- Opowiadanie: MWid - ZEGAR

ZEGAR

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy II

Oceny

ZEGAR

14.03.2027

 

Jeszcze nim otworzyłem oczy, zegar powiedział mi:

 

SZÓSTA DZIESIĘĆ. BĘDZIESZ SPÓŹNIONY!

 

Z wysiłkiem godnym ciągnącego ciężarówkę kulturysty podniosłem się z łóżka. Jedną ręką przetarłem oczy, drugą machnąłem w kierunku czujnika, dając znać, że może przestać się już drzeć. Czujnik mignął porozumiewawczo zieloną lampką i zamilkł.

Niczym na autopilocie, zawieszony pomiędzy jawą a snem, sięgnąłem po leżące na krześle ciuchy. Popłynąłem leniwie, poddając się nurtowi nawyków. Światło na korytarzu, potem w łazience. Gdy jak szaman powracający z transu zacząłem się wreszcie porządnie wybudzać, wbudowany w lustro zegar przypomniał mi:

 

SZÓSTA PIĘTNAŚCIE. BĘDZIESZ SPÓŹNIONY!

 

Żwawszym niż wcześniej krokiem zbiegłem po schodach, do mlecznobiałej kuchni. Rodziców już nie było. Na stole leżała rozłożona gazeta, zostawiona przez ojca i niedojedzona kanapka mamy. W szklanym blacie odbijały się czerwone cyfry zegara.

- Suze, co dzisiaj na śniadanie? - zapytałem, nalewając ciepłej kawy z ekspresu. Automat nastawił ją, gdy tylko się obudziłem.

– Tosty, przygotowane do opieczenia. Kontynuować? – Cybernetyczny głosik domowej asystentki rozbrzmiał z głośników. Kiwnąłem głową, a światełko na opiekaczu natychmiast się rozjarzyło.

 

SZÓSTA TRZYDZIEŚCI! BĘDZIESZ SPÓŹNIONY!

 

Poganiany przez zegar wybiegłem z domu, z ciepłym tostem w ręce. Zarzucony na ramię plecak ciągle spadał, wiatr rozdymał niezapiętą kurtkę. Miałem pięć minut do przyjazdu szkolnego autobusu, a droga na przystanek trwała siedem. Więc biegłem. Mijałem sąsiadów biegnących do pracy, krzyczących coś do wetkniętych w ucho słuchawek. Pewnie będą tak biegać do wieczora.

Zdążyłem. Srebrna puszka autonomicznego autobusu otworzyła się, wpuszczając mnie do środka. Przemknąłem na swoje miejsce i natychmiast podłączyłem się do netu. Świat zniknął.

 

SIÓDMA ZERO ZERO. KONIEC PODRÓŻY! WYJDŹ Z AUTOBUSU ALBO BĘDZIESZ SPÓŹNIONY!

 

Wyskoczyłem z sieci. System sam by mnie wyrzucił, bo na terenie szkoły implanty wirtualnej rzeczywistości działały tylko w określonych klasach, na określonych programach. Trudno, serial dokończę później.

Przywitałem się z rówieśnikami i ruszyliśmy na zajęcia, nudne jak zwykle. W przerwach między nimi wyciągałem płaską płytkę telefonu i przeglądałem najnowsze informacje od znajomych. Alice dodała nowe zdjęcia. Zerknąłem na nią, stojącą po przeciwnej stronie korytarza i stwierdziłem, że nieco zbyt mocno je przefiltrowała. I tak kliknąłem „Lubie to”.

 

CZTERNASTA DZIESIĘĆ. WRÓĆ DO KLASY ALBO BĘDZIESZ SPÓŹNIONY!

 

Ostatni był wuef. Gdy tylko weszliśmy na sale, nasze implanty natychmiast przemieniły ją w wypełniony po brzegi kibicami stadion. Wszyscy odruchowo popatrzyli na Eddiego, siedzącego na trybunie (ławce przy ścianie) z gniewną miną i zaciśniętymi ustami. Jako jedyny w grupie nie miał „wizjerów”. Zawsze zapominał, z kim jest w drużynie (nie widział kolorowych koszulek), więc przestał z nami grać.

Jego sprawa.

Gdy w piętnastej minucie udało mi się strzelić gola, widownia wybuchnęła, skandując moje imię. Było wspaniale.

 

PIĘTNASTA TRZYDZIEŚCI. AUTOBUS POWROTNY ODJEŻDŻA ZA CZTERY MINUTY. PRZYŚPIESZ ALBO BĘDZIESZ SPÓŹNIONY!

 

Powiedział mi zegar, gdy stuknąłem przewalającą się w kieszeni płytkę telefonu. Gestem podgłośniłem muzykę i posłusznie podniosłem tempo.

Gdy dotarłem z powrotem do domu, rodziców nie było. Wywołałem plany dnia, które mi udostępnili. System nałożył obraz i listy wyświetliły się przede mną, zawieszone w powietrzu.

Mama musiała zostać dłużej w biurze. Tata teoretycznie już wyszedł, ale miał jeszcze dwa biznesowe spotkania. Na pierwsze właśnie biegnie, bo nie może się spóźnić.

Obiad zamówiony, przyjedzie o siedemnastej.

Jak zwykle.

 

SIEDEMNASTA ZERO ZERO. ODBIERZ DOSTAWĘ W CIĄGU DWÓCH MINUT ALBO BĘDZIESZ SPÓŹNIONY!

 

Trzeci odcinek serialu w wirtualnej rzeczywistości tak mnie pochłonął, że kompletnie zapomniałem o obiedzie. Wystrzeliłem z pokoju, omal potykając się na schodach.

Gdy otworzyłem drzwi, robot stał przed nimi posłusznie, trzymając białe opakowanie w wyciągniętych ramionach. Licznik na jego korpusie pokazywał pięćdziesiąt sekund. Szybko wyciągnąłem telefon, przyłożyłem do czytnika na jego dłoni. Zapiszczało i paczka wylądowała w moich rękach.

Jedząc, zerknąłem na kuchenny zegar. Miałem dużo do zrobienia, ale sieć kusiła tak bardzo.

Może jeszcze jeden odcinek?

 

DZIEWIĘTNASTA TRZYDZIEŚCI PIĘĆ! ZGODNIE Z PLANEM DNIA, JESTEŚ SPÓŹNIONY!

 

Cholera, cholera, cholera! Oczywiście, że na jednym się nie skończyło. Potem było obowiązkowe sprawdzenie wiadomości (Przecież to nie potrwa długo), krótka pogawędka na virtual-czacie ze znajomymi (Naprawdę muszę już lecieć! No dobra zostanę. Ale pięć minut i spadam!) i szybki wybór najnowszych kawałków do playlisty (Z 77 proponowanych, których wcześniej nie słyszałem).

Wywołałem interfejs szkolny i w podłym nastroju usiadłem do pracy domowej. Nawet nie myślałem, że jest tego tak dużo. A przecież tyle chciałem dziś zrobić.

 

DWUDZIESTA TRZECIA TRZYDZIEŚCI. BRAK SNU MOŻE SPOWODOWAĆ, ŻE JUTRO RANO BĘDZIESZ SPÓŹNIONY!

 

Leżę w łóżku, wpatrując się w sufit. Rodzice przyszli niemal w jednym momencie, około dwudziestej. Zajrzeli do mnie na moment, zjedli kolację i rozeszli się do swoich gabinetów, popracować jeszcze chwilę. Sporządzam dziennik, przeglądając zapisy z całego dnia i jestem na siebie zły. Kolejny raz zawaliłem plan dnia, nie zrobiłem nic wartościowego. Jutro muszę lepiej pilnować czasu. Czas jest najcenniejszą walutą i należy go wydawać rozsądnie, tak mówi ojciec.

Od jutra biorę się za siebie.

Koniec zapisu.

 

15.03.2027

 

Jeszcze nim otworzyłem oczy, zegar powiedział mi:

 

SZÓSTA PIĘTNAŚCIE. BĘDZIESZ SPÓŹNIONY!

 

Koniec

Komentarze

I już?! Czy ty naprawdę opisałeś nudny dzień z życia ucznia poganianego przez zegarek?

Wybacz, ale nie urwało mi nic poza czasem, jakże cennym, co zrozumiałem, gdy dobrnąłem do końca. Jestem szorstki, może nawet okrutny, ale nie zawsze to, co powstaje w naszych głowach, jest warte publikowania. Jest jeszcze sprawa fantastyki, którą ewidentnie wcisnąłeś na siłę. Może następnym razem będzie lepiej.

Pozdrawiam

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

No, nie porwało.

Zaczęło się jeszcze jako tako, ale szybko nagabywania zegara zaczęły być monotonne.

Dlaczego w przyszłości lekcje zaczynają się o siódmej? Przecież to niehumanitarne.

(Z 77 proponowanych, których wcześniej nie słyszałem)

Liczby w beletrystyce raczej słownie.

Babska logika rządzi!

A mnie się podobało. Zrozumiałam to tak, że wszystko jest tak bardzo nastawione na produktywność, że nie ma czasu na życie. Fajny pomysł ze stadionem na wfie. Niezły język, spójny zamysł. Bez przesady z tą krytyką…

Straszna wizja. Miałam nadzieję na coś, co zaskoczy, ale szort okazał się dość monotonną relacją zwykłego dnia, a komunikaty zegara mocno irytujące.

 

- Suze, co dzi­siaj na śnia­da­nie? - za­py­ta­łem… – Zamiast dywizów powinny być półpauzy.

 

Ostat­ni był wuef.Ostat­ni był wu-ef.

 

Gdy tylko we­szli­śmy na sale… – Literówka.

 

wi­dow­nia wy­bu­chła, skan­du­jąc moje imię. – …wi­dow­nia wy­bu­chnęła, skan­du­jąc moje imię.

 

Gestem pod­gło­si­łem mu­zy­kę… – Gestem pod­gło­śni­łem mu­zy­kę

 

(Prze­cież to nie zaj­mie długo)(Prze­cież to nie potrwa długo)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

“Przywitałem się z rówieśnikami” – Który nastolatek tak mówi?

 

A po kij taka technika, co ci życie potrafi organizować, a głupiej paczki nie jest w stanie odebrać, że trzeba osobiście? C’mon!

Emocji brak, jakoś się nie przejąłem losem bohatera. Dlaczego? Bo fantastyki tu nie widzę (mimo gadżetów), bo to samo życie.

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Rzeczywiście czytelnicy oczekują bardziej niecodziennych historii, ale według mnie nie jest wcale tak bardzo źle.

Dobrze dobrana długość tekstu do sposobu przedstawiania problemów świata przyszłości (w przeciwieństwie do większości przedpiśców nie zdążyłem się znudzić). Ale właśnie… Czy na pewno przyszłości? Czy mimo technicznych nowości opisany dzień nie wygląda bardzo współcześnie? Rozumiem, że chciałeś zwyczajnie wskazać przykry kierunek, w którym świat zmierza. Miejmy nadzieję, że nie będzie tak źle ;)

Ja też jestem wiecznie spóźniona, całe szczęście, że nic na mnie nie wrzeszczy. A może w sumie szkoda?

Podpiszę się pod opinią Perruxa, że nie jest tak źle. Do mnie to jakoś trafiło, może właśnie dlatego, że wiecznie goni mnie czas, wiecznie się nie wyrabiam, czasem i z głupich powodów. Więc jakoś mogłam się przynajmniej częściowo zidentyfikować z Twoim bohaterem.

Mnie można zaliczyć w poczet całkiem usatysfakcjonowanych lekturą.

Tekst ukazuje pogoń, nieustanny pośpiech spowodowany brakiem czasu, który wzmaga się przez tenże. Zegar ciągle tyka. Wybija rytm przeszłości i przyszłości. Sprawia, że teraźniejszość staje się przeszłością, a przyszłość teraźniejszością. Więc, jak napisał Perrux, ten tekst może rzeczywiście należy traktować jako obraz współczesności?

Wspominasz, MWidzie, że czas to pieniądz, więc może masz na myśli pogoń dzisiejszego człowieka za pieniądzem? Poza tym, jak by nie patrzeć, u Ciebie wszystko kręci się wokół tego zegarka. A czy świat nie kręci się wokół pieniędzy? Pewnie to spora nadinterpretacja ;)

Cześć,

Sympatyczny tekst, który przypadł mi do gustu. Może nie zapadnie mi specjalnie w pamięć, niczym też nie zaskoczył, ale swoje powiedział. Ponieważ nie chcę robić kopiuj-wklej, napiszę tylko, że moje skojarzenia i interpretacja szły w tą samą stronę, co u Perruxa i Lenah ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Coś w tym szorcie jest… Jakby monotonny, ale dobrze się czytało, raz uśmiechnął, a i raz zirytował. Brakuje w historii albo twista, albo jakiś  error systemu by się przydał, żeby coś się zadziało. Ale nie mogę napisać, że straciłem czas, czytając opowiadanie. Nie jest źle. Życzę powodzenia w tworzeniu kolejnych historii.

Kolejny raz zawaliłem plan dnia, nie zrobiłem nic wartościowego. Jutro muszę lepiej pilnować czasu. Czas jest najcenniejszą walutą i należy go wydawać rozsądnie

Brzmi aż zbyt znajomo. Dużo takich ludzi poznałem. Zastanawia mnie czy to jest morał tej historii. Wydaję mi się, że pasowałby do pewnego rodzaju krytyki dzisiejszej młodzieży, Facebooka, Netflixa i takich rzeczy, tylko że przeniesiony  w następną dekadę i w futurystycznych dekoracjach.

Gryzie mi się koncept zafiksowanego na produktywność społeczeństwa z tą krytyką. Takie społeczeństwo chyba by po prostu usunęło media społecznościowe i internet.

No i szkoda, że ta przyszłość jest wyłącznie dekoracją i niczym więcej. To opowiadanie nie miałoby chyba innego wydźwięku, gdyby działo się obecnie, a rolę krzyczącego zegara przejęłaby podświadomość bohatera.

Mnie się podobało :)

Przynoszę radość :)

Z wysiłkiem godnym ciągnącego ciężarówkę kulturysty…

– najczęściej robią to strongmeni ;)

 

Zastanawiam się, czy poza przedstawieniem wizji przyszłości, w której życie zmierza do unifikacji i sztucznej regulacji, jest w tym szorcie coś więcej.

Może przestroga? Może obawa ?

W końcu już dzisiaj zmierzamy w kierunku świata systemowego, w którym jedyne co się nie sprawdza to człowiek – niedoskonały, jeszcze nie dość mechaniczny, zbyt ludzki.

 

Tak, czy inaczej temat już znany, a wizja mało wizjonerska, ale kierunek dobry ;)

 

Pisz, z chęcią przeczytam :)

Zjadasz ogonki w ę, więcej niż raz.

 

Tekst nie opisywał żadnej ciekawej historii, ale był na tyle krótki, że nie zdążył znużyć. Przyznam, że trochę rozczarowało mnie, że szkoła w twojej wizji przyszłości nie wykorzystuje technologii w dydaktyce, aby uatrakcyjnić zajęcia dla uczniów. Aż się prosi! Na plus pozostaje życiowa tematyka, oddana w formie całkiem nieźle dopasowanej do przesłania.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

No niezły tekst, naprawdę mi się spodobał. Zalecam ponowne pisanie. Mam nadzieję, że moja recepta zostanie wykupiona. 

Dziękuje wszystkim zarówno za krytykę, jak i pochwałę :)

Zastanawiam się ilu z czytających wychwyciło stałą ilość słów w “zwrotkach”. Pisząc tego szorta ciekawiło mnie, czy taka forma ma jakiś wpływ na odbiór tekstu.

Blackburn – może to jest ten czynnik, przez który odczuwałeś monotonię?

Ja nie zauważyłam. Ale masz rację – to mogło wywoływać odczucie monotonii.

Babska logika rządzi!

Pozwolę sobie zacytować klasyka: “Czułem, no psiakrew, ja tak od początku coś czułem.” :-)

A poważnie, nie zauważyłem stałej ilości słów, choć od początku było widać, pewien schemat układu tekstu – tak ogólnie to widać, jeśli można tak się wyrazić. Czy stała ilość słów może wpłynąć na monotonię? Sądzę, że to możliwe, ale nie wydaje mi się, że jest to czynnik decydujący. Raczej suma kilku rzeczy może wpłynąć na monotonię: stała ilość słów (okej), podobna długość zdań, układ tekstu (komunikaty zegarka), sama historia, brak przewrotności fabuły… i pewnie jeszcze inne sprawy. Bo gdybyś zastosował podobny schemat, ale w historii wydarzyłoby się coś nieprzewidywalnego co zmienia tempo fabuły, to nawet przy tym schemacie, nie byłoby monotonnie. Także sądzę, że monotonia jest efektem kilku elementów.

 

MWid, czy Ty chciałeś osiągnąć tę monotonię, jako efekt lektury?

W pewnym sensie tak. Nie chciałem oczywiście, aby tekst był nudny, ale cała jego konstrukcja (zwrotki o stałej ilości słów, poprzedzielane podobnymi do siebie komunikatami zegara) w zamyśle miała podkreślać monotonię, cykliczność i powtarzalność wszystkich przedstawionych wydarzeń. W połączeniu z zakończeniem, które otwierało nowy dzień niemal tym samym komunikatem który shorta otworzył, miało to wszytko pokazywać bezsensowną pętle w jakiej jest zamknięty bohater.

Dlatego też nie ma tu żadnych fabularnych twistów – opowiadanie nie miało pokazywać jakiegoś niezwykłego dnia w życiu postaci, wręcz przeciwnie: miało pokazywać każdy jego dzień.

Taki w każdym razie był plan :)

A to gratuluję, bo osiągnąłeś efekt. Przynajmniej w moim odbiorze. Dlatego masz ode mnie klika.

Teraz w następnych tekstach kombinuj, jak osiągać inne wrażenia/efekty, bo sama monotonia na dłuższy dystans nie zda roli. Powodzenia.

 

 

EDIT: A! Dodaj choć jeden tag.

 

 

Tagi dodane, dzięki za przypomnienie :D

Tak jak wielu powyżej, spodziewałem się jakiegoś zaskakującego zwrotu akcji… Nie doczekałem się, ale mimo to teks napisany całkiem zgrabnie, chociaż raczej nudny. Jest to opowiadanie o czymś, co widzi się na co dzień wszędzie dookoła (przynajmniej ja widzę), i przez to mało oryginalne.

Precz z sygnaturkami.

Nowa Fantastyka