- Opowiadanie: lenah - Witraż ku potępieniu pamięci

Witraż ku potępieniu pamięci

 Na wstępie chciałabym bardzo podziękować betującym – c21h23no5.enazet i dogsdumpling . Wasza pomoc była nieoceniona :) 

Mam nadzieję, że opowiadanie okaże się zjadliwe. Na pewno jest jaśniejsze od mojego poprzedniego tekstu.

Tak w skrócie : Witraże są jak wspomnienia, dlatego dziewczynka ich nienawidzi. Barwne szkiełka wywołują u niej przebłyski pamięci, a ona chce zapomnieć. Jak widać, ma rację, bo czasami nie warto pamiętać.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Witraż ku potępieniu pamięci

Wspomnienia przypominają witraże. Kruszą się o zęby czasu, a my łapiemy ich odłamki, chociaż ranią nam palce. Próbujemy ułożyć rozbite kawałeczki w piękną całość, a jedyne, co zyskujemy, to otwarte, stare rany.

*

Cztery lata temu światem wstrząsnęło podwójne samobójstwo. Mężczyzna i kobieta wyskoczyli przez okno, dopiero co kupionego domu. Ich plecy były poharatane i tkwiły w nich odłamki czerwonego szkła. 

Nikt nie miał pojęcia, dlaczego to zrobili. Byli młodym, szczęśliwym małżeństwem z trzyletnią córeczką. 

Ludzie snuli najróżniejsze teorie. Media huczały od przypuszczeń i domysłów. Jednak nie trwało to dłużej niż dwa dni. Wieść rozpłynęła się w powietrzu równie szybko, jak rozniosła. Światu nie było dane długo roztrząsać tej sprawy. Nie wiadomo, czy to z powodu dziwnego zapomnienia, które wdarło się w umysły wszystkich zainteresowanych, czy sprawnego zatarcia śladów przez policję.

W każdym razie jedyny dowód, że żadna obłąkańcza imaginacja nie miała miejsca, zjawił się nazajutrz. Trzyletnia dziewczynka czekała pod drzwiami sierocińca. 

Niczego nie pamiętała.

*

– Co robisz? – zapytała piskliwym głosikiem drobna dziewczynka. Chciała zwrócić uwagę opiekunki, która zakładała witraż w oknie. Maleńką dłonią chwyciła za spódnicę. Odniosła sukces, bo już po chwili kobieta odwróciła się z rozmachem. Zaraz za nią zafalowała suknia. Fałdy materiału wzbiły tumany kurzu. Pył zawirował w smugach światła. Mała istotka zapiszczała na ten widok i puściła ubranie, żeby zaklaskać. Odsłoniła śnieżnobiałe perełki w szczerbatym uśmiechu i zmarszczyła zabawnie nosek. Podskakiwała jak króliczek, kiedy promienie słońca łaskotały jej policzki. Oczy migotały i odbitym, i wewnętrznym blaskiem, kiedy śmiała się w głos.

Podziwiała prawdziwe, niezmącane piękno. Przypominało poranki, kiedy budziła się i nie pamiętała niczego. Mogła śnić na jawie, nie nękana koszmarami przeszłości.  

Nagle radosne iskry w jej oczach zastygły. Zamiast nich zapłonął ogień. Jaskrawoczerwone języki były odbiciem czerwieni, która zalała pokój. Słońce, które świeciło za oknem, przekreśliło niebo krwawą smugą. Tarcza skąpała się w kłębach szkarłatnego dymu.

Nienawidziła. Nienawidziła, kiedy witraże przysłaniały biel światła. Niby artefakty przeszłości niszczyły harmonię teraźniejszości, która, przecież, miała wciąż się zaczynać i trwać nieustannie, bez bolesnych wspomnień  i jutrzejszych trosk. 

Wszystko zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Dziewczynka nie zdążyła nawet wykrzywić usteczek w grymasie niezadowolenia. Pokój na powrót wypełnił się białym światłem. Wiatr hulał po wnętrzu. Podmuchy wpadały i wypadały przez pustą ramę okienną. Po barwionym szkle zostały tylko gęste okruchy, które niczym krople krwi kapały u stóp dziewczynki. Nie minęło wiele czasu, a zapomniała, skąd się tam wzięły. 

*

Policjanci stali po obu stronach drzwi. Nienachalnie rozglądali się po pomieszczeniu. Stwarzali wrażenie niezainteresowanych, żeby zapewnić maksymalny komfort dziecku. Mieli nadzieję, że wyjawi jak najwięcej, bo w innym wypadku, szef będzie im suszył głowy.

– Powiedz nam – schludna brunetka w ciasnym kostiumie posłała dziewczynce kolejne cierpliwe spojrzenie. – Co tam się naprawdę stało?

W gabinecie zapadła cisza. Wypełniała wszystkie kąty. Białe światło sączyło się leniwie. Jasne refleksy przelewały się przez ażurowe firanki i rozlewały na miękkim dywanie. Czyste i nieskażone, wydały się dziewczynce bardzo piękne. Odwróciła się bokiem, żeby mieć lepszy widok na całość. Kobieta w garsonce zrozumiała, że nie przykuje już uwagi dziecka. Opadła ciężko na krzesło i pochyliła głowę z rezygnacją.

Była poślednim psychologiem z opieki społecznej. Dotychczas zajmowała się, co najwyżej, zbuntowanymi nastolatkami i zamkniętymi w sobie dziećmi. 

Tydzień temu, jak zwykle, weszła do swojego biura, balansując naręczem zeszytów i kubkiem kawy w zgięciu łokcia. Na biurku zastała szczupłą teczkę. Podeszła, żeby sprawdzić, co jest w środku, a raczej, czego tam nie ma. Na grzbiecie, wytłuszczonymi literami, widniało: Damnatio memoriae. Serce zakołatało jej  szybciej w piersi. Musiała mieć zwidy z przemęczenia. Przetarła oczy. 

Na szczęście, czarne znaki ułożyły się w imię i nazwisko mieszkanki pobliskiego sierocińca. Odetchnęła z ulgą. Miała dosyć bezsennych nocy i zawalonych robotą papierkową dni. Musiała pomyśleć o jakimś urlopie. Co najmniej tygodniowym. 

Wsunęła teczkę pod pachę i klapnęła na narożną kanapę. Zapozna się z treścią, a potem, może, zdrzemnie na pół godziny.

Historia, którą zaczęła czytać, szybko wybiła jej z głowy myśl  o przerwie w pracy.

Każde zdanie analizowała z coraz większą grozą.

Młoda, zdrowa kobieta wypadła z okna. Była w pełni sił, ale cóż, nieszczęśliwe wypadki się zdarzają. Normalne, nie ma się czego doszukiwać. Więc po co psycholog? Ano, świadkiem zdarzenia miała być mała dziewczynka. Żywiła nadzieję, że dziecko niczego nie zobaczyło, albo chociaż wyparło wszystko z pamięci, bo nie miała ochoty szarpać się z kilkuletnim pacjentem z PTSD.

A widok mógł być przyczynkiem choroby psychicznej. Z łopatek, niby makabryczne skrzydła, sterczały kawałki czerwonego szkła. Spływały krwią, plamiąc ziemię dookoła. 

Kobieta uważała, że to pic na wodę, fotomontaż. Według niej maczał w tym  palce jakiś policjant fantasta, fan tanich kryminałów. Jeszcze chwilę pomyśli i znajdzie rozsądną odpowiedź na wybujałą wyobraźnię domorosłego znawcy krwawych jatek. 

Było sporo po dwunastej, kiedy oderwała się od papierów. Nie zdołała przetrawić tego wszystkiego na raz. Otarła ręką spocone czoło. Ostatnią kroplę kawy wypiła dwie godziny temu, więc dosłownie słaniała się na nogach. Stwierdziła, że nie ma sensu wracać w takim stanie do domu. Rano jeszcze raz przejrzy arkusze, na pewno znajdzie jakieś wyjaśnienie. Było po prostu zbyt oczywiste, żeby dać się zauważyć tak od razu.

Z takim nastawieniem z powrotem zwinęła się na kanapie i odpłynęła do krainy nieśmiałych dzieci, nierozumianej młodzieży i rozwiązanych morderstw.

O ósmej dalej nie mogła dać wiary temu wszystkiemu. Z upływem czasu sprawa nie stała się ani o jotę jaśniejsza. Przez tydzień zachodziła w głowę, o co tak naprawdę chodziło w raporcie. Litry kawy i bezsenne noce nie pomogły w rozwikłaniu.

Odpowiedź pojawiła się siedem dni później. Stanęła w drzwiach gabinetu domu dziecka, a zapytana o wszystko, podziwiała tylko grę świateł.

*

Psycholożka wreszcie wypuściła pacjentkę, bo co innego, mogła zrobić? 

Mała dziewczynka bez słowa wyszła na korytarz i skierowała kroki do konkretnego pokoju. Nieśmiało przestąpiła próg. Z pełnego prześwitów holu przeniosła się do ciemnego pomieszczenia.

 W oczy uderzyła ją plugawość tego miejsca. Czerwień niegodnie przysłoniła biel. Na ścianach tańczyły brunatne cienie. Rdzawe pasma kładły się na podłodze.

Dziewczynka nie chciała tego oglądać. Nie chciała pamiętać tego, o co pytała pani psycholog. Podbiegła do okna. Przyłożyła dłoń do kolorowej szyby. Szkło wydawało się zapadać pod jej dotykiem. Chrzęst wdarł się do uszu. 

Podłogę pokryły czerwone okruchy. Szkiełka ścieliły się, niby czerwona wykładzina. Tuż przed zachodem, kiedy słońce zamigotało w ostatnich podrygach, odłamki zaskrzyły się.

Dziewczynka zacisnęła dłonie w piąstki, by uśmierzyć pieczenie. Była zadowolona z tego, co zrobiła. Wychyliła się, żeby poczuć na skórze ostatnie muśnięcia letniego powietrza. Ciepłe i delikatne – przypominały pocałunki opiekunki. Zmrużyła oczy, aby przywołać w pamięci twarz piastunki. To było silniejsze od niej. Nawet gdyby nie chciała, odłamki witrażu krystalizowałyby obrazy w głowie.

Naraz wydało jej się, że zobaczyła panią na dole. Wyciągnęła szyję, żeby uważniej się przyjrzeć. Wątłe rączki przesunęła nieco do przodu, by zapewnić sobie lepszy widok. Poruszała się ostrożnie, ale drżące mięśnie i tak ją zdradziły. Osunęła się do przodu. 

Wylądowała na rękach w stosie czerwonych odłamków. Powiodła wzrokiem po otoczeniu. Przeczesywała obszar, żeby dostrzec opiekunkę. W miejscu, gdzie myślała, że ją zauważyła, leżała poczerniała, zabrudzona płyta.

Dziewczynka spróbowała się podnieść, żeby tam podejść. Jednak nie powiodło się. Jeszcze bardziej się zapadła. Ponowiła próbę, ale i tym razem niczego nie ugrała. Zwałowisko powiększyło się nieznacznie. Zaczęła chwytać kawałeczki i odrzucać je na bok. Ze zniknięciem jednego odłamka, pojawiały się kolejne. Zaczęła w nich tonąć. Haustami połykała powietrze, które mieszało się z brudem osiadłym na odpryskach. Nowe ranki otworzyły się na gołym ciele, a stare zaczęły piec z większą siłą. Szkło zmieszane z brudnym piachem piętrzyło się nad ramionami. Drobne ukłucia znaczyły jej lico. Kropelki krwi pokryły policzki siateczką, którą rozsmarowały po całej buzi słone łzy. Ostatkiem sił złapała dwa kawałki i ścisnęła je mocno. Zaspa przestała się powiększać.

Dziewczynka zaczęła dokładać kolejne elementy do dziwacznej układanki. Okruchów wokół niej ubywało. Jak w transie wyłapywała odpowiednie skrawki i dopasowywała do siebie.

 Kiedy skończyła, słońce wychylało się zza malowniczych wzgórz na widnokręgu. Świat był skąpany w gęstej mgle. Uniosła oczy i przywidziało jej się, że młoda kobieta kołysze się przy oknie, z którego wypadła. Suknia kręciła się w ślad za właścicielką. Coś czerwonego przysłoniło tę sielankę na moment. Kobieta przechyliła się niebezpiecznie. Odsłoniła tajemnicę pokoju za swoimi plecami i zachwiała się ostatni raz. Ciało roztrzaskało się o ziemię z głuchym łoskotem. Dziewczynka wrzasnęła. Spuściła wzrok. W rękach trzymała witraż skąpany we krwi. Szkarłatne litery układały się na nim w napis: Damnatio memoriae.

Koniec

Komentarze

Hmmm. Obawiam się, że nie zrozumiałam. Była dziewczynka. Miała jakieś niezwykłe właściwości.

Babska logika rządzi!

Przykro mi, Finklo, że nie przemówiło :( Wiem, że przy poprzednim tekście wszystko było chaotyczne, ale nie chciałm iść znowu w drugą stronę i podawac wszystkiego na tacy :) EDIT: Dodałam wskazówkę do przedmowy, a nuż komuś pomoże :)

Aaaa, widzisz – tego połączenia między witrażami a wspomnieniami nie wyłapałam. Ale dlaczego przy tym giną ludzie? Nie ma kamieni? ;-)

Babska logika rządzi!

Kamieni nie ma :) Ale jest kilkuletnia dziewczynka.

Choć zdanie w przedmowie pozwala zrozumieć zamysł opowiadania, to nie potrafię pojąć, dlaczego z okna wypadła opiekunka, a potem dziewczynka. Bo to, że trzyletnia dziewczynka była sprawczynią śmierci rodziców, a po czterech, będąc już siedmiolatką, popchnęła opiekunkę, a potem sama wypadła z okna, wydaje mi się pomysłem dość karkołomnym.

Zastanawiam się też, czy trzyletnia dziewczynka mogła znaleźć się w sierocińcu zaraz po śmierci rodziców. Czy, aby umieścić tam dziecko, nie jest potrzebna decyzja sądu?

Nie wiem, co w opowiadaniu jest fantastyką?

 

Wieść roz­pły­nę­ła się w po­wie­trzu rów­nie szyb­ko, co roz­nio­sła.Wieść roz­pły­nę­ła się w po­wie­trzu rów­nie szyb­ko, jak roz­nio­sła.

 

Słoń­ce, które świe­ci­ło za oknem, prze­kre­śli­ło niebo krwa­wą smugą. Kula ską­pa­ła się w kłę­bach szkar­łat­ne­go dymu. – Patrząc na słońce/ księżyc, nie widzimy kuli, widzimy tarczę.

 

we­szła do swo­je­go biura, ba­lan­su­jąc na­rę­czem ze­szy­tów i kub­kiem kawy w zgię­ciu łok­cia. – W jaki sposób, w zgięciu łokcia, można utrzymać kubek z kawą?

 

wy­szła na ko­ry­tarz i skie­ro­wa­ła swoje kroki do kon­kret­ne­go po­ko­ju. – Zbędny zaimek. Czy mogła skierować do pokoju cudze kroki?

 

Rdza­we pasma kła­dły się na ziemi. – Czy w pokoju było klepisko, czy raczej podłoga?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za wizytę Regulatorzy i za poprawki :)

 

Bo to, że trzyletnia dziewczynka była sprawczynią śmierci rodziców, a po czterech, będąc już siedmiolatką, popchnęła opiekunkę, a potem sama wypadła z okna, wydaje mi się pomysłem dość karkołomnym.

Dziewczynka przez przypadek wypadła z okna, a rodziców i opiekunkę zabiła, bo zakładali witraże :)

 

Zastanawiam się też, czy trzyletnia dziewczynka mogła znaleźć się w sierocińcu zaraz po śmierci rodziców. Czy, aby umieścić tam dziecko, nie jest potrzebna decyzja sądu?

Po prostu tam przyszła. Może wyszła z domu zaraz po śmierci rodziców i policja nie mogła jej znaleźć ;) Nie napisałam, co się działo przez te 4 lata. Może były jakieś rozprawy sądowe etc.

 

Nie wiem, co w opowiadaniu jest fantastyką?

Kiedy na dziewczynkę pada zwykłe światło, to zapomina, a kiedy kolorowe, to przypomina sobie różne rzeczy :) No i w ogóle z niej to taki zabójca o wrażliwym serduszku, co się zachwyca grą świateł :)

 

 

weszła do swojego biura, balansując naręczem zeszytów i kubkiem kawy w zgięciu łokcia. – W jaki sposób, w zgięciu łokcia, można utrzymać kubek z kawą?

Z takim papierowym to chyba nie problem :) ← a poza tym, czy to nie mógłby być element fantastyczny w moim opowiadaniu? 

 

Lenah, dziękuję za wyjaśnienia. ;-)

 

edycja

Zastanawiam się, dlaczego trzyletnia dziewczynka ma tak silną awersję do witraży.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie ma sprawy! :) Mam nadzieję, że z każdym kolejnym opowiadaniem będę potrafiła wszystko sensowniej przekazać, aż w końcu czytelnicy nie będą potrzebowali komentarzy :D

 

Jest parę niezręczności językowych.  

Kobieta uważała, że to pic na wodę, fotomontaż. Według niej maczał w tym  palce jakiś policjant fantasta, fan tanich kryminałów. Jeszcze chwilę pomyśli i znajdzie rozsądną odpowiedź na wybujałą wyobraźnię domorosłego znawcy krwawych jatek. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że zdjęcia są prawdziwe.

Ostatnie zdanie jest niepotrzebne; o tym jest przecież cały akapit. 

 

Psycholożka wreszcie wypuściła pacjentkę, bo co innego, mogła zrobić? 

Czy istnieje brzydszy wyraz? ;) Wiem, że niby nie jest błędem, ale bardzo źle się kojarzy; brzmi wręcz pogardliwie i z wszelkimi psycholożkami, socjolożkami i innymi potworkami będę walczyć ogniem i mieczem. 

 

Mała dziewczynka bez słowa wyszła na korytarz i skierowała swoje kroki do konkretnego pokoju.

Zbędny zaimek. 

 

Poza tym rzuca się w oczy, że masz tendencję do “opowiadania”, zamiast “pokazywania”. To znaczy: zamiast pokazać, że postaci odczuwają jakieś emocje, piszesz “X był zadowolony” itd. To mało subtelne. 

 

 (SPOILER ALERT) A jeśli chodzi o fabułę, to obawiam się, że nie zrozumiałam. Nie ogarniam, czemu zabiła rodziców, zakładających witraże? Aż tak jej się nie podobały? ^^ Poza tym jednak najbardziej palącym pytaniem jest: JAK? Trzyletnie dziecko? Toż niezły musiał być z niej mały harpagan, skoro sobie poradziła z wypchnięciem dorosłych osób przez okno, nawet jeśli wzięła ich z zaskoczenia. 

Dobra, rozumiem, że mogła mieć jakieś nadprzyrodzone zdolności, ale gdyby była jakimś małym Antychrystem, powinnaś to jednak trochę mocniej zaznaczyć w tekście ;)

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Gravel dzięki za wizytę i komentarz :) 

Psycholożka wreszcie wypuściła pacjentkę, bo co innego, mogła zrobić? 

Czy istnieje brzydszy wyraz? ;) Wiem, że niby nie jest błędem, ale bardzo źle się kojarzy; brzmi wręcz pogardliwie i z wszelkimi psycholożkami, socjolożkami i innymi potworkami będę walczyć ogniem i mieczem. 

Też nie lubię tego słowa, ale uznałam, że na potrzeby opowiadania się przyda :)

Poza tym rzuca się w oczy, że masz tendencję do “opowiadania”, zamiast “pokazywania”. To znaczy: zamiast pokazać, że postaci odczuwają jakieś emocje, piszesz “X był zadowolony” itd. To mało subtelne. 

Dzięki, przyda się na przyszłość :)

Nie ogarniam, czemu zabiła rodziców, zakładających witraże? Aż tak jej się nie podobały? ^^ Poza tym jednak najbardziej palącym pytaniem jest: JAK? Trzyletnie dziecko?

W przedmowie wyjaśniłam,  że dziewczynka przypomina sobie niechciane fakty pod wpływem witraży, dlatego ich nie lubi. W dodatku uważa, że żaden człowiek nie powinien dociekać szczegółów wspomnień, bo więcej z tego szkody niż pożytku :)

To mój element fantastyczny :) 

 

 

W przedmowie wyjaśniłam,  że dziewczynka przypomina sobie niechciane fakty pod wpływem witraży, dlatego ich nie lubi.

Dobrze, ale co to za fakty? Rozumiem, że opiekunka zakładająca witraże mogła jej przypomnieć o śmierci rodziców i dlatego ją zabiła, ale dlaczego zabiła rodziców zakładających witraże? Jasne, ktoś mógł ją skrzywdzić w miejscu, gdzie były witraże (kościół? ;)), ale trzyletnie dzieci chyba jeszcze nie są w stanie myśleć na tyle logicznie, by pragnąć zemsty za krzywdy. 

 

W dodatku uważa, że żaden człowiek nie powinien dociekać szczegółów wspomnień, bo więcej z tego szkody niż pożytku :)

Rozwinięta filozofia jak na tak młody wiek :)

three goblins in a trench coat pretending to be a human

W przedmowie wyjaśniłam,  że dziewczynka przypomina sobie niechciane fakty pod wpływem witraży, dlatego ich nie lubi.

Dobrze, ale co to za fakty? Rozumiem, że opiekunka zakładająca witraże mogła jej przypomnieć o śmierci rodziców i dlatego ją zabiła, ale dlaczego zabiła rodziców zakładających witraże? Jasne, ktoś mógł ją skrzywdzić w miejscu, gdzie były witraże (kościół? ;)), ale trzyletnie dzieci chyba jeszcze nie są w stanie myśleć na tyle logicznie, by pragnąć zemsty za krzywdy. 

Ona nie pragnęła zemsty za krzywdy. Po prostu nie lubi witraży ;) Może powinnam otagować chorobę psychiczną :(

 

W dodatku uważa, że żaden człowiek nie powinien dociekać szczegółów wspomnień, bo więcej z tego szkody niż pożytku :)

Rozwinięta filozofia jak na tak młody wiek :)

Bo to mądra kobieta była :) 

Ale  w sumie to czy mądre dziecko nie mogłoby mieć jakiegoś mądrego spostrzeżenia? W końcu często wyobraźnia i przemyślenia dzieci zadziwiają dorosłych :)

Pani psycholog brzmi dostojniej, ale psycholożka to całkiem niewinna i godna próba wprowadzania żeńskich odmian, które nie zawsze mogą brzmieć idealnie. Kwestia niezręczności słowa wynika z braku obycia z nim. Samo w sobie nie jest szydercze ani pogardliwe, póki nie nada się mu takiego wydźwięku.

 

Opowiadanie jest dość niestandardowe. Styl też oryginalny, dlatego spodziewam się ciekawych pomysłów i wykonań kolejnych opowiadań :) 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Mi się opko spodobało, czytało się płynnie i klimatycznie. Pozostawiasz czytelnikowi miejsce na snucie domysłów i to też jest fajne. Zarzuty wyczerpali poprzedni komentatorzy (komentatorki) :)

Uważam, że to, że dziecko miało 3 lata gdy zabiło w jakiś sposób rodziców jest właśnie elementem fantastycznym i jako taki trzeba to przyjąć. Może coś nadprzyrodzonego jej pomogło. Poza tym najwyraźniej cierpi na jakąś chorobę. Być może ma 3 latka ale psychologicznie rozwinęła się szybciej co zaowocowało chorobą. Nie wiem, ale mi pasuje.

 

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Cieszę się niezmiernie, ze się podobało i dziękuję za miłe opinie (:

O ile tajemnica w tekście nie polega na “nie wiem jak to napisać/ nie mam pomysłu, jak rozwinąć ten wątek – niech sobie czytelnik luki sam wypełni” to jestem na tak ;) Czytając ten tekst na szczęście nie miałam takiego wrażenia :) Co do choroby psychicznej, to tak się zastanawiam, czy nie ma przypadkiem jakiegoś schorzenia, w którym konkretny przedmiot/ sytuacja wywołuje napady psychotyczne?

It's ok not to.

Dziękuję za wizytę i cieszę się, że tekst się podobał! :)

 

 Nie wydaje mi się, żeby istniało schorzenie w którym pod wpływem jakiejś konkretnej sytuacji lub przedmiotu osoba dostaje halucynacji/ urojeń. Można by tutaj ewentualnie podciągnąć zespół stresu pourazowego w którym chory reaguje na podobną, ale nie identyczną sytuację.

Jednak każdy jest inny, a choroba może atakować na różne sposoby. Poza tym psychiatria to nie zgłębiona gałąź medycyny, bo nie wiadomo, co wywołuje napady, schorzenia, dlaczego one się pojawiają akurat wtedy, jakie maja podłoże, zaburzenia w czynności jakich hormonów/ narządów wywołują te choroby itp. itd.

Ja bym swojej bohaterce dała manię. Uważa się, że epizody są wywoływane przez hormon szczęścia i noradrenalinę, których produkcja następuje podczas przejścia organizmu w stan gotowości. Pod wpływem witraży mogłaby odczuwać chęć uratowania innych ludzi (tutaj: przed wspomnieniami ← chorym na manię takie rzeczy mogą się ubzdurać), co w połączeniu z nadmierną wiarą w swoje siły itp. itd. skutkowałoby tłuczeniem witraży i morderstwem ludzi, którzy te witraże zakładali.

 

Z tą chorobą psychiczną to “coś gdzieś kiedyś” obiło mi się o uszy, ale nie potrafię tego umiejscowić ;) Mania pasuje. Choć w tekście podoba mi się to, że właśnie można snuć własne domysły i równie dobrze może to być coś innego, nadnaturalnego na przykład :)

It's ok not to.

 Cieszę się, że ktoś podziela moje zdanie odnośnie snucia domysłów :D

Ale następnym razem biorę się za opowiadanie nietajemnicze, a nuż uda się sklecić coś konkretnego :)

Jestem w grupie tych, którzy nie zrozumieli o czym to jest i co się tu stało – mimo podpowiedzi w przedmowie i wyjaśnień w komentarzach. Widzę, że Ty masz tendencję do mocnego zaciemniania i pisania bardzo enigmatycznego, a ja lubię tylko małe niedopowiedzenia i nie lubię tworzyć sobie cudzych historii. A tu miałam poczucie czegoś takiego – masz, czytelniku, kilka okruchów, resztę dośpiewaj sobie sam. Trochę mi szkoda, bo piszesz ładne zdania i czyta się przyjemnie, tylko bez satysfakcji z samej opowieści.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dziękuję śniąca za wizytę i za komentarz :) Przykro mi, że znowu tak wyszło :( Ale następne opowiadanie postaram się napisać zupełnie inaczej! :)

Cztery lata temu światem wstrząsnęło podwójne samobójstwo. Mężczyzna i kobieta wyskoczyli przez okno, dopiero co kupionego domu. Ich plecy były poharatane i tkwiły w nich odłamki czerwonego szkła. 

Przeczytałem pierwszy akapit i odpuściłem. Tak nielogiczne, że aż boli. Przepraszam, ale dlaczego jakieś samobójstwo miało by wstrząsnąć światem? Prawdopodobnie temat na topik dla kilku stacji, ale wstrząs? Jak się można zabić skacząc z co najwyżej pierwszego piętra? Bo chyba nie kupili sobie wieżowca? Jaki samobójca skacze przez zamknięte okno? To nie samobójcy, tylko szaleńcy, a nikt szaleńcowi nie sprzeda domu dzień wcześniej.

Nie wiem, może później jest lepiej, ale to już nie dla mnie.

Jaki samobójca skacze przez zamknięte okno?

Uznałam, że to logiczne dla czytelnika, że najpierw okno otworzyli, ale jak widać…

 

No nic, dzięki za wizytę ;) Tekst powinien bronić się sam. Mogę jedynie dodać, że wysnułeś błędne wnioski i może po przeczytaniu byś zrozumiał ;)

Nie, nie jest logiczne, skoro lądują poharatani szkłem. Pierwsza myśl to okno. Wróciłem i przeczytałem, ale nie zrozumiałem do końca. Masz rękę, ale jest to zbyt zawiłe. Następnym razem może daj komuś przeczytać przed publikacją? Jeśli zasypie cię pytaniami, będziesz wiedziała co poprawić. Często jest tak, że autor “widzi” wszystko w głowie, ale nie wszystko przelewa na papier.

 Dziękuję za radę :) Tekst był betowany, ale zdaję sobie sprawę, ze takie enigmatyczne opowiastki przemawiają do mało kogo :) Na przyszłość postaram się napisać coś konkretnego :)

Plastyczne – to na plus. Tajemnicze – też na plus. Może nie do końca zrozumiałe, ale ujdzie. Jednak wolałbym, aby dziewczynka przeżyła i dalej “mordowała”.

Mnie też zgrzytnęła ta psycholożka – to takie mało poważne określenie :)

F.S

Marudzicie. IMO, psycholożka jest równie dobra jak lekarka, sklepikarka itp. A już w liczbie mnogiej ma przewagę nad “panią psycholog”. No bo jak to brzmi: “przy stoliku siedziały trzy panie psycholog”?

Babska logika rządzi!

Dziękuję za wizytę i komentarz :)

Kurczę, przykro mi, że bardzo przeszkadza, ale już zostawię i usprawiedliwię, że to na potrzeby opowiadania :)

Bardzo to może nie, ale jest jak upierdliwa, mała pestka z maliny :)

Finklo, napiszę,że psycholożka jest równie dobra co informatyczka czy pisarka.

F.S

A coś jest nie tak z informatyczką i pisarką?

Babska logika rządzi!

Od razu podkreślam, że to moje odczucia, żeby nie było.

Właśnie o to chodzi, że nic. W ostatecznym rozrachunku – nic. Tylko mam wrażenie że “psycholożka” powstała by deprecjonować kobietę. Tak samo jak informatyczka. Natomiast pisarka jest dla mnie widocznym umniejszeniem, tak samo jak profesorka czy nauczycielka. Dlatego nie używam form “kobiecych” – czuję się wtedy jakbym mówił do dziecka. Gramatycznie wszystko dobrze, ale jak kiedyś powiedziałem do kobiety psychologa psycholożka to mnie opieprzyła, że ona wcale nie jest gorszym lekarzem od mężczyzny.

Z tymi formami wszystko jest OK, ale dla mnie, podkreślam dla mnie, są, zwłaszcza niektóre, wręcz dziecinne.

Każdy ma prawo do własnego zdania i dlatego nie chce się wdawać w spory, na tym kończąc.

F.S

Cóż, ostatnio zawody się mieszają, zdarza się, że w przedszkolach pracują mężczyźni (czy jest jakieś określenie dla nich?), nianie zapewne też wkrótce ulegną najazdowi facetów. Tylko mamka niezłomnie pozostaje na posterunku. ;-)

Babska logika rządzi!

Święta prawda :)

F.S

Przeczytałam. Dwa razy. Pomimo świeżej porcji kawy do drugiego czytania, nie zrozumiałam nic. 

W warstwie językowej tekst nie najgorszy, choć raziła mnie trochę nadmierna infantylizacja słownictwa w opisach dziewczynki.

Hmm... Dlaczego?

Szkoda, że niezrozumiałe :( 

Słownictwo dziewczynki było celowe, ale rozumiem, że mogło denerwować :)

Niestety tekst trudny w odbiorze, choć ma swój potencjał i potrafi momentami przykuć uwagę niekonwencjonalnym pomysłem. 

„Ph'nglui mglw'nafh Cthulhu R'lyeh wgah'nagl fhtagn”. H.P. Lovecraft

Nowa Fantastyka