- Opowiadanie: Blacktom - Anhedonia

Anhedonia

Wielkie podziękowania dla Lenah i Małego Słowika za betę !!!

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Anhedonia

Gart stał w samym środku zawieruchy. Olbrzymie macki Krakena siały spustoszenie wśród marynarzy, którzy w walce z morskim potworem i bezlitosną siłą natury próbowali wydrzeć życie losowi – jedni toporami i szablami, inni spuszczając szalupy. Kapitan na mostku, z muszkietem w dłoni, wydawał rozkazy. Gart nie drgnął. Przyglądał się obojętnie pozrywanym linom, poszarpanym żaglom i ludzkim ciałom wciąganym przez fale w morską toń. Nawet wrzaski umierających nie robiły na nim wrażenia.

Wszystko przez skalę.

Błędy widział jak na dłoni. Przelatujący obok majtek urósł do rozmiarów autobusu. Drobne niedociągnięcia przy synchronizacji powodowały, że bryły traciły na ostrości, a i sprzężenie synaptyczne było nienajlepsze. W taki sposób można zaprzepaścić najlepszy pomysł. Programista był słabym rzemieślnikiem. Robota Wieleckiego z Comtronika. Nikt inny nie był zdolny do takiej fuszerki.

Macki zniknęły. Okręt i ludzie rozpłynęli się w powietrzu. W ich miejsce wyświetlił się słoik, a delikatny głos lektora oznajmił, że smak kalmara Beck’a w sosie chili to niezapomniane wrażenia. Chciałbyś.

Chwilę po tym z ekranu wyłoniła się półnaga Mulatka przepasana ręcznikiem. Wokół jej nóg przemknęła ławica ryb sąsiedniej reklamy hodowlanego tuńczyka. Prezentacje hologramowe nie nakładały się, były dla siebie odniesieniem w przestrzeni.

Zauważyła go. Nachyliła się nad nim. Usłyszał w głowie jej szept. Spersonalizowany. Zmysłowy.

Gart, chodź za mną, a zaznasz rozkoszy. Wstąp, a nie będziesz chciał wyjść. Odwiedź nasze spa! Śmiało, wiem, że cię stać. Masz jeszcze na koncie parę złotych…

Nie zwrócił na nią większej uwagi. Pojechał dalej.

Wpatrywał się w świetlisty tunel ulicznych billboardów i hologramów, ale na niczym dłużej nie zawiesił oka. Forma i kształt nie miały właściwego wpływu na odbiorcę. To, co powinno być holograficzną sztuką, to, co powinno zachwycać, stawało się jedynie wypalającą oczy rzeką fotonowych rozbłysków.

Surowy osąd jak na kalekę, który nie widzi barw.

Przestał się katować i zamknął oczy. Automatyczny pilot śmieciarki przeprowadził go przez cyfrową tubę Południowej Alei. Jak najdalej od wspomnienia tego, kim kiedyś był. W stronę kolejnego kubła na śmieci.

 

*

 

Gorąco uderzyło go w twarz, gdy zdołał się przecisnąć przez ludzi tłoczących się na schodach budynku. W tak słoneczny dzień promieniowanie UV przekraczało dozwoloną wartość. Publiczne informatory nakazywały użyć filtru. Szczerze miał to w dupie.

– Jak poszło?

– Szkoda słów.

– Czyli tak jak u mnie. – Młody Janus uśmiechnął się krzywo. – Miałem nadzieję, że odzyskam chociaż smak. Możemy jeszcze spróbować na Pomorzu. Ponoć w tamtejszym Resorcie otworzono nową listę rewizyjną. Jak się pospieszymy, to może uda nam się załapać na drugą setkę oczekujących.

– Znając życie już jest zamknięta.

Szybki wgląd w sieć i nadzieja chłopaka prysła.

– Pierdolone sukinsyny. Nawet nie dali szansy na zgłoszenie.

– Jeszcze się nie oswoiłeś?

Janus spojrzał na niego urażony. Jego mięśnie twarzy drgały w nieregularnych skurczach. Spazmy trwały ułamki sekundy, ale nie pozostały niezauważone. Chłopak migał jak zepsuta świetlówka. Przy blokadzie połączeń nerwowych prawie zawsze pojawiają się komplikacje.

– A czy można się oswoić z czymś takim? Rozumiesz? Sprawili, że… – Kolejne wyładowanie szarpnęło ciałem. Chłopak nie dokończył zdania.

– Czy nie tęsknisz za tym, kim byłeś? – zapytał, gdy atak zelżał.

– Tęsknię. Nawet nie wiesz jak bardzo.

Grupka dzieciaków, grająca na konsoli sąsiedniego placu zabaw, piszczała z zachwytu. Dwa potężne hologramy robotów bojowych ścierały się ze sobą. Pancerz w pancerz. Czarny i biały… Może czerwony i żółty albo niebieski i pomarańczowy.

Zrobiłby to lepiej.

 

*

 

Usiedli pod wielkim symbolem Yin i Yang, który zataczał krąg nad budą z orientalnym żarciem. Spasły Azjata siekał warzywa. W międzyczasie przewracał skwierczącą wieprzowinę na rozgrzanej blasze. Nieznośne ciepło buchało przy każdym ruchu kucharza, niosąc ze sobą smród potu. Czuł wszystko, ale to co jadł nie miało smaku. Równie dobrze mógł napchać żołądek trocinami.

Tak to działa. Wrażenia zmysłowe przefiltrowane w taki sposób, by już nigdy nie mógł odebrać ich jako przyjemne. By nie mógł czerpać radości z tak prostych rzeczy.

Poprosił o dorzucenie syntetycznych witamin w posypce. Chińczyk kiwnął głową, po czym postawił przed Gartem talerzyk z ciasteczkiem, mówiąc lokalnym dialektem coś o gratisie do dwóch porcji.

– Słyszałeś? Wprowadzili klasyfikację przed dziesiątym rokiem życia.

Janus był w kiepskim humorze. Patrzył na swój parujący ramen, jakby szukał tam odpowiedzi. Wyglądało na to, że temat będzie dzisiaj wracał jak fale przypływu. Chłopaka zdiagnozowano niedawno i za krótko żył w ten sposób.

– Rozumiesz. Już nie będzie chodziło o czyn, ale o predyspozycję do popełnienia czynu – ciągnął dalej.

– Nie myśl o tym. To nic nie da.

– Jak mam o tym nie myśleć? Będą zakładać ograniczniki małym dzieciom! Wyśnili sobie idealne społeczeństwo i robią wszystko, aby osiągnąć cel. W porządku, niech będzie. Ale nie naszym kosztem! Boże. Wydaje mi się, że gdybyśmy nie nadawali się do brudnej roboty, to paliliby nami w piecu…

– Przestań!

W oczach chłopaka zapłonął gniew.

– A może tak nie jest?!

– Jest, ale co można z tym zrobić?

– Cokolwiek, byle tylko zrozumieli, że też jesteśmy…

Gart przestał go słuchać i skupił się na ciasteczku. Ta rozmowa była bezcelowa. Pretensje młodego nie sprawią, że system stanie się bardziej ludzki. W końcu nie byłby tak skuteczny, gdyby przejmował się ludźmi.

Zostali zdiagnozowani. Trafili na listę i stali się ludzkim robakiem. Pluskwą, której została jedynie robacza egzystencja i śmierć. Janus miał dużo racji, ale czy ktokolwiek interesuje się pretensjami robaka?

Rozłupał ciasteczko. Rozwinął papierowy rulonik i zamarł. Na bibułce widniał stempelek. Smok gryzący własny ogon. Nowy Początek.

Chińczyk uśmiechnął się, podając mu miskę.

– Smacznego.

 

*

 

Nie mógł spać. Przesunął się na skraj łóżka. Reklamowy dron światłem reflektorów wypełnił na chwilę mieszkanie. Jednopokojowa klitka dla takich jak oni. Kompaktowa nora.

Obok spała dziewczyna. Jej szare ciało spowijały ruchome tatuaże. Czerń i biel kotłowały się na jej wilgotnych plecach niczym testy Rorschacha. W pokoju było strasznie parno. Kochali się wiele godzin. Kochali się… Stare słowo. Relikt jego poprzedniego życia. W tym akcie nie było żadnego uczucia. Tak naprawdę to rżnął ją, próbując choć przez chwilę zbliżyć się do doznań, które kiedyś przychodziły tak łatwo, naturalnie. Bezskutecznie. To już nie było to samo. Niekompletne. Bezowocne. Niepotrzebne. Jak on.

Wyjrzał przez okno. Sto dwunaste piętro. Mógł to przerwać, wystarczyło się wychylić. Ale może właśnie tego chcieli, aby się sami wykończyli? Dysfunkcyjne jednostki, obciążenie dla społeczeństwa, spadające z nieba jak deszcz.

Położył się. Dziewczyna jęknęła przez sen.

Może śni o zielonej trawie i błękitnym niebie, pomyślał. Biegnie teraz w dół wzgórza, delektując się morską bryzą od morza. Szczęśliwa. Wyzwolona.

Nie. Niemożliwe. Wszystko, co niosło radość, zniknęło za blokadą sensoryczną i ogranicznikami wydzielania endorfin. Nawet sny. Co im zostało?

Wróżba z ciasteczka leżała na szafce. 

 

*

 

Powykręcany cień człowieka siedział w centrum pomieszczenia na wózku inwalidzkim. Nad nim ekrany wysokiej rozdzielczości wyświetlały szarą twarz zdrowego mężczyzny. Trudno było powiedzieć, czy tak kiedyś wyglądał. Deformacje spowodowane porażeniem części mięśni i nadaktywnością pozostałych zatarły ludzkie rysy.  

– Jesteś. Czekałem na ciebie.

Gart niepewnie wszedł w snop mlecznego światła.

– Co wiesz o naszej organizacji?

– Do wczoraj nie wierzyłem, że istniejecie – odpowiedział Gart.

– Media milczą na nasz temat, ale to akurat nic dziwnego. Jeżeli czegoś nie znajdziesz w sieci, nie istnieje, prawda? A co mówi ulica? Co mówi miasto?

– Czyje miasto? Czyja ulica?

Zaśmiał się głośno. Jego prawdziwa twarz jedynie skrzywiła się bardziej. Po brodzie pociekła strużka śliny.

– Wiedziałem, że jesteś wartościowy. Bystry. Nieprzeciętny. Że nie dasz się ogłupić. Jesteś taki jak my.

Cienie wokoło ożyły i szeregi szarych drelichów stanęły za swoim przywódcą. Znajome twarze, które spotykał w kolejkach do urzędów. Ludzie, z którymi dzielił narzucone życie.

– Chcemy normalności. Naszej utraconej normalności, nawet jeżeli dla większości ludzi nie ma to nic wspólnego z człowieczeństwem. Wiem, że też tego pragniesz. A gdybym ci powiedział, że wszystko można cofnąć? Że mamy środki i ludzi, aby odzyskać to, co nam zabrano.

Ciało, unieruchomione w kompozytowym siedlisku, drgało jakby czerwie toczyły mięso pod skórą kaleki. Skupił wzrok na ekranie.

– A ty jesteś na to dowodem?

Nastała cisza. Bielutkie zęby cyfrowej prezentacji błysnęły w uśmiechu. Gart był pewien, że to nie prawdziwa reakcja na jego pytanie. Jak wiele można ukryć za uśmiechem.

– Raczej wyjątkiem – przemówił. – Dla mnie jest już za późno, ale uwierz, dla większości, również dla ciebie, mamy szansę. Odzyskasz na powrót pełnię swoich zmysłów. Wystarczy tylko, że mi zaufasz. Dasz się poprowadzić.

– Kim jesteś?

Komputerowy symulator głosu zamilkł. Z ekranów zniknęła twarz, zostawiając po sobie białe tło. Ku zdziwieniu Garta, z kalekich ust dobyło się pojedyncze zdanie. Pomimo nieustających drgawek niewiarygodnie wyraźne i zrozumiałe.

– Pierwszym, któremu odebrali smak życia.

 

*

 

– Od zawsze ciągło mnie do sztywnych, od zawsze. Mówię ci, gdy tylko zostawałem sam na sam z trumną…

– Odpierdol się. Wszyscy mamy w dupie twoją historię. Zrozumiałeś? – Zwalisty Tech jednym klapnięciem bionicznego ramienia posłał drobnego kopidoła na podłogę. Ten otrzepał się z kurzu i bez słowa przysiadł się do kogoś innego.

Wymazany smarem biały drelich robotnika – byłego żołnierza, zasłonił mu widok na resztę zebranych. Raz na dwa tygodnie spotykali się po pracy na krótkich odprawach. Kilka poleceń, szybka relacja z przeprowadzonych działań. Nigdy dłużej niż godzina. Tylko tak konspiracja mogła się utrzymać.

– Myślisz, że się uda?

– Kirkiewicz jest przekonany, że innego wyboru nie mamy. Zaczęli badania przesiewowe. Cień podejrzenia, że jesteś socjopatą i trach – blokady. Zapomnij chłoptasiu, że kiedykolwiek macanie cycków sprawi ci przyjemność. Sam ledwo pamiętam jak to jest, a oni chcą, żeby ludzie nie mieli nawet co wspominać. Poza tym zaczęli się nami interesować. Zdaje się, że dzisiejsze zgrupowanie jest ostatnim…

– Tak się zastanawiam, czy to cokolwiek zmieni. Władza odpowie z całą mocą. To już nie graffiti na ścianie i kilka powybijanych szyb.

– Nieważne. Kirkiewicz chce, aby się bali. O nic więcej nie chodzi. Te świętoszki mają drżeć ze strachu o swoje doskonałe życie. Pragnie odebrać im spokój. To jego zemsta.

– A nie wydaje ci się, że my jesteśmy tylko narzędziem? Posłuży się nami i co potem?

– I co z tego!? Taka jest nasza cena. Wszyscy tutaj, jak jeden, chcą znowu odczuwać. Popatrz na tego nekrofila, on dalej chce wciskać wacka w zimne trupy. To, że nie ma z tego frajdy, wcale nie zmienia faktu, że jej nie pragnie. Rozumiesz. Poza tym, władza się nie połapie, że wróciliśmy do siebie. Będziesz jeździł tą swoją śmieciarą w tym szarym drelichu, a nocami spuszczał się w babki, aż wyschniesz na wiór! To mamy obiecane.

Zmierzył Garta żabimi oczami. Źrenice miał czarne jak węgiel. Równie puste co jego dusza.

– Tak swoją drogą, od jak dawna jesteś spłycony?

– Od dwa tysiące pięćdziesiątego.

– Stopień przewiny?

– Czwarty z paragrafem.

Tech zamilkł. Zdawał się zaskoczony.

– Rozumiem.

Gart był pewny, że Tech nic nie rozumie. To, że skazano go na defragmentaryzację zmysłową z paragrafu, nic nie wnosiło. Nie był taki, jak cała reszta zwyrodnialców, którym należał się los spłyconych. Gwałciciele, sodomici i inni zasłużyli. Tech, Kirkiewicz, nawet Janus, ale nie on. On był niewinny.

 

*

 

Billboard sąsiedniej ulicy wyrzucał z siebie hologramowe gwiazdy. Przecinały niebo w zapętlonej trasie. Zbliżał się dzień Odnowy. Cały kraj będzie świętował powstanie nowego ładu. “Lepsze jutro” – tak wtedy mówili. „Cieszcie się ludzie, nadchodzi lepsze jutro”.

Był sam w pokoju. Zastanawiał się, czy Kirkiewicz wybrał go tylko ze względu na pracę? A może dostrzegł w nim to, czego inni nie mieli? Wybór był olbrzymi. Każdy może popełnić błąd i trafić na listę. Niestety, w tym świecie tylko raz.

– Muszą ustąpić – powiedział Kirkiewicz, powierzając mu zadanie. – Kontrola narodzin, badania przesiewowe, polaryzacja rasowa. Nie rozumieją, że stali się ofiarami własnych ambicji. Zapomnieli, że są tylko ludźmi. Gart, czy pomożesz mi zawrócić ludzkość z tej drogi?

Wyjrzał przez okno. Sto dwudzieste piętro. Szachownica okien zakończona betonowym chodnikiem. Czy aby na pewno z każdej drogi można zejść?

 

*

 

Torba była ciężka. Tech umieścił ładunek w ołowianym płaszczu i pokrył dodatkowym ekranowaniem, żeby żaden system nie mógł go wykryć. Postarał się. Gart właśnie przekroczył zaporę z czujników i nikt nie próbował go zatrzymać.

Instrukcja była prosta. Wszystko, co musiał zrobić, to w trakcie swojego cotygodniowego przejazdu, podrzucić paczkę do jednego z pojemników na odpady z tyłu gmachu Ministerstwa. Złożyć prezent niespodziankę na rocznicę ich upodlenia i odjechać. Proste zadanie. Kirkiewicz wszystko zaplanował.

– Tylko szybko! Jutro odbędzie się zjazd delegatów krajowych i wszystko jest postawione na głowie. Nie chcę, byś przeszkadzał w przygotowaniach – przywitał go ochroniarz z budki przy wjeździe na teren parkingu w czasie kontroli uprawnień przewozowych.

– Oczywiście, proszę pana. 

– I żebyś nie narobił takiego chlewu jak ostatnio. Zrozumiano?

– Oczywiście, proszę pana.

Praworządny obywatel. Zawsze to samo spojrzenie pogardy. Zawsze.

Podjechał pod zbiornik zsypu. Zapiął zaczepy. Rygle trzasnęły. Wyszedł z szoferki, trzymając torbę w ręce. Zupełnie, jakby niósł przybornik z narzędziami. Mechaniczne siłowniki nie były pierwszej młodości. Zawsze trzeba coś dokręcić, w coś postukać…

To był ten moment. W końcu będzie jak dawniej. Będzie czuł w pełnym wymiarze. Widział barwy, smakował, pieścił. Jak dawniej.

Przystanął.

Był niewinny. W pełni zasługiwał na to, aby cieszyć się życiem, ale torba niewiarygodnie ciążyła w dłoni. Nylonowe pasy wrzynały się w miękką skórę.

I co z tego. Nie dowiedzą się, że to on. Jak tylko przyjdzie pora, z ołowianego kokonu wypełźnie ładunek i na pajęczych odnóżach przemknie do systemu wentylacyjnego. Ulokuje się w centrum budynku i będzie czekał. A potem? Gdy przyjdzie czas, budynek zniknie wraz z dwoma przecznicami. Cicho, niemal bezszelestnie, w błysku tachionowej implozji. Zupełnie jakby nigdy go tam nie wybudowano. Materia, w mlecznym rozbłysku, cofnie się do początku wszechświata.

Ramię zaczęło boleć.

I co z tego. Nie jest zwyrodnialcem. Nigdy nie był. Jego jedyną winą było to, że chciał pomóc. Chryste, nie zrobił tego dla siebie, jak chciano mu wmówić. Zrobił to dla niej. Prosiła go. Dzień w dzień namawiała, aby jej pomógł. Nieustannie z tą samą pewnością i uporem, które dostrzegał w jej zmęczonych chorobą oczach. W końcu uległ. Zabił ją. Zabił ją z litości!

Mięśnie i stawy płonęły.

I co z tego! Przecież znów będzie tworzył.

Upuścił torbę.

 

*

 

Wjechał w Aleję Południową i tak jak zawsze zatrzymał śmieciarkę. Z ekranu zawieszonego w powietrzu, piegowaty nastolatek wskakiwał na główkę do jeziora, które chwilę wcześniej rozlało się na jezdni. Tej reklamy jeszcze nie widział. Przyglądał się przez kilka minut, aż hasło firmy ubezpieczeniowej wybrzmiało w mu w głowie: Żyj pełnią życia i nie myśl o śmierci. Gdy nadejdzie, my się wszystkim zajmiemy!

Był pewien, że można było podkręcić wydajność silnika o co najmniej dziesięć procent kilkoma prostymi skryptami. Tak łatwo to naprawić. Woda byłaby jak prawdziwa, a obraz stałby się finezją, niekwestionowanym arcydziełem. Niestety, on tego naprawić nie mógł.

Uśmiechnął się i ruszył dalej reklamowym korytarzem w daleką drogę za miasto z ciężką torbą na kolanach.

 

Koniec

Komentarze

Pokazałeś fragment dość osobliwego świata i kilku dziwnie odmienionych jego mieszkańców. Tyle zrozumiałam, reszta jest dla mnie zagadką.

 

a i sprzę­że­nie sy­nap­tycz­ne po­zo­sta­wa­ło wiele do ży­cze­nia. – Literówka.

 

pół­na­ga mu­lat­ka prze­pa­sa­na ręcz­ni­kiem. – …pół­na­ga Mu­lat­ka prze­pa­sa­na ręcz­ni­kiem.

 

Przy­sze­dłeś. Cze­ka­łem na cie­bie.

Gart nie­pew­nie wszedł w snop mlecz­ne­go świa­tła. – Nie brzmi to najlepiej.

 

Po bro­dzie po­cie­kła stróż­ka śliny. – Dlaczego po brodzie ciekła kobieta pilnująca śliny?

Sprawdź znaczenie słów stróżkastrużka.

 

Zna­jo­me twa­rze, które spo­ty­kał w ko­lej­kach do urzę­dów, z któ­ry­mi dzie­lił na­rzu­co­ne życie. – Czy dobrze rozumiem, że dzielił życie z urzędami.

 

– Od za­wsze cią­gło mnie do sztyw­nych, od za­wsze.– Od za­wsze cią­gnęło mnie do sztyw­nych, od za­wsze.

 

Usma­ro­wa­ny czar­nym sma­rem biały dre­lich… – Nie brzmi to najlepiej.

 

Te świę­tosz­ki mają drżeć ze stra­chu o swoje do­sko­na­łe życia.Te świę­tosz­ki mają drżeć ze stra­chu o swoje do­sko­na­łe życie/ żywoty.

Życie nie występuje w liczbie mnogiej.

 

Bę­dziesz jeź­dził swoją śmie­cia­rą… – Bę­dziesz jeź­dził swoją śmie­cia­rą

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Obok spała dziewczyna. Jej szare ciało spowijały ruchome tatuaże. Czerń i biel kotłowały się na jej wilgotnych plecach niczym ruchome testy Rorschacha

Powtórzenie.

 

Może śni o zielonej trawie i błękitnym niebie, pomyślał. Biegnie teraz w dół wzgórza, delektując się morską bryzą od morza. Szczęśliwa. Wyzwolona.

Nie. Niemożliwe. Wszystko, co mogło nieść radość, zniknęło za blokadą sensoryczną i ogranicznikami wydzielania endorfin. Nawet sny. Co im zostało?

Powt.

 

– Co wiesz o naszej organizacji?

– Do wczoraj nie wierzyłem, że istniejecie.

– Media milczą na nasz temat, ale to akurat nic dziwnego. Jeżeli czegoś nie znajdziesz w sieci, nie istnieje, prawda? A co mówi ulica? Co mówi miasto?

– Czyje miasto? Czyja ulica?

Zaśmiał się głośno. Jego prawdziwa twarz jedynie skrzywiła się bardziej. Po brodzie pociekła stróżka śliny.

– Wiedziałem, że jesteś wartościowy. Bystry. Nieprzeciętny. Że nie dasz się ogłupić. Jesteś taki jak my.

W tym fragmencie przydałyby się didaskalia, bo trudno połapać się, kto wypowiada którą kwestię.

 

Będziesz jeździł t swoją śmieciarą w tym szarym drelichu

Coś wcięło.

 

Dodaj entery pomiędzy fragmentami tekstu i wyśrodkuj gwiazdki.

 

Ciekawy tekst, mimo iż wykorzystujący dosyć znane motywy. Trochę “Mechanicznej Pomarańczy”, z kolei śmieciarka trochę skojarzyła mi się z “Ghost in The Shell”, ale to pewnie tylko zbieg okoliczności. W fajny sposób poruszyłeś kwestię anhedonii. Trochę brakuję mi wyjaśnienia, kim była osoba, którą zabił główny bohater i z której powodu zdecydował się nie wysadzić Ministerstwa, ale pozostawiło to szersze pole dla wyobraźni.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dzięki Regulatorzy. Melduję, że usterki poprawiono :)

Ta strużka… Aż mi wstyd.

Co do słowa ciągło to chciałem, aby to był przejaw kreacji tej trzecioplanowej postaci. Przynajmniej tak to sobie teraz tłumaczę ;)

 

Pokazałeś fragment dość osobliwego świata i kilku dziwnie odmienionych jego mieszkańców. Tyle zrozumiałam, reszta jest dla mnie zagadką.

Przyznaję, że tekst nie miał być specjalnie lekki. Akcja mocno skacze. Są spore przesunięcia w czasie i przestrzeni. Nie chciałem ułatwić czytelnikowi odbioru tekstu, ale też nie chciałem, by stał się zupełnie nieczytelny :/

 

Jedno pocieszenie – udało mi się wywołać wrażenie osobliwości świata i bohaterów, a to jest już coś ;)

 

Nie chciałem ułatwić czytelnikowi odbioru tekstu…

I to zamierzenie powiodło się. ;)

 

Jeśli uwagi były przydatne, cieszę się. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki Wicked G za dobre słowo :)

Biorę się za poprawki.

 

Owszem świat miał być specyficzny, a nawet osobliwy. Oczywiście nie chciałem nawiązywać do Mechanicznej pomarańczy, ale pewne skojarzenia mogą być nieuniknione. Z resztą to samo się tyczy innych motywów. No cóż nie wynalazłem koła ;)

 

Co do śmieciarki… Niechętnie muszę się zgodzić. Wyszła cyberpunkowa śmieciarka z Ghosta. Przykład na podświadomą odtwórczość :/

 

Trochę brakuję mi wyjaśnienia, kim była osoba, którą zabił główny bohater i z której powodu zdecydował się nie wysadzić Ministerstwa, ale pozostawiło to szersze pole dla wyobraźni.

Trzymałem się mocno w ryzach, aby nie rozwijać tego wątku :)

 

 

Były, Reg. Były ;)

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawy świat. Nie ze wszystkim się zgadzam – rozumiem, że jak się gwałcicielowi zabierze przyjemność z seksu, to nie powinien więcej gwałcić, bo i po co. Ale w jakim celu odbiera się kolory albo smak? Tak po prostu, sadystycznie, za karę? Kto zgodził się na takie prawo? Ale niech Ci będzie.

Ech, Polaków tam wpuścić. Albo Rosjan. Zaraz zhakują system, porobią takie (wysoce nielegalne) nakładki, że spłyceni będą widzieć w pięciu wymiarach, z UV i podczerwienią na dokładkę. ;-)

Końcówka do mnie nie przemówiła. Jakaś taka bezgłośna. Ale ogólnie na plus, misie.

Babska logika rządzi!

Finkla – dzięki za bibliotekę :D

 

Tak, nie odmówiłem systemowi sadyzmu :) Swoistego – totalnego patrzenia na sprawę kary. Wina może mieć różne odcienie, co prawda są tutaj stopnie przewiny, ale to też ma takie znaczenie, co Komisje Rewizyjne, do których nie można się zapisać – system we własnych oczach musi być też łaskawy, uchodzić przed samym sobą za coś lepszego niż jest, czyż nie?

 

Z drugiej strony świat skazanych na defragmentację to tylko ostatnia linia tuż przed wielką krechą. To co za nią, dla systemu, który obrał sobie za cel doskonałość, nie jest już problematyczne. Nie ma o tym wzmianki, bo ją w ferworze walki z tekstu wyciąłem, ale mordercy mieli trafiać na ciemną stronę Księżyca na wieczny sen w lodzie (nieszczęsne skojarzenie filmem “Człowiek demolka”…).

Ktoś już stworzył w tym konkursie świat totalnie zero – jedynkowy. Mój jest nieco stonowany. 

 

SPOILER! SPOILER! SPOILER! SPOILER!

Bezgłośna końcówka – tak, wiem wybuch byłby fajniejszy ;)

Nie było tąpnięcia. To fakt. Bohater cichaczem zawija się z miasta, najprawdopodobniej zdetonować ładunek, gdzieś na wyludnionych terenach daleko za miastem. Spinam opowieść klamrą. Bohater mógł wypełnić misję i odzyskać pełnię odczuwania (tego dokonaliby może nawet wspomniani Rosjanie;) ), ale nie jest pozbawiony realistycznego spojrzenia na świat (Kirkiewicz nie miał szansy cofnąć zmian, tak jak dzisiejszy terroryzm nie wyrzucił Zachodu z arabskiego świata) i wie, że nie będzie już tworzył – jego kariera i powołanie jako holografik artysta przepadło.

Czarno-białość świata uwidacznia jego czarno-białe podejście do życia. Nie tworzy, więc może nie żyć. Jest tak, albo tak – nie ma nic pomiędzy.

 

OMG ale się rozpisałem. Jak tak człowiek sobie napisze, co chciał przekazać, a jak to zrobił i co z tego wyszło – ręka sama leci w kierunku czoła ;)

 

Bardzo fajne opowiadanie.

Dobrze mi się czytało (czyli pierwszy plus).

Ciekawy pomysł z selekcją i pozbawianiem różnych rzeczy (chociaż rzeczywiście nie wiem, przed czym ma chronić na przykład utrata możliwości widzenia kolorów czy smaku).

Skojarzyło mi się z filmem, który kiedyś widziałam, z motywem karania za zbrodnie jeszcze nie popełnione ;)

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję Anet :)

Defragmentaryzacja to przede wszystkim forma kary :)

 

A ten film to pewnie “Raport mniejszości” – ekranizacja opowiadania Philip K. Dicka ;)

Tyle, że tam Dick oparł wszystko na parapsychologii (prekognicji). Mnie bardziej chodziło o wychwytywanie zmian w ludzkim mózgu, które wskazywałyby na to, że dany człowiek jest socjopatą/psychopatą :)

 

Pozdrawiam :)

Rzeczywiście o ten film mi chodziło :)

Przynoszę radość :)

Uwiódł mnie pierwszy fragment. Kilka twistów, a wszystkie zgrabne. Potem było troszkę gorzej, najsłabiej wypadło wprowadzenie na scenę spiskowców – trochę deus ex machina. Warsztatowo sprawne; kilka brakujących przecinków i co najmniej jeden nadmiarowy, kumulacja robaków w jednym akapicie i “usmarowany smarem” – to wszystko, co rzuciło się w oczy.

Ale generalnie… jak dotychczas podobało mi się najbardziej ze wszystkich konkursowych (nie licząc oczywiście własnego :)

KLIK!

Czuję się, jakbym przeczytał fragment jakiejś ciekawej książki SF, ale niestety – fragment z samego jej środka.

Świat w tym opowiadaniu jest imponujący i aż zazdroszczę szczegółowości, z jaką opisujesz futurystyczny świat, jednocześnie powściągając się od sadzenia elaboratów na ten temat. Dobre wyczucie.

Fabularnie odczuwam niedosyt. Wybrałeś, autorze, trudniejszy sposób prowadzenia narracji. Wrzucasz czytelnika od razu na głęboką wodę, dajesz mu się zachłysnąć, wręcz przydusić światem, w którym się znalazł – niektórzy to lubią, ja nie przepadam, ale to nieistotne. Później trzeba jednak z rozsypanych, pozornie nieistotnych fragmentów, które brało się za nic więcej niż dekoracje, poskładać intrygę, zachwycić czytelnika. Uważam to za szalenie trudne zadanie i sądzę, że można by to tu wykonać lepiej. Niemniej jest jak jest, a zamiast wyśmienitego opowiadania, jest dobre, może nawet bardzo dobre.

Pozdrawiam!

Cobold – dzięki za bibliotekę :)

“usmarowany smarem” – tak wyłuskane faktycznie brzmi dziwnie, a raczej stylistycznie do bani ;)

Zaraz postaram się coś z tym zrobić.

 

Kirkiewicz i jego banda… W pewnych momentach sam ze sobą musiałem iść na kompromis i być może to jego efekt. Mieli być dźwignią akcji, swoistym przyspieszeniem – pewnie przesadziłem ;)

Ale generalnie… jak dotychczas podobało mi się najbardziej ze wszystkich konkursowych (nie licząc oczywiście własnego :)

Bardzo się cieszę z tego wyróżnienie :D

 

MrBrightside – wielkie dzięki :)

To prawda. Nie wiele wyjaśniam, przez co miejscami zdaje się, że działam na szkodę czytelnika (jak i odbioru tekstu), ale takie miałem założenie – nie przegadać tekstu i nie utopić czytających w wyjaśnieniach i opisach. Pozwolić na samodzielne wyłuskanie praw i logiki stworzonego świata/opowiedzianej historii. 

No cóż, masz rację, że można było zrobić to lepiej. Niemniej jednak ocena tego opowiadania jako dobre, a może nawet bardzo dobre jest dla mnie sukcesem, z którego naprawdę się cieszę :)

Oczywiście nie zamierzam na tym poprzestawać, bo właśnie wzbudzenie w czytelniku zachwytu to cel nadrzędny, ale takie umiejętności trzeba sobie wypracować :)

Pozdrawiam:)

Przede wszystkim muszę pochwalić świetny wstęp – napisany plastycznie, dynamicznie, interesująco… Aż chce się czytać dalej. ;)

Czytałem więc i w dalszej kolejności zadowolenie mieszało się z wątpliwościami. Historia ciekawa, fabuła sprawnie poprowadzona, jednak temat jest chyba “za duży” w stosunku do limitu znakowego. Sporo kwestii jest jedynie zarysowanych, przez fakt, że skupiłeś się na kreacji, potraktowałeś po macoszemu postacie. Ich funkcją jest jedynie prowadzenie przez akcję…

Czarno-biel fajna, choć momentami jest jej może za wiele. Warsztatowo bardzo dobrze, zdarzają się potknięcia, ale tekst czyta się przyjemnie.

No i właśnie… Widziałeś może film Equilibrium? Jeśli nie, obejrzyj koniecznie ;)

 

Tyle ode mnie, na koniec lista uwag:

Przyglądał się obojętnie porozrywanym linom

Chyba “pozrywanym” byłoby lepszym słowem w stosunku do lin…

Chciałbyś.

Surowy osąd jak na kalekę, który nie widzi barw – pomyślał.

Jak wiele można ukryć za uśmiechem.

Brak konsekwencji w zapisie myśli bohatera. Przypadek 1 i 3 – kursywa. W drugim wygląda to jak dialog, tę pierwszą półpauzę raczej bym usunął, coby nie mylić.

Tak to działo.

Hmm, może “działało”? ;)

Deformacje spowodowane porażeniem części mięśni i nadaktywnością pozostałych zatarły ludzkie rysy.

Zastanów się, czy nie zmienić na “przykurczem”, znacznie lepiej korelowałoby z “porażeniem”. Szczególnie, że właśnie to masz na myśli, a “nadaktywność” kojarzy się raczej z drżeniami pęczkowymi ;)

Naszej utraconej normalności, nawet jeżeli dla większości ludzi z człowieczeństwem[-,] nie ma to nic wspólnego.

Zdanie kopnięte z półobrotu ;D

Albo wywal ten przecinek, albo zmień kolejność słów (”nie ma to nic wspólnego z człowieczeństwem”).

 – Od zawsze ciągło mnie do sztywnych, od zawsze.

Ciągło, z tego co wyczytałem, to część od pługa :D

Jeśli miałeś na myśli inne znaczenie tego słowa, proponowałbym jednak zamianę na “ciągnęło” ;)

Usmarowany smarem biały drelich robotnika – ex żołnierza

Ten zapis raczej na pewno jest zły. Zajrzyj TU. Tak sobie myślę, że albo “robotnika-eksżołnierza”, albo nie wiem XD. Zostawiam pod rozwagę – z pewnością jesteś mi bardzo wdzięczny, Anonimie ;P

– Muszą ustąpić – powiedział Kirkiewicz, powierzając mu zadanie.[+ ]– Kontrola narodzin, badania przesiewowe,

Zgubiła się spacja ;)

Wszystko, co musiał zrobić[+,] to w trakcie swojego cotygodniowego przejazdu[-,] podrzucić paczkę do jednego z pojemników na odpady z tyłu gmachu Ministerstwa.

Zmieniłbym te przecinki jak wyżej – zdają się wtedy mieć więcej sensu…

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

CountPrimagen – tak, jestem bardzo wdzięczny;) Zabieram się za poprawki, szczególnie te zawstydzające :)

 

Widziałeś może film Equilibrium? Jeśli nie, obejrzyj koniecznie ;)

– tak widziałem. Ze dwa razy, ale to było dawno temu… A co? Wzór niedościgniony ruchu oporu? A może (oby nie) coś z niego przesiąkło do mojego tekstu? ;)

 

Ekhm, z tą “wdzięcznością” to było oczywiście lekko ironiczne i miało podkreślić mą upierdliwość ;P

Jakie tam zawstydzające – piszesz naprawdę dobrze. Tym bardziej żałuję, że Anhedonia nie jest cyberpunkiem na 30-40 tys. znaków. Albo i więcej ;)

Skojarzyło mi się z Equilibrium ze względu na wygaszenie emocji przez rząd i bunt tęskniących za “odczuwaniem” jednostek. Chodzi mi bardziej o samą ideę, fabuła rozwija się oczywiście inaczej.

Może dlatego nie miałem wątpliwości takich, jak Finkla…

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Wiem CountPrimagen:) Ale “upierdliwość”, która pozwala się doskonalić to olbrzymia wartość. Stąd ma wdzięczność. Powaga. A już przy betowanu to skarb ;)

 

Fakt, 40 tyś. znaków dałoby niezłe pole do popisu, szczególnie, że cyberpunk to wdzięczny materiał. Może psychologia/kreacja postaci byłaby lepsza? Niemniej jednak wszystko zależy od autora. Pewnie znalazłby się taki, co w tych 20 tyś. zawarłby wszystko co trzeba, aby zachwycić czytelnika :)

Skojarzyło mi się z Equilibrium ze względu na wygaszenie emocji przez rząd i bunt tęskniących za “odczuwaniem” jednostek. Chodzi mi bardziej o samą ideę…

Aaa pod tym względem… Sam szkielet owszem – świat dążący do doskonałości, motyw zmian w percepcji ludzi i motyw sprzeciwu/buntu :)

 

Śmieciarka z Ghosta, motywy z Raportu mniejszości, a teraz Equilibrium… Kurcze wychodzi na to, że jedyne co nowe i świeże w tym tekście to nazwisko autora, którego nikt nie widzi i kilka niespotykanych błędów składniowych ;)

 

Nie oglądałam tych filmów, więc widzę więcej świeżości. :-)

A co do błędów – dużo lepiej wymyślać własne, niż powtarzać te oklepane.

Babska logika rządzi!

Dzięki Finkla za pokrzepiające słowa :)

 

EDIT:

A widział kto Śniącą? Ech… Jak zwykle jestem niecierpliwy ;)

Napisane dobrym stylem, przez co czytało się przyjemnie. Jednak za dużo różnych elementów w małej objętości. Mam wrażenie, że nie zapanowałeś nad tym, Autorze. Dla mnie podejście, że opowiadanie nie ma być lekkie (w sensie zrozumiałe), jest bezsensowne. Jedno to “nie ułatwiać”, a drugie to “utrudniać”. Moim zdaniem utrudniłeś i jest trochę nieczytelnie. Aczkolwiek świat ciekawy. I napisane naprawdę dobrze, aż jestem ciekawy, czy pod Anonimem kryje się stały bywalec portalu czy ktoś nowy :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dla mnie podejście, że opowiadanie nie ma być lekkie (w sensie zrozumiałe), jest bezsensowne.

– z tą lekkością, to taka tam moja fanaberia ;) A poważnie nie miałem zamiaru, aby było “niezrozumiałe” :)

Tak, jak zauważył MrBrightside, wrzuciłem czytelnika w sam środek pewnego zamkniętego układu, czyniąc z niego obserwatora, który sam sobie musi wyjaśnić na co patrzy – poskładać puzzle.

Co innego w jakim stopniu udało się porozmieszczać i uwidocznić te podpowiedzi. No i tu klapa większa niż się spodziewałem. Powstała historia czytelna dla nielicznych, albo tylko dla jednego człowieka – dla mnie ;)

Zgodnie z waszymi odczuciami utrudniłem odbiór opowiadania lub ewentualnie mogłem zrobić to lepiej. Strach pomyśleć co by było, gdybym zostawił stare zakończenie.

SPOILER! SPOILER! SPOILER! SPOILER!

W ostatnim zdaniu Gart wyjeżdża w daleką drogę za miasto bez ciężkiej torby na kolanach. Nie wiem dlaczego wydawało mi się, że sam fakt opuszczenia przez niego miasta i upuszczenie torby, jako symbol rezygnacji z w zamachu, to dość informacji ;p

 

Nieważne. Nie piszemy tutaj dla siebie tylko dla innych :)

(…)aż jestem ciekawy, czy pod Anonimem kryje się stały bywalec portalu czy ktoś nowy(…)

– A ja jestem ciekawy, co pomyślisz(pomyślicie) jak już się dowiesz (dowiecie) kim jestem ;)

Melduję, że przeczytałam.

 

A widział kto Śniącą? Ech… Jak zwykle jestem niecierpliwy ;)

Czyli jednak ktoś zauważył moją kilkudniową nieobecność i może nawet zatęsknił ;) 

 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bo ja spostrzegawczy chłopak jestem, Śniąca ;)

Dzięki i pozdrawiam :)

Wiele nawiązań i udane ich połączenie. Zakończenie, choć słabo brzmiące, podoba mi się – takie inne, wyrażające sprzeciw całościowy, bohater podąża za sobą, jest najbardziej ludzki. Pomysł ze smakiem życia, odebraniem kolorów – bardzo dobry. Choć to i owo można byłoby rozwinąć, to w takiej dawce w jakiej zostało podane w ostateczności bardziej zaskakuje, niż pozostawia niedosyt.

 

F.S

FoloinStephanus – bardzo się cieszę, że doceniłeś mój tekst biblioteką i dziękuję za miły dla oczu komentarz:)

Pozdrawiam.

Witaj!

Gdyby nie to, że opko jest już w bibliotece to bym sam dał klika.

Czyta się jak fragment dobrze napisanej (i ciekawej) książki SF. Jednak fragment traktujący o w miarę konkretnej historii więc niczego nie brakuje.

Zakończenie (zacznę od końca) pozostawia niedosyt (pozytywny), i choć spodziewałem się czegoś mocniejszego, to i tak jest ciekawie. Po prostu inaczej niż zwykle. Choć podejrzewam, że teraz bohater będzie musiał ukrywać się przed organizacją przestępczo-wyzwoleńczą. No chyba, że postawił na samobójstwo na odludziu.

Fajnie i obrazowo zbudowany świat. Nasuwa mi sie skojarzenie z Empatą ( Skoneczny czy to ty? ;) ).

IMO Napisałeś anonimie jedno z lepszych konkursowych opowiadań :) Dla mnie wszystko było w nim dość zrozumiałe i wszystko wydało mi się w akuratnej ilości podane.

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dzięki Mytrix :)

Bardzo się cieszę, że doceniłeś zakończenie. Miałem wątpliwości, czy zostanie właściwie odebrane, ale po takich wpisach jak Twój jestem zadowolony ze swojej decyzji :)

 

Czy Skoneczny to ja? Nie potwierdzę i nie zaprzeczę ;)

 

Swoją drogą można by zrobić jakiś wątek do tego konkursu, w którym ludzie obstawialiby tożsamość Anonimusów :) Dla czystego fanu i satysfakcji, rzecz jasna. Sam mam kilka typów ;) 

 

EDIT:

Dzięki za nominację :D

A proszę bardzo :-) Ciekawy pomysł z obstawianiem :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

“Gart[+,] chodź za mną, a zaznasz rozkoszy.“

 

“To, co powinno być holograficzną sztuką, to[+,] co powinno zachwycać, stawało się jedynie wypalającą oczy rzeką fotonowych rozbłysków.“

 

Nie jestem pewna, czy wszystko zrozumiałam – ten świat, w którym ludziom odebrano pewne rzeczy/odczucia/wrażenia. Ponownie w przypadku tekstu na ten konkretny konkurs odnoszę wrażenie, że limit znaków zaszkodził. Może nie samej historii, bo ta jest krótka i chyba więcej mówić nie trzeba (choć zakończenie jest przewidywalne), ale wykreowanemu uniwersum, które zasługiwałoby na więcej znaków.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

joseheim – wielkie dzięki za bystre oko i komentarz :)

 

To ciekawa sytuacja, kiedy świat jest bardziej interesujący, atrakcyjniejszy niż historia w nim rozgrywająca się. Może to jakiś fenomen? Tak. Nazwijmy to fenomenem – lepiej brzmi niż niewykorzystany potencjał ;)

A tak poważnie, to mam cichą nadzieję, że to uniwersum nie zostanie pogrzebane wraz z tym opowiadaniem, że to pierwsza z wielu jego odsłon :)

Podobało mi się. Czytałam kilka dni temu, więc pewnie już nie jestem w stanie napisać bardzo szczegółowego komentarza, ale myślę że opinia z perspektywy tego, co zostało czytelniczce w pamięci też może być cenna ;)

Na pewno na plus bohater. Już w pierwszej scenie pokazujesz jakiś kawałek jego tożsamości, potem konsekwentnie to ciągniesz i domykasz klamrą. Do tego stawiasz go przed wyborem. I mnie się podoba to, jakiego wyboru dokonał. Czyli – podoba mi się zakończenie. 

Pomysł na świat i czarno-białość tez na plus. Jet i ta dosłowna i metaforyczna, przy czym podana niebanalnie. 

Ogólnie misie.

Werwena – opinia z perspektywy czasu to jedna z najważniejszych (szczególnie, tak pozytywna :D).

Autor może się przekonać, jak trwałe są wrażenia, które wzbudziło jego opowiadanie w czytelniku. Tragedią byłoby, gdyby po godzinie czytający nie wiedział, co przeczytał…

 

Wielkie dzięki. Pozdrawiam :)

Dziękuję za ciekawą lekturę :) Wciągnęła mnie ta rzeczywistość, a styl, chociaż nie do końca w moim klimacie, przeprowadził pomyślnie od początku aż do puenty. Anhedonia jako kara? – pomysł uważam za udany i dobrze zrealizowany. Kara nie musi być skrojona na miarę, może trochę wystawać ;) Dobrze napisane, zapada w pamięć, cieszy szare komórki. Gratulacje :)

Blue_Ice – dziękuję za odwiedziny, piąteczkę, no i miły komentarz :)

Dobrze napisane, zapada w pamięć, cieszy szare komórki.

Miód na moje serce :) To są dokładnie trzy rzeczy jakie chciałem osiągnąć. Oczywiście mam dalej poczucie (z resztą uzasadnione), że można było lepiej, ale temat był dla mnie trudny. W zasadzie pierwszy raz, od początku do końca, pisałem tekst celowany, traktując temat sztywno (być może nazbyt – strach przed niedostatecznym jego wyeksponowaniem był większy niż chęć popłynięcia), jednocześnie zaznaczyć te elementy i zagadnienia, które mnie interesują. Tym bardziej cieszę się, że doceniłaś moje starania. Pozdrawiam :)

Też jestem ciekaw, czy to Skoneczny, bo spodobało mi się jak teksty Skonecznego w dobrej formie i od razu pojawiły się skojarzenia ;). Faktycznie tekst trochę “rzuca czytelnika na głęboką wodę”, ale skoro ja nie miałem problemów, żeby się połapać, to chyba nie było tak źle :D. Temat pojawiał się już w różnych konfiguracjach, ale tu spodobała mi się przyjęta w tekście perspektywa. Moje sympatie odbijały się z jednej strony konfliktu do drugiej, jak w futurystycznym pinballu, a końcówka wzbudziła uznanie podejściem głównego bohatera. Cobold ma trochę racji, że spiskowcy pojawiają się znienacka, ale myślę, że długość tekstu jest tu wystarczającym usprawiedliwieniem. A poza tym, całkiem fajne dialogi.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nevaz – wielkie dzięki za miłe słowa. Bardzo się cieszę, że tekst znalazł uznanie w Twoich oczach. A to, że przy tym okazał się być zrozumiały, cieszy jeszcze bardziej :D

 

Lada dzień Śniąca ogłosi wyniki i wszystko będzie jasne – autorzy się ujawnią. Niektórzy obserwatorzy będą się dziwić, inni tylko machną ręką na oczywistą oczywistość ;)

Poza tym muszę koniecznie poczytać coś tego Skonecznego, zachwalany autor, a ja go nie znam… Upss… Chyba się wygadałem! Albo i nie ;p

 

Jeszce raz wielkie dzięki za komentarz. Pozdrawiam :)

Przeczytałam z ogromną przyjemnością. Tekst rzuca na głęboką wodę, ale wszystko do ogarnięcia. Fajnie mroczny klimat. Też bym klikała, gdybym tylko mogła

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Zapomniałem jeszcze o walorze edukacyjnym – w końcu nauczyłem się z tytułu nowego słowa : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Podobał mi się klimat opowiadania. Gęsty do bólu, fajny, przypominał dickowy. Dialogi też wyszły wiarygodnie. Misię. :)

fleurdelacour – dziękuję, doceniam zamiar. Fajnie, że dostrzegłaś moje starania względem klimatu opowiadania :)

 

Nevaz – tutaj co opowiadanie to nowe słowo:) MEN mogłoby rzucić jakiś grosz dla forum za działalność edukacyjną ;)

Mnie się bardzo, zwłaszcza pomysł. Ale wykonanie też niczego sobie – przekonujący bohater, ponura przyszłość ładnie zarysowana. Dla mnie plusem jest, że nie wszystko zostało podane jak na tacy.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Ja jestem pierwszym i naczelnym orędownikiem twórczości Skonecznego, więc wszystkim szczerze polecam.

Czy uważam, że to Skoneczny, powiem w wątku zgadywankowym, bo tutaj śniąca zagląda i nic jej sugerować nie będę.

 

Tak to działa. Wrażenia zmysłowe przefiltrowane w taki sposób, by już nigdy nie mógł odebrać ich jako przyjemne. By nie mógł czerpać radości z tak prostych rzeczy. – co za straszliwa wizja!

 

Ruchome tatuaże, cool *_*

 

Niby schematyczna wiza przyszłości, jeśli chodzi o tło fabularne, ale sam pomysł stanowiący główną, czarno-białą oś, wynagradza sprawę. Oryginalny i przejmujący. Może opko nie wejdzie do grona moich ulubionych z tego konkursu, ale jest bardzo przyzwoite i na pewno znajdzie się wysoko na mojej liście.

 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dzięki Blacburn :)

Oj człowiek za młodu zaczytywał się Dickiem – jego książki były/są w bibliotekach na metry:) Do dzisiaj mam sentyment do jego krótkich opowiadań, szczególnie do jednego – Impostor (nie chodzi o wykonanie, ale o pomysł – lasował mózg) :)

jeroh – dziękuję :)

 

c21h23no5.enazet – wysokiego miejsca nie odmówię, a im bliżej podium tym lepiej :)

Impostora widziałem tylko ekranizację.

Dick nie miał powalającego stylu, a nawet bardzo prosty, ale pomysły, wizje, klimat – wymiatają. 

Naz – wypraszam sobie – ja go pierwszy odkryłem :P ! Mój prawnik skontaktuje się z twoim prawnikiem.

 

(będą jaja, jak się okaże, że autor to jednak nie Skoneczny :D )

 

ed:

Też widziałem tylko ekranizację Impostora i też spodobał mi się pomysł : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Chyba w snach! :P To ja sobie szykuję przyszłą kampanię reklamową pod tytułem… Eeee, dobra, nie kontynuuję tego tutaj, bo to autor ma tu święcić triumfy i stać w blasku reflektorów.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Muszę przyznać, że dawno się tak nie bawiłem :D Pomysł z anonimowością genialny :)

No, widać, że anhedonistów to tu zbyt wiele nie ma, wszyscy cieszymy się życiem ;) I jeszcze ta piękna wiosna… !

Tekst w dalszym ciągu w mojej czołówce (a cały czas doczytuję teksty konkursowe :))

Blue_Ice – bardzo mi miło:)

 

EDIT:

w charakterystyczny sposób formułuje myśli (sporo nawiasów, przepastne myślenie).

– Naz, rozbroiłaś mnie tym hasłem :D

Bardzo ciekawy świat, chociaż ledwie zarysowany. W tym przypadku ewidentnie aż prosi się o poszerzenie historii, pokazanie i wyjaśnienie więcej. Kwestia spiskowców ucierpiała tu chyba najbardziej – jest potraktowana płytko i skrótowo. Jeśli jednak spojrzeć na wszystko tylko od strony Garta, to jest on dobrze przedstawiony, podobało mi się to, jak pokazałeś jego i jego dylematy.

Ładnie pokazujesz czarno-białość świata – i tego postrzeganego realnie przez okaleczonego bohatera i tego ustrojowego (że tak to nazwę). 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dziękuję Śniąca :) Na szczęście, to co było priorytetem, zostało przez Ciebie zauważone. Wysiłek został nagrodzony :) Pozdrawiam :)

Mi się bardzo.

Czarno-białość, anhedomia jako systemowa kara, wreszcie konflikt moralny – też czarno-biały, a mimo wszystko taki… pozytywny. Osobiste poświęcenie w imię czarno-białych wartości. Jedyne co mi zazgrzytało, to spiskowcy wjeżdżający na scenę jak obwoźny gabinet kreatur wszelakich, ale tu zwalam na objętość – bardziej tajemnicze wprowadzenie wymagałoby zapewne większej ilości scen.

Klimat, postać, temat – jestę na plus. Nie miałem problemu ze zrozumieniem antyutopii, bo też ona sama trochę kopiowana z dzieł wszelakich (luźne nawiązania do Dicka?), więc nie poświęcając zanadto mózgoczasu na rozumienie tła mogłem się skupić na historii i ona mi się spodobała. ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Fish bardzo się cieszę, że opowiadanie przypadło Ci do gustu :) Jeżeli był w tym wszystkimi cień Dicka, to nie zamierzony zabieg, chociaż kto lubił jego surowe światy i nietuzinkowe pomysły, to cos z nich w człowieku zostaje i może samo dojść do glosu :) Pozdrawiam :)

Blacktomie gratuluję udanego opka i wyróżnienia.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dziękuję Mytrix . Tobie również gratuluję :)

 

Wszyst­kie no­mi­no­wa­ne ano­ni­my prze­czy­ta­łem jesz­cze zanim prze­sta­ły być ano­ni­mo­we, ale to chyba bez zna­cze­nia, bo uczci­wie mogę po­wie­dzieć, że żaden nie po­do­bał mi się na tyle, bym wsparł go swoim gło­sem piór­ko­wład­nym.

 

Początek z tymi reklamami fajny, mocny, naprawdę ładnie napisany. Obiecywał coś naprawdę interesującego. I tu się, niestety, rozczarowałem, bo jakkolwiek opowiadanie napisane dobrze… Zresztą co mi tam – bardzo ładnie, to jednak treść została w tyle. Nie kupuję Twojego świata.

Zupełnie, ale to zupełnie nie przekonuje mnie pozbawianie zmysłów (czy też części funkcjonalności tychże) jako kara za zbrodnie. Jako ewentualny środek prewencyjny już zdecydowanie bardziej, niemniej wciąż nie widzę przyszłości dla tego typu rozwiązań. Ponadto intryga wydaje mi się szyta już nawet nie tyle grubymi nićmi, co po prostu dratwą. Może trochę za bardzo opieram się tutaj na naszych obecnych realiach, ale zwyczajnie nie wierzę, że w przyszłości, którą już teraz kieruje się – niestety skutecznie – w stronę totalnej kontroli, inwigilacji i władzy wszechwładnej, taki “spisek kalek” był w ogóle możliwy. Nie mówiąc już o planie, który jest tego spisku owocem. Jest on zwyczajnie tak prosty w zrealizowaniu, że zupełnie niewiarygodny. Nie w świecie, w którym technologia jest tak zaawansowana, a władyki tak rozpanoszone. Tutaj chciałoby się czegoś bardziej precyzyjnego, skomplikowanego i imponującego – taki Oceans Eleven albo inny klasyczny przykład ludzkiego geniuszu wyzywającego na pojedynek cały cholerny System. Nie wiem też, jak wysadzenie całej tej hałastry u koryta miałoby sprawić, że spiskowcy odzyskają to, co który stracił. Bardzo terrorystyczne i nielogiczne myślenie. Może gdyby istniał jakiś kolejny krok tego planu, dajmy na to siłą przejęcie władzy, ale i to, raz, że jakoś niewspomniane w tekście, a dwa, że jednak nierealne nadal. A prawo samo z siebie się nie zmieni tylko dlatego, że ktoś niezadowolony wysadził w powietrze kogoś zadowolonego.

Motywacja bohatera w ostatniej chwili zmieniającego swoje zamiary też dla mnie nieczytelna. Nie znalazłem w tekście nic, co wskazywałoby na możliwość takiego obrotu spraw.

Prawdę mówiąc nie pamiętam już, jaki limit narzuciła Wam Wielce Szanowna Jurorka, ale temu opowiadaniu z pewnością nie zaszkodziłoby, gdyby zrzuciło jarzmo wszelakie i ograniczenia. W takiej formie w jakiej jest, niestety nie widzę przy nim piórka.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Soczysty ten komentarz Cieniu ;) Dzięki :)

Nie wiem też, jak wysadzenie całej tej hałastry u koryta miałoby sprawić, że spiskowcy odzyskają to, co który stracił.

– zdawało mi się, że wyraźnie zaznaczyłem niezależność od siebie tych dwóch spraw ustami Techa i Kirkiewicza…

Motywacje Kirkiewicza również…

Może gdyby istniał jakiś kolejny krok tego planu, dajmy na to siłą przejęcie władzy, ale i to, raz, że jakoś niewspomniane w tekście, a dwa, że jednak nierealne nadal.

– hm… to też…

Motywacja bohatera w ostatniej chwili zmieniającego swoje zamiary też dla mnie nieczytelna.

No nic, wygląda na to, że muszę popracować nad uniwersalnością przekazu, przy czym uważając, by nie rzucać w ludzi łopatami ;)

 

Peace and love :)

W pierwszej chwili pomyślałem sobie: Możliwe, że mi to wszystko jakoś umknęło – nie byłem w pełni sił (przynajmniej fizycznych), gdy to czytałem, albo już wyleciało po kilku dniach. Zaraz to sobie skonfrontuje.

No i skonfrontowałem. Jestem teraz nieco mądrzejszy, dzięki. Sprawdźmy, czy teraz dobrze kombinuję, że cofnięcie “spłycenia” jest po prostu nagrodą od Kirkiewicza za wykonanie roboty, niezależnie od rządu, prawa i takich tam. Zamach z kolei miał wzbudzać tylko strach, który z kolei miałby się przyczynić do zmiany stanowiska władzy. Rozumiem taki argument, ale nie zaakceptowałbym go jako “plan”. Po pierwsze nie wierzę, żeby to coś naprawdę zmieniło. Może poza tym, że praworządnie źli staną się praworządnie jeszcze bardziej rozeźleni. Tutaj trzeba by iść za ciosem i sponiewierać cały system tak, by się nie pozbierał, a nie robić zwyczajne “BU!”.

No, ale może dość już tej przewrotowej gadki.

Dzięki za naprowadzenie mnie na właściwsze tropy.

 

Peace and – a niech tam – love!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nie ma za co :)

Jeszcze tylko wyjaśnię tę wątpliwość:

Po pierwsze nie wierzę, żeby to coś naprawdę zmieniło. Może poza tym, że praworządnie źli staną się praworządnie jeszcze bardziej rozeźleni.

– dokładnie to przewiduje/tak rozumuje Gart w rozmowie z Techem :)

Fragment:

Władza odpowie z całą mocą. To już nie graffiti na ścianie i kilka powybijanych szyb.

Bardziej skupiłem się na samym bohaterze i może dlatego motyw spisku, jak i sami spiskowcy, wyszli bardziej niż konturowo. Mógłbym zwalać to na ilość znaków, ale tak naprawdę miałem jeszcze 4 tyś. zapasu, więc wytłumaczenie byłoby słabe :)

 

Dzięki za komentarze. Pozdrawiam :)

 

 

Najbardziej spodobał mi się pomysł na świat, na karanie przestępców. Niby humanitarne – żadne tam krzesła elektryczne – a jednak strasznie wredne. Jak widać – potrafiące wywrócić czyjeś życie gorzej niż kilka lat odsiadki.

Bohater już szału nie robił, ale może i nie mógł po tym okaleczeniu.

Na końcówkę już trochę marudziłam, jednak jest na swój sposób zaskakująca w tej cichości.

Na plus również walor edukacyjny – poznałam nowe słowo. Zrozumiałe samo przez się, gdy się tylko porządnie zastanowić.

Byłam na tak, znaczy.

Babska logika rządzi!

Dzięki za podtrzymanie stanowiska, Finklo :)

Gratuluję pomysłu i jego realizacji. Bardzo oryginalne i dość głębokie.

 

Mam trochę wątpliwości co do Twojego opisu efektów, jakie wywarłaby na ludziach tytułowa anhedonia. Moim zdaniem przy takim ograniczeniu przyjemności płynących ze zmysłowych doznań wśród "spłyconych" wybuchłaby epidemia depresji. A nawet pandemia. Myślę, że emocje są w głównej mierze tym, co często motywuje nas do wstania rano z łóżka, do odkrywania świata i osiągania wyznaczonych celów. No chyba, że potraktujemy pragnienie niedostępnych emocji jako emocję samą w sobie i jako motywację do działania; wtedy jednak ruch oporu powinien być bardziej rozwinięty, niż jest przedstawiony w Twoim świecie.

To oczywiście tylko luźna refleksja, bo Twój pomysł na przedstawienie anhedonii uważam za niezwykle błyskotliwy i naprawdę wart odkrywania. Dla mnie to podstawa tekstu i coś co sprawia, że z pasją chcę odkrywać opisany przez Ciebie świat.

 

Opowiadanie jest dość fajnie napisane, zdarzają Ci się jednak słabsze fragmenty w narracji. Wyłapałem np. taki:

Bielutkie zęby cyfrowej prezentacji błysnęły w uśmiechu. Gart był pewien, że to nie prawdziwa reakcja na jego pytanie. Jak wiele można ukryć za uśmiechem.

Jest tu parę “niezgrabności”. Całość można ubrać w słowa lepiej (powtórzony “uśmiech” oraz stwierdzenie “nie prawdziwa reakcja”).

 

Nazwy, które wymyśliłeś – Tech, kopidoł, spłycony – są oryginalne; myślę, że mógłbyś jeszcze lepiej wykorzystać ich potencjał (wiem – łatwo powiedzieć, trudniej zrobić).

 

Końcówka trochę enigmatyczna. Myślę, że zrozumiałem czego się dopuścił główny bohater (***spoiler*** dokonał eutanazji na nieuleczalnie chorej ukochanej osobie ***end of spoiler***), a czego nie zrobił (***spoiler*** nie puścił z dymem Ministerstwa ***end of spoiler***), ale dopiero po Twoich wyjaśnieniach uświadomiłem sobie przed jakim dylematem moralnym stanął.

I ten dylemat moralny mógłby tu być mocnym punktem na koniec, bo przy całym ciężarze Twojego opowiadania dokonany przez bohatera wybór napawa mnie optymizmem. Tak więc albo zbyt mało wysiłku włożyłem w to, by poddać się refleksji, albo za słabo mnie do tego zmotywowałeś ;)

 

Dzięki, czekam na więcej :)

Dzięki Nimrodzie za komentarz :)

Moim zdaniem przy takim ograniczeniu przyjemności płynących ze zmysłowych doznań wśród "spłyconych" wybuchłaby epidemia depresji. A nawet pandemia.

– pełna zgoda:) Stąd przemyślenia bohatera:

Mógł to przerwać, wystarczyło się wychylić. Ale może właśnie tego chcieli, aby się sami wykończyli? Dysfunkcyjne jednostki, obciążenie dla społeczeństwa, spadające z nieba jak deszcz.

Niemniej jednak rolę motywatora w przypadku jednostek, które z takich czy innych względów nie biorące udziału w spisku, pełnią resorty rewizyjne (drugi fragment) – szansa na odzyskanie chociażby smaku przewidziana przez system. Moim zdaniem jest to dostatecznym bodziec do życia, przynajmniej dla większości (patrz: kolejki przed budynkiem).

Z kolei sama motywacja spiskowców jest bardzo uzależniona od motywacji Kirkiewicza, który może odblokować odczuwanie wszystkim tylko nie sobie. Takie korzenie spisku, czynią z niego (ze spisku) bardziej prywatną wendetę niż ruch ideologiczny. Co prawda Kirkiewicz posługuje się odpowiednią narracją, ale tak jak mówi Tech – nie ma złudzeń po co biorą w tym udział. Tu wychodzi spłycenie spiskowców na innym poziomie niż tylko odczuwanie :)

 

SPOILER !

Tak, bohater pomógł dokonał eutanazji na bliskiej sobie osobie i nie podłożył bomby :)

 

Co do niezgrabności. Fakt zdarzają mi się pewne, ale to kwestia tego jak bardzo zielony jestem operowaniu słowem :)

O mały włos, a końcówka byłaby jeszcze bardziej nieczytelna (miałem w ogóle nie wspominać o ciężkiej torbie na kolanach bohatera) ;)

Refleksja to kapryśna dama ;)

 

Przez jakiś czas nie będę nic wrzucał – przytłoczyły mnie korekty, ale oczywiście zapraszam do moich już wrzuconych szortów. Merytoryczny komentarz to skarb :)

 

Peace and love.

<grzmot>

<kolorowe wyładowania elektryczne>

<wyłania się z chmury gęstego dymu>

KTO ŚMIE STĄPAĆ PO MOJEJ ZIEMI?! KTO JEST NA TYLE POTĘŻNY ABY- <kaszle intensywnie>

 

No cześć. :]

Bardzo dobrze napisany tekst, podobał mi się.  Patent na całe opowiadanie, selekcja ludzi kojarzy mi się z filmem “Ludzkie dzieci”, polecam. Zabieg z odłączeniem kolorów widziałem w jakimś tekście enazet, która się powyżej gdzieś tam wypowiadała. Każda z krótkich scenek składających się na tekst coś wnosiła, każda była opisana w obrazowy sposób, świat przedstawiony malował mi się jasno już od pierwszego zdania.

Nie do końca przekonuje mnie, że plan konspirantów zakładał ot tak wysadzenie [zassanie? ;] budynku, szczególnie, że nawet główny bohater będący nowym członkiem grupy był w stanie wydedukować, że takie działanie nic nie zmieni, na co wskazuje zakończenie. Sama końcówka pozostawia niedosyt ale raczej z gatunku tych nieprzyjemnych niedosytów, po lekturze tekstu mam wrażenie, że w sumie, to nic się nie stało :/

Tak czy inaczej, jak napisałem na początku podobało mi się, sam się aktualnie obracam wokół hologramów reklamowych przy moim powstającym dużym tekście, może dlatego dobrze chłonęło mi się Twoje opisy.

A co do, “Empaty”, o którym wspomniał Mytrix, to mam wrażenie, że oba teksty mogłoby się dziać w tym samym uniwersum, w odpowiednim odstępie czasowym. Także ten, polecam siebie :P

Ujmy na honorze nie odczuwam, choć tego tekstu nie napisałem, to MÓGŁBYM to zrobić, podejrzenia całkiem zasadne ;]

No nieźle.

Dzięki za wizytę Skoneczny. Wreszcie zajrzałeś :)

 

Ciekawy byłem co Ty na to, że jesteś posądzany o mój tekst. Od razu dodam, że nie czytałem Twoich opowiadań przed napisaniem “Anhedonii” (szczera to prawda). Z“Empatą” zapoznałem się dopiero po którejś uwadze o podobieństwu. Przeczytałem i przyznaję, że opowiadanie dobrze się czytało, chociaż gdybym ja je napisał to… ;)

To był bardzo ciekawy eksperyment. Wygląda na to, że mamy zbieżne rejony zainteresowania. Co ciekawe stylistycznie też można dostrzec, że poruszamy się w tym samym kierunku. Niemniej jednak moim naturalnym środowiskiem są zdania rozbudowane, męczące i gęste, a “Anhedonia” to wyjście na przeciw oczekiwaniom współczesnego czytelnika (taka próba wypracowania atrakcyjnego stylu, kolejna i chyba udana), więc suma sumarum okazałoby się, że jesteśmy nie do pomylenia. To działałoby na Twoją i moją korzyść, czyż nie ;)

 

Na plan spiskowców trzeba patrzeć przez pryzmat frustracji i upokorzenia Kirkiewicza.

Sama końcówka pozostawia niedosyt ale raczej z gatunku tych nieprzyjemnych niedosytów, po lekturze tekstu mam wrażenie, że w sumie, to nic się nie stało :/

– kwestia spojrzenia. Dla bohatera to był przełom ;)

 

“Ludzkie dzieci” widziałem i polecam, chociażby ze względu na polski wątek ;)

 

choć tego tekstu nie napisałem, to MÓGŁBYM to zrobić

– biorę to za komplement :)

 

Pozdrawiam. Peace and love :)

Bardzo solidny tekst. Dobrze się czytało, skłania do przemyśleń. Może i są znane motywy, ale mi to w niczym nie przeszkadza :)

Błędów się nigdy nie czepiam – tutaj ich nie dostrzegłem. Jedyną uwagę, jaką mógłbym mieć do tekstu, to sam wątek zamachu. Rzeczywiście, mógłby być nieco bardziej rozwinięty, ewentualnie, przemyślany. Łatwość zaplanowania i wykonania w świecie absolutnej kontroli jest nieco zastanawiająca. A może to była podpucha, a Kirkiewicz to pion rządu? Byłoby ciekawie…

 

Pozdrawiam!

Jai guru de va!

Dzięki za komentarz, Rokitnik :)

Taki obrót sprawy byłby całkiem zaskakujący ;) Niemniej jednak najważniejsze dla mnie była decyzja bohatera – jako sedno opowiadania. Sam spisek jest jedynie przyczynkiem do jego decyzji, swoistym punktem wymuszającym zmianę w jego życiu :)

Pozdrawiam.

Peace and love :)

Lubię twoje teksty, Blacktomie :) Przy tym również byłam na TAK w kwestii piórka. Są brudne w taki sposób, jaki lubię. Są takim SF, jakie kocham. Są o czymś, mimo krótkiej formy. Mają zawsze jakiś ciekawy pomysł. Nie brakuje im też mankamentów, ale takich załatwienia w redakcji i korekcie ;) Baza dobra, tylko wystrój do poprawy. Aż mnie ciekawi, jak przedstawiałbyś się w czymś dłuższym.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dziękuję za odwiedziny i docenienie moich wysiłków :) Cieszę się również, że kierunek, jaki staram się obierać, trafił w Twoje gusta. Właśnie tak ma to wyglądać – pomysłowo i o czymś. Oby tylko wychodziło mi to, co raz lepiej ;)

Dzięki za motywacyjnego kopa do dalszej pracy. Jestem wdzięczny :)

 

A z tą moją prezencją w dłuższych tekstach to jest tak, że na razie nie mam czym się pochwalić i chociaż możliwe, że za niedługo, coś ukaże się w szerokim świecie internetu (na pewno dam znać o tym “wydarzeniu” w odpowiednim temacie – człowiek jest próżny i z tym nie walczę ;) ), króciaki to jedyna moja wizytówka. Niemniej jednak nie planuję stać w miejscu i to mogę obiecać ;)

 

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka