- Opowiadanie: worekkosci - Kamyczki

Kamyczki

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Kamyczki

Co za spotkanie. Autobus, zaraz wysiadam, a ten się przysiadł. Gdybym powiedział, jak się nazywał, to od razu byłoby jasne, że wszystko zmyślam. Ot, stary gość. Gdy mówił, pluł małymi, kolorowymi kamyczkami. Nieco to dziwne, ale hej, co za różnica. Przeczesał zakurzoną brodę i powiedział:

– Dzielę ludzi.

Musiałem unieść brwi dość wysoko – wyobraźnia sadysty i matematyka podsunęły mi niepokojący obrazek – bo zaraz:

– Ale nie – zaśmiał się, zreflektowany – nie w sensie, że skłócam ich albo kroję. Tworzę klasyfikacje, rozumiesz. Mam dwie ulubione. Pierwsza jest taka: są ludzie, którzy widząc tęczę, zastanawiają się, co jest na jej końcu oraz tacy, którzy wiedzą, że tęcza w rzeczywistości jest okrągła.

Przyglądał mi się z tym głupim no-przyznaj-jaki-jestem-mądry wyrazem twarzy. Czegoś się musiał nie doczekać, bo znowu:

– Okrągła, czyli że nie ma końca – wyjaśnił.

– Mogłaby mieć koniec w miejscu, gdzie łączy się z horyzontem – zauważyłem ostrożnie i żeby było jasne, jaki jestem ostrożny, dodałem: 

– Chyba.

– Głupiś – kamyczek stuknął mnie w okulary. – Tylko ci drudzy mają pojęcie o czymkolwiek i mówią prawdę.

Drażni mnie, gdy ludzie w autobusie śpiewają lub nawijają o prawdzie, no i zaraz mój przystanek, no i byłem trochę ciekawy, więc żeby przewinąć do puenty:

– A ten drugi podział?

Już zanim otworzył usta wiedziałem, co powie. Nie, żartuję, wcale nie wiedziałem.

– No więc z ludzi wartych uwagi są też ci, którzy znają swoją wartość oraz tacy, którzy tylko znają coś wartościowego – wyrecytował.

– A… – zacząłem z uniesionym palcem, ale wciął mi się bezczelnie w uwagę:

– Jeśli dla tych drugich tym wartościowym czymś są oni sami, to tak naprawdę są tymi pierwszymi, którzy znają swoją wartość.

 Wzruszyłem ramionami. Okropne są takie ubiegnięcia. A ten się jeszcze zaczął znęcać:

– Bo ludzie o to pytają właśnie, że co jeśli ci drudzy bla-bla, więc uprzedzam, żebyś nie zdążył pomyśleć sobie, że mnie, nie wiem, zagniesz. Nie lubię tego, jestem na to zbyt wrażliwy. Wiadomo, możesz sobie myśleć, co chcesz, ale to uczucie, gdy ktoś sądzi, że mnie zaraz zagnie, a okazuje się, że nie, no, to przykre jest. Przykro na to patrzeć.

– Domyślam się.

Zwykle od razu czuję takie rzeczy, ale tym razem dość późno się kapnąłem, że jesteśmy podsłuchiwani przez parskające, chociaż dyskretne w oczekiwaniu na co dalej autobusowe twarze.

– Zaraz wysiadam – mówię, a z tyłu jęk spragnionego rozrywki zawodu.

– Znałem kiedyś gościa – tamten, niezrażony. – Straszny snob. A snob to ten drugi, to ktoś, kto wie, że coś ma wartość. Takiemu nie powiesz, żeby wyluzował, bo nic go nie śmieszy. Chodzi przejęty, że jest ta jakaś wartość, i że nie szanują jej, nie dbają o nią i tak dalej. Jak ja jemu, że dbają, to ten, że za mało. I wciska wszystkim i we wszystko tę wartość, nawet taką powszechną i popularną, tak-o, dla sprawy. 

– Tak-o?

– Tak-o – przytaknął, zrobił taki dziwny gest i strzepnął nagromadzone w zagięciach spodni kamyczki. – A tak naprawdę, to on się tym… Definiuje.

– Jeśli to dla niego ważne… – zacząłem się podnosić i przeciskać. – Mój przystanek.

– Nie powinno się bronić wartości, tylko ludzi – kontynuował. – Bo idee w ucieleśnieniu tylko, a nie w abstrakcji realizują…

No i wysiadłem. Ech, wariaci.

Koniec

Komentarze

Dziwny ten szort. Mam wrażenie, że autor chciał po prostu przekazać czytelnikom swoje poglądy. Ani tu fabuły, ani puenty do tego tekst jest źle sformatowany, brak akapitów.

Cześć.

Może tym razem niedomagała częstotliwość?

Po tym, jak przeczytałem Twój poprzedni tekst, ten wydał mi się wykonany na siłę.

Obawiam się, że za trzecim razem razem nie będzie taryfy ulgowej i czytelnicy zaczną dostrzegać brak fantastyki (lub wciśniętą na siłę), błędy techniczne i deficyt fabuły.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Treść zawarta w opowiadaniu nie współgra z fabułą. Nie wiem, o co chodzi z kamyczkami. Więc taki średni ten realizm magiczny. Mimo wszystko czytało się lepiej niż poprzedni tekst, bo wiedziałem, czego się spodziewać. Jakbyś mógł, Autorze, wspomnieć o celu publikowania tutaj eksperymentalnych tekstów/ oczekiwaniach wobec komentujących, to może spróbuję powiedzieć coś bardziej konstruktywnego. 

Przyglądał mi się z tym głupim no-przyznaj-jaki-jestem-mądry wyrazem twarzy.

Fajne zdanie.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

A może gość zajadał cukierki "kamyczki" i się nimi pluł jak gadał? Nie wiem co tekst ma na celu. Jest tu parę zdań tak skonstruowanych, by były dwuznaczne, szczególnie przy szybkim czytaniu bez zwracanianuwagi na przecinki, i przy dokładnym. Albo takie "Drażni mnie, gdy ludzie (…)" najpier pomyślałem że uwaga "drażni mnie" odnosi się do faceta, który się przysiadł a za przecinkiem kontekst niby ten sam ale uogulniony. Czytało się płynnie, pytanie, po co? Kamyczki nic nie wnoszą, bez nich kompletnie nic się nie zmienia. Facet jest dziwny już przez samą gadkę więc… gdzie fantastyka?

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Podbijam pytanie – dlaczego kamyczki?

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

OK, faktycznie zapominam o akapitach – ciągle zakładam (sorki), że się wstawią automatycznie. 

 

A kamyczki… Chciałem opowiedzieć jakąś prostą historię z elementami realizmu magicznego i stary gość w autobusie, który, gdy mówi, pluje kamyczkami, wydał mi się właśnie tak subtelnie realistyczno-magiczny.

Ten stary gość plujący kamyczkami byłby ok, gdyby to plicie kamyczkami coś wnosiło do tekstu. Tak mi się wydaje.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Workukości, Twoja prosta historia o pasażerze autobusu plującym kamyczkami, wydała mi się pozbawiona realizmu magicznego, a w dodatku nudna. Takie pitu pitu nie wiadomo o czym. Poza tym nie lubię kiedy ktoś pluje, choćby i kamyczkami. :(

 

– Głupiś – kamyczek stuknął mnie w okulary.– Głupiś.Kamyczek stuknął mnie w okulary.  

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Może przyda się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

a z tyłu jęk spragnionego rozrywki zawodu. – Raczej: …a z tyłu jęk zawodu spragnionych rozrywki.

Nie wydaje mi się, by zawód pragnął rozrywki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mógłby chociaż plwać a nie tak po prostu pluć ;D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zgodzę się z przedpiścami – fantastyki tu tyle, co kamyczków w kocich łzach. Fabuły niewiele więcej. Ot, dwóch facetów w autobusie pogadało. Jeden pluł kamykami. I?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka