- Opowiadanie: homar - Przyroda ma moc czyli jak świat uratowałem.

Przyroda ma moc czyli jak świat uratowałem.

Witam po długiej przerwie. Grafomania stanowi taką pokusę, że nie mogłem się oprzeć :)

Trochę się zmieniło przez ten czas ale może sobie poradzę.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Przyroda ma moc czyli jak świat uratowałem.

Jak se szłem po objedzie do kumpla, wylądowało UFO. Na placu koło Iwana, znaczy się pomnika żołnierzy radzieckich, wylądowało, wylazło z kosmolotu i dawaj zaczęło naparzać z laserów do autobusów i samochodów. Była ze mną koleżanka feministka, aktywna obrończyni praw wszelkich. Szybko wyrwała kwiaty z klomba koło Iwana i pogalopowała do zielonych stworów gramolących się jeszcze ze spodka.

– Witamy na Ziemi!  – Wrzeszczała jak opętana. – Cieszymy się żeście przylecieli!

Zieloni, a było ich ze siedmiu, wstrzymali ogień i lampili się na Jadźkę. Ta zatrzymała się przed nimi i wyciągnęła rękę z wiechciem przyłamanych tulipanów. Jeden z najeźdźców wyrwał jej kwiaty i zaczął je żreć. Uśmiechnął się jak kombajnista, a resztę dał pozostałym.

– Dobre, dobre – wymamrotał śliniąc się na czerwono-zielono.– Towaru tego macie dużo jeszcze mnóstwo?

– Ile będziecie chcieli – odpowiedziała rozpromieniona Jadźka. – Ale nie strzelajcie już więcej.

– Nie do żywych, a do blaszanych my celów strzelamy no przecież – oburzył się zielony.

„Czyli taka walka o czystość środowiska.” Pomyślałem i ostrożnie, powoli szurnąłem do kumpeli.

– Spytaj się, po co przylecieli – szepnąłem jej do ucha.

Zielony wgapił we mnie wielkie żółto– zielone ślipia i zaczął mamrotać:

-Żeby sprawdzić czy nie niszczycie za bardzo przyrody my tu przylecieli, bo ona musi istnieć i mieć się dobrze. Trochę żarcia weźmiemy, bo nam się kończy przy okazji. Sprawdzimy, trochę podjemy, zapalimy i odlecimy.

– Zapalicie – zaniepokoiłem się. – A co chcecie zapalić?

– Nasz słownik nie kompletny był, no właśnie i co daje największą radochnę nie wiemy. Palenie miasta, grilla, pieca, węgla czy zioła.

– Ja proponuję zioło, a tak zupełnie przypadkowo, niechcący, znalazłem przed chwilą skręta i mogę się z wami podzielić.

Poszperałem w kielni, wyciągnąłem boxik z blantami. Rozdałem zielonym, zapaliłem mojego Cedesa i po chwili ściągaliśmy chmury, co zmieniło jakość spotkania

Przybyszom szybko poprawił się humor, jeden nawet zaproponował Jadźce przejażdżkę na Wenus i z powrotem, ale ona nie wiedzieć, czemu odmówiła. Może dla tego, że jako jedyna w towarzystwie nie zapaliła.

– Masz branie, korzystaj, koleżaneczki będą ci zazdrościć lovelasa kosmity – żartowałem.

– Daj spokój – obruszyła się. – Na co mi takie zielone ćpuny.

„No, no, liczba mnoga a jeden to nie łaska?” Pomyślałem.

Przybysz podszedł bliżej, chyba się uśmiechną i powiedział:

– Zielone nie zielone, ale talerz stoi.

Nie wiem, co miał na myśli i na wszelki wypadek zawołałem:

– Dobra, dobra. Zabierajcie resztę tulipanów z klomba i fruńcie już sobie.

Rozbawione, zielone towarzystwo zrobiło sobie tulipanowe żniwa, a klomb był spory, i zaczęło się ładować do latającego spodka głośno śpiewając:

– Niech żyje nam rezerwa, przez wiele długich lat…

Gimbaza tego nie zna, ale skąd oni znają? Nawet nie fałszowali.

Kosmolot uniósł się i rozkołysanym ruchem pomknął w kierunku popołudniowego słońca. Rozejrzałem się. Jadźka gdzieś zniknęła. Odleciała z nimi, czy uciekła do domu? Jeżeli odleciała to im współczuję. Pewnie gdzieś w kosmosie wkrótce założy zielone koło feministek. Tak czy siak zmęczony ratowaniem świata, bo uważam, że uratowałem przed spaleniem przynajmniej nasze miasto, pacnąłem na slocie i przyciąłem komara.

Obudziły mnie psy. Koniecznie chciały zobaczyć, co mam w kielni. Całe szczęście, że wszystkie blanty rozdałem. Psy mnie spisały i pohopsały dalej. Gdzie oni byli jak zieloni lądowali? Żal mi się zrobiło, że żadnej wdzięczności za ratowanie świata nie odczułem.

Koniec

Komentarze

Kto by przypuścił do swojej wyobraźni taką możliwość, że w czasie przechadzki poobiedniej do kumpla może dojść do tak niecodziennego zdarzenia! No nic, tylko pozazdrościć bohaterowi okoliczności rozpoznania w przybyłych obcych mieszkańców odległych planet, co nagle się stali pojawieni na placu przed pomnikiem Iwana. Trochę przerażenia się we mnie zrodziło, kiedy przybylcy dobyli broni i robili z niej użytek, ale na całe szczęście była tam przytomna i rezolutna Jadwiga i ona zażegnała dramat w zarodku, rozdając kwiaty, choć nie zostały one potraktowane ze zrozumieniem i przeznaczeniem naszym, tylko tak bardziej z Kosmosu wziętym.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

laugh

Bardzo się cieszę, że uratowałeś świat, bo jakby nie Ty, to już by nas nie było. Ja kojarzę ten pomnik żołnierzy radzieckich i więcej tam nie pójdę. Nie chcę polecieć z zielonymi jak Jadźka, no chyba że tam byłoby fajnie. Ale to dopiero wtedy, jak Jadźka wróci i opowie, że fajnie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A ja się przyczepię, bo, jak dla mnie, to za krótkie było, za mało intensywne. Jakoś mi się wydaje, że w uczciwej grafomanii powinno się dać wyczuć tą, ponadprzeciętną, szczerą chęć opowiedzenia historii, która przejdzie do historii. Albo odwrotnie – bul tworzenia. A tu, u Ciebie, jakoś tak za dobrze było. To znaczy za słabo słabe. I jeszcze te wycieczki do aktywistek-feministek, czy rezerwy. Za inteligentne.

Czy to jest sygnaturka?

Najważniejsze, że był happy end i wszyscy żyli długo i szczęśliwie (ewentualnie niektórzy lecieli długo i szczęśliwie).

Wszystkim dziękuję za odwiedziny, a zwłaszcza tym co wyrazili swoją opinię lub wrażenia :)

U mnie na pomnik <tfu> wdzięczności armii radzieckiej i smętnie tkwiącego na nim gieroja, osadzonego miedzy dwoma działkami p-panc kal. 45 mm mówiło się per „Wańka”.

I to w ogóle ciekawe miejsce w mieście bo – za cara postawili tu cerkiew i to wyższą od katedry. Za II RP rozebraliśmy bohatersko cerkiew. Plac został wolny więc po World War II postawili Wańkę, ale, że Boga się bali to armaty były wycelowany w gmach KW PZPR. :-D Za III RP rozebraliśmy Wańkę (jak to brzmi :-D ) i teraz w tym miejscu stoi pomnik Armii Krajowej okręgu „Jodła”. I mam nadzieję, że ten przetrwa wszelkie zawieruchy.

Ad rem – mało pedagogiczna ta Twoja historia ale uśmiałem się szczerze. :-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

No widze ze nie tyko ja umiem pisać zarąbiaszcze SF. Witam kolagen po fachu! Joł!

Babska logika rządzi!

Bardziej parodia niż grafomania, ale sympatyczne. 

Nowa Fantastyka