- Opowiadanie: Arien - Warszawianka

Warszawianka

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Warszawianka

Pierwszego sierpnia punktualnie o godzinie siedemnastej, powietrze na polskich ulicach drga targane wysokim tonem syren alarmowych. Nie inaczej jest i w tym roku. Godzina „W” zastała Adama wciśniętego w głęboki secesyjny fotel. Jego członki skostniały zupełnie, ale szykuje się on do wstania. W końcu to tylko kilkadziesiąt sekund poświęcone na zadumę nad losem pokolenia, które poświęciło cały swój żywot obronie Naszej wolności i historii.

Adam oglądał właśnie broszurę o powstańcach warszawskich. Z biało-czarnej fotografii uśmiecha się do niego dziewczyna w zbyt dużym hełmie. Spojrzenie ma młodzieńcze i czyste. Patrząc w jej oczy zapomniał na chwilę o odorze śmierci spowijającym Warszawę w tych dniach…zostało tylko delikatne migotanie jej cudownie żywych źrenic. W kadrze zdjęcia zmieścił się również mizerny chłopak palący papierosa. Krucze rysy jego twarzy wykrzywiły ponure zdziwienie i żal. Przypominał dziecko, któremu rozzłoszczona matka wymierzyła niezasłużony policzek.

Zmodulowana fala syren alarmowych kolejny raz bombarduje jego bębenki uszne. Odkłada więc fotografię na biurko. Jest siedemdziesiąta druga rocznica powstania warszawskiego. Siedemdziesiąt dwa lata równają się siedemdziesięciu dwóm sekundom ciszy i zadumy. Przekonywał siebie, że to tylko chwila i wstał. Chwiał się lekko na skostniałych nogach, by po chwili złapać pełną równowagę. Ściągnął łopatki i wyprężył pierś.

Wtedy stało się coś dziwnego…Wraz z kolejnym oddechem uświadomił sobie, że jego plecy przylegają do chłodnej powierzchni. Była to betonowa ściana. Zdezorientowany wypuścił powietrze z płuc, razem z siwym kłębem papierosowego dymu. Wycie syren zagłuszało „krzykacza” stojącego przede nim. Tą osobą był rotmistrz „Rakowski” – dowódca III rejonu Pragi. Mętnym spojrzenie śledził zbyt gwałtowne ruchy, jego rąk i ust. Właśnie przyszła mu na myśl niema marionetka poruszana przez niewidzialnego lalkarza.

Czuł, jak jego umysł odnajduje się w nowy ciele, z wolna wracała mu świadomość swoich kończyn. Poczuł, że coś ciąży mu w ręce. Był to karabin Sten Mk II. Przygasił papierosa, którego nadal trzymał w dłoniach i odrzucił niedopałek. Niemiłosiernie spoconymi dłońmi sprawdził po raz kolejny stan broni. Ktoś robił zdjęcie konspiracyjnej blondyneczce w zbyt dużym hełmie, a on zmieścił się w kadrze.

 

 

1. Co ja tu do cholery robię?

 

 

To pytanie z wolna pompowało w jego umysł panikę. Czuł się tak jakby, coś wtłoczyło mu w mózg pewne informacje. Wiedział na przykład, że znajduje się na Pradze. Dziwiąc się swojej jasności umysłu stwierdził, iż wchodzi w skład grupy szturmowej, która ma opanować przyczółek na Moście Poniatowskiego. Teraz stał na rogu ulic Jakubowskiej i Łotewskiej. Dwieście metrów od jego oddziału leży pierwszy niemiecki posterunek. Według meldunków pozycja wroga jest „umocniona” czyli broni jej przynajmniej jeden ciężki karabin maszynowy i kilkudziesięciu Niemców. Po chwili „Rakowski” dał znać ręką, żeby wszyscy zajęli swoje pozycje. Zaatakują w szyku gęsim, zupełnie niedostosowanym do walki w mieście. Adam pocieszał się w duchu, że przecież po ich stronie stoi element zaskoczenia, a przede wszystkim nieśmiertelna polska duma.

Nasz bohater przylgnął policzkiem do chłodnego muru i przymknął oczy. Wokół słychać było pierwsze wybuchy. Warszawa walczy. Sekundy dzielące go od ataku rozpadają się. Moment, wystrzał i komenda:

 

– Atak! Niech żyje Polska!

 

Wychylił się zza winkla i biegiem ruszył w kierunku wroga. Kątem oka dostrzegł sylwetki innych biegnących. Zdawało mu się, że dobrze zna ich twarze. Chłopak o prawicowych poglądach, którego spotykał w autobusie, dziewczyna pracująca w osiedlowym sklepie. Doświadczali tego samego niepokojącego zdumienia co on.

Przypomniał sobie, że kiedyś zastanawiało go, co by się stało, gdyby umieścić grupę współczesnych Polaków w samym sercu powstania.

 

 

2.Czujecie to? Czy my naprawdę tutaj jesteśmy?

 

 

Przystał, by opaść na prawe kolano. Przyłożył muszkę to oka i „prześlizgnął' się celownikiem po prowizorycznych barykadach. Flagi ze swastykami drapieżnie trzepotały na wietrze. Ale już niedługo…

Z końca ulicy rozległy się pierwsze strzały. Blondyneczce, która stała wcześniej obok niego, spadł z głowy hełm. Obróciła się, jakby zamierzała go podnieść, a moment później rozpaczliwie jęknęła. Jej ciało obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i padła twarzą na ziemie.

Trucht Adama zamienił się w szaleńczy sprint. Po prawej stronie ulicy znajdowało się wejście do jednej z kamienic. Pomyślał, że jeśli uda mu się schować za schodami, które do niego prowadzą będzie osłonięty od ostrzału. Zostało mu tylko kilka merów do bezpiecznej kryjówki, gdy powietrze przeszyły kolejne wystrzały.

Coś gwałtownie szarpnęło nim w tył, a trzy kule rozerwały jego pierś. Ołów wwiercał się w mięśnie, przepalał puca i przebił skórę na plecach. Bezwładny korpus poleciał w tył, a Adam uderzył potylicą o bruk ulicy. Jego czaszka odbijała się od niego kilka razy, niczym przejrzały arbuz.

Odgłosy wystrzałów i wybuchów ucichły, jakby opadła na nie niewidzialna kurtyna. Nasz powstaniec próbował się poruszyć, ale nie był w stanie. Instynkt zaczynał siać w jego umyśle rozpaczliwy zamęt. Szarpał sobą w myślach, a w jego głowie poczęło odtwarzać się to samo pytanie: „Czy ja umieram?”

Wtedy usłyszał szept. Najpierw był tak odległy, że z trudem rozróżniał pojedyncze słowa, ale z każdą chwilą przybliżał się coraz bardziej, a wyrazy tężały w jego głowie. Był to młodzieńczy głos, ponury i władczy.

 

 

Piętnaście sekund spędziłeś opierając się o mur, przyklęknąłeś na cztery, a przez siedem biegłeś do tego miejsca, by dostać serie. To znaczy, że zostało Ci jeszcze czterdzieści sześć sekund życia, więc nie zaprzątaj sobie głowy błahymi pytaniami. Pomyśl o tym o czym trzeba myśleć w takiej chwili. Dokładnie tak samo, jak ja… siedemdziesiąt dwa lata temu.

 

 

3. Co byście zrobili, gdyby została Wam, mniej niż minuta życia?

 

 

Dźwięki rozmywały się zupełnie, tworząc jeden ponury ton w jego głowie. O czym miałbym myśleć, gdy ma tak absurdalnie mało czasu?

Nagle wspomniał swoich druhów. Przywołał w pamięci te liczne momenty, w których wspólnie się śmiali i bawili. Przypomniał sobie chwile, kiedy rywalizowali między sobą, by ostatecznie pomóc jeden drugiemu, gdy zajdzie taka potrzeba. Przed jego oczami stanęły chwile braterskiej beztroski. Czystej radości płynącej z posiadania prawdziwych przyjaciół. Skrywanego podziwu dla nich. Pomyślał, że gdyby mógł obdarzyłby uśmiechem każdą z tych chwil. Ale nie starczyło na to czasu, bowiem pojawił się przed nim kolejny obraz. Byli to jego rodzice. Przypomniał sobie swojego Ojca uczącego go jeździć na rowerze. Zobaczył swoją Matkę, która stoi w kuchni i tysięczny raz przygotowuje mu obiad, z tym samy stoickim wyrazem twarzy. Oni zawsze byli w pobliżu, kiedy ich potrzebował, a jednocześnie nie narzucali mu się. Pozwolili i pomogli mu być tym kim chciał być. Uświadomił sobie właśnie, jak wiele chwili ponurej niepewności musieli przez to przeżyć. Chciałby być teraz z nimi, chciałby im powiedzieć, że dziękuje.

 

 

Zostało Ci osiem sekund, powinieneś pomyśleć o ostatniej osobie. – odezwał się naglący głos w jego głowie

 

 

4. To powietrze na zawsze pozostanie czyste, ten klif, szum fal i jej chłodne ręce.

 

 

Wiedział kim jest to osoba. Kobietą, którą kocha…Pamiętał sposób w jaki składa usta, czuł na sobie jej wyczekujące spojrzenie, urwane kocham, tak przeczące jej naturze…nie miał siły odpowiedzieć. Pamiętał ich ostatnie spotkanie, czuł ją na swoich wyschniętych ustach, słyszał jej oddech w chłodnym podmuch wiatru. Podziwiał ją. Tak, jak człowiek podziwia fale rozpryskujące się o skalny klif. Jej ciało opływało jego lędźwie. Spalał się w niej, a ona spalała się w nim.

Kiedy wrócisz? – spytała. Odparł, że będzie tutaj. Gdzie powietrze za zawsze pozostanie czyste, fale będą rozbijać się o klif, a jej chłodnie dłonie zostaną na jego piersi.

 

 

Sygnał syren alarmowych ucichł. Adam stał przed biurkiem w swoim pokoju. Spod przymkniętych powiek, spływały mu łzy.

Koniec

Komentarze

Hmmm. Do mnie nie przemówiło (nie przepadam za wojenną tematyką), ale może jeszcze rozpęta się ciekawa dyskusja.

Jak na tak krótki tekst, sporo literówek. Interpunkcja mogłaby być lepsza. W którymś momencie jest zbyt gęsto od strzałów i pochodnych.

Mętnym spojrzenie śledził zbyt gwałtowne ruchy, jego rąk i ust.

Literówka.

biegłeś do tego miejsca, by dostać serie.

Tu też. Chyba że serie były co najmniej dwie.

O czym miałbym myśleć, gdy ma tak absurdalnie mało czasu?

I tu też.

Babska logika rządzi!

Oj, faktycznie. Dzięki, za poprawki. Mam nadzieję, że tekst nad którym teraz pracuje bardziej przypadnie Ci do gustu :) 

Jeśli nie dotyczy wojny ani innego mordobicia, to są szanse. ;-)

Aha, i nie wypisywałam wszystkiego, to tylko przykłady.

Babska logika rządzi!

poświęciło cały swój żywot obronie Naszej wolności i historii.

Dlaczego “naszej” z dużej litery?

Patrząc w jej oczy zapomniał na chwilę o odorze śmierci spowijającym Warszawę w tych dniach

Ja bym napisał: w tamtych dniach. “Tych” sugeruje, że Warszawę aktualnie spowija odór śmierci.

bombarduje jego bębenki uszne.

Nie ma czegoś takiego jak “bębenki uszne”. Nieco naturalniej, choć wciąż niepoprawnie brzmi “bębenki słuchowe”. Poprawna nazwa to samo potoczne “bębenki” albo bardziej fachowa “błona bębenkowa”.

Mętnym spojrzenie śledził zbyt gwałtowne ruchy, jego rąk i ust.

Ten przecinek jest zbędny.

Nasz bohater przylgnął…

Zajechało lekturami z podstawówki. ;) Wystrzegałbym się takich określeń, jeśli tekst nie jest adresowany do dzieciaków.

 

Literówek masa. Wygląda to bardzo niechlujnie, jakbyś nie przeczytał swojego tekstu przed publikacją. A to straszny brak szacunku dla czytelnika.

Powstanie Warszawskie to z pewnością temat budzący emocje i sam, będąc w Muzeum Powstania w Warszawie, byłem oczarowany i wstrząśnięty zarazem. Ale. ;) Temat 2WŚ jest bardzo wyeksploatowany, nawet nie tyle w literaturze, co w filmach i serialach, które ciągle pojawiają się nowe. To wywołuje zmęczenie materiału i że ciężko wymyślić coś nowego w temacie. Twoje opowiadanie, Arielu, nie jest, niestety, niczym innowacyjnym. Nie jest też zbyt porywające. 3. i 4. punkt są do bólu przegadane. Doszło do tego, że chociaż to szort, wg mnie jest za długi. Po drastycznym odchudzaniu, może nawet do formy drabbla, ten tekst wyglądałby dużo lepiej.

Pomysł był całkiem fajny – żeby wrzucić współczesnego chłopaka w tamte czasy. Ale zabrakło Ci chyba umiejętności, aby oddać jego oszołomienie, strach, ból, wolę walki. Suche opisy to nie jest to.

Pozdrawiam!

Arienie, podjąłeś próbę cofnięcia Adama w czasie i umieszczenia go w centrum pewnego wydarzenia z Powstania Warszawskiego. Niestety, z dość marnym skutkiem. Zgadzam się z tym, co napisał MrBrightside – opowiadanie jest przegadane, moim zdaniem, wręcz rozwlekłe. Brakło mi dynamizmu i przynajmniej złudzenia, że coś dzieje się naprawdę.  W zbyt wielu nazbyt patetycznych słowach zagubił się sens zdarzenia. Została miałkość i kawa wyłożona na ławę.

Wykonanie, o czym już wiesz, pozostawia sporo do życzenia. Mam jednak nadzieję, że Twoje kolejne opowiadanie przeczytam z większą satysfakcją.

 

Jego człon­ki skost­nia­ły zu­peł­nie… – Czy Adam zmarzł? Skostnieć, to zmarznąć.

Może miało być: Jego człon­ki zdrętwiały zu­peł­nie

 

W końcu to tylko kil­ka­dzie­siąt se­kund po­świę­co­ne na za­du­mę nad losem po­ko­le­nia, które po­świę­ci­ło cały swój żywot… – Powtórzenie.

 

o odo­rze śmier­ci spo­wi­ja­ją­cym War­sza­wę w tych dniach…zo­sta­ło… – Brak spacji po wielokropku.

 

Wtedy stało się coś dziw­ne­go…Wraz… – Brak spacji po wielokropku.

 

Czuł, jak jego umysł od­naj­du­je się w nowy ciele, z wolna wra­ca­ła mu świa­do­mość swo­ich koń­czyn. – Nadmiar zaimków. Literówka.

Proponuję: Czuł jak umysł od­naj­du­je się w nowym ciele, z wolna wra­ca­ła świa­do­mość własnych koń­czyn.

 

Ktoś robił zdję­cie kon­spi­ra­cyj­nej blon­dy­necz­ce w zbyt dużym heł­mie, a on zmie­ścił się w ka­drze. – Ze zdania wynika, że w kadrze zmieścił się hełm.

Blondyneczka może należeć do konspiracji, ale chyba nie może być konspiracyjna.

 

Przy­stał, by opaść na prawe ko­la­no.Przy­stanął, by opaść na prawe ko­la­no.

Sprawdź, co znaczy słowo przystać.

 

Przy­ło­żył musz­kę to oka i „prze­śli­zgnął' się ce­low­ni­kiem po pro­wi­zo­rycz­nych ba­ry­ka­dach. – Obawiam się, że muszki nie przykłada się do oka, jeśli już, to raczej celownik jest bliżej oka.

 

i padła twa­rzą na zie­mie. – Literówka.

 

ude­rzył po­ty­li­cą o bruk ulicy. Jego czasz­ka od­bi­ja­ła się od niego kilka razy, ni­czym przej­rza­ły arbuz. – Przejrzały arbuz to nie piłka, uderzyłby o bruk tylko raz i rozpadłby się.

 

To zna­czy, że zo­sta­ło Ci jesz­cze czter­dzie­ści sześć se­kund życia… – To zna­czy, że zo­sta­ło ci jesz­cze czter­dzie­ści sześć se­kund życia

Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

 3. Co by­ście zro­bi­li, gdyby zo­sta­ła Wam, mniej niż mi­nu­ta życia? – Jak wyżej.

 

Oni za­wsze byli w po­bli­żu, kiedy ich po­trze­bo­wał, a jed­no­cze­śnie nie na­rzu­ca­li mu się. Po­zwo­li­li i po­mo­gli mu być tym kim chciał być. – Czy wszystkie zaimki są niezbędne?

 

Zo­sta­ło Ci osiem se­kund, po­wi­nie­neś po­my­śleć o ostat­niej oso­bie. – ode­zwał się na­glą­cy głos w jego gło­wieZo­sta­ło ci osiem se­kund, po­wi­nie­neś po­my­śleć o ostat­niej oso­bie – ode­zwał się na­glą­cy głos w jego gło­wie.

 

Wie­dział kim jest to osoba. – Literówka.

 

Ko­bie­tą, którą kocha…Pa­mię­tał… – Brak spacji po wielokropku.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Może nie będę oryginalny, ale zgodzę się poprzednimi opiniami. Temat II WŚ jest bardzo wyeksploatowany. Naprawdę trzeba mieć genialny pomysł na tekst, aby trafić do czytelnika przy takiej tematyce. Niestety, tego opowiadania nie mogę zaliczyć do tej kategorii. Załatwiła je wtórność, patos, przegadanie i nadmierna “łopatologia”. 

Nie mniej, życzę powodzenia przy następnych, mam nadzieję lepszych, publikacjach.

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Zgadzam się z przedmówcami, a przede wszystkim z tym, że szort zyskałby na skondensowaniu i na nadaniu mu dynamiki. Bo obecnie nie ma tu ani akcji, ani emocji – a skoro już próbujesz swoich sił z taką a nie inną tematyką, to albo trzeba czytelnikiem wstrząsnąć, albo go wzruszyć. Tu zaś nie czuć ani strachu bohaterów, ani ogólnie grozy sytuacji, ani… no, tego, cokolwiek miał odczuwać Adam na sam koniec.

O kwestiach technicznych już mowa była – niestety, niezależnie od treści, odbiór tekstu znacząco pogarszają powtórzenia, literówki, nadmiar zaimków i tym podobne drobne potknięcia.

 

Nie zniechęcaj się i próbuj dalej, niemniej faktycznie może daruj sobie na razie tematykę IIWŚ, bo tutaj Ameryki raczej nie odkryjesz; tak wyeksploatowanym materiałem trudno jest przyciągnąć uwagę czytelników, a co dopiero ich zadowolić.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Podoba mi się pomysł :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka