- Opowiadanie: gravel - Grzyb i róża

Grzyb i róża

Ciepło, miło i przyjemnie. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Grzyb i róża

Musicie wiedzieć, że grzyby nie są miłe. Grzyby to leśni bandyci. Szczwane niczym lisy, czasami okrutne, a czasami po prostu złośliwe; rzadko przejmują się cudzym cierpieniem. Przemykają pomiędzy kępami wilgotnego mchu, potrząsając wystruganymi z patyczków dzidami i strasząc innych mieszkańców lasów zbrojami, które ozdabiają kolcami dzikich róż.

Dawno temu pewien młody grzyb zakochał się w róży, której kolce miał ukraść. Choć zakochał jest może zbyt dużym słowem.

Róża była niezwykle pięknym kwiatem, ale rosła w ponurym zakątku lasu. Wielkie drzewa wznoszące się nad krzewem przesłaniały niebo i przepuszczały tylko tyle słońca, ile róża potrzebowała by wzrosnąć. Nieliczne promienie nie zaspokajały jednak w pełni pragnienia ciepła.

Dla zabicia czasu gawędziła często z wędrownymi ptakami. Opowiadały cudowne historie o słońcu, wietrze, uczuciu, które im towarzyszy, gdy po raz pierwszy opuszczają gniazda, by rzucić się w przestrzeń i polecieć ku niebu. Historie te rozbudzały ciekawość kwiatu; róża śniła, że pewnego dnia zobaczy niebo na własne oczy. Czasami próbowała dostrzec choć skrawek błękitu przez zielony baldachim, który tworzyła nad jej głową korona dębu, ale na próżno.

Całymi dniami zadzierała głowę, wpatrzona w podświetlone przez słońce liście; dlatego w pierwszym momencie nie zobaczyła skradającego się grzyba. Poczuła ukłucie, gdy usiłował oderwać jeden z jej kolców i przestraszona, pochwyciła go liśćmi. Nie wiedziała, kim jest; o grzybach słyszała tylko opowieści – ptasie historie, wspomnienia zamierzchłych bitew toczonych między mieszkańcami poszycia i stworzeniami spod nieboskłonu.

Chciała zakłuć grzyba ostrymi kolcami, ale nie zrobiła tego.

– Jesteś grzybem – powiedziała zamiast tego. – Twój rodzaj często włóczy się po lesie. Powiedz mi, czy widziałeś kiedyś niebo?

– Niebo? – odparł grzyb, szamocąc się bezskutecznie w silnym uścisku róży. – Oczywiście. Każdy widział niebo.

– Ja nie widziałam. Zawrzyjmy umowę. Puszczę cię wolno, jeśli mi je opiszesz. Najdokładniej jak umiesz.

Grzyba zaintrygowała niezwykła propozycja, dlatego chętnie na nią przystał. Nie tylko po to, aby się uwolnić, wciąż miał bowiem przy sobie broń i mógłby z łatwością pokonać różę, gdyby doszło do walki. Ale grzyb był w głębi ducha raczej poczciwy, co odróżniało go od pobratymców, a perspektywa świata bez nieba wydała mu się nad wyraz nieprzyjemna.

Róża westchnęła, puszczając go.

– Słońce jest piękne, gdy tak prześwituje przez liście, zwłaszcza jesienią, ale czasami to nie wystarcza. Chciałabym spojrzeć na nie bezpośrednio.

– Nie mogłabyś. Oślepiłoby cię.

– Naprawdę? Nie wiedziałam. Nie wiem tak wielu rzeczy… – W jej głosie zabrzmiał smutek i grzybowi zrobiło się żal pięknego kwiatu. Delikatnie dotknął rączką jednego z kolców.

– Znajdę sposób, byś mogła kiedyś spojrzeć w niebo – obiecał, choć sam nie wiedział czemu.

Odszedł wkrótce potem, ale od tamtego dnia wracał codziennie, by dotrzymać róży towarzystwa. Przynosił jej bukiety jesiennych liści, wysuszonych na słońcu, albo czerwone, skurczone owoce głogu, przypominające korale. Raz wręczył róży woal utkany z pajęczej sieci, skrzący od rosy.

Czasami zostawał długo, aż do nocy, gdy róża zwijała już płatki i zasypiała, drżąc lekko na wieczornym wietrze. Grzyb siadał wówczas oparty plecami o drzewo i otoczywszy ramionami kolana, rozmyślał. Obietnica, którą złożył róży, bardzo mu ciążyła na sercu. Nie znał się na kwiatach i nie przychodził mu do głowy żaden sposób, dzięki któremu mógłby pokazać przyjaciółce niebo. Nocą było tak czyste i granatowe, że grzybowi robiło się przykro na myśl, iż róża może go nigdy nie zobaczyć.

Poszedł po radę do najstarszego grzyba w lesie; sędziwego borowika, który królował w samym sercu puszczy. Siedział na tronie ze spróchniałego pnia i gdy młody grzyb zjawił się na audiencję, starzec w lot zrozumiał o co chodzi.

– Nie jestem znawcą kwiatów – powiedział – ale znam takich, którzy wiedzą o nich bardzo wiele. Idź do ludzkiej osady, chłopcze. Tam możesz dowiedzieć się, jak pomóc róży.

Grzyb posłuchał rady starego grzyba i wyruszył w długą podróż przez las. Nie znał drogi, nie wiedział, co czeka u celu wędrówki, ale był dobrej myśli. Takie właśnie są grzyby – buńczuczne i porywcze, ale w gruncie rzeczy mają szlachetne dusze i nigdy nie martwią się na zapas.

Dotarł do wsi ludzkiej po wielu dniach wędrówki. Nie spodobały mu się domy, które tam zastał  – były chłodne i martwe. Grzyby tworzą swe miasta w drzewach, gnieżdżą się w żywej tkance i z drzewnych soków czerpią swoją siłę. Domy ludzi zaś…

Zrobione były z martwego drewna, od którego bił chłód. Pewnie nawet oni sami nie mogą w nich wytrzymać – myślał grzyb, przyglądając się z ukrycia jak gigantyczny człowiek ustawia na parapecie jakieś wysokie i wąskie naczynie, a następnie wkłada doń pęk kwiatów. – Dlatego ozdabiają je roślinami. Chcą choć trochę ożywić te martwe domy.

Grzyb był zręcznym złodziejaszkiem; po zmroku wkradł się do chaty i ukradł z szafki wazon, ozdobiony kolorowym wzorkiem. Wrócił czym prędzej do lasu, nie mogąc się doczekać, kiedy pokaże swą zdobycz róży. Przyniósł flakon pod krzak. Na dnie chlupotała resztka wody, ale grzyb wylał ją na kępę gęstego mchu.

– Pycha – zamruczał wiecznie spragniony mech.

Róża, na widok grzyba, rozpromieniła się cała.

– Co to takiego? – zapytała, pochylając się z zaciekawieniem nad flakonem.

– Wybrałem się do ludzkiej wioski, różo! Widziałem tam cuda, cuda! Ludzie trzymają kwiaty jak domowe zwierzątka, na stołach i parapetach. Chyba znalazłem sposób, aby pokazać ci niebo.

– Jaki? Jaki to sposób? – zapytała podekscytowana róża.

Grzyb wyjaśnił. W miarę jak mówił, uśmiech znikał z oblicza róży, zastępowało go powoli zwątpienie.

– One nie cierpiały – zapewnił grzyb, wspominając ciszę kwiatów, wsadzonych do flakonów. – Były bardzo spokojne.

– Nie jestem już pewna – odparła róża – czy widok nieba wart jest okaleczenia.

Grzyb wzruszył ramionami.

– To twoje marzenie, nie moje. Ja mogę wyjść z lasu kiedykolwiek, pójść na spacer, spojrzeć w górę i rozkoszować się wiatrem. Ty nie możesz. Chcesz całe życie spędzić pod tym drzewem, zastanawiając się, jak wygląda niebo?

Róża sprawiała wrażenie zakłopotanej i grzyb poczuł wyrzuty sumienia. Poklepał ją po kolcu.

– Nie martw się. Umiem posługiwać się nożem, sama wiesz. Niczego nie poczujesz.

Dobył noża, wystruganego z mysiej kości i porządnie naostrzonego. Róża szczyciła się twardą łodygą, ale grzyb wprawnym okiem ocenił, że da sobie radę. Wystarczy kilka szybkich cięć.

– I jak będzie? – zapytał. Róża odpowiedziała mu zdeterminowanym spojrzeniem. Poczuł, że rośnie w nim duma z odwagi przyjaciółki.

– Może lepiej zamknij oczy – zaproponował.

Ściął różę z wielką uwagą. Nie chciał sprawić jej bólu, ale i tak kwiat kilka razy zadrżał. Grzybowi serce ściskało się na myśl o cierpieniu przyjaciółki, ale pocieszał się, że to jedyny sposób, by pokazać jej niebo.

– Już po wszystkim – powiedział wreszcie. Delikatnie złożył osłabioną, omdlewającą różę na miękkim mchu i pochylił się nad nią. Pogładził czerwone płatki drobnymi paluszkami. – Byłaś bardzo dzielna.

– Czy teraz zobaczę niebo? – zapytała cichym głosem róża, z trudem unosząc powieki. Czuła, że wraz z sokami, wypływającymi z przeciętej łodygi, uchodzi z niej życie. Po jej liściach, kolcach i płatkach rozlewał się dziwny chłód, którego do tej pory nie czuła w swoim krótkim życiu.

– Tak. – Grzyb bez trudu dźwignął różę i wsadził ją do flakonu. – Oparłaś się wygodnie? Dobrze. Idziemy. Może trochę trząść; flakon jest bardzo ciężki.

Róża kiwnęła głową i przymknęła oczy. Raziło ją nawet słabe światło przenikające przez liście. Była słaba, taka słaba… Zdrzemnę się, pomyślała, gdy grzyb zaczął ostrożnie ciągnąć flakon przez leśne poszycie. Zamknę oczy na parę chwil, a gdy je otworzę, zobaczę niebo.

Wędrówka była długa; grzyb nieco przecenił swoje siły. Zasapał się i zmęczył, a nim dotarł na skraj lasu, ból zdążył obudzić się w mięśniach, a flakon zdawał się ciążyć z każdym krokiem coraz bardziej. Róża spoczywała w nim bezwładna i cicha; jak te uśpione kwiaty w ludzkich domach.

Gdy wyszli w końcu z lasu, zmierzchało. Dzień cofał z nieba swoje barwy, ustępując miejsca granatowi nocy. Grzyb zatrzymał się na granicy drzew i aż westchnął z zachwytu. Postawił flakon na kępie trawy i delikatnie potrząsnął różą.

– Jesteśmy na miejscu – powiedział cicho, szczęśliwy, że udało się to, co planowali wspólnie od tak długiego czasu. – Spójrz. Oto niebo.

Róża milczała. Grzyb pomyślał, że zasnęła, wyczerpana przeżyciami całego dnia. Dotknął delikatnie czerwonego policzka przyjaciółki. Płatki wydawały się dziwnie wyblakłe i skurczone. Prawie jak ususzone liście, których bukiety czasami jej przynosił.

– Różo – powiedział nieco głośniej. – Zbudź się.

Serce ścisnęło się w grzybiej piersi. Zdjęty strachem, potrząsnął różą, niemal przewracając flakon na ziemię. Róża nie reagowała. Jej oczy były zamknięte. Liście opadły bezsilnie, płatki – zwinęły się na brzegach.

– Różo – powiedział bezradnie grzyb i wskazał ciemniejący horyzont.

Tego wieczoru niebo było wyjątkowo piękne.

 

Koniec

Komentarze

Uff, jakie szczęście, że pod mianem anonima ukrywa się kto inny niż poniżej…

Proste przesłanie w prostej opowieści. Ładnie napisanej, trzeba dodać. 

Szkoda tylko, że takie smutne – lubię happy… Ale i doza smutku też w życiu potrzebna.

“Odanonimuj się”, nie masz się czego wstydzić albo obawiać.

Zgadzam się z przedpiścą – ładne, ale smutne. I czasami coś mi zgrzytało.

Jeśli w lesie, to raczej dzika róża, a one nie są czerwone. Dlaczego grzyb mógł chodzić, gdzie chciał, a róża nie?

Interpunkcja trochę szwankuje.

Takie właśnie grzyby – buńczuczne i porywcze, ale w gruncie rzeczy stworzeniami o dobrych sercach

Powtórzenie. A gdzie grzyby mają serca? ;-) Może raczej przerób na szlachetne dusze albo coś podobnego?

Zasapał się i zmęczy, a nim dotarł na skraj lasu,

Literówka.

Babska logika rządzi!

I ja podzielam zadowolenie AdamaKB – jak to dobrze, że Anonim Anonimowi nierówny. ;-)

Spodobała mi się pełna uroku opowieść o marzeniu dzikiej róży i jej wzruszającej, choć smutnej  przyjaźni z grzybem.

Mimo że opowiadanie jest raczej niewesołe, przeczytałam je z przyjemnością.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bajka z morałem – nie warto placic najwyzszej ceny za skladane obietnice. Ogólnie ok, choć tekst płynie nierówno. Niepotrzebnie jestes drobiazgowa, wystarczy maźnięcie słowem, by namalować otoczenie. 

Wielkie drzewa wznoszące się nad krzewem przesłaniały niebo i przepuszczały tylko tyle słońca, ile róża potrzebowała by wzrosnąć. Nieliczne promienie nie zaspokajały jednak w pełni pragnienia ciepła.

To jest natłok informacji, stylistycznie też nieporadny, ale mozna wszystko skroic do poetyckiego minimum, np. jednym zdaniem, alegorią o codziennym życiu

 

dlatego w pierwszym momencie nie zobaczyła skradającego się ku niej grzyba. Poczuła jedynie ukłucie, gdy usiłował ode(u)rwać jeden z jej kolców(.)  i wówczas, przestraszona, pochwyciła go w liście(ćmi)…

To jest opis akcji, zdania powinny być krótkie, dla zwiększenia dynamiki. Jest więcej rzeczy do poprawienia, ale to nie jest beta, chcialem tylko pokazać w czym tkwi problem.

 

Następnie mam pytania:

Dlaczego ukorzeniony grzyb może chodzić, a róża nie? 

Czy nie zgrabniej i logiczniej jest wymienic grzyba na ptaka? Bajkowy efekt jest ten sam i fizyka prostsza. 

Dlaczego grzyb zlodziejaszek bez skrupulów jest tak mało wiarygodny, tzn od razu zgadza się nie tylko jej pomoc, ale rzeczywiscie to robi? Samo oznajmienie narratora o skrytej miłości nie wystarczy. 

Chyba znam autorkę? 

 

Przeczytałem twoje poprzednie opowiadanie i widzę ogromną różnicę. “Grzyb i róża” czyta się zgrabnie i z zainteresowaniem, tylko zastanawiam się czy trochę dziecięcy styl pisania był zamierzony, czy na razie tylko takim operujesz. Pojawia się kilka fragmentów, które padają pod czujnym okiem krytyki, o czym już wspomniano, ale można to pominąć, jeśli uznać opowiadanie za bajkę.

Smutny morał, ale pouczający. Gratuluję fajnego tekstu.

Pozdrawiam

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Zgadzam się z przedpiścami.

Ładne.

|Dodam, iż zestawienie grzyb i róża jest nietypowe, co pozwala zapamiętać opowiadanko.

Ignorancja to cnota.

Smutne i przewidywalne, ale i tak warte Biblioteki

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dziękuję ślicznie wszystkim komentującym za uwagi i opinie. Szczególnie iHomerowi za wnikliwy komentarz. 

 

Dlaczego ukorzeniony grzyb może chodzić, a róża nie? 

Czy nie zgrabniej i logiczniej jest wymienic grzyba na ptaka? Bajkowy efekt jest ten sam i fizyka prostsza. 

Grzyb jako bohater bajki pojawił się po pewnej rozmowie ze znajomą, która z wielkim entuzjazmem opowiadała mi grzybach, które ponoć potrafią się przemieszczać, aby polować. Wyobraźnia zaszalała. ;)

 

Dlaczego grzyb zlodziejaszek bez skrupulów jest tak mało wiarygodny, tzn od razu zgadza się nie tylko jej pomoc, ale rzeczywiscie to robi? Samo oznajmienie narratora o skrytej miłości nie wystarczy. 

Ponieważ dla niego, jako wolnego ducha i włóczęgi, który życie spędza wędrując po lesie, perspektywa świata bez nieba była wyjątkowo niemiła. 

 

Skullu, te dwa Anonimy obok siebie to zbieg okoliczności. A dziecięcy styl jest jak najbardziej zamierzony. W końcu to tylko bajka. ;)

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Bardzo śliczna bajka, fajnie że dotarłam do niej dopiero wieczorem. Ja śię nie będę zastanawiała, dlaczego grzyb chodził, a róża nie. Ja przyjmuję tę bajkę z dobrodziejstwem inwentarza. Dla mnie ona jest taka Drewianowa. Klik oczywiście.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dobrze napisana, smutna bajka. Zakończenia domyśliłem się kiedy grzyb zabrał flakon z ludzkiej wioski, ale nie zepsuło to lektury w żadnym stopniu. No i ostatnie zdanie, utkwiło w pamięci i wywołało dodatkową dawkę emocji.

Anonimie, załapałeś bibliotekę, więc to Cię ujawniło.

Miło było przeczytać ten tekścik, Gravel.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, właśnie zauważyłam, że konspirę diabli wzięli, ale narzekać nie będę. Dziękuję za miłe słowo i klika ^^ Belhaju, cieszę się, że bajka wywołała emocje.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Smutne takie. Też trochę się zastanawiałem nad tą różnicą między chodzącymi grzybami i uwięzionymi w ziemi kwiatami. Ale jak bajka to bajka. Ciekawy tekst.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

A po co się konspirowałaś? Gdzie uzasadniona wiara w siebie, hę?

Grzyb, moim zdaniem, może chodzić, a właściwie kuśtykać, w końcu jedną nóżkę ma, a w lesie przecież pełno kijaszków, więc jest się czym podeprzeć i można ruszać w drogę. ;-)

No, ale na drugą nóżkę, to grzybek już nie wypije. ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ładna i smutna bajka. Tylko tyle i aż tyle:D Przeczytałam z przyjemnością.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Bajka zupełnie do mnie nie przemawia, jako że historia wydaje mi się bardzo, bardzo naciągana. Po pierwsze – nie pojmuję jak ta róża mogła rosnąć w cieniu? Róże to przecież rośliny światłolubne. Po drugie – dlaczego grzyb może chodzić a róża nie? Że już nie wspomnę o innych nieścisłościach, które mi zazgrzytały: grzyb nie lubi ludzkich siedzib (przecież to raj dla grzybów!), nóż z mysiej kości przecina różaną gałąź (to jakaś super gigantyczna mysz musiała być).

Ponadto – zupełnie subiektywnie – kobieco-różana bohaterka Twojej, Gravel, historii jest mdła, głupiutka i tak bierna, że aż mi się wyć chce. Taka zwiewna istota w dopieszczonym ogrodzie może i by się uchowała, ale w lesie? Śmiem wątpić. Pokrzywy by ją wykończyły na etapie siewki.

Jednakże, napisane bardzo sprawnie, ładnym językiem i płynnie – trzeba Ci przyznać, Gravel, pisać potrafisz wybornie. Pomimo zastrzeżeń co do bohaterów i przedstawionego świata, przeczytałam bez większej przykrości.

Hmm... Dlaczego?

Dziękuję wszystkim za wizytę i komentarze. 

 

Adamie, chyba troszkę udzieliła mi się atmosfera lekkiej paranoi, unosząca się ostatnio nad forum, ale pozytywne reakcje komentujących nieco mnie uspokoiły ;)

 

Regulatorzy, grzyby za każdym kieliszkiem uchylają kapelusza ;)

 

Drewian, dziękuję bardzo za uwagi, masz rację co do większości. Nie zgodzę się tylko z tym, że róża nie mogła rosnąć w cieniu: nie rosła, po pierwsze, w absolutnej ciemności. Po drugie, pod tym jej drzewem mogło być całkiem jasno, tylko niebo było niewidoczne :)

Cieszę się, że lektura nie sprawiła Ci przykrości. Uff, chociaż tyle ;D

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Dziękuję, Gravel, że zechciałaś uchylić rąbka leśnej tajemnicy. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

mogło być całkiem jasno, tylko niebo było niewidoczne

Hmm… To światło słoneczne było dostarczane jakimś złożonym systemem luster? Czy też elektryczność dzielne grzyby podłączyły? Bo wiesz, jeśli nieba nie było widać, to słońca raczej też nie. Spod ziemi chyba nie świeciło?

Ale, zupełnie serio – zmień różę na pokrzywę, względnie jakiś inny cieniolubny kwiatek i wszystko się będzie trzymać kupy :D

Hmm... Dlaczego?

Nie, nie! Grzyb i róża są super jako tytuł! A Grzyb i pokrzywa tak… nie ma zgrzytu, który każe przyjść i przeczytać, co to będzie się działo :-)

 

Ja sobie wytłumaczyłam bez głębszego zastanowienia – i chyba nieświadomie, bo po przeczytaniu komentarzy musiałam się jeszcze raz zastanowić, co właściwie myślę ;-) – że róża nie widzi nieba, bo nie może unieść głowy do góry (a promienie słoneczne padają na nią i tak), a jak się ją zetnie i położy, to niebo będzie na wysokości wzroku…

 

Lolu – ale wtedy by historii nie było! Bo wystarczyłoby przecież, żeby grzyb przechylił gałązkę róży do pozycji horyzontalnej – i już by dziewczyna niebo zobaczyła!
(i już się zamykam, przepraszając pokornie za mój upierdliwy, obsesyjny mózg)

Hmm... Dlaczego?

Hmm, a to tak się da? Może by ją złamał albo co? Róże są chyba powszechnie znane ze sztywności łodyg (ale tak naprawdę to masz rację ;))

To jest problem związany z nominacja do biblioteki, bo jest sporo rzeczy do poprawienia,  dlatego nie wiem kto zadecydował o bibliotecznym wyborze. Tak nie moze byc, że część osob udaje, albo nie rozumie idei gromadzenia utworów w bibliotece. 

 

gravel, nic do ciebie nie mam, z twoich wypowiedzi wyłania się niezwykle symatyczna osoba,  k tora chętnie poznalbym w realu i dlatego jest mi przykro z powodu krytyki, ale jest to nieuczciwe wobec innych, których opowiadania są lepiej napisane i skonstruowane, lub takich, które zostały niezauważone z innych powodów. 

 

podobnie jest z innym opkami jak : fuszerka, inwazja , klocki – tez wybór jest niesłuszny

 

Odkąd nie mam na portalu żadnych obowiązków, nie czytam anonimów, więc i ten początkowo przegapiłam. Dopiero biblioteka go dla mnie odkryła. :)

Mam dylemat. Bo też sobie myślałam o tych chodzących grzybach i niechodzących różach, o tej cudownie rosnącej w cieniu róży. A potem starałam sobie przemówić do rozsądku – to bajka, kurczę, czepiać się w bajce takich rzeczy jest co najmniej dziwne. Do końca jednak siebie samej przekonać mi się nie udało. 

Ale napisałaś to tak, że czytałam z przyjemnością. I to zakończenie bardzo mi podeszło. Uratowało ten tekst przed cukierkowatością.

Mnie cieniolubna róża zgrzytała, ale weszłam w tryb “to jest bajka, więc grzyby chodzą, a róże rosną w cieniu” i pomogło. Ale jakbyś myślała nad zmianą rośliny – konwalie rosną w takich miejscach (nawet “u mnie” w lesie), a też brzmią ładnie;)

EDIT: Tylko kolców brak, no ale za to są toksyny, więc grzyb mógłby pozyskać broń chemiczną;D

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Alex ma rację – przy okazji masz parę innych problemów z głowy: łatwiej przeciąć łodyżkę konwalii niż róży. Grzybek dałby radę ponieść konwalię. A mógłby potrzebować jej kwiatka (zamiast ciernia) na kubeczek, w którym zbierze światło księżyca uwięzione w kropli rosy.

A poza tym Alex jest Buczek=Fagus, więc wie, co w jej cieniu rośnie smiley

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo ładne i sympatyczne :)

F.S

Człowiek nie wie, że jest głupi, dopóki mu tego nie uświadomią, taki z tego wszystkiego wniosek :D 

A poważnie, oczywiście dziękuję bardzo za wszystkie uwagi. Ta konwalia to wcale niegłupi pomysł. Chociaż grzyb biegający po lesie z bronią chemiczną brzmi już przerażająco ;D 

 

iHomerze, sądzę, że zasada funkcjonowania biblioteki jest prosta i całkiem sprawiedliwa: tekst dobrze mi się czytało, nie zawierał rażących błędów (literówki można poprawić) i poleciłabym go innym czytelnikom – więc klikam “zagłosuj”. Czasami bardzo dobre teksty przepadają gdzieś w odmętach strony – przykra sprawa, ale zawsze jest nadzieja, że trafi na nie ktoś, kto pomoże im dostać się dalej. 

Oczywiście rozumiem, że moje opowiadanie nie przypadnie wszystkim do gustu. I’m okay with this. Nie jest ono żadnym arcydziełem; nazwijmy tę bajkę czasoumilaczem. Umiliłam czas pięciu osobom, które mają moc sprawczą i… oto jestem :) No i nie rozmawiamy o wyróżnieniu kalibru literackiego Nobla. 

Zauważ też, że de gustibus non est disputandum – każdemu podoba się co innego, a Twoja opinia jest, no właśnie, wyłącznie Twoja :) 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Podejrzewałem czym się skończy spełnienie marzenia Róży :( Niemniej właśnie smutny, a zarazem urokliwy finał całej opowieści oraz jej prostota, ładne wykonanie stanowią o sile tego tekstu.

Ciekawe opowiadanie.

Dziękuję, Domku, cieszę się, że Ci się podobało :)

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Ładnie opisałaś świat przyrody. I od razu pomyślałem sobie, jak bardzo podoba mi się w mojej żonie to, że nie lubi dostawać ciętych kwiatów : ). Symboliczne znaczenie też wynurza się dość wyraźnie z leśnego runa i przydaje tekstowi mądrości. Uznanie wzbudziły u mnie detale, takie jak drżenie róży przy cięciu, przecenienie własnych sił przez grzyba i bezskuteczne próby przebudzenia róży. Opisujesz wszystko w taki sposób, że łatwiej to sobie wyobrazić, uwierzyć, zadumać się.

Opowiadanko jest krótkie i grzyby odgrywają w nim dość istotną rolę. Zupełnie nie przekonał mnie sposób, w jaki opisujesz ich charakter. Raz piszesz, że są złe, potem że jeden był dobry, ale w zasadzie to wszystkie były troszkę złe, ale dobre. Do pewnego stopnia generalizuję, ale tak właśnie może odebrać to umiarkowanie uważny czytelnik. Bądź konsekwentna.

Ogólne wrażenie – tekst niezły – całkiem niewykluczone, że akurat Ciebie stać na jeszcze lepszy. Czepiam się głównie tych grzybów. W ogóle, mogłabyś trochę bardziej przekonująco, dlaczego akurat róża i grzyb : >. Róża symbolizuje to i owo i bardziej nasuwa się na myśl, ale grzyba po macoszemu potraktowałaś.

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przeczytałam dopiero teraz, w ramach nadrabiania zaległości, ale po komentarzach widzę, że znów publikowałaś jako anonim. A fe! Przyjmij wreszcie do wiadomości, że nie masz się czego wstydzić. Pewnie, że nie wszystkie teksty będą jednakowo się podobać, ale – jak sama raczyłaś zauważyć – de gustibus non est disputandum.

 

A teraz przechodzę do tekstu. Ja z tych ze zmieszanymi uczuciami. Z jednej strony czytało mi się bardzo dobrze, lekko i przyjemnie. Po prostu lubię Twój styl. Najpierw ucieszyłam się – jaka ładna bajka. Po chwili jednak wyszła druga strona – bajka bajką, ale czy nie jest ona zbyt bajkowa? I mam tu na myśli wspomniane już zastrzeżenia – dzika róża, rosnąca w cieniu, mająca czerwone płatki i grzyby, które w końcu nie wiem jakie są – dobre, czy złe. I jeszcze jedna rzecz mnie zastanowiła. Dlaczego grzyb wylał wodę z flakonu? Nie zastanowiło go, po co ona tam jest? Zwłaszcza, że wazon taszczył z wodą do lasu i dopiero na miejscu ją wylał. 

Summa summarum, werdykt ostateczny jest taki, że tekst mi się podobał – jako bajkowa opowiastka. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

O, Śniąca dobrze gada! Grzyby przecież lubią wodę, więc powinien się skapnąć.

Babska logika rządzi!

Nevaz, Śniąca, bardzo dziękuję za komentarze i uwagi. Chyba wyremontuję ten tekst, żeby się bardziej trzymał kupy :) Cieszę się, że ogólne wrażenia pozostały pozytywne, mimo wymienionych przez Was nieścisłości. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Grzyb i Róża… po paru fragmentach od razu skojarzyło mi sie, że grzyb to doswiadczony facet “jakis stary grzyb”, a Róż “piekna,młoda i głupiutka”:-) ale w zasadzie jakas płytka ta bajeczka. Mi to średnio podeszło

Grzyb i Róża… po paru fragmentach od razu skojarzyło mi sie, że grzyb to doswiadczony facet “jakis stary grzyb”, a Róż “piekna,młoda i głupiutka”:-) ale w zasadzie jakas płytka ta bajeczka. Mi to średnio podeszło

Maxeno, dzieki za komentarz. Tez nie przepadam za tym tekstem ;)

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Na dnie chlupotała resztka wody, ale grzyb wylał ją na kępę gęstego mchu.

– Pycha – zamruczał wiecznie spragniony mech.

Grzyb siadał wówczas oparty plecami o drzewo i otoczywszy ramionami kolana, rozmyślał.

Przynosił jej bukiety jesiennych liści, wysuszonych na słońcu, albo czerwone, skurczone owoce głogu, przypominające korale. Raz wręczył róży woal utkany z pajęczej sieci, skrzący od rosy.

 

Jedne z moich ulubionych zdań w tym tekście. 

Zakończenie jakieś takie zbyt proste mi się wydało, ale ostatnie zdanie mocno ratuje. 

Znowu jestem bardzo usatysfakcjonowany lekturą Twojego opowiadania. Czytając, odniosłem wrażenie, że dobrze się bawiłaś podczas pisania i robiłaś to instynktownie, z wyczuciem – mam rację czy się mylę? 

 

Tez nie przepadam za tym tekstem ;)

To za którym swoim tekstem przepadasz? ;) Poleć proszę coś, z czego sama jesteś dumna,  chętnie przeczytam. Zresztą czuję, że i tak będę co jakiś czas zaglądał do Twoich starszych i nowszych dzieł – więc strzeż się! :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Cześć, fun, dzięki za zajrzenie i miłe słowa. Mówiąc szczerze, nie bardzo pamiętam w jakich okolicznościach pisałam to opowiadanie, ale jednego jestem pewna: nigdy nie bawię się dobrze podczas pisania ;) “Grzyb i róża” było szortem-zapchajdziurą, zabijaczem czasu. Dlatego za nim nie przepadam. 

 

To za którym swoim tekstem przepadasz? ;) Poleć proszę coś, z czego sama jesteś dumna

Tu mnie masz… Nie wiem, co mogłabym Ci polecić – na razie zaglądasz tylko do tych tekstów, których zupełnie nie lubię ;) Mam pewien sentyment do “Metod badania abominacji” i “Depresji Stunożnego Miasta” (chociaż to drugie najchętniej bym całkiem przerobiła). Anyway, dzięki za odwiedziny i jeśli zdecydujesz się kontynuować drogę krzyżową przez moje teksty: miłego!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

nigdy nie bawię się dobrze podczas pisania

To po co pisać?! :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Doskonałe pytanie, fun…

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Nie znasz odpowiedzi czy to tajemnica? ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

To też dobre pytanie…

Chociaż z przechyłem w stronę odpowiedzi numer 1 ;)

three goblins in a trench coat pretending to be a human

To o tyle ciekawe, że przy czytaniu Twoich tekstów (miałem przyjemność czytać na razie tylko trzy) aż się płynęło i miałem wrażenie, że podobnie płynęły słowa z Twojej głowy przy pisaniu. Widziałem jednak, jak we wstępach do niektórych opowiadań marudziłaś, że opornie Ci szło. Trudno mi sobie wyobrazić, że tak ładnie napisane historie powstały w nieprzyjemnym procesie. Może to dlatego, że o sobie mogę powiedzieć: “no fun, no Fun” ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Smutne. Dobrymi chęciami… Miś musi znaleźć przed snem coś optymistycznego. :)

Bardzo dobry szort. Poruszający, ładny i z przesłaniem, skłaniający do przemyśleń. Dzięki za możliwość przeczytania. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nowa Fantastyka