
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
W zaistniałej sytuacji nikomu nie przyszło od głowy aby kontynuować zadanie i pomysł wyprawy poza granice obozu umarł tragicznie wraz z wielkim Joe.
– Wygląda na to, że jesteśmy tu udupieni – skwitował sytuację Dymitr, zaraz jednak pożałował swych słów, gdyż Lynn skarciła go pełnymi oburzenia słowami.
– Odrobinę szacunku dla zmarłego!
Podeszła do leżącego w piachu ciała i zamknęła rozwarte nienaturalnie szeroko powieki. Siła porażenia musiała być ogromna, skoro zabiła w oka mgnieniu tak wielkiego i silnego człowieka jak Joe. Avram, Noah i Dragan wzięli ciało zmarłego i, nie bez wysiłku, zanieśli do hangaru.
– Jak go pochowamy? – pytanie Marthy sprawiło wszystkim kłopot. W milczeniu spoglądali to na Joe, to na siebie. Uzmysłowili sobie w tym momencie, jak niewiele o sobie wiedzą i że ze śmiercią każdego z nich umiera o wiele więcej niż tylko sam człowiek. Znaleźli się tu nie wiadomo jak i skąd, zdani tylko na siebie, a okazało się, że są dla siebie obcymi ludźmi. Być może wiedza o każdym z mieszkańców obozu pomogłaby im zrozumieć, dlaczego tu są…?
– Ktoś wie, jakiego był wyznania? – zapytał ledwie słyszalnym głosem Avram.
Zebrani pokiwali przecząco głowami.
– Cóż… po prostu zakopmy go w ziemi i postawmy krzyż. – zaproponował Dragan. – To chyba uniwersalny symbol.
– Z krzyża hitlerowcy zrobili sobie swastykę – odparł Avram przyglądając się dla odmiany Polakowi, który o dziwo przyszedł za nimi. Cały czas obserwował sytuacje, ale widać było, że go poruszyła. Gdzieś zniknęła jego obojętność i wyobcowanie. Zmiana zachowania nie uszła uwadze pozostałych.
Przez kolejne, wypełnione smutkiem i marazmem dni, kiedy starał się rozeznać w sytuacji, zaobserwował, że tajemniczy Polak nieustannie ich obserwuje, ale zdarza mu się znikać gdzieś systematycznie w ciągu dnia, o ściśle określonych porach. Obóz oczywiście był duży – argumentował sam sobie, wstrzymując się jeszcze ze swoimi wątpliwościami na szerszym forum – ale wszyscy starali się być w zasięgu swego wzroku.
Wszyscy, tylko nie Polak.
Avram postanowił go śledzić. Wybrał do tego porę nocną, gdyż nie pokładał zbyt wielkiego zaufania w swoich detektywistycznych zdolnościach, a w nocy, zgodnie ze starym porzekadłem, wszystkie koty są czarne. Późnym wieczorem – kolejna rzecz, jaka go zastanawiała: słońce zachodziło tu niemal błyskawicznie i wraz z zapadnięciem zmroku robiło się potwornie zimno – przyczaił się za rogiem budynku, w którym Polak najczęściej przesiadywał, obserwując dokąd pójdzie. Mężczyzna, cały czas w okularach, pomimo panujących ciemności, ruszył w kierunku głównego placu po czym skierował się ku jego wschodniej części by po chwili skręcić w kolejną aleję. Z niej odbił w boczną ulicę i przystanął przy budynku, o którym wspominała Avramowi Lynn. Ku wielkiemu zdziwieniu Avrama, otworzył je. Oświetliła go delikatna, blada poświata.
Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
– Elektryczność? – zastanowił się. – Jak dotąd nigdzie nie znalazłem sprawnych instalacji. Co robić? – myślał gorączkowo. – Zostać samemu i czekać, aż wyjdzie? I co, przywitam go? A jak gość zechce mnie kropnąć? Może Dragan, Noah i Lynn pomogą.
Pobiegł jak szybko potrafił do hangaru i zebrał wszystkich zaufanych przy stole tłumacząc, w czym rzecz.
– Zawsze wydawał mi się podejrzany – skwitował Dymitr. – Za każdym razem, jak go częstowałem, odmawiał bimberku.
– Cóż – odezwał się Noah – wszystkim nam zależy na wyjaśnieniu, jakie tajemnice kryje przed nami ten…
– Polak – dokończył Avram.
– Co z nim zrobimy, kiedy już uda się nam go… obezwładnić? – wątpliwości Lynn miały głębsze uzasadnienie. Zdawała sobie sprawę, że być może będą musieli zastosować przemoc wobec jednego z nich. Czy będą potrafili? – Dragan -spojrzała pytająco na Serba – zabiłeś już kogoś?
Serb zmieszał się. Spuścił głowę i westchnął.
– Na wojnie to co innego. Ale jeśli będzie stawiał opór to może… uda mi się go obezwładnić.
– Zatem, na co czekamy? – niecierpliwił się Avram. – Chodźmy, bo zdąży wrócić i na nic cały plan.
Oczekiwali w ukryciu na Polaka niemal godzinę. W końcu usłyszeli zgrzyt zamka i drzwi delikatnie uchyliły się a blade światło zderzyło się z mrokiem panującym na zewnątrz. Polak wysunął głowę i rozejrzał się czujnie, po czym wyszedł. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, Dragan rzucił się nań z tyłu, sprawnym kopnięciem pod kolano obalił go na ziemię i unieszkodliwił, wyginając ramię i zakładając dźwignię. Polak nie stawiał oporu zachowując podejrzany spokój. Serb zmusił go, aby się podniósł.
– Do hangaru z nim! – warknął Avram.– niech się tłumaczy przy wszystkich.
Gdy znaleźli się na miejscu Avram podszedł do mężczyzny i spojrzał mu w twarz.
– Kim jesteś, gadaj!? Nie zmuszaj mnie, żebym ci przyłożył! – mówiąc ostatnie słowa zacisnął pięść.
Polak sprawnym ruchem wyswobodził się z uścisku Serba, poprawił kurtkę i odparł spokojnie:
– Powiedzmy, że waszym aniołem stróżem.
Zebranych zdumiały nie tyle słowa, jakie wypowiedział co sam głos. Gardłowy, obcy.
– Zdejmij okulary jak z nami rozmawiasz! – Avram sięgnął ręką do twarzy Polaka, aby mu je zdjąć, ten jednak cofnął się nieznacznie.
– Nie mogę, cierpię na rzadką chorobę oczu – odparł, choć tym razem w jego głosie dało się wyczuć napięcie..
Gdy na potylicy poczuł lufę pistoletu Dragana najwyraźniej dał za wygraną. Avram zdjął mu z oczu okulary i cofnął się niepewnie. Spoglądały nań pozbawione źrenic, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu i emocji błękitne oczy.
No no, robi się ciekawie. Ale po kolei. Najpierw błędy. W zdaniu "[...] ruszył w kierunku głównego placu po czym skierował się ku jego wschodniej części by po chwili skręcić w kolejną aleję" brakuje dwóch przecinków - przed "po czym" oraz przed "by". A tutaj "- Z krzyża hitlerowcy zrobili sobie swastykę - odparł Avram przyglądając się dla odmiany Polakowi, który o dziwo przyszedł za nimi. Cały czas obserwował sytuacje, ale widać było, że go poruszyła. Gdzieś zniknęła jego obojętność i wyobcowanie. Zmiana zachowania nie uszła uwadze pozostałych." nie wiem o kogo chodzi w dwóch ostatnich zdaniach - o Avrama czy o Polaka. Z teści całego opowiadania mopżna się tego domyślić, ale jegnak bym zmienił te zdania. "Gdy na potylicy poczuł lufę pistoletu Dragana najwyraźniej dał za wygraną" - przecinek po "Dragana".
To tyle, więcej nie znalazłem. Ale wprowadzenie kosmitów... (bo Polak, to chyba kosmita, nie?) jakby trochę zbyt szybko. Mogłeś zwiększyć napięcie, nie pisać o tych oczach od razu, zostawić to na początek nastepnej częsći. Ale i tak czekam na dalszy ciąg. I podwyższam ocenę całości do 4.5
Kosmita... hmm... nie uważasz, że to byłoby za proste?;) Dzięki za uwagi.