- Opowiadanie: AllisterCreed - Mort

Mort

Witam! Jest to mój debiut. Proszę o konstruktywną krytykę i sugestię. :)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Mort

-Zastanawiam się, dlaczego wciąż tu jesteś. – skierowałem wzrok za okno i beznamiętnie -wpatrywałem się w targane pojedynczymi spazmami wiatru drzewo.

– A ja zastanawiam się dlaczego łamiesz zasady i nie zaczynasz od „cholera jasna”?. – ironia o kusząco słodkim zabarwieniu sączyła się powoli do moich uszu, pieszcząc każdy kanał z osobna. Ze znudzeniem przesunąłem spojrzenie ku plastikowej torebce zrywanej porywami do lotu, by po chwili znowu opaść. Bezsensownie, bez celu, powtarzalnie – zataczanie koła bez znaczenia. Tyle skojarzeń.

– Bo to nie powieść, lecz echo. – delikatnie przejechałem opuszkiem środkowego palca po chłodnej powierzchni szyby z charakterystycznym dźwiękiem. Torba zniknęła mi z pola widzenia, drzewo zamarło w bezruchu. Niepowtarzalna cisza, jedyny, oryginalny spokój, charakterystyczny brak chociażby najlżejszego uczucia przepływu powietrza. Zabębniłem bez wyrazu palcami w parapet i oparłem się bezwiednie o ścianę – Smutna pieśń echa. To echo nie brzmi, echo wybrzmiewa. – położyłem mocny nacisk na ostatnie słowo przedłużając je. Było chyba najważniejszą częścią myśli.

– Nawet jeżeli już wiesz? – szept sunął po ścianach, zdawało się, że drapieżnie przesuwał się po strukturze farby, zdrapywał ją, zostawiał rysy w jej szorstkiej powierzchni. Nalałem wody do czajnika. Słowa nadal brzmiały prawdopodobnie tylko w mojej głowie, lecz jak dzwon, powoli ,ciężko, cichły dokładnie ryjąc i szlifując każdą nierówność tkanki pod czaszką.

– Ja wiedziałem, czułem. Teraz tylko pamiętam i zapominam – postawiłem dwa kubki na kuchence, do jednego nasypałem dwie łyżeczki kawy, do drugiego trzy. Wrzątek z sykiem i parą dokonał syntezy substancji, czy też czegoś w tym stylu. Jeszcze parę lat temu opisałbym ironicznie bezsens znajomości schematu tego zjawiska w moim życiu. Dyfuzja, jak niesamowicie bezsensownie wiedzieć czym jest. W moim przypadku,  jednak wiem czemu i z jakiego powodu pamiętam akurat to słowo, jedną definicję, której nie ma się w pamięci po długim czasie. Bo po co? Nie lepiej nie rozumować w świecie dźwięku, niż rozumieć zbyt wiele w świecie sensu?

– Nawet jeżeli wciąż intonuję? – kolejna zaczepna nutka wypłynęła na powierzchnię morza kontemplacji kreowanej w tym momencie koncepcji.

– Intonujesz fałszywe tony i burzysz harmonię. – prychnąłem pogardliwie topiąc pomruk i wargi w ciemno-bursztynowej toni gorzkawego płynu. Drugi kubek zniknął z kuchenki, a ja usłyszałem długie, zgłuszone siorbnięcie.

– Nie wiem czego chcę. – gwóźdź programu, przewidywalny, powtarzalny, zawsze taki sam, czasami jedynie maskowany irracjonalną tonią powodów zabijających i tak już martwe sumienie, zgniłe przynajmniej w tej części.

– Teraz możesz tylko przeczyć i tworzyć dysonans. – kubek parzył mnie w palce. Kłujące receptory igiełki gorąca czerwieniły skórę wokół naczynia.

– Ale ja chyba wiem – komunikat zaprzeczający komunikatowi z poprzedniej wypowiedzi. Czyż to nie piękne?

– Nie wiesz, nigdy nie wiecie. – krótkie oskarżenie, zarzut jakże prawdziwy i niepodważalny. Proste stwierdzenie oczywistej prawdy, uwarunkowane być może przez samą naturę.

– Wiem, że to jak pojedyncza improwizacja. – mogłoby być to prawdą, gdyby nie było prawie białym krukiem. Rara avis pośród oceanu wron. Potwierdzenie teorii wróbelka przebywającego w dole pełnym węży, czy też innego ptaszka nie rozumiejącego wartości wolności, życia poza klatką, poza legowiskiem gadów.

– Zawsze. – jedno krótkie słowo jak szpilka przebijające balon bzdury, zabijające nic nie znaczącą konstrukcję doktryny.

– Momentami mgnienie bywa wiecznością – niepodważalny argument, który chciałbym pojąć, a w zasadzie pojmuję, ale bliżej mu ku marzeniu niż rzeczywistości. Pozostawia mi tylko możliwość rozwinięcia.

– Wieczność jest tylko tu i w pokojach obok, za ścianą i za drzwiami. Nigdy poza.

– Nie pamiętasz chwil? – jakże mógłbym nie pamiętać? Kłamstwem jest niepamięć. Można pogubić się w szczegółach, drobiazgach, ale nie da się całkowicie zapomnieć długiej jednostki czasu takiej jak godziny, miesiące, lata. Pozostaje choćby odraza, a może tylko niesmak?

– Chciałbym, ale zawsze jesteście ze mną, a gdy was nie ma… wracacie. –  miarowe rytmiczne stukanie zagłuszyłoby ostatnie słowo, gdyby nie fakt, że jakby specjalnie ustało tylko po to i wyłącznie, by podkreślić swoim brakiem i ciszą finalne trzy sylaby.

– Pada – dwie zgłoski, interesujące zabarwienie. Mruknąłem potakująco wracając na swoje poprzednie stanowisko opierając się znowu ciężko o twardą, zimną strukturę, tym razem jednak trwale przylepiając opuszki do szkła. – Lubisz, gdy pada.

– Lubię – odrzekłem nie przykładając do tego wagi. Prawie jak echo. Sarkazm.

– Kochasz, gdy pada –  wyczułem pułapkę, pierwszą pułapkę w grze słów.

– Kocham. – odrzekłem enigmatycznie.

– Kogo? – który to już z kolei podszept wiercił mi ucho jak świder, przeszywając na wskroś moje biedne, zmęczone już trochę bębenki.

– Deszcz. – kolejna wymijająca odpowiedź

– Kogo. – tym razem dźwięczało stwierdzenie, nie pytanie

– Ktoś nie istnieje.

– Istnieje

– Nie może, to nielogiczne. – logika to kwestia naprawdę względna i podważalna, jednakże warunkowana przez normy. Większość zwykle ma rację, przewagę. Szczególnie, gdy nawykła by oceniać, choćby niesprawiedliwie, czasami przekręcając przeszłość kształtuje przyszłość mając w głębokim poszanowaniu teraźniejszość i przekreślając znaczenie własnego zdania.

– Nielogiczna jest twoja logika, gdy udowadniasz, iż czyjeś rozumowanie nie jest wystarczająco poprawne. Przynajmniej według ciebie cholerny egocentryku. – Irytujące ciepło rozlewało się wzdłuż mojego kręgosłupa od podstaw czaszki. Ciężko opadłem na krzesło i spojrzałem rozkojarzony na pianino przede mną. Upojny, przyjemny stan. Denerwujący wręcz w tej sytuacji. Opierając się fali szalejącej na brzegach receptorów, burzącej z łatwością mury budowane tak długo, jakby niestabilne od wewnątrz, źle zbudowane od fundamentu aż po zwieńczenie. Otworzyłem klawiaturę i zamknąłem oczy. To nigdy nie jest racjonalne. Rozumowanie zabija, wokół mnie są sami samobójcy. Ja czuję, słyszę, obserwuję, notuję, wiem. Muzyka płynęła sama. Może nie muzyka, echo melodii lub też brzmienie echa grane przez dogorywający, umierający dźwięk. Przestarzały ton jest kompozytorem siebie samego. Absurd.

– Pisz – to uczucie, gdy wydaje polecenia poparte zachętą. Niewielkie, wyważone, wyćwiczone kroki, głuche odgłosy, których wysokość talent wewnątrz serca pamięta, nie ważny jest materiał rezonujący lecz stopy, które je wydają. Uszczypnięcie w ucho.

– Nie piszę – sam czasami nie wierzę w to co mówię. Jednakże zaprzeczanie to jedyne co pozostaje, gdy wiadome jest wszystko, lecz wiedzieć nie chciałoby się nic. Drobne dłonie muskały kark, a ucho wciąż przyjemnie szczypało.

– Wiem, że chcesz.

– Chcę, ale nie piszę. – moje palce coraz słabiej wciskając pojedyncze klawisze, gubiąc rytm co klika chwil, wręcz niszczyły melodię wprowadzając urzekającą, kuszącą dysharmonię. Już nie szczypanie, tym razem stanowcze ugryzienie rozpoczynające powolny, subtelny masaż małżowiny koniuszkiem języka . – Słowa bolą bez mocnego postanowienia. Lepiej nie pamiętać. Zapomniałem.

– Nie zapomniałeś. Progres bez względu na koszty. – Nie otwierając oczu skierowałem głowę w bok. Wzrok jest zbędny. Napotkałem przeszkodę, której tak bardzo nie chciałbym sprostać i zostawić w tyle. Pierw lekko dotykając, smakując, rozkoszując się, by po chwili wpić się. Z wyrachowaniem wstając, pozostawiając krzesło w tej pozycji, zmieniając jedynie położenie dwóch ciał przypierając je do ściany.

– Tylko dlatego, że jesteście i wracacie, gdy was nie ma. Potem ja drętwieję. – ból w dole pleców, gdzie paznokcie coraz mocniej wdzierały się rozprutą intensywnie chwilę wcześniej skórę.

– Czujesz ból?

– Nie czuję nic. W tym problem. Chciałbym czuć cokolwiek. – mówię i po chwili całuję, długo, jak zawsze szczerze. Czasami może zbyt szczerze. Zastanawiam się nawet, czy nie powinienem żałować tego, że staram się zawsze być prawdziwy, nie grać kogoś kim nie jestem. Kim nie chcę być. Na krótką chwilę to intrygujące. Bądź brutalny, mówią. Jestem, potem nie mam już ochoty. Bierz, mówią. Biorę. Tylko co innego czynić, gdyż już wziąłem i mam?

– Potem krzyczysz i ci przechodzi. – subtelne pchnięcie w klatkę piersiową i ląduję na plecach. Zetknięcie z twardymi deskami powoduje u mnie lekkie oszołomienie, z którego wyrywa mnie jednakże bezpośredni nacisk uniemożliwiający mi powstanie. Mrok wciąż skrywa me oczy, po cóż marnować energię na ruch powieki?

– Śpiewam.

– Wyładowujesz się. – głos wydobywa się z ust zaraz obok mojej głowy, nade mną, parę centymetrów od mojej twarzy.

– Wytłumiam. Egoizm zabija moje człowieczeństwo.

– Pamięć i cierpienie. Część ludzkiego ja. Takie jak miłość, czułość, pożądanie. – krótkie muśnięcie w czubek nosa. Wypowiedź podkreślona wysublimowanym erotyzmem. Bestia uczy się bez przerwy, nacisk na ostatnie słowo. Sarkazm i słodka pamięć dźwięków i sposobu w jaki je wypowiadam. – Pisz dalej.

– Ja nie piszę. Ja tworzę. – zaprzeczyłem.

– Tworzysz melodię.

– A ty jesteś jej najwątlejszym fragmentem.

– Jesteś żenujący. – Nie wiem czemu, ale słowa wypowiadane raz po raz, dzień w dzień, coraz częściej, nawet powiedziane inaczej powodują frustrację.

– Ty tak nie mówisz.

– Oj – cichy, teatralny jęk – Wybacz, wiadomość z pokoju obok.

– Więc mów jak ty. Wolę prymę z tercji w akordzie. – Ciężar znikł, więc po chwili podniosłem się i otwierając długo niewidzące oczy stwierdziłem, że miło byłoby zamienić się na chwilę miejscami, czy też może świadomościami, bądź konsystencjami, czy przeznaczeniami z oknem. Przynajmniej jest chłodne, zawsze chłodne w tak cudowną pogodę. Nie żarzy się co chwilę. Sięgnąłem do kieszeni na piersi i wyciągnąłem cienkiego papierosa. Lubię cienkie. Z lewej kieszeni spodni wyjąłem darowaną czarną zapalniczkę benzynową z zatartymi grawerami na bokach. Odpaliłem i zaciągnąłem się płytko. Poczułem ogarniający mnie spokój i bezwład. Nie wiem czy to nałóg, nie bardzo mnie to obchodzi. Ważne, że działa. Kończę kiedy chcę, szczególnie kiedy jestem szczęśliwy. Zaczynam znów, gdy progres popycha moje koło. Wtedy znowu muszę być inny, ciągle się zmieniać. Coraz bardziej, a może tylko troszkę wariować.

– Piszę Marti. – stwierdziłem ze zrezygnowaniem wypuszczając kłąb szarawego dymu nosem.

– Wiem przystojniaku.

– Marti jest trochę podobne do francuskiego Mort. Nie sądzisz? Istniejesz, ale nie żyjesz. Nie ma cię.

Koniec

Komentarze

– Intonujesz fałszywe tony i burzysz harmonię. – prychnąłem pogardliwie topiąc pomruk i wargi w ciemno-bursztynowej toni gorzkawego płynu. – Czyli co? Zabulgotał?

 

Frazesy, panie szanowny. Frazesy. Scena o frazesach.

Przykro mi, ale nie doczytałem do końca. Do tego zapis dialogów jest całkowicie do poprawy, tak jak ogólna interpunkcja. Widziałem też literówki.

 

Ocen nie skomentuję, tylko przez wrodzoną grzeczność i kurtuazję. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Bardzo mi przykro, ale nie pojęłam, co Autor miał nadzieję opowiedzieć. :-(

W opowiadaniu nie zauważyłam fantastyki – kubek z kawą, który zniknął po napełnieniu go wrzątkiem, to dla mnie zdecydowanie za mało.

 

-Za­sta­na­wiam się, dla­cze­go wciąż tu je­steś. – skie­ro­wa­łem wzrok za okno i bez­na­mięt­nie -wpa­try­wa­łem się… – Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Po kropce nowe zdanie rozpoczynamy wielka literą. Dlaczego wpatrywałem poprzedza dywiz?

Źle zapisujesz dialogi. Pewnie przyda Ci się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

i nie za­czy­nasz od „cho­le­ra jasna”?. – Po pytajniku nie stawiamy kropki.

 

Ze znu­dze­niem prze­su­ną­łem spoj­rze­nie ku pla­sti­ko­wej to­reb­ce zry­wa­nej po­ry­wa­mi do lotu, by po chwi­li znowu opaść. – Zrywanie porywami  nie brzmi najlepiej.

Zrozumiałam, że przesunąwszy spojrzenie, znudzony narrator po chwili opadł.

 

de­li­kat­nie prze­je­cha­łem opusz­kiem środ­ko­we­go palca po chłod­nej po­wierzch­ni szyby z cha­rak­te­ry­stycz­nym dźwię­kiem. – Czy dobrze rozumiem, że była to szyba o powierzchni z charakterystycznym dźwiękiem.

Proponuję: …de­li­kat­nie, z charakterystycznym dźwiękiem, prze­je­cha­łem opusz­ką środ­ko­we­go palca po chłod­nej po­wierzch­ni szyby.

Opuszka jest rodzaju żeńskiego.

 

Za­bęb­ni­łem bez wy­ra­zu pal­ca­mi w pa­ra­pet… – Czy to znaczy, że można też bębnić w parapet z wyrazem?

 

opar­łem się bez­wied­nie o ścia­nę – Smut­na pieśń echa. – Dlaczego nagle wielka litera?

 

lecz jak dzwon, po­wo­li ,cięż­ko… – Zbędna spacja przed przecinkiem, brak spacji po nim.

 

to­piąc po­mruk i wargi w ciem­no-bursz­ty­no­wej toni gorz­ka­we­go płynu. – …to­piąc po­mruk i wargi w ciem­nobursz­ty­no­wej toni gorz­ka­we­go płynu.

 

nie ważny jest ma­te­riał re­zo­nu­ją­cy… – …nieważny jest ma­te­riał re­zo­nu­ją­cy

 

wy­ją­łem da­ro­wa­ną czar­ną za­pal­nicz­kę ben­zy­no­wą z za­tar­ty­mi gra­we­ra­mi na bo­kach. – Co zatarci grawerzy robili na bokach zapalniczki?

Pewnie miało być: …z za­tar­ty­mi gra­we­runka­mi na bo­kach.

 

Od­pa­li­łem i za­cią­gną­łem się płyt­ko. Za­pa­li­łem i za­cią­gną­łem się płyt­ko.

Odpalić papierosa można od papierosa już zapalonego, zapalniczką/ zapałką papierosa zapala się.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jakiś ktoś gada z jakimś innym ktosiem. Możliwe, że nieludzkim/ nieistniejącym i tu siedzi fantastyka.

Nie mówią, o czym gadają. Pełno opisów rzeczy, które każdy już wie.

Zapis dialogów do totalnego remontu. Rzuca się to w oczy, bo narrator czuje się zobowiązany do skomentowania niemal każdej kwestii. Interpunkcja kuleje. Na przykład wołacze, Allisterze, oddzielamy przecinkami od reszty zdania.

Na plus to, że od początku bardzo podkreślasz rolę dźwięku, a potem okazuje się, że to celowe i potrzebne.

Babska logika rządzi!

Niestety, nie zrozumiałam :(

Przynoszę radość :)

6: Aeterno

Cóż, na Twoim miejscu najpierw zrobiłbym małe rozeznanie, żeby nie narazić się na śmieszność. Problem jest taki, że społeczność tutaj jest wystarczająco mała, żeby chociażby kojarzyć nicki, dlatego tworzenie kont i punktowanie swojego opowiadania, albo zapraszanie znajomych do robienia właśnie tego, meh… Podpadłeś :)

Oczywiście ocena to sprawa indywidualna, ale opowiadanie, które jest po prostu źle zapisane (dialogi, interpunkcja) raczej najwyższej noty nie dostanie. Tak więc nie budzi to zainteresowania (ooo! szóstka!) tylko raczej uśmiech politowania.

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Cóż, nie widzę niczego złego, w tym że zaprosił swoją znajomą, żeby przeczytała to opowiadanie i je oceniła. Szczególnie, że całe to opowiadanie jest związane właśnie z tą znajomą.

Jako osoba, która jest głównym wątkiem opowiadania, inaczej odbieram jego przesłanie. Widzę je z całkiem innej strony, znając motywy i zdarzenia, które kierowały autora tekstu do napisania go. Dla mnie ma ono znaczenie sentymentalne i nie patrzę na to czy jest źle napisane czy nie, czy brakuje jednego przecinka czy spacji… Tak jak napisałeś:

Ocena to sprawa indywidualna

Jasne, ja niestety nie umiem ocenić tego opowiadania obiektywnie i nie wiem jak inni je odbierają, myślę, że Allister ma podobnie i wrzucił je, żeby się przekonać, czy bez kontekstu innym też się spodoba.

 

Oooo! Szóstka! Tak, bo budzi we mnie wspomnienia tamtych zdarzeń, moje uczucia, popełnione błędy i wiele innych spraw, które mnie i autora łączyły.

Jasne, ja niestety nie umiem ocenić tego opowiadania subiektywnie…

Aeterno, mylisz się. Oceniłaś ten tekst wyjątkowo subiektywnie, nie zdobywając się na choćby odrobinę obiektywizmu. Ale skoro tak czujesz…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przepraszam, miało być obiektywnie :) Już poprawione.

To jest po prostu nie w porządku w stosunku do innych autorów.

Przynoszę radość :)

Aeterno, w porządku. Rozumiesz, mam nadzieję, dlaczego wydać się to może podejrzane. Fajnie byłoby też, gdyby autor, skoro wysyła tekst do sieci, odpowiedział czytelnikom i chociażby poprawił, co jest do poprawienia. To, że bez kontekstu jest trudno – cóż, chciał sprawdzić, sprawdził – to jedno, ale bez błędów, na wyłapanie których ktoś poświęca czas, byłoby przynajmniej znośnie. Dlatego: autorze – wróć :) 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

No hej… :) Cześć… :) No cóż, powiem szczerze, że nie spodziewałem się osobiście znaleźć pod swoim opowiadaniem jakichkolwiek komentarzy, choć słyszałem już że to nawet nie jest opowiadanie. Fakt faktem, możliwe.  Przyznam, że po prostu nie miałem czasu, żeby na bieżąco zaznajamiać się i odpisywać na komentarze, które zamieściliście. Jak najbardziej zgadzam się z podpowiedziami i cennymi naukami, które przekazałaś mi Regulatorzy. Postaram się jak najszybciej je wprowadzić i jestem naprawdę wdzięczny, gdyż z podanego linku dowiedziałem się bardzo dużo i wiem, że czeka mnie wiele pracy oraz ćwiczeń :). Natomiast całkowicie podważam wartość opinii pana Zaltha. Opinii. Rozumiem konstruktywną krytykę, dzięki której będę mógł rzeczywiście się czegoś nauczyć. Z pierwszej wypowiedzi na temat “Mort” nie jestem w stanie wynieść niestety nic. Z kwestią oceny, faktycznie macie wszyscy rację :) Też w sumie bym tak pomyślał, ale co miałem zakazać dziewczynie, bo nie wypada? Jak chce to niech daje. Prawdę mówiąc nawet nie wiedziałem przez parę dni, że jakąkolwiek ocenę otrzymałem. Przepraszam za kłopot i wprowadzenie w błąd.  Wierzę, że wybaczycie mi taką sytuację. Nie chciałbym państwa na start zrazić do siebie. Finkla! Tak. Kwestia dźwięku jest ważna. Między innymi dlatego, że w moim życiu bardzo ważna jest muzyka i dźwięk. Patrzę właśnie przez ten pryzmat na moje otoczenie. Podsumowując. Postaram się jak najszybciej poprawić całość! Przepraszam za całego serca za brak kontaktu i odzewu ze swojej strony.

Allister Creed

A ja jestem straszliwym wzrokowcem, ale doceniam, że postać ma własny punkt widzenia, sposób obserwowania świata. Taaa, nawet w porównaniach widać, jak bardzo koncentruję się na obrazach. ;-)

Babska logika rządzi!

Skoro moje uwagi okazały się przydatne, bardzo się cieszę, że mogłam pomóc. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo przydatne. Wszystkie postaram się tutaj zmienić wedle sugestii, które są jak najbardziej trafne. Ogromnie dziękuję Regulatorzy :) 

Allister Creed

No to cieszę się jeszcze bardziej. ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ooo i od razu lepiej i przyjemniej! :)

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Natomiast całkowicie podważam wartość opinii pana Zaltha. – Oczywiście, masz prawo.

 

Z pierwszej wypowiedzi na temat “Mort” nie jestem w stanie wynieść niestety nic. – To może trochę rozjaśnię.

 

Wskazówka pierwsza.

Za sjp: frazes

1. «sformułowanie pozbawione głębszych lub nowych treści»

 

Wskazówka druga.

 Przykro mi, ale nie doczytałem do końca. – Postarałem się tym razem przeczytać całość i niestety, jak to widać po kolejnych komentarzach, opowiadanie jest również niezrozumiałe tak, jak dla innych odbiorców.

 

Wskazówka trzecia.

Do tego zapis dialogów jest całkowicie do poprawy, tak jak ogólna interpunkcja. Widziałem też literówki. – Uwaga powtarzająca się w następnych komentarzach użytkowników.

 

Podstawowy problem w wartościowaniu opinii, jakie by one nie były, jest taki, że w przyszłości można w ogóle ich nie otrzymać.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Rzadko zdarza mi się przerwać lekturę w trakcie opowiadania. Naprawdę rzadko.

Teraz udało mi się dobrnąć do końca jedynie dzięki wrodzonemu uporowi.

 

Drogi Autorze – kryjesz wrażliwą duszę i wrażliwe serce. Jednak nie potrafisz tego przekazać czytelnikom (przynajmniej na razie). Tekst jest zbyt… poetycki. Ja wiem, rozumiem, że taki był zamysł, ale przedobrzyłeś. Jeśli chcesz próbować swych sił w prozie, to treść musi być zrozumiała. Nie chodzi mi o prostotę, ale o to, żeby czytelnik miał pojęcie o czym czyta…

 

Może powinieneś obrać ster na poezję? Albo spróbować napisać coś innego?

Wymęczyło mnie to opowiadanie strasznie, niestety.

Nowa Fantastyka