- Opowiadanie: Wilk który jest - Drzwi – dar dla wędrowca

Drzwi – dar dla wędrowca

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Drzwi – dar dla wędrowca

Słońce oświetlało już tylko dach klasztoru i górę fasady kościoła pod wezwaniem św. św. Piotra i Pawła. Czarni mnisi podchodzili do modlących się ludzi i w ciszy, dyskretnym gestem dawali im znać, że czas już na opuszczenie świątyni. Zostawali tylko ci, którzy licząc na uzdrowienie lub sny profetyczne mieli spać w krypcie, na grobach benedyktynów, którzy zmarli w aurze świętości. Młodzi chłopcy w za długich jeszcze habitach układali wota w prezbiterium, a tych dziś przybyło mnóstwo! Odlane z wosku kończyny, które ofiarowali chorzy, licząc, że za ten dar, uzyskają uzdrowienie własnych członków. Knot do świecy długości murów miasta, przywieziony przez rajców i złożony z intencją, by te nie padły pod jakimś kolejnym arabskim naporem. Ktoś znaczny ofiarował swoją figurkę ze złota, z prośbą o wstawiennictwo w odpuszczeniu grzechów…

W kapitularzu na drewnianym prosto ciosanym i niezdobionym stolcu siedział sędziwy opat. Wysłuchiwał próśb peregrynantów, które przekazywali mu mnisi i po każdej modlił się żarliwie, klękając z pomocą współbraci na kamiennej posadzce. Od młodości zdolność czynienia cudów stanowiła jego przekleństwo. Gdzie się pojawiał, otaczała go sława, której nie pragnął. Próbując ujść przed nią, przewędrował z rodzinnych Aten, aż do ujścia Rodanu w Prowansji. Lecz i tu został otoczony kultem. Pojął jednak wreszcie, że taki los mu pisany, że czyniąc cuda, ma dawać świadectwo potęgi bożej. Dręczyła go jednak ta sława, którą uważał za przesadzoną i nieprzystojącą do faktycznej niemocy. Wzbudzał więc podziw, który go mierził, a nie znajdował u ludzi zrozumienia. Wszak to Bóg czynił cuda, jego za narzędzie jeno mając. Nieraz myślał: „Cóż, każdy jakiś krzyż na swych barkach dźwiga, a ten mój najstraszniejszym nie jest i wdzięcznym zań być należy”. Dziś był jednak bardziej cierpliwy i pogodzony z losem niż zwykle. Wiedział bowiem, że to już ostatni wieczór jego ziemskiego bytowania. Anioł pański objawił mu we śnie godzinę śmierci. Powiadomił o tym współbraci i poprosił o modlitwę za zbawienie duszy. Po czym udał się do kapitularza, wysłuchać próśb dziś przybyłych pielgrzymów. Jutro wreszcie zaśnie w Panu. Zakończy swoją długą i niełatwą drogę po świecie doczesnym.

Światło rzucane przez wąskie okienka zaczęło słabnąć. Mrok powoli wypełniał wnętrze. Ostatni z benedyktynów przekazał już prośbę, przyniesioną przez podstarzałych małżonków, w której błagali o potomka. Egidiusz rozumiał ich cierpienie. Na nim też kończył się w linii męskiej cały ród. Wybierając życie najpierw anachorety, a później mnicha, nie dał światu syna, który stałby się powiernikiem jego krwi. Szeptem odmówił długą modlitwę i tylko ciche „proszę” dotarło do uszu współbraci. Podeszli szybko i podając ręce, pomogli mu wstać. Opat powrócił do siedziska i wziął długi kij, który towarzyszył mu, gdy samotnie żył w prowansalskich lasach, jedynie łanię mając za żywicielkę. Już miał wyjść, gdy do kapitularza wdarł się gwałtem młody mnich. Drzwi huknęły o ścianę. Młodzieniec parł do przodu z wysiłkiem, jakby zmagając się z jakimś nadprzyrodzonym oporem. Po chwili okazało się, że źródłem tego spowolnienia jest chudy i starszy benedyktyn, uczepiony jego szaty.

– Stój, powiadam! Już przyjęcia skończono!

– Ojcze, Egidiuszu, ja muszę! – młodzieniec prawie krzyknął, lecz patrząc na sędziwego opata, i jego umęczoną twarz oraz na chmurne oblicza współbraci spokorniał i dodał cicho, pochylając przy tym głowę – Proszę, ojcze. To ważne.

Opat wsparł się mocno na kiju i skinął głową na znak zgody. Chudy staruszek w czarnym habicie puścił młodzianka i założywszy kaptur na głowę, opuścił kapitularz. Mniszek rzucił się do nóg opata i jął mówić pospiesznie:

– Ojcze, opacie! Wybacz, że siłą się tu wdarłem, ale przecie to dziś ostatnia szansa… – Tu zamilkł, widząc ponure miny starszych braci i uświadamiając sobie, że może wielce niestosowne rzeczy mówi… – Przepraszam! Ja… Ja…

– Nic to. Mów dalej – rzekł opat i poprawił ułożenie dłoni ściskających kostur.

Młodzieniec jednak całkiem zgubił rezon i kontynuował bez składu, robiąc częste pauzy.

– Ja bym nie… Gdyby o kogo innego… Ale… To on przyszedł! Na schodach od świątyni siedzi… Wejść chyba nie śmie, tak się siebie wstydzi.

– Jaki on? – zapytał opat, coraz intensywniej wpatrując się w młodzieńca – To, że siebie się wstydzi, to przecie nie grzech. W mojej ojczyźnie już przed wiekami mówiono: „z wszystkich istot najbardziej wstydź się samego siebie”.

– On… Strażnik! Strażnik twojej drogi ojcze opacie!

– Mojej drogi? – Zdumiał się opat. – Chrystus jest drogą i prawdą i życiem, i wolałbym, zaprawdę, żeby to on nad ścieżynkami życia mego straż czasem pełnił… O jakiej mojej drodze prawisz, młodzieńcze?

– Iter Aegidii… – dodał mnich, a twarz mu spłonęła rumieńcem, widząc, że opat skrzywił się boleśnie.

– Nie moja to droga, choć tak ją pielgrzymi przezwali. Fragment to jeno szlaku do grobu świętego Jakuba. Odtąd jeszcze siedem niedziel trzeba iść do celu, jeśli ktoś jest piechurem wytrwałym i w długich marszach wprawionym. Świece się dopalają, mów prędzej, nim mrok zapadnie. Kim ów potrzebujący jest i o co prosić przybył.

– Jest strażnikiem drogi. Ochrania pielgrzymów i służy im pomocą. Na tym życie strawił…

– Strawił? – Znów zdziwił się opat. – Nikt kto innym pomaga, nie marnuje życia. Co więc z nim i czego mu trzeba?

– Jest smutny…

– Acedia, to jeden z grzechów głównych! – powiedział Egidiusz surowym tonem. – Rozgrzeszenia mu trzeba, jak Karolowi Wielkiemu, choć grzech nie tak straszliwy popełnia?

Młody mnich wziął głęboki oddech, zamknął oczy i powiedział pospiesznie, nie wiadomo, czy po to, by mu znów nie przerwano, czy bojąc się, że świece zaraz pogasną.

– Ojcze, on sens stracił, siedzi sam, o nic nie prosi, bo się tej utraty sensu w to, co robi, wstydzi. Myśli o tym, że z nikim się nie związał, domu nie założył, potomstwa nie spłodził. Wiódł twarde życie, ciągle służąc tej drodze i jej użytkownikom, teraz siadł na schodach świątyni i nie wie co począć.

Opat zamyślił się. Wezwał służących braci, by mu pomogli uklęknąć i oddał się modlitwie. Modlił się długo, usta poruszały się bezdźwięcznie, kilka razy uczynił znak krzyża na swojej piersi, kilka też razy pochylił nisko starczą głowę. Wreszcie patrząc na drzwi, pobłogosławił niewidocznego strażnika pątniczej drogi. Tu zachwiał się i podparł ręką, a mnisi podbiegli, by go dźwignąć. Pomogli mu usiąść na kamiennej ławie, która była najbliżej. Gestem poprosił o kostur. Obracał powoli kij w dłoniach i milczał, oczy miał dłuższy czas zamknięte.

Pierwsza ze świec dopaliła się z sykiem, druga zagasła bez dźwięku, a opat wciąż milczał. Wreszcie odezwał się umęczonym głosem:

– Czas mój się dopełnia, ale objawiono mi, że ów strażnik zazna krzepiącego snu otuchy i otrzyma dwa przydatne dary, dzięki którym wieczna wędrówka i służba nie będą dlań przykre. – Tu skinął na mnichów, którzy podeszli, aby pomóc mu wstać.

– Jakie dary dostanie?! – zapytał młodzianek, nim inni zdążyli syknąć, by milczał.

Opat zatrzymał się przy drzwiach. Nie odwracając się, powiedział:

– Dar drzwi.

– Drzwi?! Na co wędrowcowi drzwi? – Młody mnich nie zdołał zataić swych myśli. Starsi mruknęli gniewnie, ale opat, zwrócił się w stronę młodzieńca i powiedział spokojnie:

– Cierpliwość to cnota, synu. – A ten, do którego słowa zostały skierowane, znów spłonął rumieńcem. – Słowo „drzwi” to klucz do zrozumienia tego daru. Gdziekolwiek ten strażnik się uda, za każdymi drzwiami, które w wędrówkach za sobą zamknął, znajdzie ludzi nieodmienionych i jednako mu życzliwych. Zawsze go podejmą gościnnie i wesprą dobrym słowem. Oto jest dar drzwi.

– A ten drugi? – szepnął młody mnich.

– Zawsze będzie wiedział, kiedy pytać, a kiedy nie – powiedział opat, a młodzieniec pochylił głowę. – Tym się zjednuje życzliwość, zwłaszcza w drodze. Jeśli to mało, wesprzyj go i ty swoją modlitwą, młody bracie i niech ci się nie zdaje, że ona bardziej licho od mojej lata. Pobłogosław go rano, a wy ojcowie, pozwólcie mu posilić się przy naszym stole.

***

Strażnika obudził chłód przedświtu. Właśnie zaczynał się wrzesień i czuć było, że lato zaraz odejdzie, ustępując z pola jesieni i zimie. Usiadł na schodach, na których noc spędził. Czuł się dziwnie pokrzepiony. Spojrzał na trójdzielny portyk. Pierwsze promienie słońca ledwie muskały jego szczyt. Wtedy na moment do jego uszu dotarły tony pieśni, która zdała mu się piękniejsza niż wszystko, co dotąd usłyszał. Dolatywały skądś z wysokości. Uniósł głowę, lecz niczego nie dostrzegł. Nie wiedział, bo i nie mógł wiedzieć, że to rozśpiewane zastępy aniołów unoszą duszę świętego do nieba. Nie wiedział też, że w jego życiowym ekwipunku przybyły dwa cenne dary, które pozwolą mu przetrwać każdą wyprawę.

Koniec

Komentarze

Wiódł twarde życie, ciągle w służbie tej drodze i jej użytkownikom, teraz siadł na schodach świątyni i nie wie co począć? – moim zdaniem to nie pytanie, więc raczej kropka na końcu, nie pytajnik. 

 

Edycja

Przepraszam, nie dokończyłam komentarza. 

 

Mimo że Twoje teksty, Wilku, miewają pewien ciężar, przyznaję, że się stęskniłam za nimi. I nie zawiodłam się, bo po raz kolejny zaserwowałeś pięknie napisaną opowiastkę. Szkoda tylko, że opowiastkę, a nie pełnoprawną opowieść z bardziej rozwiniętą fabułą. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Przeczytałem, ale muszę chyba raz jeszcze bo nie zrozumiałem przesłania.

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Mnie się podobało. Ładne takie :)

Przynoszę radość :)

Nawet intrygujące, podoba mi się motyw z darem drzwi, ale ten drugi trochę mi zgrzyta. Może bardziej wyraziście by było, gdyby dar był jeden? Ale to już tylko moja sugestia. 

Mnie pasują oba: dar drzwi działa dzięki drugiemu ;)

Przynoszę radość :)

Właściwe nawet nie chodzi mi o to, ze nie pasuje, tylko że to takie rozdrabnianie się na części. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Nie mówię, że to źle, ale może gdyby skupić się na jednym i trochę go rozbudować opowiadanie byłoby bardziej klarowne?

Ale to tylko mój subiektywny punkt widzenia. 

Rozumiem, o co chodzi. Coś w stylu: lepszy jeden duży prezent pod choinkę niż pięć razy skarpety ;)

Przynoszę radość :)

Tak, chyba tak :) 

@Śniąca – wzruszenie odebrało mi głos! :-) Powiadasz, że mam ciężkie pióro ale jednak pióro?! :-D Dziękuję! :-) Pytajnik wywalony, kropka postawiona! :-)

Pełnoprawne opowieści będę niebawem dwie, więc się uprasza o jeszcze chwilę cierpliwości! :-)

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Ja mogę się podpisać pod zdaniem Samotnego Wilka. Może na dziś miałam za dużo bajek i opowieści, ale jakoś mi trudno zrozumieć tę końcówkę. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

@SamotnyWilk

Na szczęście tekst jest krótki! :-D ;-) Życzę przyjemnej ponownej lektury, a jakbyś chciał o tym porozmawiać, to daj znać!

Z wilczym pozdrowieniem, Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Bemik

Grunt, że początek jest zrozumiały, a końcówkę zawsze mogę objaśnić w komentarzach! :-D Pytaj śmiało (nie koniecznie dzisiaj skoro dzień się stał za długi; “jak masło rozsmarowane na zbyt dużej kromce” ;-) )!

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Anet – dziękuję za dobre słowo i bohaterską obronę zakończenia. :-) Konkluzja ze skarpetami genialna! :-D

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Mer

Tu się przyznam. Ten tekst powstawał bardzo długo i na początku był tylko jeden dar – dar drzwi. Postanowiłem jednak dołożyć naszemu Strażnikowi i coś, co działa w drodze, bo to na niej przebywał najczęściej. I tak doszło do powstania tej drugiej łaski, którą otrzymał. :-)

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Polecam się ;)

Przynoszę radość :)

Ładna opowieść, ciekawy dar. Oryginalny. Misie.

Tak właściwie, to ten drugi chyba już nie jest potrzebny. Znaczy, opowiadaniu – człowiekowi może się przydać.

Babska logika rządzi!

@Anet

Dziękuję! Będę pamiętał! :-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Finkla

Bardzo dziękuję! :-) Zastanawiające, że jeden dar jest fajniejszy niż dwa, a oba są przy tym dobre. :-) Pomyślę o tym!

Pozdrawiam, Wilk

P.S. „Misie” zastanawiające. ;-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Kombinuj, kombinuj. ;-)

Babska logika rządzi!

„Takie Misie chcę”? ;-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Ciepło… ;-)

Babska logika rządzi!

Móżdżę dalej. Mózg pod czaszką obciągniętą futrem paruje… Jak do czegoś dojdę, poza bajką o misiach, to dam znać! :-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Ładne, błyskotliwy pomysł na dary :) Ale rzeczywiście troszkę ciężkie w odbiorze.

Może z powodu późnej pory nie wszystko w końcówce wydało mi się zrozumiałe, ale ufam, że wiesz co pisałeś i że wszystko co napisałeś ma sens i jest potrzebne.

 

ko­ścio­ła pod we­zwa­niem św. Pio­tra i Pawła. – Sprawdziłam i zapis powinien wyglądać: …ko­ścio­ła pod we­zwa­niem św. św. Pio­tra i Pawła. Lub: …ko­ścio­ła pw. śś. Pio­tra i Pawła.

Za SJP http://sjp.pwn.pl/szukaj/%C5%9Bw.%20%C5%9Bw%20Piotra%20i%20Paw%C5%82a.html

 

Wy­słu­chi­wał próśb pe­re­gry­na­tów… – Wy­słu­chi­wał próśb pe­re­gry­nan­tów

 

Nie raz my­ślał:Nieraz my­ślał:

 

Ostat­ni z be­ne­dyk­ty­nów prze­ka­zał już proś­bę, przy­nie­sio­ną przez po­sta­rza­łych już mał­żon­ków… – Powtórzenie.

 

do­tar­ło do uszu współ­to­wa­rzy­szy. Po­de­szli szyb­ko i po­da­jąc ręce, po­mo­gli mu wstać. Opat po­wró­cił do sie­dzi­ska i wziął długi kij, który to­wa­rzy­szył mu… – Powtórzenie.

 

– Ojcze, opa­cie! Wy­bacz, że siłą się tu wdar­łem, ale prze­cie to dziś ostat­nia szan­sa… – tu za­milkł– – Ojcze, opa­cie! Wy­bacz, że siłą się tu wdar­łem, ale prze­cie to dziś ostat­nia szan­sa… – Tu za­milkł

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi.

 

Kim ów ten po­trze­bu­ją­cy jest i o co pro­sić przy­był. – Dwa grzybki w barszczyku.

Wystarczy: Kim ów po­trze­bu­ją­cy jest… Lub: Kim ten po­trze­bu­ją­cy jest

 

Wiódł twar­de życie, cią­gle w służ­bie tej dro­dze i jej użyt­kow­ni­kom… – Chyba: Wiódł twar­de życie, cią­gle w służ­bie tej dro­gi i jej użyt­kow­ni­ków… Lub: Wiódł twar­de życie, cią­gle służąc tej dro­dze i jej użyt­kow­ni­kom

 

We­zwał słu­żą­cych mu braci, by mu po­mo­gli uklęk­nąć… – Czy oba zaimki są niezbędne?

 

Tym się zjed­nu­je życz­li­wość, zwłasz­cza w dro­dze. Jeśli to mało, wes­przyj go i ty swoją mo­dli­twą, młody bra­cie i niech ci się nie zdaje, że ona bar­dziej licho od mojej lata. – Nie rozumiem. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Myślę, że chodzi o coś w stylu:  że jest gorsza/mniej skuteczna od mojej

;)

Przynoszę radość :)

@lenah

Ciężkie, bo ja heavy metalu wychowany jestem! :-)

Dzięki za dobre słowa!

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Regulatorzy

Dzień dobry Bogini! Wiedziałem, że jak dotąd wytknięto zbyt mało potknięć! Czekałem na Ciebie! :-)

 

Wezwanie kościoła – masz oczywiście rację, a ja się zastanawiam, jakim cudem ponurym puściłem takiego babola…

Dialogi – przejrzę raz jeszcze ściągę Nazgula i skoryguję potknięcia.

 

Ostatnie zdanie jest nawiązaniem i to dość brutalnym (lub nawet prostackim) do słów: “moja modlitwa licho lata, ale modlił się będę” (lub podobnie, nie jestem pewien, czy dokładnie to zapamiętałem). To cytat z “Matki Joanna od aniołów” w reżyserii Kawalerowicza. Anet ma rację. Licho lata – ma mniejszą rangę, nie dolatuje do boskich uszu, krąży bliżej ziemi i nie dociera do nieba. Nie wiem, czy to czasem nie jest czasem sięgnięcie do “Faraona”, gdzie modlitwy przybierają postać ptaków. i tylko jedna dociera do uszu Amona?

 

Pozdrawiam serdecznie i hołd należny oddaję!

Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Anet

Masz rację! A o inspiracji napisałem w odpowiedzi dla Bogini Regulatorzy powyżej.

Z pozdrowieniem,

Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Lubię mieć rację :D

Przynoszę radość :)

Dziękuję, Wilku, czuję się doinformowana. Coś podejrzewałam, ale chciałam mieć pewność. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Anet

W takim razie polecam “Erystykę” Schopenhauera. Powstała po to, żeby zawsze mieć w dysputach rację, choćby pozorną.

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Regulatorzy

Aleś Ty podejrzliwa! ;-) Proszę bardzo! Cieszę się, że mogłem się na coś przydać! :-)

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Czy podejrzliwa…? Raczej czasem nie do końca czegoś pewna, albowiem nie zawsze mogę mieć pewność, co autor miał na myśli. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za objaśnienie! Tak podejrzewałem! ;-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wbrew pozorom optymistyczny tekst.

Jesteśmy strażnikami własnej drogi, choć wskazujemy drogę innym i próbujemy pilnować nieswoich ścieżek. Z drugiej strony – wraca do nas to co dajemy – jeśli się gubimy, to chcemy by ktoś nam pomógł znaleźć drogę.

Się podobało :)

F.S

Dzięki! Bez drogi nie da rady! Nawet słowa Curriculum Vitae pochodzą ze zwrotu De curriculo vitae decedere (zboczyć z obranej drogi życia. ;-) ). Każdy więc, jak by nie był silny, czasem potrzebuje wsparcia.

Pozdrawiam serdecznie, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

 

Wtedy na moment do jego uszy dotarły tony pieśni,

 

 

Wszystko się toczy nieśpiesznie.  Nad opowiadaniem jakby unosi się aura modlitw i trosk wiernych. Wyjątkowe dary otrzymał strażnik – podoba mi się ten pomysł. Zakończenie bardzo… ciepłe i krzepiące. Mimo że fabuły brakuje, ale podoba  mi się, głównie przez klimat i pozytywne zakończenie.

Dzięki i za “uszy” i za dobre słowo! :-) Tak miało być – w powietrzu miały się unosić ciche dźwięki modlitwy i zapach prowansalskich ziół zebranych przez kadzielnika. A wszystko w romańskich murach benedyktyńskiego klasztoru, położonego niedaleko Arles przy ujściu Rodanu. :-)

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Również stęskniłem się za Twoją prozą Wilku, choć czekam ciągle na jakąś dłuższą opowieść. Powyższa, choć zgrabna i z morałem, nie do końca mnie przekonała. 

Dzięki, Belhaj, za mobilizację do działania! Następny tekst będzie bardzo obszerny. :-) Zacznie się pojawiać w częściach od marca. Daty dziennej wolę nie podawać. ;-)

Pozdrawiam serdecznie, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Lepiej w całości, niż w częściach.

Babska logika rządzi!

Dzięki za radę! Obawiam się, że jako całość będzie to potwornie długie. Sprawdzę się więc jako spec, w dozowaniu przyjemności z lektury! :-) Zresztą, Sienkiewicz też tworzył powieści w odcinkach. ;-) Tych zaś nie będzie zbyt wiele – tylko trzy. :-D

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Ale fragmentów nie można nawet zaprowadzić do Biblioteki. Dyżurni nie mają obowiązku czytania…

Babska logika rządzi!

Wiem, właśnie zdążyłem obrazić Beryla, który poruszył ten wątek na forum. Dobra, jeszcze to przemyślę. :-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Bardzo klimatyczne opowiadanie. Sam główny pomysł odrobinę za słabo wprowadzony. Może gdyby wcześniej subtelnie wspomnieć o drodze św. Idziego, czy choćby o Camino i czekających na niej niebezpieczeństwach (np. opisując przybywających pielgrzymów) – na razie ten motyw wyskakuje nagle z pudełka. Fajnie byłoby też zasugerować przy wcześniejszych petentach, że ich życzenia spełniają się niekoniecznie w dosłowny/spodziewany sposób – to zaostrzyłoby ciekawość czytelnika.

Uważałbym też z tym siedzeniem na niezdobionym stolcu. Ja pamiętam, że nawet „król Salomon siedział na stolcu ojca swego, Dawida”, ale nie potrafiłem w tym momencie zachować powagi ;-)

:-D

OK! Po pierwsze lubię zachowywać wyrazy znane ze Słownika Polszczyzny XVI wieku i będę w tej kwestii uparty jak Wilk. :-D Lubię też odzyskiwać te zrabowane w świadomości zbiorowej kilku pokoleń. Jak to ujął Jan Krzysztof Kelus: „bo ktoś splugawił słowa: czyn, walka i towarzysz”. Odzyskuję też w wolnych chwilach zawłaszczone skróty. ;-) Dlatego stolec zostanie i pojawi się jeszcze nie raz. :-)

Jeśli chodzi o drogę, to jest tu nadużycie. Taki smaczek dla wtajemniczonych. Śmierć św. Idziego datowana była w wiekach średnich na 740 (wszystko na dłuższą rozmowę), a odkrycie grobu Jakuba Większego na początek IX wiek. W typowy więc sposób dla średniowiecznego pojmowania czasu poplątałem sobie te daty, zgodnie z zasadą: było to dawno i najstarsi już nie pamiętają. ;-)

Czy wprowadzenie wcześniej Drogi Idziego – prowansalski fragment szlaku do Santiago – coś by zmieniło? Dobre pytanie! Pomyślę. :-)

Spełnianie pątniczych życzeń. Wspomniałem, że śpiący na grobach mieli nadzieję na ozdrowienie, czy sen profetyczny. Może jednak faktycznie należało to bardziej rozbudować? Z drugiej strony nie chciałem czytelników zanudzić znajomością świata średniowiecznych pielgrzymek, magicznego myślenia o religii i konkretnego o wotach.

Piękne dzięki za uwagi! Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Wilku – mamy na forum taką zasadę, by nie nadużywać pisania swojego komentarza pod innym swoim komentarzem, byłoby miło, gdybyś również się zastosował :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Mści się Bestia! :-D

Już się do tego odnosiłem, ale chętnie odniosę się do tej kwestii raz jeszcze.

Berylu Drogi – nie podobają mi się komentarze pisane hurtem do wszystkich, którzy napisali coś powyżej. Chociaż czasem tak robię, traktuję to jednak jako rozwiązanie mało eleganckie. Wynikające z pośpiechu, całkowitego braku czasu etc. Zdecydowanie wolę indywidualizację i zwracanie się wprost do komentatora (jak zauważyłeś, każdy z komentarzy jest otagowany). W mojej ocenie wszyscy zasługują na uczciwą odpowiedź. Jeśli jestem online, mogę zareagować na każdy komentarz i to tuż pod nim. Nie chcę, żeby ci, którzy na mnie nie trafili, byli stratni i wylądowali w „mogile zbiorowej”. Jest to więc mój wyraz szacunku dla tych, którzy poświęcili czas na lekturę.

Uwaga – nie jest to dla mnie forma podkręcania licznika z ilością komentarzy. Bo to mi akurat smętnie zwisa, jak namoknięty ogon.

Okazując jednak szacunek i Twojemu komentarzowi, rozważę tę kwestię.

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Niestety, nie wszyscy kierują się tak szlachetnymi pobudkami, jak Ty, a zasady są równe dla wszystkich. Dlatego wolałbym, by z tak – nie oszukujmy się – błahej sprawy, nie było jednak problemu.

 

EDIT: Swoją drogą, to kolejny przypadek, który przekonuje mnie, że powinienem zastąpić (prowizoryczne jednak) didżejowe zasady jakimś kompletnym, przejrzystym i dostosowanym do potrzeb tego portalu regulaminem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Beryl ta sprawa nie jest wcale błaha. Po pierwsze brak stosownego zapisu w regulaminie, na co zwróciłeś przed chwilą uwagę. Zasady, na które czasem się ktoś powołuje, są nie do odnalezienia, a tryb ich ustalanie jest niejasny. Do tego moja zasada postępowania, nie stoi z nimi w sprzeczności, bo nie pompuję sztucznie poziomu zainteresowania. Punkt drugi – pod tym tekstem zamieszczono chyba 28 komentarzy, na które udzieliłem 23 odpowiedzi. Czy byłoby lepiej, gdyby komentarzy było 28, a moje odpowiedzi na przykład dwie? W mojej wersji rzeczywistości – nie. Stosunek 1 do 1 uważam za uczciwy wobec wszystkich – nawet wobec wirtualnego licznika. Pomyśl o tym. Gdyby ta relacja wyglądała tak – na jeden komentarz otrzymany, przypadają trzy moje odpowiedzi, byłbym świnią a nie Wilkiem, ale tak nie jest.

A w ogóle to skończ z tym offtopem. :-P ;-) Opowiadanie Ci się podobało, czy nie? W końcu dyżur wtedy miałeś!

Z pozdrowieniem i wyrazami szacunku,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Wilku, zasady są dostępne tutaj:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/11121

A co do tego, czy Twoje postępowanie stoi z nimi w sprzeczności – nie Tobie to oceniać, a mnie. I powyżej chyba dość jasno wyraziłem swoje zdanie, uprzejmie zwracając uwagę, byś od tej pory zmienił sposób dodawania postów. Liczyłem, że to wystarczy i nadal na to liczę.

 

Chociaż, biorąc pod uwagę, że akurat w przypadku autorów tekstów ten punkt zasad budzi dosyć wyraźne kontrowersje, rozważę jego zmianę, posiłkując się opiniami społeczności. Do czasu ewentualnej zmiany jednak – powyższe zasady są obowiązujące.

Popieram skończenie offtopu – będziesz miał okazję wypowiedzieć się na temat dodawania kilku komentarzy pod rząd w temacie do którego linkowałem na górze.

 

PS

Ja nie mam dyżurów :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Berylu Drogi!

Cieszę się, że wykopałeś wątek martwy od paru lat i zaproponowałeś logiczną zmianę w zasadach, wywołujących kwasy (taka ciekawostka chemiczna). To ruch w dobrą stronę. Gratuluję (ba – nawet podziwiam! :-) – wbrew emotikonce serio) wzniesienia się ponad dumę i uprzedzenie, że nawiążę do Jane Austin, której podobno żaden facet zrozumieć nie może, więc i ja nie pojmuję.

Doceniając Twoją rangę i rolę społeczną zauważę, że widniejsze jako Dyżurny, więc może i na tym polu warto pomyśleć o zmianie?

Na marginesie, o tym co jest zgodne, a co nie, jak zwykle ostatecznie rozstrzyga właściwy sąd, a nie Ty, czy ja. I tak świat stanął na granicy wojny, bo dalej to już jest tylko: “ostrzeżenie wzrokowe, nagana na piśmie i ban“. Obejrzę więc sobie z synem “Gry wojenne” z 1983 roku i pomyślę o czymś innym.

Pozdrawiam Cię jak zwykle serdecznie, Wilk który jest

P.S. Obawiam się, że nim dodam kolejne opowiadanie w tym miejscu, zasady się zdążą zmienić, bo jak widać jest taka potrzeba w ludziach (zakładając, że to miejsce jest dla ludzi, a nie dla zasad). Nie będzie więc okazji do dalszego sporu. No, przynajmniej nie na ten temat. ;-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Bardzo fajna historyjka, przeczytałem z przyjemnością. Nie było wielkiego twistu ani porządnego bum na końcu, ale wrażenia i tak pozytywne. Głównie ze względu na bogaty język. 

Opowiadanie – powiedziałbym – ekskluzywne, prezentujące ten rodzaj duchowości, który jest mi całkowicie obcy. W czasach, gdy działem literatury polskiej zarządzał Maciej Parowski, zostałoby pewnie przyjęte z otwartymi ramionami na łamy pisma (po aktywnej redakcji stosowanej przez NUMPa ;-) ). Te czasy jednak minęły i słusznie, bo chociaż napisane zostało całkiem sprawnie, nadaje się ono raczej do jakiegoś czasopisma kościelnego. Nie jest to fantastyka naukowa, fantasy ani horror w zwykłym znaczeniu tych słów.

@Łukasz – dzięki za dobre słowo! :-)

@ Marcin – wdzięczny będę za zwykłe znaczenie słowa fantasy. ;-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Nowa Fantastyka