- Opowiadanie: Bailout - Advanced Cyborgs & Spaceships s1e1 - Karatów mistrz

Advanced Cyborgs & Spaceships s1e1 - Karatów mistrz

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Advanced Cyborgs & Spaceships s1e1 - Karatów mistrz

Nils łypał ponuro na zgromadzonych przy stole. Jeszcze raz zrobił szybkie podsumowanie. Cyborg, ufok, niezła laska, oprych.

– W starożytności mieli taki głupawy show, “Ślub od pierwszego wejrzenia”.

– Porównujesz mnie do antycznych pseudopsychologów. Poziom bezczelności potwierdzający trafność mojego wyboru – głos znikąd. Nils musiał przyznać, że oprych jest wyjątkowo opanowany, jak na kogoś jego pokroju, kiedy, spokojnie siedząc, wycedził:

– Zatem twierdzisz, że jesteś jakąś boginią. – Mimo wszystko, gdyby ton głosu mógł zabijać, ten byłby w sam raz. – OK, sprowadziłaś nas tutaj. Przyznaję, masz duże możliwości. Mamy zostać elitarną, galaktyczną bandą chłopców na posyłki. – Wredny uśmiech. – Za ile?

– Nie boginią, tylko istotą wyższą, możecie mi mówić – Iwa. Są rzeczy, które nie mają ceny, Malogan.

– Fakt, w starożytności mieli takie głupawe reklamy… – Nils nie mógł się powstrzymać.

– Czy pan miłośnik przedwiecznej popkultury mógłby się na chwilę zamknąć? – Głos ponętnej blondi nie ustępował wyglądowi, ale pod wpływem jej spojrzenia uznał, że zdecydowanie mógłby, a nawet musi. Psioniczka, cholera.

– Bardziej niż za ile, ciekawi mnie, po co? – spytał cyborg.

– Założę się o pół galaktyki, że po powrocie zadasz sobie raczej pytanie – czemu nie?

– Po co mi pół galaktyki?

– Czekaj czekaj czekaj – wtrącił szybko oprych. – Zaczyna się robić ciekawie. – Nils dałby głowę, że rzeczywistość się uśmiechnęła, choć nie miał pojęcia, jak to, do cholery, możliwe.

– Zapewne wolałbyś sławę najtwardszego najemnika we Wszechświecie, Malogan.

– Pół galaktyki, jako nagroda pocieszenia, też wchodzi w grę – brutal wyszczerzył się. Uznał, że sytuacja nie dostosuje się do niego, więc zaczynał dostosowywać się do sytuacji.

– Wracając do pseudopsychologii, przewińmy może te wasze targi, wściekłość i żale, i przeskoczmy od razu do fazy akceptacji? Czyż nie tak to się zawsze kończy? – inny, żeński głos znikąd.

– A ty kto i skąd niby jesteś taka pewna? – rzucił Nils.

– Kaila, SI, ostatnia członkini waszej bandy chłopców i dziewcząt na posyłki. A skąd wiem? Dla twoich potrzeb najlepszą odpowiedzią będzie, że oglądałam dużo filmów przygodowych.

– Ktoś jeszcze interesuje się tymi starociami?

– Nie bądź już taki nowocześniejszy od cyberpapieża. Mam dostęp do mnóstwa baz danych, a czas nie płynie dla mnie tak samo jak dla ciebie.

– I jaka jest twoja rola, szpiegowanie nas jako pupilka mamusi?

– Rzeczywiście jestem tu dobrowolnie, ale jeśli kogokolwiek będę szpiegować, to nie was.

Nils miał dość całej tej szopki. Spojrzał niepewnie na ufoka, który do tej pory nie odezwał się ani słowem. Może nie był w stanie. Składał się tylko z szaroczarnej humanoidalnej sylwetki, bez oczu, uszu, nosa czy cech płciowych. Nils westchnął głęboko, szeroko się uśmiechnął i puścił oko do psioniczki.

– To co, kto chce obejrzeć nasz transport?

 

Malogan prawie płakał ze śmiechu.

– W takich chwilach w tych twoich filmach padał z reguły tekst: “Właśnie dlatego nigdy się nie ożeniłem” – powiedział.  

– Kto by pomyślał, że mamy podobne zainteresowania – odparła Kaila. – Obstawiamy jak długo jeszcze wytrzyma? – Nils siedział z ponurą miną, a blondynka, imieniem, jak się okazało, Eiko, podparta pod boki, przechadzała się po ładowni.

– Nie ma wyjścia, jeśli mam tym lecieć, musimy ogarnąć ten pierdolnik.

– Przecież nawet nie musisz tutaj wchodzić… – Nils spróbował jeszcze raz, tonem człowieka, który wie, że przegrał i obawia się, że to początek długiej serii.

– Miałam na myśli cały statek.

– Aha. – Jeszcze raz rozważył alternatywy. Mogłaby nie lecieć. Nie, nie, zbeształ się w duchu. Iwa nigdy się na to nie zgodzi. Zdecydowanie musi lecieć. Na pewno jej obecność jest kluczowa dla powodzenia misji. Ciekawe czy ten tyłek ma naturalny?

– Na Vir-10 mają świetną obsługę sprzątającą, zaglądam tam co parę lat. Szefowa wrzuci to w koszty, w sumie mamy po drodze.

– Bez sensu, taka praca świetnie integruje załogę.

– Hmm, może chociaż ten sztuczniak, Benn, ma wbudowany odkurzacz…

 

– Jak myślicie, długo jeszcze zajmie im ta zabawa w dom? – zastanawiał się cyborg, sącząc leniwie drinka.

– Nie mam pojęcia, ale myślę, że minimum do jutra. Twój ruch, Zedi – odpowiedział Malogan. Okazało się, że kosmita miał jakiś niewidoczny ośrodek odbioru fal akustycznych. Mógł też je wysyłać, fakt, zdarzało się to rzadko. Okazało się również, że porządki rzeczywiście dobrze integrują załogę. Niestety nie była to preferowana przez Nilsa jej część.

 

– Wystawiam ten trójkąt sygnalizacyjny za każdym razem, kiedy Gawron rozkraczy się na kosmostradzie. Muszę mieć to ustrojstwo pod ręką… – narzekał pilot.

– Nie ma takiej możliwości, żeby mi to spadało na głowę za każdym razem kiedy będę wyjmować suszarkę ze schowka – odparła Eiko. – Myślę, że jeśli zaczniesz wreszcie robić przegląd przynajmniej co drugi wyznaczony termin, nie będziesz musiał się o to martwić. – Nils nawet nie próbował pytać, czemu suszarka nie może leżeć w toalecie. Jego dezodorant też już sprawiał wrażenie, jakby rozważał ewakuację stamtąd w poszukiwaniu kurczącej się przestrzeni życiowej.

 

– Polecicie do czterdziestego kwadrantu sektora B-78.

 

Nils odpalił wreszcie silniki, a Kaila pozostawiła minimalną aktywność w sieci komputerowej statku i ruszyła w przestrzeń w poszukiwaniu ciekawszych doznań. To będzie długa podróż.

 

Nils wyłączył silniki i zaciągnął ręczny. Benn pełniący honorową funkcję drugiego pilota spojrzał na niego dziwnie.

– Co? Zobaczyłbyś jak zacząłem się kiedyś staczać w pobliżu Hoth. Akurat spałem i obudziłem się pół roku świetlnego w dół lokalnego zakrzywienia czasoprzestrzeni.

 

Malogan odpalił skaner.

– Ożeż, Hoggu, w Czwórcy Jedyny! – 39M⊕. Cholerny diament o masie kilkadziesiąt razy większej od masy większości zamieszkanych planet. Mógłby za to kupić kilka galaktyk. Jeśli istnieliby dealerzy galaktyk. Malogan zemdlał. Obudził się na leżance w medzie, Eiko przypatrywała mu się badawczo.

– Wszystko okej? Wiesz gdzie jesteś?

– Ale miałem piękny sen…

– Drony właśnie tną twój sen na milionkaratowe kamyki. – Malogan zemdlał jeszcze raz.

– Faktycznie ciekawa sprawa, taka… planeta. Może Iwa miała trochę racji. – Benn nadal zastanawiał się, co właściwie tutaj robi i czy jest zadowolony ze swojej sytuacji. Życie było ostatnio jakieś jakby… ciekawsze. Ludzkiej stronie jego osobowości wyraźnie się to podobało, część cybernetyczna nie zakończyła jeszcze obrad.

– Jasne, że miałam.

– A kojarzycie ten zespół muzyczny “Ich Trolle”? – spytał Nils.

– Kojarzę, a co? – o dziwo, odezwała się Kaila.

– No nic, mieli taką piosenkę “Milion karatów”.

– I co?

– Nic.

 

Nils robił jedyną, w swoim mniemaniu, sensowną czynność w jego położeniu. Reszta snuła luźną pogawędkę o dalszych planach. Tylko Zedi stał na głowie pod ścianą. Robił tak co jakiś czas, do tej pory nikt jakoś nie spytał, po co.

– Pozwólcie, że podsumuję. Większość kamyków Iwa ukryła w sobie tylko znanym miejscu, ale i tak mamy pełną ładownię diamentów. – Malogan średnio był w stanie myśleć o czymkolwiek innym.

– Brylantów – uściślił Benn.

– Co? – Maloganem nadal lekko telepało.

– Nanoboty oszlifowały je podczas którejś z twoich zapaści. Jak dawałeś radę w swoim fachu z takim zdrowiem?

– Jakoś sobie dawałem. Kiedyś przytachałem na XMC-30 pół ładowni sztuczniaków. Chcesz się przekonać jak tego dokonałem? – łowca spojrzał wściekle na cyborga.

Nils nadal wpatrywał się w piersi Eiko.

– Chciałam, żebyście mieli środki na drobne wydatki. Musicie teraz zdeponować to w banku. Najlepiej w kilku bankach, w różnych galaktykach.

– To trochę potrwa – Kaila szybko obliczyła, że jakiś miesiąc.

– Około dwudziestu dziewięciu dni, w zależności od natężenia omdleń Malogana, a zwłaszcza ataków katatonii Nilsa. – Usłyszeli nagły syk. Spojrzenie tego pierwszego osmaliło pancerz Benna.

– Hej, uważaj! Chociaż akurat tej sztuczki mógłbyś mnie nauczyć. W zamian polecę ci dobre piguły na uspokojenie.

– Nauczę cię lepszej. – Eiko z kamienną twarzą wyświetliła poniżej swojej szyi holonapis “PRZEZ MIESIĄC RÓB MI ŚNIADANIE, TO ZDEJMĘ BLUZKĘ”. – Nils podskoczył.

– Mamy świeże jajka??

 

I Gawron odleciał w stronę trzech zachodzących i sześciu wschodzących słońc. Hen, w poszukiwaniu banku, gwarantującego depozyty do kwoty wyższej niż 100 000 gwiezdnych peso.

Koniec

Komentarze

Witaj!

Nie wiem czy to na poważnie czy to parodia, ale tak czy siak się nie ubawiłem. Żarty nie są powalające, no rozbawił mnie holonapis ze ściąganiem koszulki.

Historia miałka, tak jak i postaci, bardzo skaczesz po wydarzeniach i nie czytamy w efekcie o niczym konkretnym.

Są pojedyńcze literówki. Np: "-Wracając do pseuchopsychologii" – chyba miało być "pseudopsychologii". Źle zapisujesz dialogi nie stawiając spacji po "-". Poza tym napisanie " – cyborg." W mojej opinii wygląda i brzmi kiepsko. Powinieneś dodać jakąś akcję, gest w stylu "odpowiedział", "dodał", "westchnął", "spojrzał na".

"-Czekaj czekaj czekaj – oprych." Powinno wyglądać: "– Czekaj, czekaj, czekaj. – Wtrącił się oprych."

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Szort jest napisany dość chaotycznie, w dodatku w sposób mocno utrudniający lekturę. Nic mnie w nim nie zaciekawiło, nic nie rozbawiło. Ot, przeczytałam, ale w pamięci z pewnością nie zachowam.

 

-W sta­ro­żyt­no­ści mieli taki głu­pa­wy show… – Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Ten błąd występuje w całym opowiadaniu. Ponieważ zapis dialogów pozostawia nieco do życzenia, sugeruję byś skorzystał z tego watku: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Eiko, pod­par­ta pod boki prze­cho­dzi­ła się po ła­dow­ni. – Pewnie miało być: Eiko, pod­par­ta pod boki, prze­chadzała się po ła­dow­ni.

 

-O, żesz Hoggu w Czwór­cy Je­dy­ny!-O żeż/ Ożeż, Hoggu, w Czwór­cy Je­dy­ny!

 

-Oko­ło 29 dni, w za­leż­no­ści od na­tę­że­nia… – -Oko­ło dwudziestu dziewięciu dni, w za­leż­no­ści od na­tę­że­nia

Liczebniki zapisujemy słownie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak na około 8k znaków, dłużyło się zbyt mocno. Według mnie przeznaczeniem tekstu nie był dowcip. Przynajmniej tak chciałabym myśleć, bo lepiej przyjmuję go już jako zwykłe opowiadanie niż coś śmiesznego.

Bardzo chaotycznie, nie wiadomo o co chodzi. Może gdyby Malogan mniej razy się budził i zapadał w sen byłoby lepiej? Myślę też, że niektóre postacie robiły sztuczny tłok.

 

Poprawiłem wychwycone błędy. “Czekaj czekaj czekaj” bez przecinków, to zabieg celowy. Jeśli chodzi o dywiz, nie mogłem tego inaczej zrobić, przerzucając tekst na szybko z google docs. Edytuję w wolnej chwili i zapoznam się z pozostałymi wskazówkami. Pozdrawiam i dzięki za wszystkie uwagi.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Zgadzam się z przedpiścami, że strasznie chaotyczny ten tekst. Sceny bardzo luźno ze sobą połączone, brak zależności przyczynowo-skutkowych. Ale czasami było zabawnie.

Oddzielaj myślniki spacjami od słów obok, to powinny się automatycznie zmienić na półpauzy. No, może te na początku akapitu niekoniecznie…

-Nie bądź już taki nowocześniejszy od cyberpapierza.

Ale chodzi o futurystycznego papieża czy o e-papier? ;-)

Babska logika rządzi!

Poprawione. Dzięki za uwagi. Normalnie jakbym na grammar nazi wszedł. Ale nie, spoko, faktycznie za mało czasu poświęciłem na korektę. Wszyscy o tym chaosie. Może powinienem się na Warhammera przerzucić :D

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Grammar nazi i ortofaszyści w jednym. Zostałeś ostrzeżony. ;-)

Babska logika rządzi!

Strasznie dużo postaci na takiej przestrzeni. A ja jestem jak zwykle zmęczony, więc ech… właściwie nie wiem kto i co do kogo mówił. Kilkuzdaniowe przebitki narracyjne nie ułatwiały mi lektury. Opowieść jakaś taka sobie… Polecieli, znaleźli i pojechali do domu. Nic poza tym się nie wydarzyło. Pustka aż dudni.

Ale hm… w gruncie rzeczy dość lekko napisane, kilka uroczych fragmentów, wyczuwam potencjał. Jakaś ciekawa historia, mniej bezpośrednie odniesienia do współczesności i mogłoby nawet być śmiesznie. Ekipę zebrałeś obiecującą.

Dzięki za feedback. Jak można wnioskować z tytułu jest to wstęp, więc “to be continued”. Postaram się uwzględnić większość waszych uwag i Gawron poleci dalej. Co do odniesień, cóż, przysłowie “co wolno wojewodzie…” jakoś do mnie nie przemawia, więc skoro Pratchett mógł… Taką mam koncepcję i tyle.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Skoro to tylko wstęp, bądź tak uprzejmy i zmień oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Raczej pierwsze z serii opowiadań. To co, zmienić?

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Jeśli zamknięte opowiadanie, choćby i z serii, to nie musisz zmieniać.

Babska logika rządzi!

Zgadzam się w 100% z vargiem. Zbyt wielu bohaterów na raz.

Zbyt szybko chcesz ich przedstawić i w końcu czytelnik gubi się kto jest kim, kto kiedy mówi i co, jak który bohater ma na imię. Według mnie powinieneś albo zredukować ilość głównych postaci albo wydłużyć tekst co najmniej o połowę i wprowadzać bohaterów wolniej.

Pamiętaj, że Ty jako Autor wiesz wszystko, a czytelnik dopiero wchodzi w nowy świat i już go rzucasz na głęboką wodę: kosmita (ufok), człowiek, jakiś bandyta, cyborg, bogini, jej pupilka (też cyborg? widzisz przeczytałam przed chwilką i już sama nie wiem). Imion nawet nie próbuję wymieniać, był Nils i Iwa…Tyle mi zostało i gigantyczny diament na koniec. 

Tak więc wolniej, wolniej, rozgrzej czytelnika zanim go wpuścisz na głębiny Twojej twórczości ;)

Dzięki za uwagi.

Tak na marginesie, tu pół portalu z Łodzi jest ;) ?

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

No, trochę nas jest ;) Ale nie aż tak sporo jak by się mogło wydawać ;)

Ale ta najbardziej aktywna część to Łódź. :-)

Babska logika rządzi!

Jest jakiś pomysł, i mogłoby z tego wyjść lekka i przygodowa space opera, ale trochę położyłeś temat wykonaniem. Za dużo bohaterów jak na tak krótki tekst, przez co słabo zarysowani, chwilami można się pogubić w dialogach.

OK, bez paniki, będzie czas ich zarysować. Jak mówią trenerzy piłkarscy po nie najlepszych meczach sparingowych – “mamy dużo materiału do analizy”. Tak czy inaczej, dziękuję bardzo za feedback :) .

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Nowa Fantastyka