- Opowiadanie: ocha - Podwójne dożywocie

Podwójne dożywocie

Oceny

Podwójne dożywocie

 Cio­cia

 

Cio­cia Elż­bie­ta, piąta woda po ki­sie­lu, ob­ja­wi­ła się w samą porę. Mia­łem już dość za­gra­co­nej ka­wa­ler­ki w su­te­re­nie. Z mojej stro­ny no­ta­riusz, z cio­tecz­ki – zwa­rio­wa­ne ku­zyn­ki, cza­ry-ma­ry przy bu­tel­ce pa­lin­ki i zo­sta­łem wła­ści­cie­lem uro­czej willi. Moja ro­dzi­na jest jed­nak dziw­na. W za­mian muszę cioci za­pew­nić do­ży­wot­nie utrzy­ma­nie. Ma dzie­więć­dzie­siąt lat i gruź­li­cę.

 ***

Metro. Ob­ser­wu­ję dziew­czy­ny. Kilka się nada. Po trzy­dzie­stu la­tach zo­sta­łem fa­cho­wym po­ry­wa­czem, a krew upusz­czam bły­ska­wicz­nie. Nie mogę za­wieść, bo cio­cia Elż­bie­ta ro­zej­rzy się za nowym krew­nia­kiem. Tu już nie tylko o willę cho­dzi.

Mło­dziut­kie te dziew­czy­ny… Po dzi­siej­szej ką­pie­li cio­tecz­ka po­now­nie sta­nie się taka, jak one.

 

 

Układ

 

Na­pa­dli na wieś, po­rwa­li Su­re­na, mo­je­go syna i serce mi pękło.

Zja­wi­ła się nie­mal na­tych­miast. Usły­sza­ła za­wo­dze­nie, czy do­strze­gła bez­gra­nicz­ną de­spe­ra­cję? Za­py­ta­ła, co by­ła­bym go­to­wa zro­bić, by od­zy­skać syna. Wszyst­ko, od­par­łam. Wszyst­ko. Uśmiech­nę­ła się, po­ki­wa­ła głową, na­peł­ni­ła mnie mocą. Obie­ca­ła, że Suren wróci i będę mogła znów się nim cie­szyć, do końca życia. A dożyć mam póź­niej sta­ro­ści. Przy­rze­kła.

Zdra­dza­łam dla niej, pa­li­łam, mor­do­wa­łam. Za­my­kam oczy i widzę krew, sły­szę płacz.

Po trzech la­tach przy­pro­wa­dzi­ła Su­re­na, cho­re­go i wy­cień­czo­ne­go nie­wo­lą. Zgasł na­stęp­ne­go dnia, w moich ra­mio­nach.

Pró­bo­wa­łam umrzeć, wie­lo­krot­nie. Nie mogę. Jesz­cze wiele lat życia przede mną.

Bo­go­wie do­trzy­mu­ją słowa.

Koniec

Komentarze

Pierw­szy mi się bar­dziej.

Fajna kon­cep­cja z tą cio­cią Elą. I hi­sto­rycz­ne na­wią­za­nia wci­snę­łaś. :-)

Układ, no, jak to układ – trze­ba czy­tać ten drob­ny dru­czek.

 

Edit: Cie­ka­we, jak po­zna­wał, które laski się na­da­ją. W obec­nych cza­sach może być trud­no wy­ha­czyć od­po­wied­nią. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ki. Tego dru­gie­go bar­dziej się oba­wiam.

Chcia­łam jesz­cze wci­snąć wujka Ste­fa­na i dziad­ka Wład­ka, ale się nie zmie­ści­li. ;)

 

EDIT: Uzna­łam, że po la­tach Elż­bie­ta ob­cza­iła, że z tym dzie­wic­twem to kit i po kiego grzy­ba to komu? ;)

Cio­cie, jeśli wła­ści­wie kon­ser­wo­wa­ne, by­wa­ją nader ży­wot­ne. ;-)

 

Nie chcia­ła­bym wcho­dzić w żadne ukła­dy z bo­ga­mi.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

A mnie zde­cy­do­wa­nie bar­dziej drugi pod­szedł. Może dla­te­go, że w swo­jej wy­mo­wie taki okrut­nie prze­wrot­ny. I wy­cho­dzi znowu na to, że trze­ba wie­dzieć, o co pro­sić bogów.

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

Re­gu­la­to­rzy – dzię­ki za ko­men­tarz i brak zwy­cza­jo­wej listy. ;)

Bemik – przy­znam, że ten drugi mi też się bar­dziej po­do­ba, wła­śnie ze wzglę­du na okrut­ną prze­wrot­ność. Tylko ja uni­kam ta­kich “bo­skich” te­ma­tów, tej całej fan­ta­stycz­nej epiki. To sobie cho­ciaż w dra­blu po­zwo­li­łam. ;)

Ocho, brak zwy­cza­jo­wej, jak ja na­zwa­łaś, listy, nie jest moją za­słu­gą. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Oba są dobre. Ja mam pro­blem z po­rów­na­niem bo są bar­dzo różne. Pierw­szy jest lżej­szy, tak jak lubię. Za to drugi ma kli­mat.

"A jeden z synów - zresz­tą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jesz­cze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Woj­ciech Mły­nar­ski

Ge­ne­ral­nie: za­wrzeć z 90’ latką umowę do­ży­wo­cia = damn good deal. Jak jesz­cze ma gruź­li­cę = uwa­żać gdzie babka kasz­le i jakby co de­zyn­fe­ko­wać. Po za­ak­cen­to­wa­nym w tek­ście trzy­krop­ku, przez chwi­lę czu­łem się jak w cze­skim ho­ste­lu, jak kto oglą­dał drugą część to wie what I mean (nie ma to jak od­mła­dza­ją­cy prysz­nic z krwi). Układ – aaaaa fajne ale od­grza­ny ko­tlet typu be ca­re­ful what you wish for; oj tam na­rze­kam, dawno mnie tu nie było… :D

Cio­cia Elż­bie­ta. No wła­śnie, El­żu­nia… Ale, jeśli piąta woda po ki­sie­lu, od­mło­dzo­na jak się pa­trzy, to czemu nie…

>>>>><<<<<<<<<

[…] będę mogła znów się nim cie­szyć, do końca życia.  ==>  sprzecz­ne z dal­szym cią­giem.

Wszyst­kim nie-śpio­chom dzię­ku­ję za wi­zy­tę i po­zo­sta­wie­nie ko­men­ta­rza. :)

 

Re­gu­la­to­rzy – :)

KPiach – a ja jakoś w ogóle prze­sta­łam lubić dra­ble. Tyle że byłam na ko­men­ta­rzo­wym gło­dzie. ;)

Mi­cha­lus – a pierw­szy to od­grze­wa­ny ko­tlet w stylu “wykąp się we krwi mło­dych ko­biet i stań się młoda”. To już w XVI w. prak­ty­ko­wa­no. ;)

AdamKB – hm, a tego nie ro­zu­miem. Dla­cze­go jest sprzecz­ne? I tym razem bar­dzo pro­szę o od­po­wiedź, bo sta­ra­łam się, żeby ani sprzecz­ne nie było, ani za szyb­ko nie ujaw­nia­ło fi­na­łu. Więc błędu nie do­strze­gam.

Skoro bo­go­wie do­trzy­mu­ją słowa, a te słowa są skie­ro­wa­ne do roz­pa­cza­ją­cej matki, ozna­cza to, że bo­go­wie mówią o jej, matki, życiu. Co w kon­se­kwen­cji równa się za­po­wie­dzi, że umrze jako pierw­sza. 

Gdyby w za­po­wie­dzi zna­la­zło się słowo “jego”, ozna­cza­ło­by to, że syn umrze pierw­szy, tak, jak się stało, ale nadal nie by­ło­by okre­ślo­ne, jak długo po­ży­je, jak długo po­trwa ra­dość matki. 

Taka plą­taw­ka zna­cze­nio­wa, wy­ni­ka­ją­ca z czę­sto sto­so­wa­nej skró­to­wo­ści wy­po­wie­dzi. 

Hm, myślę i myślę, i wy­cho­dzi mi, że znowu się z Tobą nie zga­dzam. Aż mi z tym nie­swo­jo. ;)

Oj tam, zaraz “nie­swo­jo”. Niby dla­cze­go? I tak Twoje, jako Au­tor­ki, na wierz­chu, a że ktoś po­ma­ru­dził, bo ma nieco inna opty­kę… :-)

A tak sobie do­pi­sa­łam to dru­gie zda­nie, żeby mieć gdzie uśmie­szek wła­do­wać. O! A ma­ru­dzisz ostat­nio pod tymi moimi tek­sta­mi, ma­ru­dzisz. Nic to, nie ma co się uża­lać pod dra­bla­mi. :)

:-)  Bo ma­szy­na lo­su­ją­ca wska­za­ła na Cie­bie. Ale nie martw się, we wto­rek po­now­ne lo­so­wa­nie.  :-)

We wto­rek? Hm… To ja bym pro­si­ła o przy­po­mnie­nie o lo­so­wa­niu w jakiś wto­rek, tak za pół roku. :)

Oba fajne, choć pierw­sze ma lżej­szy wy­dźwięk, a że ja lubię hu­mo­ry­stycz­ne tek­sty znacz­nie bar­dziej od tych cięż­kich (choć nie wiem, czy drab­ble można do ta­kich za­li­czyć), to siłą rze­czy numer jeden zde­cy­do­wa­nie lep­szy. :)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

I mnie ten pierw­szy bar­dziej, bo drugi taki bo­le­śnie po­nu­ry.

Emel­ka­li, Ty mnie przy­pra­wiasz o ból głowy. :-) Jesz­cze jedna spe­cja­li­za­cja? Nie za wiele masz ta­len­tów? :-) (AdamKB)

Dzię­ki, dziew­czy­ny. Wie­cie, tak na­praw­dę to ten pierw­szy jest rów­nie po­nu­ry. ;)

 

Ech, chyba zro­bi­łam błąd, że dałam je razem.

A mnie bar­dziej za­in­te­re­so­wał drugi. Nie wiem… może dla­te­go, że taki mrocz­ny. Gra­tu­lu­ję. :-)

Pierw­szy, jak dla mnie, lep­szy – szyb­ciej tra­fił, ale to wina po­zy­cji:D Drugi też ni­cze­go sobie, choć cięż­szy. 

F.S

Do mnie bar­dziej prze­mó­wi­ła “Cio­cia”. Re­we­la­cyj­ny po­mysł, świet­ne wy­ko­na­nie i humor, czyli to, co lubię naj­bar­dziej :)

Black­bur­nie, Fo­lo­in­Ste­pha­nu­sie (ech, ta od­mia­na! ;)), Ilu­zjo – wiel­kie dzię­ki za wi­zy­ty i ko­men­ta­rze. 

Po pro­stu: Fo­lo­inie (ta­kież moje imię po moj­sze­mu) lub Ste­pha­nu­sie (po ła­ci­nie Ste­fan lub Szcze­pan). Nie ma co się przej­mo­wać. 

F.S

Po pro­stu: Fo­lo­inie (ta­kież moje imię po moj­sze­mu)

OMG! Kiedy ob­cho­dzisz imie­ni­ny? ;-)

Ocho, prze­pra­szam za of­ftop, NMSP.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ofi­cjal­nie imie­nin nie ob­cho­dzę – taka ro­dzin­na tra­dy­cja moich ro­dzi­ców (bo cio­tek i wuj­ków to nie).  Na pierw­sze mam Łu­kasz – kła­niam się – i tym imie­niem się po­słu­gu­ję.

 

Ocho – na ko­la­nach bła­gam o prze­ba­cze­nie za of­ftop.

(jak Bozię ko­cham – przez ten of­ftop to kie­dyś skoń­czę na wy­gna­niu)

F.S

Ech, Fo­lo­inie, nie przej­muj się. Jakby tu mieli tak chęt­nie za of­ftop wy­ga­niać, to paru czo­ło­wych użyt­kow­ni­ków już by nie było. ;)

Umiar­ko­wa­ny of­ftop mi nie prze­szka­dza.

Drugi mi się bar­dziej spodo­bał – ach to ła­pa­nie za słów­ka! – a Ba­to­ry może już mi trosz­kę spo­wszech­niał, bo tak się na­zy­wa naj­bliż­sze cen­trum han­dlo­we ^ ^.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzię­ki, Ne­va­zie. :)

A mnie bar­dziej pierw­szy. W dru­gim od razu wie­dzia­łam, że bo­ha­ter­ka tak czy tak zo­sta­nie z ni­czym. A w pierw­szym nie mo­głam się zo­rien­to­wać, gdzie jest ha­czyk. I do­pie­ro póź­niej za­świ­ta­ło: no tak, Elż­bie­ta!

 

Nie­mniej oba są nie­złe.

The only excu­se for ma­king a use­less thing is that one ad­mi­res it in­ten­se­ly. All art is quite use­less. (Oscar Wilde)

Dzię­ki, Mi­ra­bell. I wciąż nie mogę od­ża­ło­wać, że cho­ciaż wujka Ste­fa­na nie udało mi się wci­snąć. ;)

Nie­złe, skraj­nie od sie­bie różne drab­ble. Po­do­ba­ło się.

Oba cał­kiem cie­ka­we, ale dla mnie lep­szy ten z nu­me­rem dwa.

„Czę­sto sły­szy­my, że ma­te­ma­ty­ka spro­wa­dza się głów­nie do «do­wo­dze­nia twier­dzeń». Czy praca pi­sa­rza spro­wa­dza się głów­nie do «pi­sa­nia zdań»?” Gian-Car­lo Rota

Dzię­ki, chło­pa­ki. :)

Tro­szecz­kę zbyt oczy­wi­ste. Nie za­sko­czy­ło.

[…] będę mogła znów się nim cie­szyć, do końca życia.  ==>  sprzecz­ne z dal­szym cią­giem.

Ja się tu w pełni zga­dzam z Ada­mem. Już pod­czas czy­ta­nia mi się to rzu­ci­ło. Wy­tłu­ma­czę moje obiek­cje jed­nak nieco ina­czej: W przy­to­czo­nym frag­men­cie stoi jak… może bez me­ta­for… że matka bę­dzie mogło cie­szyć się swoim syn­kiem do końca życia. A tym cza­sem cie­szy się nim tylko przez jeden dzień. I to: a) nie od razu, bo po trzech la­tach pańsz­czy­zny, a b), cie­szy­ła się chyba ra­czej śred­nio, wi­dząc, w jakim staj­nie jest jej baj­gel.

 

Nie­mniej, oba drab­ble bar­dzo fajne – po­my­sły bar­dzo bar­dzo, wy­ko­na­nie takoż. Tylko w dwój­ce jest ten zgrzy­cik… Ale i tak chyba bar­dziej przy­pa­dła mi do gustu.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Badi – no trud­no. Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. :)

 

Cie­niu – hm, muszę przy­znać Ci rację, że chyba rze­czy­wi­ście mo­głam użyć słowa bar­dziej pa­su­ją­ce­go od “cie­szy­ła”. Co do po­zo­sta­łych za­rzu­tów – a co to za (lo­gicz­nie rzecz uj­mu­jąc) róż­ni­ca, czy ko­niec życia na­stą­pi za dzień czy za 50 lat?

Za­sta­na­wiam się nad tymi Wa­szy­mi (Adama i Twoją) uwa­ga­mi, już nawet poza kon­tek­stem tego dra­bla, tylko zwy­kłe­go błędu lo­gicz­ne­go. I wciąż go nie do­strze­gam, cho­ciaż ro­zu­miem, co do mnie pi­sze­cie.

Ale cie­szę się, że mimo uwag Ci się spodo­ba­ło. Dzię­ki. :)

To, kiedy ona umrze, zu­peł­nie nie ma tu zna­cze­nia. Zna­cze­nie na­to­miast ma, że wcale nie bę­dzie się cie­szy­ła swoim dziec­kiem “do końca życia”, nie­za­leż­nie od tego, jak długo to życie po­trwa – bo i jakim cudem? – choć prze­cież do­kład­nie to obie­ca­ła jej Bo­gi­ni. I tu, przy­naj­mniej moim zda­niem, tkwi błąd lo­gicz­ny. Ergo, bo­gi­ni nie oszu­ka­ła matki, do­trzy­mu­jąc umowy w spo­sób prze­wrot­ny, lecz oszu­ka­ła ją, nie do­trzy­mu­jąc tej umowy wcale. A przez to pu­en­ta drab­bla tro­chę jakby leży. Nie­mniej Twój za­mysł widać wy­raź­nie, więc – że się po­wtó­rzę – fi­nal­nie i tak wy­szła świet­na mała rzecz.

 

Peace!

 

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Ej, Cie­niu, bo­gi­ni ni­ko­go nie oszu­ka­ła. Jej umowa była prze­wrot­na, matka cie­szy­ła się do końca życia swo­je­go dziec­ka, a że trwa­ło to tylko jeden dzień? Nikt nie mówił, że ma być to sto lat. Zdaje się, że na tym po­le­ga­ła prze­wrot­ność dra­bla i umowy. Do końca życia dziec­ka, nie życia matki.

Tak mi się przy­naj­mniej wy­da­je.

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

Bemik, mnie się wy­da­je, że za­rów­no Adam, jak i Cień to do­sko­na­le zro­zu­mie­li. Wy­da­je mi się rów­nież, że ro­zu­miem ich za­strze­że­nia, cho­ciaż ledwo, ledwo je chwy­tam, tak ulot­na jest dla mnie ta nić zro­zu­mie­nia. A cza­sem zrywa się zu­peł­nie. ;) 

Ale ge­ne­ral­nie, oczy­wi­ście, bo jakże by ina­czej, to JA mam rację! ;)

Ale ge­ne­ral­nie, oczy­wi­ście, bo jakże by ina­czej, to JA mam rację! ;)

I to jest ar­gu­ment koń­czą­cy dys­ku­sję! ;-D

"A jeden z synów - zresz­tą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jesz­cze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Woj­ciech Mły­nar­ski

Drugi wy­da­je mi się lep­szy. 

Sorry, taki mamy kli­mat.

Dzię­ku­ję za nie­zwy­kle wy­czer­pu­ją­cy ko­men­tarz. :)

Nie­wy­czer­pu­ją­cy? :(

Już na­pra­wiam:

Drugi drab­be­lek wy­da­je mi się lep­szy niż pierw­szy.

;)

 

Sorry, taki mamy kli­mat.

Och,ależ je­stem usa­tys­fak­cjo­no­wa­na! ;)

 

Uwaga: nie wsta­wiaj­cie dwóch dra­bli naraz! Do­sta­nie­cie ko­men­ta­rze typu: pierw­szy lep­szy od dru­gie­go, drugi lep­szy od pierw­sze­go, oby­dwa fajne, oby­dwa do bani. ;)

Pierw­szy bar­dzo fajny i prze­wrot­ny.

Drugi przy­padł mi śred­nio, z po­dob­nym mo­ty­wem spo­tka­łem się już nie­raz.

O, Ty po­ło­wicz­ny mal­kon­ten­cie Zyg­fry­dzie!

Dzię­ki. :)

Pro­szę o po­ło­wicz­ne wy­ba­cze­nie.

Ba, re­kor­dzi­sta wrzu­cił chyba z 6

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Czuję się za­szczy­co­na pre­mie­ro­wym ko­men­ta­rzem dj-a pod moim tek­stem. Nawet takim ja­kimś dziw­nym. ;/

Cio­cia bar­dziej przy­pa­dła mi do gustu.

Drugi drab­ble z innej becz­ki, po­waż­niej­szy. Też w po­rząd­ku. 

Dzię­ki, Domku. Miło mi, że wpa­dłeś. :)

Miś ceni dra­ble. Do­ce­nia i od­ku­rza oby­dwa, ale woli pierw­szy. wink

Nowa Fantastyka