jak zdanie’’). Chodzi zatem w drugim akapicie o słowa, hasła, zdania wreszcie – o język. To, czego się szuka, jest poza nim (językiem), tak jak ciemność jest poza światłem i odwrotnie: to np. sens czy prawda. Ale chce bohater, by to zdania (język) poniósł go ku temu sensowi (dlatego jest: ,,ciemność jest jak wiatr, co mnie uniesie’’). W końcu coś zostaje odnalezione, ale w ciemności nie da się tego rozpoznać, stąd zapałka musi zostać użyta: wreszcie poprzez papier okazuje się, że to, co szuka się pośród i za pomocą słów (taki sens ma tu ciemność), okazuje się – uwaga – samymi słowami (bo papier ma się z nimi kojarzyć), szansa podróży poza nie zostaje więc unicestwiona (podróż jest tu konotowana dodatkowo przez samolot). Dlaczego jest unicestwiona? Bo (i tu przedstawię interpretację zgodną z tematyką dożywocia) to, co poza słowami (światło, ów poszukiwany sens czy prawda) nie łączy się z nimi (wykluczają się) – wszyscy wiemy, że niektórzy sądzą, iż słowa nie łączą się ze światem –  i posługując się słowami jesteśmy skazani na niekończące się poszukiwania tego, co poza nimi, a co – uwaga! – sprawia, że wydają się ważne (jak np. prawda czy sens), co jest błędnym kołem. Uważam, że takiego rozumienia akurat w tym tekście mogłem oczekiwać (zgadzając się jednocześnie, że opowiadanie ,,Pokój jest…’’ mogło być niezrozumiałe, niestety).

Polecam wam np. to i dzięki za komentarze ;)

Mariusz Grzebalski

Chciałoby się powiedzieć

 

 

ale się milczy, patrząc nieco cynicznie.

Słowa jak insekty nad świeżą ranką sensu

 

(chciałoby się powiedzieć). Niewidoczny biegun

przyciąga je i odpycha, przyciąga i odpycha.

 

Sedno rzeczy tkwi nieporuszone w przepastnych

sztolniach ludzkiego kosmosu. Tu, nad brzegiem,

 

który jest czymś więcej – czym, okoniu? –

niż brzeg jeziora, mam do powiedzenia mniej

 

niż liść, mniej niż martwa mysz polna,

którą podnosisz do oczu, ciekawska dziewczynko.

Przeczytałam blisko czterysta słów objaśniających wcześniej napisane sto, że o strofach poety Grzebalskiego nie wspomnę i, wyznaję to z prawdziwą przykrością – nadal jestem ciemna jak tabaka w rogu. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Więc  co konkretnie nie jest jasne? (jest tu jakiś szybki przelicznik słów czy trzeba samemu liczyć?). Z całym szacunkiem, ale podkreślenie różnicy ilościowej słów nie tylko nic nie wnosi, ale sprawia mylne wrażenie jakoby było w tym coś niewłaściwego.

Nioc, nie przejmuj się mną, bo tak mam, że nawet zrozumienie instrukcji obsługi jakiegoś urządzenia jest dla mnie prawdziwym wyzwaniem, a co dopiero objaśnienie tajemniczego i mrocznego drabbla.

Kładę to na karb wczesnej ciągle pory – kawa pewnie jeszcze nie rozjaśniła niczego w moim zwoju mózgowym, ale nie tracę nadziei, że wszystko przede mną. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Więc  co konkretnie nie jest jasne?

A w tekście, czy wyjaśnieniu do tekstu? Po przeczytaniu wyjaśnienia wiem co Autorze chciałeś powiedzieć. Natomiast tekst, nawet, po wyjaśnieniach to jest, jak dla mnie, bełkot. Może być, że zbyt prosto skonstruowany jestem. A, i w przeciwieństwie do Reg, u mnie kawa już zadziałała – lepiej z moimi zwojami nie będzie. Trudno :-(

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Dobra, po prostu jakby co, to jestem otwarty na dyskusję. Ale na fragmentach, konkretnie. Nie przeczę też, że w tekście mogłem namieszać.

Na fragmentach, konkretnie powiadasz? To jedź po kolei, fraza po frazie, bo naprawdę niewiele jest rzeczy, które potrafię objąć rozumem w tym tekście. A zacząć możesz od:

Ciemność jest jak wiatr

Poproszę o garść, możliwie mało wydumanych, interpretacji.

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Albo wygrałeś, albo inaczej rozumiemy literaturę. Czy zdanie: ,,Ciemność jest jak wiatr i ten wiatr dyszy pode mną, nade mną ciemność jest jak powietrze, co dusi niczym wiatr i dla tego wiatru wszedłem w ciemność’’ powoduje u ciebie, że ciemność i wiatr tak się mieszają, że wydają się wszechobecne i nierozdzielne? Załóżmy teraz, że to była jedyna rola tego zdania.

Weźmy inne zdanie, nie z tekstu: ,,Wiatr i ciemność są wszechobecne, nie mogę ich rozdzielić’’. Czy to zdanie ma sens? Ma i nie muszę go tłumaczyć. Czy ma ono taki sam sens, jak to poprzednie (to z tekstu), owszem, ale działa na innym poziomie. Czy to coś złego?

To oczywiście wskazuje, że nie potrafię odpowiedzieć na pytanie co znaczy: ,,ciemność jest jak wiatr’’ (aczkolwiek mógłbym na nie odpowiedzieć w kontekście całego utworu: ciemność to język jak dowiadujemy się później, wiatr ma pomóc wyjść poza ciemność jak dowiadujemy się jeszcze w tym samym akapicie, ale wyjście to ma się odbywać w języku, bo później jest ,,ciemność jest jak wiatr, co mnie uniesie’’, samo wyjście czy też jego próba jest zatem językiem; powiedzieć ciemność jest jak wiatr to tyle, co powiedzieć: język jest jak (w znaczneniu: jest taki sam) jak wyjście poza niego, czyli jak to, co mnie poza język miało unieść, da się zatem ten fragment dopasować do interpretacji). Nie wiem jednak, czy jest bardziej mankament mojego tekstu czy wyrwania fragmentu z kontekstu (no bo dlaczego nie zapytałeś mnie: a jak intepretujesz słowo ,,ciemność’’, a jak słowo ,,jest’’, a jak słowo ,,jak’’, a jak słowo ,,wiatr’’?).

Wolałbym, żebyśmy rozmawiali inaczej: skoro rozumiesz interpretację, ale nie możesz jej zastosować, to wskaż mi fragmenty, z powodu których nie możesz jej zastosować oraz napisz, dlaczego jej nie możesz zastosować (czyli napisz, jaka alternatywna interpretacja ci się nasuwa).

EDIT: Zauważ, że kiedy ktoś popełnia błąd ortograficzny, to nie pytasz go: dlaczego napisałeś ,,Juzio’’? Lub: dlaczego napisałeś Juzio przez ,,u’’, bo jeśli on nie wie, że to błąd, to się nie domyśli, że o to ci chodzi (bo będzie to dla niego brzmieć coś jak: Dlaczego napisałeś Juzio przez ,,J’’? ,,No jak to dlaczego, bo chciałem, żeby tak się nazywał’’). Raczej zapytasz: dlaczego napisałeś Juzio, skoro to błąd ortograficzny? Wolałbym w związku z tym też takie pytania usłyszeć, jak: dlaczego napisałeś ciemność jest jak wiatr, skoro ciemność nie wieje i nie porywa ubrań? Podobnie: dlaczego piszesz ,,Pan’’, skoro to konotuje Boga, a nie o Boga ci chodzi? Zamiast po prostu: dlaczego piszesz ,,Pan’’?, bo jeśli nie wiem w czym problem, to jak odpowiem?

Oj, nioc, w jednym masz rację: nic z tego nie będzie. Wcześniej napisałem, że odbieram tekst jako bełkot. To oznacza, że nie potrafię podać żadnej konkurencyjnej interpretacji.

Wiatr i ciemność są wszechobecne, nie mogę ich rozdzielić

Ciemność jest jak wiatr

Czy ma ono taki sam sens, jak to poprzednie (to z tekstu), owszem (…)

Masz rację pierwsze zdanie ma dla mnie sens. Drugiego w warstwie interpretacyjnej nie ogarniam. I ni cholery nie niosą dla mnie takich samych znaczeń. Pierwsze jest plastycznym. lekko poetycznym opisem miejsca mało przytulnego, w którym jest ciemno i hula wiatr. Wyobraźnia podsuwa mi, że jest zimno, jesiennie. Drugie zdanie to porównanie, klasyczna figura stylistyczna. I teraz pojawia się pytanie jaką cechę ciemności ma określać, uwypuklać wiatr? Ja nie mam pojęcia. Gdybyś napisał Jasiek był szybki jak wiatr, wszystko byłoby jasne. A tu? I możemy tak analizować do zafikania…

Wymagasz ode mnie reinterpretacji znaczeń. Zgody na przyjęcie Twojej symboliki, ale po pierwsze wymagasz tego od pierwszej frazy, gdy pomiędzy nami, Autorem i odbiorcą, nie ma jeszcze żadnej umowy. Po drugie, później, tropy podajesz w sposób równie niejasny, oparty na założeniu, że czytelnik siedzi w Twojej głowie. Rezultat: kompletne mącipole. Ja tego nie kupuję.

(…) dlaczego nie zapytałeś mnie: a jak intepretujesz słowo ,,ciemność’’ (…)

Bo wiem co znaczy słowo ciemność. Dosłownie i warstwie symbolicznej. To pojęcie, jak i każde inne, niesie ze sobą różne konotacje i znaczenia. To jest konwencja, z której musisz zdawać sobie sprawę. Mało tego to nie jest sprawa czysto słownikowa. To jest również kwestia kultury, popkultury, itd. To jest rodzaj kodu. Możesz się z nim nie zgadzać i twierdzić np. że ciemność ma ciężar właściwy podobny do wody i porusza się z połową prędkości dźwięku, ale wówczas łamiesz konwencję. Skutek? Mordujesz podstawową funkcję języka: komunikatywność.

Owszem w trakcie czytania tekstu, mogę przychylić się do zmiany konwencji, reinterpretacji znaczeń, wprowadzenia Twojej symboliki. Ale jeżeli ona nie wynika z naszego wspólnego kodu kulturowego, to Ty jesteś odpowiedzialny za takie jej wprowadzanie, żebym, ja, odbiorca tekstu nie czuł się zagubiony. W przeciwnym razie będę odpowiadał: to bełkot. 

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Problem, ten ogólny, szanowny Autorze, polega na tym i tylko na tym, że praktycznie nigdy nie pokrywają się ze sobą zakresy wiedzy, kierunki i drogi skojarzeń, jak też tak zwane preferencje, posiadane i przejawiane przed nadawcę oraz odbiorcę. Dlatego zapytałem, czy mogę prosić o egzegezę. Otrzymałem ją, za co dziękuję – i pozostaje mi stwierdzić, bez najmniejszego zamiaru bycia złośliwym, że jak dla mnie – i zapewne dla jeszcze niemałej grupy czytelniczej – “fruwasz” nazbyt wysoko i szlakami, których przynajmniej ja nie mam zamiaru przemierzać, ponieważ uważam, że większą od komplikatoryki sztuką jest wyłożenie spraw trudnych językiem prostym.

 

A, widzisz, AdamieKB, czasem myślę, że należy wykładać sprawy trudne językiem prostym, a czasem myślę, że w ten sposób kłamię i należy oddać formę spraw trudnych tak, by język ją naśladował.

KPiach, co do interpretacji tekstu: brakuje nam istotnie wspólnej płaszczyzny (gdyż tekst w ogóle do ciebie nie mówi), a ponieważ nie jesteś jedyny, który na to się skarży, wina leży po mojej stronie. Co do znaczeń i gdybym ci zadał takie pytanie: czy te dwa poniższe zdania znaczą to samo:

(1) Ludzka świadomość to korytarz pełen ślepych uliczek.

(2) Wyniosłem śmieci, w drodze (tam biegnie kot) do domu kupię kota i.

To mnie się wydaje, że autor ma prawo oczekiwać od czytelnika, że ten potwierdzi, iż znaczą to samo. Tu nie chodzi o kod kulturowy, ale o abstrahowanie od treści. Dla mnie, jeśli ktoś mówi, że z drugiego zdania pierwsze nie wynika, to równie dobrze może powiedzieć, że pierwsze zdanie jest fałszywe, bo o czym innym mówi, a co innego ukazuje (wszak pierwsze zdanie, napisane dzięki świadomości, jest uporządkowane). Wiadomo, pytanie brzmi: skąd ma wiedzieć przy drugim zdaniu, że chodzi o świadmość, tu jakieś tropy są konieczne. Dlatego też dla mnie pytanie nie brzmi: jaką cechę ciemności ukazuje wiatr? Bo to trochę tak, jakby zapytać: czy w drugim zdaniu kot oznacza nieszczęście czy reinkarnację?

Wiesz, nie wiem nawet, czy mówię o tym, co ci w tym tekście przeszkadza, w czym rzecz. Bo tu rzeczywiście jest problem taki, że tekst w ogóle do ciebie nie mówi, nic a nic. Co jest winą tekstu. Z drugiej strony, wydaje mi się też, że widzisz opowieść w następujący sposób: czytam rzecz po kolei, dodaję do siebie fakty, ustalam znaczenia, dochodzę do końca i spinam klamrą historię. Dlatego też zaproponowałeś mi: dobra, to jedźmy po kolei, pierwsze porównanie. A przecież ja, żeby wytłumaczyć (w poprzednim poście), co znaczy – co może znaczyć! – ,,ciemność jest jak wiatr’’, musiałem odwołać się do porównań, które występują później (ciemność jest jak zdanie, a dokładnie: ciemność stawała się zdaniem). I dopiero wtedy byłem w stanie udowodnić, że istnieje spójna interpretacja tego fragmentu z całością. Oczywiście, żeby to zrobić, musiałem mieć interpretację całości lub radykalniej nawet: żeby wiedzieć, co miałem na myśli, pisząc ,,ciemność jest jak wiatr’’, musiałem napisać całość, czyli na początku nie wiedziałem. A ty, mam wrażenie, chciałbyś, bym porównanie wyjaśnił właśnie tak jakby z tego punktu, kiedy zaczynałem.  Czyli: ja, cholera, nie wiem, co ma wspólnego ciemność z wiatrem, ale wiem, co ma wspólnego język, ciemność i wiatr.

W ogóle, to mnie się wydawało, że tu figura papierowego samolotu będzie decydująca i wtedy dopiero wszystko zaskoczy, no ale ja myślę o tym obrazie od 3 lat, więc tak, masz rację KPiach, kiedy odwołujesz się do kultury i znaczeń, ja to wszystko wiem, ale cienka jest linia między niezrozumiałością, łopatologicznym wyjaśnianiem a zaskoczeniem.

 

A mnie się wydaje, że pomiędzy niezrozumieniem a łopatologią są całe eony, a nie cienka linia.

A co do dwóch zdań, przykładów, które zamieściłeś. Doprawdy, nie mam nawet cienia pomysłu, na jakiej podstawie autor ma prawo oczekiwać, że czytelnik uzna, że oznaczają to samo. Nie mówiąc, o tym, że drugie zdanie z trudem udaje że jet zdaniem, za to świetnie prezentuje się jako bełkot. 

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

KPiach – przeczytałem wcześniejsze teksty nioca i mają swój klimat. IMO gdyby autor zaczął używać nieco bardziej zrozumiałych metafor, albo je wyeliminował, to przy zachowaniu klimatu mogłyby powstać interesujące teksty.

OK, tyle że warto było od razu powyższe dwa zdania dopisać. Inaczej komentarz jest mało wartościowy, a jeszcze może budzić podejrzenie, że powstał w ramach towarzystwa wzajemnej adoracji.

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

KPiach – nie wiem, czy było warto. Opinię wystawiłem autorowi, nie Czytelnikom. I do głowy by mi nie przyszło, że ktoś mógłby wpaść na pomysł oceny komentarza i to pod takim kątem. Fajnie :)

A teraz stanowcze veto! Uważam – i wiem, że nie tylko ja – że komentarze pozostawiamy nie tylko dla autora. Pewnie, że jest głównym adresatem i odbiorcą, ale nie jedynym. To ma być miejsce gdzie wszyscy uczymy się od siebie i komentarze powinny być możliwie merytoryczne. A poza tym, nawet z punktu widzenia autora, jeżeli się nie znacie, z forum albo z realu, to co wnosi taki komentarz? Chodzi mi o to, że gdybyś wrzucił swoją opinię, bez uzasadnienia, dajmy na to pod mój tekst, to nie miałbym pojęcia co jest warta. Wygłoszona ex cathedra, tylko czy za katedrą stoi profesor? Rozumiesz co chcę powiedzieć? W jeszcze gorszej sytuacji będą ludzie młodzi (wiekiem i/lub stażem), którzy tu zaglądają po naukę.  

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Nie wiem, czy mój komentarz coś wniósł, wydaje mi się, że był w miarę merytoryczny. Zaleciłem autorowi by uprościł tekst. Moim zdaniem to właściwa uwaga. I nadal ją podtrzymuję. Poza tym nie byłbym taki kategoryczny w ocenie, czy ktoś komuś wyświadcza niedźwiedzią przysługę, czy tak rzeczywiście myśli.

Zaleciłem autorowi by uprościł tekst. Moim zdaniem to właściwa uwaga. I nadal ją podtrzymuję.

Ja z tym nie dyskutowałem. Mnie chodziło tylko i wyłącznie o ostatnie zdanie Twojego komentarza. A później to wyszła dyskusja o komentowaniu w ogóle ;-)

Offtopujemy, pod tekstem, więc lepiej wróćmy do drabble’a.

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

W pierwszym akapicie Ci się tak jakoś rymuje. Aż zaśpiewałem, choć śpiewać nie potrafię. 

Pogubiłem się i nie znalazłem.

F.S

Dzięki, miałem nadzieję, że ktoś to doceni w końcu.  (choć nie wiem, czy ten ostatni wiatr w pierwszym akapicie to już jednak nie za dużo, ale nie mogłem się zdecydować).

Zaliczę się do grupy, których drabble przerósł.

Podpisuję się pod komentarzem Adama.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Zagmatwane jak diabli. 

Nowa Fantastyka