- Opowiadanie: Blue_Ice - Diabelny upał

Diabelny upał

Za długie, żeby wystrugać na drabble, ale trzyma się lata ;)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

gary_joiner

Oceny

Diabelny upał

Trzy psiapsiółki mocno po sześćdziesiątce urządziły sobie piknik w parku. W dogodnym cieniu kolana ugięły się pod nimi, a głowy pochyliły pod ciśnieniem lipcowego upału i kobiety spoczęły na kraciastym kocu, jedna obok drugiej. Wyjęły z koszyka serwetki, sztućce, przekąski oraz ogromniastą butelkę wody sodowej.

Właśnie rozpoczynały ploteczki o mężach ich stanu, kiedy zobaczyły przepiękną blondynkę w niedostroju, przechodzącą pod rękę z diabłem. Lucyfer poprowadził młódkę do pobliskiego trawiastego wybrzuszenia, kazał położyć się na wznak, odsłonić jak najwięcej i czekać – sam zaś usunął się w cień.

– Jak to dobrze, że nie jestem już taka młoda, jak ona – skomentowała Jedna, mocno sepleniąca, zakrzywiając palec wskazujący w kierunku zielonego wzgórka.

– Uhm – westchnęła Druga, poprawiając elegancką fryzurę. – Piękna jest, taka jasna… słońce zrobi swoje po paru minutach.

– Tak, wyjątkowo szybko to dziś pójdzie – stwierdziła Trzecia, gładząc się po szyi.

Pozostałe pokiwały głowami. W tym samym czasie za trzema gracjami stanął diabeł z trójzębem zakończonym zardzewiałymi kotwicami. Nie zauważyły go, gdyż nie miały z tyłu oczu, a mieszkańcy Piekła nie wydzielają zapachu. Szczególnie w upał.

Siedziały kilka minut w milczeniu, patrząc jak urzeczone na jaśniejące w pełnym słońcu ciało dziewczyny. W końcu Trzecia, inicjatorka spotkania, spojrzała wymownie na zegarek i ogłosiła:

– Myślę, że już czas.

Babki uniosły się, rozprostowały kolana, otrzepały eleganckie spódnice ze skrupułów, wreszcie z mniejszym lub większym trudem osiągnęły pozycję wertykalną. Bezszelestnie zakradły się do blondynki, szczękając zębami widelców i noży. Leżąca całkowicie już sczerwieniała, po złotych włosach pełgały wesołe ogniki, a drobne włoski na skórze osmaliły się. Miała zamknięte oczy i czerwoną maskę na twarzy.

– Hej, kochanieńka. – Jedna pochyliła się w kierunku ucha piękności (a kiedy się tak pochyliła, jej twarz nabrzmiała, a oczy prawie wypadły). – Twoją urodę diabli wzięli – szepnęła i uśmiechnęła się ze słodyczą, pokazując cztery zęby.

Druga stłumiła nerwowy chichot, Trzecia dała znak – i trzy pary rąk z sześcioma sztućcami wyciągnęło się w kierunku brzucha usmażonej, tworząc metaliczny wianek nad pępkiem. Nie zdążyły jednak zagłębić się w krwiste mięso, ponieważ stojący z tyłu diabeł nadział ich trzy głowy na swój trójząb.

– Blondynki są moje! – wrzasnął, oferując każdej z trzech potylic po jednej śmiertelnie zardzewiałej kotwicy.

Przyjaciółki nie wiedziały, w jaki sposób straciły głowę, ponieważ – jako się rzekło – nie miały z tyłu oczu. W głowie diabła z kolei nie zmieściło się, jakim bożym cudem usmażona blondynka zdążyła wyparować.

Koniec

Komentarze

Hmmm. OK, czytało się przyjemnie. Ale dzisiaj chyba nie ma dnia zrozumiałych tekstów. :-(

Co chce osiągnąć każda z postaci? Bo wygląda, jakby mięsko znowu było na kartki i na polowanie ruszyły. Czy to po prostu miał być nieprzewidywalny absurd?

Aha, dlaczego każda z kobitek trzymała po dwa sztućce w dłoni? Przecież to niewygodnie…

Babska logika rządzi!

“mieszkańcy piekła nie wydzielają zapachu“ – Piekła wielką literą.

 

“– Hej, kochanieńka[+.] – Jedna pochyliła się w kierunku ucha piękności“

 

No, podobnie jak Finkla niestety nie rozumiem zamysłu – choć w moim przypadku to akurat nic dziwnego ;) Rozumiem absurd, rozumiem zabawy słowami, ale jednak po zakończeniu spodziewałam się jakiegoś konkretu…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ha, ha! :D ojjj, nadwyżka sztućców to pozostałość po poprzednich karkołomnych tekstowych, absurdalnych kombinacjach, dziękuję, że zwróciłaś uwagę, chyba mi się upał wczoraj rzucił na głowę, że ominęłam to przy poprawkach (nota bene czynionych, zupełnie nagannie, zaraz po napisaniu samego tekstu) ;)))

Cóż, nie ukrywam, że celowałam w drabble letnie, ale nie wyszło, to znaczy…ee…właśnie wyszło, zanadto poza limit :P

Może następne podejście będzie łatwiejsze do ogarnięcia…

Nie bardzo rozumiem ewentualną kwestię niezrozumiałość tego tekstu, celach postaci itd. Cóż napisać w takim układzie? Może, że dobrze usmażona blondynka, niejako sama podająca się na tacy, nie jest zła… dla tych… pań :) Tyle mogę, nie psując innym, czyli kolejnym potencjalnym czytelnikom, zabawy :) Ale to i tak za dużo.

Pozdrawiam.

@joseheim – dzięki za wytknięcia, zaraz poprawię.

Co do zamysłu… Tytuł mógłby brzmieć: “Smażona blondynka”, ale byłby to straszliwy i niewybaczalny spoiler. Na pewno też ten tekst miał być absurdalny, to fakt.

Jeśli nie przypadł do gustu, to mówi się (pisze) – trudno. Przemyślę ewentualne powody. 

 

Trudno tłumaczyć się ze zbyt małej zrozumiałości swoich zamysłów, jeśli ktoś sam jako czytelnik lubi w tekstach odnajdywać zagadki, niebanalny język, metafory i innego rodzaju niedomknięte drzwi. A ten tekst i tak zakończył się, zwłaszcza jak na absurd, dość… konkretnie.

Pozdrowienia.

Ooo… coś mi się pomyliło z tymi przymierzeniami do drabble letniego, pomyliłam terminy… wydawało mi się, że z końcem sierpnia upływa termin, teraz widzę, że 24-go był koniec, hm, nawet mnie w kraju nie było jeszcze wtedy…Znaczy to tyle, że już się nie przymierzę, sorry za dziwne zapowiedzi :(

Mojry? :)

 

Trzy psiapsiółki mocno po sześćdziesiątce urządziły sobie piknik w parku. – Nie wiem czy takie określenie przystoi paniom po 60. :)

Tekścik brzmi jak pisany podczas małej głupawki, ale ładny i sympatyczny. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

@Zalth – jeśli Mojry, to takie faktycznie wrednawe ;))

Może i nie bardzo przystoi… inspiracja była bezpośrednia i to jest słowo, które przyszło mi do głowy, kiedy je zobaczyłam (chociaż blondynkę i resztę dodałam, no i sprawy nie potoczyły się tak piekielnie ;)) … Pomyślę, czym by je zastąpić, bo sama za nim nie przepadam :)

Co do głupawki – w pewnym sensie może i głupawka :)

Dzięki za miłe słowo, które chwytam w lot i oprawiam w ramki :)

Pozdrowienia.

Chyba jestem w nastroju na Niebieskie Lody, bo ten tekst też mi się podoba :)

 

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Dość sympatycznie się czytało. Rozumiem, że mam nic nie rozumieć i to taki absurd dla absurdu. Też tak można.

Fleurdelacour – dzięki ;)) A wiesz, przez chwilę zastanawiałam się, o co chodzi z tymi niebieskimi lodami :-D

Dzięki za przeczytanie i że dość, to się nawet dość cieszę. Do nierozumienia nikogo nie zmuszam :) Absurd – dla zabawy?

Przeczytałam z przyjemnością i przyjmuję nonsensowny Diabelny upał w kształcie takim, jakim jest i wyznaję, że szczególnie spodobało mi się zdanie: Babki unio­sły się, roz­pro­sto­wa­ły ko­la­na, otrze­pa­ły ele­ganc­kie spód­ni­ce ze skru­pu­łów;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja lubię pieczone mięsko, lubię blondyki i nie cierpię starych wiedźm.

na emeryturze

@regulatorzy – ach! Dzięki. Czuję się podniesiona na duchu, szybujemy wysoko :)

@gary_joiner – :D No właśnie, a może to Ty podkradłeś diabłu tę blondynkę ;)

Blue_Ice, ciesze się Twoją radością. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

:) :)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet! :) Pozdrawiam!

 

Nowa Fantastyka