- Opowiadanie: RogerRedeye - Aktor

Aktor

Bar­dzo nie­znacz­nie po­sze­rzo­na wer­sja mi­nia­tu­ry, która miała pre­mie­rę cał­kiem nie­daw­no, w Wy­da­niu Spe­cjal­nym “Szor­ta­lu na Wynos” Je­sień 2015 r. W li­sto­pa­dzie “Ak­to­ra” opu­bli­ko­wał por­tal “Her­bat­ka u He­le­ny”, a teraz zna­lazł się w gru­dnio­wej “Her­ba­sen­cji”.  Cie­ka­wy i pięk­nie wy­da­wa­ny mie­sięcz­nik li­te­rac­ki. Link:http://beezar.pl/ksiazki/herbasencja-grudzien-2015

Tekst pi­sa­łem z prze­zna­cze­niem dla “Szor­ta­lu” i obo­wią­zy­wał mnie limit pię­ciu ty­się­cy zna­ków.  Czu­łem pe­wien nie­do­syt, cze­goś mi bra­ko­wa­ło, więc teraz nie­znacz­nie po­sze­rzy­łem opo­wia­da­nie, do­da­jąc kilka zdań. W tej wer­sji “Ak­to­ra” pu­bli­ku­ję po raz pierw­szy.

Spo­koj­nej lek­tu­ry...

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Aktor

Wszy­scy w te­atrze gar­de­ro­bę sta­ty­stów na­zy­wa­li „wa­go­nem”. Ję­drzej skon­sta­to­wał, że śmier­dzi tak, jak zwy­kle – prze­ter­mi­no­wa­ny­mi pły­na­mi do zmy­wa­nia ma­ki­ja­żu, tanią wódą, mar­nym piwem i dymem ty­to­nio­wym. Cuch­nę­ła nie­świe­ży­mi od­de­cha­mi ludzi, ta­kich jak on, czwar­to­rzęd­nych wy­ko­naw­ców, przy­go­to­wu­ją­cych się do wyj­ścia na scenę. Szy­ku­ją­cych się do kil­ku­na­sto­mi­nu­to­wych wy­stę­pów w ro­lach ha­la­bard­ni­ków, ano­ni­mo­wych dwo­rzan, bez­i­mien­nych żoł­nie­rzy. Prze­peł­niał ją gorz­ki po­smak re­zy­gna­cji tych, któ­rzy cią­gle grali rolę tła.  

Ję­drzej miał wra­że­nie, że w dusz­nej sali unosi się jesz­cze inny za­pach – fetor nie­speł­nio­nych ma­rzeń, za­wie­dzio­nych na­dziei na sta­nie się kimś cho­ciaż tro­chę zna­nym i roz­po­zna­wal­nym. Cia­sne po­miesz­cze­nie wy­peł­niał odór ży­cio­wej klę­ski, cią­głe­go po­zo­sta­wa­nia sta­ty­stą, czło­wie­kiem, na któ­re­go nikt nie zwra­cał uwagi.

– Kogo wła­ści­wie grasz? – Z za­my­śle­nia wy­rwał go głos ko­le­gi, sie­dzą­ce­go przy są­sied­niej to­a­le­cie. Star­szy męż­czy­zna z uwagą stu­dio­wał w lu­strze swoją twarz. Wszy­scy na­zy­wa­li go Sta­chem, bo pra­wie nikt nie pa­mię­tał jego na­zwi­ska. – Wiesz, Ję­drek, do­sta­ję zmarsz­czek na czole. Pierw­szo­kla­śnie! Za parę lat może otrzy­mam rolę star­ca. Nikt nie chce grać sta­ru­chów…  

– Ha­la­bard­ni­ka. – Ję­drzej splu­nął na pod­ło­gę. – Czło­wiek się na­po­ci w tym pan­ce­rzu i heł­mie. Mieli spro­wa­dzić pla­sty­ko­we atra­py, ale re­ży­ser nie chciał. Sta­ni­sław­ski i jego teo­rie, na­tu­ra­lizm, wszyst­ko musi być praw­dzi­we… Drzew­ce z tym pie­przo­nym to­po­rem sporo waży, a jesz­cze ten dupek, wiel­ki in­ter­pre­ta­tor Szek­spi­ra, kazał go oczy­ścić, żeby błysz­czał jak psu jaja. Mu­ze­al­ny grat, tępy jak zu­ży­ta go­lar­ka.

Prych­nął po­gar­dli­wie i roz­siadł się wy­god­nie. Mu­siał uszmin­ko­wać twarz, by w świe­tle ju­pi­te­rów nie ra­zi­ła bla­do­ścią. Re­ży­ser nadal do­piesz­czał każdy szcze­gół słyn­ne­go już przed­sta­wie­nia. Potem po­zo­sta­wa­ło cze­ka­nie, dłu­gie cze­ka­nie na kró­ciu­teń­ki pobyt na sce­nie.

– Co za życie… – rzu­cił, ocie­ra­jąc wargi. Szmin­ka źle roz­pro­wa­dza­ła się po wil­got­nej skó­rze. – Jedno wiel­kie gówno. Do eme­ry­tu­ry grać czło­wie­ka tłumu. Kogoś wy­peł­nia­ją­ce­go prze­strzeń… Do tej pory ze szko­ły pa­mię­tam kwe­stie Romea. Już go nie za­gram. Ry­szar­da III też nie…

Wes­tchnął cięż­ko.

– Kurwa, za stary już je­stem – kon­ty­nu­ował, cho­ciaż Sta­chu wcale go nie słu­chał. Są­siad po­dzi­wiał wy­dat­ne bruz­dy nad swo­imi si­wie­ją­cy­mi brwia­mi. – A ten szczun, wcie­la­ją­cy się w księ­cia Yorku, cią­gle wy­stę­pu­je przy nad­kom­ple­tach wi­dzów!

„Wagon” szyb­ko za­peł­niał się pod­ta­tu­sia­ły­mi męż­czy­zna­mi, star­szy­mi ko­bie­ta­mi o zmę­czo­nych twa­rzach, mło­dy­mi dziew­czy­na­mi, żywo o czymś dys­ku­tu­ją­cy­mi. Beż że­na­dy zdej­mo­wa­ły bluz­ki i spodnie, żeby na­ło­żyć stro­je dam dworu. Roz­le­wa­no wódkę do po­jem­ni­ków po musz­tar­dzie, ró­żo­wio­no po­licz­ki, na­kła­da­no pe­ru­ki, ka­fta­ny i dłu­gie suk­nie.

– Nie przej­muj się. – Sta­chu ro­ze­śmiał się tu­bal­nie. – Pen­sję płacą re­gu­lar­nie, skład­ki od­pro­wa­dza­ją. – Za­tarł dło­nie. – Mamy za­ję­cie na długo. Wiel­ki suk­ces!

Nie­spo­dzie­wa­nie zmierz­wił sta­ran­nie przy­cze­sa­ne szpa­ko­wa­te włosy, bu­rząc ide­al­ny ład ich uło­że­nia. Nagle wy­krzy­wił twarz w dziw­nym gry­ma­sie.

– Wy­glą­dam jak le­ci­wy, cał­kiem po­pie­przo­ny świr – stwier­dził z za­do­wo­le­niem. – Może się przy­da komuś gość z takim em­ploi… Rodzi się jakaś szan­sa…

– Naj­istot­niej­sze, żeby do­trwać do eme­ry­tu­ry – cią­gnął Sta­chu po chwi­li. – Resz­ta nie jest mil­cze­niem – jest nie­waż­na.

– A ja pra­gnę w końcu za­grać jakąś rolę. – Ję­drzej koń­czył zwią­zy­wać rze­mie­nie na­pier­śni­ka. – Chcę na­resz­cie zo­stać ak­to­rem, a nie żywym skład­ni­kiem di­da­ska­liów. Ro­zu­miesz to!? Ak­to­rem!

 

***

 

Ję­drzej zza kulis pa­trzył, jak Ry­szard wy­zna­je mi­łość Annie Ne­vil­le. Wi­bru­ją­cy uczu­ciem głos ogar­niał wi­dow­nię, osza­ła­miał siłą eks­pre­sji, za­chwy­cał. Po­ry­wa­ją­ca mowa ciała ak­to­ra prze­ko­ny­wa­ła, że Glo­uce­ster pała żar­li­wym uczu­ciem. Mi­mi­ka sztucz­nie po­sta­rza­łej twa­rzy od­da­wa­ła siłę długo skry­wa­nej mi­ło­ści.

Spo­glą­dał na mło­de­go od­twór­cę roli Ry­szar­da. Oczy­wi­ście, ten chło­pak miał od­ręb­ną, wspa­nia­łą gar­de­ro­bę. Przed wy­stę­pem długo krzą­ta­ło się przy nim kilka ko­sme­ty­czek, two­rząc na gład­kim czole i po­licz­kach bruz­dy zmę­cze­nia walką o wła­dzę i cię­ża­rem mi­nio­nych lat. Ktoś inny sta­ran­nie mo­co­wał na ple­cach szma­cia­ny tłu­mok, imi­tu­ją­cy garb. Ko­lej­ny pra­cow­nik prze­myśl­nie krę­po­wał ko­la­no, żeby przy­szły król An­glii kulał.  

Ję­drzej do­brze wie­dział, jak za­koń­czy się przed­sta­wie­nie – fre­ne­tycz­ną burzą braw. Grzmo­tem okla­sków i wi­wa­tów. Bły­ska­mi fle­szy te­le­fo­nów ko­mór­ko­wych, chwy­ta­ją­cych obraz, gdy głów­ny od­twór­ca kła­nia się, dzię­ku­jąc za owa­cje. Zwień­czy się dłu­gi­mi chwi­la­mi prze­ży­wa­nia ak­tor­skiej chwa­ły, da­ją­cej temu chłop­ta­sio­wi po­czu­cie wiel­kie­go try­um­fu. Za­pi­sa­nia się w hi­sto­rii te­atru.

A jemu ha­la­bar­da już cią­ży­ła w dłoni, a cia­sny pan­cerz wrzy­nał się w szyję i dusił od­dech.

Wpadł na scenę. Ciął za­ma­szy­ście, raz, drugi, trze­ci… I znowu. Gwiaz­dor dbał o swoje ciało i in­ten­syw­nie ćwi­czył. Umię­śnio­na szyja  słyn­ne­go już ar­ty­sty sta­wia­ła opór, jed­nak Ję­drzej sie­kał to­po­rzy­skiem tak długo, aż trza­snął krę­go­słup, a bro­czą­ca krwią głowa Ry­szar­da po­to­czy­ła się po de­skach sceny. Prze­raź­li­wy wrzask trwo­gi nagle za­stygł na wy­krzy­wio­nych w męce ko­na­nia ustach ofia­ry.

Ję­drzej nie wie­dział, że po­wta­rza bi­tew­ne ruchy, wi­dzia­ne w ja­kimś zna­nym fil­mie.

Ze zdzi­wie­niem oglą­dał czer­wo­ne plamy na że­leź­cu broni. Po­li­zał je. Miały dziw­ny, słod­ko-kwa­śny smak, cał­kiem przy­jem­ny.

Potem wzniósł ha­la­bar­dę w ge­ście zwy­cię­stwa, opie­ra­jąc nogę na ciele ak­tor­ki, gra­ją­cej Annę Ne­vil­le. Stra­ci­ła przy­tom­ność. Le­ża­ła po­środ­ku ka­łu­ży wy­mio­cin i moczu.  

– Fe­no­me­nal­na, nowa in­ter­pre­ta­cja Szek­spi­ra! – Ciszę prze­rwał głos widza, sie­dzą­ce­go w rzę­dzie prze­zna­czo­nym dla kry­ty­ków i dzien­ni­ka­rzy. – Czło­wiek z pleb­su wy­mie­rza spra­wie­dli­wość ary­sto­kra­tycz­nym gno­jom, tu­czą­cym się krwią i potem pod­da­nych! Osą­dza miesz­kań­ców za­mknię­tych dla in­nych zam­ków! Strze­żo­nych osie­dli! Cóż za pa­ra­le­la do współ­cze­sno­ści! Wspa­nia­ły od­twór­ca!

Ze­rwał się hu­ra­gan braw. Sala osza­la­ła z za­chwy­tu. Jakaś ko­bie­ta ro­ze­rwa­ła bluz­kę, zdję­ła i po­czę­ła nią ma­chać. Po chwi­li bluz­kę za­stą­pił sta­nik.

Ję­drzej głę­bo­ko się kła­niał. Tylko jedna myśl prze­peł­nia­ła jego umysł – w końcu za­grał głów­ną rolę. Już nikt  nigdy mu tego nie od­bie­rze.

Na­resz­cie zo­stał praw­dzi­wym ak­to­rem… Prze­żył chwi­le sławy, eks­cy­tu­ją­ce dusze jego i wi­dzów.

Wspa­nia­łą kre­acją wpi­sał się w karty hi­sto­rii te­atru.

 

8 wrze­śnia 2015 r.  Roger Re­deye

 

Ilu­stra­cja – za Wi­ki­pe­dią: „Król Ry­szard III” – obraz nie­zna­ne­go mla­rza z XVI wieku

Źró­dło ilu­stra­cji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ryszard_III_York 

Koniec

Komentarze

 

No dobra, a fan­ta­sty­ka gdzie? :)

 

fetor nie­speł­nio­nych ma­rzeń, za­wie­dzio­nych na­dziei ma bycie kimś

Li­te­rów­ka.

Wszy­scy na­zy­wa­li go Sta­chem, bo pra­wie nikt nie pa­mię­tał jego na­zwi­ska.

A gdyby pa­mię­ta­li to wo­ła­li­by po na­zwi­sku?

Ję­drzej nie wie­dział, że po­wta­rza bi­tew­ne ruchy, wi­dzia­ne w ja­kimś zna­nym fil­mie.

Za­sta­na­wiam się czy to zda­nie jest po­trzeb­ne, no i cóż za ruchy po­wta­rzał? Rą­ba­nie ha­la­bar­dą? To chyba nic nad­zwy­czaj­ne­go.

Jakaś ko­bie­ta ro­ze­rwa­ła bluz­kę, zdję­ła i po­czę­ła nią ma­chać. Po chwi­li bluz­kę za­stą­pił sta­nik.

Srsly? Tak samo na miej­scu jak w “Ska­za­nym na Blu­esa”

.

Na­pi­sa­ne po­praw­nie, ale, jak to mówią, szału nie robi. Może gdyby czymś takim koń­czył się dłuż­szy tekst, w któ­rym mie­li­by­śmy oka­zję le­piej po­znać bo­ha­te­ra, miało by to jakąś siłę od­dzia­ły­wa­nia, ale przy tak krót­kim “me­tra­żu” nie zro­bi­ło to na mnie wra­że­nia.

 

EDIT:

 

Jakby się tak za­sta­no­wić, to może być ra­czej pro­blem ogól­ny, do­ty­czą­cy szor­tów – tek­sty tak krót­kie, że nie zdą­ży­my się za­an­ga­żo­wać, a od po­cząt­ku ocze­ku­je­my, że po­win­no się w nich wy­da­rzyć coś nie­co­dzien­ne­go, nie mają więc czasu “uśpić czuj­no­ści”, a kwe­stią nie jest nawet kiedy nas coś za­sko­czy, tylko co to bę­dzie.

Potem wy­ska­ku­je to za­sko­cze­nie i kwi­tu­ję je krót­kim “aha, coś ta­kie­go”.

I pew­nie dla­te­go to na mnie nie dzia­ła.

“Tekst ma się bro­nić sam. Pew­nie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze wzglę­du na au­to­ra, tylko czy­tel­ni­ka" --- Autor cy­ta­tu pra­gnie po­zo­stać ano­ni­mo­wy :)

Scenę o po­dob­nym cha­rak­te­rze oglą­da­łem ostat­nio w osca­ro­wym “Bird­man’ie”, i być może dla­te­go nie wy­war­ła na mnie aż ta­kie­go wra­że­nia.

Nie­mniej, jak zwy­kle na­pi­sa­ne spraw­nie.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Do­brze się czy­ta­ło, zwłasz­cza pierw­szą część, ale koń­ców­ka nie do końca przy­pa­dła mi do gustu.

Jakaś ko­bie­ta ro­ze­rwa­ła bluz­kę, zdję­ła i po­czę­ła nią ma­chać. Po chwi­li bluz­kę za­stą­pił sta­nik.

Strip­tiz i wy­ma­chi­wa­nie sta­ni­kiem? Ro­zu­miem na kon­cer­cie roc­ko­wym, ale w te­atrze?

Spraw­nie, spraw­nie. Ale coś mi nie do końca pa­so­wa­ło w tym ję­zy­ku. Jakby lekka cięż­kość (oh, well).

 

A po­mysł fak­tycz­nie, lekko zgra­ny. Sche­ma­tycz­ny: fru­stra­cja – mor­der­stwo – nie­ocze­ki­wa­na sława (bo współ­cze­sny teatr taki oh, par­don zje.any).

Ver­ce­nvard –  no i li­te­rów­ka prze­mknę­ła się do dwóch e-zi­nów… Chyba moja wina, muszę to spraw­dzić. Po­pra­wio­na.

Z drab­bla­mi i mi­nia­tu­ra­mi jest tak. że wielu czy­tel­ni­ków ich nie lubi, bo są krót­kie. Eks­ter­mal­nie krót­kie. Z kolei wielu czy­tel­ni­ków lubi te formy, bo są… krót­kie. Ta­kich czy­tel­ni­ków jest bar­dzo dużo, czego naj­lep­szym do­wo­dem jest stały roz­wój “Szor­ta­lu”.

Ano, jakby kto pa­mię­tał na­zwi­sko Sta­cha, to pew­nie mó­wił­by do niego “panie Ko­wal­ski” – gdyby Sta­chu na­zy­wał się Ko­wal­ski. Ale jakoś tak na­zwi­sko ko­le­gi Ję­drze­ja ni­ko­mu nie utkwi­ło w pa­mię­ci. Pew­nie nikt na niego nie zwra­cał uwagi. To zda­nie służy pod­kre­śle­niu nie­zwra­ca­nia uwagi na Sta­cha. 

Ha­la­bar­da jest, a wła­ści­wie była, bro­nią uni­wer­sal­ną. Można nią za­da­wać parę ro­dza­jów pchnięć i co naj­mniej kilka cięć. Bo i do­cho­dził jesz­cze hak. Wy­my­śli­li ją Szwaj­ca­rzy, a pie­cho­ta szwaj­car­ska mię­dzy in­ny­mi dzię­ki ha­la­bar­dom gro­mi­ła ry­cer­stwo konne. 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. 

Po­zdrów­ka.

Ano, jakby kto pa­mię­tał na­zwi­ska Sta­cha, to pew­nie mó­wił­by do niego “panie Ko­wal­ski” – gdyby Sta­chu na­zy­wał się Ko­wal­ski.

A u nas w ro­bo­cie jakoś wszy­scy do sie­bie mówią po imie­niu, a pa­mię­ta­ją na­zwi­ska. Dziw­ne, nie?

 

 

 

“Tekst ma się bro­nić sam. Pew­nie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze wzglę­du na au­to­ra, tylko czy­tel­ni­ka" --- Autor cy­ta­tu pra­gnie po­zo­stać ano­ni­mo­wy :)

Zaith – nie oglą­da­łem. Mia­łem taki po­mysł i na­pi­sa­łem “Ak­to­ra”.  Po pro­stu. Cie­ka­we, że na “Her­bat­ce u He­le­ny” spo­tka­łem się z ko­men­ta­rzem, iż w pew­nej ga­le­rii han­dlo­wej zda­rzy­ło się mor­der­stwo. ito bar­dzo bru­tal­ne. Ni­ko­go mord nie wzru­szył, lu­dzie cze­ka­li na ciąg dal­szy, bo wszy­scy wzię­li za­bój­stwo za… per­for­man­ce.  Też nie zna­łem tej hi­sto­rii. 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz.

Po­zdrów­ka.  

Zgo­dzę się w Ver­ce­nvar­dem – na­pi­sa­ne po­praw­nie, ale szału nie robi. Ot, ko­lej­na kry­ty­ka znie­czu­li­cy i kul­tu­ry ce­le­bri­ties. Ele­men­tem nie­wąt­pli­wie fan­ta­stycz­nym jest ilość za­trud­nio­nych na eta­cie ak­to­rów trze­cio­pla­no­wych. W tak zwa­nym "realu" do tej roli za­trud­nia­ni są sta­ty­ści.

Hmm... Dla­cze­go?

Rów­nież nie prze­pa­dam za tego typu twit… em… zna­czy shor­ta­mi. Lecz to kwe­stia gustu.

Pro­blem od­wiecz­ny mam też z tek­sta­mi nie­fan­ta­stycz­ny­mi, które wy­da­ją mi się nie­lo­gicz­ne – gdyby sala wy­peł­nio­na była po brze­gi ro­bo­ta­mi, ma­cha­ją­cy­mi sta­ni­ka­mi i gło­szą­cy­mi prze­mo­wy, pew­nie bym to łyk­nął, w końcu fan­ta­sty­ka, a kto wie co by te ro­bo­ty wy­ra­bia­ły i dla­cze­go. Lecz gdy fan­ta­sty­ki brak, zo­sta­je roz­dź­więk mię­dzy świa­tem mi zna­nym i tym przed­sta­wio­nym. Także to jest jed­nak kwe­stią gustu.

Więc pod­su­mo­wu­jąc, nie­źle na­pi­sa­ne, ale z przy­czyn su­biek­tyw­nych nie dla mnie.

I jesz­cze – gdzieś tam masz: . –.

Hadas, za­sta­na­wia­łem się nad tymi zda­nia­mi, a wła­ści­wie zda­niem, bo w wer­sji “szor­ta­lo­wej” dru­gie­go nie było. Do­pi­sa­łem je teraz.  I zro­bi­łem to spe­cjal­nie. Za­ostrzy­łem opis.

Uwa­żam, ze taka sy­tu­acja jest nie tylko moż­li­wa, ale i praw­do­po­dob­na. Wi­dow­nia nie za­ła­pa­ła, o co wła­ści­wie idzie – i za­sko­czo­na, osza­la­ła z za­chwy­tu… Ist­nie­je bar­dzo wielu ludzi, któ­rzy za wszel­ką cenę chcą zwró­cić na sie­bie uwagę.  Ta ko­bie­ta na­le­ża­ła wła­śnie do tej grupy.  Wy­da­je mi się, że jest bar­dzo po­dob­na do Ję­drze­ja. A że to teatr? Każde miej­sce jest dobre, tym bar­dziej miej­sce z pełną wi­dow­nią… 

Dzię­ki za ko­men­tarz.

Po­zdrów­ka.

Jak naj­bar­dziej zgo­dzę się z tym, że ist­nie­je bar­dzo wielu, bar­dzo róż­nych ludzi, tylko teatr od za­wsze ko­ja­rzył mi się z takim tro­chę lep­szym ich sor­tem, ele­ganc­ki­mi stro­ja­mi i pu­blicz­no­ścią, która zna za­sa­dy do­bre­go wy­cho­wa­nia i po­tra­fi się za­cho­wać w to­wa­rzy­stwie. Dla­te­go to ma­cha­nie sta­ni­kiem mi do tego nie pa­so­wa­ło. Ale może po­win­nam wy­brać się w naj­bliż­szym cza­sie do te­atru (bo jak teraz o tym myślę, to da­aaw­no tam nie byłam) i zmie­nić swoje wy­obra­że­nia o tym miej­scu.

Żeby nie prze­dłu­żać, jeśli taka jest twoja kon­cep­cja, to myślę, że po­wi­nie­neś się jej trzy­mać. W końcu, jak sam mó­wisz taka sy­tu­acja nie jest nie­moż­li­wa ;)

To­jest­nie­waż­ne – hmm…  Nie wiem, czy ten po­mysł jest zgra­ny. Skró­to­wo opi­su­jąc wy­ci­nek życia bo­ha­te­ra po­ru­szam się w tej mi­nia­tu­rze w pew­nym sche­ma­cie psy­cho­lo­gicz­nym, tyle, że tak po pro­stu obec­nie czę­sto jest.  Prze­nie­sie­nia ta­kiej sy­tu­acji do te­atru i na scenę nie spo­tka­łem. 

Język? Ję­drzej i Sta­chu są już ludź­mi star­szy­mi. Sta­chu jest chyba mocno stary, co wy­raź­nie sy­gna­li­zu­ję. Roz­ma­wia­ją ję­zy­kiem li­te­rac­kim. Nie mogli ra­czej mówić ję­zy­kiem dwu­dzie­sto­lat­ków. Tak mi się zdaje. Nie ci lu­dzie.

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz.

Po­zdrów­ka.

Mocny ka­wa­łek tek­stu. Po­praw – “bez że­na­dy”. Po­do­ba­ło mi się, bo mo­głem od­po­cząć od fan­ta­sty­ki. Po­zdra­wiam za­sko­czo­ny.

Sta­chu jest chyba mocno stary, co wy­raź­nie sy­gna­li­zu­ję.

Ktoś kto stwier­dza:

do­sta­ję zmarsz­czek na czole.

Ra­czej nie spra­wia wra­że­nia bar­dzo sta­re­go, skoro do­pie­ro ich do­sta­je.

“Tekst ma się bro­nić sam. Pew­nie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze wzglę­du na au­to­ra, tylko czy­tel­ni­ka" --- Autor cy­ta­tu pra­gnie po­zo­stać ano­ni­mo­wy :)

Varg  – tak, bar­dzo dużo za­le­ży od upodo­bań i gu­stów czy­tel­ni­czych. Dla jed­nych tekst może być pa­sjo­nu­ją­co cie­ka­wy, dla in­nych nie. To nor­mal­ne i czę­sto spt­ka­ne zja­wi­sko. Aku­rat na tym por­ta­lu tek­sty re­ali­stycz­ne są rzad­ko­ścią, nie­omal ni­czym raróg, jed­nak prze­cież ist­nie­je ka­te­go­ria “inne”.

Li­te­rów­ka po­pra­wio­na.

Dzię­ki za ko­men­tarz.  

Po­zdrów­ka.

Opo­wia­da­nie, mimo braku fan­ta­sty­ki, spodo­ba­ło mi się. Je­dy­nie ten krzyk kry­ty­ka i la­ta­ją­cy sta­nik nie pa­so­wał do wszyst­kie­go. Wie­rzę, że lu­dzie mo­gli­by scenę wziąć za wy­re­ży­se­ro­wa­ną, ale już takie za­cho­wa­nie wy­da­je się nie­praw­do­po­dob­ne (czyż­by to był ele­ment fan­ta­stycz­ny?). Naj­pierw kon­ster­na­cja, ktoś nagle klasz­cze, potem na­stęp­ni i wresz­cie okla­ski na sto­ją­co. Moim zda­niem taki roz­wój sy­tu­acji le­piej pa­so­wał­by do opo­wia­da­nia.

Czasz­ka mówi: klak, klak, klak!

Dre­wian – tak, sta­ty­stów było sporo. chyba dla­te­go, że przed­sta­wie­nie zo­sta­ło wy­sta­wio­ne z roz­ma­chem. Na pewno Ję­drzej ukoń­czył szko­łę te­atral­ną, bo wspo­mi­na o tym. Sta­chu za­pew­ne także, bo cy­tu­je Ham­le­ta. Z tek­stu wy­ni­ka, że sta­ty­ści zo­sta­li za­trud­nie­ni tylko do tego  przed­sta­wie­nia – Sta­chu cie­szy się z suk­ce­su i z tego, że “Ry­szard III” bę­dzie długo wy­sta­wia­ny. 

Ver­ce­nvard – a potem mamy w tek­ście bruz­dy na czole i si­wie­ją­ce brwi.  Z si­wie­ją­cy­mi brwia­mi Sta­chu  na pewno młody już nie był.

Po­zdrów­ka. 

Mimo kilku zgrzy­tów wy­mie­nio­nych już przed przed­pi­ś­ców (sta­nik, krzy­ki) nie­zły, ma­ka­brycz­ny i zmu­sza­ją­cy do re­flek­sji szort. Jeno fan­ta­sty­ki brak.

Bar­dzo do­brze na­pi­sa­ny szort.

Oso­bi­ście da­ro­wał­bym sobie ze dwa, trzy ostat­nie zda­nia, ale ja słynę z nie­do­po­wie­dzeń (dwa, spraw­dzi­łem) :) Z dru­giej stro­ny trącą czar­nym hu­mo­rem, to nie jest grze­chem ich nie ka­so­wać. Przy: “Na­resz­cie zo­stał praw­dzi­wym ak­to­rem.“ tekst wy­wie­rał na mnie więk­sze wra­że­nie niż po do­dat­ko­wych, dość oczy­wi­stych dwóch.

To tyle z (w za­my­śle po­moc­nej) cze­pli­wo­ści. Bar­dzo miło mi było znowu “Cię” prze­czy­tać.

Po­zdra­wiam.

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ko­men­to­wa­łam już gdzieś in­dziej, ale widzę, że tekst nieco się zmie­nił. Ten sta­nik nie jest w moim od­czu­ciu ani po­trzeb­ny, ani praw­do­po­dob­ny, już fakt ma­cha­nia bluz­ką w te­atrze (nawet przy tak do­brej roli) był nieco dziw­ny. Szko­da, że mając już więk­szy niż na Szor­ta­lu limit zna­ków nie po­ku­si­łeś się o głęb­szą ana­li­zę albo bo­ha­te­ra, albo sa­me­go te­atru. Nie­mniej, scena dobra w swo­jej gro­te­sko­wo­ści, a szort na­pi­sa­ny po­rząd­nie i za­słu­gu­je na punkt.

The only excu­se for ma­king a use­less thing is that one ad­mi­res it in­ten­se­ly. All art is quite use­less. (Oscar Wilde)

Ry­szar­dzie ten por­tal jest na­sta­wio­ny na fan­ta­sty­kę i, rze­czy­wi­ście, proza re­ali­stycz­na, nie­fan­ta­stycz­na, tra­fia tutaj rzad­ko. Dla mnie bar­dzo czę­sto fan­ta­sty­ka jest tylko we­hi­ku­łem li­te­rac­kim. Na in­nych por­ta­lach jest ina­czej, tam spek­trum ga­tun­ków i kon­wen­cji jest znacz­nie szer­sze.

Rze­czy­wi­ście, “Aktor” jest moc­nym tek­stem, cho­ciaż naj­moc­niej­szym opo­wia­da­niem, które na­pi­sa­łem, była “Czer­wo­na Frea”.Jed­nak ten tekst jest opo­wia­da­niem grozy i mu­siał być mocny.

Cie­szę się ze “Aktor” się po­do­bał i spo­wo­do­wał co nieco re­lak­su – cho­ciaż takie stwier­dze­nie jed­nak dziw­nie za­brzmi… 

Po­zdra­wiam. 

Moim zda­niem, naj­więk­szą war­to­ścią tego krót­kie­go tek­stu jest uka­za­nie, w naj­więk­szy z moż­li­wych skró­cie, pew­nej praw­dy o ludz­kich na­mięt­no­ściach. Tłu­mio­na la­ta­mi fru­stra­cja nagle wy­bu­cha w nie­kon­tro­lo­wa­ny od­ruch wście­kło­ści, pro­wa­dzą­cy do zbrod­ni do­ko­na­nej w bla­sku sceny, na oczach wi­dow­ni. Takie zbrod­nie się zda­rza­ją w na­szej rze­czy­wi­sto­ści, cho­ciaż może nie aż tak wi­do­wi­sko­we. La­ta­mi tłu­mio­na fru­stra­cja, za­zdrość ar­ty­stycz­na, po­czu­cie krzyw­dy, nie­do­ce­nie­nia, po­ni­że­nia za­wo­do­we­go ak­to­ra, może w końcu do­pro­wa­dzić do wy­bu­chu. W śro­do­wi­skach ar­ty­stycz­nych to się zda­rza­ło – za­bój­stwa próby otru­cia pri­ma­ba­le­ri­ny w gru­pach ope­ro­wych itd. Za­zdrość mię­dzy ak­to­ra­mi może do­pro­wa­dzać aż do ta­kich zbrod­ni. Je­że­li do tego do­ło­ży­my chęć za­bły­śnię­cia za wszel­ką cenę, to mor­der­stwo w świe­tle ju­pi­te­rów dla fru­stra­ta może stać się wiel­kim pra­gnie­niem. Na tym po­le­ga mię­dzy in­ny­mi zja­wi­sko ter­ro­ry­zmu. Autor w tym szor­cie uka­zu­je mrocz­ną głę­bię ludz­kiej psy­chi­ki. Po­zdra­wiam.

Skull – miło, że “Aktor” się po­do­bał. Nie ma w tej mi­nia­tu­rze fan­ta­sty­ki, ani za grosz, to praw­da. A co do tej koń­co­wej sceny – pi­sa­łem już o tym. Uwa­żam taką  sy­tu­ację za moż­li­wą. Teatr zmie­nia się, sztu­ki te­atral­ne są czę­sto sztu­ka­mi, na­pi­sa­ny­mi przez re­ży­se­rów, a nie przez ich twór­ców, obec­nie kla­sy­ków. Zmie­nia sie też chyba i pu­blicz­ność, na pewno żądna i cie­ka­wa no­wych, eks­cy­tu­ją­cych prze­żyć. Obec­nie wi­dzo­wie re­agu­ją czę­sto ży­wio­ło­wo. To się zda­rza. I w ta­kiej sy­tu­acji mogli tak za­re­ago­wać. 

Ry­szardzie  –  świet­na re­cen­zja. I bar­dzo traf­na, moim zda­niem. Wła­śnie o to mi szło, gdy pi­sa­łem “Ak­to­ra”.

Dzię­ki za ko­men­ta­rze.

Po­zdra­wiam. 

To praw­da, wszyst­ko jest moż­li­we. Teraz tak sobie myślę, że twój po­mysł jest bar­dziej za­ska­ku­ją­cy niż mój. Gra­tu­lu­ję uda­ne­go opo­wia­da­nia :)

Czasz­ka mówi: klak, klak, klak!

A dla mnie akcja ze sta­ni­kiem w ta­kiej sy­tu­acji to już nie­ste­ty ab­surd.

“Tekst ma się bro­nić sam. Pew­nie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze wzglę­du na au­to­ra, tylko czy­tel­ni­ka" --- Autor cy­ta­tu pra­gnie po­zo­stać ano­ni­mo­wy :)

Na­pi­sa­ne spraw­nie, zwłasz­cza scena w gar­de­ro­bie, ale pew­nie na dłu­żej w pa­mię­ci nie po­zo­sta­nie. Fan­ta­sty­ki wła­ści­wie brak, ale można pod­cią­gnąć koń­co­wą jatkę pod scenę grozy. Za to motyw z ma­cha­niem bluz­ką i ścią­ga­niem sta­ni­ka w po­dob­nej sy­tu­acji – jak dla mnie zu­peł­nie nie­wia­ry­god­ny. Jeśli jed­nak spo­tka­łeś się z po­dob­nym za­cho­wa­niem w te­atrze, Ro­ge­rze, to daj na­mia­ry na przed­sta­wie­nie, bo spek­takl wy­wo­łu­ją­cy tak kłó­cą­ce się z przy­ję­ty­mi tra­dy­cja­mi zmia­ny ludz­kich po­staw po pro­stu trze­ba zo­ba­czyć:)

”Kto się myli w win­dzie, myli się na wielu po­zio­mach (SPCh)

Bel­ha­ju – dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. Widzę, że zda­nia w spra­wie sta­ni­ka są mocno roz­bież­ne – jed­nym zu­peł­nie nie prze­szka­dza, a innym bar­dzo. Inni zaś zmie­nia­ją zda­nie. Zda­rza się.

To nie jest mi­nia­tu­ra fan­ta­stycz­na. “Szor­tal” pu­bli­ku­je różne tek­sty, czę­sto fan­ta­stycz­ne, jed­nak można na tym por­ta­lu zna­leźć zu­peł­nie od­mien­ne, re­ali­stycz­ne utwo­ry, i to sporo. Sam wiesz naj­le­piej… Wy­ko­rzy­sta­łem to, że na por­ta­lu “Fantastyka.pl” ist­nie­je wła­śnie ka­te­go­ria “inne”. Bar­dzo do­brze.

A że “Aktor” zmu­sza do re­flek­sji, to na pewno plus, cho­ciaż, gdy pi­sa­łem tę mi­nia­tu­rę, nie my­śla­łem o tym. 

Po­zdrów­ka. 

W obro­nie wi­ru­ją­ce­go sta­ni­ka:

Ten frag­ment od­bie­ram jako kom­ple­men­tar­ny z od­rą­ba­niem głowy ha­la­bar­dą. Ani jedno ani dru­gie nor­mal­nie się w te­atrze nie zda­rza, ale pierw­sze nie­pra­wi­dło­we za­cho­wa­nie wy­zwa­la dru­gie nie­pra­wi­dło­we za­cho­wa­nie. Po­nad­to pełni rolę em­fa­zy, w tym wy­pad­ku pod­kre­śla­ją­cej dzi­kość, nie­prze­wi­dy­wal­ność i brak zro­zu­mie­nia ze stro­ny tłumu/pu­blicz­no­ści. 

Za to do po­wta­rza­nia ru­chów z filmu nie mo­głem się prze­ko­nać – nie trze­ba oglą­dać fil­mów, żeby rąbać sie­kie­rą na dłu­gim trzon­ku, a bez na­wią­za­nia do kon­kret­ne­go filmu to zda­nie było brzyd­kie i nic nie wnio­sło. Myślę też, że wzmian­ki o brzyd­kim za­pa­chu na po­cząt­ku w zu­peł­no­ści wy­star­czy­ły­by dwie – trze­cia to już zde­cy­do­wa­nie nad­miar, two­rzą­cy wra­że­nie nie­na­tu­ral­no­ści.

Poza tym, Ry­szard faj­nie pod­su­mo­wał za­le­ty tek­stu. Mimo braku fan­ta­sty­ki, czy­ta­ło się raz-dwa i cał­kiem przy­jem­nie.

 

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Ko­ik80 – też Cię czy­tam… Czy­tam w ostat­nio opu­bli­ko­wa­nej “hi­ste­rycz­nej” an­to­lo­gii, tej “grzesz­nej”. “Hi­ste­ria” roz­wi­ja się, teraz nad­szedł czas i na an­to­lo­gie. No i jest tam i Marek Zy­chla. Brawo!

Za­sta­na­wia­łem się wcze­śniej nad tymi ostat­ni­mi zda­nia­mi. Zo­sta­wi­łem je. Bez nich czu­łem wy­raź­ny nie­do­syt. Cho­dzi­ło mi o wy­raź­ne pod­kre­śle­nie, za­ak­cen­to­wa­nie, że Ję­drzej nie ro­zu­mie, co wła­ści­wie zro­bił. Jego chyba to w ogóle nie in­te­re­su­je. On myśli tylko o jed­nym i czuje sa­tys­fak­cję, że tę myśl w końcu zre­ali­zo­wał.  No więc, ten koń­co­wy ak­cent po­zo­stał. 

Takie za­cho­wa­nia czę­sto się zda­rza­ją, cho­ciaż nie aż tak krwa­we.

Cie­szę się, ze mi­nia­tu­ra się po­do­ba­ła. Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz.

Po­zdra­wiam.

PS. Widzę, że w sto­sun­ku do sta­ni­ka je­steś zu­peł­nie obo­jęt­ny. Zna­ko­mi­cie.

Do­łą­czam do tej grupy, któ­rej za­bra­kło fan­ta­sty­ki.

Uwa­żam, że ka­te­go­ria “Inne” jest dla tych fan­ta­stycz­nych tek­stów, któ­rych nie można za­li­czyć ani do SF, ani do fan­ta­sy, ani do hor­ro­ru. Na przy­kład dla hi­sto­rii al­ter­na­tyw­nych.

Skoro sta­nik stał się tak waż­nym ele­men­tem – mnie do te­atru nie pa­su­je. Tam chyba cha­dza nieco inna pu­blicz­ność niż na kon­cer­ty, nieco star­sza, już nie tak ży­wio­ło­wa i szar­pa­na hor­mo­na­mi, żeby pod­ko­chi­wać się w pio­sen­ka­rzu/ ak­to­rze. No i do te­atru czę­sto idzie się z kimś. I przed przy­ja­ciół­ka­mi czy sio­strą tro­chę głu­pio się roz­bie­rać, a mąż mógł­by w ogóle nie oka­zać zro­zu­mie­nia…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nevaz – otóż to… Bar­dzo cie­ka­wa ana­li­za. Sy­tu­acja jest eks­tre­mal­na, jakby na nią nie pa­trzeć, i rodzi nie­spo­dzie­wa­ne emo­cje. Ktoś znaj­du­je na­tych­miast nową in­ter­pre­ta­cję sztu­ki – bo w tek­ście Szek­spi­ra ta­kiej sceny nie ma, ona nie ist­nie­je – a ktoś, wła­śnie ta ko­bie­ta, pod­da­je się na­głym emo­cjom. 

Zda­nie z ude­rza­niem ha­la­bar­dą jed­nak zmie­ni­łem. Teraz są dwa zda­nia. Chyba sy­tu­acja jest już jasna, jeśli idzie o po­słu­gi­wa­nie się tym orę­żem. .

 

Mi­ra­bell mia­ła­byś rację, gdyby teatr był nadal świą­ty­nią kla­sycz­nej sztu­ki. Jed­nak już nią nie jest. Nie­daw­no była me­dial­na za­wie­ru­cha w spra­wie spek­ta­klu w Po­zna­niu. Dy­rek­tor go re­kla­mo­wał, że bę­dzie to sztu­ka porno. Albo z porno. Oka­za­ło się to pro­wo­ka­cją ar­ty­stycz­ną, jed­nak na sce­nie jest seks. No więc, wcale nie­wy­klu­czo­ne, że ktoś z wi­dow­ni na za­koń­cze­nie mógł­by za­cho­wać się po­dob­nie, jak ta ko­bie­ta w “Ak­to­rze” Czemu nie? Prze­cież jest seks. Do­brze cha­rak­te­ry­zo­wał taką sy­tu­acje Nevz.

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­ta­rze.

Po­zdrów­ka.

to już pod­cho­dzi pod “roz­pacz­li­wą obro­nę”.

“Tekst ma się bro­nić sam. Pew­nie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze wzglę­du na au­to­ra, tylko czy­tel­ni­ka" --- Autor cy­ta­tu pra­gnie po­zo­stać ano­ni­mo­wy :)

Ver­ce­nvard – ale chyba nie Czę­sto­cho­wy?  Jedni ko­men­ta­to­rzy nie zwra­ca­ją uwagi na sta­nik, in­nych on draż­ni, a inni zmie­ni­li zda­nie. A jeden uważa ten ele­ment fa­bu­ły za traf­ny. Tak czę­sto bywa. Uwa­żam, że w tej sy­tu­acji było to moż­li­we. Tyle.

Ale­xFa­gus, Fin­klo – w spra­wie “sta­nik a spra­wa pol­ska” już od­po­wie­dzia­łem wcze­śniej. Fin­klo, tu nie ma fan­ta­sty­ki, ale w ka­te­go­rii “inne” nie ma na­pi­sa­ne, że jed­nak tekst jakoś musi wią­zać się z fan­ta­sty­ką…

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­ta­rze.

Po­zdra­wiam.

…w ka­te­go­rii “inne” nie ma na­pi­sa­ne, że jed­nak test jakoś musi wią­zać się z fan­ta­sty­ką…

 

Test, istot­nie, nie musi.

Jed­nak za­miesz­cza­jąc tekst na stro­nie po­świę­co­nej sze­ro­ko ro­zu­mia­nej fan­ta­sty­ce, na­le­ży li­czyć się z tym, że jej użyt­kow­ni­cy ocze­ku­ją opo­wia­dań ra­czej prze­sy­co­nych fan­ta­sty­ką, niż zu­peł­nie jej po­zba­wio­nych.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Re­gu­la­to­rzy –  cho­dzi­ło mi oczy­wi­ście o tekst, a nie o test… Li­te­rów­ka po­pra­wio­na.

Może zatem tekst zwią­za­ny z fan­ta­sty­ką, tyle, że długi. Link:http://esensja.stopklatka.pl/tworczosc/opowiadania/tekst.html?id=19834

 

Mi­ra­bell – uzu­peł­nię wcze­śniej­szą od­po­wiedź na Twój ko­men­tarz. Nie za­mie­rza­łem roz­wi­jać “Ak­to­ra”, cho­ciaż z mi­nia­tu­ra­mi po­stę­pu­ję tak dość czę­sto. Po pro­stu – chcia­łem, żeby po­zo­stał mi­nia­tu­rą. Ta forma ma swoje wady, ale i wiele zalet. Przede wszyst­kim jest krót­ka, co zde­cy­do­wa­nie uła­twia czy­ta­nie. Przy oka­zji jest pi­sar­sko trud­na. 

Tek­sty bar­dziej Roz­wi­nię­te? Długi tekst, ab­so­lut­nie nie­fan­ta­stycz­ny, czyli “Listy ko­chan­ków”. Link:http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/14454

I drugi, tym razem fan­ta­stycz­ny i krót­szy – “Pieśń wil­ków”. Link:http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/15113

Za­pra­szam.

Uff, od­po­wie­dzia­łem na wszyst­kie ko­men­ta­rze…

Po­zdrów­ka.

Takie… praw­dzi­we. Choć fan­ta­sty­ki mniej niż wody na pu­sty­ni, to jed­nak po­do­ba się mi. Nie mogę się, mimo wszyst­ko, oprzeć wra­że­niu, że już to było, ale w do­brym zna­cze­niu – od­da­nie rze­czy­wi­sto­ści na pa­pie­rze.

F.S

Ro­ge­rze, dzię­ku­ję za pro­po­zy­cję, ale muszę od­mó­wić, bo­wiem czy­tam wy­łącz­nie tek­sty za­miesz­czo­ne na stro­nie Nowej Fan­ta­sty­ki.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

R­egu­la­to­rzy – zapra­sza­łem wszyst­kich. To, jak na razie, ostat­ni tekst “esen­syj­ny”.

 

Fo­lo­in­Ste­pha­nus –  a wszyst­ko zo­sta­ło wy­my­ślo­ne… I wy­da­je się, ze do­brze, jeśli masz wra­że­nie, że skądś to wszyst­ko znasz. Cie­szę się, że “Aktor” się po­do­bał. Sta­nik nie prze­szka­dzał?

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz.

Po­zdrów­ka.

Nie prze­szka­dzał, wręcz prze­ciw­nie. Wzbu­dzał sko­ja­rze­nia z taką ho­mo­ge­nicz­ną papką – gdzie obok po­waż­nych wy­da­rzeń, np. śmierć, wy­pa­dek przed­sta­wia się zdję­cie kotka lub uro­czą dziew­czyn­kę śpie­wa­ją­cą ko­lę­dy.

F.S

Fo­lo­in­Ste­pha­nus w wer­sji “szor­ta­lo­wo-her­ba­cia­nej” tego zda­nia ze sta­ni­kiem nie było. Nie było też zda­nia/zdań o “ary­sto­kra­tycz­nych gno­jach” i “za­mknię­tych zam­kach, strze­żo­nych osie­dlach”.  Cze­goś mi  bra­ko­wa­ło przy opi­sie re­ak­cji pu­blicz­no­ści. Z roz­sze­rze­nia wy­po­wie­dzi widza – dzien­ni­ka­rza, kry­ty­ka? – je­stem za­do­wo­lo­ny. Ze sta­ni­ka też.  Ję­drzej po­ka­zał swój ak­tor­ski ta­lent, a ta ko­bie­ta swoją eks­pre­sję… Wielu ludzi chce być bar­dzo eks­pre­syj­ny­mi oso­ba­mi.

Nota bene, mia­łem taki ko­men­tarz, że w ga­le­rii han­dlo­wej po­peł­nio­no mor­der­stwo w biały dzień, a lu­dzie przy­ję­li to jako ar­ty­stycz­ny per­for­man­ce. To po­dob­no fakt. Cze­ka­li na ciąg dal­szy..

Tak to jest.

Po­zdrów­ka.

Co do tego zda­rze­nia w ga­le­rii han­dlo­wej – sły­sza­łem o nim (do­kład­niej cho­dzi­ło chyba o zra­nie­nie nożem) i nie­ste­ty takie rze­czy będą coraz częst­sze. Za­tar­cie gra­ni­cy mię­dzy sztu­ką wy­so­ką i niską, mię­dzy re­al­no­ścią a wy­obra­że­niem, mię­dzy do­ro­słym a dziec­kiem pro­wa­dzi w osta­tecz­no­ści do za­tar­cia gra­nic mię­dzy ży­ciem i śmier­cią – śmierć staje się fik­cją, wy­my­słem, czymś zbyt od­le­głym by mogło być praw­dzi­we.

Wes­tchnę sobie cięż­ko na ko­niec.

F.S

Fo­lo­in­Ste­pha­nus – cóż, nie ma co wzdy­chać. Zmia­ny są nie­unik­nio­ne.  Wiek dzie­więt­na­sty w zna­cze­niu spo­lecz­nym i kul­tur­wym trwał bar­dzo długo, i trwał­by pew­nie jesz­cze dłu­żej, gdyby nie pierw­sza wojna świa­to­wa. Ta wojna zmie­ni­ła pra­wie wszyst­ko. Gdzieś czy­ta­łem, że po­rzu­ce­nie przez ko­bie­ty dłu­gich su­kien to wła­śnie mię­dzy in­ny­mi efekt tej wojny i tego, że ko­bie­ty z ko­niecz­no­ści przej­mo­wa­ły rolę męż­czyzn w pro­duk­cji.  A po 1818 r. suk­nie tylko za ko­la­na  wy­wo­ła­ły u wielu grozę i spore pro­te­sty. Nic to nie dało.  To szcze­gół, jed­nak po­ka­zu­je, że zmia­ny kul­tu­ro­we są nie­uchron­ne.

Mamy nową rze­czy­wi­stość i wiele sta­rych wzor­ców od­cho­dzi do la­mu­sa.

Miło było.

Po­zdra­wiam przed­świą­tecz­nie.

Za­le­ży co na­zwie­my po­stę­pem, a co de­gra­da­cją.

Dla mnie pierw­sza po­ło­wa dwu­dzie­ste­go wieku to nadal czas kon­struk­cji – bu­do­wa­nia i ne­go­wa­nia pojęć, zaś czasy po dru­giej woj­nie świa­to­wej już na­le­żą do de­kon­struk­cji – ne­go­wa­nia i roz­ry­wa­nia na czę­ści pierw­sze pojęć.

Po­zdra­wiam i życzę mi­łych i spo­koj­nych Świąt.

F.S

Tekst po­do­bał mi się aż do kul­mi­na­cji. Temat wy­stę­pu­ją­ce­go w tle ak­to­ra w sam raz na­da­je się na szor­ta. Wy­ko­na­nie cał­kiem zgrab­ne: re­ali­stycz­ne dia­lo­gi od­po­wied­nio kon­tra­sto­wa­ły ze sto­no­wa­nym sty­lem nar­ra­cji. Nie­ste­ty scena ma­sa­kry zu­peł­nie mnie roz­cza­ro­wa­ła. I nie cho­dzi tylko o mało praw­do­po­dob­ny roz­lew krwi na sce­nie. La­ta­ją­cy sta­nik, ścią­gnię­ta bluz­ka czy w końcu zbyt długi ko­men­tarz jed­ne­go z wi­dzów – ab­surd goni ab­surd. Jest w tym ja­kieś prze­sła­nie, ale moim zda­niem finał to po pro­stu prze­gię­cie. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

 –  a mi wy­da­je się, że jest bar­dzo re­ali­stycz­ne, zwłasz­cza, je­że­li idzie o za­cho­wa­nie pu­blicz­no­ści. Jak się pa­trzy na za­cho­wa­nie się ludzi teraz, pod­czas róż­nych de­mon­stra­cji, ma­ni­fe­sta­cji, kontr­ma­ni­fe­sta­cji itp, to takie za­cho­wa­nie wcale nie dziwi. Tym bar­dziej, że teatr w dużej mie­rze, przy wy­sta­wia­niu sztuk daw­nych mi­strzów, nie­wie­le ma wspól­ne­go z tra­dy­cyj­ny­mi in­sce­ni­za­cja­mi, a wy­sta­wia­ne sztu­ki ze sztu­ka­mi, które znamy z ory­gi­na­łów. Re­ży­se­rzy prze­ści­ga­ją się w pi­sa­niu na nowo sztuk, które we­szły do ka­no­nu sztuk te­atral­nych. Więc koń­co­wa scena mogła być przy­ję­ta jako zu­peł­nie na­tu­ral­na – i wzbu­dzić za­chwyt śmia­ło­ścią wizji, o czym krzy­czy jeden z wi­dzów.

Ale każdy od­bie­ra tekst ina­czej.

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie. Stary już co nieco tekst…

Zgła­szam tekst do bi­blio­te­ki, bo choć nie ma tu fan­ta­sty­ki, to i tak mi się po­do­ba :)

 

Spraw­nie na­pi­sa­ny, o faj­nym kli­ma­cie. W po­ło­wie drogi wy­wo­łał u mnie sko­ja­rze­nie z utwo­rem “Schow must go on” Qu­eenu, przy­wo­łu­je w mojej gło­wie też te­le­dysk “In­nu­en­do”. Taka pust­ka życia tro­chę – bo życie to teatr, praw­da?

 

Więc mamy hi­sto­rię do­słow­ną i hi­sto­rię ale­go­rycz­ną, po pro­stu opis życia, gdzie cza­sa­mi po­trze­ba bru­tal­ne­go sie­ka­nia ostrym na­rzę­dziem, aby być za­uwa­żo­nym.

 

Mam tylko wąt­pli­wość co do za­koń­cze­nie – po pro­stu nie je­stem pewny, czy mor­der­stwo na sce­nie to “wy­stęp ak­tor­ski”? Chyba mógł­by być, choć ra­czej po­strze­żo­ny w krzy­wym zwier­cia­dle umy­słu sza­leń­ca.

 

Mam na­dzie­ję, że mój głos po­pchnie tekst ku bi­blio­te­ce.

 

Po­zdra­wiam!

 

 

 

 

 

 

Pio­trze, zanim uży­jesz słowa “babol”, zaj­rzyj może do słow­ni­ka i się upew­nij. “Drze­wiec” to tylko u Tol­kie­na.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jakoś nie po Pol­sku to brzmi :) Zwra­cam honor :)

 

 

Mam więc spore braki w ter­mi­no­lo­gii do­ty­czą­cej broni obu­cho­wej i nie tylko. In­spi­ra­cja przy­ję­ta :P

 

 

Po­zdra­wiam!

Nie za bar­dzo zro­zu­mia­łem, o co szlo z drzew­cem… Ist­nie­je i jest sto­so­wa­ne okre­śle­nie “drzew­ce broni”.  A ha­la­bar­da nie jest bro­nią obu­cho­wą.

To praw­da, w tej mi­nia­tu­rze ist­nie­ją dwie war­stwy nar­ra­cyj­ne – re­ali­stycz­na i ale­go­rycz­na. Ale, praw­dę po­wie­dziaw­szy, to było in­stynk­tow­ne. Chcia­łem po­ka­zać czło­wie­ka zwy­kłe­go, nie­speł­nio­ne­go, za­wie­dzio­ne­go, który ma tylko jedno pra­gnie­nie, chyba dość ob­se­syj­ne – w końcu stać się praw­dzi­wym od­twór­cą ról te­atral­nych. Może fil­mo­wych…

Czy Ję­drzej jest sza­leń­cem? Chyba nie. W chwi­li, gdy wpada na scenę i sie­cze ha­la­bar­dą, ma chyba tylko jedną myśl w gło­wie – na­resz­cie nad­szedł mo­ment, w któ­rym on za­bły­śnie.  Chyba w ogóle nie zdaje sobie spra­wy, że po­peł­nia mor­der­stwo. Ale  re­ak­cja wi­dzów zo­sta­ła już opi­sa­na bar­dzo świa­do­mie. To się zda­rza. 

Po­do­ba mi się ten por­tret Ry­szar­da III, ale dło­nie to chyba ten nie­zna­ny ma­larz po­trak­to­wał “po łeb­kach”.

Dzię­ki za ko­men­ta­rze. Po­zdrów­ka.

Nowa Fantastyka