- Opowiadanie: frank&stein - Owczarnia

Owczarnia

Wprawka. Zapraszam do czytania i komentowania. I proszę o wyrozumiałość dla początkującej... :)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

fleurdelacour, Nevaz

Oceny

Owczarnia

____________________________________________________________________

Jeśli straciłeś wszystko, dokładnie wszystko, wszystko na czym ci zależało, jesteś odpowiednią osobą na nasze stanowisko.

– Wiesz, był kiedyś taki eksperyment – powiedział Stary obciągając rękawy swojej brązowo-podobnej bluzy, sadowiąc się wygodniej na metalowym wiadrze służącym mu za krzesło. Zrobiło się chłodniej, chmury zgęstniały, przed nami jeszcze kilka godzin warty. Dokoła panowała cisza. Ze wzniesienia mieliśmy dobry widok na sektor, dobiegały nas charakterystyczne odgłosy racic depczących ściernisko. Uspokajające swą powolnością. Śmieszne, tu i spokój. W każdym razie Stary rozpoczął…

 – Byli naukowcy, wiesz. Trzymali w klatkach króliki, karmili je jakimś świństwem i badali jak to wpływa na ich zdrowie. Rozumiesz?

Nie lubię Starego z tym jego wytartym łbem, wiecznie zakatarzonym nosem, dziurawymi łachami i przemądrzałym tonem. Czy ma mnie za idiotkę? Ostatniego prawdziwego królika widziałam co prawda dobre iks lat temu, ale mieszkanie w więzieniu i jedzenie pomyj potrafię zrozumieć nadzwyczaj dobrze.

– Ehem.. – burczę i czekam na dalszy ciąg historii. Pora pogodzić się z faktami i w końcu przestać udawać. Nie wyglądam lepiej niż on. W zasadzie zza tych szmat służących mi za ubrania nie przypominam już nawet kobiety. I pewnie jestem idiotką. Nie cierpię Starego, ale tylko on do mnie mówi. Niech więc mówi.

– Trzymali i karmili i sprawdzali jak bardzo im to szkodzi. Szkodziło cholernie, tak jak przewidywali, prawie wszystkim. I to "prawie" nie dawało doktorkom spokoju.

Na dźwięk złamanej gałęzi oboje, jak połączeni niewidzialną nicią, podrywamy się na równe nogi. Stary może i swoje przeżył, ale wciąż ma znakomity refleks. Jak ja. Stanowimy dobry zespół i kiedy trzeba rozumiemy się bez słów. Stajemy tyłem do siebie, z bronią wycelowaną w ciemność, wytrzeszczonymi oczami i nasłuchujemy. Tylko, jeśli straciłeś wszystko, możesz dostać naszą robotę. Tylko, jeśli straciłeś wszystko i wszystkich, możesz zostać strażnikiem owczarni. Tylko, jeśli zostały z ciebie skóra, kości i zero skrupułów, a czas i ból wymazały wszystkie wspomnienia i emocje. W świecie, w którym podstawą przeżycia jest owca, jakkolwiek śmiesznie i tragicznie to brzmi, nie ma dnia, aby ktoś nie próbował okraść stada. I nie ma dnia, żeby strażnik stada nie strzelał do ludzi.

Tym razem to fałszywy alarm. Siadamy, wciąż czujni, z odbezpieczonymi pistoletami w ręku. Jeśli masz jedną z niewielu wciąż działających sztuk broni palnej to znaczy, że należysz do jednej z trzech grup: jesteś strażnikiem, zarządcą lub mordercą strażnika lub zarządcy. Nikt z nich nigdy nie zabezpiecza spustu.

– Co było dalej? – pytam, zniecierpliwiona przedłużającą się ciszą.

– Coś takiego, paniusia wypowiada tyle słów na raz? – rechocze Stary, ale nie dając mi szans na ripostę, która i tak z pewnością byłaby kiepska, wraca do przerwanej historii. – Jeśli tak bardzo to cię interesuje, to, no właśnie, kilka grup tyło i zdychało tak jak trzeba. Tak jak im zaplanowali. A tu jedna grupa odstawała, niby coś tam już niedomagała, ale trzymała się o wiele lepiej od pozostałych. „O jej, co tu robić, co tu robić!” – Stary popiskuje przedrzeźniając zdziwionych naukowców, czym doprowadza mnie do szału i przez moment mam ochotę wsadzić mu wiadro na zdeformowany łeb. Nie może po prostu dokończyć…?

– W końcu ktoś mądrzejszy postanowił przyjrzeć się temu wszystkiemu, co i jak. – mówi w końcu Stary normalnym głosem. – Wyszło na to, że jeden ze studencików opiekujących się królikami, tymi, co to nie zachorowały tak mocno, że on je, rozumiesz mnie, że on je lubił. Głaskał je. Gadał do nich. Że one niby takie szczęśliwsze i zdrowsze przez to były. Rozumiesz???

Tylko jeśli straciłeś wszystko, dokładnie wszystko, wszystko na czym ci zależało, jesteś odpowiednią osobą na nasze stanowisko. Tylko ty możesz znieść to, że zarząd opycha się mięsem tych dziwacznych, wszystkożernych, skołtunionych owiec, że nosi ubrania z ich gęstych skór, gdy wszyscy inni jedzą byle ochłapy i niemiłosiernie marzną. Ty nic nie ukradniesz, bo już nie masz dla kogo ukraść. Będziesz strzelać bo jest ci wszystko jedno. I tak, zgodziłeś się na tą robotę dla dodatkowej porcji mięsa.

Chłód robi się nie do wytrzymania, wstaję, tupię nogami, żeby choć trochę się rozgrzać,  ale za moment przestaję. Z oddali słyszymy znajomy dźwięk – rytmiczne uderzenia metalowym drągiem w pusty zbiornik. Stary podnosi patyk i sprawnie zapisuje znaki na klepisku.

– Stary, dobry alfabet Morse’a, ha? Stary, powiedział stary, ha ha, łapiesz?

Wiadomość jest krótka i choć usłyszeli ją wszyscy strażnicy z okolicy, to dotyczy tylko nas.

„C15 rano ubój” – czytam.

Sektor C15 to nasze stado, ubój to ubój. Nikt tu nie ma czasu na owijanie w bawełnę  i nazywanie uboju na przykład „likwidacją”. C15 ubój, czyli do widzenia owieczki, jutro dostaniemy nowy przydział.

Czy zrozumiałam historię o królikach? Czy zrozumiałam, że przez dotyk, okazaną dobroć można zmienić czyjeś życie, a nawet je uratować? Czułość, przyjaźń, opieka, przywiązanie, zainteresowanie. Nie mogę tego pojąć, ale nagle te słowa nieznośnie wwiercają mi się w głowę, robi mi się gorąco i zimno jednocześnie. Mam wrażenie, jakby ktoś mocno mną potrząsnął lub dał mi w twarz. Chcę coś powiedzieć, nagle znajduję w sobie milion słów, ale żadne nie przedostanie się przez ściśnięte gardło. Czy to…żal?

 Zwariowałam.

– Dobrze się czujesz? – pyta Stary, a ja wybucham śmiechem, bo pytanie wydaje mi się absurdalne, tak jak absurdalna jest sytuacja, w której się znajdujemy. Dobrze. Się. Czujesz. Skóra i kości i zero skrupułów nie znają takich słów. A jednak…. Patrzę na ten nasz sektor, na te stado pokracznych zwierząt, których jutro już nie będzie i dociera do mnie, że już przeszłam na drugą stronę.

– Wiesz – mówię przez ułamek sekundy spoglądając na swój pistolet – chyba po prostu mam już dość.

Stary wzdycha. W lot łapie o czym myślę, nie bez powodu stanowimy dobry zespół.

– Wiesz, w sumie bez ciebie to nie będzie to samo.

 Odchodzimy w mrok z bronią w ręku. Owce, może i dziwne, ale wciąż owce, nie lubią hałasu. Na odgłos wystrzałów zbijają się w stado. Milczą.

Koniec

Komentarze

Rozmowa Starego i dziewczyny pozwoliła mi dostrzec beznadziejność sytuacji, w której znaleźli się oboje. Istotnie, jest parszywa. Dlatego też mogę próbować zrozumieć decyzję, którą podjęli.

Scenka, jak na wprawkę, jest czytelna i napisana nie najgorzej. Szwankuje interpunkcja. Mimo postapokaliptycznego klimatu, nie dostrzegłam fantastyki.

 

do­bie­ga­ły nas cha­rak­te­ry­stycz­ne od­gło­sy racic dep­czą­cych ścier­ni­sko. – Ściernisko, to pole po zżętym zbożu. Z dalszej części opowiadania nie wynika, by ktoś w tym miejscu uprawiał zboże.

 

– Ehem.. – bur­czę i cze­kam na dal­szy ciąg hi­sto­rii.– Ehem – bur­czę

Wielokropek ma zawsze trzy kropki!

 

Sta­je­my tyłem do sie­bie, z bro­nią wy­ce­lo­wa­ną w ciem­ność, wy­trzesz­czo­ny­mi ocza­mi i na­słu­chu­je­my. – Raczej: …wy­trzesz­czamy oczy i na­słu­chu­je­my.

 

O jej, co tu robić, co tu robić!”Ojej, co tu robić, co tu robić!”

 

– W końcu ktoś mą­drzej­szy po­sta­no­wił przyj­rzeć się temu wszyst­kie­mu, co i jak. – mówi… – Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

skoł­tu­nio­nych owiec, że nosi ubra­nia z ich gę­stych skór… – Raczej: …skoł­tu­nio­nych owiec, że nosi ubra­nia z ich gęstej wełny

 

I tak, zgo­dzi­łeś się na ro­bo­tę dla do­dat­ko­wej por­cji mięsa.I tak, zgo­dzi­łeś się na ro­bo­tę

Zaznaczyłam błąd, ale dopuszczam, że może być celowy, albowiem bohaterka nie musi wyrażać się zbyt poprawnie.

 

Stary, po­wie­dział stary, ha ha, ła­piesz? Stary, po­wie­dział Stary, ha, ha, ła­piesz?

Do tej pory o Starym pisałeś wielka literą.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A gdzie się podziała fantastyka?

Stylistycznie nie jest źle, nastrój beznadziei dobrze oddany.

Babska logika rządzi!

Fajne, dobrze napisane, jest klimat postapo i beznadzieji. Ciekawe czywielu strażników wybierało takie rozwiązanie.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Postapo?

Ja tam nie widzę skali katastrofy.

Babska logika rządzi!

Ano właśnie, mnie też tej fantastyki trochę brakuje, ale w sumie futurologia chyba trochę się liczy… Scenka namalowana może nie przejmująco, ale przekonująco. Od strony logicznej trochę szwankuje mi ostatni akapit – owce zbijają się w stado, znaczy – czym były wcześniej? OK, może się czepiam, wszyscy wiemy o co chodzi, a pomijając ten zgrzyt logiczny akapit jest bardzo zgrabny :)

nie da rady

Nawet w porzo, chociaż szalona trochę interpunkcja. 

Dziękuję za wszystkie uwagi!

Za mało postapo w moim postapo…? Czy to powód, aby przerzucić się na stare, dobre opowiadania obyczajowe? :)

Błędów językowych nie wybronię, ale chciałabym wyjaśnić “stan skupienia” owiec. Moim zdaniem zawsze stanowią stado, ale spokojne chodzą dość “luźno”. Dopiero wystraszone zbijają się w stado. Czy jest tu jakiś baca, który mógłby mnie poprzeć ?:)

Szalona interpunkcja… Każdy potrzebuje w życiu odrobiny szaleństwa! :)

A już całkiem poważnie – człowiek uczy się cały czas. Dzięki! 

 

Wystraszone owce nie zbijają się w stado. To stado wystraszonych owiec nagle zbija się/ skupia się/ tłoczy się/ gromadzi blisko siebie.

Proponuję: Na odgłos wystrzałów stado zbija się.

 

edycja

Nie jestem bacą. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Reg. a Babcią? ;> Nie bardzo rozumiem zarzut braku postapo co do tekstu. Katastrofa czy cokolwiek się wydarzyło nie musi być opisane ale jest opisane w jakich warunkach żyją bohaterowie itd. Więc czemu brak postapo?

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ja się czepiam nie tyle braku postapo, co braku fantastyki.

Babska logika rządzi!

Mytriksie, owszem, jestem babką stryjeczną, ale nadal nie jestem bacą. ;-)

Jest postapo, i nie czyni się z tego zarzutu. Zarzutem jest brak fantastyki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

brązowo-podobnej

Optowałbym za pisownią bez dywizu.

 

powiedział Stary obciągając rękawy swojej brązowo-podobnej bluzy, sadowiąc się wygodniej na metalowym wiadrze służącym mu za krzesło. Zrobiło się chłodniej

Żaden błąd, ale trochę uprościłbym ten fragment – tak, żeby wzmianka o temperaturze była bezpośrednio po obciąganiu rękawów, a sadowienie w innym zdaniu

 

te stado

to stado

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

powiedział Stary(+,) obciągając rękawy swojej brązowej bluzy i sadowiąc się wygodniej na metalowym wiadrze. ← tak by to wyglądało najlepiej. Nie trzeba dawać czytelnikowi zbędnych informacji – wiadomo, że wiadro służy za krzesło, a mówienie o czymś brązowopodobnym nic nie wnosi.

 

Trzymali i karmili(+,) i sprawdzali(+,) jak bardzo im to szkodzi.

 

Tylko, jeśli ← mam wątpliwości czy pomiędzy tymi dwoma wyrazami ma być przecinek. Szukałam w słowniku, przed jeśli potrzebny jest przecinek, gdy chodzi o zdanie podrzędne, ale tutaj to dla mnie zagadka.

 

przyjrzeć się temu wszystkiemu, co i jak. – mówi w końcu Stary normalnym głosem.

 

mówię(+,) przez ułamek sekundy spoglądając na swój pistolet

 

Za krótki tekst, żebym umiała coś o nim powiedzieć. Ale jest obiecujący. Pozbądź się tej wielkiej przerwy na końcu i w przedmowie zmień początkującego na początkującą ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Podobało mi się. Fajna konstrukcja. Zgrabnie napisane. Oto postapo jakie lubię. Subtelne, nostalgiczne, żadnych wyjadająch mózgi zombiaków.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Jak na wprawkę, całkiem nieźle. Przeczytałam z zainteresowaniem.

Dziękuję za pierwszy (oby nie ostatni!) punkt! 

Tydzień temu pozwoliłem sobie na zwrócenie uwagi na kilka niedociągnięć. Komentarz byłby niekompletny, gdybym nie zwrócił uwagi na “dociągnięcia”.

Tekst mi się spodobał. Jak już zostało powiedziane, dobrze wykreowałaś klimat beznadziei. Czytelnikowi robi się szkoda twoich bohaterów. O tym, że klikam w bibliotekę przesądza przedostatnie zdanie. Gdyby był w nim “odgłos wystrzału”, nie kliknąłbym. Są “odgłosy wystrzałów” i to porusza strunę w duszy. 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nevaz – kobieta z Gdyni dziękuje za punkt mężczyźnie z Gdyni :)

W zasadzie to jestem z Częstochowy, ale mieszkam w Gdyni i jest fajnie ;)).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka