- Opowiadanie: bemik - Pamiętasz?

Pamiętasz?

Wygrzebałam z odmętów komputera i pomyślałam, że nadaje się na konkurs, choć fantastyki jak na lekarstwo. Jednak po namyśle (mimo zgody Zygfryda) wycofuję tekst. Jak słusznie zauważyła enazet – tekst realistyczny do bólu. Nie zabieram jednak z portalu, może ktoś zechce jeszcze przeczytać.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Pamiętasz?

Nie wiem dlaczego, ale niektóre wspomnienia tak łatwo przywołać. Czają się tuż pod powierzchnią myśli. Wystarczy sekunda, a już wiem, którego domu szukam albo pod którym drzewem zakopałam witraż. Nie, nie taki prawdziwy. Nigdy tego nie robiłeś? No coś ty?

Mieszkałam wtedy na Pradze, miałam kilka lat i niezachwianą pewność, że zawsze będę. Nic mną nie szarpało. Życiowe rozterki nie miały jeszcze racji bytu, egzystencjalnych wątpliwości nawet nie przeczuwałam i nie znałam zbyt wielu słów, co bardzo ułatwiało komunikację z innymi ludźmi. Każdy wyraz był dosadnie prawdziwy, na eufemizmy nie starczało miejsca i czasu.

W starej kamienicy gnieździło się kilka rodzin, a dzieci była tylko trójka: ja, Adela i Grześ. Siłą rzeczy przyjaźniliśmy się. Bo codziennie bawiliśmy się, kłóciliśmy się, rozbijaliśmy kolana. I mieliśmy wspólne tajemnice. To chyba Adela wymyśliła witraże. Kopaliśmy w ukryciu nieduże dołki i wypełnialiśmy je skarbami – folią po cukierkach, kolorowymi kamykami, złotymi i srebrnymi kapslami od butelek na mleko, płatkami kwiatów, co komu przyszło do głowy. A potem przyciskaliśmy to kawałkiem szyby, uzyskując efekt witrażu. I zasypywaliśmy ziemią. Niekiedy pozostawały zagrzebane przez dłuższy czas, zdarzało się, że całkiem zapominaliśmy o nich, a niekiedy odkrywaliśmy na nowo po kilku dniach. Pamiętam to uczucie, kiedy odsłaniałam powolutku moje dzieło; spod piasku wyłaniał się kolorowy obrazek. Przecierałam szybkę i napawałam się widokiem tej sztuki, takiej prawdziwej, przez duże S. Potem zasypywałam z powrotem, a często przyprowadzałam w tajemnicy Grzesia i chwaliłam się witrażem. Adelka robiła to samo, chyba rywalizowałyśmy o jego względy.

Przypomniało mi się to znienacka, kiedy słońce wydobyło z kałuży plamę benzyny. Zadrżała marszczona wiatrem, a ja od razu zobaczyłam nasze podwórko i dołek pod samiutką ścianą kamienicy. Do dziś czuję łzy, które osoliły smak pierwszego rozstania. Ojciec dostał służbowe mieszkanie na Mokotowie. Cieszyłam się, że będę miała własny pokój, a nie kąt tuż koło kaflowego pieca. Nie zdawałam sobie sprawy, że jeszcze zatęsknię za tym ciepłem z duszą. Kiedy płomienie buzowały w brzuchu kaflowego potwora, sen przychodził w ciepłych kapciach, zawinięty w mięciutki ręcznik. Kaloryfery ogrzewają pomieszczenia, ale na pewno nie duszę. Ale wtedy jeszcze nie myślałam o tym. W marzeniach urządzałam swój pokoik i ciągle dopytywałam się mamy, czy kupi mi zasłony w motyle i lampkę z żółtym abażurem.

A potem zeszłam na podwórko i zrozumiałam, że tam na Mokotowie nie będzie ani Adelki, ani Grzesia. I zrobiło mi się tak straszliwie smutno. Chwyciłam oboje za ręce i zaprowadziłam ich do mojej największej tajemnicy, do witrażu, który miał wielkość zeszytu. Był śliczny; pracowałam nad nim kilka dni. Chciałam powiedzieć, że zostawię im ten obrazek, a może nawet przyniosę swoje zdjęcie, żeby mnie pamiętali, ale nie zdążyłam. Jak tylko wydusiłam, że się wyprowadzam i że już nie będziemy się razem bawić, i nie pójdziemy do tej samej pierwszej klasy, Adela z całej siły uderzyła obcasem brązowego pantofelka w cienką szybkę. Szkło rozpękło się w drobne kawałki i z witrażyka nie zostało nic. Przenikające się barwy, załamania i kontrasty znowu były tylko kawałkami złotek i sreberek, fragmentami potłuczonych talerzyków i filiżanek, zwiędłymi kwiatkami.

A Adela schwyciła Grzesia z rękę i kazała mu iść ze sobą. Nawet się nie obejrzała i chłopakowi też nie pozwoliła.

Łzy pociekły mi potwarzy, zlizywałam je, dziwiąc się, że są takie słone, a później zasypałam rozbity obrazek. To był pierwszy pogrzeb. I gdyby istniało tamto podwórko i tamta kamienica, nawet dziś bez wahania wskazałabym miejsce, gdzie pochowane zostało moje pierwsze i jedyne dzieło sztuki.

 

* * *

 

Niektóre rzeczy chowam głęboko, bo nawet po latach palą wstydem, jakby to było wczoraj, a nie czterdzieści lat temu. Też tak masz? Nie? Więc nie rozumiesz?

Nie podpadłeś paleniem za szkołą pani od polskiego, w której się podkochiwałeś i przed którą udawałeś, że jesteś lepszy niż w rzeczywistości? Dziewczyna, na której ci zależało, nie przyłapała cię na całowaniu z inną? Bo była zbyt niedostępna, a ty zbyt niecierpliwy, żeby czekać?

Wiem, że to głupoty z zamierzchłej przeszłości, ale ja za każdym razem wykrzywiam twarz, gdy coś takiego mi się przypomni. Najchętniej złapałabym gumkę i wytarła te zdarzenia do czysta, jak pierwsze litery krzywo zapisane ołówkiem.

Nie da się, wiem przecież. A pamiętasz, jak całowaliśmy się w parku na ławce, a ta baba z psem na nas wyskoczyła. Nie pamiętasz? To niemożliwe!

Ale park jeszcze kojarzysz? Tak, ten z poobtłukiwaną fontanną, w której zawsze pełno było liści. Nikt chyba jej nie czyścił. I z aleją kasztanowców. Zawsze kwitły, gdy zbliżały się matury. Jakby na złość abiturientom przypominały, że jest wiosna, że dziewczyny strzelają spojrzeniami, a chłopcy wypatrują tej właściwej. Nie, nie jedynej, prędzej tej odważniejszej, która na chwilę zapomni się bardziej i pozwoli sięgnąć ustami chętnych warg, a dłoniom pozwoli błądzić po rozpalonym ciele. Myśmy też tacy byli. Chodziliśmy tam wieczorami i całowaliśmy się bez opamiętania, zapominając o bożym świecie i ludziach. A ta baba tak nagle na nas wyskoczyła. Jeszcze nie mogłam złapać oddechu, jeszcze gwiazdy mknęły pod zaciśniętymi powiekami, a ona się darła, żeśmy bezbożni, rozpustni, grzeszni. Patrzyłam na nią wystraszona i zawstydzona. Ze spuszczoną głową i kolorami na policzkach, które – nie wiedziałam – wykwitły z podniecenia, czy z zażenowania.

A ty parsknąłeś śmiechem i rechotałeś, jakby nam ktoś przed chwilą najlepszy dowcip opowiedział. Kobieta znieruchomiała, wzięła swojego kundelka pod pachę, chroniąc go przed tobą i już gotowała się do kolejnego ataku, kiedy zatkałeś jej usta.

– Zazdrościsz, babo, że ciebie już nikt tak nie chce całować?

Chwyciłeś mnie za rękę, żeby uciec przed jej złym spojrzeniem. Ale ja się odwróciłam. Ona nie była gniewna, w jej oczach czaił się smutek i żal.

 

* * *

 

A pamiętasz landrynki na Mazurach? Zapomniałeś? To przecież niemożliwe. A tę burzę, co nas złapała na polanie?

Tak wiedziałam, że to musisz pamiętać. To Jasiek potem powiedział, że tylko idiota rozstawia namiot w dołku. Nie złość się, bo to prawda. To chyba była nasza druga noc nad jeziorem. Fakt, nic nie zapowiadało deszczu, a byliśmy tak malowniczo skryci wśród tych brzózek i dębczaków. A grzyby można było zbierać prawie nie wychodząc ze śpiworów.

Fajne były te noce. Rozgwieżdżone i parne; wreszcie samotne. Już nie udawaliśmy, że zimno, żeby się przytulić, ale jeszcze nam ta bliskość nie spowszedniała. A kiedy zaczęło grzmieć, a potem padać, kiedy potok rozdzielił posłania, nie było już tak romantycznie. Wściekałam się, bo mi od zimna zęby trzaskały, namiot płynął, ogniska nie sposób było rozpalić, a schronienie pod drzewem było nim tylko z nazwy.

Ale kiedy wyszło wreszcie słońce i rozłożyła się nad nami tęcza, objąłeś mnie i powiedziałeś, że to Bogu wysypały się z kieszeni landrynki i rozpuściły się kolorami po niebie przez ten pieprzony deszcz.

Dlatego zawsze w kredensie były te cukierki. Nie, nie dlatego, że ubóstwiam słodycze i ciągle podjadam. W każdym razie nie tylko dlatego.

 

* * *

 

A pamiętasz, jak poszliśmy zrobić test? Nie, to nie z Joasią, przy niej od razu wiedziałam, że jestem w ciąży. Nawet byłam pewna, że urodzę córkę. To było z Kubą. Chyba do dziś mam gdzieś tę karteczkę z ujemnym wynikiem. Lekarz powiedział, że za wcześnie, za bardzo się pospieszyliśmy. Teraz to dziewczyny mają dobrze, w każdej aptece za marne grosze mogą kupić tester.

Nie kłóć się, mówię, że chodziło o Kubę. Ja chyba lepiej wiem, nie? A pamiętasz, jak wymyślaliśmy imiona? Za każdym razem coś spsociłeś. Zawsze mnie to zastanawiało, dlaczego tak nazywałeś dzieci. Przecież na Jakuba zgodziliśmy się chyba ze dwa miesiące przed rozwiązaniem. Skąd wziął ci się ten Artur? Bo co? Że takie anglosaskie imię? A co my mamy wspólnego z Anglikami? Jaka emigracja? I wyszło na moje, może pierwsze imię brzmi z angielska, ale i tak wołamy go Kuba. No dobra, a Joasia? Przecież miała być Ola, po twoim tacie. Że trzy już w rodzinie? To nie mogłeś tego, do cholery, powiedzieć wcześniej? Cały pobyt w szpitalu była Ola, potem jeszcze chyba z tydzień, a po zarejestrowaniu zrobiła się Joanna. Nie, nie mówię, że źle czy brzydko. Nawet mi się bardziej podoba, ale przecież inaczej się umawialiśmy.

Zawsze coś zmieniasz. Teraz też. To ja chorowałam. To ja trzeszczałam, jak mówiłeś. Obiecałeś, że razem. Do końca.

Kłamczuch. Taki niby z ciebie twardziel. Myślisz, że nie wiem, że płakałeś? Jak to kiedy? Nie udawaj! Wtedy, jak mnie zabrali na operację. Skąd wiem? Kochany, w tej rodzinie nic się nie utrzyma w tajemnicy. Małgosia mi powiedziała. Tak, przy niej się rozryczałeś. Bo powiedziałeś, że beze mnie nie masz życia. I co? To ty się zabrałeś, a ja zostaję.

Wiem, wiem, będziesz na mnie czekał. Ale to nie to samo. Wiesz, to jak dostać psa zamiast wnuczka. Nie śmiej się, nie pamiętasz?

Musisz pamiętać, jak Asia nam przywiozła tę znajdkę. Żebym jej głowy nie suszyła o dziecko. Jasne, że kochałam Karmela, ale to nie to samo, co Alek i Martynka. O matko, czekałam, czekałam i w końcu się doczekałam, chociaż i Asia, i Kuba odgrażali się, że nie zrobią nas dziadkami. Miałeś rację, ale jesteś okropnie zgryźliwy. Tak ględzisz, że naprawdę nie wiem, czy chcę do ciebie dołączyć. Jak nie przestaniesz, to…

Dobra, wiem. Czasem tęsknię za twoim gadaniem. Ale żebyś nie myślał! Tylko czasem. Bo potrafisz zagadać człowieka na śmierć. W życiu nie spotkałam faceta, który tak nawija jak ty. I to zwykle o głupotach. Tak, nie oburzaj się. Trzysta razy mogłeś opowiadać tę samą historię. Nie przesadzam. Już nawet Alek i Martynka umieją powtórzyć, jak zerwałeś ścięgno albo jak zdałeś na prawo jazdy w wieku piętnastu lat.

A krzycz sobie do woli. Jak mnie zezłościsz, to wezmę psa i zniknę na trzy godziny. Chcesz tego, co? Czy wolisz obiad?

Tak wiedziałam. Chodź, dziś jest ogórkowa ze śmietaną, tak jak lubisz.

 

* * *

 

– Mamo, z kim babcia tak się kłóci?

– Z dziadkiem.

– Ale przecież dziadek…

– Wiem, kochanie, wiem. 

Koniec

Komentarze

Jak dobrze, że nie muszę się zastanawiać co z tym tekstem zrobić pod kątem konkursu :)

Napisane, jak zwykle, przepięknie i chwytająco za serducho. Pa sześć, że nie ma fantastyki (a może jest? przecież dziadek…). Jest po prostu bemikowo.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

heart 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Witam pierwszą uczestniczkę :)

Zgadzam się ze śniącą. Bardzo melancholijno-bemikowy tekst :)

Przeczytałem z przyjemnością :)

Będę Wam przesyłać całuski kiss za miłe słowa.

Zygfrydzie, rozumiem, że nie dyskwalifikujesz tekstu?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wpierw muszę go przeczytać :) Na razie się tylko przywitałem i ucieszyłem. Ale skoro krążą jakieś kontrowersje, to rzucę okiem niedługo.

Przeczytałem. Nie dyskwalifikuję. Więcej zdradzić nie mogę.

Oczywiście rozumiem. Dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Magia, Bemiku, prawdziwa Magia. Taka przez wielkie M.

Dziękuję Ci, Twoje opowiadanie sprawiło, że wróciłam do moich najlepszych wspomnień. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Spodobał mi się początek – to wspomnienie z dzieciństwa. Wspomnienia z czasów nastoletnich i dorosłych mnie nie ruszyły, takie… ‘standardowe’ no i szybko domyśliłam się puenty.

Ja bym zdyskwalifikowała ;) nie za śladową fantastykę, tylko właśnie za porzucony witrażyk ;)

Reg, dzięki. Widać w pewnym wieku podobnie patrzymy na niektóre sprawy.

Bella, również dziękuję. Standardowe, powiadasz? Ano tak. Zdaje się, że byłam i jestem dość standardowa. A dlaczego za porzucony witrażyk?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zgadza się, bardzo bemikowe. :) Nie jestem pewna, czy ostatni dialog jest konieczny. .Artur to pikuś, mój mąż chciał nazwać syna Ingwar.

Artur to pikuś…

Hej… ja mam na imię Artur :)

 

Pamiętam jak dziewczyny robiły te witrażyki czy widoczki, a my, chłopaki, w piłkę dawaliśmy albo w kapsle. Właśnie… opowiadanie przywołuje wspomnienia. Wyjątkowy tekst, bemik. Inny klimat na początku, a inny pod koniec – świetnie poprowadzony i zmieniony. No i to zakończenie – nie domyśliłem się – powalające. Przeczytałem z przyjemnością.

Belhaju – bardzo ładne imię. :)

:)

Ocho, belhaju, blackburnie – dziękuję Wam za wizytę i za komentarze.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Cudny, uroczy tekst, nie byłam gotowa na roztkliwienie w sobotnie przedpołudnie ;) Ale fantastyczności nie dostrzegłam, bo to realistyczne wręcz do bólu serca.

 

Co do pierwszej części opowiadania, ja nic takiego w dzieciństwie nie robiłam. Z chłopakami skakałam ze skarpy, z parciaka nad strumieniem, bawiłam się w wojnę… ;) 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Bemik: powinnam ująć “porzucony witrażyk” w cudzysłów, miałam na myśli, że porzuciłaś opowieść z dzieciństwa na rzecz opowieści bardziej dorosłej. I o ile ten klimat dziecinnej opowieści mnie zainteresował i wciągnął, to reszta już nie.

Enazet – mam podobnie jak Ty – i chyba wycofam tekst z konkursu, bo fantastyki (nawet jak na mnie) za mało, mimo że organizator wyraził zgodę. Fantastyka chyba tylko taka, że oboje z mężem żyjemy, a wnuczek siedzi jeszcze w brzuszku i nie wypowiada się wcale.

Dzieciaku, to były zabawy w moich czasach wink. Myślę, że Ty – jako cztero-pięciolatka – też spokojniej się bawiłaś.  Potem skoki i ekscesy innego rodzaju jak najbardziej.

Bellatrix – teraz rozumiem, dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, wycofałeś się definitywnie? :( Bo jak klepnę komentarz, to nie będzie już odwrotu.

Bemik, co to za wycofywanie się? Zygfryd nie odrzucił, a ty tchórzysz?

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Tak, Śniąca, tak Zygfrydzie – zdecydowałam, że tekst jednak wycofam, za mało dzieciństwa w dzieciństwie i za mało fantastyki na NF.

Może, jak znajdę czas i pomysł, napiszę nowe, specjalnie na konkurs.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No trudno. Oceniając po uwolnieniu od kryteriów – bardzo ładny, nostalgiczny i wzruszający tekst. Podobały mi się relacje między postaciami tak ładnie nakreślone w tak niewielu znakach. Podobał mi się motyw barw (tęcza, witraże) i pasujące zakończenie. 

Dzięki, Zygfrydzie. Właśnie się obawiałam, że tekst nie dopasował się do wymagań konkursowych.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tekst co prawda mało fantastyczny ale dobrze się go czyta, tylko w połączeniu z pogoda za oknem skłania do zadumy. 

Dzięki, MPJ78.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Moim zdaniem mimo, że wycofany z konkursu, tekst (w swojej części dotyczącej dzieciństwa) mógłby być wzorem dla innych piszących, szykujących się na udział ;) 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Ehh, co tu dużo gadać. Nostalgiczne, ładne, refleksyjne. Mi się :)

Ech… nostalgia w formie czystej:) Część dziecięca podobała mi się najbardziej. Ciekawe, czy jakbym pogrzebała kolo płotu pewnego przedszkola znalazłabym własne zapomniane witrażyki? (choć w mojej okolicy nazywano je raczej “skarbami”)

Leć do Biblioteki:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Bardzo ładnie piszesz, czyta się Twoje opowiadania z przyjemnością, ale tym razem historia do mnie nie przemówiła. Nie chodzi tylko o brak fantastyki – bo przecież dobry tekst obroni się i bez smoków i duchów. Po prostu nie widzę tu historii, która by mnie zaintrygowała, a jedynie zbiór luźnych wspomnień. 

No i pierwszy raz słyszę o takich cudach jak witrażyki :) Ja to tylko zwłoki wrogów poległych w bitwie zakopywałam. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Jestem z pokolenia Alex, ale witrażyków też nie znam. "W noża" graliśmy. Nasi rodzice to jednak byli nienormalni.

Dzięki dziewczyny za wizytę i komentarze. 

Gravel, Ocha – zwłoki? noże? Bójcie się Boga, panienki, a gdzie laleczki, kokardki i inne słodkości? wink 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Aj tam, przecież nie tak dawno jeszcze dziewczyny robiły witrażyki. A noże to “Państwa” albo “Pikuty“. Nie tak dawno. :/

Fakt, niedawno…

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zgodzę się z przed…, że pierwsza część jest najlepsza. Pewnie dlatego że przywołuje zapomniane już wspomnienia. Reszta, na tym tle, wydaje się zwyczajniejsza.

Zgadzam się też z ochą, że ostatni dialog niepotrzebny jest – zbyt łopatologiczny. Ja wiem, nie wszyscy muszą zrozumieć, ale tutaj to raczej inteligentniejsze jednostki zaglądają. A jeśli nawet nie, to się podciągną.

Czy to jest sygnaturka?

Dzięki, kchrobaku. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dorzucam się do zgody w sprawie ostatniego dialogu – skoro nawet ja zrozumiałem bez niego, to każdy może :)

nie da rady

DZięki, Zapomniałemhasła, ale to jedyny element fantastyczny w tym opowiadaniu wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik – jak dla mnie, to rozmyty element fantastyczny jest wyrażony w całym tekście, ostatni dialog go podkreśla, ale nie powiększa :)

nie da rady

Zapomnialemhasła – ja jakoś tak dziwnie mam, że muszę umieścić taki przytup na końcu. To nie jest pierwsze opowiadanie, gdzie ktoś zwraca mi uwagę na zbyt oczywistą końcówkę. Tak na szybko – podobnie było w “Zatęczowej krainie”. Widać ten typ tak ma wink 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Trochę się domyślałem zakończenia, odrobinkę, ale, dla odmiany, moim zdaniem powinnaś zostawić. Bez niego opowiadanie dużo straci.

No właśnie…

Dzięki, Blackburnie. Zakończenie zostanie, ja też tak uważam :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przeczytałem. Pióro lekkie, sprawne, literacko bardzo zgrabne. Troszkę ckliwe miejscami, ale bezpretensjonalne. Proza życia możnaby powiedzieć. Tak czy siak, dziękuję za dobrą lekturę.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

A ja dziękuję za przeczytanie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zgodzę się, że fantastyki dużo to tu nie ma. Za to sporo Bemikowatości. Cosik mi się widzi, że zawarłaś sporo elementów autobiograficznych, z imieniem psa włącznie. :-)

Babska logika rządzi!

Właściwie wszystko jest autentyczne, oprócz uśmiercenia małżonka. Wcale sobie nie życzę, żeby odszedł przede mną, ale musiałam go wykończyć w ramach elementu fantastycznego :-)

No i nie mam wnucząt, przynajmniej gadających, bo Aleksander jest już w drodze. Za jakiś miesiąc będę mogła się z nim przywitać!

Dzięki Finklo!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Piękne – od początku do samego końca. Dzięki, spokojnej starości życzę ;)

Dziękuję za przeczytanie i piękne życzenia.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik

 

U nas witraż nazywaliśmy “niebkiem” My chłopaki trochę się wstydziliśmy, ale oczywiście każdy miał swoje. Moje, doskonale pamiętam, zrobiłem w gęstwinie dzikiej róży. Ach, moje niebko na zawsze utracone!

jacek.jarecki63@gmail.com

A to bardzo miłe, że u Ciebie też się robiło takie rzeczy. Fajna zabawa – teraz chyba nikt takich rzeczy nie robi, tylko komputer, playstation, smartfon… 

Nostalgia mnie naszła.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nostalgiczne. I ładne takie.

Przynoszę radość :)

Dziękuję Anet za wizytę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wywoływacz wspomnień. Chyba co nieco mi się rozjaśniło w kontekście naszej ostatniej rozmowy. Rzeczywiście, jedno wspomnienie ciągnie kolejne, i kolejne. A po chwili ja wplatam w to swoje wspomnienia i już czytając, jednocześnie poddaję się nostalgii. Tak ja np. tu:

Nie zdawałam sobie sprawy, że jeszcze zatęsknię za tym ciepłem z duszą. Kiedy płomienie buzowały w brzuchu kaflowego potwora, sen przychodził w ciepłych kapciach, zawinięty w mięciutki ręcznik. Kaloryfery ogrzewają pomieszczenia, ale na pewno nie duszę.

Sam będąc dzieckiem miałem piec kaflowy. To prawda, że kaloryfery są bezduszne.

Zakończenie określiłbym jako pomysłowe;)

 

Bardzo emocjonalny tekst. 

Dzieki, cieszę się, że zajrzałeś. Reszta na priv.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

bemik,  od misia heart za ten tekst.

Dziękuję Misiu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Miś lubi dawne teksty, bo są wśród nich ciekawe, a kurzem się pokrywają. Dlatego zachęca w swoim “Dowód? cd.” do zaglądania do tych tekstów smiley

Nowa Fantastyka