- Opowiadanie: c21h23no5.enazet - Kot (15+)

Kot (15+)

Wła­ści­wie, tytuł po­wi­nien brzmieć “Kot z dok­to­ra­tem”. Osoby wraż­li­we prze­strze­gam, że treść po­ru­sza wiele draż­li­wych te­ma­tów.

Po­dzię­ko­wa­nia dla be­tu­ją­cych za utwier­dze­nie w ab­sur­dal­no­ści i drob­ną ła­pan­kę.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Kot (15+)

Her­ma­fro­dy­tycz­ny Sąd Naj­wyż­szy był tego dnia prze­peł­nio­ny. Nie­zno­śny upał po­wo­do­wał, że ka­mien­ny, kli­ma­ty­zo­wa­ny kolos sta­no­wił naj­więk­szą atrak­cję w mie­ście. Pech chciał, że skwar za­ata­ko­wał w dzień spraw schi­zo­fre­nicz­nych. Sę­dzia Du­oflem prze­tarł pa­pie­rem ścier­nym mo­nokl, pa­trząc spode łba na kil­ku­dzie­się­cio­oso­bo­wą wy­ciecz­kę z Ziemi, w więk­szo­ści zło­żo­ną z Niem­ców i Po­la­ków. Jesz­cze nigdy nie go­ścił miesz­kań­ców kraju zwa­ne­go “rze­czą po­spo­li­tą” – uni­ka­li gma­chów sądu jak ognia. Lu­dzie! – prych­nął w my­ślach sę­dzia, wy­pi­ja­jąc kilka łyków an­ty­kon­cep­cyj­ne­go sy­ro­pu. Jakby mało było, że ta praca do­pro­wa­dza mnie do szału. Prze­cież upo­śle­dzo­ne po­kra­ki z Ziemi po­tra­fią roz­wa­lić całą roz­pra­wę swo­imi pry­mi­tyw­ny­mi rosz­cze­nia­mi. 

– Spo­kój! – wark­nął na roz­ga­da­ny tłum, po czym osa­dził mo­nokl w oczo­do­le i ski­nął na straż­ni­ka szczę­śli­wo­ści. Ten wpro­wa­dził świad­ka i oskar­żo­ne­go, który miał lewą rękę skutą z lewą nogą. Za nim z drzwi wy­ło­ni­ła się po­skrę­ca­na linia obro­ny i oskar­ży­ciel. Wszy­scy za­ję­li swoje miej­sca, więc Du­oflem chrząk­nął parę razy i roz­po­czął pierw­szą tego dnia roz­pra­wę.

– Spra­wa numer czte­ry try­liar­dy dwa­na­ście, ści­ga­na z urzę­du. Oskar­żo­ny Du­og­mir do­pro­wa­dził ofia­rę Du­og­mi­ra do ob­co­wa­nia płcio­we­go wbrew jej woli, w wy­ni­ku czego do­szło do za­płod­nie­nia. Mamy dziś usta­lić skalę po­gwał­ce­nia prawa, karę, wy­so­kość od­szko­do­wa­nia i kwe­stię abor­cji. 

Niem­cy za­czę­li szep­tać ze zmar­twio­ny­mi mi­na­mi, a Po­la­cy zło­śli­wie się uśmie­chać. Sę­dzia prze­wró­cił ocza­mi i za­padł się głę­biej w wy­słu­żo­ny fotel. Miał ogra­ni­czo­ne moż­li­wo­ści dys­cy­pli­no­wa­nia istot z ko­smicz­nych ob­sza­rów upo­śle­dzo­ne­go roz­wo­ju.

– Od­da­ję głos oskar­ży­cie­lo­wi, pro­ku­ra­to­ro­wi Ki­ti­braj­no­wi!

Kiti z gra­cją wsko­czył na fio­le­to­wą mów­ni­cę i za­czął pod­pi­nać się do syn­te­za­to­ra mowy. Z kąta sali do­biegł stłu­mio­ny war­kot któ­re­goś z Psuł­bów. Czło­wiek w oku­la­rach o gru­bych szkłach wska­zał na pro­ku­ra­to­ra pal­cem, ale Du­oflem był na to przy­go­to­wa­ny.

– Nie można prze­ry­wać pierw­szej fazy roz­pra­wy! – Wie­dząc, że ma do czy­nie­nia z upo­śle­da­mi stop­nia cięż­kie­go, na­stęp­ne zda­nia wy­ar­ty­ku­ło­wał po­wo­li i do­no­śnie: – Do­pó­ki nie walnę młot­kiem w to – wska­zał na kupkę gra­na­to­wej ga­la­re­ty – trwa pierw­sza faza. Pro­szę za­da­wać py­ta­nia zwią­za­ne ze spra­wą. W dru­giej fazie bę­dzie można pytać o ad­mi­ni­stra­cję i pra­cow­ni­ków sądu. Taki jest po­rzą­dek obrad!

Niem­cy gor­li­wie po­ki­wa­li gło­wa­mi, Po­la­cy po­ka­za­li Du­ofle­mo­wi kilka wy­mow­nych ge­stów. Sę­dzia z wes­tchnie­niem od­wró­cił się od nich i ski­nął na Ki­ti­braj­na. Ten na­pu­szył się i zwró­cił do Du­og­mi­ra.

– Pro­szę ofia­rę o opo­wie­dze­nie, co się wy­da­rzy­ło.

– Byłem w swoim miesz­ka­niu – za­czął męż­czy­zna – i oglą­da­łem za­pa­da­nie się gwiaz­dy w noc­nym kinie akcji. Wtedy oby­wa­tel Du­og­mir za­czął się do mnie do­bie­rać. Pró­bo­wa­łem po­wstrzy­mać jego lewą rękę swoją prawą. Ale je­stem le­wo­ręcz­ny. Gwał­ci­ciel po­ko­nał mnie.

– A więc czyn wy­czer­pu­je zna­mio­na prze­mo­cy – skwi­to­wał Kiti. – Pro­szę mówić dalej.

– Dło­nią wy­wo­łał u mnie erek­cję. Krzy­cza­łem, że nie chcę, ale nie słu­chał, a do tego szpet­nie prze­ina­czał moje słowa. Jak­bym go jesz­cze za­chę­cał! Przed eja­ku­la­cją wsa­dził czło­nek w moją po­chwę…

Po­la­cy ryk­nę­li śmie­chem. Niem­cy stu­dio­wa­li prze­wod­ni­ki po Her­ma­fro­dy­cie, które za­wie­ra­ły prze­krój ana­to­micz­ny oby­wa­te­li pla­ne­ty.

– Panie Du­og­mir. – Pro­ku­ra­tor przy­brał su­ro­wą minę pyska, co su­ge­ro­wa­ło, że zwra­ca się teraz do oskar­żo­ne­go. – Dla­cze­go do­pu­ścił się pan tak ha­nieb­ne­go czynu, skoro ofia­ra sta­wia­ła czyn­ny i wer­bal­ny opór?

– Cóż, nie ukry­wam, że byłem pod wpły­wem herm­ko­ho­lu. Ale to wina Du­og­mi­ra! Ileż można sobie nie spusz­czać pary?! I dla­cze­go nie pił sy­ro­pu an­ty­kon­cep­cyj­ne­go?!

Linia obro­ny za­fa­lo­wa­ła.

– Mój klient ma kon­sty­tu­cyj­ne prawo do do­wol­ne­go spo­so­bu użyt­ko­wa­nia swo­ich ukła­dów roz­rod­czych! A picie sy­ro­pu jest tylko za­le­ce­niem, nie obo­wiąz­kiem!

– Mam takie samo prawo do do­wol­ne­go dys­po­no­wa­nia swo­imi ukła­da­mi, co ofia­ra! – za­pe­rzył się Du­og­mir.

– Dro­dzy pań­stwo, pro­szę mieć na wzglę­dzie – wtrą­cił zja­dli­wie Kiti – że płeć da­mę­ska wy­ma­ga utrzy­my­wa­nia rów­no­wa­gi po­mię­dzy po­pę­dem a awer­sją. Po to wła­śnie syrop, żeby utrzy­my­wa­nie owej rów­no­wa­gi nie po­wo­do­wa­ło nie­po­żą­da­nych skut­ków.

– Sprze­ciw! – wrza­snę­ła linia, wijąc się wście­kle na po­sadz­ce. – Pro­ku­ra­tor su­ge­ru­je, że gwałt jest uspra­wie­dli­wio­ny po­trze­bą za­cho­wa­nia rów­no­wa­gi po­mię­dzy na­tu­ra­mi!

– Pod­trzy­mu­ję – stwier­dził Du­oflem. – Ki­ti­braj­nie, nie ma ze­zwo­le­nia na do­pusz­cza­nie się prze­mo­cy z po­wo­du wzmo­żo­ne­go po­pę­du. Chciał­bym za­uwa­żyć, że ta­kie­go ze­zwo­le­nia nie ma nawet na pla­ne­tach o upo­śle­dzo­nym roz­wo­ju. Praw­da? 

Uczest­ni­cy wy­ciecz­ki z Ziemi zgod­nie po­ki­wa­li gło­wa­mi, choć nie­któ­rzy nie wy­glą­da­li na za­do­wo­lo­nych ze słów sę­dzie­go.

– Panie Du­og­mi­rze. – Du­oflem chciał jak naj­szyb­ciej skoń­czyć ten cyrk. – Czemu nie wziął pan ta­blet­ki po sto­sun­ku, która nie po­zwa­la na za­płod­nie­nie?

– Je­stem od­da­nym wy­znaw­cą Her­ma­fro­bo­ga, wy­so­ki są­dzie. Nie mo­głem.

– Czy oskar­żo­ny rów­nież go wy­zna­je?

– Umiar­ko­wa­nie, ale tak.

– Więc co ofia­ra i oskar­żo­ny zro­bią, jeśli za­wy­ro­ku­je­my abor­cję? – spy­tał Kiti. – Czy mają pań­stwo za­miar razem od­wo­ły­wać się do dru­giej in­stan­cji? 

– Czy­ta­łem, że nie za­są­dzo­no abor­cji od czte­ry ty­sią­ce dwu­dzie­ste­go dzie­wią­te­go roku – mruk­nę­ła ofia­ra, a oskar­żo­ny po chwi­li dodał:

– Tak, ja też to czy­ta­łem!

– Nie ze­zwa­la­cie na ab­tre­ibung, ja? – Kilku obu­rzo­nych Niem­ców wsta­ło. Du­ol­fem zmarsz­czył brwi, przez co mo­nokl we­rż­nął mu się w skórę.

– Ze­zwa­la­my, jak jest taka ko­niecz­ność.

– Prze­cież bez wy­mia­ny ge­no­wej to dziec­ko bę­dzie ułom­ne – stwier­dził rze­czo­wym tonem Polak w oku­la­rach.

– My nie po­trze­bu­je­my wy­mia­ny ge­no­wej, je­ste­śmy na wyż­szym po­zio­mie! – prych­nął Ki­ti­brajn, a jego źre­ni­ce zwę­zi­ły się do szpa­rek. – Poza tym, każde stwo­rze­nie, które może czuć przy­jem­ność, jest dla nas ważne. Mamy misję uszczę­śli­wiać! Ani nie udo­sko­na­lać, ani nie czy­nić dobra.

Lu­dzie po­pa­trzy­li z nie­do­wie­rza­niem na pro­ku­ra­to­ra. Ein­ga­nie, któ­rych fi­lo­zo­fia ist­nie­nia opie­ra­ła się na ce­le­bra­cji cier­pie­nia, wznie­śli pod sufit swoje pi­skli­we jęki.

– Mo­że­my już przejść do roz­wi­nię­cia linii obro­ny? – Gdy za­wo­dze­nie uci­chło, sę­dzia wziął do ręki mło­tek, przy­go­to­wu­jąc się do za­mknię­cia fazy. Nikt nie wy­ra­ził sprze­ci­wu, więc linia roz­cią­gnę­ła się na całą salę roz­praw, a Du­ol­fem wal­nął młot­kiem w ga­la­re­tę. Młod­sza sę­dzi­na ze­bra­ła gra­na­to­we gluty, żeby za­nieść je do akwa­rium ławy przy­się­głych, a na ich miej­scu umie­ści­ła nową ga­la­re­tę, zie­lo­ną. Rudy Polak trium­fal­nie wy­ce­lo­wał palec w Ki­tie­go, jakby tylko na to cze­kał.

– Jak pchlarz może być ad­wo­ka­tem?

– Je­stem pro­ku­ra­to­rem – za­pe­rzył się Ki­ti­brajn, ma­cha­jąc ner­wo­wo ogo­nem. – I wy­pra­szam sobie! Mam dok­to­rat z prawa her­ma­fro­dy­tycz­ne­go i sta­ram się o ha­bi­li­ta­cję z róż­nic w ko­dek­sach kar­nych cy­wi­li­za­cji wyż­szych…

– Mo­żesz mieć dok­to­rat co naj­wy­żej z ogar­nia­nia ku­we­ty! – za­re­cho­tał mię­śniak, który przez całą roz­pra­wę sztur­chał sie­dzą­ce­go obok Niem­ca i cmo­kał do Polki sie­dzą­cej przed nim.

– Zgła­szam po­mó­wie­nie! Uży­wam to­a­le­ty! Nawet ziem­skie koty po­tra­fią to z ze­sta­wem WC Kici, który no­ta­be­ne sprze­da­je wam mój kuzyn. I zgła­szam ob­ra­zę! Wno­szę o mię­dzy­roz­pra­wę! – Pro­ku­ra­tor na­je­żył się, po czym za­czął pry­chać i char­czeć w nie­kon­tro­lo­wa­ny spo­sób, ob­na­ża­jąc ostre zęby. Pew­nie za­po­wie­trzył się i po­łknął jakiś kłak, po­my­ślał Du­oflem, wyj­mu­jąc mo­nokl z oczo­do­łu. To już był wy­łącz­nie cyrk, a nie rze­tel­ne są­dow­nic­two.

– Ki­ti­brajn, upo­śle­dy mają im­mu­ni­tet, nie mo­żesz ich po­zwać. – Sę­dzia po­pu­kał się wy­mow­nie w czoło. – Oni nie ewo­lu­ują, od trzy­stu lat nie było żad­nych no­we­li­za­cji usta­wy o Zie­mia­nach!

– A taki chuj! – wrza­snął oku­lar­nik. – Do­ma­gam się mię­dzy­roz­pra­wy, cwa­nia­ki! Za ob­ra­zę i dys­kry­mi­na­cję!

Du­ofle­mo­wi opa­dła szczę­ka. Gdy Kiti opa­no­wał od­ru­chy wy­miot­ne, wsa­dził syn­te­za­tor głę­biej w gar­dło i prze­sko­czył na sę­dziow­ską ławę.

– Jed­nak się uczą, psia mać – mruk­nął. – Ja im dam… – Usiadł fron­tem do roz­en­tu­zja­zmo­wa­nych ludzi, roz­kra­czył się i za­czął to­a­le­tę, na co Po­la­cy zgod­nie zwy­zy­wa­li “sa­mo­jeb­ców”, “li­zo­du­py” i całą Her­ma­fro­dy­tę.

Du­oflem ukrył twarz w dło­niach, stwier­dza­jąc w my­ślach, że ewo­lu­cja to pie­kło, a upo­śle­dze­nie wy­glą­da na raj. Miał ocho­tę krzyk­nąć: Chcę zo­stać Zie­mia­ni­nem! Za­bierz­cie mnie ze sobą! Do­brze jed­nak wie­dział, jaki los spo­tkał Du­ohel­ma, ostat­nie­go pra­cow­ni­ka Wiel­kiej Ad­mi­ni­stra­cji, który ze­chciał od­rzu­cić wyż­szą ewo­lu­cję. Ukra­iń­cy ucię­li mu przy­ro­dze­nie i odtąd ro­dzi­na Du­ohel­ma do­sta­wa­ła kart­ki z Ziemi od nie­ja­kiej Wil­hel­mi­ny.

Cof­nię­cie się do jed­nej na­tu­ry zda­wa­ło się Du­ofle­mo­wi nie­wy­obra­żal­ne, choć odro­bi­nę po­cią­ga­ją­ce. Życie ko­biet z tą pust­ką mię­dzy no­ga­mi, do­ma­ga­ją­cą się wy­peł­nie­nia, z tą ser­decz­no­ścią do świa­ta i tu­mul­tem emo­cji… Eg­zy­sten­cja męż­czyzn z przy­mu­sem nie­ustan­ne­go pod­łą­cza­nia “wtycz­ki” do “kon­tak­tu”, pra­gnie­niem do­mi­na­cji i nie­ustan­ną ry­wa­li­za­cją… Bied­ni lu­dzie, my­ślał Du­oflem, pa­trząc na pod­no­szo­ne w górę pię­ści i la­ta­ją­ce po sali krze­sła. Mu­sie­li łą­czyć się w pary, żeby uzy­skać har­mo­nię i za­do­wo­lić na­tu­rę. W po­je­dyn­kę sta­no­wi­li kom­plet­ne fia­sko. A tak w ogóle, jakie szpet­ne imię by mu nada­no? Eu­ge­nia? I co to za świat, gdzie naj­wy­żej roz­wi­nię­ta rasa musi stu­dio­wać? Na Her­ma­fro­dy­cie tylko zwie­rzę­ta pod­cią­ga­ją swoje zdol­no­ści in­te­lek­tu­al­ne w tak pry­mi­tyw­ny spo­sób. A jed­nak, ta pro­sto­ta umy­słów Zie­mian po­tra­fi­ła ocza­ro­wać, gdy upo­śle­dy prze­krzy­ki­wa­ły się z lu­bo­ścią, ob­rzu­ca­jąc Ki­tie­go rynsz­to­ko­wy­mi in­wek­ty­wa­mi. Pro­ku­ra­tor, wy­pro­wa­dzo­ny z rów­no­wa­gi, na­ro­bił wła­śnie na sę­dziow­ską ławę, tuż obok zie­lo­nej ga­la­re­ty. Du­oflem nie wy­trzy­mał ta­kie­go na­tło­ku pry­mi­ty­wi­zmu: ro­ze­śmiał się hi­ste­rycz­nie i za­czął walić młot­kiem w pa­ru­ją­ce eks­kre­men­ty, roz­bry­zgu­jąc nie­mo­żeb­nie cuch­ną­cą maź.

Do sali wbiegł od­dział spe­cjal­ny straż­ni­ków szczę­śli­wo­ści.

– Epi­de­mia głu­po­ty! Kwa­ran­tan­na! Wszy­scy na miej­sca!

Sę­dzia opadł na fotel, wciąż chi­cho­cząc. Kiti oglą­dał swoje upstrzo­ne pla­ma­mi kału fu­ter­ko.

– Du­oflem, nie wiem, czy zda­jesz sobie spra­wę, ale ja myję się ję­zy­kiem – syk­nął. Trząsł się, naj­wy­raź­niej wal­cząc z po­trze­bą. – Za­ha­mo­wa­nie in­stynk­tów opa­no­wu­je się do­pie­ro po ha­bi­li­ta­cji…

Sę­dzia skrę­cił się na krze­śle, ła­piąc za brzuch. Wie­dział już, jak zabić nudę swo­jej nie­wdzięcz­nej pracy. Na każdą roz­pra­wę trze­ba za­pra­szać jakiś inny, ziem­ski naród.

A Po­la­ków za­wsze.

Koniec

Komentarze

Z po­ko­rą przy­zna­ję, że kot pana Mroż­ka ma się do­brze, ale……….. Pierw­szy raz Kra­ku­sa zła­pa­ła mnie za oko. Po­do­bu­je mi się pi­san­ka, zna­czy. Sam kon­kurs nie, ale pi­san­ka ta­aaaaaaaaaaaak.

Teraz po­czy­tam Cię uważ­niej Smoku Wa­wel­ski.

Fa­jow­skie li­ter­ki. 

Dzię­ku­ję, sha­do­ok… (tu pro­blem z od­mia­ną nicku) za od­wie­dzi­ny i cie­szę się, że były przy­jem­ne :) A mnie aż się cie­plut­ko robi na “Smoka Wa­wel­skie­go” :3

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

“Oskar­żo­ny Du­og­mir do­pro­wa­dził ofia­rę Du­og­mi­ra do ob­co­wa­nia płcio­we­go wbrew jego woli…” – jeśli do­pro­wa­dził ofia­rę, to ra­czej wbrew jej – ofia­ry – woli.

 

“– Nie można prze­ry­wać pierw­szej fazy roz­pra­wy! – Wie­dząc, że ma do czy­nie­nia z upo­śle­da­mi stop­nia cięż­kie­go, na­stęp­ne zda­nia wy­ar­ty­ku­ło­wał po­wo­li i do­no­śnie. – Do­pó­ki…“ – po “do­no­śnie” po­wi­nien być dwu­kro­pek, a nie krop­ka.

 

“– Mam takie samo prawo do do­wol­ne­go użyt­ko­wa­nia swo­imi ukła­da­mi“ – do dys­po­no­wa­nia ukła­da­mi, użyt­ko­wa­nia ukła­dów itp., ale “użyt­ko­wa­nia ukła­da­mi” jest nie­gra­ma­tycz­ne.

 

Z pew­no­ścią tekst jest ab­sur­dal­ny ;) Po­do­ba mi się po­mysł na wyż­szą formę ewo­lu­cji.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Po­pra­wio­ne. Dzię­ku­ję :)

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Prze­czy­ta­łam heart

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

Roz­pra­wa tyleż ab­sur­dal­na, co zaj­mu­ją­ca. Non­sen­su w sam raz i, ku mo­je­mu za­do­wo­le­niu, w cał­kiem nie­złym ga­tun­ku. ;-D

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Pi­sa­łem już przy be­to­wa­niu, że bar­dzo misię. Za­baw­ny ab­surd, dużo drob­nych smacz­ków i dobre wy­ko­na­nie. Gra­tu­lu­ję. B.

Ab­surd w do­brym stylu, bo in­te­li­gent­nie, sen­sow­nie (bo ab­surd po­wi­nien być sen­sow­ny) oraz za­baw­nie. Tylko chyba nie wszyst­ko zro­zu­mia­łem :) Bo po co na roz­pra­wie byli Niem­cy?

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Dzię­ku­ję za opi­nie, punk­ty i od­wie­dzi­ny! thar­go­nie, Niem­cy po pro­stu brali udział w wy­ciecz­ce. Pa­so­wa­li mi jako kon­trast ;)

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Bar­dzo fajny tekst. Re­we­la­cyj­na kon­cep­cja na po­mysł roz­pra­wy. Misie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Uba­wi­łem się, a po­in­ta, pod­su­mo­wu­ją­ca uro­czo na­ro­do­wą kłó­tli­wość jako gwa­ran­ta ucha­cha­nia Do­fle­ma – mi się bar­dzo.

 

I non­sen­su było sporo ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Fin­klo, Psy­cho­Fi­shu, cie­szę się nie­zmier­nie i dzię­ku­ję za kliki :)

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

W wy­mo­gi kon­kur­su wpi­su­je się zna­ko­mi­cie, ab­surd aż wy­le­wa się z ko­lej­nych zdań. Sam nie je­stem fanem kotów, ale prze­czy­ta­łem z za­in­te­re­so­wa­niem i parę razy się uśmia­łem. A chyba o to w tym tek­ście przede wszyst­kim cho­dzi­ło :)

Do­kład­nie o to, bel­ha­ju, cie­szę się z efek­tu :) Dzię­ku­ję za lek­tu­rę i opi­nię.

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Klep­nął Cię ja pod ogon­kiem, Kotku (pro­ku­ra­tor­ski), boś ładn… y.

No.

 

Ogól­nie, naj­bar­dziej po­do­bał mi się po­mysł z “I co to za świat, gdzie naj­wy­żej roz­wi­nię­ta rasa musi stu­dio­wać? Na Her­ma­fro­dy­cie tylko zwie­rzę­ta pod­cią­ga­ją swoje zdol­no­ści in­te­lek­tu­al­ne w tak pry­mi­tyw­ny spo­sób.“. Dobra rzecz.

Sa­mo­gwałt oskar­żo­nej ofia­ry mo­men­tal­nie sko­ja­rzył mi się z epic­ką sceną z ele­na­ro­wej kawki, co jest jed­no­cze­śnie i dobre i złe. Dobre, bo fajna wa­ria­cja za­je­bi­ste­go (i wzo­ro­wo ab­sur­dal­ne­go) po­my­słu, a złe, bo nihil novi w sumie.

Na minus też te wszyst­kie De­imio­na, które kom­plet­nie mi się… no tak, po­kić­ka­ły.

Za to na­pi­sa­ne faj­nie, sa­ty­ra na Po­la­ków zu­peł­nie sen­sow­na, czy­ta­ło się do­brze. W sumie, wię­cej niż dość na bi­blio­te­kę.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Po­tęż­ny ab­surd w szyb­kim tem­pie i bez chwi­li wy­tchnie­nia :) Sąd to świet­ne miej­sce na sur­re­ali­stycz­ną akcję – co ta­kie­go jest w tej in­sty­tu­cji, że tak do­brze łączy się z ab­sur­dem? 

 

 

Dzię­ku­ję, Cie­niu. Z tymi imio­na­mi było za­mie­rzo­ne, efekt jak np. z Azja­ta­mi – komuś spoza wy­da­je się, że wszy­scy są tacy sami… Co do “Bo­ha­te­ra…”, po­mysł na taki sa­mo­gwałt i roz­pra­wę mia­łam od dawna, ale do­pie­ro kon­kurs mnie spro­wo­ko­wał do jego spi­sa­nia. Nie­mniej pi­sząc sama po­my­śla­łam, że mo­ty­wy są nieco po­dob­ne, więc ro­zu­miem sko­ja­rze­nie.

Re­inee, dzię­ki za opi­nię. Ab­surd po­ja­wia się chyba dość czę­sto w zde­rze­niu prawa (idei) i życia (prak­ty­ki)… ;)

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

I ja prze­czy­ta­łem, Ty nasz por­ta­lo­wy straż­ni­ku szczę­śli­wo­ści ;D

Rze­czy­wi­ście, ab­sur­du cał­kiem dużo, choć po­rów­nu­jąc tekst z opo­wia­da­niem Psy­cho­fi­sha, które prze­czy­ta­łem bez­po­śred­nio wcze­śniej, daje się za­uwa­żyć, że Two­imi za­ło­że­nia­mi było ra­czej prze­ry­so­wa­nie rze­czy­wi­sto­ści, uwy­pu­kle­nie pew­nych przy­war oraz ste­reo­ty­pów i na­kre­śle­nie ich w ko­micz­nym świe­tle, za­miast opo­wie­dze­nie wy­peł­nio­nej ab­sur­dem hi­sto­rii.

(Patrz, jakie dłu­gie zda­nie wy­sma­ży­łem! Spe­cjal­nie dla Cie­bie! ;3 )

To oczy­wi­ście nie jest za­rzut, ino przed­sta­wie­nie toku mej kon­tem­pla­cji na temat po­jem­no­ści wora zwa­ne­go ab­sur­dem ;D

Opo­wia­da­nie bar­dzo mi się po­do­ba­ło, do­brze spra­wi­ła się zło­żo­na z Po­la­ków i Niem­ców loża szy­der­ców, któ­rzy nie po­zwo­li­li nie­szczę­sne­mu sę­dzie­mu po­rząd­nie, z sza­cun­kiem dla po­wa­gi in­sty­tu­cji, prze­pro­wa­dzić roz­pra­wy.

Świet­ny mo­ment, gdy oskar­żo­ny wcho­dzi na salę ze spię­ty­mi kaj­dan­ka­mi ręką i nogą :D

Z Cie­bie to jed­nak we­so­łek, Naz, choć kreu­jesz się na mrocz­ną ;P

 

Jesz­cze jedna uwaga na ko­niec (nie mogę Ci od­pu­ścić :P ):

Chciał­bym za­uwa­żyć, że ta­kie­go ze­zwo­le­nia nie ma nawet na pla­ne­tach o upo­śle­dzo­nym roz­wo­ju. Mylę się?

Uczest­ni­cy wy­ciecz­ki z Ziemi zgod­nie po­ki­wa­li gło­wa­mi,

Nie po­win­ni po­krę­cić gło­wa­mi? Gest w sumie od­no­si się do “mylę się”, a nie wcze­śniej­szej od­po­wie­dzi… Chyba, że chcia­łaś coby wy­szło na opak, gdyż jako upo­śle­dzo­ne isto­ty, Zie­mia­nie nie ogar­nę­li, ale zwró­ci­ło moją uwagę, to za­miesz­czam ;)

Ewen­tu­al­nie mo­gła­byś zmie­nić py­ta­nia na “Praw­da?”, to chyba roz­wią­za­ło­by ten dy­le­mat ;)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu prze­strze­ni ani mi­ło­ści. Jest tylko cisza."

Jest za­baw­nie i bły­sko­tli­wie, ale cze­goś mi jakby za­bra­kło. Ja­kie­goś kopa, iskry, nie wiem. Ge­ne­ral­nie tekst mi się sko­ja­rzył z tum­bl­ro­wy­mi dra­ma­mi: co do­wo­dzi tylko, jak bar­dzo jest ab­sur­dal­ny ;)

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Co­unt­Pri­ma­gen, ja nie kreu­ję się na mrocz­ną. Je­stem mrocz­na! Mój chło­pak twier­dzi, że sy­piam w trum­nie, je­stem lo­do­wa­tym, żywym tru­pem, cho­dzą­cą de­pre­sją i na­zy­wa mnie Kró­lo­wą Po­tę­pio­nych.

Stwo­rzy­łeś strasz­li­we zda­nie, aż krew w ży­łach za­mie­ra. Za to traf­nie wy­łu­ska­łeś nie­lo­gicz­ność. Dzię­ki za opi­nię :)

gra­vel, dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny. Ro­zu­miem do­sko­na­le, że cze­goś za­bra­kło. Co­dzien­nie mi cze­goś bra­ku­je w każ­dym ele­men­cie oto­cze­nia i mnie samej. Za­pew­ne po­sił­ku z krwi Co­unt­Pri­ma­ge­na… ;)

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Cóż za part­ner… Żebyś tylko nie za­ru­mie­ni­ła się od tych wszyst­kich kom­ple­men­tów, bo czar wi­ze­run­ku pry­śnie ;P

Wi­dzia­łem kie­dyś stro­nę, na któ­rej sprze­da­wa­no bu­kie­ty ze­schłych kwia­tów i taką sym­pa­tycz­ną gar­de­ro­bę, jak na przy­kład za­ko­pa­na przez jakiś czas w wil­got­nej ziemi suk­nia ślub­na. By­ła­byś urze­czo­na! <3

Jeśli mógł­bym Cię pro­sić, to nie po­peł­niaj wię­cej TA­KICH nie­lo­gicz­no­ści, bo tekst staje się zu­peł­nie nie­zro­zu­mia­ły i znika ja­ka­kol­wiek przy­jem­ność z od­bio­ru. Cier­pia­łem męki jak czy­ta­łem! (choć uczci­wie przy­zna­ję, że nie­ba­ga­tel­ną rolę ode­grał w tym rów­nież tar­ga­ją­cy trze­wia­mi głód) ;*

 

A mojej krwi ra­czej nie by­ła­byś w sta­nie spo­żyć – przez wiele lat słu­cha­nia me­ta­lu na­gro­ma­dzi­ło się w niej tyle rtęci, że pew­nie sta­nę­ła­by w gar­dle ;/

Mogę się za to po­dzie­lić nerką, ręką, nogą, okiem i uchem – i tak mam po parce, a moim so­jusz­nicz­kom nie zwy­kłem ni­cze­go ża­ło­wać :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu prze­strze­ni ani mi­ło­ści. Jest tylko cisza."

Prze­czy­ta­łam.

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Wie­lo­let­nie słu­cha­nie me­ta­lu? Moja ulu­bio­na krew! Mam duży sen­ty­ment do ta­kiej prze­siąk­nię­tej Cra­dle of Filth bądź Ana­the­mą.

Mel­du­nek przy­ję­ty, Mor­gia­no ;)

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Na­sącz­cie krew My Dying Bride, byn­dzie za­gła­do­wy bu­kiet ;-) 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Po­do­ba­ło mi się. Faj­nie wy­kre­owa­na ide­olo­gia tej wyż­szej rasy.

Życie ko­biet z tą pust­ką mię­dzy no­ga­mi, do­ma­ga­ją­cą się wy­peł­nie­nia, z tą ser­decz­no­ścią do świa­ta i tu­mul­tem emo­cji – Tutaj mi coś zgrzy­ta. Może brzmia­ło­by le­piej, gdyby po­dzie­lić to zda­nie na dwa? Bo w jed­nym ciągu to tro­chę tak, jakby pust­ka mię­dzy no­ga­mi miała w sobie ser­decz­ność do świa­ta i tu­mult emo­cji.

 

Ogól­nie miło, za­baw­nie i zmyśl­nie.

Po­la­cy na sali są­do­wej? Za­bra­kło mi tylko ja­kie­goś ce­bu­lo­we­go opisu, by pod­kre­ślić wpi­sa­ną w naszą toż­sa­mość na­ro­do­wą dumę.

Słod­ko wplo­tłaś w same za­lo­ty po­al­ko­ho­lo­we uwol­nie­nie ukry­tych głę­bo­ko pra­gnień. No i do tego temat “nie bar­dzo do po­śmia­nia się”, który jed­nak udało Ci się przed­sta­wić w taki spo­sób, że wła­ści­wie za­po­mnia­łem, że mowa o abor­cji po gwał­cie.

Też mi się mocno z tek­stem Ele­na­ra sko­ja­rzy­ło. Ogól­nie “Kot” ma swoje mo­men­ty, ale mimo wszyst­ko nie tak wiele i nie tak moc­nych bym była na tak. Bi­blio­te­kę klep­nę­ła­bym, ale w tym wzglę­dzie je­stem spóź­nio­na. Mogę tylko po­chwa­lić sur­re­ali­stycz­ne opisy (prze­tarł pa­pie­rem ścier­nym :P) i zga­nić za nad­miar hu­mo­ru klo­acz­ne­go.

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

gru­cho, masz rację, coś pa­so­wa­ło­by tutaj prze­bu­do­wać. Zaraz się tym zajmę. Dzię­ku­ję bar­dzo za lek­tu­rę, ko­men­tarz i po­le­ce­nie :)

Ten­szo, przyj­mu­ję ga­nie­nie, ale ileż można tylko fi­lo­zo­fo­wać? Cza­sem “humor klo­acz­ny” (ge­nial­ne stwier­dze­nie) to je­dy­ny ra­tu­nek od­cią­ża­ją­cy. Dzię­ku­ję za opi­nię i teo­re­tycz­ną Bi­blio­te­kę ;)

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Prze­czy­ta­łem z przy­jem­no­ścią i pew­nym nie­po­ko­jem, bo mam nie­od­par­te wra­że­nie, że z tyłu głowy Ena­zet, pod­czas pi­sa­nia tego tek­stu nie było tylko stro­je­nie sobie żar­tów. Z tek­stu wy­zie­ra kilka spraw, które są dla nas, ludzi, mało po­chleb­ne. I ce­lo­wo piszę ludzi, nie Po­la­ków. Bo frag­men­ty bę­dą­ce sa­ty­rą na nasze przy­wa­ry na­ro­do­we, to osob­na kwe­stia.

Wiesz, Ena­zet, im wię­cej czy­tam Two­ich tek­stów, tym bar­dziej do­cho­dzę do wnio­sku, że przy­zwy­cza­jam się do pew­ne­go spo­so­bu wy­bo­ru te­ma­ty­ki i na­świe­tla­nia pro­ble­mów. Efekt jest taki, że coraz mniej mnie nie­któ­re rze­czy uwie­ra­ją. To do­brze, bo to, co wy­cho­dzi spod Two­je­go pióra jest nie­tu­zin­ko­we.

 

Edyt­ka: mia­łem jesz­cze na­pi­sać, że czy­ta­jąc o tym co zda­rzy­ło się pod­sąd­ne­mu, mia­łem nie­od­par­te sko­ja­rze­nia z re­la­cja­mi z badań nad pa­cjen­ta­mi po kal­lo­to­mii.

"A jeden z synów - zresz­tą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jesz­cze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Woj­ciech Mły­nar­ski

Dzię­ku­ję za wni­kli­wą lek­tu­rę i bar­dzo cie­ka­wą opi­nię, KPia­chu. (bar­dziej mnie cie­ka­wi nie dla­te­go, że ego po­łech­ta­ne, ale z po­wo­du myśli: eee, on chyba zgłu­piał…) ;)

Strasz­ne sko­ja­rze­nia! :o

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

eee, on chyba zgłu­piał…

To cał­kiem moż­li­we. Jako męż­czy­zna, po­dob­no roz­wi­ja­łem się tylko do 15 roku życia, póź­niej wszyst­ko po­szło w mię­śnie. A mnie się do­dat­ko­wo wy­da­je, że od ja­kie­goś czasu, jesz­cze się cofam ;-)

"A jeden z synów - zresz­tą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jesz­cze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Woj­ciech Mły­nar­ski

Hej, cenię Twoją twór­czość. Nie wiem czy oglą­dasz cza­sem taki pro­gram You Can Dance na TVN. Tam czę­sto świet­ni tan­ce­rze muszą tań­czyć w nie swo­ich sty­lach, np. tan­cerz jaz­zo­wy od­twa­rza Hip-hop. Na koncu prze­wod­ni­czą­cy jury, Agu­stin Egur­ro­la, mówi: "cho­ciaż to nie twój styl, świet­nie od­tań­czy­łaś wszyst­ko, je­stem twoim fanem". Ja oczy­wi­ście nie mogę się wcie­lić w rolę ju­ro­ra, bo biorę udział w tym samym kon­kur­sie co Ty, ale mogę po­wie­dzieć tyle, że cenię Twoją twór­czość ;)

Do­ce­niam i cie­szę się, Nim­ro­dzie :) Ob­ra­zo­we po­rów­na­nie (zwłasz­cza, że całe życie tań­czę). Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny!

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Aż je­stem zdzi­wio­na, że nie ma tu mo­je­go ko­men­ta­rza… A prze­cież prze­czy­ta­łam już dawno, dawno temu. Cóż, nad­ra­biam więc.

Nie za­prze­czę, że tekst jest ab­sur­dal­ny, sur­re­ali­stycz­ny, gro­te­sko­wy i chyba za­baw­ny. Chyba, bo jed­nak nie do końca mnie roz­ba­wił, jakby po­czu­cia hu­mo­ru nam się gdzieś roz­je­cha­ły. Przez to nie do­tarł też do mnie w pełni, więc – wy­bacz – nie przy­łą­czę do po­chwal­ne­go chóru. Nie twier­dzę, że jest źle, ale stanę sobie tak tro­chę z boku, na neu­tral­nej po­zy­cji. 

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Być może zbyt ostroż­nie wy­ra­żam swoje myśli, ale cała ta me­ta­fo­ra o tan­ce­rzu tań­czą­cym nie­swo­je style miała wy­ra­zić to co na­pi­sa­ła Śnią­ca. Przy całym sza­cun­ku do twór­czo­ści au­tor­ki opo­wia­da­nia, do­łą­czam do chóru sto­ją­cych nieco z bocz­ku.

Zro­zu­mia­łam już za pierw­szy razem, Nim­ro­dzie! ;)

Śnią­ca, pierw­szy raz ab­surd pi­sa­łam, nie dzi­wię się, jeśli ide­al­nie nie wy­szło :) Wszyst­kich nie da się też za­do­wo­lić – kto by pró­bo­wał, pew­nie by zwa­rio­wał. Dzię­ku­ję za opi­nię.

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Po­do­ba­ło mi się, ab­surd na­le­ży­cie ab­sur­dal­ny. Roz­gry­wa­nie na­ro­do­wych ste­reo­ty­pów mnie co praw­da nigdy nie ba­wi­ło, ale oprócz tego – cał­kiem udany żart.

Nie­ste­ty, nie tra­fił do mnie ten tekst. Trud­no mi po­wie­dzieć, dla­cze­go, bo i ab­surd, i koci pro­ku­ra­tor ow­szem, a już naj­bar­dziej róż­no­ko­lo­ro­we ga­la­ret­ki. Chyba sama przed­sta­wio­na hi­sto­ria się ze mną mi­nę­ła :(

Ocho, Lolu, dzię­ku­ję za lek­tu­rę i opi­nię. Lolu, też tak mie­wam, że żarty jakby prze­cho­dzą obok mnie i nie łapię, z czego inni mają ucie­chę ;)

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

A mnie tekst przy­padł do gustu. Cie­ka­wie i z hu­mo­rem na­pi­sa­ny. Nawet Niem­cy mi nie prze­szka­dza­li i byli faj­nym od­bi­ciem. Ide­olo­gia wyż­szej rasy in­te­re­su­ją­ca i nieco prze­ra­ża­ją­ca. Ab­sur­du, jak dla mnie w sam raz. :)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Na­wią­zu­jąc do tek­stu – za­baw­ne, ale umiar­ko­wa­nie ;).

Mo­men­ta­mi bar­dziej, mo­men­ta­mi mniej, ale w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku wła­śnie tak.

 

Mor­gia­no, a dla­cze­go Niem­cy mie­li­by komuś prze­szka­dzać : > ?

 

I jesz­cze to:

http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/sedzia-i-sedzina;2554.html

niby po­tocz­nie można, ale nie­któ­re po­tra­fią się wk….

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka