
Krótka scena, która nawiązuje do późniejszej historii Jasty i pokazuje ważne zdarzenie w jej życiu, nim stała się jedną z najpotężniejszych czarodziejek w Sharielonie.
Krótka scena, która nawiązuje do późniejszej historii Jasty i pokazuje ważne zdarzenie w jej życiu, nim stała się jedną z najpotężniejszych czarodziejek w Sharielonie.
– Dobrze, ustawcie się równo – Emisariusz podejmował właśnie pierwszą próbę zaprowadzenia porządku w nielicznej, ale nieporównanie hałaśliwej grupie delikwentów. – W szeregu! Każdy będzie miał swoją szansę – gwałtownie wyciągnął dłoń. – Wy dwie z tyłu, natychmiast przestańcie się przepychać! I następna, proszę!
Wszedł do kabiny kontrolnej, siadł przed szybą, za którą idealnie prezentowała się okrągła sala, wysadzana światłami, pozostająca w półmroku, jakże charakterystycznego dla wszystkich Urzędów Kontroli Rady Magów, rozsianych po galaktyce. Obok już czekał pewien jegomość w średnim wieku, ubrany w ciemną, zieloną kurtkę. Jegomość był z Kenektydy.
– Cóż za hałastra, mistrzu, hałastra – Emisariusz usiadł, pociągnął łyk czarnego napoju, odstawił na stolik. – Dawno nie widziałem takiej bandy rozwrzeszczanych bachorów. A czasami myślę, że testy rzeczywiście można by robić w późniejszym wieku.
Mistrz spojrzał na niego, wzrok miał łagodny.
– Żeby mieć spokój, musiałbyś badać naszych równolatków, przyjacielu – uśmiechnął się przekornie, chrząknął. – O, no proszę. Nareszcie…
– Co nareszcie, mistrzu?
Starszy mężczyzna wskazał na salę, do której wprowadzono jedną z najbardziej problematycznych wychowawczo dziewcząt z całej grupy dwunastolatków, którzy właśnie dziś mieli prowadzone badania magicznych predyspozycji. Obowiązkowe dla każdego – dosłownie każdego – w całym Sharielonie. Nawet w zapadłych dziuplach.
– To ta nieznośna – rzekł Emisariusz. – Nieco ponad metr, rude włosy i energii w niej tyle, że… Kto to właściwie?
– Jasta Amulena.
Dziewczyna miała włosy do szyi o barwie graniczącej między ciemnym rudym a jaskrawym szkarłatem. Była jeszcze niska. Spojrzenie błękitnych oczu, jakże żywych i bystrych, błądziło po sali. Rozłożyła bezradnie ręce.
– Ale co ja mam robić?
Emisariusz nachylił się do mikrofonu.
– Poddamy cię za chwilę testom. Nie masz się czego bać…
– Nie boję się! – krzyknęła Jasta. – No dawajcie! Co mam robić?
Emisariusz westchnął znacząco.
– Uspokoić się i przygotować do pierwszej fazy
Jasta w odpowiedzi zgarbiła się i dmuchnęła na grzywkę.
– Mówili ci z pewnością, jak to działa. Na początek absorpcja, panno… Amuleno, tak… Dobrze mówię?
Jasta energicznie kiwnęła głową.
– Odwróć się do kryształu pośrodku sali. Jest naładowany mocą. Spróbuj, powtarzam: spróbuj ją pochłonąć. Bądź ostrożna. Za pierwszym razem może się nie udać. – skierował spojrzenie na jegomościa, odsuwając się od mikrofonu. – No i teraz ją zmierzymy, wariatkę małą.
Mistrz przyłożył ręce do brody, skupił całe spojrzenie na dziewczynie. Jasta wypowiedziała parę szybkich, niezrozumiałych słów, nikt nie wiedział, o co jej chodziło. Podeszła do kamienia, odetchnęła.
– Żaden problem.
Zaczęła powoli wykonywać gesty, ruchy obu dłoni. Była przy tym zaskakująco płynna i precyzyjna, jak w tańcu. Powoli falowała, jakby chciała przyciągnąć do siebie powietrze. Robiła to coraz szybciej, i szybciej. Kryształ rozbłysł nagle. Jasta przygarniała jego energię płynnymi ruchami, pochłaniała zawartą w kamieniu moc. Światło skierowało się ku niej, mgliste rozbłyski znikały w jej otwartych dłoniach.
– Ruchy jak z podręcznika – zauważył Emisariusz. – Kto by pomyślał.
– Poczekajmy – odpowiedział mistrz, jego uśmiech był złowieszczy.
Kryształ jadził się połyskującą poświatą, która nagle zaczęła się od niego uwalniać, odpływać, odsuwać. I leciała wprost ku Jaście. Delikatne smugi, niczym promienie we mgle, dawały świadectwo jego ubywającej energii. Energii, która zaczynała właśnie krążyć wokół Jasty, niczym wirujący pierścień, niczym wściekłe tornado.
– Połowa skali – rzucił Emisariusz, patrząc na przyrządy. – Nadprzewodnictwo znacznie powyżej oczekiwań.
Mistrz nie przestawał się dumnie uśmiechać.
Kryształ słabł, zagasał z każdą sekundą wdzięcznego tańca absorpcji. Jasta pożerała jego magię z łatwością. Strumienie były coraz gęstsze i liczniejsze. Światłość wirująca wokół Jasty rozjaśniła już całą ponurą salę.
– Prawie maks… – Emisariusz wstał, patrzył z niedowierzaniem. – Maksymalna skala. Przestań, dziecko! Wystarczy!
Jasta rozpędziła się, kluczyła po całej sali, pobierając moc. Kryształ zgasł. Kolejne strumienie energii popłynęły ze ścian, ze świetlówek w sali. Lampy, wszystkie po kolei, zgasły. Zamigotały światła w kabinie, przyrządy odłączały się i uruchamiały, nie chciały pracować. Holograficzne ekrany rozmyły się, niczym dym na wietrze.
– Zatrzymajcie ją! Przerw…
Sala straciła zasilanie. Mistrz i Emisariusz zostali w świetle energii Jasty zza szyby. Za drzwiami głośno pisnęły inne dzieci. Fala ciszy i ciemności rozpościerała się w budynku niczym czarna chmura burzy. Padały światła, ekrany, statki powietrzne i komputery. Powoli cały potężny, lewitujący gmach Urzędu Rady tracił energię. Światła w oknach gasły niczym świeczki w porywie podmuchu.
– Jasta – mistrz spojrzał przenikliwie. – Już.
Rudowłosa rozejrzała się, była mocno zszokowana tym, co zobaczyła. Zareagowała, mimo tego, że nie działały mikrofony.
Emisariusz krzyknął.
– Ona nie może oddać energii! Rozwali wszystko!
– Jasta – mistrz nadal był przejmująco spokojny. – Emisja. Powoli, ostrożnie. Bo nas wysadzisz.
– Nie słyszy…
Dziewczyna powoli rozłożyła ręce, pozwalając, by wirująca wokół niej energia zwalniała, oddalała się. Światło niczym puszczone z niewidzialnej smyczy, rozfalowane, pomknęło na wszystkie strony. Błysnęły pierwsze światła. Po chwili wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Kryształ zasyczał, pękł z trzaskiem. Szpara – zygzakiem – powędrowała aż po sam czubek.
Jasta odetchnęła głęboko.
– I jak? – spojrzała z niepokojem na poczynione zniszczenia. – Ale zdałam to chociaż?
Emisariusz upadł ciężko na krzesło.
Jasta patrzyła maślanymi oczami w stronę kabiny, gdzie siedział mistrz. Technicy przybiegli, zaczęli sprawdzać, badać, analizować ściany i szukać czegoś skanerami wśród cieni. Dzieciarnia tymczasem nudziła się, przekomarzała w poczekalni.
– Jasta – zawołał mistrz, wychodząc.
– Pan Onai! – krzyknęła dziewczyna. – Jak mi poszło? Coś zrobiłam źle? Robiłam jak w ćwiczeniu! Jak w ćwiczeniu wszystko było! Od tego ruchu o… – pokazywała, lecz mistrz uspokoił ją.
– Poszło ci świetnie. Zaabsorbowałaś nawet mój zegar. Jesteś najlepsza. Bez wątpienia.
Rudowłosa pokraśniała.
– Nie wiedziałam nawet, że to możliwe! – krzyknęła. – Ale odjazd! Widzieliście to? Będę czarodziejką! Zobaczycie! Zepsułam wszystko, jestem najlepsza!
Uciekła, zniknęła w tłumie rówieśników. Do mistrza podszedł – wciąż rozdygotany – Emisariusz Rady Magów.
– I ja nie byłem pewien – powiedział cicho Onai. – Czy to jest możliwe – zamyślił się. – Nie mam pewności, co to może oznaczać.
Emisariusz pokazał mu wykres, jaśniejący na hologramie. Wykres w całości powyżej skali.
– To najlepszy wynik w historii, mistrzu. Ta dziewczyna… jest niezwykła.
– Tak – obaj patrzyli na Jastę, podskakującą z ekscytacji. – Nie da się tego ukryć. Jest niezwykła.
– Co teraz z nią będzie, mistrzu? – Emisariusz podrapał się w potylicę, gorączkowo rozmyślał. – Jak w ogóle udało ci się ją uspokoić przez tą pancerną szybę? Hę, mistrzu?
Onai milczał.
Zajrzyj do tego poradnika: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794 – zobaczysz, jak poprawnie zapisywać dialogi.
Kryształ jadził się połyskującą poświatą – aż sobie wygooglowałam to słowo i wydaje mi się, że i tak użyłeś je w niewłaściwym kontekście, znaczy bowiem “jątrzyć, ropieć”, a Tobie chodziło raczej o jarzył się. I zwykle w literackim tekście, szczególnie w kwestii narratorskiej nie używamy regionalizmów.
A scenka dynamiczna, ale i dość przewidywalna – prawie zawsze w typowym fantasy na początku jest ktoś przejawiający niesamowite zdolności. Nie mówię, że to źle. Ważne, co z tego zrobisz dalej.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Co prawda to tylko scenka, ale bardzo plastyczna i całkiem nieźle opisana. Przeczytałam bez najmniejszej przykrości. ;-)
…okrągła sala, wysadzana światłami… – Wiem, że np. szkatułka może być wysadzana drogimi kamieniami, ale nie wiem jak można wysadzić światłami salę. :-(
Nawet w zapadłych dziuplach. – Znam powiedzenie o zapadłych dziurach, zapadłe dziuple są dla mnie absolutną nowością.
Dziewczyna miała włosy do szyi o barwie graniczącej między ciemnym rudym a jaskrawym szkarłatem. – Ze zdania wynika, że dziewczyna miała szyję o dziwnych barwach. ;-)
Za pierwszym razem może się nie udać. – skierował spojrzenie na jegomościa… – Po kropce, nowe zdanie rozpoczynamy wielką literą.
Zaczęła powoli wykonywać gesty, ruchy obu dłoni. – Masło maślane. Gest to ruch dłoni.
Delikatne smugi, niczym promienie we mgle, dawały świadectwo jego ubywającej energii. – Raczej: Delikatne smugi, niczym promienie we mgle, świadczyły, że ubywa mu energii.
Światło niczym puszczone z niewidzialnej smyczy, rozfalowane, pomknęło na wszystkie strony. Błysnęły pierwsze światła. – Powtórzenie.
Jak w ogóle udało ci się ją uspokoić przez tą pancerną szybę? – Jak w ogóle udało ci się ją uspokoić przez tę pancerną szybę?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
regulatorzy – dziękuję i cieszę się niezmiernie, że scenka sprawdziła się lepiej, niż “Kroniki Blackbold” i była jakimś dobrym doświadczeniem. Mam w planach sprawić jeszcze parę takich. To fajna wprawa.
Za poprawki oczywiście dziękuję, ślęczałem nad tym tekstem długie godziny i nie wykryłem tych błędów ;) pomagali mi też inni, ale też nie wytropili…
Pozostaje mi poczekać jeszcze na inne opinie :)
Bo najtrudniej, Grevince, dostrzec usterki we własnym tekście.
Cieszę się, że mogłam pomóc. ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
A szkoda, że tylko scenka, bo tez jestem ciekawa, co tam dalej z tego wyniknie. Zgodzę się z przedmówczyniami – na razie jest dość przewidywalnie, ale napisane nieźle.
Zepsułam wszystko, jestem najlepsza! – to zdanie świetne :D
Dziękuję za opinię Werwena :) Bardzo się cieszę, że scenka się spodobała. Co do postaci Jasty to będzie jeszcze parę urywek, ale w planach są i dłuższe historie i mogę obiecać, że każda taka krótka “rodzajówka” to tylko mała zapowiedź bo plany mam spore ;)
Dobrze napisana scena, chociaż nie lubię takich czarodziejskich harry-potterowych klimatów.
Dzięki belhaj za lekturę :) Jeśli dobrze poznasz mój system magii, przekonasz się, że jest on iście daleki od harry-potterowego. Przede wszystkim jest mocny nacisk na realizm działania magii jako zjawiska (a nawet jej wykorzystania w nauce) i jej logiczne uzasadnienie. Nie to, że machniesz drewnianym patykiem mówiąc odpowiednie słówka po łacinie i szyby zaczną znikać ;)
To co mogłeś obserwować w tej scenie to była absorpcja – pochłanianie energii z zewnętrznego źródła. Potem z tą energią można robić różnie rzeczy, ale trzeba to umieć, coś jak dodatkowy żywioł. Jasta była niezwykła dlatego, że potrafiła pochłonąć energię, także elektryczną, ze wszystkiego wokół, podzespołów, komputerów itd. A “wyrwać” tą energię z ogniw w których się znajdowała też trzeba umieć.
Pozdrawiam
Zgodzę się z poprzednimi opiniami. Mimo, że tekst króciutki, czytało się fajnie.
Dawno nie widziałem takiej bandy rozwrzeszczanych bachorów. [A] [cC]zasami myślę, że testy rzeczywiście można by robić w późniejszym wieku.
Była jeszcze niska.
przed chwilą była mowa, że miała metr
Dawały świadectwo jego ubywającej energii
niepotrzebny zaimek
Też nie wiedziałem co znaczy słowo jadzić, choć z kontekstu domyślałem się, że mogło chodzić o “jarzenie się”, ewentualnie o “sączenie się” w przenośni.
Trudno mi coś powiedzieć na podstawie tylko tej sceny. Na kolana mnie nie rzuciła : >. Natomiast sam charakter twojej bohaterki – na podstawie kwestii dialogowych – prezentuje się zachęcająco. Może coś z tego będzie : ).
Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem
Scenka, raczej przewidywalna, początek czegoś większego. Ale czyta się przyjemnie.
sala, wysadzana światłami,
Mnie też ta wysadzona sala zgrzytała.
Babska logika rządzi!
Ciekawa bohaterka i nawet interesująco zarysowana scenka, choć tylko scenka. A przydałoby się coś jeszcze.
Dobrze się czytało. Bez specjalnego zaskoczenia na końcu, ale i nie spodziewałem się go, czytając wprowadzenie :) Parę rzeczy bym zmienił, natomiast określenie “jadzić” w odniesieniu do światła moim zdaniem jest świetne; od razu zobaczyłem ten kryształ, jedno słowo wystarczyło za opis :)
nie da rady