
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Pochmurny dzień Był lutowy poranek '86, na polu trawa była oszroniona, tak samo jak i 2 małe wartburgi stojące na malej uliczce pod blokiem, Maksym,– 35 letni siwiejący mężczyzna,– stal w swoim balkonie na 3 piętrze, wyrzucił niedopałka przez okno po czym westchnął, i oparł się o zardzewiałą barierkę, jego blok był ostatnim i był tzw pograniczem cywilizacji, dalej był już tylko las i zniszczona droga prowadząca jedynie do elektrowni z kopalni uranu na wschodzie. Było pochmurno, Maksim nie lubił tego rodzaju pogody, z mgły zaczęły powoli wynurzać się ogołocone z liści, 'brudne' drzewa. Na horyzoncie zaczęły się pojawiać kłęby pary z elektrowni. Maksim żył samotnie od 5 lat, rozwiódł się, zdradzała go od dobrych paru lat, teraz mieszkał jedynie ze swoim psem,– mieszańcem. Pies podobny do Cocker Spaniela, z długimi uszami i gęstą sierścią jak zawsze spal na łóżku pana, ogólnie dom Maksyma to kuchnia, toaleta i 2 pokoje,– sypialnie oraz pokój gościnny. Przed wyjściem do pracy dal psu trochę rozgotowanej kaszy z malutkimi kawałeczkami kiełbasy z zeszłego tygodnia. Spakował sobie kanapkę do pracy, ubrał ciężkie oficerki wypchane gazetami by utrzymywały ciepło, na nogi ubrał 2 pary skarpetek, założył wełniany szalik i czapkę uszatkę, oraz skórzana kurtkę z 'setką' kieszeni, do plecaka oprócz śniadania wziął tez prawdziwą setę, w malej 'podręcznej buteleczce'. Jego samochód stary wartburg 353, koloru białego, jak zawsze oszroniony stal na uliczce pod blokiem, przez 5 długich minut mocował się z klamką. Potem gdy wsiadł do środka dysząc i klnąc pod nosem, spróbował zapalić, trwało to następne 15 minut. Gdy z silnika dobiegło rzężenie i z tył zobaczył kłęby czarnego dymu odetchnął z ulga od razu krztusząc się spalinami. Odczekał 3 minuty by silnik mógł się należycie rozgrzać po czym z piskiem opon odjechał spod szarego bloku. Przez parę minut po odjeździe cały czas unosiła się chmura czarnego i gęstego dymu, spod domu odprowadzało go szczekanie i popiskiwanie chomika– (tak nazwał swojego psa). Jechał 60 na godzinę, naprawdę się spieszył,– miał jeszcze 15 minut do rozpoczęcia jego zmiany, nie mógł się znowu spóźnić. Szosa była jak zawsze o tej godzinie pusta, chociaż to pewnie dlatego ze już był poza miastem. Przyjechał punkt szósta pod bramę zakładu, zaparkował na swoim stałym miejscu po czym poszedł do budki strażnika by zmienić Iwana z nocnej zmiany. Ten jak zawsze smacznie pochrapywał,– Maksyma zawsze dziwił fakt ze chociaż w noc w noc Iwan spal na swojej służbie nikt nigdy na niego nie doniósł, był siwiejący już 55 latek, nosił grube okulary i sam tez był nieco otyły. Pogadali o pogodzie, trochę o pracy, wymienili się papierosami maksym dla mu spróbować jego bimbru po czy pożegnali się. Maksym poszedł do budki a Iwan wsiadł i odjechał w swej nowej Ładzie. Po 10 minutach przyjechał autobus a wraz nim robotnicy, dyrektorzy departamentów przyjechali na swoje wyznaczone miejsca pobudzającymi respekt czarnymi Moskwiczami. Nad zakładem latały kruki zwiastuny śmierci.
Liczby piszemy słownie : ) ... no i parę przecinków ... / hm. Mam rozumieć, że to upamiętnienie Czarnobylu tak?
* upamiętnienie ofiar Czarnobyla
Nie do końca bardziej mi chodzi o coś w rodzaju Stalkera ale to dopiero pierwsza cześć
No to póki możesz dodaj do tytułu "cz. 1" i w takim razie czekamy na cz. 2.
Trochę za dużo liczb. Wszystko pisane ciągiem. Rozpisz, podziel na akapity, dialogi i może wyjść ciekawie.
Może to nawet jest głębokie jak "Stalker", ale bardzo trudno mi się czytało. Zadania są tu zdecydowanie za długie, moja percepcja wysiada. Długie zdanie musi być cholernie precyzyjne, żeby nie zapadło się pod ciężarem własnej konstrukcji. Tutaj wygląda to tak, że autor postanowił zapomnieć o istnieniu kropek na rzecz przecinków i to się nie sprawdziło. Imho.
Pozdrawiam.
po pierwsze - liczby SŁOWNIE. tak czy inaczej, jest ich trochę za dużo. po drugie - koszmarnie nadużywasz "był". czasami używasz nawet dwa razy w jednym zdaniu.
"rowiódł się, zdradzała go od dobrych paru lat." niby wiadomo kto, ale tak się kupy to zdanie nie trzyma. i takich przykładów jest więcej, zdecydowanie za dużo jak na tak krótki tekst. opis mieszkania moim zdaniem niepotrzebny, trudno w sumie powiedziec czy to opis, raczej wtrącenie o tym ile i jakie pokoje ma bohater.
tekst jest bardzo niedopracowany, wygląda jakbyś po napisaniu nawet nie przeczytał go poraz drugi. następnym razem po prostu dokładnie go przestudiuj przed umieszczeniem i powinno byc o niebo lepiej.
Po 10 minutach przyjechał autobus a wraz nim robotnicy, dyrektorzy departamentów przyjechali na swoje wyznaczone miejsca pobudzającymi respekt czarnymi Moskwiczami. Nad zakładem latały kruki zwiastuny śmierci.
Wraz z autobusem, czyli nie autobusem. Czym?
Dyrektorzy departamentów przyjechali na swoje wyznaczone miejsca --- i na tych miejscach pozostali, w swych czarnych moskwiczach, o których dalej?
Pobudzającymi respekt czarnymi Moskwiczami. --- respekt się wzbudza i tak dalej, ale nie pobudza. Moskwicze, jeśłi jako nazwa pospolita, małą literą.
Nad zakładem latały kruki zwiastuny śmierci. --- Takie dobre wyczucie miały? Brak przecinka.
Całkowity brak... no, brak.
Ale czemu pierwsze zdanie jest takie koszmarne??