- Opowiadanie: AdamSkoczek - Geofil

Geofil

Witam po dłuższej przerwie, krótkim tekstem. Mam nadzieje, że będzie wam się podobać. Będę wdzięczny za wszelkie komentarze. Miłej lektury :]

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Geofil

Właz opadł, wzbijając tumany pyłu. Przed Carlem rozpościerał się widok nagich gór o brunatnym kolorze. Nabrał głęboko tchu, czując przypływ radości na widok jego planety. Jego, nikogo innego. Sprawował nad nią pieczę od dłuższego czasu i zakochał się bardziej, niż przypuszczał.

Skoczył. Opadł powoli za sprawą trzykrotnie mniejszej grawitacji Marsa. Uczucie lekkości przyprawiło go o dreszcze podniecenia. Dużymi susami zmierzał w stronę wzniesienia, chłonąc dobrze znane widoki czerwonej ziemi. W planach miał jeszcze odwiedzić Olympus Mons, najwyższą górę w układzie, zresztą nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz. Na razie jednak musiał załatwić formalności.

W końcu dotarł na pobliską górę. Widok stał się jeszcze wspanialszy. Kiedyś jałową ziemię porastał las brunatnych krzewów rozciągających się na całą równinę. Dał sobie kilka minut, patrząc na swoje dzieło, pozwalając, by duma pęczniała w nim, jak balonik.

Podręczny komputer umieszczony na rękawie zapiszczał, informując o prawidłowej wartości mieszanki w atmosferze. Zdjął hełm. Wciągnął słodki zapach powietrza, jeszcze bardziej popadając w samozachwyt.

Jeszcze rok i będzie można sprowadzić pierwszych kolonistów. Ta myśl przygnębiła go nieco. Westchnął, posyłając kopniakiem kamień w nieplanowaną podróż. Nie chciał nikogo na Marsie. Na swojej ukochanej planecie. Było im dobrze razem. Przybycie nowych ludzi mogło wszystko zmienić. Zatruć ich piękną więź, zniszczyć romans, jaki wyrósł w ciągu kilku lat.

Od przyglądania się ukochanej narastało w Carlu napięcie. Zbierało tuż pod skórą, wypełniając każdą wolną przestrzeń. Wzburzając krew, dobijając się sztormem do mózgu. Musiał jeszcze coś załatwić przed wycieczką na górę i odlotem na stację.

Kolejnymi susami po kilku minutach dotarł do olbrzymiej skały, która kształtem przypominała serce. Stała, tam, gdzie ją zostawił, na jeszcze wyższym wzniesieniu, z którego widać było przyszłe miejsce pod osadę. 

Przytulił się do skały, która jak mu się wydawało zrobiła się odrobinę cieplejsza. Trwał tak chwilę, mrucząc o wiecznej miłości, pięknych krągłościach i zdumiewającym wyglądzie. Po czym zaczął ściągać skafander. Zdjął również obcisły strój noszony pod spodem.

Wodził palcami po powierzchni kamienia, dopóki nie natrafił na wyżłobioną dziurę.

 

Koniec

Komentarze

No nie, nie podobało mi się. Tekst kiepsko napisany, zakończenie przewidywalne. Ciekaw jestem, jakie emocje chciałeś wzbudzić w czytelniku swoją historią.

Chyba mu nie przeszkadza, że Mars jest rodzaju męskiego?

Nie porwało.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

@Filon/Stark, zdziwienie i obrzydzenie, samą końcówką, ewentualnie dystans i niechęć do bohatera. 

Dlaczego kiepsko napisany?

 

@Zalth, a komu to przeszkadza w tych czasach? Skoro chłop z jajami może być kobietą(nie wspomnę o iluś tam płciach na FB), to planeta również może zmienić płeć. Zabronisz jej? :]

Barwnie napisane, nie jestem jednak fanem takich udziwnionych historii. Nie przypadło mi do gustu…

Poza tym, że zakończenie niesmaczne i głupie, nie jest tak źle. Ponadto przyznam, że mnie nieco zaskoczyło, bo spodziewałem się, że po refleksji o kolonistach, koleś zdecyduje puścić cały interes z dymem…

Kilka rzeczy do zdecydowanej poprawy, np.:

Jeszcze rok i będzie można sprowadzić pierwszych kolonistów. Westchnął, posyłając kopniakiem kamień w nieplanowaną podróż. Ta myśl przygnębiła go nieco.

powinno być raczej:

Jeszcze rok i będzie można sprowadzić pierwszych kolonistów. Ta myśl przygnębiła go nieco. Westchnął, posyłając kopniakiem kamień w nieplanowaną podróż.

Bo przecież myśl o kolonistach go przygnębiła, nie wysyłanie kamienia w podróż.

Czy to jest sygnaturka?

@kchrobak Dzięki, faktycznie, źle wpisałem. Dodałem ten fragment po becie, dlatego przeszedł taki kwiatek.

Czy głupie? Równie dziwnie i zboczone co dendrofilia czy gerontofilia. Spalenie tego wszystkiego byłoby zbyt oklepane. W każdym bądź razie, dziękuje za miłe słowa :]

 

Byłoby zbyt oklepane – racja, ale tego się właśnie spodziewałem, więc jest OK.

A poza tym – teraz to widzę – tytuł mógł naprowadzać na właściwe tory, ale ja jakoś nie miałem, najmniejszych nawet, skojarzeń natury seksualnej. Niestety…

Czy to jest sygnaturka?

I ciesze się z tego, ponieważ mogłoby zepsuć zakończenie. I tak miałem obawy, czy tytuł nie zdradza za wiele, ale jak widać, na szczęście nie.

Lektura komentarzy zaspoilowała mi treść, ale nie wiem czy zwrot akcji z końca zmieniłby jakoś mocno moją opinię o tekście. Pomysł jest niby całkiem ciekawy, na pewno oryginalny, no ale nie wiem, nie porwała mnie jakoś mocno ta koncepcja. Dobrze wyszło Ci jakby “stopniowanie” miłości podmiotu lirycznego do swojej planety, na początku wydaje się całkiem normalnie, na końcu robi się dziwnie, to na plus na pewno.

No nieźle.

@Dzięki Skoneczny za uwagę, na pewno w przyszłości będę zwracał większą uwagę na stopniowanie różnych rzeczy.

No cóż, nie mogę o Geofilu powiedzieć ani nic dobrego, ani nic złego. Opowiadanie nie wywołało we mnie żadnych odczuć, może tylko pewność, że niebawem zapomnę o czym czytałam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tytuł zdradził mi treść, ale myślałem, że chodzi o ziemię, ew. Ziemię. 

Kiedyś, wertując kroniki z końca XIX w. natknąłem się na informację o parobkach, którzy wypasając bydło, robili w wiadomym celu dziury w ziemi. Księża napiętnowali takie praktyki.

Czego to ludzie nie wymyślą…

chłonąć dobrze znane widoki czerwonej ziemi.

Nie powiem, jak tytuł przeczytałam za pierwszym podejściem, bo wyjdę na nietolerancyjnego buraka. Co nie zmienia faktu, że wiadomo było, jak się sprawa zakończy… Słaby szorcik, oj słaby.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Mimo wszystko nie zrobiło na mnie wrażenie – jestem bardziej zniesmaczony, niż przejęty.

F.S

Hmmm. Nie ujęło. Taka scenka. OK, zakończenie nietypowe, ale też szału nie zrobiło.

Skojarzyło mi się z tą zwrotką “Morskich opowieści”, w której marynarz “w środku morza złapał syfa, w dodatku od kipy”… O, takie zakończenie, gdyby nowi koloniści się zarazili… ;-)

Babska logika rządzi!

Cóż, miłość nie wybiera :) Mógł trafić gorzej. Chyba. Nie zachwyciło, ale może być.

Szorcik w sam raz na jeden raz.

Warto by było jednak nieco bardziej przyłożyć się do wykonania. Niektóre zdania kulały, pojawiło się też  kilka powtórzeń, które można wyeliminować:

Przed Carlem rozpościerał się widok nagich gór o brunatnym kolorze. Nabrał głęboko tchu, czując przypływ radości na widok jego planety.

(w ogóle tych “widoków” sporo w tekście)

 

W planach miał jeszcze odwiedzić Olympus Mons, najwyższą górę w układzie, zresztą nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz. Na razie jednak musiał załatwić formalności.

Wciągnął słodki zapach powietrza, jeszcze bardziej popadając w samozachwyt. 

Jeszcze rok i będzie można sprowadzić pierwszych kolonistów. 

Najczęściej powtarzające się wyrazy to “widok”, “skała”, “jeszcze” :)

 

Jeszcze trochę pracy przed Tobą, Autorze :)

Nowa Fantastyka