- Opowiadanie: ridarah27 - Legenda o Paladynie.

Legenda o Paladynie.

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Legenda o Paladynie.

Początek był prosty. Istniał wielki bóg. Był to bóg wszystkich bogów, największy z nich,zwał sięValens. Bóstwo męstwa, zaufania i walecznych żołnierzy. Dwie grupy bogów od zawsze walczyły ze sobą, ecz podczas jednej alki gdy Valens uderzył swoją magiczną lancą w Gurduna(największego złego boga)rozległ się szum, zaczęły walić pioruny i z kłębka chmur wyłoniła się planeta. Z jednej strony była zgniła i brzydka, a z drugiej rosły kwiaty i piękne lasy. Był to 0&0 rok od tego się zaczęło. Na planecie powstali ludzie i zaczęli się rozmnażać. W roku 0&11 odkryto portale magii. Było ich 5 :

-portal zaświatów(śmierci)

-portal ognia

-portal trucizny

-portal wody

-portal uzdrowienia(świętych dusz)

Posiadały prawdziwą moc i były źródłami swojej magii.

W 1&4 równowaga została zakłucona. Ludzie walczyli ze sobą i chcieli więcej ziem. Świat był w rozsypce nawet bogowie nie mogli nic zrobić…

 

 

 

Istniało wiele legend o dzieciach które urodziły się na środku planety, mówiono że to one wybawią świat od chaosu lecz wiele z nich przechodziło straszne metamorfozy pod okiem złych bogów i później same niszczyły równowagę. Niektórzy zostali „obrońcami dobra”(paladynami), ale szybko zostali zabijani. To będzie jedna z takich legend o paladynie, który zrozumiał jak ważna jest jego osoba.

 

 

2&10

-Jak go nazwiemy?

-Może… Tom.

-Tom, nie! Wiem Ronald.

-Tak, to wspaniałe imię dla bohatera…

 

8 lat później:

-I co bohaterze?Nie jesteś taki mocny? HaHaHa dziwoląg.

Dwóch łobuzów przewróciło Ronalda i jeden z nich na niego napluł. Chłopiec wstał otrzepał się i pobiegł z płaczem do domu. Zobaczył swoją mamę.

-Mamo!-krzyczał z płaczem Ronald– Ci chłopcy mnie biją i zaczepiają.

Spokojnie, spokojnie nie rozumieją że kiedyś będziesz bardzo silny, sławny i ważny. – Powiedziała mama chłopczyka z uśmiechem.

 

18lat później:

 

 

 

-Daj więcej piwa, kobieto!-Wykrzyknął Ronald– No i rozumiesz ja wstaje a on leży w korycie! Cała karczma zaczęła się śmiać. Ronald wstał, rozejrzał się i bezwładnie upadł.

Mężczyzna obudził się lecz nie mógł otworzyć oczu. Słyszał szum w uszach i czuł że ktoś go dotykał. Powoli zaczął otwierać oczy, oślepiło go światło lecz po chwili zobaczył starszego mężczyznę stojącego nad nim i trzymającego rękę na jego łożu. Od razu Ronald go rozpoznał, był to jego ojciec , który był w podróży gdy matka chłopca umarła.

Gdy Ronald był mały wioski ze strony zła najeżdżały jego osadę ponieważ wiedzieli że tu jest jeden z paladynów lecz chłopiec miał ścisłą obronę. Po pewnym czasie gdy wioska była już zniszczona mieszkańcy postanowili oddać chłopca wiosce, która go chciała. Matka na to nie pozwoliła i sama została zabita, a chłopiec uciekł do lasu…

Ronald usiadł na łóżku i spytał:

-Czego chcesz?

-Synu…

-Nie nazywaj mnie tak! -Ronald przerwał

-Chaos się rozprzestrzenia, a tylko paladyni mogą przejść do portali i od środka zablokować tą moc bo inaczej „Upadli Rycerze” posiądą moce portali i staną się niepokonani.

-Nie intersuję mnie to.-Powiedział Ronald wstając i zakładając zbroję, miecz itp.– Skończyłem z wierzeniem że będę jakimś bohaterem albo paladynem.

Ojciec Ronalda odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł z pokoju.

Ronald wstał i podszedł do okna. Daleko za miastem zobaczył ogromny, niebieski ogień. W tym czasie Ronald przypomniał sobie wygląd swojej matki. Nagle Ronald usłyszał krzyki, niskie, głośne krzyki. Po chwili zobaczył armię żołnierzy w czarnych zbrojach, tak to byli rycerze „drugiej strony”. Parę minut później Ronald, jego ojciec i paru strażników mężnie walczyli z przeciwnikami. Ron zobaczył że ojciec traci siły więc rzucił się na przeciwnika ojca. Ronald z rozbiegu wyskoczył i rozciął głowę przeciwnikowi. Nagle bohater zobaczył kogoś w ciemnej zbroji. Człowiek wyjął ogromny, dwóręczny miecz i powoli podchodził do Ronalda.

Ronald, uciekaj! Nie pokonasz go! – zawołał ojciec bohatera.

Bohater stał jak słup, nie mógł się ruszyć. Potwornie bał się, czuł w mężczyźnie zło. Ojciec bohatera podszedł do syna i przysłonił go ciałem.

-Ronald, oni…– Szept przerwał ojciec, który zaczął tworzyć magiczną kulę ognia i strzelił nią w przeciwnika lecz kula rozbiła się na jego zbroji nie pozostawiając ani śladu. Meżczyzna zamachnął się i miecz trafił prostu w żebro ojca Rona. Ronald „obudził się” czując krew ojca.

-Nieee! – krzyknął Ronald. Jego głos był pełen wściekłości. Ron wziął miecz w ręce i zamachnął się na mężczyznę lecz on zniknął.

-Ojcze! Nie dam ci umrzeć!

-Ronald, obiecaj mi coś.

-Co ojczę?

-Uwierz w to że jesteś bohaterem i uratuj nas… cały świat…

Po tych słowach ojciec bohatera zamknął oczy…

 

 

Parę dni później:

Wojna trwa, zła wioska powoli zaczyna przejmować resztę ziemi. Wszyscy jasnowidze i szamani czują że wojna niedługo się zakończy, ale kto ją wygra?

Trwa jedna z misji Generała Ronalda „Walecznego”, razem z grupką rycerzy próbują odbić porwaną księżniczkę Lurinę z zamku Rinhusa 3.

-Widzisz ją, łuczniku?

Tak, obok niej stoi 3 strażników.

Są na pozycjach?

Wszyscy są gotowi, zaczynać akcję?

Tak.

Strzelec celując z łuku zaczął udawać odgłosy różnych ptaków i wystrzelił. Strzał trafiła w głowę jednego ze strażników. W tym samym czasie było można usłyszeć tylko dźwięk lecących strzał i po chwili też były już w sercu albo głowię strażników. Ronald zeskoczył z drzewa i zaczął biec, za nim pobiegli inni wojownicy. Ron wyciągnął broń, złapał się liny zwisającej z drzewa i lecąc wbił miecz w wychodzącego z namiotu obok rycerza. Bohater wyjął broń z ciała, podszedł do księżniczki i rozwiązując ją powiedział:

-Księżniczko, proszę się nie bać jestem generał Ronald „Waleczny” zaraz księżniczkę uwolnię.

Dziewczyna w łzach w oczach zdejmując do końca rozcięte liny przytuliła się do Ronalda.

-Księżniczko, trochę wysoką mość poniosło– powiedział Ronald odsuwając ją od niego.– Musimy wyruszać. Jak teraz wyruszymy może dojdziemy za 2 dni.

Było już ciemno, grupa generała rozbiła obóz. Ronald, księżniczka i 2 wojowników siedziało przy ognisku i spokojnie rozmawiało:

Ile czasu byłam w niewoli?

-Tydzień, księżniczko.

-To było straszne, którejś nocy zabrali mnie do jakiegoś zamku… albo wieży, pamiętam był tam pewien człowiek… w takiej czarnej zbroji.

-W czarnej zbroji! Księżniczko, czy mówił coś?

-Tak, wspominał coś o tym że musi najpierw odzyskać potomka, a poźniej kontnuuje wojnę i doprowadzi ją do końca.

-Potomek… musimy go znaleźć.

W tej chwili z krzaków wybiegł jeden z żołnierzy.

-Uciekać! Szybko Ratujcie się!

-Co się stało? – Zapytał Ronald wstając.

-Jakieś dziwne stworzenia! Gonią mnie!

W tym czasie krzaki zaczęły szumieć i trzeszczyć. Wszyscy rozglądali się z przerażeniem. Po chwili z krzaka zaczęła wyłaniać się postać. Chodziła na czterech łapach, była cała owłosiona a z gęby wystawały dwa duże kły. Ronald zrobił krok do tyłu wyjmując miecz. W tym czasie jeden z żołnierzy zaczął biec na stworzenie, zamachnął się mieczem i z całej siły wykonał cięcie. Ostrze zatrzymało się na futrze.

-Tylko srebro może go zranić! – wykrzyknął Ronald

W tym czasie zaczął biec, ugiął nogi i wyskoczył. Potwór stanął na dwie łapy i walnął Ronalda.

Generał bezwładnie upadł na ziemie, lecz otarł twarz i szybkim ruchem wstał.

-Nie atakujcie go, musimy przetrwać jeszcze chwile aż księżyc wyjdzie z pełni!

W lewej dłoni Ronalda zaczęła powstawać mała, ognista kula. Ronald wystrzelił ją w kierunku stwora. Potwór nie zdążył zrobić uniku. Kula rozprysnęła się na ciele potwora czarny ślad i

kawałek wypalonego futra, stworzenie padło i zaczęło dziwnie szczekać. Łapy zaczęły zmieniać się w ludzkie stopy, duży pysk i kły zmniejszały się, a futro całkowicie zniknęło. Ronald schował miecz w pochwę i podszedł do leżącego człowieka. Mężczyzna był w łachach, miał zarost i długie brązowe włosy.

-Jest nie przytomny! Chodźcie tutaj i dajcie mu wody! – zakrzyknął Ronald przyglądający się człowiekowi

-Co to za stworzenie?– zapytał jeden z żołnierzy

-To jest bestioczłek. Słyszeliście pewnie opowieści o wilkołakach. Był pewien mag, który był zarażony i zamieniał się w wilkołaka. Próbował jakoś się wyleczyć i połączył magie portalu uzdrowienia i śmierci. Eksperyment się nie udał, mag jako wilkołak stał się silniejszy, szybszy i bardziej wytrzymały, ale zmieniał się tylko w pełni księżyca na krótki czas. – Mówił Ronald wpatrując się w księżyc

-Myślałam że to legenda, ale teraz widzę to na własne oczy.– Powiedziała cicho księżniczka

Rankiem ekipa wyruszyła w dalszą podróż.

 

 

Stare opowiadanie z przed kilku lat, gdy byłem jeszcze dzieciakiem z zajawką na opowiadania.

Koniec

Komentarze

Mimo, że opowiadanie jest stosunkowo krótkie, to przyznam, iż miałem nie lada problem z dotrwaniem do końca. Poczatek strasznie zagmatwany. Masa literówek oraz powtórzeń - zupełnie jakby autor napisał dzieło, bez późniejszego przeczytania go. Jednak najbardziej w oczy kole struktura całego tekstu. Nie udało mi się go czytać płynnie, gdyż zdania raz były krótkie a raz bardzo rozbudowane, co wprowadzało tylko zamęt. 
Bardzo raziło w oczy wyliczanie portale magiczne.
Myślę, że warto przeczytać na spokojnie ten tekst jeszcze raz i porobić drobne modyfikacje. Temat jest zbyt ciekawy, by dać mu odejść w niebyt. 
Trzymam kciuki:)  

dziękuję, za krytykę:)
Opowiadanie te napisałem w 4 klasie podstawówki i nie dawno je odkopałem. Postaram się je pozmieniać i wszystko ułożyć.

Ten artwork to rozumiem twojego autorstwa...?

"Opowiadanie te napisałem w 4 klasie podstawówki i nie dawno je odkopałem"

Widać.

Opowiadanie jest beznadziejne i z daleka trąci gimnazjalnym fantasy. "O, napiszę opowiadanie! I będzie w nim bohater. Tak, bohater musi być. Hm... mroczny łowca? Nie, paladyn! Tak, paladyn będzie zajebisty..." Nie zmieniaj tego a już na pewno nie kontynuuj.

I jeszcze dorbna uwaga. W tekstach literackich liczby słownie. Czyli  pięć nie 5.

@up

W niektórych przypadkach bym się spierał... osobiście łatwiej mi przeczytać 1945 niż tysiąc dziewięćset czterdzieści pięć (czy jak to tam sie pisze). No, chyba że lata są wyjątkami od "liczb".

No dobra, są wyjątki. Zapomniałąm wspomnieć. Ale akurat w tym tekście przydałoby się:

Osiem lat później, nie 8 lat później. O to mi chodziło.

Nowa Fantastyka