
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Nie pieprz mi tu! – Avram starał się za wszelką cenę, by jego głos zabrzmiał stanowczo. W rzeczywistości zdjął go strach.
– Przecież mówiłem, że mam wadę wzroku!
-Powiedz lepiej, co tam robiłeś! – do przesłuchania wtrąciła się Lynn. Jej głos był o wiele spokojniejszy i miała nadzieję załagodzić rosnące napięcie. Wyczuwała, że zaognianie sytuacji może źle się dla nich skończyć. – Mamy prawo wiedzieć to, co ty. Co tam jest i czego tam szukałeś?
– Cóż -westchnął – widzę, że nie da się uniknąć wyjaśnień. Usiądźmy zatem.
Wskazał na prowizoryczny stół.
– Chciałbym zacząć od czego innego – odezwał się po chwili wymownego milczenia. Do hangaru zaczęli powoli schodzić się, kierowani ciekawością, pozostali mieszkańcy obozu. Wieści rozchodziły się tu lotem błyskawicy i nawet bariery językowe nie stanowiły w takich sytuacjach przeszkody.
– Słuchamy zatem – Avram, podobnie jak i pozostali,nie krył podenerwowania. Najspokojniejszy był Polak.
– Zacznę od tego, że się przedstawię. Jestem Nate.
– Ja jestem Lynn, a pozostali to Avram, Dragan…
Nate przerwał jej ruchem dłoni.
– Wiem, jak się nazywanie. Wszyscy.
– Ale w to, że jesteś aniołem stróżem, nie uwierzę! – zastrzegł Avram.
– Cóż, jak słusznie zauważyłeś, to kwestia wiary – wyjaśnił Nate. – Ale czy po tym wszystkim, co tu ujrzałeś, aby dać mi wiarę musiałbyś ujrzeć skrzydła na moich plecach? Uważasz, że tak powinien wyglądać anioł ? – zawiesił na chwilę głos patrząc po twarzach zebranych. – Z biologicznego punktu widzenia skrzydła, będące w stanie unieść człowieka w górę, przytwierdzone do pleców to zwyczajna biologiczna niemożliwość. Czyż jakiekolwiek stworzenie boże ma absurdalny szkielet czy cokolwiek innego? Czy jest sprzeczne z prawami natury?
Zebrani pokiwali przecząco głowami.
– No właśnie. Więc dlaczego anioł miałby być?
– Przestańmy pieprzyć o aniołach! – warknął Avram. Nie lubił, gdy publicznie z niego kpiono.
– Avram, jak myślisz, dlaczego pojawiłeś się tu jako ostatni?
– Nie mam pojęcia – odparł ciężko po chwili milczenia. – Może ty mi powiesz?
Zgromadzeni niemal wstrzymali oddechy, w oczekiwaniu na wyjaśnienie jednej z wielu zagadek dotyczących ich położenia.
– Jesteś tu niejako w nagrodę.
Avram parsknął pogardliwie.
– Też mi wyjaśnienie.
Nate zmierzył go chłodno swymi zagdkowymi oczyma.
– Pamiętasz ostatnie zlecenie dla „Avram Project"?
– No chyba! – odparł pośpiesznie, choć w jego głosie dało się wyczuć nutę zawahania. – Masz na myśli „World Wars. Annihilation"?
Nate skinął głową.
– Opowiedz nam o niej.
– Cóż… To był spory projekt, a moja firma odpowiedzialna była niejako za koordynację działań wielu mniejszych podwykonawców.
– Tego możesz nam oszczędzić – ponagliła go Lynn. – Ale jaki to ma związek a nami?
– O czym była gra? – naciskał Nate.
Avram milczał przez chwilę starając się zebrać myśli.
– Generalnie chodziło o to, aby opracować strategię niszczenia innych planet… całych gatunków. Można było wymyślać najróżniejsze sposoby, wykorzystując oczywiście panujące na danej planecie warunki.
– I dostępne zasoby – dodał Nate.
– Tak – przytaknął Avram. – Opcji w menu było wiele, podwykonawcy a nawet zwykli użytkownicy gier i portali poświęconych RPG wręcz prześcigiwali się w pomysłach. Wykorzystaliśmy ten sposób, aby gracze sami uczestniczyli w tworzeniu fabuły i opcji. Najciekawsze pomysły wykorzystaliśmy, podobnie jak i nicki pomysłodawców. Wywoływanie trzęsień ziemi, epidemii i pandemii, zmiany klimatyczne a nawet zwykły terroryzm… Ciekawe były pomysły z dezinformacją w mediach i wywoływaniem paniki a nawet podpalanie lasów. W efekcie powstała gra totalna, której rozmach przerażał. Szkoda, że nie zdążyła wejść na rynek.
– Podobno był jakiś zleceniodawca?
– Osobiście się z nim nie spotkałem. Zresztą nie musiałem. Ważne, że płacił.
– Zatem pozwól, że cię oświecę, Avram. Twoja gra weszła do użycia, ale nie na rynek konsumencki.
– Mów proszę jaśniej! – wtrąciła się Martha.
– Zapewne pamiętacie, że ostatnie lata na Ziemi były wyjątkowo… trudne?
– Zaraz… zaraz… – Avram wstał i zaczął przechadzać się tam i z powrotem. – Faktycznie, ostatnie czasy były wyjątkowo złe. Jakby natura… cały świat zbuntowały się przeciw ludziom. Powodzie, katastrofy, trzęsienia, zmiany klimatyczne… można mnożyć w nieskończoność!
– Ludzie mogą się buntować, więc dlaczego nie materia? – w pytaniu Nate'a dała się wyczuć gorycz.
– Co chcesz powiedzieć?
– Avram, twoja gra posłużyła do unicestwienia niemal całego życia na ziemi! A nagroda, o której wspomniałem, polega właśnie na tym, że jako jej twórca możesz obserwować całkiem prawdopodobną i rychłą agonię swego gatunku. Można powiedzieć, że jesteś przeciwieństwem Stwórcy, Annihilatorem…
Avram pobladł, podobnie jak pozostali. Zaraz jednak rozpoczęły się wśród zebranych żywe i namiętne dyskusje.
– Skąd mamy mieć pewność, że mówisz prawdę? – Dymitr jako pierwszy zaczął mieć wątpliwości. – Dlaczego w ogóle z tobą rozmawiamy i dajemy się wodzić za nos? Wciskasz nam tu niestworzone bajki a my mamy uwierzyć? Za kogo nas masz? Katastrofy nawiedzały Ziemię od samego początku i nic w tym dziwnego.
– Gra Avrama została wykorzystana w najgorszy z możliwych sposobów. Wykorzystano ludzką pomysłowość i kreatywność w zakresie zabijania, które jak wiecie, zawsze wychodziło nam najlepiej.
– Kto za tym stoi? – Avram powoli zaczął dochodzić do siebie.
Hej! Spójrzcie tam! – zawołał ktoś wybiegając na zewnątrz. – Patrzcie na niebo!
– Łuna ognia? – zdziwił się ktoś z zebranych.
Nate poderwał się na równe nogi i pobiegł co sił schodami na dach hangaru. Za nim udali się Lynn, Avram i Dragan.
Z dachu mieli lepszy widok. W panujących ciemnościach, na horyzoncie dostrzegli łuny ognia.
– Co jest…? – zapytał Dragan.
Nate zaklął niewybrednie i odwrócił się do zebranych.
– Od teraz musimy zacząć działać wspólnie.
C.D.N…
Jak zwykle najpierw błędy "w pytaniu Nate'a dała się wyczuć gorycz." - lepiej by chyba brzmiało "dało się wyczuć gorycz". "Wciskasz nam tu niestworzone bajki a my mamy uwierzyć?" - brakuje przecinka. "które jak wiecie" - tutaj też. "zawołał ktoś wybiegając na zewnątrz." - i tu. :/
" - Gra Avrama została wykorzystana w najgorszy z możliwych sposobów. Wykorzystano ludzką pomysłowość i kreatywność w zakresie zabijania, które jak wiecie, zawsze wychodziło nam najlepiej." - tu pewien problem. "Wykorzystano LUDZKĄ pomysłowość" - to brzmi, jakby mówił to ktoś spoza gatunku, a zaraz potem "[...]Zawsze wychodziło NAM najlepiej" - tutaj Polak już utożsamia się z ludźmi. Trochę to wszystko niejasne, może by zmienić jakoś to zdanie? "Avram powoli zaczął dochodzić do siebie." - przy "powoli" lepiej brzmiałoby "zaczynał". To tyle.
Samo opowiadanie fajne, chociaż takie dawkowanie przy wątku kryminalnym... To mnie zabija. Wolałbym przeczytać wszystko od razu. No ale nic, czekam na kolejne części. I jeszcze jedno. Wydaje mi się (ale tylko wydaje), że "obóz", powinien być napisany z wielkiej litery, tak jak nazwa miasta.
Pytanie do autora: Dużo jeszcze? Bo chcę przeczytać całość. Po drugiej wstawce opowiadanie mnie zainteresowało więc czekam na wszystkie części :)
@pyrek
Nie wiem:) pisze się cały czas i myślę, że jestem w... połowie. Może lepiej będzie,jak kolejne kawałki- mniej części - będą po prostu nieco dłuższe...? Najwyżej pobawię się nad rozbudową kilku wątków przy okazji.
A już tak na marginesie, to cieszę się, że się podoba.
Ok. Więc do roboty:)