- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Czarownica zza krat

Czarownica zza krat

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Czarownica zza krat

Słońce zaczęło nieśmiało wyłaniać się zza chmur, a jego promienie muskały delikatnie roślinność wokół zamku. Król Messneer jednak nie budził się jak większość poddanych, od dawna nie spał. Odkąd zmarła mu żona i syn, nie zaznał spokojnego snu. Przez to był wiecznie zmęczony, a jego głowa pękała za każdym razem, gdy ktoś zbyt głośno do niego przemawiał. Siedział na tronie, rozmyślając o sprawach istotnych dla całego królestwa. Nie mógł pogodzić się z tym, że wokół zamku grasowały stworzenia, których zrozumieć nie mógł, nie potrafił, a także nie chciał. Były dla niego uosobieniem wszelkiego zła, jakie kiedykolwiek zrodziła ziemia. Wszystkie driady, wodnice, strzygi i przeklęte wiedźmy. Nienawidził ich wszystkich i najchętniej rozpaliłby wielki stos, uprzednio umieszczając tam wszelkie potworności grasujące w okolicznych lasach. Z radości nawet zatańczyłby wśród poddanych wokół tego ognia.

Władca odróżniał tylko dobro i zło, nie było nic pomiędzy. Albo ktoś wyznaje zasady, jakim każdy wzorowy obywatel powinien hołdować i czci bogów, czuwających nad królestwem, albo zalicza się do takiej samej grupy stworzeń jak czarownice.

Messneer uśmiechnął się pod nosem na samą myśl o zagładzie plugastwa zagrażającego królestwu. Jednak jego radość nie trwała długo. Przerwał ją posłaniec, który wtargnął do komnaty, pomimo sprzeciwu strażników.

– Panie, przynoszę złe wieści – młody mężczyzna o płomiennych rudych włosach ukłonił się nisko. Miał na sobie podarte szaty i król nawet stąd czuł, że niemiłosiernie cuchnie, jakby nie zażył dobrodziejstwa kąpieli od co najmniej kilku tygodni.

– Mówże, co też się stało – król z zainteresowaniem patrzył na młodzieńca, oczekując kolejnej wieści o czarownicy grasującej w okolicy.

– Była tu wczoraj, czarownica. Chciała porwać dziecię kupca, ale straż ją skutecznie powstrzymała. Uciekała, więc żem się rzucił w pościg za okropnicą, ale wyrywało się to diabelskie nasienie z mojego uścisku. Stąd podarte szaty, wybacz Panie.

– Do rzeczy – uciął Messneer.

– Schwytaliśmy ją, Panie. Siedzi zamknięta w lochu, pilnowana przez strażników co to pomogli ją złapać. Drze się niemiłosiernie i łka, rzuca się po klatce niczym opętana.

Król gwałtownie wstał z tronu, nie mógł nawet ukryć swojego podniecenia całą sytuacją. Po raz pierwszy udało się złapać bestię żywą. W końcu może własnoręcznie chwycić za pochodnie i podpalić stos ułożony na dziedzińcu, czekający na takie bezbożne stworzenie jak czarownica.

– Możesz odejść – król rzucił do mężczyzny, wciąż skłonionego. Po chwili wyszczerzył swoje zęby w niemiłym uśmiechu i pognał wprost do lochów, znajdujących się pod zamkiem.

***

Już przy wejściu słyszał te nieludzkie jęki, żałosne zawodzenie potępionej. Zmarszczył brwi i zszedł po schodach, dzierżąc w dłoni świecę, za nim szła jego straż. Musieli dopilnować, aby ich król był bezpieczny. Kto wie, do czego taka czarownica byłaby zdolna.

Głosy ucichły, nieznośne wrzeszczenie wwiercające się w czaszkę ustało nagle. Messneer poszedł do celi, w której umieszczona była istota z lasu. Było ciemno, więc przez chwilę niczego nie dostrzegał. Podszedł bliżej i wysunął przed siebie świecę, oświetlając sobie widok tego, czego wcześniej nie mógł dostrzec. Jego oczom ukazała się drobna istota, siedząca w kącie, skulona i wtulająca się w swoje kolana. Uniosła lekko głowę, była przestraszona. Król dostrzegł ciemne błyszczące oczy, niewinną twarzyczkę, drżące malinowe usta i długie włosy koloru żyznej ziemi, które spływały po zimnej kamiennej podłodze.

– Wstań, wiedźmo – rozkazał zdecydowanym głosem. Uniósł głowę, czekając na jej reakcję, a ona tylko bardziej się skuliła, niczym wystraszone zwierzę, nad którym właściciel znęcał się latami.

Jednak po dłuższej chwili ruszyła się i wstała, drżąc z zimna. W niczym nie przypominała czarownic z opowieści, które wielokrotnie słyszał i z radością przyswajał. Podeszła nieśmiało do krat i chwyciła je obiema rękoma. Teraz Meessneer mógł przyjrzeć się jej bliżej.

Miała delikatną i gładką cerę niczym biały porcelanowy wazon stojący w rogu jego sypialni. Wieśniacy opisywali zawsze wiedźmy jako ohydne garbate staruchy, zawinięte w stare szmaty, stojące nad kotłem i gotujące w nim dzieci jego poddanych. Miały mieć garbate nosy, ciało w brodawkach i włosy uplecione z węży. Ta dziewczyna tak nie wyglądała. Albo nie była wiedźmą, albo to był zupełnie nowy gatunek. Mogły się tak wycwanić i przybrać niewinną postać, aby nabierać głupców, ale nie króla Messneera.

– Po co było ci to dziecko? Odpowiadaj jak pyta cię król!- krzyknął, a dziewczyna podskoczyła z zaskoczenia. Zresztą nie tylko ona, również strażnicy zwrócili swe oczy na postać władcy, który słynął raczej z łagodnego charakteru.

– J-jakie dziecko? – zapytała ciemnooka istota, zaciskając ręce na kratach, które dzieliły ją od króla. – Nie wiem nic o żadnym dziecku.

– Nie udawaj, podła istoto. Mówże prawdę, może wtedy z litości nie odpalę stosu, a cię powieszę.

– Łaskawy jesteś… królu – wysyczała, a ostatnie słowo powiedziała w taki sposób, jakby było to najgorsze słowo, jakie znała.

– O, ladacznico diabła, nie pogrywaj ze mną! Już ja znam takie jak Ty – przybliżył się jeszcze bardziej, kładąc silne dłonie na kracie, tuż obok niej. Młoda kobieta nie cofnęła swojej ręki, rzucała mu tylko wyzywające spojrzenie, od którego kręciło mu się w głowie.

– Znasz? – zaśmiała się. – Przyznaj Messneerze, czyż nie jestem pierwszą „wiedźmą” jaką widzisz? Czyż nie czerpałeś wiedzy z książek o mrocznych i brzydkich czarownicach, które czyta się małym dzieciom na dobranoc?

Król nie odpowiedział, znała jego myśli. Nie wiedział jakim sposobem mogła wniknąć w jego szlachetny umysł.

Wyszedł, nie odezwawszy się słowem.

***

Tej nocy nie spał dobrze, w snach wciąż widział istotę o ciemnych oczach i malinowych ustach, a brązowe długie włosy wplątywały mu się nieustannie w głowę. Król nie potrafił o niej nie myśleć.

– Rzuciła na mnie urok, to pewne – powiedział sam do siebie, przewracając się co chwilę na łożu.

„Chodź do mnie” – usłyszał w swojej głowie melodyjny głos. Wiedział, do kogo należał. Tak głęboko siedziała w jego umyśle, że nawet nie potrafił tego kontrolować. „Zejdź na dół, a ulżę w twoich cierpieniach, wiem o wszystkim. Wszystkim…” – nadal przemawiała, a on się poddał. I zrobił tak, jak prosiła. Zrzucił na siebie szlafrok, włożył buty, chwycił świecę, stojącą przy łożu i wyszedł z sypialni. Straż chciała podążyć za nim, ale oddalił ich jednym ruchem dłoni.

Zszedł na dół schodami, które pokonywał za dnia. Nocą lochy wydały mu się jeszcze zimniejsze i ciemniejsze, ale nie zrażał się tym. Chciał wiedzieć, czego od niego chce. Z jednej strony pragnął się od niej uwolnić, a z drugiej chciał cały czas słuchać jej głosu.

Rozkazał straży odejść i zostawić go sam na sam z uwięzioną.

– Przyszedłeś – dziewczyna była już bardziej śmiała i bez próśb podeszła bliżej, przyglądając mu się uważnie.

– Sama mnie tu ściągnęłaś, więc teraz mów czego chcesz.

– Czego chcę? Nie, to ty jesteś tym, który pragnie. Wejrzałam w głąb twojej duszy i widziałam ogromne cierpienie, smutek, łzy, ból, nieprzespane noce… – wyliczała.

– Więc czego według ciebie pragnę?

– Chcesz, aby to odeszło, chcesz zapomnienia, ulgi, pocieszenia – młoda dziewczyna uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła dłoń w jego stronę. – Mogę w tym pomóc.

Król odsunął się od krat, dzielących jego i wiedźmę. Nie chciał czuć na sobie jej rąk, nie znał jej zamiarów, ale była czarownicą, więc było oczywiste, że miała na celu coś złego.

– Nie pomożesz – odrzekł i odwrócił się, wychodząc z lochu.

Wchodząc po schodach, myślał, że chyba zwariował, opuszczając w nocy łoże i podążając sam do wiedźmy.

Nagle usłyszał z tyłu czyjś oddech. Próbował się odwrócić, lecz poczuł, że coś ostrego wbiło się w jego plecy. Krzyknął. Po chwili jeszcze raz został dźgnięty, tym razem w brzuch. Ból rozdzierał go na pół, czuł, jak powoli uchodzi z niego życie. Zamachowiec odwrócił go ku sobie. Był to młody mężczyzna o rudych włosach, posłaniec, który przyniósł wieść o schwytanej wiedźmie.

– D-dlacz-ego? – król uniósł ku niemu zdziwione oczy. Spodziewał się wiedźmy, a nie człowieka, który jeszcze rano kłaniał się przed jego tronem.

– Pieniądze, drogi królu, pieniądze – szepnął młodzieniec i wyciągnął nóż z brzucha władcy, zabierając go ze sobą i szybko uciekając. Jęki króla mogły lada chwila przywołać zaniepokojonych strażników, a rudzielec nie chciał ryzykować. Zostawił umierającego króla, a sam uciekł, opuszczając na dobre tereny zamku.

Messneer dławił się własną krwią, próbując krzykiem wezwać straż, lecz nadaremnie.

Nikt nie mógł go usłyszeć, odesłał wszystkich, żeby rozmówić się z wiedźmą. Żałował, że nie został tej nocy w łożu.

***

Nie wiedział, czy śni, ale usłyszał przeraźliwy krzyk czarownicy, jakby ktoś rozrywał ją na kawałki, a to on właśnie umierał, nie ona.

Skierował spojrzenie w stronę jej celi. Pomieszczenie momentalnie rozbłysło oślepiającym blaskiem. Odruchowo zmrużył oczy, ale teraz mógł widzieć każdy jej ruch. Nad dziewczyną zawisła błyszcząca kula, z której wnętrza pochodziło owo światło. Coś w twarzy czarownicy się zmieniało, ale nie wiedział co. Dopiero po dłuższej obserwacji zdał sobie sprawę z tego, że jej oczy zmieniły kolor na czarny, nie miały białek, wszystko było czarne, nawet dookoła oczu czarna poświata zostawiała ślad.

– Dobij mnie ty, wiedźmo, i tak umieram – wyszeptał tak cicho, że nie mogła go nawet usłyszeć.

Kobieta ścisnęła mocno kraty celi, aż zapłonęły niebieskim ogniem, a potem zrobiły się czerwone i w jej rękach odpadły, uwalniając ją na zewnątrz. Jej twarz wykrzywiła się, gdy spojrzała na cierpiącego króla. Syknęła i jednym szybkim ruchem znalazła się nad nim. Unosiła się w powietrzu niczym mgła nad porannym polem pokrytym jeszcze rosą. Messneerowi było już wszystko obojętne. Nie robiło mu różnicy to, czy zginie przez ciosy zadane przez posłańca, czy z reki wiedźmy. Wiedział, że przeznaczone jest mu umrzeć, teraz albo za krótką chwilę.

„Nie umrzesz. Mówiłam, że mogę pomóc, pamiętasz?” – kobiecy głos w jego głowie znów dał o sobie znać.

Skinął tylko głową, patrząc jej prosto w czarne ślepia. Czarownica dostała zezwolenie, od razu uniosła drobne dłonie nad głowę, czyniąc niezrozumiałe ruchy dłońmi. Jej ręce zataczały kręgi, które błyskały kolorowymi promieniami, trafiającymi prosto w jego ciało. Z każdym jej ruchem czuł coraz większy ból, aż przestała. Nie czuł nic.

Zdziwiony wziął głębszy wdech i doszedł do wniosku, że nie ma problemu z oddychaniem, a krew nie blokuje już jego gardła. Sięgnął ręką pod szlafrok, gdzie został ugodzony ostrzem. Przejechał dłonią po brzuchu, lecz nic nie wyczuł. Był zdrów.

Dziewczyna odzyskała swój poprzedni kolor oczu, spojrzała na niego z uśmiechem i zemdlała, upadając na kamienną podłogę.

***

Tej nocy król zrozumiał jedną rzecz – nie wszystko da się podzielić na czarne i białe. Zdał sobie sprawę z tego, że na bieli mogą wystąpić skazy, zatruwające czysty kolor, a czerń może przybrać odcień szarości, a nawet zamienić się w biel. Doświadczył tego na własnej skórze.

Czarownica nie została ani spalona, ani powieszona. Moc, której użyła, aby wyleczyć króla, była zbyt silna dla jej wątłego ciała. Dziewczyna nie była w stanie sobie z nią poradzić. Straciła kontrolę i zmarła w tej samej chwili, w której jej ciało bezwładnie upadło na podłogę. Król wiedział, że zawdzięcza jej życie.

Wyleczyła cały jego ból i zakopała głęboko pod ziemią, aby nigdy się nie wydostał. Dzięki temu aż do śmierci Messneer sprawował władzę, którą aprobowali wszyscy mieszkańcy królestwa.

 

 

Koniec

Komentarze

– Panie, przynoszę złe wieści – młody mężczyzna o płomiennych rudych włosach ukłonił się nisko. Miał na sobie podarte szaty i król nawet stąd czuł, że niemiłosiernie cuchnie, jakby nie zażył dobrodziejstwa kąpieli od co najmniej kilku tygodni.

– Mówże, co też się stało – król z zainteresowaniem patrzył na młodzieńca, oczekując kolejnej wieści o czarownicy grasującej w okolicy.

Zły zapis dialogu. Powinny być kropki i dużą literą po wypowiedzi.

Stąd czyli skąd?

Kto cuchnie? Król czy młody mężczyzna?

 

– Możesz odejść – król rzucił do mężczyzny, wciąż skłonionego.

To samo z zapisem dialogu co wyżej. Błąd parokrotnie powtarza.

Skłonionego do czego? :) Rozumiem o co chodzi, ale pochylonego lub zgiętego w pół chyba bardziej pasuje.

 

Zamysł był ciekawy – wykonanie gorsze. Ale zakończenie, jakbyś łopatą po łbie trzepnął Anonimie – w sumie niepotrzebne. Jest sporo powtórzeń i to nie tylko wyrazów, ale i konstrukcyjnych w zdaniach.

 

Nie przemówiło do mnie. Bajka faktycznie czarno-biała, ale to raczej wada, takie przerysowane postacie… On zrozumiał swoje błędy, szlachetna ona, niesłusznie potępiana, oddała życie, aby go ocalić. Nieeeee. Iluminacja władcy z gatunku tych banalnych.

Styl jeszcze nie wyrobiony. Mam wrażenie, że nadużywasz zaimków.

Siedzi zamknięta w lochu, pilnowana przez strażników co to pomogli ją złapać. Drze się niemiłosiernie i łka, rzuca się po klatce niczym opętana.

To w lochu w czy w klatce? Niby można wstawić klatkę do celi, ale po co? Do lochów raczej nie prowadziły wygodne rampy, po których można by przewieźć klatkę.

szepnął młodzieniec i wyciągnął nóż z brzucha władcy, zabierając go ze sobą i szybko uciekając.

Konstrukcja z imiesłowem współczesnym zakłada jednoczesność czynności. A jak młodzieniec mógł w tej samej chwili wyciągać nóż z rany i uciekać?

Melduję, że przeczytałam. 

Nie wiem jakie były założenia konkursu, ale zgaduję, że jednym z wymogów miała być sztampowa fabuła. Jeżeli nie, to mam kiepskie wieści… ;) Nie zrozum mnie źle, generalnie czytało się znośnie, ale wszystko jest tutaj zbyt oczywiste.

 

A jak młodzieniec mógł w tej samej chwili wyciągać nóż z rany i uciekać?

O rany, no bo się bardzo spieszył. Przecież to jasne! ;P

Elanarze, w założeniach nic o sztampie nie było. Ale może nieuważnie czytałam. ;-)

Ech, to wszystko, na co Cię stać? Pozostaje przecież jeszcze taka opcja: trupa pod pachę i chodu. Z nożem można się szarpać w biegu. ;-)

Można powiedzieć, że wyszła z tego bajka o królu i czarownicy. Niestety mało oryginalna i napisana nie najlepiej. Czasami warto wyjść poza utarte schematy fabularne i zaskoczyć czymś czytelnika ;)

Morał też nie do końca mnie przekonał, bo wybrałaś/wybrałeś ten najbardziej oczywisty w czarno-białym konkursie. Coś podobnego pojawiło się już kilka razy w poprzednich konkursowych tekstach.

Na Twoim miejscu, Anonimie, skupiłbym się przede wszystkim na walce z powtórzeniami i nadmiarem zaimków. Oto przykłady (jest tego dużo więcej):

 

– Możesz odejść – król rzucił do mężczyzny, wciąż skłonionego. Po chwili wyszczerzył swoje zęby w niemiłym uśmiechu i pognał wprost do lochów, znajdujących się pod zamkiem.

Młoda kobieta nie cofnęła swojej ręki

również strażnicy zwrócili swe oczy na postać władcy

Zaimki (w nadmiarze) potrafią nieźle wkurzyć czytelnika. W tekście jest pełno swój, jej, jego, ich itp., które są całkowicie zbędne. Możesz przejrzeć treść opowiadania i wyrzucić te, które nie są konieczne.

 

Król dostrzegł ciemne błyszczące oczy, niewinną twarzyczkę, drżące malinowe usta i długie włosy koloru żyznej ziemi, które spływały po zimnej kamiennej podłodze.

Dziewięć przymiotników w jednym zdaniu… niezbyt fajnie. Połowę możesz spokojnie usunąć.

 

wysyczała, a ostatnie słowo powiedziała w taki sposób, jakby było to najgorsze słowo, jakie znała.

 

że jej oczy zmieniły kolor na czarny, nie miały białek, wszystko było czarne, nawet dookoła oczu czarna poświata zostawiała ślad.

Przykłady powtórzeń.

 

Kurczę, chyba muszę zacząć czytać komentarze innych przed skrobaniem swojego, bo wychodzi na to, że się powtarzam :( A mogłem napisać po prostu “Podpisuję się pod słowami Finkli i Elanara”. Byłoby szybciej ;)

Sympatyczne. Ale to trochę za mało.

Prosta bajka z dość nachalnym morałem. Niestety, nie przypadła mi do gustu.

 

Stąd po­dar­te szaty, wy­bacz Panie.Stąd po­dar­te szaty, wy­bacz panie.

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Mes­sne­er po­szedł do celi, w któ­rej umiesz­czo­na była isto­ta z lasu. Było ciem­no, więc przez chwi­lę ni­cze­go nie do­strze­gał. Pod­szedł bli­żej… – Powtórzenia.

 

Od­po­wia­daj jak pyta cię król!- krzyk­nął… – Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza.

 

krzyk­nął, a dziew­czy­na pod­sko­czy­łaza­sko­cze­nia. – Nie brzmi to najlepiej.

 

Mówże praw­dę, może wtedy z li­to­ści nie od­pa­lę stosu… – Stos można zapalić lub podpalić, ale nie można go odpalić.

 

– O, la­dacz­ni­co dia­bła, nie po­gry­waj ze mną! – Nie wydaje mi się, aby ten potocyzm miał rację bytu w tym opowiadaniu.

 

Już ja znam takie jak Ty… – Już ja znam takie jak ty

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Zrzu­cił na sie­bie szla­frok… – Literówka.

 

Zszedł na dół scho­da­mi, które po­ko­ny­wał za dnia. – Masło maślane. Czy można zejść na górę?

 

– Nie po­mo­żesz – od­rzekł i od­wró­cił się, wy­cho­dząc z lochu.

Wcho­dząc po scho­dach… – Powtórzenie.

 

czy zgi­nie przez ciosy za­da­ne przez po­słań­ca, czy z reki wiedź­my. – …czy zgi­nie od ciosów zadanych przez po­słań­ca, czy z ręki wiedź­my.

 

ko­bie­cy głos w jego gło­wie znów dał o sobie znać.

Ski­nął tylko głową, pa­trząc jej pro­sto w czar­ne śle­pia. Cza­row­ni­ca do­sta­ła ze­zwo­le­nie, od razu unio­sła drob­ne dło­nie nad głowę, czy­niąc nie­zro­zu­mia­łe ruchy dłoń­mi. – Powtórzenia.

Witaj!

Lekko bajlowy klimat, szkoda, że nie połączony z bajecznym wykonaniem ;)

Pomysł nie najgorszy ale postać króla wyszła jakaś taka zwykła a czarownica zrobiła z siebie męczennicę, tylko w imię czego?

Zakończenie mogło by być ciekawsze, bardziej zaskakujące ;)

Pozdrawiam!

Morał zbyt oczywisty i na dodatek wypowiedziany wprost na samym końcu, jakby opowiadanie skierowane było do niepełnosprawnego intelektualnie czytelnika. Taka łopatologia do kwadratu. poza tym:

Władca odróżniał tylko dobro i zło, nie było nic pomiędzy.

 

Z tekstu wynika, że nie tyle odróżniał dobro od zła, ile raczej oceniał innych według czarno-białych kryteriów. To jednak coś zupełnie innego.

Bardzo klasyczna i prosta bajka, bez zaskoczenia i powiewu świeżości. Wykonanie też pozostawia wiele do życzenia. Dodatkowo szkoda, że wskazane usterki (sprawdzone wyrywkowo) nie zostały skorygowane. 

Nowa Fantastyka