- Opowiadanie: Sirin - Rozbitek

Rozbitek

Próba wci­śnię­cia po­nu­rych roz­wa­żań w mak­sy­mal­nie małą ob­ję­tość tek­stu. Dzię­ku­ję Bel­ha­jo­wi i Loli za spoj­rze­nie i uwagi wobec szor­ta. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Rozbitek

Mam na imię Tommy i do­ko­nu­ję wła­śnie ko­lej­ne­go prze­lo­tu nad oj­czy­zną. Ob­li­czy­łem w pa­mię­ci, że bę­dzie to prze­lot ostat­ni. Ak­tu­al­nie mój wi­zjer skie­ro­wa­ny jest na pla­ne­tę i mogę po­pa­trzeć na wszyst­ko, co zo­sta­wi­łem. Za chwi­lę to się zmie­ni i spoj­rzę w pust­kę.

Ob­ra­cam się. Nie okre­ślam góry lub dołu, a je­dy­nie to, czy moje nogi, czy głowa są ak­tu­al­nie wy­mie­rzo­ne w Zie­mię. I nic nie mogę po­ra­dzić. Nie ma at­mos­fe­ry ani cze­go­kol­wiek, o co mógł­bym się za­przeć lub od czego ode­pchnąć, by usta­bi­li­zo­wać ruch wokół wła­snej osi.

Zresz­tą co mógł­bym dzię­ki temu zy­skać – wybór wi­docz­ku w ilu­mi­na­to­rze hełmu? Ko­smos, do któ­re­go tak spie­szy­łem przez całe życie, czy ro­dzin­na pla­ne­ta?

Wła­ści­wie mogę zde­cy­do­wać, co zo­ba­czę jako ostat­nie. Wy­star­czy, że wy­sta­wię się na dzia­ła­nie próż­ni, zdej­mu­jąc hełm, kiedy moje ciało ob­ró­ci się ku jed­ne­mu ze świa­tów. Więc pytam sie­bie: masz od­wa­gę wy­brać, Tommy? Nie­zna­ne czy utę­sk­nio­ne? Gwiaz­dy czy dom?

Jeśli nie star­czy mi od­wa­gi na de­cy­zję przed wy­czer­pa­niem tlenu w ska­fan­drze, stra­cę przy­tom­ność i po­wo­li usnę. Może będę umie­rał tak długo, że zdążę ob­ró­cić się wedle pra­wi­dła no­gi-gło­wa, gło­wa-no­gi i zo­ba­czyć oba świa­ty. Chciał­bym. Jed­nak to tylko ży­cze­nie.

Co praw­da nie dys­po­nu­ję do­kład­ny­mi da­ny­mi, ale ist­nie­je małe praw­do­po­do­bień­stwo, że wcze­śniej stanę się ko­smicz­nym śmie­ciem, który spło­nie w at­mos­fe­rze. Jed­nak by do tego do­szło, mu­siał­bym spać, co ogra­ni­czy­ło­by zu­ży­cie tlenu. Tommy, czło­wiek, który spadł na Zie­mię, smuga me­te­oru, in­spi­ra­cja dla ja­kie­goś ma­rzy­cie­la tam, na pla­ne­cie – brzmi nie­źle. Lecz je­śli­bym w ogóle mógł usnąć, prze­spać te ostat­nie go­dzi­ny życia, to nie mia­ło­by zna­cze­nia, jak umrę. Prze­spa­nie śmier­ci wy­da­je się na­iw­nym.

Przez czter­dzie­ści dwie se­kun­dy spo­glą­dam na Zie­mię i myślę o niej. O wszyst­kim, co prze­ży­łem na po­wierzch­ni. O la­tach nauki, prak­ty­kach w In­sty­tu­cie Lema, wy­la­ta­nych go­dzi­nach na od­rzu­tow­cach, zre­ali­zo­wa­nych pro­jek­tach ba­daw­czych. Ile ich było, tru­dów i lat? A przy tym wy­rze­czeń… Czter­dzie­ści dwa lata spę­dzi­łem na tym, by wsiąść w ra­kie­tę i po­le­cieć w ko­smos.

Obrót – nogi, głowa. Znów przed oczy­ma prze­stwór Ukła­du Sło­necz­ne­go. Teraz mam czter­dzie­ści dwie se­kun­dy dla ko­smo­su. Se­kun­da za rok cięż­kiej pracy. Co za iro­nia.

Po co mi była ta nauka, nie­ustan­ny roz­wój dzień po dniu? Żeby zo­stać wy­brań­cem dzie­się­ciu mi­liar­dów mró­we­czek tło­czą­cych się na pla­ne­cie? Szko­le­nia, dwa dok­to­ra­ty i w końcu lot hen, w ko­smos, by skoń­czyć… Jak skoń­czyć?

Czy gdy­bym sie­dział w ja­ski­ni czte­rech ścian, obo­jęt­ny na par­cie do przo­du, nie skoń­czy­ło­by się tak samo – śmier­cią?

Po co to wszyst­ko? Życie, nie tylko moje, a całej cy­wi­li­za­cji, jest jak roz­pa­lo­ny pyłek w at­mos­fe­rze, krót­ki fa­jer­werk, a przy­pa­dek zde­cy­du­je, czy ktoś go do­strze­że. Mo­że­my się sta­rać, wal­czyć o ko­lej­ne wiel­kie kroki dla ludz­ko­ści, lecz jeden okru­szek ko­smicz­nej skały w ułam­ku se­kun­dy roz­trza­ska wszel­kie osią­gnię­cia; znisz­czy ra­kie­tę, w któ­rej sie­dzi re­pre­zen­tant cy­wi­li­za­cji, chlu­ba nauki, i po­rzu­ci go ob­ra­ca­ją­ce­go się na or­bi­cie, aż skona. Po­zo­sta­nie mu tylko skrom­ny wybór śmier­ci w na­gro­dę za suk­ce­sy.

Tyle prze­ży­łem, tyle osią­gną­łem, spo­glą­da­łem, gdzie wzrok nie sięga, sta­łem się naj­lep­szym z naj­lep­szych swo­je­go po­ko­le­nia, a wszyst­ko to wobec ko­smo­su, nie­osią­gal­ne­go i nie­go­ścin­ne­go oka­za­ło się pył­kiem. Dzię­ki pył­ko­wi mam je­dy­nie lep­szy widok przed śmier­cią.

Lecz nadal nie zde­cy­do­wa­łem się, czy wy­brać dom, czy gwiaz­dy. Nie­zde­cy­do­wa­nie jest tak bar­dzo ludz­kie.

 

War­sza­wa, 28 lipca 2016

Koniec

Komentarze

Mak­sy­mal­nie mała ob­ję­tość to ob­ję­tość mi­ni­mal­na…  :-)

Muszę Cię za­smu­cić: nie ma w tym ni­cze­go, czego by już nie było dawno temu.

 

Gdy­bym zna­lazł się w sy­tu­acji Tommy’ego, czuł­bym chyba fru­stra­cję, że wszyst­ko koń­czy się tak pro­za­icz­nie. Tym­cza­sem bo­ha­ter za­cho­wał dużo spo­ko­ju, snu­jąc swoje prze­my­śle­nia. Może fru­stra­cja już mi­nę­ła? I muszę się zgo­dzić z Ada­mem, że roz­wa­ża­nia prze­sad­nie od­kryw­cze nie są.

Po­zdra­wiam!

Bar­dziej za­le­ża­ło mi zmie­ścić s-f + roz­wa­ża­nia w 3-4 tys. zna­ków :) Mam świa­do­mość, że po­dob­ne roz­wa­ża­nia już wie­lo­krot­nie były, choć po­sta­ra­łem się o inne ich uję­cie (choć sam roz­bi­tek jest po­dob­ny do sy­tu­acji z “Gra­wi­ta­cji”).

Dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­ta­rze!

Chciał­bym bar­dzo, żeby po­ru­szy­ło, ale cze­goś za­bra­kło. Same roz­wa­ża­nia nie dają wy­star­cza­ją­ce­go bodź­ca, żeby wejść w skórę bo­ha­te­ra. Czy­ta­jąc szor­ta, ko­ja­rzy­ło mi się z fil­mem Gra­wi­ta­cja. Zgo­dzę się z wyżej ko­men­tu­ją­cy­mi, że nic no­we­go – to może być okej, ale żeby choć ja­kieś za­sko­cze­nie się zna­la­zło w fi­na­le. Od­bie­ram ten tekst, jako ćwi­cze­nie cze­goś­tam. ;)

Bri­ght­si­de, na pewno bo­ha­ter był sfru­stro­wa­ny przez jakiś czas. Ja jed­nak ode­bra­łem jego stan tak, że był już po prze­kro­cze­niu “masy kry­tycz­nej”. Pękło i zdał sobie spra­wę, że już po wszyst­kim, mimo że jesz­cze ma tlen i jesz­cze żyje.

 

Jakby było za­sko­cze­nie, czyli jakiś ra­tu­nek, to roz­wa­ża­nia stra­ci­ły­by sens. Zdję­cie hełmu – sa­mo­bój­stwo – też śred­nie. No… chyba że on sobie tak myśli, roz­wa­ża, a tu bęc, zde­rza się z aste­ro­idą (bądź frag­men­ta­mi roz­bi­tej ra­kie­ty), która za­mie­nia go w ko­smicz­ny pla­cek.

 

Chcia­łem za­uwa­żyć, że to jeden z nie­wie­lu (jeśli nie je­dy­ny) tek­stów, w któ­rym nie uśmier­cam bo­ha­te­ra! laugh

Chcia­łem za­uwa­żyć, że to jeden z nie­wie­lu (jeśli nie je­dy­ny) tek­stów, w któ­rym nie uśmier­cam bo­ha­te­ra!

Si­ri­nie, czo oby na pewno go nie uśmier­casz? A w jaką sy­tu­ację wrzu­ci­łeś tego bie­da­ka? Prze­cież to pewna śmierć. ;-)

Za dużo sobie do­po­wia­dasz! :D A na serio: ja go nie za­bi­jam, tylko po­rzu­cam, nie zo­sta­wia­jąc mu cie­nia na­dziei. Więc z tej per­spek­ty­wy można nad­giąć, że jest to opo­wia­da­nie bez trupa. Po za­sta­no­wie­niu – na­pi­sa­łem jesz­cze dwa opo­wia­da­nia bez uśmier­ca­nia ko­go­kol­wiek, ale były o du­chach, więc chyba się nie łapie…

Jakoś nie za­ssa­ło. Nie cho­dzi o wtór­ność, bo ja aku­rat nie czy­ta­łam/oglą­da­łam ni­cze­go po­dob­ne­go. Po pro­stu cze­goś za­bra­kło w “my­ślach” bo­ha­te­ra, co przy­ku­ło­by moją uwagę albo wy­wo­ła­ło współ­czu­cie. Jest suche. Nie widzę ani buntu, ani re­zy­gna­cji.

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

Też nie widzę nic no­we­go. Cho­ciaż­by in­for­ma­cyj­ki, jak bo­ha­ter się zna­lazł w tej pa­skud­nej sy­tu­acji.

Chcia­łem za­uwa­żyć, że to jeden z nie­wie­lu (jeśli nie je­dy­ny) tek­stów, w któ­rym nie uśmier­cam bo­ha­te­ra! laugh

Ła­skaw­ca! Je­steś jak ten gazda, co pu­ścił żonę wolno… ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Przed uży­ciem za­po­znaj się z tre­ścią ulot­ki do­łą­czo­nej do opa­ko­wa­nia, bądź skon­sul­tuj się z le­ka­rzem lub far­ma­ceu­tą, gdyż każda uwaga nie­wła­ści­wie sto­so­wa­na za­gra­ża Two­je­mu życiu lub zdro­wiu.

 

 

Tekst na­pi­sa­ny ład­nie, spraw­nie i do­brze się go czy­ta­ło, ale nic nie wniósł. Wszyst­ko to już kie­dyś było i w po­dob­nej kon­fi­gu­ra­cji. Sko­ja­rze­nia z „Gra­wi­ta­cją” na­su­wa­ją się wręcz na­tych­miast.

Poza tym mam wra­że­nie, że jak ob­ra­ca się bo­ha­ter wokół wła­snej osi, tak samo robi tekst. Bo­ha­ter gada w kółko to samo. Dla­te­go wy­da­je mi się, że le­piej by­ło­by skró­cić szor­ta do dra­bel­ka i wów­czas tekst może nie sta­nie się od­kryw­czy, ale zyska na mocy.

 

 

Po­zdra­wiam!

 

B.A.

 

 

I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!

Nie­ste­ty, nie do­zna­łam żad­nych wzru­szeń.

Po­dzie­lam zda­nie B.A. – może w drab­blu nie po­wie­dział­byś wię­cej, ale wywód na pewno byłby zre­du­ko­wa­ny do nie­zbęd­ne­go mi­ni­mum.

 

Prze­spa­nie śmier­ci wy­da­je się na­iw­nym. – Czym na­iw­nym?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Po­etyc­kie. Morał za­war­ty w ostat­nim zda­niu bar­dzo do mnie prze­ma­wia, cie­ka­we, że czy­tam to aku­rat teraz. Ko­ja­rzy się z fil­mem “Gra­wi­ta­cja”, bar­dzo do­brym, po­dob­nie jak ten szort. :)

No nie­źle.

Dzię­ki za ko­men­ta­rze :) Bar­dziej czu­łem, żeby to wy­dłu­żać niż jesz­cze bar­dziej kon­den­so­wać. Wnio­sek z tego, że można pójść w oba te roz­wią­za­nia. Tekst wrzu­cam u sie­bie na półkę do prze­ro­bie­nia i może kie­dyś tę scen­kę wy­ko­rzy­stam.

A mnie się wła­ści­wie po­do­ba­ło – na tyle, na ile może mi się po­do­bać tak krót­ki tekst. O ile nie ma tu nic no­we­go, to jest tu coś, co być może bę­dzie już nie­dłu­go cał­kiem ży­cio­we. Umie­ra­ją­cy czło­wiek jest ba­na­łem, nie­za­leż­nie od tego, jak bar­dzo chcie­li­by­śmy, by było ina­czej. Po­ka­zu­jesz, że czło­wiek umie­ra­ją­cy w ko­smo­sie też jest ba­na­łem. I faj­nie.

Nie oce­niam, bo po­ni­żej 10k to wła­ści­wie nie ma czego, ani o stylu nic się nie da po­wie­dzieć, ani o kon­struk­cji, a fa­bu­ły ni ma.

Cześć.

Tak, wska­za­łeś na naj­bar­dziej świe­że w pa­mię­ci po­do­bień­stwo.

Ale i tak do­brze Ci to wy­szło.

Miał­bym ja­kieś uwagi do in­ter­punk­cji, ale ja na ogół je mam. Nie­mniej dy­wa­ga­cje prze­pro­wa­dzo­ne bar­dzo zręcz­nie. No, może ra­czej dy­le­ma­ty w ob­li­czu roz­dar­cia i nie­chę­ci do bez­sen­sow­nej śmier­ci.

Lek­kie i miłe, choć pra­wie o ni­czym.

Gdy wy­my­ślę sy­gna­tur­kę, to się tu po­ja­wi.

Cie­ka­wy tekst, krót­ki i tre­ści­wy. Prze­czy­ta­łem z przy­jem­no­ścią.

„Ph'nglui mglw'nafh Cthul­hu R'lyeh wgah'nagl fhtagn”. H.P. Lo­ve­craft

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka