- Opowiadanie: Wilczyca - Z paluszka będzie, czy z żyłki?

Z paluszka będzie, czy z żyłki?

Zawsze uważałam się za osobę do bólu logiczną, ale absurdalny konkurs poruszył przyrdzewiałą ostatnimi czasy, twórczą maszynerię mojego mózgu. Czy absurd w moim wykonaniu jest wystarczająco absurdalny?

 

Pozdrawiam ;)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Z paluszka będzie, czy z żyłki?

Obudził się spowity w jedwabne prześcieradło pachnące świeżością, z policzkiem przytulonym do chłodnej poduszki. Nie bolała go głowa, nie czuł smaku znoszonego kapcia w ustach, nawet nie chciało mu się pić. Dość mgliście pamiętał wczorajszy wieczór, ale był pewien, że bardzo intensywnie pracował na kaca. Wszystko zaczęło się na promie z Gomery, gdzie poznał czarnooką piękność z najwspanialszymi nogami, jakie chodziły po świecie. Zaprosiła go na jakieś przyjęcie, koledzy z wycieczki gdzieś się zapodziali po drodze…

Obrócił się na plecy i otworzył oczy. Mosiężny, wieloramienny żyrandol oglądany przez muślinową draperię nad łóżkiem rozjarzył się ciepłym światłem, igrającym w deszczu kryształowych kropel. Usiadł na łóżku i ze zdumieniem rozejrzał się po pokoju urządzonym z nieprzyzwoitym wręcz przepychem. Obity czerwoną skórą fotel, mały stolik ze szklanym blatem, podobnie jak reszta wyposażenia, miały designerski sznyt. Zanurzył stopy w futrzanym dywaniku zdjętym z jakiegoś zwierzęcia. Potarł twarz dłonią, starając sobie przypomnieć, jak tutaj trafił, i gdzie jest to „tutaj”. Zerknął na łóżko z baldachimem zastanawiając się, czy czarnula też tu była.

– Witam pana, Gregory. Mam nadzieję, że udało się panu należycie wypocząć.

Greg drgnął zaskoczony. Był pewien, że jeszcze przed chwilą nikogo tu nie było, tymczasem pod ścianą stał niewysoki mężczyzna, ubrany pomimo letniego upału, w czarny smoking. Temperatura w pokoju miała przyjemne dwadzieścia parę stopni, ale i tak smoking wydawał się mało odpowiedni. Jednak na oliwkowej twarzy mężczyzny nie widać było nawet najmniejszej kropli potu. W ogóle wydawał się nienaturalnie idealny, począwszy od perfekcyjnie ułożonych czarnych włosów, poprzez białą koszulę z wykrochmalonym kołnierzykiem i czerwonym akcentem w postaci muchy, po wypolerowane czubki butów. Dłonie trzymał złożone na prostokątnym, płaskim przedmiocie oprawionym w czerwoną skórę. Skinął głową w oszczędnym ukłonie.

– Proszę o wybaczenie, nie miałem najmniejszego zamiaru przestraszyć pana. Nazywam się Fabio. Panienka Mercedes ulokowała pana tutaj po tym, jak omdlał pan na przyjęciu. Niestety jest na zebraniu zarządu, więc poleciła mi służyć w jej imieniu wszelką pomocą i zaznajomić z obiektem.

Mercedes. Teraz przypomniał sobie jej imię. Nazywał ją Merci, jak te czekoladki i nie spodziewał się, że taka z niej szycha. Próżność mile łaskotała okolice pępka. Ten urlop zapowiadał się wspaniale, nawet jeśli zgubił swoich kompanów. Właściwie wypadałoby do nich zadzwonić, pewnie się niepokoją.

Sięgnął po telefon do kieszeni spodni, ale dłoń plasnęła o nagą skórę. Zerwał prześcieradło z łóżka i usiłował owinąć sobie biodra, ale śliski materiał wymykał się z rąk. Fabio podszedł do ściany i przesunął mahoniowy panel odkrywając wnętrze szafy.

– Może pan sobie coś wybrać. Wieczorem wystarczy zostawić ubranie na podłodze, obsługa sprzątnie i odda do pralni.

– Dzięki – Greg uśmiechnął się, po czym zdrętwiał z przerażenia. – Nie wiem, gdzie jest moje ubranie, portfel, dokumenty, telefon.

– Proszę sobie nie zaprzątać tym głowy i korzystać z wszelkich dobrodziejstw tego miejsca.

– Ale nie wiem, czy będę mógł zapłacić…

– Panienka Mercedes nie wystawia rachunków swoim podopiecznym. Może pan rozgościć się i zrelaksować. Z czasem wszystko się wyjaśni. – Podszedł do niewielkiego baru, lśniącego marmurem i mosiądzem, z mahoniowym blatem. Otworzył kolejny panel, za którym znajdowały się szklane półki wypełnione butelkami różnych kształtów i kolorów. – Zimne drinki bez ograniczeń. Gdyby zechciał pan wziąć prysznic, łazienka jest tam.

Poczłapał we wskazanym kierunku trzymając w garści udrapowaną wokół bioder płachtę prześcieradła. Łazienka miała metraż zbliżony do saloniku w jego kawalerce i ociekała luksusem. W kryształowych lustrach odbijały się żyłkowane marmury, na posadzce pyszniła się bajeczna mozaika, a honorowe miejsce zajmowała wanna z hydromasażem wpuszczona w podłogę. Pożałował, że Merci traci czas na nudnym zebraniu zarządu. Chciałby zobaczyć, jak zrzuca czarną, obcisłą sukienkę, pod którą z pewnością miała skąpą, koronkową bieliznę. W wyobraźni rozebrał ją z majtek i stanika, oraz pozwolił jej zdjąć niebotyczne, krwistoczerwone szpilki i zanurzyć się z wdziękiem w parującej, spienionej wodzie.

Wziął prysznic obmyślając plany i strategie dla tej obiecującej przygody. Wybrał z szafy białą koszulę z cienkiej bawełny, niebieskie płócienne spodnie za kolana i wygodne japonki. Na blacie barku znalazł pilota obsługującego klimatyzację, telewizor i odtwarzacz stereo. Jeden z guzików uruchomił mechanizm żaluzji, które z cichym szmerem uniosły się i wpuściły do wnętrza dzienne światło. Szerokie, oszklone drzwi balkonowe prowadziły na podcień wsparty łukami na kolumnadzie, dzięki czemu południowy upał nie przegrzewał wnętrza. Drzwi rozsunęły się z cichym szelestem.

– Śmiało, proszę iść się rozejrzeć – zachęcał elegancik i ponaglał ruchem dłoni. Greg drgnął zaskoczony, nie sądził, że jego prywatny lokaj nadal tutaj jest. Stał obok drzwi wejściowych, niczym element wyposażenia. – Mamy do zaoferowania doskonały wybieg z basenem na wolnym powietrzu i siłownię.

– Wybieg? – powtórzył Greg i wyszedł na zewnątrz podśmiewując się w duchu z pomyłki językowej Fabio. Pasowała do stwierdzenia jakoby Kanaryjczycy żyli głównie z „uprawy” turystów. Wyszedł na skąpany południowym słońcem taras z białego kamienia. Na brzegu basenu z granatową, lekko zmarszczoną wodą stało kilka plażowych leżaków ze starannie złożonymi białymi ręcznikami. Palmy i krzewy bananowców w cieszących oko aranżacjach zapewniały odrobinę cienia. Za przeszkloną ścianą po przeciwnej stronie basenu widać było rowerki treningowe, bieżnie, atlasy i resztę sprzętów charakterystycznych dla siłowni. Brakowało widoku na morze. Taras okolony był szczelnie zabudowaniami.

– Chwilowo nie ma tu nikogo, mamy sjestę – wyjaśnił Fabio.

Stał w podcieniu, tuż na granicy słonecznej plamy kładącej się na marmurowej posadzce. Przez moment w jego oczach błysnęła fosforyczna zieleń, jak u nocnego drapieżnika, ale Greg uznał to za omam spowodowany niedawnym nadużyciem alkoholu.

– Mnie też przydałby się odpoczynek. – Otarł kropelki potu z czoła.

– Oczywiście. – Fabio zgiął się w ukłonie. – Odpoczynek jest niezwykle istotny przed kolejnym dojeniem. Może zechciałby pan obejrzeć paśnik?

Ktoś powinien popracować nad angielszczyzną tego gościa, jego przejęzyczenia były coraz mniej zabawne. Greg wrócił do pokoju i Fabio wyprowadził go na łukowato zakrzywiony korytarz. Czerwony dywan kontrastował z połyskliwą szarością ścian i drzwi oznaczonych mosiężnymi numerami. Koniec korytarza wciąż krył się za zakrętem, chociaż przeszli spory kawałek. Jeszcze kilka metrów i otwarło się przed nimi szerokie, przeszklone wejście do obszernej sali zastawionej elegancko nakrytymi stołami. Z kuchni dolatywały smakowite zapachy, obiecujące wszelkie rozkosze podniebienia.

– Mamy najlepszych kucharzy specjalizujących się w najbardziej wykwintnych kuchniach świata. Używają tylko zdrowych produktów z ekologicznych hodowli, z których przygotowują w pełni zbilansowane posiłki, dostosowane do indywidualnych potrzeb – zareklamował Fabio i wyjął skądś niewielkie urządzenie, przypominające czytnik kart kredytowych. – Pan pozwoli, zeskanuję teraz pański kolczyk i wprowadzę do systemu. Dzięki temu uzyska pan nieograniczony dostęp do paśnika i potraw zaleconych przez dietetyka. Niepotrzebne nam złogi cholesterolu, prawda?

Greg sięgnął do ucha i ze zdumieniem odkrył plastikową, wytłaczaną we wzory plakietkę w górnej części małżowiny. Pomimo świetnie działającej klimatyzacji zrobiło mu się gorąco. Ściągnął gniewnie brwi i spróbował usunąć wątpliwą ozdobę nie rozrywając przy okazji ucha.

– To już przestaje być śmieszne, panie Fabio!

Elegancik uniósł ostrzegawczo palec.

 – Radzę nie usuwać kolczyka. Mógłby się zgubić, a zrobienie duplikatu bywa kłopotliwe. Trzeba spisać raport, wysłać do centrali w Rumunii, wraz z zapotrzebowaniem na wtórnik. Biurokracja tak się rozrosła, że zanim to przejdzie przez wszystkie biurka, mogą minąć nawet dwa tygodnie. Bez kolczyka straci pan dostęp do paśnika, co może niekorzystnie odbić się na stanie pańskiego zdrowia.

– Nie sądzę, żebym zabawił tu tak długo – warknął ze złością. Prawdę mówiąc miał ochotę opuścić to miejsce natychmiast, zdecydowanie nie odpowiadało mu tutejsze poczucie humoru. – Proszę odprowadzić mnie do wyjścia!

– Obawiam się, że to niemożliwe, stąd nie ma wyjścia. 

– Pan drwi sobie ze mnie!

– Skądże! Nawet bym nie śmiał. To wbrew unijnej Ustawie o Zakładach Hodowlanych, która nakłada obowiązek zapewnienia godnych i bezstresowych warunków dla obiektów podlegających hodowli. Nasz zakład posiada certyfikaty najwyższej jakości, a produkty trafiają tylko do najbardziej wysublimowanej i wybrednej klienteli.

Greg nie miał pojęcia, o czym ten facet bredzi, ale budziło to niepokój.

– Dziękuję za nocleg, ale muszę już iść – oznajmił łagodnym tonem. Z wariatami należy postępować ostrożnie. – Koledzy się niepokoją.

Obrócił się na pięcie i ruszył korytarzem. Obejrzał się dyskretnie przez ramię, ale Fabio pozostał na miejscu i patrzył ze stoickim spokojem na jego odwrót. Przyspieszył kroku, kiedy tylko sylwetka eleganckiego sztywniaka zniknęła za załomem korytarza. Mijał jednakowe drzwi umieszczone po wewnętrznym łuku. Numeracja nie miała żadnego sensu ani ciągłości. Przeciwna ściana była zupełnie gładka. Szedł coraz szybciej, w końcu puścił się biegiem, ale korytarz zdawał się nie mieć końca i wciąż zakręcał w lewo. Zasapał się i przystanął, żeby zaczerpnąć tchu. Oparł się plecami o zimną ścianę, a ciało pokryło się gęsią skórką. Dotarło do niego, że tu nie ma żadnych okien, korytarz i jadalnię oświetlały lampy ukryte za panelami przydymionego szkła. Nawet drzwi balkonowe w pokoju prowadziły na zamknięte podwórze. Podskoczył, jak oparzony na dźwięk znajomego głosu.

– Tak, jak wspomniałem. Stąd nie ma wyjścia – oznajmił Fabio, stojący dokładnie w tej samej pozie.

– To się wam nie uda! – wrzasnął Greg wygrażając palcem. – Koledzy na pewno zgłosili moje zaginięcie, było mnóstwo świadków, że spędziłem wieczór z Mercedes, znajdą was!

– Było mnóstwo świadków pańskiej próby nauki latania ze szczytu klifu w pijackim zwidzie. Do tej pory szukają zwłok w oceanie.

Greg z przerażeniem odkrył strzępy wspomnień zachodu słońca oglądanego z najwyższego klifu Teneryfy. Zmysłowy głos Merci szepczący do ucha, „dasz radę twardzielu, to proste” i wilgotny koniec języka łaskoczący skórę na szyi. Ryk wiatru w uszach i fal rozbijających się w dole na kamieniach, rozmazane smugi mknącej obok niego skały, a potem kłąb gęstej jak śmietana mgły i namiętny uścisk. Szybował nad wodą w ramionach anioła stróża. Jak teraz o tym myślał, ten anioł niósł go na skórzastych, czarnych skrzydłach, a nie białych i pierzastych.

Spanikowany spojrzał w twarz Fabio szukając potwierdzenia, lub zaprzeczenia faktom.

– Nie ma powodów do narzekania, może się pan pławić w luksusie, w zamian za kilka litrów krwi. – Fabio uśmiechnął się promiennie prezentując garnitur śnieżnobiałych zębów, spiczastych, jak u rekina z wyjątkowo długimi trójkami. Zimny dreszcz spłynął między łopatkami Grega.

– Za młody jestem, żeby umierać!

– A kto mówi o umieraniu? Przy naszych standardach opieki obiekty hodowlane dożywają nawet osiemdziesiątki i to w doskonałej formie.

Taka alternatywa wydawała się równie przerażająca.

– Znaczy, mam spędzić kolejne pięćdziesiąt lat w niewoli?!

– Po co takie dramatyczne słowa – Fabio spojrzał pobłażliwie, jak na niemądre dziecko, które przestraszyło się wyimaginowanego potwora spod łóżka. – Całe wasze życie, to niewola. Zrywacie się o świcie, żeby pójść do pracy, której zwykle nienawidzicie. Zniewala was pieniądz i żądza posiadania przedmiotów, których nawet nie potrzebujecie. Tutaj czekają pana dożywotnie, luksusowe wakacje „all inclusive”. Żadnej pracy, troski o emeryturę na starość, same przyjemności. – Zerknął na wyświetlacz tabletu i przesunął kilka razy palcem po ekranie. – Tak, pański profil genetyczny jest bardzo obiecujący, więc zostanie pan włączony do programu inseminacyjnego. To rozwiąże problem napięcia seksualnego.

– Mam być bykiem rozpłodowym? – Greg miał powyżej uszu tych bzdur. Wyobraził sobie drewnianą zagrodę, z przywiązaną za szyję do płotu kobietą i ogarnął go wstręt. – A gdzie godność, którą przed chwilą wycierałeś sobie gębę?

– Wszystko odbywa się w komfortowych warunkach. Będzie pan mógł wybrać spośród skrupulatnie wyselekcjonowanej puli kobiet, które wykażą zainteresowanie pana osobą. Zapewniamy kolacje przy świecach, seanse komedii romantycznych, koncerty, bukiety róż i szampana z truskawkami. Mamy dobrze prosperującą hodowlę udomowionych osobników, więc nieczęsto decydujemy się na odławianie dziko żyjących. Hodowanie ich jest o wiele trudniejsze ze względu na problemy adaptacyjne, a licencja na odłów słono kosztuje. Jednak czasem konieczny jest zastrzyk świeżej krwi. – Koniec języka mignął między wargami Fabio, a w jego oczach na ułamek sekundy zabłysło szaleństwo. Opuścił szybko wzrok. – Będzie pan miał do dyspozycji osobistego terapeutę, który postara się zadbać o komfort psychiczny.

To wszystko było tak absurdalne, że Greg uspokoił się i rozluźnił. To musiał być sen. Na wczorajszej imprezie próbował różnych miejscowych specyfików, widocznie któryś mu zaszkodził. Skoro już uświadomił sobie, że to tylko koszmar, powinien zaraz się obudzić. Odczekał niepokojąco długą chwilę, ale nic się nie zmieniło. Fabio nadal stał przed nim z uprzejmym wyrazem twarzy i nieruchomym spojrzeniem, a w dłoniach trzymał tablet w czerwonej skórzanej oprawie, ozdobionej wytłoczoną rogatą czaszką z odgryzionym kawałkiem czerepa.

– Możemy kontynuować? – zapytał aksamitnym głosem. – Proponuję zapoznać się z dojarnią.

Z braku lepszego pomysłu powlókł się za przewodnikiem. Im lepiej pozna to miejsce, tym większe miał szanse na obmyślenie ucieczki. Świadomość, że był jedynie zwierzyną dla czarnookiej piękności była nie do zniesienia. Chociaż, jeśli wierzyć opowieściom grozy, miał jeszcze szansę wyjść z tego z twarzą.

– A jak wygląda sprawa przejścia na, powiedzmy „ciemną stronę mocy”? – zapytał.

Przewodnik zatrzymał się, obejrzał przez ramię, uniósł jedną brew i zmierzył go wzrokiem od czubka jasnej czupryny po pożyczone japonki. 

– Transformacja jest prosta i właściwie bezbolesna, ale koszt formalnej naturalizacji jest ogromny. Na opłatę administracyjną, przyznanie numeru identyfikacyjnego i wydanie dokumentu tożsamości, nie zarobiłby pan przez całe swoje ziemskie życie.

Obrócił się i ruszył korytarzem w przeciwną stronę niż do restauracji. Greg podążył za nim rozpamiętując beznadziejny los prostego księgowego małej firmy transportowej. Za wysokie progi na jego nogi.

– Nie chciałbym budzić płonnych nadziei – rzucił od niechcenia Fabio, kiedy zatrzymali się przed dwuskrzydłowymi szarymi drzwiami – ale panienka Mercedes miewa nieoczekiwane kaprysy. Może się zdarzyć, że stalowy błękit pańskich oczu wyda się jej bardziej pociągający, niż zyski na pokrycie kosztu pozwolenia na polowanie.

 Drzwi otworzyły się po rozpoznaniu odcisku dłoni Fabia. Weszli do wykafelkowanego po sufit pomieszczenia z rzędem ergonomicznych leżanek z podłokietnikami, oddzielonych białymi parawanami. W każdym boksie stały maszyny przypominające wyposażenie szpitala, jednak myśli Grega krążyły wokół Mercedes, spowitej oszałamiającym zapachem i kaskadą jedwabiście czarnych włosów, spływających falami na dekolt odsłaniający ramiona. Łudził się nadzieją, że wybrała go nie tylko ze względu na właściwości odżywcze.

– Wszystko urządzone pod dyktando wytycznych Unii Światów Równoległych – oznajmił z dumą przewodnik. – Zmywalne powierzchnie, wyoblone styki ścian i podłogi, sterylizujące lampy ultrafioletowe, jednorazowy sprzęt. Przenoszenie infekcji pomiędzy osobnikami zredukowane do minimum. Maszyny odwirowują i oczyszczają produkt. Mamy w ofercie osocze, płytki, jak i kompletny roztwór. Wszystko sterylnie pakowane i oznaczone pieczęcią z numerem serii, datą produkcji i przydatności do spożycia. Obowiązkowo informacje dla alergików, szczególnie o możliwych śladowych ilościach srebra lub święconej wody, jeżeli osobnik był dziko żyjący. Rozumie pan, mógł nosić biżuterię i od czasu do czasu chodzić do kościoła.

Greg pożałował, że jego kontakt z religią urwał się na etapie bierzmowania. Gdyby miał więcej do czynienia z wodą święconą, być może nie spełniałby warunków. Czuł się skołowany. Wyjaśnienia Fabia brzmiały tak swojsko, że prawie nie czuł strachu. Jedynie wspomnienie jego uśmiechu jeżyło włosy na karku.

– A co z tymi wszystkimi horrorami? Rozrywanie tętnic, chłeptanie z obłędem w przekrwionych oczach?

– Idziemy z postępem. Czasy, kiedy uganialiśmy się za ofiarami na nietoperzych skrzydłach minęły bezpowrotnie. Stawiamy na jakość i wygodę, oraz ciągłość zaopatrzenia. Proszę usiąść. – Fabio zaprosił gestem na leżankę, którą wcześniej wyścielił jednorazowym prześcieradłem.

– Upuszczacie krew na skalę przemysłową? – zapytał udręczony Greg.

– O nie, nic z tych rzeczy. Dekady temu zachłysnęliśmy się chemicznymi wzmacniaczami smaku, barwnikami, środkami przeciwzakrzepowymi, przedłużonym terminem spożycia. Okazało się, że to wszystko nie jest obojętne dla kondycji społeczeństwa, a odżywianie zostało sprowadzone do smutnego obowiązku, zamiast przyjemności delektowania się. Teraz stawia się na małe, rodzinne firmy, jak nasza, dbające o zdrowie i podniebienia konsumentów. Oczywiście tych, których stać na nasz doskonały produkt.

Upiorny elegancik założył niebieskie rękawiczki i przygotował zestaw, jak w laboratorium, gdzie oddaje się krew do badania.

– I tak otwarcie mi o tym wszystkim mówisz?

– Dlaczego nie? Niewiedza prowadzi do niedomówień, błędnych wyobrażeń, stresu i wynikającego z niego obniżenia jakości produktu. Nawet pan sobie nie wyobraża, jak stres wpływa na walory smakowe i trwałość. – Fabio otworzył sterylne opakowanie z igłą. – Proszę wybaczyć, że nie dałem panu czasu na należyty odpoczynek, ale kolega z kontroli jakości bierze dzisiaj wcześniej wolne, a musimy mieć potwierdzone badania do klasyfikacji. Potrzebuję tylko niewielkiej próbki. To jak pan woli? Z paluszka będzie, czy z żyłki?

Koniec

Komentarze

Przeczytałam heart

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dziękuję :)

 

Uśmiechnęło. Podoba się. Wciągające, przyjemne, ale i z dreszczykiem. :-)

Absurdu wydaje się  być niewiele, a to przez różne  "wampirze" dzieła  prezentujące podobny pomysł. Ładne nawiązanie do tytułu. Uważam, że tempo siadło krótko po starcie, chyba głównie na nadmiarze słów  w opisach i narracji – wydaje mi się , że  gdyby zdynamizować ten kawałek, końcowy żarcik miałby  większą moc.

Poza tym całkiem nieźle  napisane :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Opowiadanie dość absurdalne, ale bez rewelacji. Początek zaciekawił, potem napięcie opadło.

Przeczytałam bez przykrości, ale czy zapamiętam na dłużej…

 

dłoń pla­snę­ła o nagą skórę. Spo­strzegł ze zdu­mie­niem, że jest nagi. – Czy to celowe powtórzenie.

 

uru­cho­mił me­cha­nizm ża­lu­zji, które z ci­chym szme­rem unio­sły się w górę… – Masło maślane; czy żaluzje mogły unieść się w dół?

 

zanim to przej­dzie przez wszyst­kie biur­ka, może minąć nawet dwa ty­go­dnie. – …mogą minąć nawet dwa ty­go­dnie.

 

Oparł się ple­ca­mi o zimną ścia­nę, a skóra po­kry­ła się gęsią skór­ką. – Nie brzmi to najlepiej.

Może: …a ciało po­kry­ło się gęsią skór­ką.

 

Zer­k­nął na wy­świe­tlacz ta­ble­ta… – Zer­k­nął na wy­świe­tlacz ta­ble­tu

 

za­trzy­ma­li się przed dwu­skrzy­dło­wy­mi sza­ry­mi drzwia­mi, – ale pa­nien­ka Mer­ce­des… – Przed półpauzą nie stawiamy przecinka.

 

Upusz­cza­cie krwi na skalę prze­my­sło­wą?Upusz­cza­cie krew na skalę prze­my­sło­wą?

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Blackburn, dziękuję za wysoką notę. smiley

 

PsychoFish, dziękuję za słowa uznania. Ludzie opowiadają sobie historie od tysięcy lat, trudno napisać coś, czego ucho nie słyszało, oko nie widziało. smiley

 

Regulatorzy, w zdaniu z nagim Gregiem użyłam słowa, które przyjaciółce wydało się zbyt pretensjonalne i zaproponowała zmienić na “spostrzegł, że jest nagi”. Poszłam za jej sugestią, zamiast użyć własnego mózgu. Z uwagami zgadzam się i poprawię w wolnej chwili. blush

 

 

Wilczyco, jeśli udało mi się pomóc, to bardzo się cieszę. ;-)

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję, Anet smiley

 

Poprawiłam wytknięte błędy.

 

Obok mojego awatara na samej górze tej strony są cztery okienka. “Komentarze” i “Odwiedziny” kapuję, ale o co chodzi z tą “kolejką” i “przeczytanym”? W “kolejce” wyświetlała sie jedynka, a teraz jest zero. Nie wiem, czy to źle, czy dobrze ;) Nie wiem też, o co chodzi z tymi “przeczytanymi”. Z komentarzy wynika, że było więcej niż troje czytelników. Zapewne stosowne wyjaśnienia są w jakimś dobrze widocznym miejscu, które jak dotąd umyka uwadze i nabija się z moich bezowocnych poszukiwań.

Wilczyco: przeczytane i w kolejce – tak oznaczają sobie użytkownicy. Nie wszyscy oczywiście, ale na przykład Regulatorzy czyta prawie wszystkie teksty, ale nie zawsze udaje się jej przeczytać dany tekst tego dnia, kiedy został opublikowany, Wtedy wrzuca go sobie “w kolejkę”, żeby nie zapomnieć, a po przeczytaniu odhacza, że przeczytała. I tyle tajemnic.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki. I stała się jasność ;)

 

Tak właśnie czynię. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ładnie napisane, przyjemnie się czyta. Obawiam się, że absurdu tu nie ma – IMO, wszystko logicznie – ale tym niech się martwią jurorki. Pomysł niezbyt nowy, ale zastosowanie standardów unijnych do hodowli mi się spodobało.

Wilczyco, zajrzyj do czyjegoś opowiadania, tam znajdziesz napisy do klikania i sama będziesz mogła zaistnieć w prawych okienkach. ;-) A jeśli klikniesz na te okienka, to będziesz mogła zobaczyć, kto się “odhaczył”.

Babska logika rządzi!

Zanurzył stopy w futrzanym dywaniku(+,) zdjętym z jakiegoś zwierzęcia.

 

ubrany pomimo letniego upału, ubrany w czarny smoking.

 

Dłonie trzymał złożone na prostokątnym, płaskim przedmiocie(+,) oprawionym w czerwoną skórę.

 

nie miałem najmniejszego zamiaru pana przestraszyć pana.

 

Fabio podszedł do ściany i przesunął mahoniowy panel(+,) odkrywając wnętrze szafy.

 

Poczłapał we wskazanym kierunku ← pasowałoby podać podmiot, bo to, że mowa tu o Gregu, jest nieoczywiste

 

W wyobraźni rozebrał ją z majtek i stanika, oraz pozwolił jej zdjąć niebotyczne, krwistoczerwone szpilki, a potem i zanurzyć się z wdziękiem w parującej, spienionej wodzie. ← usuwam zaimkozę i powtórzenie z i

 

Wziął prysznic(+,) obmyślając plany i strategie dla tej obiecującej przygody.

 

i wyszedł na zewnątrz(+,) podśmiewując się w duchu z pomyłki językowej Fabio.

 

tuż na granicy słonecznej plamy(+,) kładącej się na marmurowej posadzce.

 

otwarło się przed nimi szerokie, przeszklone wejście do obszernej sali(+,) zastawionej elegancko nakrytymi stołami. ← otwarło się brzmi bardzo brzydko

 

Mamy najlepszych kucharzy(+,) specjalizujących się w najbardziej

 

wysłać do centrali w Rumunii, wraz z zapotrzebowaniem na wtórnik. ← wydaje mi się, że nie da się wysłać zapotrzebowania ;> Pewnie chodzi o jakiś papier, w którym mowa o tymże zapotrzebowaniu

 

Mijał jednakowe drzwi(+,) umieszczone po wewnętrznym łuku.

 

strzępy wspomnień zachodu słońca(+,) oglądanego z najwyższego klifu Teneryfy.

 

anioł niósł go na skórzastych, czarnych skrzydłach, a nie białych i pierzastych. ← tak to brzmi, jakby położył go sobie na skrzydłach, a tak nie da się lecieć

 

szukając potwierdzenia, lub zaprzeczenia faktom.

 

może się pan pławić w luksusie, w zamian za kilka litrów krwi. – Fabio uśmiechnął się promiennie(+,) prezentując garnitur śnieżnobiałych zębów, spiczastych, jak u rekina(+,) z wyjątkowo długimi trójkami.

 

Całe wasze życie, to niewola.

 

Im lepiej pozna to miejsce, tym większe miał szanse na obmyślenie ucieczki. ← pomieszanie czasów

 

Świadomość, że był jedynie zwierzyną dla czarnookiej piękności(+,) była nie do zniesienia.

 

Greg podążył za nim(+,) rozpamiętując beznadziejny los prostego księgowego małej firmy transportowej.

 

Stawiamy na jakość i wygodę, oraz ciągłość zaopatrzenia.

 

 

Przewidywalne od samego początku, ale napisane ładnym językiem, umiejętnie. Co do natężenia absurdu – nie znam się ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

No proszę, ile przecinków zbiegło z miejsca wypadku. Dzięki za wskazanie dezerterów. ;)

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Moim zdaniem niezły pomysł. Bardzo bogate opisy, w których czasem czułem się przytłoczony szczegółami.

Osobiście używałbym prostszych słów, zamiast "wyimaginowanego potwora spod łóżka" napisałbym "wymyślonego potwora (…)”, ale to już może kwestia gustu.

 

Ciekawa, niepokojąca, trzymająca w napięciu wizja.

Dzięki i pozdrawiam :)

Dzięki! Myślałam, że już nikt tu nie zajrzy :)

Przyjemne opowiadanie, któremu brakuje trochę absurdu jak na konkurs. Pozakonkursowo – jest fajnie. Trochę wygląda mi ten tekst na wstęp do dłuższej historii, w której mogłyby się podziać rzeczy bardziej odkrywcze. Bardzo podobały mi się "przejęzyczenia" Fabia :-)

Przeczytałam bez przykrości, ale i bez większych zachwytów. Absurdu trochę mało i wampiry, na które mam alergię. To takie przewidywalne. Choć muszę przyznać, że tekst ładnie napisany. Może mimo wampirów bardziej by mi się podobał, gdybym faktycznie miała wizję nie tylko głównego bohatera, ale życia w tym dziwnym “gospodarstwie”. Ogólnie na plus, ale bez szału. ;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nowa Fantastyka