
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Hades. Miejsce równie piękne co przerażające. Często mylnie nazywane piekłem było po prostu miejscem spoczynku dusz.
Ci, którzy za życie byli dobrymi ludźmi trafiali do Elizjum, wspaniałego ogrodu obrośniętego przez topole i asfodele, krainy wiecznej wiosny i szczęśliwości, gdzie do końca czasu przechadzali się bezkresnymi łąkami wsłuchani w hipnotycznie piękną muzykę niewidzialnych lir. Był więc pośród nich Achilles spod Troi wraz ze swym przyjacielem Patroklesem zgodnie idący ramię w ramię z Hektorem, był Parys, który ongiś porywając Helenę rozpoczął Dziesięcioletnią Wojnę, byli Odyseusz Król Itaki, Menelaos Spartanin oraz Minos Władca Krety , był Tezeusz pogromca Minotaura, i wiekowy Nestor, najprzedniejszy spośród strategów, słynący ze swej wiedzy i doświadczenia, byli Eneasz Wędrowiec, Jazon syn Ajzona z Jolkos, Memnon pogromca Antilochosa, księcia Pylos podróżujący z łucznikiem Filoktetem aż w końcu sam Herakles wraz z bratem Ifiklesem. Było też wielu innych sprawiedliwych mężów i kobiet nieznanych bliżej ni z imienia, ni z pochodzenia, ale szczęśliwych i godnych tego aby do końca czasu rozkoszować się pięknem Pól Elizjejskich.
Po drugiej stronie Hadesu leżał Tartar, najmroczniejsza i najniższa część Podziemnego Królestwa. Miejsce kaźni zbrodniarzy i tych którzy żyli w rozpuście lub grzechu. Schronienie znajdowały tam trzy Erynie zwane Furiami: Niestrudzona Alekto, Mściwa Tyzyfone oraz Zawistna Megara, prześladujące tych którzy zasłużyli na pobyt w ich królestwie. Trójka posępnych katów słynąca, w pełni zasłużenie, ze swojego okrucieństwa sprawowała pieczę nad wieloma bytami skazując ich na pomniejsze męki i cierpienia. Byli pośród nich zwykli złodzieje, byli także bezbożnicy i gwałciciele ale byli też inni, prawdziwie nieludzcy szaleńcy sprzeciwiający się Bogom i przeznaczeniu. Najpierwszy spośród nich był Uranos, pozbawiony jąder i strącony do Tartaru przez własnego syna, doznawał czystego, klarownego cierpienia, nieporównywalnego z żaden sposób z tym co spotkało kolejnych ze skazańców. Drugi: Iksjon, który aby uniknąć zapłaty za swą żonę zabił swojego krewnego Ejoneusa. Przykuty do wiecznie płonącego, obracającego się kotła, na zawsze już miał cierpieć od ognia którym pozbawił życia kuzyna. Kolejny: Syzyf, za liczne oszustwa i uwięzienie Tanatosa, przez wieki toczył kamień na szczyt skały, zawsze jednak w ostatniej chwili kamień spadał na ziemię i nieszczęsny król musiał od nowa rozpoczynać swoją pracę. Danaidy, córki Danaosa w liczbie pięciuset bez jednego, za morderstwo swych mężów miały do końca czasów napełniać sitem beczki bez dna. Jednak najstraszniejszy los spotkał Tantala, dawnego ulubieńca Bogów, nieśmiertelnemu dzięki skosztowaniu Ambrozji, który w swej niewiarygodnej pysze postanowił udowodnić, że Bogowie nie są wszystkowiedzący i podał im na uczcie pieczeń z własnego syna – Pelopsa. Oszalały z furii Zeus umieścił władcę Sipylos w Tartarze pod wiecznie chwiejącą się skałą, gdzie cierpiąc głód nie mógł dosięgnąć owoców zawieszonych nad jego głową, i konając z pragnienia nie mógł napić się wody płynącej u jego stóp.Zaprawdę straszliwym było chociażby patrzenie na tych którzy gnili w otchłani Tartaru.
Pomiędzy nim i Elizjum leżał Ereb. Ziemia jałowa poświęcona dla ludzi którzy nie zasługiwali ani na wieczne szczęście ani na cierpienia. Zamieszkiwał ją pierwszy byt jaki wyłonił się z Chaosu – Erebos, ojciec Charona Przewoźnika.
– Całe lata minęły od kiedy byłem tutaj ostatni raz – Mruknął posępnie Loki kiedy mijali Tantala. Wychudzony starzec po raz kolejny spróbował zerwać pokarm znad swojej głowy jednak gałęzie oddaliły się w ostatniej chwili, i dzieciobójca przeczesał palcami powietrze.
Bóg Kłamca przystanął na chwilę. Owoc spadł z drzewa prosto w dłonie umęczonego biedaka. Władca Sipylos spojrzał z wdzięcznością na Nordyckiego Dobrodzieja. Podniósł je do ust i zacisnął szczękę, jednak kiedy tylko dotknął go ustami, jabłko błyskawicznie zmieniło się w popiół, który poszybował w dal porwany przez słaby podmuch wiatru.
Hermes roześmiał się szyderczo.
***
– Pluto!
Bóg Umarłych delikatnie rozchylił powieki. Jego stara pomarszczona twarz cały czas zachowywała resztki dawnej świetności i blasku, jakby ukrytych pod skorupą wyschniętej skóry.
– Loki – Wyszeptał z najwyższym trudem – Nareszcie jesteś.
– Dostałeś już tego Marionetkowego popaprańca, prawda?
– Tak – Starzec skinął głową.
– Skąd on się tam wziął? – Ojciec Fenrisa starał się mówić spokojnie mimo tego, że szczerze nienawidził śmierdzącego wilgocią Hadesu, i zawsze starł się aby odbierać zapłatę bądź zlecenie nie dłużej jak kilka minut.
– Dlaczego o to pytasz? – Bóg Podziemia podniósł z zaciekawieniem głowę.
– Ostatnimi czasy coraz więcej mamy szaleńców podających się za bogów. Jestem pewny, że coś słyszałeś.
– Mój przyjacielu – Szare spękane wargi rozszerzyły się obnażając szereg żółtych krzywych zębów – Tak. Słyszałem.
Loki poczuł ciarki na plecach, nazwanie siebie przyjacielem Plutona było ostatnią rzeczą jakiej sobie życzył.
– A więc o co w tym wszystkim chodzi?
Trzygłowy Cerber zerwał się z drzemki i zaczął ujadać, tocząc pianę z pysków i parskając ogniem.
– Chińczycy – Odparł Pan Hadesu uspokajając bestię – Podczas Pierwszej Opiumowej Wojny, jeden z nich odkrył, że poprzez odpowiedni rytuał człowiek może posiąść pewne… zdolności.
– Zdolności? – Loki nie krył niedowierzania.
Bóg Śmierci zignorował go.
– Zdradził ten sekret swojemu bratu dzień przed tym jak zginął w pułapce, zamordowany przez Żołnierzy Imperium.
Piekielny Ogar zmrużył się i znów zapadł w letarg. Było to stworzenie niesamowite. Ogromne cielsko prześcigało monumentalnością swej budowy, wszystkie inne psy. Po jego zrogowaciałej, skórze, przypominającej skrzydła upiornego nietoperza pełzały niebieskie ogniki. Trzy warczące łby, ujadały przeraźliwie wyrzucając z pysków obłoki ognia i smród siarki. Z jednej strony przerażający, potężny i brutalny z drugiej zaś natomiast wielki trzygłowy kundel, spragniony miłości i towarzystwa, śliniący się na kolana Hadesa. Nigdy nie wiadomo było jaki ma humor, zawsze mógł rzucić się aby w ślepej furii rozszarpać cokolwiek co stanie mu na drodze, zawsze jednak koścista dłoń jego pana sprawiała, że zasypiał z niemalże ludzkim uśmiechem.
– Jak mogę go znaleźć? – Zapytał Loki, kryjąc podekscytowanie. Smród dawał mu się już mocno we znaki, przyzwyczajony do mroźnego suchego powietrza nigdy nawet nie próbował wystawiać swego nosa na próbę, postanowił jednak kontynuować rozmowę.
– O ile się nie mylę rezyduje teraz w Szanghaju – Władca Hadesu splótł dłonie na piersiach – Musisz się jednak pośpieszyć gdyż Armia Królowej cały czas za nim podąża.
– Niezbyt mi dzisiaj pomogłeś mi Plutonie – Zirytował się Bóg Kłamca.
– Na nic więcej nie zasłużyłeś – Władca Hadesu, strzepnął niewidzialny popiół z kościstej dłoni – Możesz iść do domu Loki. Jeśli będę czegoś potrzebował przyślę do Ciebie Apolla.
Bóg Kłamca zniknął z cichym trzaskiem.
***
Na zaszczurzonych przedmieściach Londynu Loki spędzał większość swojego wolnego czasu. Oczywiście ostatnie kilkanaście miesięcy spędził w pobliżu Lancaster, gdzie zajmował się przygotowaniami do pochwycenia Boga Marionetek, jednak teraz, kiedy jego praca była już zakończona z radością powrócił do swojej niewielkiej rezydencji na obrzeżach miasta, z której rozciągał się widok na rzędy szarych kamienic i ciasne kamieniste ulice.
– Tego mi brakowało – Rzucił ironicznie, rozkładając kilkudniowe wydanie wydanie lokalnej gazety. Powoli przerzucał strony, w poszukiwaniu jakiejś ciekawej wzmianki.
– Nic? – Mruknął Hermes stawiając na okrągłym stole dwie miski z mlekiem. Miał na sobie sandały oraz krótką tunikę odsłaniającą piersi i sięgającą do połowy ud.
– Nic – Odburknął Bóg Kłamca nie odrywając wzroku od strony poświęconej na artykuł o Kompani Wschodnio-Indyjskiej.
***
Następnego dnia, jego uwagę przykuła krótka wzmianka na ostatniej stronie.
"Kolejny sukces w walce przeciwko wrogom Królowej Matki!
Wczoraj, trzynastego października bieżącego roku, w jednej z dzielnic Szanghaju ujęty został niebezpieczny terrorysta nazywany Czarnym Kogutem. Oskarżony o uprawianie magii i rytualne morderstwa, zostanie przewieziony do Londynu gdzie zostanie skazany na śmierć przez powieszenie "
– Mazal Tov! – Wykrzyknął radośnie – Kogut przyjeżdża do kraju!
Widzę, że to dłuższa opowieść:). Masz już w głowie zarysowany obraz całości? Będzie to powieść, czy raczej dłuższe opowiadanie?
ee tak naprawdę trudno ocenić, mam jeszcze troche do przodu tego, a potem to zobaczymy jak wyjdzie xD a póki co podoba się ?