- Opowiadanie: sidvicious - Zapiski pokładowe Ernsta Dreamera

Zapiski pokładowe Ernsta Dreamera

Oceny

Zapiski pokładowe Ernsta Dreamera

*

Ernst, jak ponad połowa tutejszej ludności, urodził się w rodzinie protestanckiej. Było to latem 1986 roku, w czasie kojarzonym w Europie i na Świecie głównie z katastrofą atomową w Czarnobylu. Tyle, że do katastrofy doszło w kwietniu, zaś do cudu narodzin – w sierpniu. Od tego czasu złośliwi pensylwenianie mówią, że okres od kwietnia do sierpnia to czas jakiego potrzeba, aby niesione wiatrem radioaktywne pyły pokonały drogę z obwodu kijowskiego na Ukrainie do amerykańskiego Jeziora Erie, gdzie przyszło urodzić się i dorastać Ernstowi. Tak czy siak, narodziny małego nieszczęśnika w końcu się dokonały.

– Wygląda słodko – rzuciła pielęgniarka podając Gertrudzie zakrwawione, pomarszone ciało chłopca. -Mówiłam, nie ma się czego bać – uśmiechnęła się jakby na siłę i naprędce umyła śliskie od krwi i śluzu dłonie.

– Drogi Boże jakiż on jest przecudowny – wyszeptała Gertruda. – Będziesz najwartościowszym i najpiękniejszym człowiekiem pod słońcem – dodała w myślach.

Tak byłoby zapewne w świecie idealnym. Niestety Gertruda Dreamer mieszkała w Edinboro nieopodal jeziora o tej samej nazwie, a także obok oddalonego o 25 mil ogromnego Jeziora Erie. W skrócie mówiąc do ideału wiele brakowało nie tylko Światu, ale i temu miejscu. Ernst – i tego nie da się ukryć – nie należał więc do dzieci charakteryzujących się nienaganną urodą, ale z miesiąca na miesiąc nabierał wyrazistości.

Wkrótce po narodzinach, mierzący nie więcej niż długość dwóch kolb kukurydzy chłopiec, trafił na farmę na obrzeżach wspomnianego już Edinboro, niewielkiej mieściny położonej w północno zachodniej części Pensylwanii. Dokładniej w samym lewym górnym rogu tego stosunkowo niewielkiego, przypominającego koślawy prostokąt stanu. Tutaj – w gospodarstwie położonym nieopodal jeziora – nie wiedzieć czemu nazwanego dokładnie tak samo jak owa nieszczęsna mieścina – Ernst spędził pierwsze chwile swojego życia. Właściwie – przez pierwsze 6 wiosen po narodzinach – niewielką, smutno wyglądającą posiadłość, chłopak opuszczał tylko od święta – w dosłownym znaczeniu tego słowa. Jedyną bowiem okazją do wyjścia poza rozpadający się od wilgoci płot farmy była niedziela – dzień zapamiętany przez chłopca jako najgorszy w całym, i tak mało przyjemnym tygodniu.

– Eeeernst – trzeszczący głos Gertrudy rozległ się po posiadłości. Kilka chwil później jej spracowana, bladobiała, pomarszczona dłoń chwyciła coś, co wystawało zza żółtego stosu kukurydzianych kolb. – Tu cię mam – zaskrzeczała kobieta. Ile razy mam ci to powtarzać – wrzasnęla pytająco i zaciągnęła chłopca przed coś co przypominało poidło dla zwierząt gospodarskich.

– Nie chcę tam isć mamusiu. Zostanę, posprzątam pokój, przypilnuje obejścia. Proszęęęę, proszęęęę, proszęęęę – wykrzykiwał wysokimi tonami Ernst, w głębi serca wiedząc, że jego piski i krzyki są daremne.

– Dzisiejszy dzień należy do Pana. Wszyscy musimy mu służyć – odburknęła krótko kobieta. Nie mam zamiaru przechodzić tego każdej niedzieli – dodała stanowczo.

Gertruda szybkim ruchem zdjęła z Ernsta wyświechtane, zfilcowane ubranie. Chwyciła dużą szczotkę przypominającą raczej coś do czyszczenia osmalonych garnków. Namydliła go i zaczęla szorować tak mocno, że krzyk chłopca musiało być słychać w promieniu kilku mil. Nic dziwnego, że Ernst z bladego, w kilka minut zmienił kolor na purpurowy.

Kobieta na niewielkie ciało swojego jedynego syna założyła świeżo uprasowaną koszulę z ohydnymi, wielkimi guzikami, na widok których Ernst musiał powstrzymywać odruch wymiotny. Do kompletu dodala przyduże spodnie, i za male trzewiki. Włosy chłopaka ulizała na mokro. Półtorej godziny później pachnący mydlinami 7-latek trafił do kościoła po drugiej stronie Jeziora Edinboro. Wkrótce, na polecenie Gertrudy został też ministrantem. I tak pierwsze lata życia spędził na modlitwach, studiowaniu Pisma Świętego oraz na samotnym buszowaniu w bezkresnych labirytach soczystozielonych kukurydzianych pól.

Mniej więcej w takim oto rytmie upływały pierwsze lata życia młodego indywidualisty. Chłopiec pokonywał kolejne szczeble w drabinie edukacyjnej. Coraz częściej sięgał po ksiażki. Bynajmniej nie były to jednak lektury szkolne. Ernsta, który nigdy do tej pory nie wyjechał poza granice swojego miejsca zamieszkania, wciagały raczej pozycje z pogranicza sci-fi, fantasy i literatury podróżniczej. Gdy tylko Gertruda spusciła chlopca z oka, ten w wyobraźni przemierzał rozległe płaskowyże, odkrywał nowe lądy, bratał się z nieznanymi ludami, zawieral z nimi sojusze i przyjaźnie. Krócej mówiąc wyobraźnia dostarczała mu tego, czego brakowało w rzeczywistości…

Ciąg dalszy nastąpi

Koniec

Komentarze

Przykro mi to mówić, ale zaprezentowany fragment jest napisany tak niechlujnie, że przeczytawszy go, straciłam chęć poznania dalszego ciągu tej historii. Jeśli nosisz się z zamiarem kontynuowania losów Ernsta, postaraj się, aby lektura nie sprawiała czytającym przykrości.  

O treści, z racji prezentacji nader skąpego urywka dzieła, nie umiem nic powiedzieć. :-(

 

w cza­sie ko­ja­rzo­nym w Eu­ro­pie i na Świe­cie… – Dlaczego świat wielką literą?

 

Od tego czasu zło­śli­wi pen­syl­we­nia­nie mówią… – Raczej: Od tego czasu zło­śli­wi pen­syl­wańczycy mówią

 

do ame­ry­kań­skie­go Je­zio­ra Erie… – …do ame­ry­kań­skie­go je­zio­ra Erie

 

po­da­jąc Ger­tru­dzie za­krwa­wio­ne, po­mar­szo­ne ciało chłop­ca. – Literówka.

Ze zdania wynika, że Gertrudzie podano zwłoki.

Proponuję: …po­da­jąc Ger­tru­dzie za­krwa­wio­nego, po­mar­szczo­nego chłop­ca.

 

-Mó­wi­łam, nie ma się czego bać – uśmiech­nę­ła się… – – Mó­wi­łam, nie ma się czego bać.Uśmiech­nę­ła się jakby

Źle zapisujesz dialogi. Zajrzyj tutaj: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

a także obok od­da­lo­ne­go o 25 mil ogrom­ne­go Je­zio­ra Erie. – …a także obok od­da­lo­ne­go o dwadzieścia pięć mil, ogrom­ne­go je­zio­ra Erie.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

mie­ści­ny po­ło­żo­nej w pół­noc­no za­chod­niej czę­ści Pen­syl­wa­nii. – …mie­ści­ny po­ło­żo­nej w pół­noc­no-za­chod­niej czę­ści Pen­syl­wa­nii.

 

przez pierw­sze 6 wio­sen… – …przez pierw­sze sześć wio­sen

 

wrza­snę­la py­ta­ją­co i za­cią­gnę­ła chłop­ca… – Literówka.

 

Nie chcę tam isć ma­mu­siu. – Literówka.

 

zdję­ła z Ern­sta wy­świech­ta­ne, zfil­co­wa­ne ubra­nie. – …zdję­ła z Ern­sta wy­świech­ta­ne, sfil­co­wa­ne ubra­nie.

 

Na­my­dli­ła go i za­czę­la szo­ro­wać… – Literówka.

 

Do kom­ple­tu do­da­la przy­du­że spodnie, i za male trze­wi­ki. – Literówki.

 

pach­ną­cy my­dli­na­mi 7-la­tek tra­fił do ko­ścio­ła po dru­giej stro­nie Je­zio­ra Edin­bo­ro. – …pach­ną­cy my­dli­na­mi siedmiola­tek tra­fił do ko­ścio­ła po dru­giej stro­nie je­zio­ra Edin­bo­ro.

 

w bez­kre­snych la­bi­ry­tach so­czy­sto­zie­lo­nych ku­ku­ry­dzia­nych pól. – Literówka.

 

Coraz czę­ściej się­gał po ksiaż­ki. – Literówka.

 

wcia­ga­ły ra­czej po­zy­cje z po­gra­ni­cza sci-fi… – Literówka.

 

Gdy tylko Ger­tru­da spu­sci­ła chlop­ca z oka… – Literówki.

 

za­wie­ral z nimi so­ju­sze i przy­jaź­nie. – Literówka.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja bym przeczytała, co było dalej. To dopiero wstęp.

Przynoszę radość :)

Dziękuję regulatorom za pokazanie błędów i Anet za chęci przeczytania dalszego ciągu. To pierwsza historia jaką spróbowałem napisać i faktycznie, teraz widzę sporo niedociągnięć. Spróbuję je wyeliminować. 

SID

Po prostu przeczytaj swój tekst bardzo uważnie, powoli, najlepiej na głos – wtedy wychwycisz wszystkie powtórzenia, niezręczności, interpunkcję, literówki.

Nie chcę tam isć mamusiu. – Literówka.

Ja bym tu jeszcze dodała przecinek (przed “mamusiu”) ;)

Przynoszę radość :)

Jeśli uwagi okazały się przydatne, bardzo się cieszę.

Mam nadzieję, Sidviciousie, że Twoje przyszłe opowiadania okażą się ciekawe i będą napisane poprawnie. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka