- Opowiadanie: Sebastian B. - Miasto

Miasto

Wo­ła­nie o pomoc sku­tecz­nie tłu­mi­ła silna dłoń za­sła­nia­ją­ca mu usta, a opór za­czął słab­nąć z każdą chwi­lą, która upły­nę­ła od ukłu­cia igły, kiedy to przy­jem­ne cie­pło za­czę­ło roz­le­wać się po ciele, a wszyst­ko wokół szyb­ko zni­ka­ło za pa­ra­wa­nem ciem­no­ści.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Miasto

"O Boże! ja bym mógł być za­mknię­ty w łu­pi­nie orze­cha i jesz­cze bym się są­dził panem nie­zmie­rzo­nej prze­strze­ni, gdy­bym tylko złych snów nie mie­wał."

Wil­liam Szek­spir, Ham­let

(tłum. Józef Pasz­kow­ski)

 

Coraz czę­ściej nocą wy­cho­dził z miesz­ka­nia. Nie szu­kał to­wa­rzy­stwa. Pod­świa­do­mie wie­dział, że inni lu­dzie nie mogą mu dać tego, czego po­trze­bo­wał, a co wię­cej, nie wie­dział czego po­trze­bo­wał. Nie umiał tego zna­leźć w Sieci, a roz­mo­wy o wąt­pli­wo­ściach ze zna­jo­my­mi mogły się skoń­czyć tym, że o wszyst­kim dowie się jego Anioł Stróż. To byłby za­pew­ne jego ko­niec. My­ślał o tym dużo, a re­zul­tat tych roz­wa­żań za­dzi­wiał jego sa­me­go, bo­wiem do­cho­dził do wnio­sku, że z jed­nej stro­ny bał się, a z dru­giej po­ja­wi­ła się nie­zdro­wa cie­ka­wość, co by się stało gdyby jed­nak do tego do­szło. To wła­śnie pcha­ło go do wy­cho­dze­nia miesz­ka­nia po zmro­ku.

Wkrót­ce jego cie­ka­wość miała zo­stać za­spo­ko­jo­na, bo­wiem od kilku dni to­wa­rzy­szy­ły mu cie­nie, zna­ją­ce powód, dla któ­re­go błą­kał się no­ca­mi uli­ca­mi Mia­sta.

 

***

W Mie­ście gruch­nę­ła no­wi­na, która prze­to­czy­ła się przez ekra­ny kom­pu­te­rów i od razu sku­pi­ła na sobie całą uwagę miesz­kań­ców. Wia­do­mość brzmia­ła:

 

Za­rzą­dza się GO­DZI­NĘ W w so­bo­tę o ósmej czter­dzie­ści jeden. Wszy­scy ci, któ­rzy w tym cza­sie pra­cu­ją, do­sta­ną dwie płat­ne go­dzi­ny wolne, jeśli zgło­szą wcze­śniej taką chęć swoim prze­ło­żo­nym. Na sta­no­wi­skach po­zo­sta­ną je­dy­nie pra­cow­ni­cy nie­zbęd­ni do pra­wi­dło­we­go funk­cjo­no­wa­nia Mia­sta.

 

Po­ja­wia­ły się wcze­śniej głosy, że wiele osób nie mogło być obec­nych na tym wy­da­rze­niu, z po­wo­du obo­wiąz­ków za­wo­do­wych. Tym razem po­sta­no­wio­no iść na rękę nie­za­do­wo­lo­nym oby­wa­te­lom wszak szczę­śli­we spo­łe­czeń­stwo to szczę­śli­we Mia­sto.

Jak zwy­kle GO­DZI­NA W wy­wo­ła­ła szum, a użyt­kow­ni­cy Sieci chęt­nie wy­ra­ża­li swoją opi­nię do­ty­czą­cą nad­cho­dzą­ce­go wy­da­rze­nia. W świe­cie wir­tu­al­nym wrza­ło.

 

Kil­ka­na­ście minut po wyj­ściu z miesz­ka­nia coś za­uwa­żył. Wła­ści­wie to nie za­uwa­żył, wy­czuł czy­jąś obec­ność. Prze­peł­nia­ła go nie­po­twier­dzo­na do­wo­da­mi pew­ność, że tym razem nie jest sam. W pew­nym mo­men­cie każdy nerw jego ciała kazał mu się za­trzy­mać. Ro­zej­rzał się lecz nie za­uwa­żył ni­ko­go, ale wie­dział, że w mroku coś się czai. Jego uczu­cia w tej kwe­stii trud­no było na­zwać czy­stym stra­chem, cho­ciaż skła­mał­by gdyby po­wie­dział, że nie czuł lęku. Była w tym jed­nak jakaś cie­ka­wość, któ­rej za­wsze to­wa­rzy­szy nie­pew­ność do­ty­czą­ca tego, co kryje przy­szłość. Znowu się ro­zej­rzał, ale ni­ko­go nie zo­ba­czył. Po­sta­no­wił jed­nak nie pod­da­wać się pa­ni­ce i iść tą samą trasą co za­wsze. Po chwi­li mar­szu usły­szał jak ktoś cicho woła:

– Mały, po­cze­kaj!

Od­wró­cił się, a kiedy ata­wi­stycz­ny roz­kaz umy­słu na­ka­zał mu rzu­cić się na­tych­miast do uciecz­ki wpadł wprost w ra­mio­na trzech wy­so­kich męż­czyzn, któ­rzy wy­ro­śli jak z pod­zie­mi. Na­past­ni­cy zła­pa­li go tak, że nie miał szans na wy­rwa­nie się. Wo­ła­nie o pomoc sku­tecz­nie tłu­mi­ła silna dłoń za­sła­nia­ją­ca mu usta, a opór za­czął słab­nąć z każdą chwi­lą, która upły­nę­ła od ukłu­cia igły, kiedy to przy­jem­ne cie­pło za­czę­ło roz­le­wać się po ciele, a wszyst­ko wokół szyb­ko zni­ka­ło za pa­ra­wa­nem ciem­no­ści.

Stra­cił przy­tom­ność. Tym samym umarł znany mu świat. Dla niego nie było już po­wro­tu do Mia­sta.

 

***

W tym samym cza­sie Mia­sto ukła­da­ło się do snu. Sto­dwu­dzie­sto­trzy­let­ni or­ga­nizm, któ­re­go po­cząt­ki się­ga­ły lat dwu­dzie­stych, dwu­dzie­ste­go pierw­sze­go wieku. Nie­spo­koj­ny po­czą­tek no­we­go mil­le­nium spra­wił, że ludz­kość za­czę­ła się od sie­bie od­gra­dzać. Po­wsta­ły ogrom­ne me­tro­po­lie oto­czo­ne mu­ra­mi nie do prze­by­cia, sa­mo­wy­star­czal­ne twier­dze, które da­wa­ły lu­dziom to, czego po­trze­bo­wa­li – bez­pie­czeń­stwa i spo­ko­ju. Po­cząt­ki były trud­ne, bo nie wszy­scy go­dzi­li się na życie za murem, jed­nak bły­ska­wicz­nie po­ra­dzo­no sobie z tym pro­ble­mem i sku­tecz­nie po­zby­wa­no się tych, któ­rzy nie chcie­li wieść ta­kie­go życia. Kie­ro­wa­no się pro­stą za­sa­dą – je­steś z nami lub prze­ciw­ko nam. Kry­ty­cy ta­kie­go roz­wią­za­nia w ta­jem­ni­cy lą­do­wa­li za ogrom­nym ogro­dze­niem i nigdy o nich nie sły­sza­no. Żeby po­ra­dzić sobie z ewen­tu­al­ną re­ak­cją po­wo­ła­no do życia funk­cję Anio­ła Stró­ża. Każdy oby­wa­tel miał swo­je­go wła­sne­go po­li­cjan­ta, któ­rym mógł być jego są­siad, a nawet ktoś z ro­dzi­ny i tenże Anioł Stróż dbał o to, żeby do­star­czać wła­dzy in­for­ma­cji, po­trzeb­ne do tro­pie­nia wro­gów no­we­go po­rząd­ku. Spraw­dza­ło się to le­piej niż kto­kol­wiek mógł przy­pusz­czać. Jed­nak wła­dza znała po­raż­ki sys­te­mów to­ta­li­tar­nych z prze­szło­ści i da­wa­ła spo­łe­czeń­stwu dużą swo­bo­dę, jeśli cho­dzi o kry­ty­kę. Miej­scem, gdzie oby­wa­te­le mogli dać upust swoim prze­my­śle­niom była Sieć – por­tal spo­łecz­no­ścio­wy, który obej­mo­wał całe Mia­sto i gdzie każdy mógł wy­ra­żać swoje opi­nie do woli. Ktoś mógł­by po­wie­dzieć, że to nie­fra­so­bli­wość wła­dzy, żeby po­zwa­lać na ist­nie­nie ta­kiej moż­li­wo­ści, jed­nak prze­szłość in­ter­ne­tu jasno po­ka­zy­wa­ła, że po­li­tycz­ne de­kla­ra­cje, groź­by i kry­ty­ka, wy­ra­ża­ne w wir­tu­al­nej rze­czy­wi­sto­ści, po­zwa­la­ły oby­wa­te­lom po­czuć tro­chę swo­bo­dy, jed­nak poza sie­cią lu­dzie nie byli już tak ak­tyw­ni. Z bie­giem czasu me­dium to za­czę­ło słu­żyć jako roz­ryw­ka, a roz­po­li­ty­ko­wa­ne czasy ode­szły w prze­szłość. Coraz rza­dziej po­dej­mo­wa­no po­waż­ne te­ma­ty, kon­cen­tru­jąc się na za­ba­wie i pracy. Mi­ja­ły de­ka­dy, a nowi lu­dzie Mia­sta, po­tom­ko­wie więk­szo­ści za­do­wo­lo­nej z osią­gnię­te­go bez­pie­czeń­stwa i po­ko­ju przej­mo­wa­li pa­łecz­kę. Ci nowi lu­dzie w ni­czym nie przy­po­mi­na­li bu­dow­ni­czych muru, któ­rym przy­świe­ca­ła pewna idea, ci nowi lu­dzie byli zro­śnię­ci z Mia­stem, byli jego in­te­gral­ną czę­ścią. No i w końcu była też GO­DZI­NA W, coś co za­my­ka­ło usta tym, któ­rzy mogli być w jakiś spo­sób nie­za­do­wo­le­ni ze świa­ta w jakim przy­szło im żyć. GO­DZI­NA W po­ka­zy­wa­ła, że wła­dza trzy­ma lud­ność w gar­ści.

 

Jed­nak co jakiś czas w po­je­dyn­czych miesz­kań­cach bu­dzi­ło się coś, co nie po­zwa­la­ło im spo­koj­nie spać, coś nie­na­zwa­ne­go, jakiś głos w prze­szło­ści, który spra­wiał, że w życie wkra­da­ła się sza­rość, a jasne, ry­so­wa­ne przez wła­dze gra­ni­ce, już nie do końca były tak oczy­wi­ste.

 

Ock­nął się, ale cały czas ota­cza­ła go ciem­ność. Sie­dział, a na gło­wie miał na­cią­gnię­ty jakiś worek, oprócz tego ręce i nogi miał skrę­po­wa­ne.

– Gdzie ja je­stem? – za­py­tał i od razu usły­szał ja­kieś po­ru­sze­nie w po­miesz­cze­niu.

– Obu­dził się – za­uwa­żył ktoś.

– Do­my­ślasz się gdzie je­steś, młody? – za­py­tał ko­bie­cy głos.

– Nie – po­wie­dział cicho i po­ki­wał głową.

– Od­sło­nię ci twarz, a ty bę­dziesz bar­dzo grzecz­ny, dobra?

– Tak – od­po­wie­dział i po­czuł jak ktoś zdej­mu­je mu worek z głowy.

Znaj­do­wał się w po­miesz­cze­niu bez okien. Na jed­nej ze ścian znaj­do­wa­ły się mo­ni­to­ry, a pod drugą stało ogrom­ne biur­ko z ja­ki­miś urzą­dze­nia­mi przy­po­mi­na­ją­cy­mi kom­pu­te­ry. W sali znaj­do­wa­ło się dwóch męż­czyzn i trzy ko­bie­ty, któ­rych wcze­śniej nie wi­dział.

– Gdzie ja je­stem? – po­no­wił py­ta­nie, ner­wo­wo roz­glą­da­jąc się po po­ko­ju.

– To nie ma zna­cze­nia. Wiesz, czemu się tu zna­la­złeś? – za­py­ta­ła jedna z ko­biet.

– Do­niósł na mnie mój Anioł Stróż…? Od dłuż­sze­go czasu dzia­ło się ze mną coś dziw­ne­go, ale przy­się­gam, że nie zro­bi­łem ni­cze­go złego, nie je­stem wro­giem Mia­sta.

Obec­ni w po­ko­ju po­pa­trzy­li na sie­bie, a z ich min dało się wy­wnio­sko­wać coś na kształt za­do­wo­le­nia.

– Co masz na myśli, mó­wiąc „coś dziw­ne­go”? – za­py­tał jeden z męż­czyzn.

– Nie wiem. Prze­sta­łem wi­dzieć sens w życiu, spa­łem coraz go­rzej i na­wie­dza­ły mnie nie­pra­wo­rząd­ne sny… – tu za­wie­sił głos jakby bał się, że po­wie­dział za dużo.

– Nie­pra­wo­rząd­ne sny, po­wia­dasz? A ja­kież to? – za­py­tał jeden z męż­czyzn.

My­ślał szyb­ko. Do­szedł do wnio­sku, że kłam­stwem ni­cze­go nie zyska, bo ci lu­dzie zda­wa­li się wie­dzieć o nim wię­cej niż on sam. Zresz­tą, oprócz stra­chu nie mógł po­zbyć się ir­ra­cjo­nal­ne­go uczu­cia pod­nie­ce­nia i eks­cy­ta­cji, które gdzieś w nim się tliło.

– Śni­łem o tym jak pro­wa­dzę ludzi, żeby roz­wa­lić…

– …mur? – do­koń­czy­ła jedna z ko­biet.

Kiw­nął twier­dzą­co i opu­ścił głowę, jak oskar­żo­ny, który w końcu przy­znał się do winy.

Trój­ka obec­nych za­czę­ła szep­tać mię­dzy sobą, a po chwi­li jedna z ko­biet po­wie­dzia­ła:

– Mały, je­steś go­to­wy na śmierć?

Na­prę­żył ciało jakby całym sobą chciał po­wie­dzieć, że nie zro­bił nic złego, ale po­czuł ukłu­cie i po­now­nie stra­cił przy­tom­ność.

 

***

So­bo­ta, go­dzi­na ósma.

Nie wszyst­kich eks­cy­to­wa­ła GO­DZI­NA W, a byli wręcz tacy, któ­rzy kwe­stio­no­wa­li or­ga­ni­zo­wa­nie tego wy­da­rze­nia, jed­nak za­wsze znaj­do­wa­ła się duża licz­ba osób, która przy­cho­dzi­ła. Można było od­nieść wra­że­nie, że trak­to­wa­no to jak jakiś fe­styn, coś co trze­ba, przy­naj­mniej kilka razy w życiu za­li­czyć, żeby wie­dzieć jak to wy­glą­da, bo taki widok nie zda­rzał się zbyt czę­sto. Ostat­nia GO­DZI­NA W była dwa lata wcze­śniej i od tego czasu wiele osób osią­gnę­ło do­ro­słość, co upraw­nia­ło ich do wzię­cia w niej udzia­łu. Przy wszyst­kich punk­tach zbior­czych lu­dzie kłę­bi­li się cze­ka­jąc na po­czą­tek. Byli tu już dużo wcze­śniej, żeby zo­ba­czyć przed­sta­wie­nie od sa­me­go po­cząt­ku.

 

Przed od­zy­ska­niem przy­tom­no­ści śnił o szko­le, o lek­cjach hi­sto­rii, na któ­rych każdy miesz­ka­niec mu­siał na­uczyć się na pa­mięć skró­co­nych dzie­jów Mia­sta. Dwu­dzie­ste­go pierw­sze­go stycz­nia, dwa ty­sią­ce sto pięć­dzie­sią­te­go roku zo­sta­je ukoń­czo­ny mur, za któ­rym wzra­sta Mia­sto wolne od wojen, cier­pie­nia, głodu i cho­rób… Nie bój się Anio­ła Stró­ża kiedy myśli twoje czy­ste… Sieć łączy miesz­kań­ców, Sieć bawi miesz­kań­ców, Sieć in­for­mu­je miesz­kań­ców… A za murem trwa wojna, a za murem wciąż głód, a za murem cho­ro­by, a za murem twój wróg, a za murem twój wróg, a za murem twój wróg…

Wy­da­wa­ło mu się, że kiedy się bu­dził mam­ro­tał jesz­cze wy­uczo­ną szkol­ną ry­mo­wan­kę. Sie­dział, tym razem nie­skrę­po­wa­ny przed wiel­kim ekra­nem, a obok niego stały dwie ko­bie­ty, które pa­mię­tał z ostat­nie­go spo­tka­nia.

– Po­słu­chaj uważ­nie, bo to ostrze­że­nie jest bez­bo­le­sne, a ko­lej­ne będą dla cie­bie su­ro­wą lek­cją. Kiedy spa­łeś wsz­cze­pi­li­śmy ci coś, co na­zy­wa­my smy­czą. Od teraz za­wsze bę­dzie­my wie­dzie­li gdzie się znaj­du­jesz. Nie szu­kaj tego, bo to bez­ce­lo­we. Jeśli teraz wpad­nie ci do głowy zro­bić jakiś gwał­tow­ny ruch, a mam tu na myśli wy­sko­cze­nie z fo­te­la, w któ­rym sie­dzisz, zo­sta­niesz po­ra­żo­ny prą­dem, o mocy wy­star­cza­ją­cej do tego, żebyś w przy­szło­ści nie miał już ocho­ty na prze­ja­wy nie­sub­or­dy­na­cji. Czy zro­zu­mia­łeś mnie do­brze?

Oszo­ło­mio­ny ski­nął twier­dzą­co głową.

– Czy wy… czy wy chce­cie mnie zabić? – za­py­tał pa­mię­ta­jąc py­ta­nie ko­bie­ty zanim stra­cił przy­tom­ność.

– To już bę­dzie za­le­ża­ło wy­łącz­nie od cie­bie. Wi­dzisz, nam jest po­trzeb­ny so­jusz­nik, a nie wróg, a ty masz po­ten­cjał, mały.

– Na­zy­wam się…

– Wiem jak się na­zy­wasz, ale dla tam­te­go świa­ta już umar­łeś i nie bę­dziesz się już nigdy po­słu­gi­wał swoim imie­niem, jasne?

– Tak – od­po­wie­dział po­słusz­nie. – Mo­że­cie mi po­wie­dzieć, co ja tu w ogóle robię i co to za miej­sce? – za­py­tał pró­bu­jąc roz­pro­szyć chmu­ry nie­wie­dzy.

– Roz­sąd­ne py­ta­nie – za­uwa­ży­ła jedna z ko­biet, a w gło­sie można było wy­czuć bar­dziej przy­ja­zny ton.

 

***

Naj­bar­dziej za­cie­ka­wie­ni byli ci, któ­rzy stali pod murem po raz pierw­szy. Oczy­wi­ście, sły­sze­li wcze­śniej o GO­DZI­NIE W, wi­dzie­li filmy w Sieci, ale być tu i wi­dzieć wszyst­ko na żywo to zu­peł­nie coś in­ne­go. Czuło się pod­nie­ce­nie tłumu, w cza­sie roz­mów we­te­ra­ni opo­wia­da­li o tym jak to kil­ka­dzie­siąt lat temu wi­dzie­li kogoś, kto się zde­cy­do­wał, ale to wszyst­ko były tylko po­wta­rza­ne przez lata opo­wie­ści, które ob­ro­sły le­gen­dą, nie ma­ją­ce nic wspól­ne­go z praw­dą.

 

– Chcesz wie­dzieć czemu nie mo­żesz spać w nocy i co cię trapi ca­ły­mi dnia­mi? – za­py­ta­ła jedna z ko­biet. – Cóż, bez owi­ja­nia w ba­weł­nę. Mia­sto nie jest tym, czym się wy­da­je jego miesz­kań­com. Wie­dzia­łeś to, ale nie po­tra­fi­łeś tego na­zwać. Gdzieś tam w tobie sie­dzi jakaś cząst­ka, która nie po­zwa­la się tre­so­wać, nie pod­da­je się pro­fi­lo­wa­niu, jak u więk­szo­ści ludzi. Wi­dzisz, wszyst­ko co wiesz o Mie­ście, to w więk­szo­ści kłam­stwa, któ­ry­mi karmi się miesz­kań­ców.

– Czemu? – za­py­tał.

– Żeby zro­bić z nich nie­wol­ni­ków. Mia­sto jest owo­cem na­stro­jów pa­nu­ją­cych na po­cząt­ku dwu­dzie­ste­go pierw­sze­go wieku. My­lisz się jed­nak, jeśli my­ślisz, że ktoś za­pro­po­no­wał za­my­ka­nie ludzi. Oni za­mknę­li się sami. Naj­pierw za­czę­to bu­do­wać mury i za­sie­ki na gra­ni­cach mię­dzy pań­stwa­mi, a potem za­czę­to ogra­dzać mia­sta. Wiel­kie mury za­czę­ły oka­lać ol­brzy­mie me­tro­po­lie. Kiedy dwu­dzie­ste­go pierw­sze­go stycz­nia, dwa ty­sią­ce pięć­dzie­sią­te­go roku ukoń­czo­no bu­do­wę muru tego mia­sta lu­dzie, któ­rym więk­szość oby­wa­te­li od­da­ła wła­dzę, za­czę­li wpro­wa­dzać nowe po­rząd­ki. Wła­dza nie po­słu­gi­wa­ła się jed­nak ani woj­skiem, ani po­li­cją, za­an­ga­żo­wa­no do tego sa­mych miesz­kań­ców. Po­ja­wi­ła się in­sty­tu­cja Anio­ła Stró­ża. Każdy oby­wa­tel był przez cały czas pod ob­ser­wa­cją. Nikt nie wie­dział kto jest przez kogo ob­ser­wo­wa­ny, a do­no­sy po­zwo­li­ły w krót­kim cza­sie po­zbyć się ele­men­tu wy­wro­to­we­go. Wierz mi, lu­dzie gar­nę­li się, żeby to robić. Wy­obraź sobie, że po roku mia­sto było wolne od ja­kiej­kol­wiek prze­stęp­czo­ści, a przede wszyst­kim od nie­za­do­wo­lo­nych oby­wa­te­li.

– A co się stało z prze­stęp­ca­mi – za­py­tał.

– Nikt o nich nie pytał, prze­pa­da­li. Praw­dę po­wie­dziaw­szy ich kości bie­le­ją gdzieś nie­da­le­ko muru.

– Za­bi­ja­no ich? Ktoś chyba in­te­re­so­wał się ich losem?

– In­te­re­so­wa­nie się ich losem mogło wtedy drogo kosz­to­wać, więc oby­wa­te­le po­sta­no­wi­li cie­szyć się od­zy­ska­nym spo­ko­jem i bez­pie­czeń­stwem. Na­ra­ża­nie się na to, że Anioł Stróż do­nie­sie na kogoś mogło skut­ko­wać tym, że sa­me­mu się zni­ka­ło. Wła­dzy oczy­wi­ście nie za­le­ża­ło, żeby lu­dzie za dużo nad tym my­śle­li, a więc w miej­sce nie­dzia­ła­ją­ce­go już wtedy in­ter­ne­tu po­wo­ła­no we­wnątrz­miej­ską Sieć, do­star­cza­ją­cą wia­do­mo­ści i roz­ryw­ki. Lu­dzie po­czu­li po­wiew wol­no­ści. Sieć jed­nak była od pod­staw wy­my­ślo­na przez wła­dze, które kon­tro­lo­wa­ły do­słow­nie wszyst­kie tre­ści, które tam się po­ja­wia­ły. W Sieci kró­lo­wa­ła dez­in­for­ma­cja. Po­cząt­ko­wo, każdy news, który tam się po­ja­wiał, miał wiele wer­sji, na te­ma­ty wy­po­wia­da­ło się tyle „au­to­ry­te­tów”, że prze­cięt­ny czło­wiek prze­stał się wia­do­mo­ścia­mi in­te­re­so­wać nie mogąc pojąć co się wła­ści­wie dzie­je. Więk­szość zwró­ci­ła się w kie­run­ku roz­ryw­ki, nad którą także pra­co­wa­ła wła­dza. Roz­ryw­ka, któ­rej po­ziom in­te­lek­tu­al­ny ob­ni­ża­no z roku na rok, słu­ży­ła jako in­stru­ment utrwa­la­ją­cy jak zna­ko­mi­te jest życie w Mie­ście i jak strasz­ne jest życie poza nim. Tu każdy miał pracę, nie gło­do­wał, miał opie­kę le­kar­ską i szan­sę na awans spo­łecz­ny. Wła­dza dała lu­dziom cel i cały czas wma­wia­ła im jacy są cu­dow­ni, a tym­cza­sem wy­cho­wy­wa­ła sobie pod­da­nych zombi, któ­rzy kar­mie­ni pro­pa­gan­dą bez­wol­nie wy­ko­nu­ją po­le­ce­nia i nie bun­tu­ją się.

– A gdyby się zbun­to­wa­li?

W tej chwi­li na ścia­nie obok włą­czył się wiel­ki ekran, a na nim można było zo­ba­czyć ludzi tło­czą­cych się pod murem.

 

***

Pod murem kłę­bi­li się lu­dzie. Była ósma czter­dzie­ści jeden. Ogrom­na ścia­na drgnę­ła i, jak przy oka­zji każ­dej GO­DZI­NY W, za­czę­ła się roz­su­wać. W kil­ku­na­stu miej­scach w Mie­ście w murze po­ja­wi­ły się otwo­ry sze­ro­kie na kil­ka­na­ście me­trów, a z gło­śni­ków nada­no ko­mu­ni­kat:

 

"Oby­wa­te­lu, jeśli nie je­steś za­do­wo­lo­ny z życia w mie­ście mo­żesz w każ­dej chwi­li nas opu­ścić, pa­mię­taj jed­nak, że nie ma dla cie­bie po­wro­tu. Brama zo­sta­nie otwar­ta przez kwa­drans. Dzię­ku­je­my."

 

– Tak się wła­śnie bun­tu­ją oby­wa­te­le Mia­sta – po­wie­dzia­ła ko­bie­ta i po­ka­za­ła na ekran, gdzie w cza­sie GO­DZI­NY W miesz­kań­cy stali przed otwar­ty­mi bra­ma­mi. – Nikt jesz­cze nigdy nie od­wa­żył się wyjść poza mur, a każdy może sko­rzy­stać z tej oka­zji. Wi­dzisz, są po­słusz­ni jak ba­ran­ki i mo­że­my z nimi zro­bić co chce­my. To wy­ma­ga tylko czasu. Dla nich wol­ność, to coś złego. Mogą sobie w Sieci wy­pi­sy­wać co im się żyw­nie po­do­ba, ale są tak prze­siąk­nię­ci naszą pro­pa­gan­dą, że w praw­dzi­wym świe­cie nie po­dej­mą żad­ne­go ry­zy­ka. Oto osta­tecz­ny dowód.

– Ale to wła­dza ich do tego zmu­si­ła – po­wie­dział.

– Wcale nie, lu­dzie sami od­gro­dzi­li się murem, sami za­mknę­li się w tym wię­zie­niu bo z wol­no­ści ko­rzy­stać nie po­tra­fi­li. Po­ko­jo­we współ­ży­cie jest dla więk­szo­ści czymś nie do za­ak­cep­to­wa­nia na dłuż­szą metę. W na­tu­rze więk­szo­ści leży nie­na­wiść do bliź­nich uspra­wie­dli­wia­na rasą, prze­ko­na­nia­mi po­li­tycz­ny­mi, czy bo­giem, któ­re­go cie­szy tylko roz­lew krwi. Lu­dzie są stwo­rze­ni do tego, żeby ich ho­do­wać bo sa­mo­dziel­ne my­śle­nie pro­wa­dzi za­wsze do za­bi­ja­nia. Za­wsze… A my po­trze­bu­je­my ich do cze­goś in­ne­go.

Opu­ścił głowę, pró­bu­jąc ze­brać myśli, co było trud­ne bo wszyst­ko co do­tych­czas usły­szał sta­wia­ło świat, który znał na gło­wie.

– A po co wam ja, w takim razie? – za­py­tał

– Do­my­ślasz się pew­nie, że ktoś musi za­rzą­dzać tym by­dłem. Kie­dyś pró­bo­wa­no szko­lić elity re­kru­to­wa­ne z ro­dzin pro­mi­nen­tów, ale tam nie za­wsze tra­fia­li się ge­niu­sze. Wy­uczo­ny idio­ta to dalej idio­ta. Za­czę­li­śmy więc za­kro­jo­ny na sze­ro­ką skalę pro­gram, w któ­rym po­szu­ku­je­my ludzi o wro­dzo­nej in­te­li­gen­cji. Mamy wiele in­stru­men­tów, które po­zwa­la­ją nam ich wy­tro­pić. Mamy sztab Anio­łów Stró­żów, któ­rzy zaj­mu­ją się tylko tym. Obec­nie szpie­go­wa­nie oby­wa­te­li jest zbęd­ne bo­wiem mamy Sieć, w któ­rej miesz­kań­cy opi­su­ją swoje życie, wy­star­czy tam zaj­rzeć, żeby trzy­mać rękę na pul­sie.

– Czyli po­trze­bu­je­cie mnie do…

– Z całą pew­no­ścią coś się dla cie­bie znaj­dzie.

– A jeśli się nie zgo­dzę?

– Nie słu­cha­łeś uważ­nie. Od­mo­wa ozna­cza dla cie­bie śmierć – od­po­wie­dzia­ła jedna z ko­biet.

– Czyli wła­ści­wie też je­stem nie­wol­ni­kiem? – spo­strzegł.

Ko­bie­ty uśmiech­nę­ły się po­ro­zu­mie­waw­czo.

– Nie mam wy­bo­ru, co? – za­py­tał.

– Za­wsze jest jakiś wybór – po­wie­dzia­ła jedna z ko­biet, a w tle na wiel­kim ekra­nie lu­dzie Mia­sta stali przed za­my­ka­ją­cą się bramą. – Swoją drogą, wy­glą­dasz na by­stre­go i myślę, że chciał­byś się do­wie­dzieć co się kryje w kró­li­czej norze.

– W kró­li­czej norze? – za­py­tał.

Druga z ko­biet za­chi­cho­ta­ła zło­wiesz­czo.

– Jest jesz­cze dużo wię­cej, a jeśli po­ży­jesz od­po­wied­nio długo to może się do­wiesz.

W tej chwi­li z gło­śni­ków dał się sły­szeć głos mó­wią­cy, że bramy zo­sta­ły za­mknię­te, a lud­ność za­czę­ła po­słusz­nie roz­cho­dzić się do miesz­kań.

Koniec

Komentarze

Coś jest w tym tek­ście.

Nie­ste­ty, sku­piasz się głów­nie na opi­sie świa­ta. Na bo­ha­te­ra czy fa­bu­łę za­bra­kło ener­gii, a czy­tel­nik do­sta­je głów­nie wy­kład o Mie­ście. Le­piej prze­ka­zać te wia­do­mo­ści mi­mo­cho­dem, w dia­lo­gach albo po­przez wy­da­rze­nia.

Nawet nie wiem, jak ma na imię bo­ha­ter, znam tylko jedną cechę od­róż­nia­ją­cą go od tłumu. To tro­chę mało.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Szko­da, że po­trak­to­wa­łeś to opo­wia­da­nie tak po łeb­kach. Jest wizja to­ta­li­tar­ne­go świa­ta z wie­lo­ma zna­ny­mi już z hi­sto­rii ele­men­ta­mi oraz od­nie­sie­nia­mi do te­raź­niej­szo­ści. Ale bo­ha­te­ro­wie prak­tycz­nie nie ist­nie­ją – po­słu­ży­łeś się nimi tylko do tego, by czy­tel­ni­kom ło­pa­to­lo­gicz­nie wy­tłu­ma­czyć wizję swo­je­go świa­ta. Za­miast emo­cji mamy mo­no­lo­gi­zo­wa­nie. Prze­czy­ta­łam z pew­nym za­in­te­re­so­wa­niem, wy­obra­ża­jąc sobie fa­bu­łę, którą można by w ten świat we­pchnąć. Szko­da, że jej nie było.

Prze­czy­ta­łam.

Za­kła­dam, że ko­men­ta­rze nie są Au­to­ro­wi po­trzeb­ne.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Ro­zu­miem te za­rzu­ty, jed­nak cho­dzi­ło mi w opo­wia­da­niu o coś in­ne­go. Brak wy­ra­zi­stych bo­ha­te­rów wy­ni­ka stąd, że to wła­ści­wie Mia­sto jest tu w cen­trum uwagi. Za­uważ­cie, że ono także nie ma nazwy. Lata zra­sta­nia się ludzi i me­tro­po­lii spra­wi­ły, że po­wsta­ło coś no­we­go. In­ność bo­ha­te­ra zaś chcia­łem za­zna­czyć, cho­ciaż­by w mo­men­cie, kiedy po­ry­wa­cze mówią do niego "Mały", nie jest to imię, a tylko jakiś tam jego sub­sty­tut, jed­nak nikt inny, pod tym wzglę­dem, nie wy­bi­ja się w opo­wia­da­niu. Co do fa­bu­ły, wła­ści­wie, to tylko frag­ment hi­sto­rii i ro­zu­miem, że ktoś może być nie­do­piesz­czo­ny, jeśli cho­dzi o ten ele­ment. Moim za­mia­rem było tylko po­ka­za­nie, jak za­re­agu­ją lu­dzie, po la­tach pra­nia mózgu, na moż­li­wość uciecz­ki, czy może ra­czej, jak we­dług mnie za­re­agu­ją.

W de­ta­le do­ty­czą­ce mia­sta nie chcia­łem mocno wcho­dzić, bo nie uwa­żam, żeby były aż tak istot­ne do tego, co chcia­łem osią­gnąć. Może się nie po­do­bać, jasne, biorę za to pełną od­po­wie­dzial­ność. Z dru­giej stro­ny, mam pewne opory, jeśli cho­dzi o szcze­gó­ło­we opisy. Pa­mię­tam, kiedy oglą­da­łem pierw­szą część filmu MA­TRIX. Była w nim mowa o mie­ście Zion. Do­sko­na­le też pa­mię­tam, że kiedy mi ten Zion po­ka­za­li w na­stęp­nych czę­ściach, byłem bar­dzo roz­cza­ro­wa­ny, ale może je­stem nie­nor­mal­ny, czy za krót­ko byłem w woj­sku… Widzę, że pewne smacz­ki, które płyt­ko "za­ko­pa­łem" w opo­wia­da­niu nie umknę­ły wy­ro­bio­nym czy­tel­ni­kom.

Chcia­łem, żeby opo­wia­da­nie było dusz­ne, tro­chę pun­ko­we i wła­ści­wie o re­li­gii…  Jasne, że prze­cin­ki, jasne, że pew­nie masa in­nych błę­dów, któ­rych nie chcia­łem zro­bić. Trud­no, będę mu­siał na­uczyć się z tym żyć. Dzię­ki za uwagi i za­pra­szam do prze­czy­ta­nia in­nych wy­two­rów, które te­ma­tycz­nie nie na­da­ją się do NF na http://www.opowi.pl/profil/sebastian-b/

Nowa Fantastyka