Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Tam gdzie nigdzie nie jest blisko
Otoczone mórz wodami
Tkwiło sobie raz Zamczysko
Król na tronie w nim zasiadał
A ze służbą przy swym boku
Krainami wkoło władał
I porządek miał na oku
Ukochali go lennicy
Bowiem mężny był i prawy
Hojnie sięgał do skarbnicy
I nie skąpił nigdy strawy
Synów trzech aż się dochował
Córki jednej na dodatek
Chociaż wróż mu wyrokował
Sławę tylko jednej z dziatek
Glutgard, Fajfus, Gutek, Mela
Książąt piękne to imiona
Żuchwa sama w drgawkach strzela
I ze śmiechu można skonać
Glutgard bardzo był leniwy
Przy tym mało rozgarnięty
Fajfus trochę nazbyt chciwy
Dumny, pyszny i nadęty
Gutek gruby co niemiara
Tłuszcz mu kapał z jednej strony
Piękna Mela zaś spryciara
Każdy chciałby takiej żony
Tak Zamczysko rozkwitało
Sielsko było, mości panku
Lecz, wiadomo – coś się stało
Dnia pewnego o poranku
Cień ogromny się pojawił
Słońce zakrył jakiś mrok
Potem basztę ogniem strawił
Ktoś zawołał: „Kurde, Smok!"
I zaczęły się kłopoty
Gad okropnie się panoszył
Lud odrywał od roboty
Kiedy pola wciąż pustoszył
Począł głód zaglądać w oczy
Wszystkim masom w tej krainie
Bowiem wstrętny pomiot smoczy
Zżerał krowy, kury, świnie
Król Glutgarda więc zawezwał
Aby terror opanować
Na wyprawę się szykował
Smoka prędko poszatkować
Pierworodny ruszył rankiem
Z giermkiem Maćkiem przy swym boku
Wciąż raczyli się przystankiem
Więc dowlekli się o zmroku
Gdy ujrzeli już pieczarę
Z której smród szedł obrzydliwy
Poczekali na poczwarę
Aż wychynie łeb straszliwy
Smok istotnie wyjrzał z dziury
Łypnął okiem, lekko mlasnął
Pierdnął głośno jak z dwurury
Potem smacznie sobie zasnął
Na to Maćko rzekł do księcia
Ucieszony z takiej gratki:
„Panie gada masz do ścięcia
Piękne z niego będą gatki"
Glutgard chwycił wielki topór
I powoli, równym krokiem
A nie liczyć miał na opór
Podszedł zmierzyć się ze smokiem
Gdy już był przy samym pysku
Począł drapać się po głowie
Podparł ramię na stylisku
Stwierdził, że odpocznie sobie
Tak się sjesta przedłużyła
Sen upłynął w mgnieniu oka
Że się bestia obudziła -
Glutgard skończył w brzuchu smoka
Król ogromnie się zasmucił
Słysząc wieści o porażce
Pieśń żałobną więc zanucił
Przy winiaku pełnej flaszce
Następnego dnia o świcie
Kiedy władca oprzytomniał
Wezwał swoje drugie dziecię
Kilka zasad mu przypomniał:
„Fajfus pójdziesz ty do smoka
Aby pomścić swego brata
Niech popłynie zeń posoka
Bowiem boli nas ta strata"
Ale Fajfus nim wyruszył
Wytargował sporo zysku
Śmiercią brata się nie wzruszył
Chciał być władcą na Zamczysku
I chcąc nie chcąc król się zgodził
Że gdy Fajfus smoka skuje
Da mu pełnię władz nad ludźmi
A sam prędko abdykuje
Drugi syn więc poszedł w boje
By na smoka zapolować
Krzyknął: „Ja ci skórę złoję"
Poczym zaczął galopować
Po godzince był przy jamie
Smok w najlepsze sobie chrapał
Fajfus rzucił miecz na ramię
I do gada tak poczłapał
„Jam jest Fajfus, króla dziedzic
Zbudź się dziadu kładź na plecy
Żreć nie będziesz więcej dziewic
Wypatroszę cię dla hecy"
Na to potwór otwarł oko
Ujrzał księcia co się chwalił
Wyrzekł tylko: „Spoko, spoko"
I na popiół chuchem spalił
Znów król raczył się likworem
Pogrążony w wielkim smutku
By rozprawić się z potworem
Trzeba działać aż do skutku
Nie czekając na świtanie
Kiedy zabrzmi trąb pobudka
I na smocze polowanie
Wysłał władca swego Gutka
Grubas pieszo się przedzierał
Bo za ciężki był na konia
Brzuch mu mocno tak doskwierał
I nim dotarł prawie skonał
Padł bez dechu u stóp smoka
Ruszyć nie mógł się z wysiłku
Gad jęzorem więc zacmokał
Myśląc sobie o posiłku
Rozpacz króla ogarnęła
Bo już trójkę dziatek stracił
Córka tylko pozostała
Resztę pomiot smoczy strawił
Piękna Mela – blond czternastka
Sprytna była niesłychanie
Wzięła z sobą cztery ciastka
„Tatko, smoku się dostanie"
To wyrzekłszy wyruszyła
Na spotkanie przeznaczenia
I do gada popędziła
Dać mu ciastka do zjedzenia
A wypieki to magiczne
Mela wzięła je od wróżki
Skutki niosą wręcz tragiczne
I amantom miękną nóżki
Gdy dotarła do pieczary
Smoka w krasie zobaczyła
A wręczając jemu dary
Po dziewczyńsku się skłoniła
„Smoku bądźże pozdrowiony
Posil się, bo jesteś blady
Weź mnie w status swojej żony
I zakończmy nasze zwady"
Gad łakocie szybko pożarł
Serce mocniej mu zabiło
Dym leciutko rozwarł nozdrza
I… do Meli poczuł miłość
Pobiegł na pobliską łąkę
Narwał kwiatków polnych kiście
Wrócił, cmoknął dziewczę w rękę
„Ślub być musi oczywiście"
Król nie wiedział co ma robić
Z zakamarków skarby wyjął
Weselisko kazał sprawić
Smoka wnet za zięcia przyjął
Gdy nadeszła noc poślubna
Gad był bardzo napalony
Chociaż wina moc jest zgubna
Sprawnie ściągnął kalesony
Puścił oko do małżonki
Uśmiech posłał wesolutki
Złapał Melę za koronki
Żeby ścisnąć ją za sutki
Nagle drzwi trzasnęły z hukiem
Do komnaty wpadli zbrojni
Trzech z mieczami, czterech z łukiem
Spec-rycerze to dostojni
„Zgodnie z prawem tejże wyspy
Dziecko chciałeś molestować
Wyrok jakże oczywisty
Łeb ci trzeba odpiłować"
To wyrzekłszy spec-rycerze
Dali popis swoich zalet
I działając w dobrej wierze
Urządzili krwawy balet
Nie mógł smok zareagować
Żeby bronić swojej skóry
Bo nim zaczął protestować
W cielsku jego ziały dziury
Padł bez życia na podłogę
W lekkich drgawkach szybko skonał
Mieczem mu odcięto głowę
Wyrok śmierci się dokonał
Radość była przeogromna
Na wieść o zagładzie gada
Ludność chlała nieprzytomna
Bo inaczej nie wypada
I ja też tam z nimi piłem
By na świeżo bajkę spisać
A śpiewałem, a tańczyłem
Teraz tylko się podpisać…
Marcin „Sharn" Byrski
Fajne. Ale czekamy na opowiadania prozą. To jest konkurs PROZATORSKI.
Pozdrawiam.
Całkiem, całkiem. Ode mnie 4/6 ;)
Mocne, sprawne rymy, duża sprawność językowa, może fabuła nie powala, dlatego 5/5.
miało być 5/6 ;)
źle mi się to czyta:/ 3
Smok w kalesonach ? To się nie godzi, zacny poeto ! Jednakowoż humor przedni, azaliż żal ściska moją konkurencyjną duszę, że to nie opowiadanie - 3\6