- Opowiadanie: Agiks - Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień VIII (finał)

Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień VIII (finał)

Au­to­rze! To opo­wia­da­nie ma sta­tus ar­chi­wal­ne­go tek­stu ze sta­rej stro­ny. Aby przy­wró­cić go do głów­ne­go spisu, wy­star­czy do­ko­nać edy­cji. Do tego czasu moż­li­wość ko­men­to­wa­nia bę­dzie wy­łą­czo­na.

Oceny

Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień VIII (finał)

Miesz­ka­nie Ha­ne­dy.

 

Jed­nej rze­czy nasza droga Mi­sa­to się dotąd na­uczy­ła… Po­ran­ki by­wa­ją cięż­kie, dziw­ne, nie­ocze­ki­wa­ne. I tym razem rów­nież mogła być pewna, że się nie za­wie­dzie.

 

Na krań­cach świa­do­mo­ści po­ja­wi­ło się uczu­cie po­wie­wu na twa­rzy na­szej bo­ha­ter­ki, co wy­da­ło jej się dziw­ne. Od zmy­słu do zmy­słu za­dzia­ła­ły po­zo­sta­łe re­cep­to­ry. Po­wiew ten był cie­pły, miał re­gu­lar­ny rytm, nie jed­no­staj­ny, a na do­da­tek to­wa­rzy­szy­ło mu ci­chut­kie świsz­cze­nie.

Mi­sa-chan otwo­rzy­ła jedno oko i uj­rza­ła przed sobą ślicz­ne ob­li­cze śpią­cej Ha­ne­dy.

Za bli­sko…

Stwier­dzi­ła panna Aga­shi i za­czę­ła się wy­co­fy­wać…

I wtedy to się stało. Do­tar­ło do niej, że jest naga. Z naj­gor­szym prze­czu­ciem chwy­ci­ła na­kry­cie i unio­sła je odro­bi­nę, tak, aby zo­ba­czyć, w jakim sta­nie jest jej ko­le­żan­ka. Ona także była nie­odzia­na. Co gor­sza, ich dło­nie były sple­cio­ne w uści­sku.

Oczy­ścić umysł…

Jeden, dwa, trzy, czte­ry,…

– Ha­ne­da! – wy­dar­ła się Mi­sa­to na cały re­gu­la­tor pro­sto do ucha śpią­cej dziew­czy­ny.

To­to­mo uro­czo zmarsz­czy­ła nosek, lekko ziew­nę­ła i po­czę­ła otwie­rać swoje ślicz­ne śle­pia.

– Och – jęk­nę­ła Ha­ne-chan wi­dząc wście­kłą minę swo­jej to­wa­rzysz­ki. – Dzień… dobry…?

– Ja ci zaraz dam dobry. – Za­zgrzy­ta­ła Aga­shi zę­ba­mi. – Co to ma być?

Wy­ję­ła spod przy­kry­cia rękę, w któ­rej nadal tkwi­ła dłoń To­to­mo.

– No więc… – za­czę­ła mam­ro­tać dziew­czy­na i ude­rzy­ła w płacz. – Prze­pra­szam…! Tak jakoś wy­szło… Naj­pierw mnie za­mu­ro­wa­ło i ga­pi­łam się na niego z otwar­ty­mi usta­mi… A potem za­czę­li­śmy roz­ma­wiać. No i tak od słowa, do słowa… Mó­wi­łam ci prze­cież, że jemu nie można się oprzeć!

Ha­ne­da roz­pła­ka­ła się na ca­łe­go.

Och nie…! Ja nie je­stem fa­ce­tem, żeby na mnie ro­bi­ły wra­że­nie te łzy.

– Za­wio­dłam się na tobie… Ład­nie mi po­mo­głaś. Czy ty wiesz jak ja się czuję po ta­kiej po­bud­ce?! Z dziew­czy­ną u boku… Póki nie wie­dzia­łam, co to po­wo­du­je, póki to były nie­zna­jo­me na jedną noc… A teraz? My­śla­łam, że zo­sta­nie­my przy­ja­ciół­ka­mi. Chcia­łam tylko, żebyś mi po­wie­dzia­ła, czy za­mie­niam się w chło­pa­ka… A ty się z… ze mną prze­spa­łaś – do­koń­czy­ła Mi­sa-chan ze wstrę­tem.

– No… co ty…? – zmie­sza­ła się Ha­ne-chan.

– A tak, tak – za­pew­ni­ła Mi­sa­to i wred­nie się uśmiech­nę­ła. – On… jest… mną… To samo ciało. Co praw­da kiedy on się budzi moja świa­do­mość znika, ale nie zmie­nia to faktu, że śpiąc z nim, prze­spa­łaś się rów­nież ze mną.

To­to­mo za­kry­ła usta ręką i znowu się roz­be­cza­ła.

– Tak mi przy­kro! Zu­peł­nie o tym nie po­my­śla­łam. Pew­nie mnie teraz nie­na­wi­dzisz…

– Oj, nie tra­gi­zuj. Nic nie po­ra­dzisz na to, że je­steś taka głu­pia… Teraz gadaj, co ci ten drań po­wie­dział.

– Drań… Sama mó­wisz o nim tak, jakby to była inna osoba, a nie ty… Snif! No cóż, przede wszyst­kim bar­dzo się ucie­szył, że w końcu się kap­nę­łaś, że on to ty. Już za­czął tra­cić na­dzie­ję na to, że kie­dy­kol­wiek to do cie­bie do­trze. Póź­niej po­wie­dział mi, kto ci to zro­bił. On nawet był u tej suki i pró­bo­wał ją „de­li­kat­nie” na­kło­nić, żeby zdję­ła z cie­bie to za­klę­cie, a ona mu po­wie­dzia­ła, że może to zro­bić tylko osoba, na któ­rej ciąży ta klą­twa. Po­wie­dzia­ła, że wszy­scy mamy dwo­ja­ką na­tu­rę, a ona je­dy­nie nada­ła po­stać temu, co głę­bo­ko w tobie sie­dzi.

Że co? Zna­czy, sie­dzi we mnie sek­so­ho­lik? I na do­da­tek czuję pra­gnie­nia wobec swo­jej płci…?

Nie! Ja je­stem zdro­wą na ciele i umy­śle, he­te­ro­sek­su­al­ną dzie­więt­na­sto­lat­ką.

– Prze­ję­łaś się… – za­uwa­ży­ła by­stro Ha­ne-chan. – On jesz­cze po­wie­dział, że nie po­win­naś czuć się winna… Robi to, na co ma ocho­tę. A ty wcale nie je­steś lesbą, bo to on sypia z dzie­wu­cha­mi, a on jest fa­ce­tem. Czyli wszyst­ko jest nor­mal­nie – za­koń­czy­ła en­tu­zja­stycz­nie i sze­ro­ko się uśmiech­nę­ła.

Aga­shi spoj­rza­ła na nią smęt­nie.

– Jasne… Od razu czuję się uspo­ko­jo­na. A w takim razie, dla­cze­go dał się prze­le­cieć panu Ki­me­ru?

– Eee… Bo tobie się on bar­dzo po­do­bał… No i Mo­ri­sa­to po pro­stu zre­ali­zo­wał twoje fan­ta­zje.

Mi­sa-chan po­ki­wa­ła tępo głową i po­pro­si­ła ko­le­żan­kę o ręcz­nik.

 

Resz­tę tego, z pew­no­ścią in­te­re­su­ją­ce­go i bar­dzo zaj­mu­ją­ce­go, po­ran­ka oraz wszyst­kie lek­cje nasza bo­ha­ter­ka pa­mię­ta­ła, jak przez mgłę. Żaden na­uczy­ciel o nic jej nie za­py­tał, ko­le­dzy z klasy nie na­ga­by­wa­li. Mi­sa-chan była w swoim świe­cie. Pierw­szy raz w życiu za­czę­ła się po­waż­nie nad sobą za­sta­na­wiać; swo­imi uczu­cia­mi, pra­gnie­nia­mi. My­śla­ła czy na­praw­dę może mieć w sobie ta­kie­go nie­wy­ży­te­go sek­su­al­nie zwie­rza­ka… Ale Aga­shi dotąd nie od­czu­wa­ła szcze­gól­ne­go po­cią­gu do fa­ce­tów, tylko tyle, co każda prze­cięt­na dziew­czy­na w jej wieku. Czyż­by resz­tę ta­kich uczuć cho­wa­ła głę­bo­ko w swo­jej nie­świa­do­mo­ści, a Mo­ri­sa­to był tego ob­le­czo­nym w sek­sow­ne ciało wy­ra­zem?

Zdaje się, iż Mi­sa-chan była żywym do­wo­dem na freu­dow­ską teo­rię góry lo­do­wej*, a poza tym jesz­cze kilka in­nych psy­cho­ana­li­tycz­nych teo­rii, nie tylko freu­dow­skich…

 

Ale wróć­my do me­ri­tum.

Nasza bo­ha­ter­ka wró­ci­ła do domu i po­sta­no­wi­ła od­na­leźć mi­łość swo­je­go życia. Nie­ste­ty każdy z jej roz­mów­ców stwier­dzał, że Iki za­szył się nie wia­do­mo gdzie i że­gnał ją lub po­da­wał numer kogoś in­ne­go. Panna Aga­shi za­czy­na­ła po­pa­dać w znie­chę­ce­nie.

– Ta­na­ka? Wiem, że ktoś u nas na roku udo­stęp­nił mu swoją chatę… – stwier­dził ko­lej­ny roz­mów­ca prze­cią­ga­jąc sy­la­by; w tle dało się sły­szeć ja­kieś stu­ka­nie, praw­do­po­dob­nie była to kla­wia­tu­ra od kom­pu­te­ra.

– A wiesz, o kogo cho­dzi? Masz jego numer? – Po­czu­ła przy­pływ na­dziei nasza bo­ha­ter­ka.

– Taa… – od­parł głos la­ko­nicz­nie. – To Ame­ry­ka­niec, sie­dzi u nas na wy­mia­nie…

Puls panny Aga­shi mo­men­tal­nie pod­sko­czył, a usta prze­mó­wi­ły.

– Czy on się na­zy­wa… Simon Ro­bert­son?

– …O! Znasz go? No to faj­nie… Po­zdrów go ode mnie i po­wiedz, żeby wpadł w week­end, bo mam fajne nowe filmy.

Dziew­czy­na po­dzię­ko­wa­ła roz­mów­cy za pomoc, w duchu bło­go­sła­wiąc jego ewen­tu­al­nych po­tom­ków do dzie­sią­te­go po­ko­le­nia, i odło­ży­ła słu­chaw­kę. Chwi­lę sie­dzia­ła na łóżku za­sta­na­wia­jąc się, czy Simon jest obec­nie w domu, po­nie­waż na razie się na niego nie na­tknę­ła.

Mi­sa-chan za­pu­ka­ła nie­pew­nie do drzwi sy­pial­ni ro­dzi­ców, nie chcąc ry­zy­ko­wać ko­lej­nej wpad­ki, ale nikt się nie ode­zwał. Mimo wszyst­ko zde­cy­do­wa­ła się zaj­rzeć do środ­ka. Mr. Ro­bert­son, jak się oka­za­ło, był w środ­ku, lecz zwy­czaj­nie przy­snął nad książ­ka­mi – ty­po­wy efekt nauki w wy­god­nym łóżku. Mi­sa­to po­czu­ła lekką kon­ster­na­cję. Z jed­nej stro­ny bar­dzo się po­wstrzy­my­wa­ła przed obu­dze­niem go, a z dru­giej wie­dzia­ła, że nie wy­trzy­ma dłu­żej tego na­pię­cia. Pchnię­ta czy­stą cie­ka­wo­ścią po­de­szła do łóżka i na­chy­li­ła się, aby zaj­rzeć w jego no­tat­ki. Ame­ry­ka­nin od­wró­cił się na plecy i za­mla­skał sen­nie.

Nie po­win­nam… To tak nie­grzecz­nie za­glą­dać w czy­jeś pa­pie­ry i to na do­da­tek w obec­no­ści tego kogoś.

Hmm… Wy­glą­da tak uro­czo, można by po­my­śleć, że jest rów­nie mi­lut­ki, kiedy nie śpi.

Aga­shi po­sta­no­wi­ła, że za­cze­ka jed­nak, aż mło­dzian się wyśpi i za­czę­ła się wy­co­fy­wać z po­ko­ju.

– Mi­sa­to…? – Prze­bu­dził się kró­le­wicz. – Coś się stało? – Ame­ry­ka­nin po­dra­pał się po głów­ce i ziew­nął prze­cią­gle. – Chyba mnie po­ło­ży­ła ta fa­scy­nu­ją­ca ba­zgra­ni­na…

– Może le­piej by ci było w ga­bi­ne­cie mamy? – za­pro­po­no­wa­ła Mi­sa-chan.

– Chyba mi nie wy­pa­da. I tak już nie­źle się roz­go­ści­łem… Śpię w jej łóżku, a teraz jesz­cze mam bu­szo­wać po jej ga­bi­ne­cie? A ty co tutaj ro­bisz?

– No… – za­czę­ła dziew­czy­na nie­śmia­ło. – Mam taką ma­leń­ką spra­wę… Chcia­ła­bym, żebyś mi podał adres two­je­go miesz­ka­nia.

– Oooch… Chyba nie chcesz się do mnie wpro­wa­dzać? Nawet ze sobą nie spa­li­śmy.

– Nie żar­tuj sobie ze mnie – zde­ner­wo­wa­ła się Aga­shi. – Wiesz do­brze, o co mi cho­dzi… Dla­cze­go nie po­wie­dzia­łeś, że je­steś ko­le­gą Ikeru, i że on teraz u cie­bie sie­dzi?

– To pro­ste. Bo mnie o to nie py­ta­łaś – oświad­czył Simon spo­koj­nie. – Wiem, wiem… Skąd mia­łaś wie­dzieć? W tym wła­śnie tkwi twój pro­blem, ty nic nie wiesz. Znasz tego fa­ce­ta od ponad roku, a nic o nim nie wiesz. A prze­cież nie mo­żesz po­wie­dzieć, że to była to­tal­nie po­wierz­chow­na zna­jo­mość. On, skar­bie, wie, jaki jest twój adres, numer te­le­fo­nu i kiedy masz uro­dzi­ny… Cho­le­ra, on nawet zna twoją grupę krwi, wy­mia­ry i kilka in­nych szcze­gó­łów.

Mi­sa-chan stała pa­trząc na niego jak za­mu­ro­wa­na.

– Czy wszy­scy jego zna­jo­mi… tak do­kład­nie się orien­tu­ją w prze­bie­gu na­szej zna­jo­mo­ści?

– Więk­szość. A to dla­te­go, że nie je­ste­śmy w sta­nie pojąć, co mu od­bi­ło, że za­drę­cza się z po­wo­du ja­kiejś dzie­więt­na­sto­let­niej smar­ku­li, pod­czas gdy spo­koj­nie może sobie za­fun­do­wać doj­rza­łą ko­bie­tę, która nie bę­dzie w sta­nie my­śleć o nikim innym niż on. To pra­wie jakaś ob­se­sja.

– Wiel­kie dzię­ki za te miłe słowa… Ale nie masz prawa mnie kry­ty­ko­wać za moje uczu­cia… On też nie jest wcale taki nie­win­ny. Mógł zro­bić coś, żebym się nim bar­dziej za­in­te­re­so­wa­ła, ale nie uczy­nił nic. Cały czas od­gry­wał mi­łe­go go­ścia, który trak­tu­je mnie tro­chę jak młod­szą sio­strę… A mi to od­po­wia­da­ło. Był Saiki i tylko on, mniej mi­ło­snych bo­lą­czek. – Mi­sa­to wzię­ła głę­bo­ki od­dech i spró­bo­wa­ła się uspo­ko­ić. – A teraz… Dasz mi ten adres? Bła­gam… Sam mó­wi­łeś, że chcesz mi pomóc.

– No, niby tak, ale nie mam za­mia­ru ci ni­cze­go uła­twiać… Iki jest moim kum­plem i nie po­zwo­lę, żeby taka nie­zrów­no­wa­żo­na dziew­czy­na jak ty spra­wia­ła mu ból. – Ame­ry­ka­nin pod­szedł do na­szej bo­ha­ter­ki i ujął w dło­nie jej twarz. – Chciał­bym się do­wie­dzieć… Gdzie się po­dzie­wa­łaś tam­tej nocy?

I co mam mu po­wie­dzieć? Je­że­li skła­mię, a on to wy­czu­je, to mi nic nie powie.

– Ja… – Aga­shi spró­bo­wa­ła coś po­wie­dzieć, ale żadne prze­ko­nu­ją­ce kłam­stwo nie przy­cho­dzi­ło jej do głowy, za­miast słów po­pły­nę­ły jej z oczu łzy. – Nie mogę… Nie zro­bi­łam ni­cze­go, za co po­win­nam prze­pra­szać. Ja tego nie kon­tro­lu­ję. Simon, bła­gam, na­praw­dę mi na nim za­le­ży. Ja już zro­zu­mia­łam, czego pra­gnę.

– Je­steś tego pewna? – Pan Ro­bert­son przy­ło­żył czoło do jej czoła. – Bo wi­dzisz, on bę­dzie wie­dział czy je­steś z nim szcze­ra, czy to, co mó­wisz pły­nie pro­sto z two­je­go serca.

Mi­sa­to spoj­rza­ła mu w oczy i przy­tak­nę­ła głową.

 

Miesz­ka­nie Si­mo­na mie­ści­ło się na tym samym osie­dlu, co dom Ha­ne­dy. Aga­shi, z ser­cem sza­mo­ta­ją­cym się jej w pier­si, ni­czym zwie­rzę uwię­zio­ne w po­trza­sku, wbiła kod otwie­ra­ją­cy drzwi na klat­kę scho­do­wą i udała się windą na ósme pię­tro.

Nawet nie wiem, czy bę­dzie chciał ze mną roz­ma­wiać.

No nic, raz kozie śmierć…

W od­po­wie­dzi na swoje pu­ka­nie, Mi­sa-chan usły­sza­ła ja­kieś prze­kleń­stwo i tupot szyb­kich kro­ków, po czym na­stą­pi­ła ab­so­lut­na cisza.

– Ikeru – ode­zwa­ła się nasza bo­ha­ter­ka do drzwi – muszę z tobą po­roz­ma­wiać… Pro­szę cię, otwórz. Ja chcę, żebyś mi po­wie­dział o sobie to wszyst­ko, co po­win­nam dawno wie­dzieć… I nie cho­dzi mi tylko o ten prze­klę­ty adres i te­le­fon, tego już się do­wie­dzia­łam.

Mi­sa­to przy­lgnę­ła do drzwi i za­czę­ła na­słu­chi­wać.

– Pro­szę – za­skam­la­ła ci­chut­ko, ale po dru­giej stro­nie nie od­po­wie­dzia­ło jej nawet naj­lżej­sze drgnię­cie.

Mi­nę­ła dłuż­sza chwi­la ciszy i Aga­shi po­czu­ła cię­żar klę­ski, ale nie była w sta­nie odejść od drzwi. Wła­śnie wtedy usły­sza­ła trza­śnię­cie ustę­pu­ją­cej za­su­wy i po chwi­li le­ża­ła na pod­ło­dze, na panu Ta­na­ce.

– Wła­śnie się za­sta­na­wia­łem jak długo byś tam wy­trzy­ma­ła, ale nie mia­łem su­mie­nia cię tak dłu­żej przy­trzy­my­wać – ode­zwał się bar­man roz­ba­wio­ny.

– Wiesz, jakie to upo­ka­rza­ją­ce mówić takie rze­czy do drzwi, nie wie­dząc, jaka jest re­ak­cja osoby z dru­giej stro­ny?

– A my­ślisz, że mi było przy­jem­nie, kiedy mnie bez słowa wy­ja­śnie­nia zo­sta­wi­łaś w po­nie­dzia­łek?

Miesz­ka­nie Si­mo­na było dwu­po­ko­jo­we i zda­wa­ło się więk­sze niż lokum pań­stwa To­to­mo. Ta­na­ka usa­do­wił Mi­sę-chan na ka­na­pie w sa­lo­nie, a sam zajął fotel przy stole, na któ­rym roz­ło­żo­ne były ster­ty no­ta­tek, ksią­żek i kse­ró­wek. Sam pan stu­dent wy­glą­dał, jakby nie spał od ty­go­dnia – miał zmierz­wio­ne włosy i worki pod ocza­mi.

– No dobra – ode­zwał się Ikeru pa­trząc na nią po­waż­nie – to może za­cznie­my od tam­te­go wie­czo­ra?

Kurde! Tak od razu? Ja bym wo­la­ła zo­sta­wić to na ko­niec…

– Więc… – za­czę­ła nie­pew­nie Aga­shi. – Zro­bi­ło mi się słabo i wy­szłam za­czerp­nąć świe­że­go po­wie­trza, a póź­niej stra­ci­łam przy­tom­ność… No i obu­dzi­łam się na­stęp­ne­go dnia…

– A gdzie, jeśli mogę wie­dzieć? – spy­tał po­dejrz­li­wie Ta­na­ka, dając jej do zro­zu­mie­nia, że ta opo­wieść do niego nie prze­ma­wia.

– Nie wie­rzysz mi – jęk­nę­ła Mi­sa­to. Twarz bar­ma­na nie wy­ra­ża­ła żad­nych emo­cji.

Aga­shi wsta­ła i po­de­szła do jego fo­te­la, uklę­kła mu u stóp i po­ło­ży­ła głowę na jego ko­la­nach.

– Je­że­li ci to wy­tłu­ma­czę, to mi nie uwie­rzysz.

Ikeru ob­ró­cił jej głowę do sie­bie.

– Może jed­nak spró­bu­jesz? – ode­zwał się cie­pło. – Wo­lał­bym wie­dzieć, na czym stoję…

Mi­sa-chan wzię­ła głę­bo­ki od­dech i za­czę­ła swoją po­krę­co­ną opo­wieść. Dziw­ne prze­bu­dze­nia u ob­cych ludzi, naj­czę­ściej go­łych ślicz­no­tek, Mo­ri­sa­to; wresz­cie do­szła do Yuki Konse i po­przed­niej nocy u Ha­ne­dy (po­mi­nę­ła jed­nak fakt prze­spa­nia się tej ostat­niej z Mo­ri­sa­to po raz drugi). Kiedy skoń­czy­ła jej słu­chacz sie­dział wpa­tru­jąc się w nią, jak za­klę­ty. Mi­sa­to wy­cią­gnę­ła rękę i za­ma­cha­ła mu nią przed oczy­ma, ale pan Ta­na­ka nawet nie drgnął.

W sumie chyba nie jest tak źle…Przy­naj­mniej nie pa­trzy na mnie jak na wa­riat­kę i nie wzywa po­go­to­wia dla czub­ków.

Aga­shi opar­ła łok­cie na jego ko­la­nach, wspar­ła głowę na dło­niach i za­czę­ła stu­dio­wać uważ­nie jego twarz.

Cie­ka­we, ile jego mó­zgo­wi zaj­mie prze­tra­wia­nie tych re­we­la­cji?

W końcu po upły­wie mniej wię­cej pię­ciu minut na jego ob­li­czu za­czę­ły się po­ja­wiać różne gry­ma­sy, a na ko­niec przy­bra­ło ono wyraz głę­bo­kie­go zdu­mie­nia.

– Zda­jesz sobie spra­wę z tego, że je­stem czło­wie­kiem nauki, ra­cjo­nal­nie my­ślą­cym? – prze­mó­wił wresz­cie z wy­mu­szo­nym spo­ko­jem.

– My­ślisz, że to są wszyst­ko moje uro­je­nia? – od­par­ła Mi­sa-chan z rów­nie wy­mu­szo­nym spo­ko­jem. – Kiedy do mnie przy­sze­dłeś… Po­wie­dzia­łeś, że mogę ci za­ufać, chcia­łeś, żebym ci się zwie­rzy­ła z tego, co mnie trapi. – Dziew­czy­na wsta­ła i przy­gry­zła wargę. – Jak widać mia­łam rację nie chcąc ci nic mówić… Ale ni­cze­go in­ne­go ode mnie nie usły­szysz, żad­nych ra­cjo­nal­nych wy­ja­śnień. Zrób z tym, co chcesz…

Aga­shi od­wró­ci­ła się i ru­szy­ła do drzwi.

Le­piej było po­wie­dzieć mu, że prze­spa­łam się z Sa­ikim… Może by to jakoś nor­mal­nie po­trak­to­wał.

Ta­na­ka prze­klął pod nosem i rzu­cił się za naszą bo­ha­ter­ką. Chwy­cił ją od tyłu i wtu­lił twarz w jej włosy. Jego dło­nie splo­tły się na jej brzu­chu, a cie­pły od­dech do­tknął ucha.

– Nic nie by­ło­by gor­sze niż wy­zna­nie, że po­szłaś do Ha­na­mu­ry – wy­szep­tał Ikeru i za­czął de­li­kat­nie ca­ło­wać jej kark.

– On mnie już w ogóle nie in­te­re­su­je… To za­mknię­ty roz­dział. Teraz je­dy­ną osobą, któ­rej pra­gnę… Je­steś ty. – Mi­sa­to od­wró­ci­ła się twa­rzą do niego – Ikeru.

Ta­na­ka mu­snął de­li­kat­nie war­ga­mi ko­ra­le jej ust i spoj­rzał głę­bo­ko w oczy.

– I wy­star­czy­ło je­dy­nie po­ka­zać ci się nago – za­żar­to­wał bar­man, oparł ją o ścia­nę i po­da­ro­wał jej dłu­uugi i na­mięt­ny po­ca­łu­nek.

Gdyby był taki kon­kret­ny od po­cząt­ku, to nic z tego wszyst­kie­go nie mia­ło­by miej­sca…

Ani Saiki, ani Konse Yuki, a już na pewno nie Mo­ri­sa­to…

– Je­że­li do­brze zro­zu­mia­łem – za­sta­no­wił się Ta­na­ka ca­łu­jąc brzu­szek Mi­sy-chan, która oglą­da­ła z za­in­te­re­so­wa­niem jedną z jego ksią­żek – to tej całej wiedź­mie cho­dzi­ło o to, że nie umiesz się zde­cy­do­wać w swo­ich uczu­ciach… – Obec­nie oboje znaj­do­wa­li się na sofie. Mi­sa­to opie­ra­ła się na po­dusz­kach w po­zy­cji pół­sie­dzą­cej, Ta­na­ka na­to­miast leżał na boku, na wy­so­ko­ści klat­ki pier­sio­wej dziew­czy­ny. – Ale to się prze­cież zmie­ni­ło, praw­da?

– Yhym – mruk­nę­ła Aga­shi. – I ty mu­sisz to wszyst­ko prze­czy­tać po an­giel­sku? Ja nic z tego nie ro­zu­miem…

Ikeru chwy­cił pod­ręcz­nik i od­rzu­cił go z iry­ta­cją na pod­ło­gę.

– I nie mu­sisz. – Wes­tchnął bar­man wkła­da­jąc jej kciuk do ust. – Mo­gła­byś się jed­nak ła­ska­wie sku­pić na pro­ble­mach, które cie­bie do­ty­czą? Wy­bacz, skar­bie, ale ja nie lubię chłop­ców… A on po­ja­wia się co noc… Na całą noc!

– W takim razie… Mu­si­my się po­spie­szyć. – To rze­kł­szy, Mi­sa­to za­czę­ła zdej­mo­wać mu ko­szul­kę.

– Mo­ment, mała. – Po­wstrzy­mał ją Ta­na­ka pod­no­sząc się do po­zy­cji sie­dzą­cej i przy­trzy­mu­jąc jej dło­nie. – Aż tak ci się do tego pali?

Mi­sa-chan przy­mru­ży­ła oczy, szyb­kim, pew­nym ru­chem po­pchnę­ła mło­dzia­na do po­zy­cji le­żą­cej i usia­dła mu okra­kiem na brzu­chu.

– A ty co tak nagle na­bra­łeś skru­pu­łów? – Panna po­chy­li­ła się do jego ucha i do­tknę­ła go ję­zy­kiem. – Nie masz ocho­ty zre­ali­zo­wać swo­ich fan­ta­zji ero­tycz­nych na mój temat? – wy­szep­ta­ła.

– Fan­ta­zji po­wia­dasz… – za­my­ślił się bar­man. – Mam ich tak wiele… Sam nie wiem, od czego za­cząć.

– Może od zdję­cia ciu­chów? – za­su­ge­ro­wa­ła Aga­shi nie­win­nym gło­si­kiem, kon­ty­nu­ując to, co wcze­śniej jej prze­rwał.

Ka­me­ra od­da­la się po­wo­li, ro­biąc na­jazd na sto­lik z no­tat­ka­mi – su­ge­ru­jąc w ten spo­sób, że: 1. Ikeru po­wi­nien jed­nak skon­cen­tro­wać się na nauce lub 2. mebel ten zo­sta­nie wy­ko­rzy­sta­ny przez na­szych bo­ha­te­rów w ce­lach poza na­uko­wych – po czym na­stę­pu­je z wolna za­ciem­nie­nie planu, a w od­da­li sły­szy­my jesz­cze prze­cią­głe oooch i…

 

Fin(ito)

* Żeby było jasne – ja dziadzia z brodą fanką nie jestem i czytania jego wytworów, szczególnie nieprzetworzonych przez kogoś, kto nie jest maniakiem psychoanalizy, nie polecam… To jest jeden wielki bełkot, moi drodzy. Jednak dla ciekawskich, acz niezorientowanych wyjaśniam. Teoria góry lodowej mówi o tym, że tylko mała część naszych procesów myślowych jest świadoma i nam dostępna; większość (i dotyczy to w znacznej mierze tych najgorszych i najbardziej wstydliwych rzeczy) znajduje się pod powierzchnią. To, co znajduje się nad poziomem wody (czyli wierzchołek rzeczonej góry), to jest świadomość, a to co pod wodą, nosi miano nieświadomości.
Koniec

Komentarze

Po­wiem, że spo­dzie­wa­łem się dłuż­sze­go za­koń­cze­nia, bo w po­przed­nich czę­ściach zda­wa­ło się, że po­ja­wia się sporo wąt­ków na boku (choć­by Ame­ry­ka­nin, roz­mo­wa z wiedź­mą, dal­sze wy­da­rze­nia w tró­ką­cie mi­ło­snym). Dobre dia­lo­gi, zwłasz­cza te przed eks­ce­sa­mi in­tym­ny­mi :).Tym­cza­sem mamy zwię­złe, ale bar­dzo sku­tecz­ne  do­my­ka­ją­ce wszyst­ko, co trze­ba. Fajna koń­ców­ka z alu­zja­mi do "stylu fil­mo­we­go".

Ogó­łem, za ca­łość chyba na­le­ży się 5. Kon­se­kwent­ne utrzy­ma­nie w sty­li­sty­ce, dobry rytm w ob­rę­bie ca­łe­go cyklu (po­mi­mo po­cząt­ko­wo wol­ne­go tempa), zgrab­nie na­pi­sa­ne, lekko się czyta.

Cie­szę się, że się po­do­ba­ło :) I dzię­ku­ję za wszyst­kie ko­men­ta­rze.

Nowa Fantastyka