- Opowiadanie: sorrow - Obiekt ONE

Obiekt ONE

Krótka historia pewnego upadku.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Obiekt ONE

 

 

 

 

Tego ranka Andrzej obudził się przed siódmą. Spojrzał w nie zasłonięte okno i zmrużył oczy. Powoli zbierał myśli, a resztki snów ulatywały w miarę patrzenia na białe chmury. Z głębokim westchnieniem podniósł się z łóżka jednocześnie się przeciągając. Komendą głosową włączył telewizor zajmujący jakieś 80 procent ściany niewielkiego pokoju. Pokój ten z kolei stanowił jakieś 80 procent powierzchni jego świata. Dalej były już tylko: kuchnio-łazienka z opuszczającą się automatycznie przy każdym otwarciu pokrywy deski sedesowej przesłoną, malutki przedpokój i wzmocnione drzwi mieszkania.

Właśnie minął obowiązkowy blok reklamowy. Jeszcze dwa lata i telewizor stanie się jego wyłączną własnością, wtedy nie będzie musiał oglądać tych nachalnych mini audycji w których propaganda miesza się z wiarą. Załączył się program startowy – ustawiony przez niego na informacje i newsy z Nowego Świata.

– …iadomość z ostatniej chwili. Nieustalony obiekt, prawdopodobnie samolot wojskowy z ogromną prędkością uderzył w budynek fabryczny na przedmieściach Paryża. Cała Francja pogrążona jest w strachu. Wszystkie służby… – czerwona lampka w głowie Andrzeja rozjarzyła się w ułamkach sekund pobudzając do szybszej pracy wszystkie organy, nie czuł czegoś takiego od lat. Nie było takiej informacji od lat.

– … Żadna kamera nie uchwyciła szczegółów… – Na ogromnym hologramowym ekranie widać było kłęby czarnego dymu unoszące się z industrialnego, ceglanego obiektu. Setki stojących na sygnałach świetlnych i dźwiękowych pojazdów służb miejskich.

-…Trwa ewakuacja – blond reporterka stojąc pod parasolem w zgarbionej postawie wyrzucała z siebie kolejne ciągi francuskich słów tłumaczone w real-timie przez lektora, a pył, nadpalone kawałki papieru i smoliste fragmenty jakichś substancji opadały powoli na cały obszar kryjąc go w czerni i szarości. – Wzmożono pracę żandarmerii, policji, straży pożarnej i wojska – kontynuowała – na miejsce udaje się także premier, który przerwał z tego powodu urlop. – Przyłożyła palec do słuchawki tkwiącej w jej uchu jednocześnie zakrywając wnętrzem lewej dłoni drugie.

– Właśnie otrzymałam z centrali informację z ostatniej chwili z której wynika, iż obiektem, który spadł na budynki fabryki nie był samolot wojskowy, zwierzchnik sił zbrojnych dementuje informacje… – W tle za dziennikarką widać było biegających ludzi, panujący tam totalny chaos i panikę. Teren został odgrodzony przez pojazdy służb i stojących tam funkcjonariuszy. Lecące pod ogromnym ciśnieniem z kilkunastu wozów strażackich jednocześnie strugi wody zlewały się w całość tuż nad celem pokrywając go hektolitrami wzburzonych fal.

– Pan jest dyrektorem tego obiektu, jakie informacje pan posiada, czy to mógł być zamach terrorystyczny? Co się w ogóle stało? Co wiemy? – Reporterka musiała przekrzykiwać zgiełk.

– Około godziny szóstej, kiedy weszła na zakład dzienna zmiana dało się słyszeć niesamowity huk. Hala składania maszyn jest największym obiektem w kompleksie pomieszczeń naszej firmy. Tam wszystko się zawaliło, prawdopodobnie trzech pracowników było już wtedy na swoich stanowiskach. W chwili obecnej nie mamy z nimi kontaktu… – dziennikarka odwróciła się w drugą stronę, do nadchodzącego w jej kierunku mężczyzny w policyjnym mundurze. W tej samej chwili na wizji podszedł do niej facet z ekipy technicznej i rzucił kilka stłumionych słów na ucho.

– Dziękuję panu za informacje – rzuciła szybko do poprzedniego rozmówcy i wraz z towarzyszącą jej ekipą telewizyjną, której część kamera uchwyciła w pierwszym podczas tej transmisji dynamicznym ujęciu zwróciła się do nadchodzącego policjanta.

„– Panie naczelniku, proszę o krótką relację z działań służb, oraz przede wszystkim, czy wiemy, co się stało?

-Witam państwa serdecznie, nazywam się Jean Pakar i pełnię obowiązki naczelnika lokalnej policji. Z uzyskanych do chwili obecnej informacji wynika, iż obiekt o rozmiarach niedużej awionetki uderzył z ogromną prędkością w budynek fabryki maszyn. Muszę podkreślić, że była to naprawdę duża prędkość. Na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie dotrzeć do tego samolotu, ponieważ hala zawaliła się zasypując cegłami, żelbetonem i pokryciem dachu cały obszar. Płomienie, toksyczny dym i pył na chwilę obecną całkowicie uniemożliwiają stwierdzenie przyczyny katastrofy. Jednocześnie otrzymaliśmy wstępne raporty z kontroli lotów i żaden pojazd latający nie zgłaszał przelotu – zarówno wojskowy, policyjny, czy też cywilny. Nad tym miejscem nie biegną żadne korytarze powietrzne, tak więc wstępnie wykluczamy udział maszyny powietrznej. Uprzedzając pani kolejne pytanie, wstępnie dementujemy również pogłoski o rzekomym ataku terrorystycznym. Dało się słyszeć dźwięk dzwoniącego telefonu komórkowego i facet sięgnął do kieszeni.

– Przepraszam państwa, będziemy informować na bieżąco o poczynionych ustaleniach.

– Proszę jeszcze powiedzieć, czy są jakieś zapisy kamer przemysłowych, informacje satelitarne ?! – Blondyna próbowała przekrzyczeć dźwięki wyjących syren i głosy ludzi w tle .

– Obraz spadającego obiektu jest całkowicie rozmyty, biała smuga. Resztę ustalamy! – Krzyknął jeszcze z odległości kilku metrów. Kamera objęła szerokim łukiem obszar działań. Kłęby gęstego dymu zdawały się powiększać adekwatnie do ilości wlanej na nie wody i ginęły rozproszone gdzieś w białych chmurach barwiąc je na szaro.

Stał jeszcze dobrą chwilę odczytując z emitowanych na ekranie błękitnych i czerwonych pasków informacyjnych najnowsze doniesienia, kiedy zorientował się, że ma otwarte usta z których na koszulkę cieknie cienką stróżką ślina. Wiadomości o tragedii, które właśnie były przerabiane przez jego synapsy mózgowe poraziły go wzbudzając dreszcze na całym ciele.

Boże, mój Boże. To jednak jest możliwe. Czyli nie żyję w idealnym świecie. – Myśli kołatały się w głowie.

– … potwierdzam, że znaleźliśmy się w historycznym momencie, ale tylko, jeżeli upewnimy się w stu procentach, że był to atak terrorystyczny. – Czarnoskóry polityk gimnastykował się, żeby sprostać serii pytań zgromadzonych przed hallem senatu. – Owszem, nie wykluczamy również upadku dużej wielkości meteorytu. Satelity odnotowały przelot niezidentyfikowanego obiektu poruszającego się z niemożliwą do zmierzenia w chwili obecnej prędkością. Została już powołana komisja biegłych w której skład wchodzą…

Andrzej nie był w stanie zebrać myśli. Kolejną komendą głosową wyłączył ekran. Usiadł przy stoliku kuchennym kładąc twarz na blacie i zakrył głowę dłońmi. Bał się. Bał się tak, jak nigdy wcześniej. Od zakończenia wojny w 1945 roku minęło zaledwie pięć lat. Od wynalezienia sprzęgieł synaptycznych w których produkcji wykorzystywane były elementy ludzkich zwłok – do powstania pierwszego superkomputera minęły zaledwie cztery lata. Przez te 1460 dni świat się zmienił.

Nie było już śladu wojny, jej pozostałości, ani ofiar. Zgliszcza i gruz wykorzystano na nowo.

Nie było konfliktów zbrojnych, ani zamachów terrorystycznych. Aż tu nagle coś takiego. Jaskółka zwiastująca nową erę, albo jedynie epizodyczny przypadek, czyli okruch kosmosu – meteoryt.

Wstał i podszedł do ekspresu kawowego. Lampka informacyjno – statusowa podświetlała na zielono komunikat:„ superkomputer-synchro-ON”. Automat wysyntetyzował filiżankę mocnego, gęstego naparu. Tego mu było teraz potrzeba. Pomyślał, że zatelefonuje do Arka, swojego kuzyna, który wraz z rodziną jeszcze przed wojną wyemigrował do Francji. Komenda głosowa wyłowiła odpowiedni parametr i multiurządzenie łącząc się z ekranem wyświetliło obraz kontrolny centrali telefonicznej. Bzzzzzuuuuu… bzzzzzuuuu… bzzzzzuuuuu…

-Halo! – Twarz Arkadiusza wpatrzona w ekran od drugiej strony wyrażała zażenowanie. – Witaj, Andrzejku! Słyszałeś, co u nas się dzieje?!

-Tak, dlatego dzwonię. Pokazują na bieżąco całą akcję. Straszny zamęt, zupełnie, jak za okupacji, tylko jakoś bardziej kolorowo. I medialnie.

-Boże, akurat we Francji musiał się rozbić. Nie wiadomo jeszcze, czy tylko przelatywał, czy faktycznie chciał tu wylądować, albo się rozbić. Od lat wydawało mi się, że żyję w raju, że przeszłość mnie już nie dosięgnie. U nas też było ciężko, kiedy Niemiec stacjonował, przecież wiesz.

Oczy Andrzeja rozszerzyły się do nieomal niewyobrażalnych rozmiarów – O CZYM TY MÓWISZ???! Kto przelatywał? Kto miał się rozbić?!

-No, nie słyszałeś najnowszych wiadomości? Przecież mówiłeś, że jesteś na bieżąco? – Białe włosy kuzyna poruszały silne powiewy wiatru, prawdopodobnie siedział przed komunikatorem na balkonie swojego mieszkania.

-No jakiś facet mówił, że dopiero grzebią w zgliszczach, trzy osoby zaginęły…

-Chłopie, jak te informacje powoli przekazują, może jakaś cenzura, ale po co? Dogrzebali się do tego latającego spodka, teraz pracują nad jego otwarciem. Pancerna pucha bez żadnych punktów zaczepienia. Zero okien, drzwi, czy zewnętrznych kamer. Prują go nawet węglikami spiekanymi i wiertłem z platformy wydobywczej.

-No jaja sobie robisz Arku, prawda? No, proszę cię serdecznie, nie żartuj sobie ze mnie w takiej sytuacji. – Błagalne spojrzenie Andrzeja było tak sugestywne, że kuzyn przez chwilę uznał je za ironię.

-Zawsze to lepiej, niż atak terrorystyczny, no nie? Chociaż sam nie wiem, może atak terrorystów z innej planety… Czyżby lepsza alternatywa?

-Kuzynie kochany, u nas zupełnie co innego podają, o co tu cholera chodzi? Powiedz mi jeszcze co zatem tak cię zmartwiło, że „on”się rozbił akurat we Francji? Przecież, zakładając, że podawana u was wersja jest prawdziwa przejęcie ichniejszej technologii może spowodować kolejny skok cywilizacyjny. Naprawdę duży krok do przodu. Francja opanuje technikę podróży międzyplanetarnych, może międzygalaktycznych…

-No, nie wiesz wszystkiego. Grupa polityczna Templar głosi teorię, jakoby wewnątrz spodka nazywanego przez nich „Obiekt One” miała znajdować się zaraza, kolejna plaga. A mają to ponoć spisane w jakichś swoich świętych księgach, ktoś to już wstępnie weryfikował, ale nikt nie bierze ich na poważnie. Teraz chodzą z transparentami i próbują uniemożliwić otwarcie ''kapsuły''.

-Arku, muszę to wszystko przemyśleć, poukładać i zweryfikować. Możesz podesłać mi jakieś foty, nie wiem, zrzuty ekranu z twojego telewizora?

-Będziesz je miał, jak znajdę chwilę. – Kuzyn sięgnął poza pole widzenia kamery, odebrał od kogoś kubek, a na ekranie pojawiła się rozświetlona uśmiechem twarz Magdy, żony Arkadiusza.

-Witaj skarbie. Widzisz, co się u nas dzieje? Jak tak dalej pójdzie, to znowu wyemigrujemy. Tym razem do Polski.

-Hej, piękna. Zawsze możesz wyemigrować do mnie. Ale bez tego faceta, co tam siedzi. – Krzywy uśmiech Andrzeja odpowiednio zaakcentował niestosowny żart odnoszący się do przeszłości i ich romansu.

-Hej tam, nie rozkręcajcie się gołąbeczki! Zadzwonię później Jędruszka, pa!

Ekran przełączył się w tryb obowiązkowego bloku reklamowego, a licznik w prawym górnym rogu odliczał wstecz wielocyfrową liczbę. Andrzej zaczął chodzić po mieszkaniu w tę i z powrotem.

W tę i z powrotem, i znowu. Nacisk myśli był niewyobrażalny. Może już zdążyli zaktualizować informacje. Możliwe, że coś opóźniło właściwą relację, mimo że podawana była rzekomo na żywo. Na ekranie załączył się obraz z programu startowego. Kolejna reporterka stała przy betonowym ogrodzeniu fabryki maszyn. W tle kłęby czarnego dymu zdążyły przesłonić większość nieba. Ludzkiego nieba, a żadna chmura nie była już biała. Przesuwający się w nieskończoność po niebieskiej ramce napis informował, że nadal trwa akcja gaśnicza, którą wspierają jednostki straży pożarnej ze stolicy.

– Nie ma powodów do niepokoju. Oficjalna informacja uzyskana od policji, potwierdzona przez Miejskie Centrum Kontroli Lotów głosi, że w przestrzeń powietrzną w okolicach Leun dostał się przemieszczający z prędkością około 1200 kilometrów na godzinę obiekt. Najprawdopodobniej jest to awionetka nowej generacji, która uległa awarii, co potwierdzają zdjęcia satelitarne. – Ta sama reporterka, wymuskany rudzielec z ustami wyszminkowanymi prawie powyżej linii uszu starała się brzmieć naturalnie, jednak wyćwiczone, niemal teatralne gesty zdawały się zaprzeczać wypowiadanym przez nią słowom. Myśli zabijały, zdawały się krążyć, niczym reagujące ze sobą substancje w zamkniętej kolbie laboratoryjnej. Boże, w co wierzyć ? Boże, nie daj mi zwariować!!!

Nachalne, podświetlone na niebiesko i czerwono krótkie komunikaty wyświetlały kolejne newsy z ostatniej chwili: Katastrofa awionetki na przedmieściach Paryża. Wstępne ustalenia pozwoliły na ustalenia danych osobowych pilota. Żandarmeria dotarła do rodziny pilota awionetki, odbierane jest oficjalne oświadczenie. Po chwili niebieski zaktualizował się: Pilotem okazał się 42– letni Antoin G. z Bordeaux. Wcześniej nie notowany. Odbywał lot próbny nowo zakupionym samolotem z instalacją wzmocnionego napędu. Kolejna zajawka na tą samą reporterkę Fra24:

-Wiadomość z ostatniej chwili. Służby ratownicze dotarły do wraku, odczytano zapis logu pilota. Według informacji otrzymanej z Kontroli Lotów mężczyzna nie posiadał zgody na przelot. Możliwe, że maszyna została zestrzelona przez myśliwce wojskowe, jednak ta informacja nie została potwierdzona przez rzecznika sił zbrojnych. Trwają ustalenia o których będziemy państwa na bieżąco informować. Z miejsca katastrofy mówiła do państwa…

Kolejna komenda głosowa wyłączyła wizję i dźwięk. Dopiero w tym momencie Andrzej zdał sobie sprawę, że nadal trzyma w dłoni pustą filiżankę.

Dochodziła dziesiąta, ale nie odczuwał głodu, ani pragnienia. Automat do spełniania życzeń wysyntetyzował na hasło kolejną kawę wraz z filiżanką. Godzinę później kolejną.

 

Wyjrzał przez okno. Z tej wysokości wszystko wydawało się odległe i nieostre. Jakby czarno szara mgła przyćmiewała wizję. Podświetlone od spodu rozłożyste pnie ogrodu botanicznego „Orle gniazdka” zdawały się być malutkimi drzewkami bonsai w mini ogrodzie zen. Dlaczego na ulicach nie ma wzmożonego ruchu, przecież ludzie mają kontakty, układy, rodziny za granicą? Chęć zatelefonowania do Artura i skonfrontowania najnowszych doniesień przyćmiewała wszystkie inne odczucia. Poddał się.

 

-Hello my friend!!! Maj big polish friend!!! Friend!!! Friend!!! Friend!!!- Ekran komunikatora wyświetlony na TV wypełniała w całości twarz młodego chłopaka w hełmofonie czołgisty. – Hello Andriusza, maj big friend!!!

Andrzej pomyślał, że w całej historii świata jeszcze żaden Rosjanin nigdy nie pozbył się wschodniego, miękkiego akcentu.

-Witaj, Wańks. Czego potrzebujesz tym razem? – Ten młody rusek zawsze dzwonił w najmniej odpowiednim momencie. Jednak tym razem każda osoba mogąca potencjalnie pomóc zweryfikować zebrane dane była na wagę złota.

-Słyszałeś, że nasi wylądowali we Francji? – Okrągła, sympatyczna twarz w hełmofonie rozświetliła się wyszczerzając białe, modyfikowane chemicznie zęby. – Nasi tam są. A co będzie następne? Czekam… czekam… i nadal czekam… tada!!! Księżyc brachu!!! Księżyc!!! Stanie się kolejną republiką i tyle!

-Wańka, plisss. Nie zdążyłem się jeszcze wywiązać z poprzedniego zlecenia. Materiały z net archiwum dostaniesz najdalej pojutrze. Ale okej, naświetl mi co z tymi Ruskimi we Francji.

-Friend!!! Telewizji nie oglądasz ty? To przełącz na Rus23. Nasi zaatakowali francuzików, ewenement i bezprecedens w jednym!!! Kolejny już będzie tylko Księżyc. To my postawimy na nim stopę obutą w trampki z ruskiej gumy.

-U mnie w TV mówią i – zaczerpnął powietrza – pokazują zupełnie co innego.

-Znaczy? Że polaczki napadły? Hahaha. Propaganda u was nie umarła. I nadal czyni cuda.

W każdym razie nie wierz w to, co pokazują.

Na ekranie gigantycznego TV ukazała się właśnie koperta w barwach Francji. Wiadomość od Arka.

Andrzej bez słowa pożegnania przełączył komunikator na wiadomości priorytetowe-rodzina-de-en-a. Błękit, biel i czerwień. Wizualizacja otwierającej się koperty przesłoniła wszystkie obrazy w tle. Wysypały się z niej mikropikselowe ikony, które z kolei powiększając się tworzyły pełnoprawne obrazy. Metalowy, lśniący, idealnie łukowaty obiekt umieszczony w betonowym leju.

Komenda głosowa: next. Ogromne wiertło wwiercające się w towarzystwie kaskad iskier do oznaczenia „red” w kadłub obiektu. Next. Wiertło wewnątrz kadłuba obiektu do oznaczenia „yellow”. Next. Wiertło zatrzymane, widać jego kanaliki odprowadzające. Nadal unosi się dym. Oznaczenie:”green”. Wkręcone na całą roboczą długość. Gorąca strużka potu spłynęła z włosów wprost na kark Andrzeja. Kolejna kapnęła z czubka nosa. Cofnął zdjęcia do pierwszego. Wynikało z tego, że wiertło platformowe o długości jakichś 40-50 metrów utkwiło praktycznie w całości wewnątrz wysokiego na maksymalnie dwa metry obiektu nie przewiercając go na wylot.

Next. Wiertło wyjeżdża w górę, obok widać pracownika obsługi technicznej ubranego w szary kombinezon. Next. „Yellow”. Next. „Yellow” Next…next…next…” red”. Pracownik techniczny pochylony do przodu opiera się trzymając dłonie na kolanach. Dalej ręcznie dopisane słowa:

” Wywiercili otwór do głębokości 0,3 centymetra!!! Uwierzysz kuzynie? Okrągłe 0,3!!! Rozważają topienie skorupy rozszczepionym atomem!!! Pozdrowienia z Francji!!! Kolejne widokówki niebawem ! „

Ekran odbiornika przełączył się na program startowy . Żałował teraz, że nie posiada pakietu poszerzonego o Rus23, a może i nawet Fra24. Może po spłacie ekranu…

 

Wybiła piętnasta, kiedy Jędruszka dowiedział się jeszcze, że całkowicie ugaszono pożar fabryki. Oprócz pilota nikt nie zginął. W akcji ratunkowej ucierpiało dwóch policjantów i jeden strażak, którzy po zaopatrzeniu medycznym zostali wypisani ze szpitala. Wańx natomiast doniósł uprzejmie gwoli sprostowania, że to jednak Czeczeni zaatakowali terytorium Francji i najprawdopodobniej to oni posiądą Księżyc wraz z jego fauną i florą.

Przemawiał bez hełmofonu.

 

Położył się do łóżka. Z mega nanogłośnika sączył się lekki, słodki blues. Zawsze go to uspokajało. Ale nie dzisiaj. „Dzisiaj” było wyjątkowe. Było popieprzone i beznadziejne na całej linii. Idealny dzień na popełnienie samobójstwa, albo dokonanie samookaleczeń niemożliwych do zatarcia nawet przez superkomputer. Zgaił się w myślach za bluźnierstwo. Superkomputer nie zna stwierdzenia ''niemożliwych do…” . Dalej można dopisać KAŻDE słowo. Każde. Naprawdę.

Dajmy na to – „do zabicia”. Nie, przecież może zabić każdego. Posługując się całą siatką urzędników, ich podwładnych i ich zwierzchników, dalej zwierzchników zwierzchników i kogoś tam jeszcze na samej górze. Czyli może. Zgodnie z prawem i etykietą.

Okej, dajmy na to – „do okłamania”. Nie, ponieważ okłamać nie można nikogo, jednak przekłamaniu mogą ulec pewne informacje – dodajmy niezależnie od superkomputera – na poziomie powiedzmy samej czynności syntetyzowania kawy. Światłokablami dostarczona zostanie nie kawia, a kawaryna. Smak niby ten sam, wynikający z ulepszaczy, działanie podobnie pobudzające z uwagi na obecność barbituranów i pochodnych strychniny, a jednak. Czyli może. To zupełnie, jak w zabawie „Szymon mówi”. Zawsze ktoś jest bez szans.

 

Tego popołudnia nadal leżąc we własnym łóżku w swoim domu modlił się do Superkomputera przez wiele godzin. Światło na północnej ścianie jego mieszkania zdążyło już zmienić barwę na purpurową. Później na szarą. Kiedy cienie stały się już zupełnie czarne Andrzej nadal leżał oddychając nosem wciągając wizualizowaną energię dostarczaną mu nieustalonymi kanałami przez superkomputer. Może jutro będzie lepsze. Może jutro będzie.

 

Obudził go dźwięk sygnalizatora połączenia przychodzącego. Nachalne: bzzzzz, bzzzz i bzzzz… wydające się nieskończonym brzęczeniem komara. Kiedy o siódmej rano czasu lokalnego do ledwie rozbudzonej świadomości dotarło, że w sterylnym i idealnym świecie żaden komar nie jest w stanie naruszyć jego powłoki cielesnej i uszczknąć chociażby kropli płynu ustrojowego gwałtownie podniósł się z posłania wykrzykując jedno słowo: WIZJA!

Blok reklamowy tego ranka był wyjątkowo długi i monotonny. Relatywnie łagodny.

Jednak krzykliwe hasła zabijały sielankę. „Jeżeli kawia, to tylko z czarnego światłokabla, którego barwa zwiastuje moc”. Widoczny na porażającym jeszcze zmysł wzroku Andrzeja ekranie nagi mężczyzna z podłączonym do przegubu wenflonem wykrzykiwał: „Wybrałem kawarynę, bo niejeden ogier z picia jej słynie”, po czym opadł na łóżko nakryty do połowy ciała prześcieradłem, które w okolicy krocza uwypukliło się w górę na kilkanaście twardych centymetrów.

Za oknem panowała jeszcze ciemność, kiedy pogrążony w blasku ekranu, przycupnięty między północną ścianą, a łóżkiem jedyny odbiorca audycji wpatrywał się już tylko w pozornie malejącą w kąciku ekranu liczbę. Program startowy nadszedł niepostrzeżenie, niczym jastrząb wbijający szpony w miękkie ciałoofiary. Kąpiąca się w wannie biuściasta brunetka rozmyła się tworząc wizerunek wysokiego faceta w czarnym garniturze z logo TV.

-…twierdzamy po raz kolejy, przepraszam, po raz kolejny. Dementujemy natomiast wszelkie plotki o rzekomym zamachu terrorystycznym. Łączymy się teraz na żywo ze studiem w Paryżu, gdzie oczekuje już żona zmarłego tragicznie pilota, pani Dorothy G. Dodam jeszcze, że kobieta oświadczyła w dniu wczorajszym w lokalnej prokuraturze, iż jej mąż odbywał nielegalny przelot nad północnymi przedmieściami stolicy Francji. Przyczyną tragedii według wstępnych ustaleń biegłych, dodajmy, że przed wydaniem oficjalnej opinii była awaria nano przepustnicy.

W studio w obecności dziennikarza na kanapie siedziała zapuchnięta od płaczu atrakcyjna 30, 35-letnia blondynka z krótkimi włosami zaczesanymi na gładko. Czarna stylowa sukienka i szpilki. Komendą głosową wyłączył ekran. Czyli jednak przypadkowy incydent. Ciekawe, jak to się ma do sytuacji we Francji, Rosji, czy dajmy na to w Czeczenii…

Bzzzzzuuuuu… bzzzzzuuuu… bzzzzzuuuuu…

Arkadiusz odebrał połączenie po ciągnącej się w nieskończoność w mroku dusznego pokoju chwili.

-Jędruszka, kuzynie. Już wiesz ? Rozpruli atomem skorupę. Miałem telefonować wieczorem,

ale już nic nie jest ważne. Niczego nie da się już uratować. Według specjalistów toksyna rozprzestrzenia się bardzo szybko. Dotrze do ciebie za kilka godzin. Za kilkanaście kolejnych do Ameryki, Australii i na oba bieguny. Nie przetrwa nikt, kto miał z nią jakąkolwiek styczność.

Nie zdążyli opracować filtrów i współczesne maski gazowe są bezużyteczne. My już jesteśmy po wszystkim. Bicz Boży spadł na nas. Szczęściem dzieci nie mamy. Nie będziemy oglądać ich śmierci. – Podczas rozmowy przemieszczał się po pokoju podnosząc jakieś porozrzucane przedmioty z ziemi. Teraz usiadł w kącie. – Daje ci Madzię, pożegnajcie się. – Wizja uciekła gdzieś w bok omiatając jasno oświetlony pokój z dziesiątkami leżących na ziemi śmieci.

-Witaj skarbie. Masz z kim spędzić te ostatnie chwile?

-Oczywiście. Skarbie…

 

Pokój ponownie skrył się w mroku. Gdzieś daleko na wschodzie zza przesłoniętego budynkami horyzontu wyłaniały się pierwsze, niepewne promyki słońca. Pierwsze chmurki stawały się szaro-białe. A od południowego zachodu nadciągała zaraza. Propaganda ukrywała prawdę, inaczej nie była by sobą. Czasy się zmieniają, ludzie nie.

Gdzieś daleko na wschodzie w kierunku przesłoniętego budynkami horyzontu bezgłośnie przemieszczały się pierwsze rządowe helikoptery ewakuujące członków ekipy rządzącej wraz z rodzinami.

 

 

Jacek, jak w każdą sobotę wrócił do domu nad ranem. Była to pora, kiedy gdzieś tam daleko na wschodzie zza przesłoniętego budynkami horyzontu wyłaniały się pierwsze, niepewne promyki słońca, a jeszcze przed chwilą czarne chmurki stawały się już szaro-białe. Włączył światło i odwiesił klucze na haku pod lustrem. Nastawił ekspres kawowy gładząc go czule po pokrywie wlewu wody, a zielona lampka zamigotała wesoło.

-Zaparz mi dobrą, mocną kawę Arkadiuszu.

Wszedł do łazienki, zapalił kinkiety i popatrzył w lustro. Podświetlone od spodu krzewy bonsai zdawały się teraz być ogromnymi pniami drzew. Patrzył na swoje zmęczone imprezowaniem oblicze odbite w lustrze, kiedy usłyszał dźwięki dochodzące z saloniku. Wychodząc nie wyłączył radia, które nadawało teraz program informacyjny. Dziennikarz stłumionym głosem komentował wydarzenia ubiegłego dnia. Pilot leżał na kanapie. Kliknął OFF. Na dziś wystarczy, Madziu.

Wrócił do kuchni. Wrzucił dwie pszenne kromki do tostera. Nazywał go – jak i resztę urządzeń domowego AGD pieszczotliwie imionami ludzi. Kiedy odebrał go wczoraj z serwisu Wańks-a nie spodziewał się, że moduł synchronizacji z 14 calowym telewizorkiem kuchennym przyniesie takie efekty. Zaprogramowany włączał co godzinę jego ekran umożliwiając odtwarzanie płatnych bloków reklamowych. Dla studenta każdy grosz się liczy. Do tego dwa lata gwarancji serwisowej…

Toster skwierczał cicho opalając nowymi grzałkami kromki chleba i zasysając energię z gniazdka elektrycznego z naklejką przedstawiającą żółtą okrągłą twarz z wywalonym językiem na którym znajdował się napis „ Jam jest twój superkomputer” .

Moduł synchronizacyjny załączył telewizor na półce kuchennej. Białe światło rozbłysło ekranem startowym z blokiem reklam. Coś jednak tym razem było nie tak, jak powinno. Tym razem na czarnym ekranie pojawiła się biało-czerwona koperta z której wypadły pikselowe literki układając się w słowa:

„U C I E K A J ! T O K S Y N A !” . Jednocześnie ze zbyt mocno przygrzanych tostów rozszedł się zapach spalenizny.

-Andrzeeeeeeeeeej !!! Znowu to samo !!! Wybujała fantazja zmodyfikowanego tostera. Zabiję cię Wańka, ale jutro. W serwisie.

Rzucił na ziemię ubranie, odłożył filiżankę z niedopitą kawą i ciężko opadł na łóżko.

 

I tylko ten dziwny zapach wbijający się przez szczeliny w oknach i pod drzwiami nie pozwalał mu zasnąć.

 

… a później obudzić się.

 

 

 

 

Adrian Majocha

 21.09.2016r

Koniec

Komentarze

Hmmm. Była jakaś wizja (nawet ciekawie wypadły różnice w propagandzie), ale w końcówce straciłam z nią kontakt i nic się nie chce trzymać kupy.

Masz trochę literówek, miejscami interpunkcja szwankuje.

na koszulkę cieknie cienką stróżką ślina.

Paskudny ortograf. Gdzie indziej masz dobrze, więc wiesz, jak powinno wyglądać.

atrakcyjna 30, 35-letnia blondynka

Liczby w beletrystyce raczej zapisujemy słownie.

Babska logika rządzi!

Opowiadanie wydało mi się tak chaotyczne, że przeczytałam je z dużym trudem, a skończywszy, nie bardzo wiem, co o nim myśleć. Osobliwe zakończenie, miast coś wyjaśnić, dodatkowo zagmatwało sprawę. Choć z drugiej strony, może urządzenia w moim mieszkaniu też żyją swoim życiem…

Wykonanie, niestety pozostawia bardzo wiele do życzenia – dialogi nie zawsze są zapisane poprawnie, brakuje wielu spacji, a jednocześnie jest równie dużo zbędnych, trafiają się powtórzenia, nieczytelnie skonstruowane zdania i inne usterki, a zlekceważona interpunkcja bardzo często uniemożliwia właściwe zrozumienie wielu zdań.

 

Ko­men­dą gło­so­wą włą­czył te­le­wi­zor zaj­mu­ją­cy ja­kieś 80 pro­cent ścia­ny nie­wiel­kie­go po­ko­ju. Pokój ten z kolei sta­no­wił ja­kieś 80 pro­cent po­wierzch­ni jego świa­ta. – Czy to celowe powtórzenie.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Dalej były już tylko: kuch­nio-ła­zien­ka… – Dość osobliwe połączenie pomieszczeń…

 

Za­łą­czył się pro­gram star­to­wy… – Raczej: W­łą­czył się pro­gram star­to­wy

Ten błąd występuje w opowiadaniu kilkakrotnie.

Sprawdź znaczenie słów załączyć, załączać.

 

nie czuł cze­goś ta­kie­go od lat. Nie było ta­kiej in­for­ma­cji od lat. – Czy to celowe powtórzenie?

 

– … Żadna ka­me­ra nie uchwy­ci­ła szcze­gó­łów… – Zbędna spacja po pierwszym wielokropku.

Zbędne i brakujące spacje są plagą tego opowiadania.

 

-…Trwa ewa­ku­acja – blond re­por­ter­ka… – …Trwa ewa­ku­acja.Blond re­por­ter­ka

Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Ten błąd występuje wielokrotnie w dalszej części opowiadania.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

rzu­cił kilka stłu­mio­nych słów na ucho.

– Dzię­ku­ję panu za in­for­ma­cje – rzu­ci­ła szyb­ko… – Powtórzenie.

 

„– Panie na­czel­ni­ku, pro­szę o krót­ką re­la­cję… – Dlaczego otworzono cudzysłów?

 

obiekt o roz­mia­rach nie­du­żej awio­net­ki ude­rzył z ogrom­ną pręd­ko­ścią w bu­dy­nek fa­bry­ki ma­szyn. Muszę pod­kre­ślić, że była to na­praw­dę duża pręd­kość. – Skoro uderzył z ogromną prędkością, to po co dodaje, że prędkość była duża, czyli mniejsza od ogromnej?

 

że ma otwar­te usta z któ­rych na ko­szul­kę ciek­nie cien­ką stróż­ką ślina. – Rozumiem że pani dozorczyni, którą ciekła ślina, była raczej z tych wątłych. ;-)

Sprawdź znaczenie słowa stróżka.

 

Czar­no­skó­ry po­li­tyk gim­na­sty­ko­wał się, żeby spro­stać serii pytań zgro­ma­dzo­nych przed hal­lem se­na­tu. – Ze zdania wynika, że przed hallem zgromadziła się seria pytań. ;-)

 

Przez te 1460 dni świat się zmie­nił.Przez te tysiąc czterysta sześćdziesiąt dni świat się zmie­nił.

 

Lamp­ka in­for­ma­cyj­no – sta­tu­so­wa pod­świe­tla­ła… – Lamp­ka in­for­ma­cyj­no-sta­tu­so­wa pod­świe­tla­ła

W tego typu zestawieniach używamy dywizu, nie półpauzy.

 

Na­cisk myśli był nie­wy­obra­żal­ny. – Raczej: Natłok myśli był nie­wy­obra­żal­ny.

 

Ta sama re­por­ter­ka, wy­mu­ska­ny ru­dzie­lec z usta­mi wy­szmin­ko­wa­ny­mi pra­wie po­wy­żej linii uszu… – Czy to znaczy, że kobieta miała usta od skroni do skroni? ;-)

 

Na­chal­ne, pod­świe­tlo­ne na nie­bie­sko i czer­wo­no krót­kie ko­mu­ni­ka­ty wy­świe­tla­ły ko­lej­ne… – Powtórzenie.

 

Wstęp­ne usta­le­nia po­zwo­li­ły na usta­le­nia da­nych oso­bo­wych pi­lo­ta. Żan­dar­me­ria do­tar­ła do ro­dzi­ny pi­lo­ta… – Powtórzenia.

 

Pi­lo­tem oka­zał się 42– letni An­to­in G. z Bor­de­aux.Pi­lo­tem oka­zał się czterdziestodwuletni An­to­in G. z Bor­de­aux.

 

Ko­lej­na za­jaw­ka na samą re­por­ter­kę… – Ko­lej­na za­jaw­ka na samą re­por­ter­kę

 

Jakby czar­no szara mgła przy­ćmie­wa­ła wizję.Jakby szaroczar­na mgła przy­ćmie­wa­ła wizję.

 

Pod­świe­tlo­ne od spodu roz­ło­ży­ste pnie ogro­du bo­ta­nicz­ne­go… – Nie wydaje mi się by ogród botaniczny miał pnie, w dodatku rozłożyste. Natomiast całkiem możliwe, że w ogrodzie rosły drzewa o rozłożystych koronach.

 

Czego po­trze­bu­jesz tym razem? – Ten młody rusek za­wsze dzwo­nił w naj­mniej od­po­wied­nim mo­men­cie. Jed­nak tym razem… – Powtórzenie.

 

któ­rzy po za­opa­trze­niu me­dycz­nym zo­sta­li wy­pi­sa­ni ze szpi­ta­la. – Raczej: …któ­rzy, po udzieleniu im pomocy medycznej, zo­sta­li wy­pi­sa­ni ze szpi­ta­la.

Sprawdź znaczenie słów: zaopatrzyć, zaopatrzenie.

 

Zgaił się w my­ślach za bluź­nier­stwo. – Literówka.

 

ja­strząb wbi­ja­ją­cy szpo­ny w mięk­kie cia­ło­ofia­ry. – Brak spacji.

 

ina­czej nie była by sobą. – …ina­czej nie byłaby sobą.

 

pierw­sze rzą­do­we he­li­kop­te­ry ewa­ku­ują­ce człon­ków ekipy rzą­dzą­cej… – Powtórzenie.

 

moduł syn­chro­ni­za­cji z 14 ca­lo­wym te­le­wi­zor­kiem… – …moduł syn­chro­ni­za­cji z czternastoca­lo­wym te­le­wi­zor­kiem

 

Rzu­cił na zie­mię ubra­nie, odło­żył fi­li­żan­kę z nie­do­pi­tą kawą… – Rzu­cił na zie­mię ubra­nie, odstawił fi­li­żan­kę z nie­do­pi­tą kawą

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ech, sporo błędów niestety i lekki chaos. Dzięki serdeczne za te słowa mocno konstruktywne i miłe za razem. Na pewno wezmę je pod uwagę przy kolejnym opowiadaniu. Mam nadzieję, że to zamieszczone tutaj jest pomimo wyszczegolnionych przez Was "baboli" ciekawe. Zakończenie celowo zmienia całość i mam nadzieję, że jest mocno nieprzewidywalne. Jeszcze raz dziękuję za poświęcenie kilkunastu minut na zapoznanie się z tym opowiadaniem.

Nieprzewidywalne na pewno. :-)

Babska logika rządzi!

To było znacznie więcej, niż kilkanaście minut, ale niech tam, jeśli łapanka okazała się przydatna. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hehehe oczywiście, że przydatna. Obiecuję w następnym dać Ci mniejsze pole do popisu. Bynajmniej nie dlatego, że będzie krótsze :) Finkla – jeżeli krótka forma, to musi czymś zaskoczyć, no nie ?

Trzymam Cię, Sorrow, za słowo. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sorrow, podoba mi się Twoje podejście. :-)

Babska logika rządzi!

Przeczytałam. Podoba mi się przede wszystkim koncepcja przedstawiania własnej wersji wydarzeń przez poszczególne państwa… Choć pewnie kupa ludzi w dobie tak łatwej komunikacji miała znajomych/rodzinę za granicą, więc cenzura w sumie nie ma wielkiego sensu – wieści przesączyłyby się od ucha do ucha prywatnie prędzej czy później i tak ;)

Tekst, niestety, jest pełen niedoróbek. W oczy przede wszystkim rzucają się błędy w zapisach dialogów, cały ocean zbędnych spacji i brakujące przecinki (przed wołaczami, w przypadku wtrąceń w zdania).

…Co jest tym bardziej smutne, że nie zostały naprawione te rzeczy, które już zostały wymienione w poprzednich komentarzach… Postarałam się nie powtarzać tego, co już zostało wynotowane.

 

“Spojrzał w nie zasłonięte okno…” – niezasłonięte

 

“– Wszystkie służby… – czerwona lampka w głowie Andrzeja rozjarzyła się…” – Czerwona wielką literą.

 

„Setki stojących na sygnałach świetlnych i dźwiękowych pojazdów służb miejskich.” – Setki? Do jednej płonącej fabryki? A miały wszystkie gdzie stanąć? ;p

 

„…widać było biegających ludzi, panujący tam totalny chaos i panikę. Teren został odgrodzony przez pojazdy służb i stojących tam funkcjonariuszy.”

 

“– W chwili obecnej nie mamy z nimi kontaktu… – dziennikarka odwróciła się w drugą stronę…” – Dziennikarka wielką literą.

 

…”zwróciła się do nadchodzącego policjanta.

„– Panie naczelniku, proszę o krótką relację z działań służb, oraz przede wszystkim, czy wiemy, co się stało?”

– Pomijając wspomniany zbędny cudzysłów, po „policjanta” powinien być dwukropek.

 

“Witam państwa serdecznie, nazywam się Jean Pakar i pełnię obowiązki naczelnika lokalnej policji.“ – E… czy tak właśnie się reaguje podczas katastrofy? Witam państwa serdecznie, za plecami mam płonącą fabrykę, mam nadzieję, że mają się państwo dobrze? ; ) Wydało mi się to bardzo nienaturalne, jakby gość przedstawiał się podczas wywiadu w studiu, a nie na miejscu zdarzenia…

 

„…wstępnie wykluczamy udział maszyny powietrznej. Uprzedzając pani kolejne pytanie, wstępnie dementujemy również pogłoski o rzekomym ataku terrorystycznym. Dało się słyszeć dźwięk dzwoniącego telefonu komórkowego i facet sięgnął do kieszeni.” – „Dało się słyszeć” winno być od nowego akapitu, to nie jest już kwestia dialogowa.

 

„Proszę jeszcze powiedzieć, czy są jakieś zapisy kamer przemysłowych, informacje satelitarne ?! – Blondyna próbowała przekrzyczeć dźwięki wyjących syren i głosy ludzi w tle .” – dwie zbędne spacje.

„– Obraz spadającego obiektu jest całkowicie rozmyty, biała smuga. Resztę ustalamy! – Krzyknął jeszcze z odległości kilku metrów.” – krzyknął małą literą.

 

„Stał jeszcze dobrą chwilę odczytując z emitowanych na ekranie błękitnych i czerwonych pasków informacyjnych najnowsze doniesienia…” – Kto stał? Brak dookreślenia podmiotu.

 

„Nie było konfliktów zbrojnych, ani zamachów terrorystycznych.” oraz „Jaskółka zwiastująca nową erę, albo jedynie epizodyczny przypadek…” – poczytaj gdzieś o zasadach stosowania przecinkow przy „ani” i „albo”.

 

„…podświetlała na zielono komunikat:„ superkomputer-synchro-ON”.” – po dwukropku brak spacji, za to jest jedna zbędna po cudzysłowie…

 

„-Halo!” – Brak spacji na początku kwestii. I cały dialog, który potem następuje, cechuje to samo.

 

„Oczy Andrzeja rozszerzyły się do nieomal niewyobrażalnych rozmiarów – O CZYM TY MÓWISZ???!”

Pomijam tu prywatne zdanie na temat stosowania wersalików i mnogości znaków zapytania i wykrzykników, niemniej po „rozmiarów” przydałaby się kropka, a kwestia dialogowa winna zacząć się od nowego akapitu.

 

„on”się rozbił” – brak spacji

 

„-Hej tam, nie rozkręcajcie się gołąbeczki! Zadzwonię później Jędruszka, pa!” – Przykład potknięć zdarzających się w tekście często: raz, że brak spacji na początku kwestii dialogowej, dwa, że brak przecinków przed dwoma wołaczami (gołąbeczki, Jędruszka).

 

licznik w prawym górnym rogu odliczał wstecz wielocyfrową liczbę.” – O wiele za dużo liczenia ;)

 

„Jakby czarno szara mgła przyćmiewała wizję. (…) Chęć zatelefonowania do Artura i skonfrontowania najnowszych doniesień przyćmiewała wszystkie inne odczucia.” – raz, że powtórzenie, dwa, że: czarno-szara.

 

„Andrzej pomyślał, że w całej historii świata jeszcze żaden Rosjanin nigdy nie pozbył się wschodniego, miękkiego akcentu.” – Hm… Rosjanin mówiący po angielsku właśnie brzmi dosyć twardo, zwłaszcza w słowach, które zawierają „r”…

 

„Ten młody rusek” – Rusek wielką literą.

 

„Nasi zaatakowali francuzików” – j.w.

 

„-U mnie w TV mówią i – zaczerpnął powietrza – pokazują zupełnie co innego.” – Kto zaczerpnął? Brak dookreślenia podmiotu.

 

„Że polaczki napadły” – jw. – Polaczki wielką literą.

 

„-Znaczy? Że polaczki napadły? Hahaha. Propaganda u was nie umarła. I nadal czyni cuda.

W każdym razie nie wierz w to, co pokazują.” – Zbędny akapit, rozbijający kwestię dialogową.

 

„…oznaczenia „red” w kadłub obiektu. Next. Wiertło wewnątrz kadłuba obiektu do oznaczenia „yellow”. Next. Wiertło zatrzymane, widać jego kanaliki odprowadzające. Nadal unosi się dym. Oznaczenie:”green”.”

Czemu dwukropek przed „green”? Poza tym brak spacji.

 

„Next…next…next…” red”. – kilka braków spacji i jeden nadmiar…

 

” Wywiercili otwór do głębokości 0,3 centymetra!!! Uwierzysz kuzynie? Okrągłe 0,3!!! Rozważają topienie skorupy rozszczepionym atomem!!! Pozdrowienia z Francji!!! Kolejne widokówki niebawem ! „

– kolejny przykład kilku zbędnych spacji (i braku przecinka przed wołaczem).

„Ekran odbiornika przełączył się na program startowy . Żałował teraz, że…” – znowu zbędna spacja. Poza tym: Kto żałował? Brak dookreślenia podmiotu.

 

Wańks czy Wańx…?

„Z mega nanogłośnika” – wybacz, ale przedrostki „mega” i „nano” sobie przeczą.

 

„Superkomputer nie zna stwierdzenia ''niemożliwych do…” .” – zbędna spacja

 

„Światłokablami dostarczona zostanie nie kawia, a kawaryna.” – Literówka: kawa.

 

„…działanie podobnie pobudzające z uwagi na obecność barbituranów…” – czy barbiturany to nie są czasem środki nasenne/wywołujące depresję, a nie pobudzające?

 

„Światło na północnej ścianie jego mieszkania zdążyło już zmienić barwę na purpurową. Później na szarą.” – Nie wydaje mi się, aby światło o zmierzchu było szare. Światło to właśnie coś co sprawia, że szarości nie ma, tudzież szarość to coś, co w końcu światło zmierzchu pokonuje…

 

„Andrzej nadal leżał oddychając nosem wciągając wizualizowaną energię dostarczaną mu nieustalonymi kanałami przez superkomputer.” – zdecydowanie zabrakło tu przecinka. Andrzej nosem oddychał czy nosem wciągał?

 

„Jeżeli kawia, to tylko z czarnego światłokabla, którego barwa zwiastuje moc”. – Znowu kawia ;)

 

„…prześcieradłem, które w okolicy krocza uwypukliło się w górę…” – Nie można się raczej uwypuklić w dół.

 

„-…twierdzamy po raz kolejy, przepraszam, po raz kolejny.” – Nie rozumiem. „Kolejy” to ewidentna literówka i nic więcej. Spróbuj to wymówić na głos, to nie jest naturalne. Reporter może popełnić tysiąc błędów przed kamerą, ale nie taki…

 

„awaria nano przepustnicy.” – nanoprzepustnicy łącznie.

 

„Już wiesz ?” – spacja…

 

„Rozpruli atomem skorupę. Miałem telefonować wieczorem,

ale już nic nie jest ważne.”

– zbędny akapit, dzielący zdanie na pół.

 

„Nie przetrwa nikt, kto miał z nią jakąkolwiek styczność.

Nie zdążyli opracować filtrów i współczesne maski gazowe są bezużyteczne.”

– jw., zbędny akapit w środku kwestii dialogowej.

 

„Daje ci Madzię” – Literówka: Daję

 

Gdzieś daleko na wschodzie zza przesłoniętego budynkami horyzontu wyłaniały się pierwsze, niepewne promyki słońca. Pierwsze chmurki stawały się szaro-białe. (…)

Gdzieś daleko na wschodzie w kierunku przesłoniętego budynkami horyzontu bezgłośnie przemieszczały się pierwsze rządowe helikoptery ewakuujące członków ekipy rządzącej wraz z rodzinami. (…)

Była to pora, kiedy gdzieś tam daleko na wschodzie zza przesłoniętego budynkami horyzontu wyłaniały się pierwsze, niepewne promyki słońca, a jeszcze przed chwilą czarne chmurki stawały się już szaro-białe.”

Zdecydowanie za dużo tych powtórzeń; jeśli to był celowy zabieg, to wyszedł wyjątkowo niezręcznie. Wszystkie te pierwsze, horyzonty przesłonięte budynkami, wschody, chmurki itp. zgrzytają jak hamujący na dworcu stary pociąg.

 

„odwiesił klucze na haku pod lustrem” – odwiesił na co, a nie na czym.

 

„…na haku pod lustrem. Nastawił ekspres kawowy gładząc go czule po pokrywie wlewu wody, a zielona lampka zamigotała wesoło. (…)

Wszedł do łazienki, zapalił kinkiety i popatrzył w lustro. Podświetlone od spodu krzewy bonsai zdawały się teraz być ogromnymi pniami drzew. Patrzył na swoje zmęczone imprezowaniem oblicze odbite w lustrze…”

„Pilot leżał na kanapie. Kliknął OFF.” – Kto kliknął? Pilot?

 

„ Jam jest twój superkomputer” . – dwie zbędne spacje.

 

„Białe światło rozbłysło ekranem startowym z blokiem reklam. Coś jednak tym razem było nie tak, jak powinno. Tym razem na czarnym ekranie pojawiła się…”

Raz, że powtórzenie, dwa, że jak światło może rozbłysnąć ekranem? Nie może.

 

„-Andrzeeeeeeeeeej !!! Znowu to samo !!!” – dwie zbędne spacje.

 

Bardzo dobre ostatnie zdanie, to muszę przyznać ;)

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Samo opowiadanie – mimo pewnych niedoróbek technicznych i pewnego chaosu – jest dość ciekawe. Zwłaszcza na poziomie koncepcyjnym. Zdecydowanie warte przeczytania, choć – mówiąc szczerze – absolutnie nie pojąłem zakończenia, ale tak to już czasem z zakończeniami bywa, że nie wszyscy są w stanie je pojąć.

Bardzo, bardzo serdecznie chciałbym podziękować wszystkim, którzy przeczytali, tym, którzy zainteresowali się i udzielili wskazówek. To moja pierwsza próbka wrzucona na ogólne forum, a Wy bez tzw. hejtowania przyjęliście ją z rzekłbym nawet serdeczniścią. Jeszcze raz dziękuję i na pewno przy kolejnym pomyśle uwzględnię wszelkie sugestie związane z gramatyką i może mniejszym zakręceniem zakończenia. Ważne -jak napisał kolega powyżej, że jest to ciekawe. ( nawet, jeżeli to opinia kilku osób – "siedzących w temacie". Moim zamierzeniem było spowodowanie właśnie zainteresowania . Ilekroć czyta się dzieło wybitne, gdzie przebrnąć trzeba przez gąszcz słów zanim wyłuska się sedno? Mimo znikomej praktyki ( kilka opowiadań w dorobku, większość w tzw szufladzie ) próbuję stworzyć coś nietuzinkowego, odbiegającego od ściśle określonych wzorców. Dzięki wielkie i cały czas jestem otwarty ba sugestie i krytykę.

Nowa Fantastyka